Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. Kater skinął lekko głową na słowa Izefeta po czym podszedł do mężczyzny. Chciał mu się lepiej przyjrzeć, ale kaptur zasłaniał twarz, co w sumie nie zdziwiło Zabraka. W końcu prawie każdy Sith chował twarz. Za dużo mogła zdradzić. Słysząc o gwiazdach popatrzył w górę. Widząc gwiazdy przyjrzał się im bardziej, aż w końcu dostrzegł tą, o której mówił tajemnicza postać. Zastanawiał się co miały znaczyć słowa, że nie podoba mu się Izefet. Wiedział, że ten ma w sobie część Nihilusa, ale żeby aż duch się martwił? Nie podobało się to Zabrakowi. Już chciał coś powiedzieć, jednak duch wtedy zniknął. Zastanawiał się co ma teraz zrobić. Wrócił do reszty. - Widzisz? Nie było tak źle - Powiedział do niego po czym popatrzył jeszcze raz w niebo. - Tam jest gwiazda o nazwie Maat. Wskazuje wschód. Musimy tam iść. Ten duch powiedział mi, że ta gwiazda doprowadzi mnie do celu. Ale... jedna sprawa - Dodał, patrząc znowu na nich - Tylka ja mogę tam wejść. Wy możecie być w pobliżu - Poinformował ich patrząc głównie na Izefeta. - Nie wiem czemu, ale nawet duch się ciebie obawia. Tym bardziej się cieszę, że nie jesteśmy wrogami - Liczył, że Izefet przynajmniej się uśmiechnie. Cóż w końcu on jest w stanie samym sobą przestraszyć nawet ducha.
  2. Kiedy Saskia szła do gabinetu minęła kilku służących, którzy sprzątali zamek. Kiedy ich mijała ci patrzyli na nią lekko zaciekawieni. ale nie powiedzieli nic. Po dotarciu na miejsce natomiast dziewczyna usłyszała, że w gabinecie Lorena ktoś jest. Pan Loren mówił do kogoś, ale ta druga osoba nie odpowiadała. Zanim dziewczyna zapukała z gabinetu dobiegł ją głos Lorena - Wejdź proszę Saskia - Powiedział. Kiedy dziewczyna weszła do środka dostrzegła, że poza nią i Lorenem w gabinecie siedziała Medira. Dlatego nie odpowiadała na jego pytania. Pan Loren uśmiechnął się lekko, widząc służącą. Pokazał ręką na krzesło po drugiej stronie biurka, na przeciwko kobiety. - Proszę usiądź. Musimy porozmawiać - Powiedział. Medira spojrzała na Saskię kątem oka. Ale nadal wydawała się niewzruszona nią ani jej pokazem w Jadalni.
  3. Kater miał lekkie rozdarcie. Z jednej strony wiedział, że Izefet mówił prawdę. Dziwne rzeczy mogły się zdarzyć na tej planecie. W końcu cała Ciemna Strona Mocy była nieprzewidywalna. Jednak z drugiej strony ciekawość aż rozrywała go od środka. Musiał się dowiedzieć o co chodzi. Popatrzył na Kage. - Izefet wiem. Wiem, że Ciemna Strona Mocy jest nieprzewidywalna i kłopotliwa. I że tutaj wiele rzeczy może nas spotkać a jeszcze więcej zabić. Ale podjęliśmy to ryzyko. Przylecieliśmy tutaj w poszukiwaniu wiedzy. W poszukiwaniu dziedzictwa naszych poprzedników. A teraz mamy okazję, żeby coś tutaj odkryć. Dlatego proszę cię. Miej na mnie oko. Dowiem się o co chodzi. Może to nas doprowadzi do tej wiedzy, po którą tutaj przybyliśmy. Niech Moc będzie z tobą Izefet. Miej oko na Sehtet - Powiedział po czym ruszył w kierunku tej dziwnej osoby. Jeśli i tym razem Izefet postanowił go zatrzymać już zamierzał odpowiedzieć. Mianowicie użyć mocy, żeby go odepchnąć. Wiedział, że przez to mógł sobie zrobić potężnego wroga, jakim jest Izefet. Ale przybył tutaj zgłębiać tajniki Mocy. A teraz miał jedyną okazję, żeby dowiedzieć się o co chodzi. I nie zamierzał tego tak szybko odpuszczać.
  4. Zegar na kuchni pokazywał, że zbliżała się 19. A z racji faktu, że obiad zaczął się ok godziny 15 to raczej za chwilę powinien się kończyć. I faktycznie tak było. Nie minęło więcej niż 10 minut a Saskia usłyszała, jak z jadalni zaczynają wychodzić osoby. Rozmawiali cicho między sobą, jednak dziewczyna nie była w stanie usłyszeć co było tematem ich rozmów. Mogła jedynie przypuszczać, że nadal rozmawiali o jej nadprzyrodzonych zdolnościach. Po chwili do kuchni wszedł Heron. - Patricku obiad skończony. Możesz wraz z Regusem iść sprzątać - Powiedział po czym popatrzył na Saskię. - Pan Loren kazał mi przekazać, żebyś przyszła do jego gabinetu za jakieś 2 minuty. Tak więc możesz powoli tam iść - Posłał jej słaby uśmiech po czym poszedł do pokoju wspólnego, informując po kolei każdego co i gdzie ma robić. Patrick poklepał dziewczynę po ramieniu. - Powodzenia - Powiedział tylko po czym wstał i poczekał z wyjściem aż dziewczyna wyjdzie.
  5. Kater westchnął. Miał już 100% pewność, że tylko on widzi i słyszy tego dziwnego kolesia. Popatrzył na niego i położył dłoń na jego ręce. - Izefet miałeś kiedyś tak, że Moc pokazywała ci coś, co tylko ty mogłeś zobaczyć? Bo prawdopodobnie ja tak teraz mam - Pokazał ręką na mrocznego mężczyznę - Ja tam widzę kolesia ubranego na czarno, który wzywa mnie do siebie. Ale wzywa tylko mnie - Powiedział po czym dodał. - A co jeśli to doprowadzi nas do jakieś tajemnicy ukrytej na tej planecie? - Zapytał, licząc, że jego słowa jakoś wpłyną na mężczyznę. Po chwili skierował wzrok na Sehtet. - Nie. Jestem całkowicie zdrowy. To tylko Moc, która jest obecna na tej planecie - Spróbował ją uspokoić po czym znowu popatrzył na Kage - Dlatego mówiłem, żebyś mnie obserwował. W razie czego ruszysz do mnie. Poza tym mam przy sobie komunikator. Zaufaj mi Izefet - Powiedział patrząc w oczy mężczyzny. Wiedział, że musi iść, i zamierzał iść. Pytanie było tylko takie, czy mężczyzna go puści, czy będzie musiał się wyrwać.
  6. Patrick zmieszał się trochę. Potrzebował chwili, żeby odpowiedzieć. - Chyba masz rację. Cóż niestety nie mogę odpowiadać za innych. Wiem tyle, że pan Loren wraz z rodziną nie zabijają ludzi - Powiedział po czym popatrzył na resztki jedzenia, które zostały na talerzu. - Cóż to trochę skomplikowane. Otóż oni mogą jeść normalne jedzenie, tak jak my. Tyle, że nie smakuje to im tak jak nam. W zasadzie, przynajmniej tak mówił Loren i Aleksander. Dla nich to trochę tak jakbyś ty jadła papier lub stare, prawie rozgotowane warzywa i owoce. W zasadzie normalne jedzenie jest tutaj z dwóch powodów. Po pierwsze po to, żeby ludzie nic nie podejrzewali. A po drugie. Pamiętajmy, że pana Lorena odwiedzają również ludzie. Przychodzą na obiady lub inne spotkania. A poza tym dzięki temu ja mam pracę - Powiedział z uśmiechem i zaczął powoli wkładać talerze do zlewu.
  7. Kater popatrzył na swoich towarzyszy jak na idiotów. - Naprawdę nic nie widzicie? - Zapytał pokazując ręką w miejsce, gdzie stał ten dziwny mężczyzna. Jednak słysząc jego głos przy sobie gwałtownie się rozejrzał. Jednak nie wiedząc nikogo wokół znowu popatrzył na mężczyznę. Po chwili znowu popatrzył na Izefeta. - Miej na mnie oko. W razie czego interweniuj. Chyba znowu mam wizje. Wolę ich nie lekceważyć - Powiedział po czym ruszył w kierunku owego, tajemniczego mężczyzny. Był gotowy, aby sięgnąć po miecz. Ale na razie, skoro ten go nie atakował to Zabrak nie zamierzał ruszać pierwszy. Po cichu miał nadzieję, że ta wizja jest czymś, co poprowadzi go w dobrą stronę.
  8. uwaga 3 ważne informacje. 1. Clocky zrezygnowała z uczestnictwa w sesji. Tak więc na obecną chwilę jedno miejsce jest wolne. Właśnie czekam na wiadomość od jednego z graczy rezerwowych. 2. Tomku gdybyś mógł odpisać byłbym wdzięczny. Wtedy sesja ruszyłaby do przodu. 3. Ewentualny nabór na 6 stanowisko odbędzie się wtedy, gdy rezerwowy zawodnik nie odpisze lub nie wyrazi chęci grania.
  9. Patrick już chciał odpowiedzieć, lecz wtedy do kuchni weszła jakaś starsza kobieta, trzymając w rękach kawałki szkła i porcelany, które wcześniej pewnie były kubkiem i talerzem. - Przepraszam Patricku. Trochę nie przypilnowaliśmy - Powiedziała ni to smutna, ni to niezadowolona. Wyglądała tak, jakby już nie raz coś jej spadło i się potłukło. Patrick tylko pokręcił głową. - No cóż zdarzyło się. Nie przejmuj się tym Marto. Wrzuć to do śmieci a jeśli ktoś się pociął to plastry są w szafie - Powiedział mężczyzna, patrząc na Saskię. Marta uśmiechnęła się słabo po czym wrzuciła talerz i kubek do śmieci i wyszła. Widać nie chciała przeszkadzać w rozmowie. Dopiero kiedy ta odeszła Patrick odpowiedział. - Nie mam pojęcia. Przez chwilę myślałem, że to po prostu zabłąkany wampirek. Ale, kiedy zobaczyłem jego strój to pomyślałem, że przyszedł do nas aby coś nam ukraść. Ale ten po prostu rzucił się na mnie. Niestety nie wiedział kim jestem - Tutaj kucharz pozwolił sobie na lekki uśmiech - No ale wracając. Sam chciałbym wiedzieć o co tutaj chodziło. A nie zapytamy się go, bo pamiętasz co się z nim stało - Dodał kończąc wodę, którą miał w kubku.
  10. Kater skinął głową i wstał od sterów. Miał wszystko przy sobie, więc od razu wyszedł na zewnątrz, rozglądając się wokół czy nikogo nie ma. Słysząc, że jego towarzysze jeszcze się zbierają uśmiechnął się lekko. Jednak wtedy dostrzegł jakąś dziwną postać na horyzoncie. Wyglądała jak człowiek, co w sumie bardziej zmartwiło Katera niż ucieszyło. Myślał, że są na planecie sami z wyjątkiem zwierząt. Ale ta humanoidalna postać zaniepokoiła go. - Izefet ktoś tu jest. To na pewno nie jest zwierzę. Wygląda bardziej jak człowiek - Rzucił do wnętrza statku po czym postąpił kilka kroków przed siebie tak, że statek miał za plecami. Dla pewności skupił się i posłał wiązkę mocy w kierunku tej osoby, chcąc sprawdzić czy jest wrażliwa na moc, a jeśli jest to jaka część mocy jest w niej dominująca. W razie czego był przygotowany, żeby przyciągnąć i aktywować miecz. Nie miał pewności kto to jest. Ale jeśli miał złe zamiary to musiał być przygotowany.
  11. Patrick wzdrygnął się, widząc pióra na ręce dziewczyny. - No dobrze. Ale i tak mam nadzieję, że to co widzieli goście to była sztuczka lub inny rodzaj magii, a ty w rzeczywistości jesteś normalną dziewczyną - Powiedział z lekkim uśmiechem. Trochę nerwowym ale jednak uśmiechem. Heron zdążył jeszcze popatrzyć na Saskię niepewnie zanim wyszedł do jadalni. - Ale martwi mnie jedno. Pamiętasz tego dzieciaka z wczoraj. On pracował dla tej całej arystokratki. A raczej miał takie samo ubranie jak służba, która u niej pracuje. Tak więc obawiam się, że to coś może mieć wspólnego ze sobą. Też masz takie wrażenie? - Zapytał kucharz, patrząc na nią. Po chwili Saskia i Partick usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła. Na całe szczęście dobiegł on z pokoju wspólnego służby. Chyba ktoś ze służby przez przypadek coś upuścił. Jednak Patrick aż podskoczył, słysząc ten dźwięk.
  12. Kater, widząc Izefeta splunął na piasek i podniósł się. Wszedł na statek, uruchomił go i zanim stwór się poruszył ten aktywował silniki, wzniósł maszynę i odleciał od miejsca, w którym byli przed chwilą. Zaczął lecieć na tyle wysoko, żeby nie być w zasięgu żadnego stwora. Przez chwilę leciał, dopóki Izefet nie wskazał mu płaskowyżu. Skierował tam statek. Zbliżając się tam skupił się trochę w mocy, czy czasem w okolicy nie było żadnego innego stwora. Nie wyczuwał nic, ale i tak podchodził do lądowania ostrożnie. Po chwili zaczął manewr i puścił stery dopiero wtedy, kiedy poczuł, że maszyna stanęła na wszystkich podporach i stoi pewnie. - Dobra to co robimy? Czekamy do rana czy teraz idziemy na krótkie zwiedzanie planety? - Zapytał Izefeta i Sehtet odwracając do nich głowę. Był ciekawy co oni sądzą. Poza tym Izefet teraz wydawał się lepiej rozeznany lub przygotowany na takie podróże niż on czy dziewczyna. Tak więc wolał poznać jego zdanie.
  13. Patrick przez chwilę milczał po czym wybuchł śmiechem. Śmiał się głośno i chwila czasu minęła, zanim się uspokoił. - Przestań tak mówić Saskia. Bo poczuję się, że to co robię jest złe - Powiedział z uśmiechem po czym sam wziął do ust kawałek ciasta. Przełknął go i dopiero wtedy odpowiedział. - Kocham gotować. I jak widać coś mi z tego wychodzi - Powiedział i napił się wody - A ja bym tam wolał, żebyś została. Przyjemnie mi się z tobą rozmawia. Poza tym jesteś ogarnięta i myślę, że skoro zaskoczyłaś mnie przed chwilą tym całym pokazem i iluzjami to czekam co jeszcze tam skrywasz - Powiedział i puścił jej oko. Po chwili do kuchni wszedł Heron, prowadząc wózek z pustymi talerzami. Widząc Saskię uśmiechnął się lekko. - Ale zrobiłaś pokaz w jadalni. Wszyscy goście mówią tylko o tym. Ale na szczęście nikt nie poczuł się urażony tym wyrażeniem - Powiedział odstawiając wózek niedaleko dużego zlewu. - Mam nadzieję, że to była tylko jakaś sztuczka. Bo przyznam ci się, że mnie przestraszyłaś tym - Powiedział po czym poszedł znowu do jadalni obsługiwać gości.
  14. Kater zastanawiał się przez chwilę co można teraz zrobić. Z jednej strony można było odlecieć i spróbować znowu szukać innego miejsca, gdzie można wylądować i tam zacząć szukać tej całej Doliny Mrocznych Lordów. No ale teraz byli na jakieś metalowej konstrukcji, która mogłaby się okazać akademią lub jakąś inną budowlą. Jednak z drugiej strony teraz i tak nie mieli jak się do tego czegoś dostać. A ten dziwny stwór zagrażał im dość poważnie. Co prawda wypuszczenie Nihilusa było opcją, bo Darth Nihilus był na tyle potężny, ze pewnie z łatwością mógłby pozbyć się tego stwora. Ale nie podobało się to Katerowi. Nie wiedział jak ten zareaguje na planetę, stwora czy inne rzeczy wokół. A Zabrak należał do osób, które nie lubiły ryzykować. Tak więc po chwili powiedział cicho do Izefeta. - Wypuszczenie Nihilusa to nie jest dobry pomysł. Nie mam zamiaru ryzykować. Tak więc spadamy stąd. Zapiszę Koordynaty tego miejsca. Najwyżej wrócimy tutaj za jakiś czas - Powiedział po czym zaczął powoli czołgać się w kierunku wejścia statku. Musiał jak najszybciej dostać się do kokpitu, uruchomić statek, zapisać to miejsce i odlecieć jak najdalej od tego dziwnego stwora.
  15. Patrick zaśmiał się cicho. - Cieszę się, że ci smakuje. Cóż wierzę, że gościom też smakowało. Jak na razie nikt nigdy nie powiedział mi nic nieprzyjemnego. Pan Loren za to mnie chwali - Powiedział z dumą w głosie. Po chwili popatrzył na nią i popukał siebie w czoło - Już nie przesadzaj Saskia. Jakie odwdzięczanie się? Po prostu robię co do mnie należy. Nie musisz w żaden sposób mi się odwdzięczać. Bo się obrazimy i nie będzie więcej ciasta - Zaśmiał się Patrick patrząc na nią. Widać było, że droczył się z dziewczyną w tym momencie. Po jej pytaniu o egzorcystach prychnął ze śmiechu - Jakich egzorcystów? Tutaj nie było ich widać od mniej więcej 10 lat. Nie mają tutaj nic do roboty. Żadnych opętanych osób, żadnych niezwykłych rzeczy. Więc jesteś pierwsza. Ale spokojnie. Raczej nikt nic nie powie. I tak by im nie uwierzyli - Puścił jej oko po czym spoważniał. - Myślę, że dopiero, jak goście wyjdą. A skoro już jedzą deser to obstawiam, że mniej więcej godzinę dopiero zaczną się rozchodzić - Powiedział po czym przyniósł dziewczynie kubek z wodą i sokiem z cytryny. - Spokojnie. Nie stresuj się Saskia. Będzie dobrze - kucharz położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Chciał dodać jej otuchy.
  16. Kater od razu zareagował na słowa Izefeta, kładąc się i przestając się skupiać na mocy. Leżał na piasku z wyłączonym mieczem i nasłuchiwał. Dopiero po chwili dostrzegł co zbliżało się w ich stronę. Widząc dziwnego stwora nawet zaczął wolniej oddychać, na wszelki wypadek. Popatrzył na Izefeta pytająco. - Co robimy? Zapytał cicho, obserwując kątem oka jak stwór się przemieszcza dalej. Miał cichą nadzieję, ze ten po prostu ich zostawi w spokoju. No ale skoro już tutaj przyszedł to mógł ich wyczuć. A to by było tak bardzo niekorzystne jak wszyscy diabli. - Atak raczej nie wchodzi w grę. Mam dziwne przeczucie, że ten stwór mógłby nas bardzo szybko rozwalić - Mówił cicho. Obawiał się, czy stwór ich nie usłyszy. Po cichu też liczył, że Sehtet będzie siedzieć cicho w statku. Tak więc teraz Zabrak leżał i czekał na to co powie Izefet oraz co zrobi Terentatek.
  17. Patrick pokiwał głową. - Tak więc umiesz prosić zwierzęta, żeby przylatywały? Cóż ciekawa zdolność nie powiem. I jak widać różne zwierzęta odpowiadają na twoje wezwania - Zaśmiał się, przypominając sobie pewnie sytuację sprzed chwili. Tak więc chyba wszystko widział. Pewnie przez dziurkę od klucza. - Cóż wierzę, że nie będziesz go prosić o to. Ale wierz mi, że pan Loren jest bardzo tolerancyjny, jeśli chodzi o służbę. Poza tym chyba cię polubił, skoro nie wzywał od razu straży. Tak więc wydaje mi się, że nadal będziesz u nas pracować. Bo byłaby to strata dla nas - Puścił jej oko. Widać było, że Patrick bardzo polubił Saskię - No ale trzeba poczekać do czasu, aż porozmawiasz z panem Lorenem. Więc na razie nie myśl o tym, tylko spróbuj tego ciasta. Trochę czasu mi zajęło zrobienie go a wydaje mi się, że gościom smakowało - Powiedział dumnie, podsuwając pod dziewczynę talerz z kilkoma kawałkami zarówno tego ciasta jak i dwóch innych, jednego migdałowego a drugiego z truskawkami i bitą śmietaną.
  18. Kater zaniechał poszukiwań, widząc, ze nie ma najmniejszych szans znaleźć wejścia. Nawet nie próbował posiłkować się mocą, bo zużyłby za dużo sił. A musiał się trochę oszczędzać ze względu na ramię. Tak więc siedział a to przy włazie, a to chodził wokół statku, przyglądając się otoczeniu i planecie, na którą kazał mu wyruszyć Lord Kaan. - Gdzie ty mnie wysłałeś Kaanie - Powtarzał co jakiś czas, przecierając piasek z klapy. Nie chciał, aby ich jedyny pojazd się tutaj zasypał. Kiedy zrobiło się chłodno już nie chodził. Siedział przy wejściu, starając się jakoś ogrzać. W sumie to mu się tu nawet podobało. Cisza, spokój, widać było gwiazdy. Tylko ta odległość trochę go martwiła. Byli daleko od innych, zamieszkałych planet. Na dodatek nadal nie zabrał się za próby zrobienia czegoś z kryształami, które miał w torbie na ramieniu. Nagle Zabrak poczuł coś dziwnego. Coś się do nich zbliżało. Co gorsza to coś było żywe i emanowało Ciemną Stroną Mocy. Nie podobało mu się to ani trochę. Kiedy Izefet pokazał się na zewnątrz Kater już przyciągnął miecz do ręki. - Czuję. I nie podoba mi się to ani trochę. Musimy ochraniać statek, inaczej utkniemy tu na amen - Powiedział cicho i wysunął się kawałek przed statek, starając się wypatrzeć źródło owej mocy. Był przygotowany na ewentualny atak. Zaczął się powoli skupiać w mocy, aby ta go wsparła.
  19. Służba nadal bombardowała Saskię pytaniami. Dopiero, kiedy Patrick zaczął przynosić do salonu ciasto i ciastka ludzi dali jej trochę spokoju. No cóż. Każdy chciał spróbować, co jedzą Arystokraci. Kiedy tak się stało Patrick pociągnął dziewczynę tak, żeby mogli porozmawiać sam na sam. Gestem pokazał jej krzesło przy stoliku, gdzie nadal leżało sporo cista. Widać było, ze kucharz specjalnie zostawił trochę dla niej, tak jak obiecał. - Saskia muszę ci przyznać, że jesteś jeszcze bardziej zaskakującą dziewczyną niż na początku sądziłem - Przyznał uśmiechając się do niej. - Wiele bym dał, żeby zobaczyć minę tej arystokratki, którą wystraszyłaś. W sumie wiele bym dał, żeby się dowiedzieć co to było? Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, a myślałem, że wampiry - Ostatnie słowo powiedział, z wiadomych powodów ciszej - To najdziwniejsza rzecz, jaką spotkałem - Dodał po czym oparł się ręką o blat stołu i patrzył na dziewczynę, czekając na to co powie - I nie mów tak, że od razu cię zwolnią. Myślę, że jeśli odpowiednio porozmawiasz z panem Lorenem to powinien dać ci drugą szansę. W końcu to ona cię sprowokowała prawda? - Zapytał. Nie znał całej sytuacji, więc zakładał, że tak było. Ale chciał być pewny.
  20. Kater skinął głową. - Sehtet nie wiem, czy ktoś będzie wiedział. Ale skoro już raz ktoś nas namierzył, to nie możemy mieć pewności, że nie uda mu się tego zrobić po raz drugi. Dlatego w razie czego bądźcie przygotowani - Powiedział, chcąc jakoś uspokoić dziewczynę. Po chwili popatrzył do Izefeta. - Dobry pomysł. Zatem trzymajmy się blisko statku. Poczekamy do zmroku. Ewentualnie zobaczyłbym co to jest za konstrukcja i czy nie mamy do niej jakiegoś wejścia niedaleko - Kater podszedł do krawędzi metalowej konstrukcji, chcąc się jakoś lepiej przyjrzeć. Szukał czegoś, co mogłoby wyglądać na wejście do środka. Pomyślał przez chwilę nawet o medytacji i sprawdzeniu okolicy mocą, ale postanowił na razie tego nie robić. Nie miał pewności, czy stworzenia, które mogły tutaj żyć nie są wrażliwe na moc. A podobno mogą być.
  21. Wampirzyca patrzyła z niedowierzaniem. Słysząc Saskię oraz patrząc na okno pośpiesznie ruszyła w jego stronę po czym przez nie wyskoczyła. Heron zamknął je i wrócił na swoje miejsce. On nie zainteresował wszystkich gości, więc wolał nie być w centrum uwagi. Dziewczyna usłyszała, że kiedy Vala wyskakiwała rzuciła kilka dość nieprzyjemnych wiązanek pod adresem Saskii, no ale nie ma się co dziwić. Kiedy Saskia wyszła do kuchni od razu zobaczyła, że chyba połowa służby się tam zebrała z Patrickiem i Weroniką na czele. - Saskia co to było? - Zapytał Patrick patrząc na dziewczynę. Po chwili przed niego weszła Weronika. - Jak to zrobiłaś? To była jakaś sztuczka? - Zapytała. Po chwili dziewczyna została dosłownie zbombardowana pytaniami a to co to było, czy ona jest człowiekiem czy kimś innym, czy ona może kogoś tego nauczyć i inne pytania, które zazwyczaj zadaje tłum, kiedy widzi coś niezwykłego. Tak czy inaczej wszyscy raczej dość entuzjastycznie przyjęli to co zrobiła dziewczyna. Saskia czuła, że jeśli po tym incydencie nadal będzie pracować, to stanie się centrum uwagi wszystkich ze służby. I nici z bycia niewyróżniającą się osobą. Nie po tym, jak właśnie wystraszyła arystokratkę swoimi niezwykłymi sztuczkami czy raczej wręcz magią.
  22. Kater skinął głową po czym skupił się aby posadzić statek bezpiecznie. Dopiero wtedy puścił stery, zebrał ze sobą torbę a w niej trochę jedzenia i wody, datapad, trzy kryształy po czym wyszedł. Kiedy wszyscy wyszli zamknął statek, żeby przypadkiem nikt, kto byłby w stanie podejść nie postanowił im go zabrać. Mimo, ze planeta wydawała się martwa i tak wolał być ostrożny. Rozejrzał się. Sama temperatura mu nie przeszkadzała. Gorsze rzeczy już wytrzymywał. Denerwował go tylko piasek, który uderzał w jego ciało. Zaczął się rozglądać. - Izefet załóż maskę. Chyba, ze możesz tutaj oddychać normalnie. - Przypomniał mu tylko po czym spojrzał na Sehtet.- Najważniejsze jest to, że dotarliśmy na Korriban. Teraz musimy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, trzeba będzie poszukać tej całej Doliny Mrocznych Lordów. Oraz drugie. Ta konstrukcja jest tutaj z jakiegoś powodu. Trzeba poszukać wejścia i dowiedzieć się, co to było i czy to jest w stanie zapewnić nam jakąś osłonę. Bo nie ma co siedzieć na pełnym słońcu oraz, co pewnie będzie bardzo mało prawdopodobne, ale lepiej, żeby nas statek nie stał tak na otwartym polu. Bo będą wiedzieć, że tutaj jesteśmy. A tego chcemy unikać - Powiedział po czym zaczął się rozglądać, chcąc znaleźć jakieś wejście lub cokolwiek, gdzie mógłby zacząć poszukiwania.
  23. Vala nadal była w szoku. Widać było, że strach chyba padł jej na uszy, bo nie ruszyła się nawet o krok. Pan Loren w milczeniu obserwował przebieg całej sytuacji. Zresztą reszta gości również obserwowała jak na pozór zwykła służąca zastraszała właśnie arystokratkę. Po chwili kobieta chyba się jakoś połapała bo wybełkotała. - P-Przepraszam - Saskia słyszała to i miała wrażenie, że reszta gości też to usłyszała. A uśmiech na twarzy Gregorego potwierdził jej przypuszczenia. Po chwili kobieta spojrzała na talerze. - Ch-Chyba nie myślisz, że zniżę się d-do tego poziomu. Zapomnij- Powiedziała, starając brzmieć odważnie. Bez pozytywnego efektu. Brzmiało to co najmniej komicznie. Pan Loren po chwili wstał. - Dobrze Vala. Zatem "dziękuję" ci za twoje towarzystwo. Możesz już wrócić do siebie - Powiedział po czym popatrzył na Saskię, Kobieta patrzyła na niego tępo, ale Loren kompletnie ją zignorował - Dziękuję ci Saskio za ten pokaz umiejętności i niezwykłych zdolności. Ale chciałbym teraz dokończyć obiad i omówić kilka ważnych spraw z resztą gości. Dlatego proszę wróć do swojej poprzedniej formy i pokaż pani Valii, gdzie są drzwi. A po obiedzie proszę zgłoś się do mojego gabinetu - Powiedział po czym usiadł. Reszta gości znowu popatrzyła na dziewczynę, czekając na to co ona zrobi. W w tym momencie to ona rozdawała karty.
  24. Kater westchnął i położył się na łóżku. - Obyś miał rację - Rzucił po czym zasnął. Kiedy poczuł, że coś zaczyna rzucać statkiem wstał od razu i pobiegł do kokpitu. Widząc mgławicę od razu przełączył na sterowanie ręczne i zaczął manewrować. Musiał jakoś wszystko ominąć, żeby ich statek nie roztrzaskał się o byle co. Potem musiał się zmierzyć z czarną dziurą, co na szczęście również jakoś wyszło. Kiedy ujrzał Korriban najpierw się ucieszył, że w końcu dolecieli na miejsce, ale potem, czując a raczej nie czując mocy ani niczego od tej planety zaczął się martwić i zastanawiać. Słysząc Izefeta popatrzył na niego kątem oka. - Pamiętaj Izefet, że Dolina Mrocznych Lordów nie koniecznie musi być fizyczną doliną. Pamiętasz co było na Ruusan? - Zapytał, licząc na to, że ten pamięta co tam widzieli. - Tak więc trzeba... - Zawiesił się, bo ten wspomniał o jakieś formacji. Od razu ustawił kamerę na ten obszar i powiększył go. Widząc odblaski światła zastanowił się. - Izefet to może być jakaś budowla. Pamiętaj, skoro tutaj wysłał mnie Lord Kaan to znaczy, że tutaj musiało być dla niego coś ważnego. Może jakaś Akademia? - Zarzucił pomysłem. Wnioskował, że skoro Kaan wcześniej stał na czele wręcz Armii Sithów, to musieli gdzieś się szkolić. Tak więc Zabrak od razu założył, że to może być Akademia Kaana. Ale zaczął powoli kierować tam swój statek - Izefet lecę tam. To jest jak na razie jedyny punkt, który mamy. Ale przygotuj się. Bo nie wiem co tutaj nas może spotkać - Powiedział po czym skupił się na pilotowaniu, żeby znaleźć dobre miejsce, aby wylądować. I liczył na to, że się nie zakopie. Bo będą mieli trochę problemów w razie potrzeby szybkiego opuszczenia planety. - Sehtet trzymasz się za nami. Będziesz bezpieczna - Rzucił, starając się nadal utrzymać poprawny tor lotu.
  25. Vala nie wiedziała co robić. W jednej chwili miała przed sobą zwykłą służącą, a w kolejnej jakiegoś ogromnego ptaka. Od razu cofnęła się kilka kroków. Jej złość była zastąpiona strachem, pewność siebie zwątpieniem. Kobieta popatrzyła na innych przy stole. Jednak żaden z gości nie zamierzał się ruszyć. widać było po nich, że też są co najmniej mocno zaskoczeni. Widać było, że żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu sprawy. Nie wiedzieli co robić, ale skoro ich to nie dotyczyło, to postanowili nie ryzykować. Jedyną osobą, która wyglądała na niewzruszoną była owa arystokratka w wieku Saskii. Ona tylko popatrzyła na dziewczynę a potem na Valę i znowu popatrzyła na okno. A tam się działo. Na parapecie okien zaczynały się zlatywać różne ptaki. I nie tylko. Na szczycie okien widać było grupkę nietoperzy, która zawisła głowami w dół i patrzyły na zebranych w sali. - Czym jesteś?! - Zapytała przestraszona Vala, odsuwając się pod sam stół. Popatrzyła na Lorena - Loren do cholery jasnej wytłumacz mi co to jest?! - Kobieta chciała wiedzieć. Jednak pan Loren przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, Potem spojrzał na Saskię i znowu na Valę. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Jak to co? Ta dziewczyna to moja służąca, Saskia Villen. I jak widzisz nie jest osobą, którą można lekceważyć - powiedział spokojnie. Widać udawał, że wiedział o zdolności Saskii. Popatrzył na dziewczynę - Saskio mogę cię prosić, żebyś pokazała Valii, jak się powinno traktować nieproszonych gości? - Zapytał i puścił jej porozumiewawczo oko. Felicja, która siedziała obok niego zamarła. Widać, ze też była przerażona. Ale Saskia nie wiedziała czemu. Może to też miało związek z tą dziwną dziurą w pamięci dziewczyny. Ostatnią rzeczą, którą Saskia zobaczyła był Heron, który ukradkiem podszedł do okna, gdzie nie było ptaków i otworzył je. Tak więc dziewczyna widziała, gdzie było wyjście przeznaczone dla Valii. No cóż była wampirem. Więc upadek z 8 metrów raczej nie stanowił dla niej problemu. Teraz tylko trzeba było jakoś sprawić, żeby Vala wyszła.
×
×
  • Utwórz nowe...