Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. Kiedy Saskia weszła do pokoju wspólnego faktycznie zobaczyła, że część służby już jadła kaszę z gulaszem. Kiedy Patrick zobaczył dziewczynę uśmiechnął się do niej i pokazał jej, żeby podeszła do niego po swój obiad. - Cieszę się, że już jesteś Saskia. Mam nadzieję, że jesteś głodna - Powiedział z uśmiechem kucharz i nałożył jej dość solidną porcję kaszy i gulaszu z kawałkami mięsa. Pokazał ręką, że dziewczyna może usiąść wraz z nim w kuchni. - I jak tam było u Aleksandra? Chyba się nudziłaś, bo u niego nigdy nie ma nic do sprzątania - Dodał z uśmiechem. Nie wyglądał, jakby wiedział o samotni Aleksandra, więc lepiej nie zdradzać tajemnicy. Jednak Saskia musiała poczekać chwilę z odpowiedzą, bo Patrick musiał iść nałożyć kolejnej osobie obiad.
  2. Dziewczyna popatrzyła na Saskię z uśmiechem. - Wiem kim lub czym jesteś - Powiedziała wampirzyca, przyglądając się niej - I muszę przyznać, że zaimponowałaś mi swoim pokazem w jadalni - Dodała mijając dziewczynę i podchodząc do drzwi po prawej stronie. - Powiem ci jedno, mała dziewczynko. Lepiej uważaj na słowa, oraz na plecy. Bo kiedyś obudzisz się z kilkoma "niespodziankami" - Powiedziała po czym weszła energicznym krokiem do pokoju. Jej sukienka podwiała się, ukazując część ud. Saskia miała już pewność, że ta dziewczyna i Loren raczej się nie dogadywali, skoro ona chodziła w czymś takim. Minęła może godzina a wszystkie obrazy zostały posprzątane. I Saskia chyba wyrobiła się na czas, bo kiedy zbliżała się do pokoju wspólnego czuła roznoszący się zapach gulaszu z kaszą.
  3. Kater nie był szczęśliwy z faktu, że widział tylu strażników. To było bardzo problematyczne. Mogło im braknąć środków. Jednak nie myślał teraz o tym. Skupił się, żeby odnaleźć Sehtet i sprawdzić czy wszystko z nią dobrze. Kiedy ją zobaczył odetchnął z ulgą. Jednak jęknął z bólu, kiedy ta go przytuliła. Nadal czuł ból. - Spokojnie. Jestem twardszy niż się wydaje - Powiedział, odwzajemniając lekko uścisk dziewczyny. Po chwili odsunął się kawałek. - Lepiej powiedz mi kto ci to zrobił. Połamię mu ręce - Powiedział, pokazując na jej siniaki i zadrapania. Zaczęła w nim wzbierać złość. Nie zamierzał pozwolić, żeby ktoś więcej podniósł rękę na dziewczynę. - Co się działo przez ostatnie kilka dni? Udało ci się czegoś dowiedzieć? - Zapytał siadając na ziemi. Chciał trochę odpocząć, I przemyśleć ich obecną sytuacje.
  4. Kobieta wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Na pewno nie chciałabym oglądać swojej twarzy na każdym kroku. To trochę przerażające - Powiedziała kobieta, opierając się o poręcz i patrzyła na Saskię - I nie mów do mnie pani. Nazywam się Zaria. I żyję wystarczająco długo, żeby znudziła mi się ta cała arystokracja. Trzeba było coś w końcu zmienić - Dodała uśmiechając się pod nosem. Widać chodziło jej o swój strój. Bo raczej nie wydawała się osobą, która puszcza się na prawo i lewo. No ale pozory mogą mylić. - Powiedz mi coś, Saskia. Czemu ty tu jeszcze jesteś? Wiesz kim jesteśmy. Myślałam, że uciekniesz w popłochu - Powiedziała, wyraźnie zaciekawiona zachowaniem dziewczyny. Chyba nie wiedziała co się stało w czasie spotkania.
  5. Kater ucieszył się, że nie będzie musiał być świadomy operacji. Przynajmniej jedna dobra rzecz go tutaj spotkała. Kiedy poczuł ukucie w nogę otworzył leniwie oczy. Starał się przezwyciężyć działanie narkozy. Słysząc słowa droida spojrzał na niego a następnie na swój brzuch. Sięgnął po "ubranie z przydziału" i założył je. Potem ostrożnie wstał i zaczął iść w kierunku części mieszkalnej. Wolał mimo wszystko uważać na swój brzuch. Nigdy nie wierzył w 100% pierwszemu, lepszemu droidowi medycznemu. Kiedy już wyszedł ze skrzydła medycznego zaczął się rozglądać. Próbował zapamiętać ułożenie wież strażniczych, ilość strażników oraz ułożenie baraków. Skoro planował w przyszłości uciekać, to musiał się jak najlepiej przygotować. A przy tym szukał wzrokiem Sehtet. Musiał się dowiedzieć co się działo przez te kilka dni, oraz czy nic się jej nie jest.
  6. W skrytce nie było stołka, lecz nieduża drabina, która była idealna do pracy przy obrazach. Poza tym była tam też szmatka i płyn do czyszczenia ram. Kiedy Saskia zaczęła sprzątać ramy obrazów, które przedstawiały rodzinę Lensterów dostrzegła coś bardzo... dziwnego? Tak. Dziwne to dość adekwatne słowo. Kiedy dziewczyna czyściła kolejny obraz dostrzegła pewne podobne, a wręcz identyczne cechy. Dopiero po głębszym sprawdzeniu obrazów Saskia zrozumiała, że obrazy, rzekomo przedstawiające potomków pan Lorena faktycznie przedstawiały pana Lorena. Były po prostu malowane w pewnych odstępach czasowych, przez co wyglądało to tak, jakby każdy obraz przestawiał kolejną głowę rodziny. W takim razie pewnie rzeźba w holu również przedstawiała Lorena. - Nie podobają mi się te obrazy. Już dawno bym je wyrzuciła - Jakiś głos o mało co nie sprawił, że dziewczyna nie spadła z drabinki. Kiedy się odwróciła zobaczyła młodą dziewczynę w prostej, czarnej sukience, która sięgała zaledwie do kolan, co w tych czasach było raczej przejawem buntu. Miał blond włosy, które sięgały ramion, Dość mocny makijaż. Saskia widziała podobne kobiety, pracujące w domach uciech. - Jednak Loren mi zabronił. Heh te wampirze podejście do świata - Powiedziała patrząc na twarz Saskii. Nawet nie ukrywała swoich czerwonych oczu. Widać musiała wiedzieć, że Saskia zna prawdę.
  7. Kater westchnął, słysząc próbę pocieszenia mężczyzny. Następnie popatrzył na swój brzuch. Wiedział, że jego rana jest poważna. I tu pojawiał się problem. Wątpił, żeby operacja wykonana przez tych... medyków była skuteczna. A Ciemna Strona Mocy nie posiadała czegoś takiego jak zdolność do leczenia ran. Więc zostawały mu dwie opcje. Albo uwierzyć, że oni go poskładają, albo spróbować uleczyć się za pomocą Jasnej Strony Mocy, o ile tym razem uda mu się ją wezwać. Bo ostatnio, na Russan mu nie wyszło. Jednak teraz miał w głowie coś innego. Wtedy kierował się tylko chęcią zdobycia wiedzy i Mocy. Teraz, kiedy wiedział trochę więcej, mógł spróbować. Zwłaszcza, że w tym momencie nie chodziło mu wyłącznie o Moc. Teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie. Musiał uratować siebie, Sehtet i Izefeta. Poza tym, skoro chciał poznać tajniki Mocy, musiał poznać wszystkie jej tajniki. Również te, które dotyczyły Jasnej Strony Mocy. - Cóż zatem trzeba liczyć, że ich zdolności medyczne są lepsze niż wskazywałaby na to planeta - Powiedział do mężczyzny, również siląc się na uśmiech. Nie był z tego powodu zadowolony, ale musiał uwierzyć. Bo z Mocą musiał uważać. I to bardzo.
  8. Patrick skinął głową. - Nie ma sprawy. Znalazłem go na podłodze. Wiedziałem, że jest twój, więc spróbowałem go naprawić. I chyba mi się udało - Powiedział kucharz po czym usiadł na krześle. Już miał coś powiedzieć, lecz wtedy do kuchni wszedł Heron. - Tutaj jesteś Saskia. Chciałaś robotę, więc mam coś dla ciebie. Trzeba umyć ramy portretów na pierwszym piętrze. Myślę, że to nie będzie wymagające za dużo czasu, bo trzeba się wyrobić do obiadu, jeśli nie chcesz jeść zimnego - Powiedział Heron. Patrick parsknął śmiechem, jednak szybko spoważniał, widząc jak Heron na niego patrzy. Saskia mogła to odebrać, jako znak, że mogłaby myć ramy obrazów i cały dzień a i tak dostanie gorący posiłek. No ale lepiej wyrobić się na czas. Zwłaszcza, że jutro przypadał dzień wypłaty, o którym Saskia mogła trochę zapomnieć przez ostatnie dni.
  9. Kater przyjrzał się skrzydłowi szpitalnemu i mimo wszystko iskra nadziei znowu w nim zagościła. Kiedy droid pokrył jego ranę brązową mazią zacisnął zęby, żeby nie krzyczeć. Ból znowu się pojawił, lecz po chwili przeszedł. Zabrak rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Widząc człowieka z gipsem odwrócił w jego stronę głowę. - Za długo by opowiadać. Miałem bliski kontakt z rankorem. Gorsze, że to przeszkadza w oddychaniu - Powiedział cicho i wyciągnął się na tyle, na ile pozwalała mu rana i obolałe mięśnie. Nie musiał mówić prawdy. Zresztą nie była potrzebna. - Ile zazwyczaj leży się tutaj, zanim każą ci wracać? - Zapytał, próbując ułożyć sobie w głowie, ile tutaj będzie siedział. Musiał wyzdrowieć i wyjść. Musiał mieć Sehtet na oku. W końcu nie mógł pozwolić, żeby coś jej się stało. To przez nich ona tutaj jest. Więc czuł się za nią odpowiedzialny.
  10. Regus uśmiechnął się lekko do dziewczyny. - Proszę bardzo. Nie wiedziałem, że osoby takie jak ty noszą krzyże - Powiedział, opierając się ręką o oparcie krzesła. - Myślałem, że ogromne ptaki będą nosiły... no nie wiem. Coś na kształt wisiorka z kości swoich ofiar czy jakoś tak - Chłopak chyba trochę za bardzo uwierzył w iluzję dziewczyny. Ale to chyba dobrze. Przynajmniej nie będzie zadawał za dużo pytań. Po chwili otworzyły się drzwi, prowadzące na zewnątrz. Stanął w nich Patrick z dużym koszem, wypełnionym po brzegi świeżymi warzywami. - Jak to jest, że ostatnio ciągle jak wracam to widzę was razem? - Zapytał kucharz z uśmiechem. No cóż już po raz drugi to się zdarzyło. - Wy chyba naprawdę coś kombinujecie - Zaśmiał się i postawił kosz na stole. Regus od razu wstał, trochę zawstydzony i zaczął rozładowywać zawartość kosza do chłodni.
  11. Kiedy Kater zobaczył wnętrze stracił wcześniejszą nadzieję. Nie spodziewał się, że ten twi'lek i droid jakoś go poskładają. Żałował, że TB nie ma tutaj, On by go poskładał porządnie. Słysząc, że kwalifikuje się na pobyt w sektorze medycznym mimowolnie odetchnął. Przynajmniej trochę jego rana się zagoi. Martwił się za to o Sehtet. W końcu teraz nie będzie w stanie jej pomóc. A to go najbardziej martwiło.Czując jak strażnik go wyciąga nie próbował się rzucić. To by tylko pogorszyło sprawę z jego raną. Za to popatrzył na Trandoshanina. Posłał mu lekki uśmiech. Jednak po chwili znowu spoważniał, nie chcąc się narazić na jakiś cios od strażników. Zastanawiał się jak wygląda to skrzydło szpitalne. I czy tam będzie mógł liczyć na jakąś lepszą pomoc. a raczej Zabrak liczył na tą "lepszą" pomoc.
  12. Regus przerwał układać talerze i popatrzył na nią. - Patrick? Pewnie jeszcze w mieście. Musiał rano wyjechać, żeby kupić kilka rzeczy. Pewnie za niedługo wróci - Powiedział chłopak, siadając przy stole. - Mam nadzieję, że za niedługo wróci. Powoli zbliża się pora obiadu, a ja nie jestem tak dobrym kucharzem jak on - Dodał z lekkim uśmiechem. Po chwili chyba sobie coś przypomniał, bo wstał i podszedł do szafki. - A właśnie. Patrick powiedział, że mam ci to dać, jeśli zobaczę się z tobą przed nim. Nie wiem, o co tutaj chodzi, ale proszę - Powiedział po czym położył na stoliku krzyżyk. Saskia od razu go poznała. To był ten sam, który Saskia znalazła pierwszego dnia. Jednak ten był naprawiony. Ktoś go wyprostował, wypolerował. Pytanie brzmiało, kiedy Saskia go zgubiła, lub kto go wyjął z jej kieszeni. Bo raczej nie był to Aleksander. W końcu krzyżyk był wykonany ze srebra.
  13. Kater spróbował odpocząć. Chyba mu się udało, bo obudziła go syrena. Czując ból w okolicach brzucha oraz lekkie mdłości, bo ból przekładał się również i na to wstał i poszedł wraz z Sehtet. Zebrali się wraz z resztą w rzędzie. Słysząc, że nowo przybili muszę wystąpić zmartwił się. Jednak wyszedł wraz z Sehtet. Rozejrzał się. Widząc strażników zmartwił się. Próbował ich policzyć, ale nie dał rady. Słysząc o skrzydle szpitalnym mimo wszystko poczuł lekką ulgę. Przynajmniej ktoś rzuci na niego okiem. A to dawało mu chociaż odrobinę szans na wyleczenie tych ran. Poszedł wraz z resztą. Kiedy oddzielili go od Sehtet zaniepokoił się. Jednak nic nie powiedział, tylko poszedł tam, gdzie mu kazali. Usiadł i poczekał na swoją kolej. Widząc Trandoshanina usiadł w pewnej odległości od niego. - Cholerna planeta i ci wszyscy łowcy niewolników. Gdybym tylko miał swoją broń - Warknął pod nosem, licząc na to, że jego "towarzysz" podłapie przelotny temat i coś odpowie. Przynajmniej spróbowałby nawiązać jakąś rozmowę, a może nawet i coś na kształt współpracy. W większej liczbie będą silniejsi.
  14. Regus cofnął ręce, z krzywym uśmiechem. - Rozumiem. Cóż skoro nalegasz to proszę bardzo. W szafce nad stołem jest kilka rodzajów herbat dla służby. Oczywiście nasi pracodawcy mają swoje, ale te Patrick trzyma pod kluczem. A garnek jest na kuchni - Powiedział Regus po czym wrócił do układania talerzy. - A ja muszę tutaj ogarnąć. Zwłaszcza, że Pani Felicja zamówiła ostatnio nowe talerze i filiżanki z motywami pędzących koni. I je trzeba umieścić oddzielnie, bo są tylko jej. Mówią, że Felicja urwie ręce każdemu, kto je ruszy - Zaśmiał się chłopak. Cóż on chyba nie wiedział, że słowa Felicji są jak najbardziej prawdziwe. Ale chyba lepiej, żeby zostało tak jak jest. Dla jego dobra.
  15. Kater uśmiechnął się ironicznie, słysząc słowa dziewczyny. - Ta. Może wyślą mnie do jakiś gorących źródeł - powiedział po czym spoważniał. - Nie ma szans. Będę musiał pracować tak samo jak reszta. Albo mnie odstrzelą. Oni tutaj nie patrzą czy ktoś jest ranny czy nie. Każą mi pracować i będą mieli w dupie czy mam dziurę w brzuchu czy nie. A co do pierwszej części... to nie takie proste. Mam Moc, ale nie mogę tego od tak używać, bo to zauważą. Poza tym z tą raną jest mi znacznie trudniej to wszystko robić. Muszę wytrzymać kilka dni, żeby ta rana się jakoś zagoiła. Wtedy będę mógł próbować - Powiedział, po czym posłusznie położył się. Nadal miał z tyłu głowy słowa ducha, że ma się nie nadwyrężać i uważać z korzystaniem z Mocy. Teraz będzie trzeba bardziej użyć głowy niż mięśni. - Całe dwie godziny. Co za łaskawcy nie powiem - Westchnął po czym położył rękę pod głowę. - Ty też powinnaś odpocząć Sehtet. Wątpię, żeby tutaj oszczędzali kobiety. Ale jeśli któryś będzie się do ciebie dobierał daj mi znać. Połamię mu ręce - Pozwolił sobie na lekki uśmiech.
  16. Kater popatrzył na obu mężczyzn, którzy już byli w środku. Starego tylko omiótł wzrokiem, zupełnie go ignorując. Popatrzył na młodszego. Ten wydawał się być żywszy. Słysząc go lekko skinął głową i poprowadził dziewczynę na górę, po schodach. Kiedy rozejrzał się po pomieszczeniu westchnął. W sumie nie spodziewał się niczego, ale mimo to ten widok trochę go zniesmaczył. Jednak podszedł di krzesła i ostrożnie na nim usiadł, licząc na to, że to nie rozpadnie się. - Źle. Boli mnie wszystko, co może mnie boleć. A na dodatek nie mamy tutaj niczego - Powiedział z wyraźnym bólem w głosie po czym popatrzył w sufit. - Jak myślisz? Jak się trzyma Izefet? O ile... - Nie dokończył. Wierzył, a raczej chciał wierzyć, że Kage żyje i ma się lepiej niż oni tutaj.
  17. Faktycznie, w środku znajdował się Regus, który właśnie kończył układać talerze do szafek. Zobaczył on Saskię i uśmiechnął się lekko. Widać było po nim, że albo faktycznie czuje się lepiej i pogodził się ze śmiercią Klary, albo bardzo dobrze udawał, że tak jest. - Hej Saskia. Co tam słychać? Już po pracy? - Zapytał, podchodząc do niej i niepewnie wyciągając ręce. Dziewczyna odniosła wrażenie, że chłopak chciał się przytulić. Taki powitalny gest. Jednak na początku się wahał. - Co cię sprowadza do kuchni? Bo raczej nie obiad prawda? Trochę za wcześniej - Zaśmiał się chłopak, patrząc na nią. Nadal miał wyciągnięte w jej kierunku ręce.
  18. Kater westchnął z bólu, czując ciągle ranę zadaną przez stwora w świątyni Sithów. Jednak teraz próbował się skupić na czymś innym. Mianowicie na wydostaniu się z tej planety i powrót na Korriban. Słysząc o godzinie zbiórki westchnął, jednak nic nie powiedział. Za to skierował się wraz z Sehtet do budynku, który teraz służył za ich tymczasowy dom. - Wszystko dobrze Sehtet? Pomijając całą obecną sytuację - Powiedział do niej cicho, prowadząc ją w kierunku budynku 4A. Zabrak chciał mimo wszystko szybko wejść do środka. Potrzebował odpoczynku, a także ciszy i spokoju, żeby przemyśleć ich obecną sytuację i obmyślić plan działania. Bo sytuacja nie była zbyt kolorowa. Liczył, że przynajmniej w baraku będzie miał trochę spokoju.
  19. Heron popatrzył na dziewczynę i uśmiechnął się lekko. - Dobrze. To zaraz ci coś przydzielę. Ale najpierw pójdę sprawdzić jak idzie Weronice. Bo coś mówiła, że miała jakiś problem - Powiedział po czym posłał dziewczynie uśmiech i wyszedł. W pokoju wspólnym znowu nie było nikogo. A w kuchni dało się słyszeć ciche nucenie. Chyba Patryk lub Regus siedzieli w kuchni i sprzątali. Więc opcja z herbatą raczej wchodziła w grę. Zresztą Patrick raczej nie miałby nic przeciwko nawet, gdyby Saskia przyszła w środku nocy do niego. Bardzo polubił dziewczynę więc Saskia mogła czuć pewną swobodę.
  20. Kater przez cały czas miał na oku resztę pasażerów. Nie zamierzał pozwolić, żeby ktokolwiek groził mu lub Sehtet. Teraz musiał jej pilnować. Kiedy wylądowali na planecie zaczął się zastanawiać o czy na tej planecie jest cokolwiek, co jest nowe, pomijając nowych niewolników. - Sehtet trzymaj się blisko mnie. I nie patrz w oczy tych kolesi. Jak zobaczą strach to koniec - Powiedział do niej cicho, kiedy ustawili się w szeregu. Słysząc co się z nimi teraz stało zaczął się mocniej zastanawiać co zrobić. Musiał jakoś wykombinować środek transportu, broń, żywność i ubrania. Kiedy strażnicy ich popędzali złapał Sehtet za rękę, żeby ta trzymała się blisko jego. - Sehtet teraz słuchaj mnie uważnie. Musimy sobie zorganizować kilka rzeczy. I to jak najszybciej. A ja muszę przez kilka dni uważać na siebie, żeby ta rana się jakoś zagoiła. Inaczej nie będę w pełni sprawny. - Mówił do niej cicho, żeby nikt inny nie usłyszał jego słów.
  21. Aleksander posłał Saskii jeszcze uśmiech, zanim ta wyszła. Faktycznie dwóch służących stało po lewej stronie. Jeden trzymał drabinę, na której drugi z nich stał i mył okno. Cała droga do pokoju służby była dość spokojna. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami i obowiązkami. Dopiero na schodach prowadzących bezpośrednio do środka dziewczyna zobaczyła Herona, który pomagał wejść jakieś służące, która miała w rękach dość spory kosz. - Szybko się uwinęłaś - Powiedział Heron, odwracając głowę do dziewczyny. - Ale w sumie się nie dziwię. u pana Aleksandra nigdy nie ma co sprzątać. Chcesz może trochę odpocząć? Czy mam ci coś znaleźć? - Zapytał, wpuszczając przed siebie dziewczynę do środka. Na stole stał talerz z jakimiś ciastkami dla służby.
  22. Kater czuł jak Sehtet ściska jego rękę. Widząc jak sprowokowany mężczyzna zaczyna wstawać spiął się. Jednak nie zdążył nic zrobić, bo łapa Trandoshanina prawie wpasowała agresora w ścianę statku. Zabrak popatrzył na niego i po chwili lekko skinął głową. - Dzięki - Powiedział cicho, wracając wzrokiem na Sehtet. - Słuchaj wiem, że nie teraz. Trzeba poczekać aż wylądujemy. Potem muszę się rozejrzeć i obmyślić jakiś plan. Poza tym trzeba odnaleźć Izefeta - Powiedział cicho. Kater zastanawiał się co mogą teraz zrobić zarówno jemu i Sehtet jak i Izefetowi. W końcu odkryli, że to on jest użytkownikiem Ciemnej Strony Mocy. Po cichu liczył, że nie odkryli również jego.
  23. Aleksander skinął głową i wstał. - Nie wiem, z czego i komu masz się tłumaczyć? W końcu przez ostatnie 2 godziny siedziałaś tutaj i sprzątałaś. Nigdzie nie wychodziliśmy - Uśmiechnął się do niej ciepło. Był to szczery, ciepły uśmiech - I dobrze. Jeśli chcesz to moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte - Powiedział po czym podniósł jeszcze raz kieliszek do góry - No to do wieczora Saskia - Wzniósł toast po czym dopił wino. - Tylko proszę nie wyjdź z kieliszkiem na korytarz. Na lewo od moich drzwi stoi dwóch służących i myje okna. A jak zobaczą ciebie z kieliszkiem to zaczną zadawać pytania - Posłał jej oczko po czym podszedł do biblioteczki i wyciągnął z niej grubą książkę, opasaną w skórę. Widać chciał ją zacząć czytać, jednak ciągle patrzył na Saskię z uśmiechem.
  24. Kater skinął lekko głową, patrząc na dziewczynę. Następnie westchnął i oparł się o ścianę kanonierki, chcąc chociaż trochę odpocząć. Jednak słysząc mężczyznę otworzył leniwie oczy i popatrzył na niego. Wyczuł jego aurę, i nie podobało mu się to. Słysząc jego zaczepkę zastanawiał się jak mu odpowiedzieć. Nie miał siły, żeby walczyć z nim. Poza tym nawet nie chciał go zabijać. - Zrobiłem sobie sam. Musiałem zabić kilku takich jak ty z jedną ręką zawiązaną za plecami i z opaską na oczy. I jak widzisz udało mi się - Powiedział po czym zaczął obserwować mężczyznę uważnie. Mimo bólu, który czuł zaczął powoli zbierać Moc. Bardziej chciał go obezwładnić niż zabić. Skoro miał się nie pokazywać, to próbował to zrobić. Ale nie da się obrażać.
  25. Aleksander zaśmiał się, słysząc zmieszanie dziewczyny. Następnie nalał do dwóch kieliszków czerwonego płynu i podał jeden z nich dziewczynie. - Wino. Normalnie nie proponuję służącym wina. Ale ty nie jesteś zwykłą służącą. Przynajmniej dla mnie już nie jesteś - uśmiechnął się do niej po czym podniósł delikatnie kieliszek w górę. - Za twoje zdrowie Saskio - Powiedział po czym napił się trochę i postawił kieliszek na stole - I nie obawiaj się. Nie było nas raptem nieco ponad półtorej godziny. Do obiadu zostały jeszcze ponad 2 godziny. Więc jeśli chcesz to możesz zostać tutaj jeszcze chwilę - Uśmiechnął się po czym postawił na stole butelkę wina, którą otworzył oraz drugą, mniejszą z jakimś przeźroczystym płynem. - Tak więc wybór należy do siebie Saskio - Powiedział po czym usiadł na fotelu i patrzył na dziewczynę z uśmiechem.
×
×
  • Utwórz nowe...