Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. David uśmiechnął się lekko. - Dobrze. To będzie pasować. Ale proszę... żeby to była dyskretna ochrona. Nie chcę, żeby oni wiedzieli, że ktoś ich ciągle obserwuje - Powiedział nadal trzymając dziewczynę za rękę. - Cieszę się, że chcesz mi pomóc Calypso. To wiele dla mnie znaczy - Dodał, siląc się na uśmiech. Nadal miał z tyłu głowy, że jego brat gdzieś zniknął. Musiał go znaleźć. Jednak teraz musiał zając się panią gubernator. - Jest coś jeszcze pani? - Zapytał, przybierając nieco oficjalny ton. Zastanawiał się, czy są jeszcze jakieś sprawy, którymi trzeba się zająć. Skoro już wrócił do służby, to musiał na nowo wrócić do swoich obowiązków.
  2. Aleksander uśmiechnął się lekko. - Potrzeba trochę więcej niż srebrnego krzyżyka, żeby mnie zabić - Zaśmiał się, idąc dalej przed siebie. - Ale wierz mi, to nie było miłe uczycie. Piekło jak wszyscy diabli - Dodał, delikatnie rozmasowując sobie klatkę piersiową. Zaskoczyć Saskię mogło to, że rozmasował sobie prawie całą klatkę piersiową. Jakby ten "krzyżyk" Miał rozmiar normalnego krzyża, który wisi w koście. - Nie ukrywam oczu. nie wiem, jak to działa u wilkołaków, ale kiedy wampir jest głodny, to jego czy przybierają czerwony kolor. Natomiast kiedy się pożywi, wraca jego naturalny kolor oczu, no może trochę zmieniony. Przeważnie kolor jest ciemniejszy niż wcześniej - Powiedział, po czym popatrzył na dziewczynę. Jego niebieskie oczy wydawały się normalne. Faktycznie były ciemniejsze niż u innych ludzi, których Saskia w życiu widziała. Jednak dziewczyna dostrzegła czerwoną obwódkę wokół tęczówek. Wcześniej albo jej nie widziała, albo nie mogła dostrzec. - A jeśli ktoś jest szczęściarzem i wygrał w loterii jakąś zdolność to oczy zmieniają się na złote. Zresztą już je widziałaś prawda? - Zapytał. Faktycznie w pamięci Saskii był obraz, jak Aleksander wymazywał jej pamięć. Wtedy oczy wampira były jakby ze szczerego złota. - Może po prostu jesteś głodna, dlatego twoje oczy są żółte? - Zapytał. Cóż Saskia jadła wcześniej to co przyniósł jej Vincent. Ale raczej nie można tego nazwać obiadem.
  3. Kater zastanawiał się nad słowami Zannah. Pewnie miała rację, co do wyjścia z bazy. Niestety miał zasłonięte oczy, więc nie widział, gdzie wlatują. Słysząc huk przywarł do ściany, rozglądając się co tym razem spowodowało huk. Widząc jak hangar napełnia się dymem domyślił się, że Najwyższy Porządek bramę. Rozejrzał się i zobaczył frachtowiec. Jego stan nie zachęcał, ale to była jedyna jednostka, która była sprawna i była na tyle blisko, żeby zdążyć do niej dobiec. Popatrzył na Zannah. - Za mną. Mam nadzieję, że lubisz stare statki - Rzucił po czym wślizgnął się do hangaru i ruszył prosto do frachtowca. Mieli mało czasu, więc uważał tylko, żeby czasem nie zostać postrzelony przez kogoś. Ewentualne zagrożenia starł się odpychać lub eliminować Mocą. Po dotarciu na miejsce spróbował jak najszybciej wejść do środka i sprawdzić, w jakim stanie jest frachtowiec i czy może lecieć.
  4. Vincent zareagował na gwizd i podążył za dziewczyną. Saskia czuła, że nie musiała mu dawać żadnych znaków. On poszedłby sam. Jakby czytał jej w myślach. Patrick uśmiechnął się. - Dobrze. Uważaj na siebie Saskia - Powiedział, kiedy się z nim żegnała. Aleksander skinął mu głową po czym zaczął powoli prowadzić Saskię w kierunku jego samotni w lesie. - Podobni czy nie, nadal jedni uważają drugich za wrogów. I to się szybko nie zmieni. Nie ma na co liczyć - Powiedział cicho, trzymając dziewczynę za rękę. Widać było, że mu na tym zależało. - Nie wiem, czy wrażliwość na srebro jest czymś korzystnym. Pewnie już zauważyłaś, że srebro zostawia blizny, które długo się goją - Popatrzył na jej rękę. - Niestety wiem coś o tym. Do dzisiaj mam ślad po srebrnym krzyżu, który pewien średnio przyjemny wilkołak postanowił mi przyczepić do klatki piersiowej. Wytrzymałem 2 tygodnie. Na szczęście ktoś mi pomógł go zdjąć - Powiedział, wzdychając przy tym. Cóż to raczej nie było zbyt miłe wspomnienie.
  5. Kater starał się nie wchodzić w słowo Zannah. Uznał, że to byłoby nierozważne i mogło go sporo kosztować. - Dobrze...Zannah - Powiedział. Wolał jej nie tytułować per Mistrz. Nie była jeszcze jego mistrzynią. - Sehtet jest wraz z resztą, wybiegła głównym wyjściem. Musielibyśmy ją stamtąd zabrać. Ale nie mam jak tam iść. Zabiją mnie. A nie skontaktuję się z nią poprzez Moc. Od razu mnie wykryją - Powiedział, starając się wymyślić jakieś sensowne rozwiązanie. Kiedy byli już przy hangarze popatrzył na plecy Zannah - Musielibyśmy po nią podlecieć. Na tyle blisko, żeby przynajmniej mógł ją złapać Mocą - Dodał, mówiąc głośno pierwszy pomysł, który przyszedł mu do głowy. Zupełnie odrzucał możliwość zostawienia jej. Ale skoro nawet Zannah mówiła, że ma ją zabrać, to tym bardziej był pewny, że musi ją uratować. Poza tym obiecał jej.
  6. David wszedł do gabinetu Calyspo i zatrzymał się w progu. Widząc księżniczkę zawahał się. Jednak nie dał po sobie poznać, że się łamie. - To nie była twoja wina Calyspo. To Imperator wysłał tych ludzi. To oni zabili opiekunkę mojego brata oraz przyjaciół Kuro. Muszę zapewnić im ochronę. Jestem ostatnią osobą, która jest w stanie ich ochronić - Powiedział, siadając na przeciwko dziewczyny. Złapał ją za rękę. - Calypso popatrz na mnie. To. Nie. Była.Twoja.Wina. Nie mogłaś temu zaradzić. Ale możesz zrobić coś teraz. Ja mogę cię chronić. Mogę na nowo zostać twoim rycerzem. Ale ktoś musi chronić także moich bliskich - Powiedział spokojnie, trzymając nadal dziewczynę za rękę. - Jesteś gubernatorem strefy 11. Musisz być silna. Nie możesz się załamywać. Jestem przy tobie. Jestem tu po to aby cię chronić.
  7. David rozglądał się, lecz nigdzie nie widział śladów po swoim bracie. Zaczął się martwić. Lecz po chwili zobaczył na czas. Nie mógł teraz szukać brata. Musiał zdążyć na spotkanie z panią Gubernator. Warknął pod nosem. Widząc i słysząc staruszkę westchnął i schował broń. - Nie jestem terrorystą. Szukam tylko brata. A to środek zapobiegawczy - Powiedział po czym ruszył się w kierunku głównego budynku wojsk brytyjskich. Stojąc przed głównym wejściem aktywował komunikator i połączył się z bazą. - Rycerz Gubernator Calyspo David Fereni zgłasza się na spotkanie z panię gubernator. - Powiedział po czym wszedł do środka, Ignorując strażników i inne kontrole. Teraz liczyło się tylko to, żeby porozmawiać z Calypso i ustalić warunki jego powrotu.
  8. David obudził się rano. Widząc, że Kuro jeszcze śpi zawahał się. Jednak nachylił się i pocałował ją w czoło. Następnie wstał i zaczął się ubierać. Założył swój standardowy mundur. Następnie wyjął ze schowka jeden ze swoich pistoletów i włożył go do kabury. Napisał na kartce dla Kuro "Poszedłem do pracy. W razie czego dzwoń na mój telefor" I dopisał swój numer. Następnie poszedł do pokoju Marsa, chcąc sprawdzić, czy już wstał. Widząc, że go nie ma zaniepokoił się. Poszedł do Kuchni i wyjął drugi pistolet. Odbezpieczył go. Po chwili, a czego nie robił od bardzo dawna, założył swój komunikator. Na razie był wyłączony. Wybiegł z domu i zaczął się rozglądać. - Mars! Mars gdzie jesteś?! - Wołał go, rozglądając się za jego śladami. Liczył, że jego wyszkolenie i trening pozwolą mu znaleźć jakiekolwiek ślady jego brata.
  9. David westchnął. Widząc jak duch dziewczyny odstawia jego szklankę nie wstał. - To nie jest takie proste jak się wydaje Naho. Wszystko jest na mojej głowie - Powiedział przez chwilę patrząc na swoje ręce. Po chwili wstał i podszedł do ducha dziewczyny. Przez chwilę milczał, zbierając myśli. - Dziękuję ci Naho. Wiem, że jesteś zawsze przy mnie - Powiedział po czym wyciągnął z kieszeni spodni chusteczkę, którą dostał od niej. Po chwili ucałował ją i znowu schował do kieszeni. - Wracaj do nieba. Ja pójdę się przespać - Powiedział po czym posłał dziewczynie lekki, szczery uśmiech. Następnie poszedł do do swojego pokoju. Tam zdjął z siebie ubrania, zostając w samych bokserkach i położył się obok Kuro, jeśli już leżała. Delikatnie objął ją ramieniem i przytulił do siebie. - Śpisz już? - zapytał szeptem.
  10. David westchnął i opróżnił szklankę. Po chwili nalał sobie drugą. Dopiero wtedy usłyszał głos. Znieruchomiał. Odwrócił głowę i popatrzył na przeźroczystą Naho. - A co mam zrobić Naho? Nie dałem rady uratować ciebie, Nie dałem rady uratować opiekunki Marsa ani przyjaciół Kuro. Wrócę do służby i co? Będę miał na głowie połowę imperium. Jestem oskarżony o zabicie poprzedniego gubernatora. Myślisz, że oni od tak zapomną o tym? Że słowa obecnej pani Gubernator wymażą to co zrobiłem? - Zapytał siadając na kanapie w salonie ze szklanką w ręce. - Nie wiem co mam robić. Boje się Naho. O siebie, o swojego brata i Kuro - Powiedział oddychając głęboko.
  11. Aleksander pokręcił głową. - Nie możemy. Ludzie nie mogą się o nas dowiedzieć. To wywołałoby panikę, sprawiło, że ludzie zaczęliby uciekać lub, co gorsza, zabijać się na wzajem, myśląc, że każdy jest... inny - Powiedział patrząc na dziewczynę. - Na razie wilkołaki nie zaatakowały nikogo... No prawie... - Poprawił się - Możliwe, że po prostu gdzieś w pobliży znajduje się ich przywódca - Dodał - Skoro nic złego nie robią, to najlepiej zostawić je w spokoju. To zawsze mówi Loren - Dodał, patrząc na dziewczynę Po chwili wahania złapał ją za rękę. - Jeśli chcesz to odprowadzę cię do schronienia - Zaproponował. Patrick tylko pokręcił głową po czym wszedł do środka, zostawiając ich samych. - Może faktycznie inne wilkołaki nie są takie złe, za jakie je uważamy - Powiedział już bardziej do siebie.
  12. Kater zatrzymał się, widząc minę Zannah. Wysłuchał jej i nic nie odpowiedział. Dopiero po chwili zebrał się w sobie. - Nie Lady. Możemy ruszać - Powiedział po czym wszedł z Zannah do windy. Nacisnął odpowiednie piętro. - On nam nie zaufa. Uważa ciebie za zagrożenie. Nie podda się tak łatwo - Powiedział Zabrak. Sam nie był pewny swoich słów, ale czuł, że Izefet raczej nie będzie chciał z nimi pójść po dobroci. A walka też nie jest mu na rękę, bo nie znał pełni Mocy Zannah. Zresztą Kater też nie. I to budziło w nim lęk. - Jak chcesz go złapać Lady? On ma w sobie Nihilusa, jednego z najpotężniejszych Sithów w historii. Dodatkowo Izefet gdzieś ukrył mój miecz, datapad z danymi i namiarami na Korriban oraz maskę Nihilusa - Dodał, patrząc na jej plecy. Nie miał teraz odwagi patrzeć jej w oczy. Szczerze mówiąc bał się jej spojrzenia.
  13. Patrick popatrzył na dziewczynę i uśmiechnął się lekko. - Na pewno coś się wymyśli. Zobaczymy. Teraz lepiej idź się przebrać - Powiedział kucharz i gestem pokazał dziewczynie nieduże pomieszczenie, w którym mogła się przebrać - A o twoje oczy będziemy się martwili później - Dodał. Aleksander też popatrzył na dziewczynę. - Idź proszę. Poczekamy na ciebie tutaj - Powiedział wampir, siląc się na prawdziwy i szczery uśmiech. Następnie popatrzył na Patricka i westchnął. - Czemu akurat nas to spotyka? Czemu łowcy pojawili się akurat tutaj? - Zapytał Patricka. Ten westchnął. - Sam nie wiem. Może coś ich ściągnęło? - Zaproponował mężczyzna. Cóż mogła to być prawda. - Możliwe. Ostatnio zaczęło się pojawiać coraz więcej wampirów i wilkołaków w okolicy - Powiedział po czym dodał cicho, na tyle cicho, żeby Patrick tego nie usłyszał. - I nie chodzi mi tylko o ciebie. Coraz więcej ich kryje się po lasach. Jakby się zbierały - Wyjaśnił.
  14. - Miałem drobne problemy. To już się nie powtórzy Lady - Powiedział Kater, patrząc na nią chłodnym wzrokiem. Nie czuł się winny tego, że nie przyszedł szybciej. On też miał swoje problemy. Po chwili popatrzył na nią - Po co nam Izefet? On prawie schrzanił cały plan. O mało nie zabił ciebie i mnie. Czemu chcesz go zabrać? - Zapytał Zabrak, idąc za kobietą. do windy. Złość do tego Kage powoli się w nim gotowała. Słysząc pytanie popatrzył na mapkę na ścianie. Znalazł Hangar po czym dołączył do Zannah i kliknął odpowiednie piętro. - Jedziemy Na odpowiednie piętro - Powiedział i pokrótce powiedział jej, gdzie jest hangar. -. Ale będzie zablokowany. Izefet powiadomił wszystkich, bo jeden Twi'lek podszył się pod Lekarza. Przepytał mnie za pomocą Serum Prawdy, kiedy leżałem po operacji. Pewnie należy do Najwyższego Porządku. Teraz go szukają. - Dodał, zbierając w sobie Moc. Nie miał miecza świetlnego, więc musiał atakować i bronić się czymś innym.
  15. Aleksander był zaskoczony faktem, że dziewczyna się do niego przytuliła. Jednak nic nie powiedział, tylko delikatnie objął ją ramieniem. Po chwili poprowadził ją drogą w stronę zamku. - Cieszę się, że mimo wszystko zdecydowałaś się zostać Saskia - Powiedział, kiedy wspinali się po ścieżce. Nadal trzymał dłoń na jej ramieniu. - Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło, kiedy się dowiedziałem - Dodał, posyłając jej lekki uśmiech. Resztę drogi przebyli w milczeniu, aż do tylnego wyjścia do Zamku. Stał tam już Patrick, trzymając w ręce zawiniątko. - Proszę bardzo Saskia. Tutaj masz normalne ubranie. Postanowiłem na razie nie brać twojego stroju służbowego, bo nie wiem jeszcze, gdzie pan Loren cię przydzieli - Powiedział po czym odsunął się, pokazując dziewczynie drzwi. Na szczęście pomiędzy kuchnią a dworem było dodatkowe pomieszczenie, coś na kształt przedpokoju. Tak więc tam Saskia mogła się przebrać i nie musiała przechodzić przez cały pokój wspólny - Martwią mnie tylko te twoje żółte oczy. Chyba nie muszę mówić czemu - Dodał, opierając się o ścianę i czekając aż dziewczyna się przebierze i wróci do nich na dwór. Aleksander stał w miejscu, również czekając na Saskię.
  16. Kater ruszył wedle mapek i instrukcji do celi Zannah. Zatrzymał się, czując przed sobą dużą ilość Ciemnej Strony Mocy. Mimo, że sam był jej użytkownikiem poczuł strach. Coś podpowiadało mu, żeby tam nie iść. Jednak on nie zamierzał odpuszczać. Widząc ciało żołnierza Rebelii odsunął się tak, żeby nie dostać nim. Następnie popatrzył na Mroczną Lady. Widząc jej uśmiech spiął się. Zaczął powoli gromadzić Moc. Na szelki wypadek. - Widzę, że nie potrzebowałaś mojej pomocy, Darth Zannah - Powiedział cicho, tytułując ją z szacunkiem. Otóż teraz czuł do niej szacunek. I strasz. Ciężko powiedzieć, co było ważniejszym uczuciem w tym momencie. - Co teraz? Głównym wyjściem byłoby nierozważne, bo tam są wszyscy. A pewnie zaraz będzie tutaj Pratima. Dopiero co jej zwiałem - Dodał, rozglądając się, czy czasem nikt do nich nie celuje. Wolał nie dać się teraz zabić.
  17. Wilk, którego Saskia nazwała Vincent zareagował na swoje nowe imię. Popatrzył na dziewczynę i zamerdał ogonem. Aleksander westchnął i po chwili delikatnie położył swoją zimną dłoń na jej policzku. - Przepraszam, że musiało cię to spotkać. Mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaisz - Powiedział spokojnie, siląc się na słaby uśmiech. - Chodźmy pod zamek. Stamtąd łatwiej będzie ci odnaleźć moją samotnię. Poza tym Patrick nie będzie musiał schodzić do nas na sam dół z twoimi ubraniami - Powiedział, zaczynając powoli iść w kierunku zamku. - Chodźmy Saskio. Ktoś się zbliża - Powiedział cicho. Faktycznie Saskia poczuła zapach. Na pewno był to człowiek. A raczej para ludzi. Może lepiej było nie testować swojej wytrzymałości i samokontroli.
  18. Kater nie patrzył za siebie. Biegł prosto w stronę windy. Jeśli nie było tam nikogo to aktywował windę. Wybrał dolne piętra. Nie pamiętał do końca, gdzie oni go prowadzili. Więc postanowił zjechać na dół. Na dole dopiero zaczął się rozglądać za ewentualnymi celami. Musiał szybko odkryć, gdzie została zamknięta Zannah. Nie mógł ryzykować i używać Mocy. Wiedział, że wtedy na pewno go wykryją. Postanowił złapać pojedyńczego Rebelianta, żeby go na szybko przesłuchać. - Gdzie są cele więzienne? Gdzie trzymacie Sitha? - Zapytał, używając Mocy, żeby go dodatkowo przekonać. Nie miał czasu i musiał szybko uratować. Jeśli się dowiedział to ogłuszył go i ruszył tam.
  19. Patrick zamyślił się. - Cóż w teorii w magazynie jest zapasowy strój dla ciebie. W razie, gdybyś poprzedni zniszczyła. Więc mogę po niego iść i ci przynieść. A jeśli poszukam, to może nawet znajdę coś innego - Zaproponował Patrick uśmiechając się lekko. Aleksander w tym czasie podszedł do Saskii. - Nie wiem, ale na pewno je znajdziemy. Możesz mi wierzyć - Powiedział cicho wampir po czym popatrzył na wilka. Wyciągnął do niego rękę, ale ten zjeżył się i zaczął warczeć. - Dobrze dobrze. Nie będę cię dotykał - Powiedział lekko rozbawiony. Wilk podszedł bliżej Saskii, nadal zjeżony. Patrick pokręcił głową po czym zaczął iść ścieżką. Tak więc po chwili Saskia została sam na sam z Aleksandrem i wilkiem. - Jak się czujesz? - Zapytał po chwili, patrząc na dziewczynę. Na jego twarzy było widać spokój.
  20. Kater popatrzył na Sehtet. On już planował jak stąd zwiać i uratować Zannah. - Sehtet ona za mną podąży. Ona wie, że ja nie odpuszczę - Powiedział cicho, idąc dalej w kierunku wyjścia. Widząc rury z cieczami zastanowił się co tam może być. Jednak wiedział, że nie ma za dużo czasu. Dodatkowo fakt, że Pratima była tutaj o wiele dłużej niż on i lepiej znała układ budynku. - Potrzebuję zrobić dywersję, żeby ją czymś zająć. A ciebie proszę. Nie ważne co by się działo uciekaj. Wyjdź razem z resztą. Wrócę po ciebie. Dobrze? - Powiedział cicho, patrząc na dziewczynę. Nie chciał jej opuszczać. Ale wiedział, że sam będzie się szybciej poruszać. Na dodatek mniej narazi ją na atak. - Obiecuję ci. Wrócę po ciebie i razem odlecimy - Mówił ciągle cicho, minimalizując szansę, że Pratima to usłyszy. Po chwili, kiedy mijał drogę prowadzącą w lewe uznał, że albo teraz, albo nigdy. - Biegnij - Rzucił tylko po czym skupił się i Mocą oderwał rury od sufitu. Następnie cisnął nimi w Pratimę, licząc, że ta nie zdąży zareagować, a płyn który w nich płynął dodatkowo utrudni jej pościg za nim. Potem zaczął biec korytarzem w lewo. Kierował się bezpośrednio do celi Zannah, roztrącając Mocą wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. Nie miał czasu. Liczyła się każda sekunda.
  21. Aleksander zatrzymał się i popatrzył na dziewczynę. - Saskia mówi prawdę - Powiedział Patrick, Stając obok dziewczyny. - Może lepiej będzie, żeby Saskia przez jakiś czas nie zbliżała się do zamku. Tak dla pewności - Dodał, patrząc na Aleksandra. Ten zastanowił się przez chwilę. - Dobrze. Chyba wiem, gdzie Saskia może przesiedzieć te kilka dni. Bo plaża nie jest najlepszą opcją - Powiedział po czym dodał, na tyle cicho, że tylko ona była w stanie to usłyszeć. - Moja samotnia w lesie. Tam możesz się ukryć - Powiedział po czym dodał już głośno. - Patricku już nie musisz się martwić. Saskia wie, gdzie może iść - Powiedział. Mężczyzna popatrzył na dziewczynę zaskoczony, jednak nic nie powiedział. - Czasami to ja wam zazdroszczę tego słuchu - Powiedział kucharz po czym ruszył w kierunku Zamku. Wilk trzymał się blisko nogi dziewczyny.
  22. Kater zaczął gotować się w środku. Jednak nic nie powiedział kątem oka obserwował zachowanie Pratimy. Widząc że ta nadal go obserwuje nie próbował zmieniać kierunku swojego marszu. Słowa Sehtet jeszcze bardziej go dobijały. - Sehtet chcę nas stąd wyciągnąć. Ale ona też jest nam potrzebna - Powiedział cicho, korzystając z tego, że Pratima była kawałek od nich. - Nie chcę cię stracić. Ale ją też muszę uwolnić - Dodał, patrząc na nią. Nadal szukał sposobności, żeby zwiać i dobiec do Zannah - Dlatego proszę cię. Zaufaj mi. Możemy się rozdzielić. Ale nie nie odlecę bez ciebie - Powiedział dobitnie, skupiając się na znalezieniu drogi ucieczki.
  23. Aleksander popatrzył na Saskię. - Ja... Dobrze. Przepraszam. Przepraszam za to co powiedziałem. Nie chciałem - Powiedział szczerze po czym popatrzył na Patricka a potem na zamek. - Wracajmy już. Zaraz, znając nasze szczęście będzie tędy przechodził albo wilkołak, albo wampir. Lepiej, żeby teraz nikt nas nie zobaczył - Dodał, spoglądając na morze. Widać było, że się zamyślił. Jednak zaczął powoli iść w kierunku zamku. Wilczy towarzysz Saskii popatrzył na nią, jakby czekał na jakieś polecenie od niej. Patrick popatrzył na niego. - Chcesz go zachować? - Zapytał, patrząc na dziewczynę. Wilk wstał z piasku i podszedł do niej. Saskia czuła jakąś więź pomiędzy sobą a nim. W końcu to było pierwsze zwierzę, z którym nawiązała kontakt po przemianie.
  24. Kater warknął, kiedy Pratima o celi. Jednak nagle poczuł trzęsienie ścian. Od razu złapał Sehtet za rękę. Następnie popatrzył na kobietę. - Wiem, że nie jesteś Jedi. Nie jesteś nawet blisko bycia nim - Powiedział po czym pociągnął dziewczynę za sobą. Wiedział, że teraz z Pratimą nie wygra. Chociażby dlatego, że ona była wypoczęta, a Zabrak osłabiony chorobą. Więc po prostu kierował się z Sehtet w stronę wyjścia. Kiedy dziewczyna się z nim zrównała wyszeptał do niej bardzo cicho. - Zaufaj mi - Zabrak zaczął szukać sposobności, żeby pozbyć się swojego przymusowego opiekuna. Rozglądał się za jakimiś rurami, czymś ciężkim lub inną możliwością, żeby jakimś sposobem obezwładnić kobietę. Zabrak nie miał czasu. Musiał jak najszybciej dostać się do Zannah i ją wyciągnąć. A Pratima za jego plecami wcale nie ułatwiała całej sprawy.
  25. Aleksander patrzył na dziewczynę. Wahał się, czy do niej podejść czy nie. Jednak ktoś inny to zrobił. - No dobrze. Wystarczy już tego rozczulania się nad sobą. To jest życie a nie jakieś przedstawienie. Trzeba iść dalej. Chodź trzeba przyznać, że bylibyście dobrymi aktorami - Powiedział Patrick, stając pomiędzy nimi. Na jego twarzy gościł lekki uśmiech. - Pan Loren kazał mi przekazać, że musiał wracać do zamku dokończyć swoje sprawy. A wasza dwójka też powinna iść do siebie. Saskia, pan Loren kazał ci również przekazać, że jeśli chcesz wrócić do zamku to możesz wejść przez wejście kuchenne i iść do swojego pokoju. Nikt cię nie wyczuje, bo i tak ani Felicja, ani siostra Aleksandra tam nie wchodzą - Powiedział po czym popatrzył na mężczyznę. Ten po chwili popatrzył na Saskię. - Więc... nie wracamy do tego już? - Zapytał niepewnie, patrząc na jej twarz. Wydawał się chyba pogodzony z faktem, że Saskia jest Wilkołakiem i starał się uśmiechnąć. Wyszedł grymas.
×
×
  • Utwórz nowe...