Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. Kiedy dziewczyna wychyliła się z pokoju nikogo nie dostrzegła. Dźwięk też jakby ucichł, ale nadal coś lub ktoś był w kuchni. Dziewczyna słyszała dźwięk przesuwanych szklanek i krzesła. Po chwili dostrzegła jakiś cień w kuchni. Wyglądał jak mężczyzna. Saskia mogła dostrzec, że jest ubrany w czarny płaszcz z kapturem, wysokie, ciężkie buty a w ręce trzymał nóż kuchenny. Dopiero po chwili dziewczyna zobaczyła, że to był Patrick. Wyglądał, jakby też czegoś szukał. Albo kogoś. Tak więc chyba ktoś jeszcze spacerował po zamku po zmroku.
  2. Kater potrzebował chwili, aby połączyć ze sobą wszystkie fakty, które nagle dostał. - Tak więc twoimi potomkami są mieszkańcy Korribanu. Ciekawe co jeszcze dostałaś w spadku. I po kim ten spadek? - Powiedział, dla pewności sprawdzając ją mocą. Co prawda nie wyczuł od niej nic, ale wolał mieć 100% pewność. Bo mimo wszystko trochę nie ufał dziewczynie. Ale on nikomu nie ufał do końca. Taka natura. Po chwili, słysząc o zabiciu dziewczyny w razie kłopotów trochę się zmieszał. Z jednej strony było to rozwiązanie. Jednak z drugiej strony nienawidził zabijać bez powodu. Nie lubił marnotrawienia i zabijania niewinnych. I to czasami nawet kłóciło się z tym, co mówił, że wiedza jest dla niego najważniejsza. Tak więc szedł za nią, czekając na to co powie.
  3. Kater nic nie mówił w czasie tej krótkiej wymiany zdań. Kiedy Izefet przedstawił go skinął lekko głową, ba nawet lekko się uśmiechnął. Jednak słysząc warunek popatrzył na towarzysza. Nie spodziewał się takiego warunku. Jednak nie zaprzeczył. Z jednej strony to mu się nawet podobało, bo będzie mógł więcej czasu spędzić w obecności dziewczyny. Z drugiej strony nie wiedział, czy dziewczyna nie będzie dla nich balastem lub powodem problemów z wykonaniem ich celu. - Rozumiem. Izefet następnym razem powiedz mi coś takiego przynajmniej jak będziemy się zbliżali do planety - Powiedział cicho po czym dodał w Sithiańskim - Nie jestem pewny, czy możemy jej zaufać. Ona może być dla nas balastem - Następnie zwrócił się już w wspólnym do dziewczyny. - Interesują mnie dwie rzeczy. Jedną z nich jest jak weszłaś w posiadanie mapy? Oraz czemu chcesz opuścić tą planetę. Wiem, że to nie jest planeta marzeń, ale chcesz zostawić to wszystko? Podobno to twój spadek. - Zabrak był ciekawy tej decyzji. Ale musiał na nią przystać. Cóż czas pokaże co się stanie.
  4. Kiedy Saskia się obudziła na zamku panowała jeszcze cisza i spokój. Widać było jeszcze dość wcześniej. Ciężko było ocenić, bo w pokojach nie było okien. Ale za to paliła się świeczka. Tak więc można było jeszcze trochę odpocząć. Po głowie dziewczyny nadal chodziła wizja martwej Klary w drewnianej skrzyni, oraz krew na rękach. Ale pewna część wspomnień nadal pozostawała poza zasięgiem dziewczyny. Widać sen jakimś cudem sprawił, że dziewczyna przypomniała sobie część wiadomości. Ale Saskia czuła, że brakuje jeszcze jednej, istotnej części układanki. Jeszcze coś tam musiało być. Ale nawet usilne próby przypomnienia sobie tego skończyły się na lekkiej migrenie. Nagle Saskia usłyszała jakiś ruch w pokoju wspólnym. Mógł to być po prostu ktoś ze służby. Ale Służba nie mogła opuszczać pokoju wspólnego
  5. Saskia miała trochę problemów z zaśnięciem. Głównie z powodu natłoku myśli i rzeczy, które się dzisiaj stały. Ale koniec końców udało się jej zasnąć. Niestety sen nie przyniósł ukojenia. Dziewczynie bowiem śnił się bardzo dziwny sen. Śniło się jej, że stoi w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła była świeczka. Poza nią w pomieszczeniu był stół i krzesło. Na stole dziewczyna widziała ślady krwi. Po chwili, kiedy popatrzyła na swoje ręce zobaczyła, że ma ręce we krwi. Po chwili poczuła, że coś spływa jej po brodzie. Kiedy dotknęła poczuła, że to jakaś ciepła, lekko klejąca się ciecz. Popatrzyła na nią. Więcej krwi. I najgorsza z tych wszystkich rzeczy. Zapach krwi sprawiał, że dziewczyna zaczęła się dziwnie czuć. Nagle... stała się strasznie spragniona. Chciała krwi.
  6. Kater popatrzył na dziewczynę, która się do nich dosiadła. Nie spodziewał się, że ktoś dię do nich dosiędzie. Przyjrzał się jej uważnie. Była nawet ładna. Przynajmniej tak myślał Zabrak. Przez chwilę pomyślał, że to jakaś dziewczyna do towarzystwa. Jednak słysząc o mapie od razu się spiął. Popatrzył na nią niepewnie. Jednak odpowiedział spokojniej. - Sentet skąd wiesz po co my jesteśmy tutaj? - Zapytał niepewnie, obserwując ją. W razie czego był gotowy użyć mocy na niej. - Aczkolwiek dziękuję ci, że nam powiedziałaś o tym. Powiedz mi co tutaj robisz? Pracujesz tutaj? - Zapytał mężczyzna. Skoro dziewczyn była taka miła to postanowił również być miły. Aczkolwiek nadal pozostawał czujny. Ot, nabyta ostrożność przez lata.
  7. Patrick zaśmiał się po czym pokazał na swoje uszy. - Jak widzisz nadal je mam i słyszę. Ale fakt krzyczała trochę. Najgorzej miała Weronika, bo była najbliżej. I musiała to posprzątać - Przyznał odstawiając swój kubek obok kubka dziewczyny. - Ale myślę, że przejdzie jej. Ważniejsze będzie jutro, kiedy goście przyjadą. Nie wiem, czy masz już przydział. Bo sprawa wygląda tak, że jutro prawie każdy będzie miał trochę roboty. W końcu trzeba obsłużyć gości - Westchnął. Chyba Patrick tego nie lubił.
  8. Kater szedł za Izefetem. W końcu to on wiedział co i jak, więc zdał się na niego. Kiedy ten skręcił do otworu mężczyzna poszedł za nim. Widząc, że jest w herbaciarni trochę się zmieszał. Nie spodziewał się spotkać tutaj czegoś takiego. Ale w sumie to mile się zaskoczył. Usiadł obok Izefeta i popatrzył na niego. - Nie jestem pewny. Wydaje mi się, że tak. W końcu nie możemy zapominać, że wszyscy byli istotami żywymi. Mimo, że byli potężnymi Sithami to jednak musieli jeść, pić spać. A raczej ja tak zakładam. Niestety nie wiem tyle, ile chciałbym wiedzieć o nich. Mimo kilku lat szukania nie znalazłem nic ważnego. Tylko kilka szczątkowych informacji, w tym również podstawy Sithiańskiego - Powiedział cicho, patrząc na mężczyznę. Był ciekawy co ten odpowie. W końcu na razie współpracowali. Więc chciał się trochę dowiedzieć o nim. A żeby go zachęcić do tego sam powiedział trochę o sobie.
  9. Patrick uśmiechnął się i napił ze swojego kubka dokładnie tej samej herbaty co Saskia. - Cóż pracuję tu już długo, więc można powiedzieć, że wiem co nieco co komu w danej chwili może się przydać - Zaśmiał się po czym popatrzył na pokój wspólny, gdzie powoli robiło się pusto. - Czują się dobrze. Dzisiaj oboje pomagali mi w kuchni cały dzień. Wyglądali na spokojnych. Chyba już trochę oswoili się ze śmiercią Klary. Ale dalej jest mi ciężko uwierzyć, że bandyci od tak napadli na nią. Nigdy tak nie robili. Coś mi tutaj nie pasuje - Powiedział mężczyzna. Widać on też przeczuwał, że śmierć Klary była czymś innym. - A poza tym, że pani Felicja przypadkiem strąciła ze stołu swoje dwie ulubione szklane kule a te rozbiły się w drobny mak to nic się nie działo - Powiedział kucharz, widać nieco rozbawiony tym faktem.
  10. Kater szedł przed siebie, obserwując co się wokół nich działo. Nie podobało mu się to ani trochę. Nienawidził czegoś takiego. Zwłaszcza, że stało tam też dwóch Zabraków. No ale wiedział, że tutaj nie jest u siebie. Więc musiał uważać na wszystko. Widząc jak Izefeta aż nosiło położył mu zdrową ręką na jego ramieniu i delikatnie je nacisnął. - Izefet pamiętaj. Tutaj rządzą Huttowie. Tutaj panują inne zasady niż w reszcie Galaktyki. Ochłoń trochę, albo ściągniesz na nas kłopoty. Idziemy tutaj po mapę i lecimy na Korriban - Powiedział do niego cicho. Nie chciał mieć kłopotów. Zwłaszcza tutaj, gdzie jeden zły ruch mógł się kończyć dziurą w głowie. a Katerowi wystarczyła już jedna w ramieniu. I tak nie czuł się w 100% pewny swoich sił. Dlatego też wolał unikać walki.
  11. W pokoju wspólnym już było sporo osób. Większość jednak kończyła rozmowy i szykowała się spać. W końcu jutro też jest dzień. A na dodatek przychodzą goście. Tak więc pewnie będzie więcej roboty. Kiedy tylko Saskia weszła dostrzegła, że Patrick uśmiecha się do niej. Pokazał ręką, żeby ta do niego podeszła. - Masz. Na zdrowie - Powiedział i podał dziewczynie kubek z zieloną herbatą. Jednak, kiedy dziewczyna spróbowała łyka okazało się, że w środku musiało być jeszcze trochę soku z jakiegoś nieznanego dziewczynie owocu. Pewnie przez ten sok herbata miała lekko słodkawy smak, ale dla przeciwieństwa zapach pozostał bez zmian. Ogólnie nie było to złe. - Niedawno dostałem dostawę owoców na jutro więc postanowiłem kilka sobie zostawić - Puścił jej porozumiewawczo oko. - Jak tam podróż do miasta? Nie było żadnych problemów? - Zapytał ciekawy odpowiedzi dziewczyny.
  12. Kater zobaczył koordynaty i skierował statek właśnie do tego portu. Musiał co prawda jeszcze trochę manewrować pomiędzy śmieciami i skałami, ale udało się bezpiecznie i szybko wylądować. Kiedy Zabrak przyjrzał się z bliska "miastu" Nabrał jeszcze więcej niechęci, żeby tutaj przebywać. No ale wiedział, że musi to wytrzymać, bo tutaj jest to, czego tak bardzo szukał od tylu lat. Droga do wiedzy o Ciemnej Stronie Mocy. Tak więc musiał się odłożyć swoją niechęć do planety na dalszy plan. Wyłączył frachtowiec i schował klucz do kieszeni w stroju. Następnie zabrał swoją torbę, w której była część mapy od Izefeta, pieniądze oraz Datapad i nóż. Przewiesił ją przez zdrowe ramię po czym sprawdził jeszcze czy ma miecz przy pasie po czym naciągnął kaptur na głowę. Westchnął z odrazą. Nadal było na nim czuć smród z domu Twi'leka. Będzie musiał tutaj kupić jakiś nowy płaszcz. - Widziałem w życiu lepsze miejsca - Powiedział z lekkim uśmiechem po czym popatrzył na idącego staruszka. - Mam nadzieję, że tutaj nie każą sobie za dużo płacić. Nie mam wiele, a nie chcę się silić na użycie mocy - Powiedział cicho, patrząc kątem oka na Izefeta. - Najlepiej załatwmy co trzeba, uzupełnijmy zapasy i spadajmy stąd - Dodał.
  13. Kobiety nie trzeba było długo szukać. Stała przy drzwiach do składzika i pokazywała innej młodej służącej gdzie ma iść i co ma robić. Widząc Saskię pokazała ręką, żeby teraz ona podeszła do niej. - Cieszę się, że już jesteś. Chciałabym dłużej porozmawiać, ale niestety nie mamy czasu. Pan Loren jak zwykle mówi nam za późno, że będzie miał gości. Ale mniejsza z tym. Chciałabym cię prosić, żebyś przetarła szyby i gabloty w jego gabinecie oraz, w miarę jak będziesz mogła to przetrzyj szafki z książkami. Oknami zajmie się inny chłopak, więc proszę nie kłopocz się nimi. Byleby to zrobić szybko, bo do godziny 22 trzeba to wszystko zrobić - Powiedziała kobieta. No cóż wygląda na to, że po tej godzinie służba nie może już przemieszczać się po zamku. Saskii przez głowę przeleciała jakaś dziwna myśl, że ostatnio chyba złamała ten zakaz. Ale nie potrafiła sobie przypomnieć o co wtedy chodziło. Nadal dziwna dziura w pamięci dawała o sobie znać.
  14. Kater wyłączył mapę gwiezdną, widząc, że nie znajdzie Korribanu. Podniósł głowę i obserwował, jak gwiazdy zaczynają przybierać swój prawidłowy kształt. Widząc Nal Hutta przez chwilę zastanawiał się czy to dobra planeta. Ale raczej komputer nie mógł się mylić. Przyglądał się przez chwilę miejscom, gdzie miał wylądować. Nie wiedział, gdzie dokładnie Izefet był umówiony na odebranie drugiej części mapy. Uruchomił komunikator. - Starczy ci tego spania Izefet. Dolecieliśmy na Nal Hutta. Przyjdź tutaj i powiedz mi, gdzie mam lądować. Nie chcę spędzić na tej planecie więcej, niż to potrzebne - Powiedział do mikrofonu po czym ostrożnie złapał ster lewą ręką. Nadal nie był pewny, jak bardzo sprawna jest ranna ręka. Ale nie miał czasu aby ręka spokojnie się zregenerowała. Wyłączył autopilota i zaczął powoli zbliżać się do planety, starając się uniknąć asteroid, złomu i innych drobin. Widok planety nie napawał go optymizmem. Ale wiedział, że przybyli tutaj tylko po drugą część mapy oraz uzupełnić zapasy. W końcu nie wiedział jak wygląda Korriban, więc wolał się przygotować na kilka ewentualności.
  15. Heron skinął głową. Na jego twarzy znowu pojawił się jego standardowy lekki uśmiech. - Jest wczesny wieczór. Myślę, że jest ok 19 lub 20. Tak czy inaczej jeszcze trochę czasu mamy, zanim trzeba będzie pójść spać. A jeśli chodzi o pracę... Hmm... - Zamyślił się. Widać było, że coś sobie przypomina. - Chyba trzeba będzie zająć się gabinetem pana Lorena. Bo niedawno dowiedzieliśmy się, że jutro po południu przyjeżdżają jacyś ważni goście i zamek musi błyszczeć. Dlatego każdy jest zajęty. Dlatego proszę pójdź na górę. Jest tam Weronika. Ona powie ci co trzeba - Powiedział po czym wrócił do papierkowej roboty. Widać było to coś wiązanego z pieniędzmi, bo na pierwszej kartce, na której widniało imię Weronika znajdowały się cyfry i data.
  16. Kater westchnął i przerwał medytację. W sumie to nawet nie był zdziwiony, że nie udało mu się skomunikować z nikim. Podniósł się i spojrzał na swoje ranne ramię. Nadal był zły na siebie, że dał się tak trafić. - No tak. Ciemna Strona Mocy - Westchnął po czym wziął swoją torbę w rękę i położył ją na drugim fotelu. Usiadł i obserwował w milczeniu na dane z komputera oraz, idąc ze swoją zasadą warto próbować, Uruchomił mapę kosmosu i zaczął przeglądać Zewnętrzne Rubieże. W sumie to robił to raczej z nudów bo nie liczył na to, że jakimś cudem znajdzie planetę, która od tysiąca lat była zapomniana. Musiał w końcu się czymś zająć do czasu, aż dolecą do Nal Hutta.
  17. Strażnicy skłonili lekko głowami po czym złapali we dwójkę pakunek i zanieśli go po schodach na górę. Kiedy się odsunęli Horadin rzucił jeszcze do Saskii. - Uważaj na siebie Saskia. A w razie jakbyś chciała porozmawiać to mój pokój jest niedaleko Stajni - Powiedział po czym strzelił lejcami a konie ruszyły wraz z powozem w kierunku stajni. Dziewczyna dość szybko znalazła Herona. Siedział on w pokoju wspólnym służby i wypełniał jakieś papiery. Na części z nich Saskia zobaczyła imię swoje, Klary i Liandry. Kiedy dziewczyna go zaczepiła ten gwałtownie podniósł głowę. - A Saskia już wróciłaś. Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że podróż nie była trudna. W końcu bandyci krążą po lasach - Powiedział z powagą. Tak więc on kupił historyjkę o bandytach. Pewnie jak większość służby. - Co mogę zatem dla ciebie zrobić? - Zapytał składając papiery w jeden stos.
  18. Kater uśmiechnął się lekko, słysząc o mordzie za obudzenie. Ale nie zamierzał go budzić. Zainteresował się bardziej tą mapą. Przyjrzał się jej uważnie. Odczytał znaki w Sithiańskim i uśmiechnął się lekko. Przynajmniej wiedział, gdzie mógł się skupić. Zewnętrzne Rubieże. Bardzo daleka część Galaktyki. Jednak teraz nie miał więcej informacji więc nawet nie próbował szukać. Jednak nadal po głowie chodziło mu to co się działo. Schował pergamin ostrożnie do swojej torby, tą położył na fotelu a sam usiadł w pozycji do medytacji obok. Zamknął oczy i skupił się na oczyszczeniu umysłu. Był ciekawy, czy tutaj jeszcze zostało coś z Mrocznej Energii Nihilusa. A może Lord Kaan, od którego Zabrak dostał błyskawice będzie mógł się z nim teraz skontaktować. Tak czy inaczej Zabrak skupił się na medytacji. Zawsze trzeba było próbować.
  19. Kater nadal patrzył na Izefeta. Po chwili wyjął z torby, która jakimś cudem utrzymała się na ramieniu datapad. Zapisał w nim informację o tym jak się czuł Izefet. Po tym odłożył datapada do torby i spojrzał co tam jeszcze ma. - Cholera. Prawie całe pieniądze zostały w myśliwcu. Mam przy sobie ok 2 i pół tysiące kredytów. A przydałoby się uzupełnić zapasu na Nal Hutta - Powiedział pokazując pieniądze oraz nóż. - Dobra to teraz najważniejsze pytanie. Jakie koordynaty ustawiłeś? Nal Hutta czy coś innego? - Zapytał, patrząc przez szybę na umykające gwiazdy i planety. - A właśnie. Mogę rzucić okiem na tą część mapy, którą kupiłeś na Coruscant? - Zapytał patrząc z lekkim zaciekawieniem na Izefeta.
  20. Horadin spojrzał najpierw na paczkę, którą trzymała dziewczyna a potem na nią samą. - Szczerze? Nie mam bladego pojęcia. Jeśli faktycznie jest wampirem lub ktoś z jego rodziny jest to może to być krew. Ale pracuję u nich już kilka lat i nic takiego nie widziałem. Ale może faktycznie się ukrywają. Ale jakbym miał powiedzieć, nie zakładając, że są wampirami to powiedziałbym, że jest tam trochę drogiego trunku. Widziałaś przecież, że pan Loren ma dość pokaźny barek i kolekcję pucharów, kielichów i innych szkieł. Więc szczerze wolałbym tą drugą opcję - Powiedział z lekkim uśmiechem po czym wjechał przez bramę na teren zamku. Od razu Saskia zobaczyła, że przed wejściem stało dwóch strażników. Kiedy powóz się zatrzymał jeden z nich podszedł do Saskii. - Witam. Pan Loren kazał się zapytać, czy poradzi sobie pani z wniesieniem tej przesyłki czy mamy to zrobić za panią? - Zapytał patrząc na dziewczynę. Widać było po nich, że nie wiedzieli co to było.
  21. Horadin zamyślił się, słysząc krótki opis tajemniczego konia. - Czekaj. Chyba był taki jeden. Przeważnie jeździ na nim pan Aleksander. Ale to średnio możliwe, żeby był w mieście. Sam widziałem, jak wyjeżdżał w drugą stronę z zapasami na, chyba 2 lub 3 dni. Więc on odpada. Ale jak wrócimy to popytam stajennych. Może oni widzieli coś, czego ja nie zobaczyłem - Powiedział i skręcił lekko powóz. Przed dziewczyną powoli rysował się zamek, który teraz był jej miejscem pracy. Zaczynało się ściemniać, ale w zamku sporo pokoi się świeciło. Wyglądało to tak, jakby w większości z nich ktoś przebywał. Nagle wóz najechał na jakiś kamień lub kłodę. Podrzuciło lewą stronę. Krasnolud zareagował szybko, starając się z powrotem postawić wóz na 4 kołach. Saskia w tym czasie, pomijając, że musiała się złapać wozu, żeby nie wypaść, usłyszała, że w paczce za nią coś zabrzęczało. Brzmiało to jak szklane butelki obijające się o siebie. Sporo butelek.
  22. Katar warknął cicho i przestał rozmasowywać rękę, bo to powodowało odwrotny efekt do zamierzonego. Na dodatek widział, że to może rozpraszać mężczyznę. - Ujdzie. Ale muszę ją na razie oszczędzać - Powiedział Zabrak po czym popatrzył na Izefeta. - Wiem, kim był Nihilus. Jeden z najpotężniejszych Darthów w historii. Był czymś na kształt czarnej dziury w mocy. Energia wokół niego zostawała przez niego wchłaniana. Podobno kiedyś ściągnął z orbity spory statek, stojąc na powierzchni planety - Powiedział, przypominając sobie informacje, które udało mu się zebrać o nim. Nie był co prawda przekonany, czy to o statku było prawdą, ale wierzył, że Nihilus był na tyle potężny, że mógłby to zrobić. - Ciekawe, co Nihilus robił na twojej planecie. Oraz czemu jego maska się tam znalazła. Niestety nie mam więcej informacji o nim. Nie wiem też jak zginął, bo wykluczam możliwość spokojnej śmierci ze starości - Powiedział opierając się wygodniej na tyle, na ile pozwalało postrzelone ramię. Ciekawość rozpierała Katera. Przed chwilą widział pokaz potęgi Ciemnej Strony Mocy. Teraz jeszcze bardziej chciał poznać jej tajemnice. - Jedno wiem, a raczej zakładam, że Nihilus posługuje się tylko Sithiańskim. Niestety nie znam go aż tak dobrze jakbym chciał. Zaledwie trochę podstaw w mowie i piśmie - Przyznał mężczyzna. Nie umiał znaleźć zapisków o Sithiańskim. Jedynym szczęśliwym trafem była nieduża notatka z kilkoma podstawami co do tego języka, którą Zabrak znalazł niecały rok wcześniej. Ale to by było na tyle, jeśli chodzi o jego Sithiański. Po chwili milczenia popatrzył na Izefeta. - Jak się czułeś? Wtedy, kiedy miałeś maskę na twarzy? - Zapytał. Był ciekawy jak ten artefakt Dartha Nihilusa wpływa na Izefeta.
  23. Krasnolud spojrzał na dziewczynę ze zdziwieniem. - Jaki koń? Nic nie widziałem. A już na pewno żadnego konia przywiązanego do wozu - Powiedział Horadin wracając wzrokiem na drogę. - Coś tutaj faktycznie jest nie tak. Najpierw to całe zdarzenie z Klarą, potem ci dziwni kolesie a teraz jeszcze ten koń - Powiedział krasnolud po czym po chwili jakby sobie o czymś przypomniał. - A tak racja nie było cię tam wcześniej. Ci dwaj kolesie wydawali się jacyś dziwni od początku. Najpierw nie chcieli w ogóle ze mną rozmawiać, potem ten bez palców rzucił tekstem, że ta cała paczka jest nieporęczna, ciężka i coś w środku pływa. A drugi od razu go uciszył. Nie wiem, co jest w tej paczce, ale mam dziwne wrażenie, że panu Lorenowi musi bardzo na tym zależeć - Powiedział patrząc kątem oka na paczkę. Po chwili znowu spojrzał na Saskię. - Jakiś pomysł co z tym wszystkim robimy? - Zapytał. Miał namyśli zarówno paczkę jak i nietypowe zabójstwo Klary.
  24. Kater, widząc twarz Izefeta zatrzymał się w pół kroku. Przez chwilę zastanawiał się, czy wzrok go nie myli. Ale przetarł oczy a na twarzy jego towarzysza nadal spoczywała dziwaczna maska. Zabrak nie wiedział co ona oznacza. Ale wiedział jedno. Jest ona niezwykle mocno powiązana z Ciemną Stroną Mocy. Świadczyło o tym wiele rzeczy. Sithiański, nagle polepszenie zdolności prowadzenia samolotu oraz fakt, że bez pomocy nikogo zestrzelił tyle myśliwców. Kiedy maska zniknęła z dziwnym sykiem Kater usiadł na fotelu drugiego pilota i patrzył z lekkim otępieniem na Izefeta. - Co to było? Jakim cudem dałeś radę zrobić to wszystko? Sam nie dałbyś rady jednocześnie prowadzić samolotu i strzelać. Poza tym mówiłeś mi, że pierwszy raz pilotujesz. Możesz mi to jakoś wyjaśnić Izefet? - Zapytał mężczyznę, patrząc na niego uważnie. Nadal próbował poukładać sobie wszystko co przed chwilą zobaczył oraz to co się stało. Jednocześnie delikatnie rozmasowywał swoje ramię. W końcu nadal odczuwał ból i liczył, że szybko to minie.
  25. Krasnolud popatrzył na dziewczynę lekko zdziwiony ale strzelił lejcami a konie ruszyły. Kiedy odjechał kawałek spojrzał na nią i wysłuchał tego, co ma do powiedzenia. Kiedy Saskia skończyła oczy Horadina były tak duże jak obol, którym bawił się mężczyzna w kostnicy. - CO proszę?! Ktoś spuścił z niej krew? Żadnych bandytów? Cholera to faktycznie wygląda tragicznie. Co teraz z tym zrobimy? - Zapytał krasnolud prowadząc powóz. - Trzeba będzie powiadomić ludzi. Rodzina Klary musi znać prawdę - Powiedział patrząc na dziewczynę - Ale nie wiem czemu pan Loren powiedział, że to byli bandyci. Czemu on chciał ukryć ten fakt? - Pytania mnożyły się w zastraszającym tempie. Ale niestety żadnej odpowiedzi nie było widać na horyzoncie. Widać było, że krasnolud był równie zaskoczony tym odkryciem co wcześniej Saskia. Chyba tutaj chodziło o coś większego, niż się dziewczynie na początku zdawało. Może wampiry naprawdę istniały?
×
×
  • Utwórz nowe...