Skocz do zawartości

Bosman

Brony
  • Zawartość

    1941
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Bosman

  1. Weronika dotarła do końca sali. Stał tam nieduży, metalowy wózek, na którym nadal stały głębokie talerze oraz kieliszki i szkła do picia. Dopiero wtedy kobieta puściła rękę Saskii. - Nie wiem. Też dowiedziałam się niedawno, że ty oraz Heron jesteście przydzieleni do obsługiwania sali - Powiedziała po czym popatrzyła na dziewczynę. - Czy to jest ważne spotkanie? Nie mam pojęcia. pan Loren nie powiedział nam kto przyjdzie. Ale mówił, że to dla niego dość ważne spotkanie, więc nie możemy się obijać. A co do tego co trzeba ci pokazać to tylko kilka prostych rzeczy. Pierwsza z nich. Jeśli nie jesteście wzywanie siedzicie tutaj - Powiedziała i pokazała obok wózka. Stały tam dwa proste krzesła, nieduży stoliczek oraz dzbanek z wodą i dwa kubki. - Waszą pracą tutaj jest głównie sprzątać ze stołu. Jedzenie i napoje przynosi Patrick, więc nie musisz się tym martwić. Ale musisz pamiętać, żeby zawsze przy stole mieć to - Podała dziewczynie białe, materiałowe rękawiczki. - Oraz spróbuj nie mieć kontaktu fizycznego z gośćmi. Dla części osób to niedopuszczalne. Możesz przez przypadek oberwać oraz nadszarpnąć reputację pana Lorena - Ostrzegła, przeliczając szybko talerze na zupę.
  2. Kater popatrzył na holocron. Nie był do końca pewny czy mu się uda, skoro Izefetowi się nie udało. Ale słysząc o masce, mistrzu w środku jego towarzysza oraz walce o dominacji zawahał się. Nie wiedział, jak zareaguje moc w Izefecie, jeśli mu uda się otworzyć holocron Nihilusa. Ale skinął głową i wziął ostrożnie piramidkę. Usiadł ze skrzyżowanymi nogami po podłodze statku i odprężył się. Zaczął się skupiać na swoim przepływie mocy. Zaczął powoli ją czuć. Próbował ją powoli ukierunkować tak, żeby przeszła przez jego rękę i dotarła do Holocronu. Liczył, że to pozwoli mu albo uruchomić Holocron, albo chociaż jakoś wpłynąć na piramidkę, żeby ta odpowiedziała na jego wezwanie.
  3. Heron uśmiechnął się lekko. - Cieszę się, że zawsze tak szybko jesteś gotowa do pracy Saskio. To się bardzo ceni - Powiedział mężczyzna i poprowadził dziewczynę najpierw do głównego holu, a potem do ogromnego pomieszczenia po lewej stronie od wejścia głównego. Po chwili dziewczyna znalazła się w ogromnym pomieszczeniu. Na środku stał długo, dębowy stół a wokół niego ze 30 krzeseł. Każde drewniane, z wysokim oparciem i miękkim obiciem. Poza tym w sali znajdowało się wiele rzeczy, którzy bogaci ludzie lubią zbierać. Byłą tam nieduża biblioteczka z bardzo starymi książkami, kilka zbroi stylizowanych na średniowieczne, gablota z kilkoma bogato zdobionymi mieczami oraz kilka obrazów. Saskia od razu rozpoznała Lorena, Aleksandra, Felicję oraz trzy inne kobiety, na oko dziewczyny młodsze od Felicji. Wyglądało to tak, że na 6 obrazach znajdowała się cała rodzina Lensterów. Po sali krzątało się kilka służących. Dwie kobiety rozkładały zastawę stołową, Jeden starszy jegomość otwierał ogromne okno, żeby wpuścić świeże powietrze do środka, a Weronika właśnie zbliżała się do Herona i Saskii. - Nareszcie jesteście. Saskia chodź. Musimy cię szybko przeszkolić - Powiedziała po czym złapała dziewczynę za rękę i zaczęła ją prowadzić w kierunku przeciwnego końca sali.
  4. Kater skinął głową i zostawił zbroję. Zabrał zatem wszystkie 3 kryształy, zniszczony miecz oraz obie części mapy. Następnie Skierował swoje kroki na statek. Po wejściu do środka poczekał, aż reszta wejdzie do środka po czym zamknął właz. Usiadł za sterami frachtowca i wystartował. Kiedy wyleciał za orbitę planety wyjął z torby obie części mapy i wprowadził koordynaty Korribanu do komputera i ustawił auto pilota oraz alarm, jeśli będą się zbliżać do planety. Widząc, że komputer przyjął współrzędne bez problemu uruchomił go, a widząc, że leci bezpiecznie wstał i poszedł do Izefeta, który zajmował się holocronem. Usiadł koło i popatrzył na ich znalezisko. Widząc, że nie udało mu się go otworzyć popatrzył na niego. - A spróbowałeś zareagować na niego mocą? W sensie albo medytować, albo użyć na nim mocy? - Zapytał przyglądając się piramidzie - Bo nie polecam zakładać maski Nihilusa. Zostawiłbym to jako ostateczność. - Dodał, zastanawiając się jak można go aktywować.
  5. Mężczyzna skinął głową, a nawet lekko się uśmiechnął. - Cóż szkoda trochę. Przynajmniej bylibyśmy w lepszej sytuacji - Zaśmiał się po czym jeszcze raz spojrzał na kryształy. - Ale w takim razie to tyle. Chyba nie ma tutaj już nic więcej interesującego. Te kryształy sobie zostawię. Spróbuję coś zrobić z nimi oraz tym mieczem. Teraz, jeśli wszystko załatwione to proponuję się zbierać. Na Korriban czeka nas długa droga - Powiedział spokojnie podnosząc się i chowając kryształy oraz resztkę miecza do torby, obok dwóch części mapy. - A co do reszty... Hmm... W sumie możemy je zabrać. Ale nie jestem pewny, czy jakkolwiek pomoże. Co wy na to? - Zapytał patrząc to na Izefeta to na Sehtet. Trochę zależało mu na czasie.
  6. Kiedy Saskia otworzyła drzwi ujrzała Herona w dość eleganckim stroju nawet jak na służbę. Biała koszula z kołnierzem, czarna kamizelka i długie spodnie. Włosy zaczesane do tyłu. Na jego twarzy było widać, że bardzo mu się śpieszy. - Pośpiesz się Saskia. Zaspałaś. Mamy sporo roboty, a czas nagli - Powiedział pośpiesznie. Dopiero po chwili dziewczyna dostrzegła, że mężczyzna trzyma w ręce nową suknię dla niej, widać było, że ona również była bardziej elegancka niż ta, w której chodziła na co dzień. - Próbuję cię obudzić od 20 minut. Pan Loren zażyczył sobie, żeby przydzielić ciebie do głównej sali w czasie przyjęcia gości. Przyniosłem ci suknię. Nie jestem pewny, czy będzie pasować. Ale Weronika wzięła w podobnym rozmiarze do tej, którą ci dała wcześniej - Powiedział, przeskakując z nogi na nogę. - Mamy jeszcze trochę czasu, ale trzeba ci pokazać co i jak. Niby nic wielkiego, no ale trzeba - Dodał zniecierpliwiony.
  7. - Tobie też Saskio - Powiedział i poszedł za dziewczyną. Na całe szczęście nic nie spotkało ich w drodze powrotnej. Po chwili oboje byli już w zamku. Saskia chwilę później już leżała w łóżku. I znowu nawiedził ją dziwny sen. Tym razem jednak był inny. Tym razem Saskia stała za drzewem w jakimś lesie. Czuła się dziwnie. Była jakby silniejsza, jej zmysły były wyostrzone a ona znowu czuła dziwny głód. Jednak czuła tym razem coś jeszcze. Czuła kogoś. Dwie osoby. A raczej czuła ich krew. Nie widziała ich, ale doskonale wiedziała, gdzie oni są. Już miała do nich iść. Lecz wtedy się obudziła. A raczej obudziło ją intensywne pukanie do drzwi jej pokoju. Komuś wyraźnie się śpieszyło, bo walił w drzwi jak oszalały.
  8. Kater popatrzył na dziewczynę z lekkim westchnięciem. Następnie oddał jej listy. - Za późno. Zdążyłem trochę przeczytać - Powiedział mężczyzna po czym popatrzył na Izefeta. - Cóż to tak czy inaczej warto go zachować. Może się nam przydać. A teraz zainteresowałbym się tymi - Powiedział po czym sięgnął po świecące odłamki - Nie wiem jak tobie, ale dla mnie to wygląda trochę jak kryształy z mieczy świetlnych lub komunikatorów. Wydaje mi się, że mogło to być związane z tą zbroją. Jak dla mnie to wszystko należało do 1 osoby. Proszę obadaj zbroję. Czy to jakiś wyjątkowy materiał? Podobny do tego, jaki mieli ci łowcy na Coruscant? Czy to nie ten trop? - Zapytał i rzucił kątem oka na Sehtet, jakby liczył, ze ta mu odpowie. Następnie skupił się i wlał trochę swojej mocy w kryształy. Był ciekawy jak zareagują.
  9. Po dotarciu na miejsce Saskia zobaczyła, że Patrick skończył kopać dół i teraz czekał na dziewczynę. - Jesteś już. Zakopmy go i wracajmy do siebie - Powiedział po czym wyjął z kieszeni spory kawałek sznutka. Podał go dziewczynie, żeby ta związała dwa patyki w kształt krzyża. On natomiast wziął wiadro i zaczął powoli wsypywać jego zawartość do dołu. Nic nie mówił. Co było dla Saskii trochę dziwne, bo na każdym pogrzebie, na którym była ksiądz w czasie chowania albo się modlił, albo śpiewał pieśń żałobną. A tutaj cisza. Tylko oni, lekki wiatr wokół nich oraz szelest liści dobiegający z lasu. Pewnie jakieś lisy lub inne nocne zwierzęta, które teraz szukały pokarmu lub miejsca do spania.
  10. Kater miał lekkie problemy z prowadzeniem. Ale wynikało to z faktu przestrzelonej lewej ręki. Wspomagał się trochę mocą, ale ostatecznie udało mu się sprawnie wylądować na drugiej platformie. Potem pomógł zapakować wszystkie torby na statek i poszedł badać spadek dziewczyny. Widząc spalony miecz świetlny oraz kryształy zastanawiał się jak rodzina Sehtet weszła w posiadanie takich rzeczy. Zbroja go mniej interesowała, bo nie znał się zupełnie na nich. Rzucił okiem na szkicownik. Zastanawiał się jakie stworzenia przyjdzie im spotkać na Korribanie. Zainteresował go za to kryształ i listy. Mimo, że wydawały się niepotrzebna, a co większa były na papierze to postanowił się im przyjrzeć. Zanim zaczął czytać listy wziął kryształ w rękę i przyjrzał się jemu. Potem podał go Izefetowi. - Jak myślisz? Co to? Kolejny relikt Darthów? - Zapytał biorąc ostrożnie listy w rękę. Zaczął powoli je czytać, próbując wyłapać jakieś nietypowe elementy, jakie jak szyfry, kody, koordynaty i inne rzeczy.
  11. Patrick skinął głową po czym wstał. Wziął wiadro z resztą wampira i wyszedł przez wyjście dla służby. A z racji tego, że to wyjście przechodziło jeszcze przez składzik to zabrał jeszcze łopatę. Wcześniej jednak podał dziewczynie czarny płaszcz, żeby ta nie zmarzła na dworze. Oboje wyszli na dwór i Patrick skierował się w kierunku lasu. Był on mniej więcej z 10 minut drogi od zamku. Dopiero tam położył wiadro przy drzewie i zaczął kopać dziurę pod innym drzewem. - Jeśli możesz to proszę przejdź się kawałek w las i poszukaj jakiś dwóch patyków, żeby zrobić krzyż dla niego - Powiedział skupiając się na kopaniu niedużego grobu. Widać było, że nie chciał siedzieć na dworze za długo. W końcu była noc, a jutro trzeba było mieć dużo siły.
  12. Kater popatrzył na Izefeta i uśmiechnął się lekko. - Doceniam twoje chęci i nie chcę umniejszać twoich zdolności ale z naszej dwójki to ja jestem lepszym pilotem. Szybciej przestawię statek i do was dołączę - Powiedział opierając się o ścianę - Chyba, że bardzo ci zależy, żeby to zrobić, to wtedy ja pójdę z Sehtet - Powiedział z uśmiechem i podniósł klucz do statku, tak, ze jeśli Izefet będzie go mijał będzie mógł go spokojnie zabrać. Katerowi teraz było obojętnie, pod warunkiem, ze mężczyzna nie rozbiłby statku. Nie miał zamiaru utknąć na tej planecie. Zwłaszcza, że byli tak blisko swojego celu.
  13. Patrick popatrzył na dziewczynę i wzruszył ramionami. - Sam jeszcze nie wiem. Pewnie wykopię jakiś nieduży dół, zakopię tam te prochy oraz postawię krzyżyk. Przynajmniej tyle dla niego zrobię - Powiedział wstając z krzesła. - Jeśli chcesz to mam tabletki na sen. Kupiłem je jakiś czas temu od miejscowej zielarki i jak na razie działają. Nie ma po nich snów - Zaproponował. Po chwili dodał - Aha i tak jak mówiliśmy wcześniej. Nie było tej rozmowy. Nic się w nocy nie stało i nikt nic nie wie. Zgoda? - Zapytał patrząc na Saskię uważnie. No cóż teraz każde z nich ryzykowało. Bo oboje znali prawdę o rodzinie Lensterów. A w głowie Saskii dalej krążyła ta wiadomość, że wszyscy jej pracodawcy to wampiry. Istoty, w których istnienie Saskia nie wierzyła a raczej chciała wierzyć. Aż do teraz.
  14. Katerowi trochę zajęło przeniesienie wraz z Izefetem całego jedzenia. Głównie z tego powodu, że miał jedną rękę sprawną tylko w pewnym stopniu. Trzeba było się trochę wspomóc mocą. Ale, kiedy wszystkie skrzynie wylądowały na pokładzie statku był z siebie zadowolony. Teraz pozostał już tylko jeden element. Wchodząc do pustego lokalu nie spodziewał się ujrzeć to, co ujrzał. Nie ukrywał zdziwienia. - Emm. No dobrze. Nie będę tego komentował. Ale zanim wylecimy chcemy się jeszcze przyjrzeć z Izefetem reszcie rzeczy, którą dostałaś w spadku. Bo skoro znalazł się tam holokron to może znajdziemy jeszcze coś, co mogłoby być bardzo ważne - Powiedział po czym dodał - I tak pomożemy ci to zabrać - Wyprzedził jej pytanie, a raczej obstawił, ze takie pytanie może zaraz polecieć. Chciał jak najszybciej stąd wylecieć. Ale Izefet dobrze powiedział, że warto wcześniej jeszcze sprawdzić co może skrywać zaplecze Sehtet.
  15. Patrick podrapał się po brodzie po czym odetchnął. Widać było, że trudno mu było to powiedzieć. No ale skoro oboje postanowili być szczerzy to mężczyzna postanowił odpowiedzieć. - Z rodziny Lensterów, a jest ich łącznie na zamku 6 każdy jest wampirem. Ale żadne z nich nie poluje na ludzi. Od kiedy ja u nich pracuję, a jestem tutaj ponad 15 lat jeszcze żadne z nich nie zabiło człowieka. Pan Loren ma dobre kontakty z kilkoma punktami krwiodawstwa. Skupuje od nich krew na rzekome badania i eksperymenty. A dodatkowo on i Aleksander pilnują, żeby nikt z rodziny nie złamał zasad tego domu - Powiedział i spojrzał na dziewczynę, czekając na jej reakcję. Widać było po nim, ze trochę mu luźniej, kiedy powiedział to wszystko Saskii. A jednocześnie nie wiedział jak ona zareaguje.
  16. Kater uśmiechnął się lekko, słysząc słowa Izefeta. Na taką odpowiedź liczył. - Cóż wolałem się zapytać. Może mógłbyś być fanem takich pochodów i chciałbyś go zobaczyć - Zaśmiał się słysząc własne słowa. - Ale dobrze. Pomóż mi zabrać zapasy, które teraz trzeba iść kupić i zaniesiemy je statku. Potem wrócimy obadać zaplecze Sehtet a po zamknięciu lecimy z nią na Korriban. Mam nadzieję, że taki plan ci odpowiada, mój drogi towarzyszu niedoli - Zażartował z jego słów po czym zaczął iść w kierunku stoiska, gdzie będzie mógł kupić jedzenie i wodę na podróż i eksplorację nieznanej planety. Stary płaszcz na razie trzymał w torbie. Za to nowy od razu założył. Nie czując już na sobie smrodu trupów odetchnął z ulgą. Stary płaszcz mógłby się jeszcze przydać. Chociażby jako worek.
  17. Patrick zawahał się z odpowiedzią. Widać to było po nim, że temat Felicji i Klary chyba nie jest zbyt dobry dla niego. W rogu pomieszczenia stała miotła oraz wiadro na śmieci. - Obiecuję. Gdyby nie fakt, że nie mam czasu wyjść z zamku to też bym poszedł sprawdzić co się stało z biedną Klarą. Ale skoro mówisz, że ktoś z niej spuścił krew, to jestem prawie pewny, że to mógł być ten dzieciak - Powiedział i westchnął. Popatrzył na krzyż na stole. - A co do twojej pamięci... Hmm... Nie wiem. Próbowałaś sobie jakoś przypomnieć co wtedy robiłaś? I co ważniejsze. Kiedy to się stało? Od kiedy tak masz? Pamiętasz? - Zapytał zaciekawiony. Cóż Saskia pamiętała to dobrze. W końcu od wczoraj miała te problemy z pamięcią.
  18. Kater popatrzył na Izefeta. - Mistrza? Masz na myśli Nihilusa? I tak. Będzie trzeba się temu przyjrzeć. Bo widzę, że tutaj robi się ciekawiej nieprawdaż? - Zapytał dla pewności. Przechodząc między stoiskami i kramami rozglądał się za kupnem Czarnego płaszcza z kapturem. Szukał jakiegoś niedrogiego, ale w miarę wytrzymałego materiału. Poza tym rozglądał się za zapasami. Tak właściwie to potrzebował zapasów na 2 tygodnie. Zakładał, ze mniej więcej czasu im zajmie siedzenie na Korribanie. Oczywiście liczył ile to może kosztować. Bo niestety był dość mocno ograniczony swoimi kredytami. Słysząc trąby spojrzał w tamtą stronę, a potem na Izefeta. - Jak myślisz? Co to jest? I pytanie czy idziemy to sprawdzić? - Zapytał. Osobiście nie był przekonany do tego. Nie wiedział o co mogło tutaj chodzić. Ale nie miał zamiaru oglądać żadnego z Huttów. Te istoty napawały go niesmakiem a czasami wręcz obrzydzeniem. Ale jeśli Izefet pójdzie to on podąży za nim.
  19. Patrick popatrzył na Saskię. Na jego twarzy było widać mieszaninę zakłopotania, zmieszania oraz, co dziwne, spokoju. Schował sztylet do wnętrza płaszcza a krzyż położył na stoliku. - A więc już wiesz. Dobrze, powiem ci co i jak. Ale musisz mi obiecać dwie rzeczy. Pierwsze, nie możesz nikomu powiedzieć tego, co ja ci powiedziałem oraz po drugie musisz mi pomóc posprzątać. Nie chcę, żeby ktoś to zobaczył - Powiedział po czym usiadł na krześle i pokazał dziewczynie, żeby ona usiadła obok niego. - To prawda. Wampiry istnieją. Żyją między nami, ale ukrywają się. Większość jest nastawiona pokojowo. Jednak są takie osobniki, które uważają, że ludzi powinny być ich sługami. Ten dzieciak pracował dla jednego z takich właśnie osób. Ale na jego nieszczęście włamał się do złego domu - Powiedział patrząc na dziewczynę - Aleksander właśnie poluje na takie osobniki. Dlatego pojechał na te dwa dni. Podobno znalazł jednego z nich - Wyjaśnił. Cóż przynajmniej teraz Saskia znała cel wyjazdu mężczyzny. - Skoro mówisz, że na Klarę napadł wampir, to mam przypuszczenia, że to był ten sam - Wskazał palcem na kupę popiołu i resztę ubrań. Po chwili popatrzył na dziewczynę, czekając na jej kolejne pytania.
  20. Kater skinął głową. - Dobra. W takim razie uważaj na siebie Sehtet. W razie kłopotów daj mi znać - Powiedział po czym zostawił kobiecie namiary na swój komunikator. Następnie popatrzył na Izefeta - Zatem chodźmy. Załatwimy to szybko. Powiedzmy, że ta planeta nie napawa mnie optymizmem - Powiedział po czym schował kasetkę wraz z drugą częścią mapy do torby i szczelnie ją zamknął. Następnie wyszedł z i poczekał chwilę na zewnątrz na Izefeta. Kiedy ten wyszedł spojrzał na niego. - Kto by pomyślał, że w takim miejscu jak to znajdziemy coś takiego wyjątkowego - Powiedział nadal będąc pod dużym wrażeniem odkrycia holocronu na Nal Hutta. Skierował się powoli w stronę centrum, rozglądając się. Szukał kilku rzeczy. Zapasów jedzenia i picia, ewentualnie zapasowych ubrań, płaszcza. Poza tym co jakiś czas spoglądał na Izefeta, czy ten czasem nie daje się ponieść emocją.
  21. Kater, gdyby pił wodę to by się zakrztusił, widząc Holocron. Tak więc nie zdziwiło go zachowanie Izefeta. Popatrzył na Sehtet. - Prawie zgadłaś. To co trzymałaś w torbie nazywa się Holocron. To taki dysk z danymi. Tylko wielcy mistrzowie Jedi i Mroczni Lordowie potrafili je budować. Zawierają one wiedzę, pamięć i wspomnienia osoby, która go zbudowała i przelała na niego swoje dane. Jeśli mam być szczery, to dla pewnych ludzi jest to warte fortunę. Ale te osoby raczej nie płacą tylko biorą rzeczy siłą. Poza tym otworzyć to mogą tylko niektóre osoby. Tak więc - Popatrzył na nią wymownie. Po chwili spojrzał na Izefeta. - Tak więc zróbmy tak. Ja pójdę uzupełnić zapasy a ty zostań tutaj z Sehtet. Lepiej, żeby ktoś teraz przy niej był, skoro mamy czekać do zamknięcia - Zaproponował. Wolał, żeby jego towarzysz nie wychodził do miasta. Bo mógł nie wytrzymać widząc to całe targowisko i kogoś zaatakować. A to byłoby dla nich fatalne. Na dodatek nie przyłożył szczególnej uwagi do godziny zamknięcia, więc nie wiedział ile to jeszcze może trwać. Ale musiał uzupełnić zapasy i rozejrzeć się za jakimś płaszczem. Nie chciał ciągle nosić tego, w którym zabił Twi'leka.
  22. Dziewczyna po chwili znalazła krzyżyk. Ale chyba nie był potrzebny. Po chwili Patrick przełożył krzyż do lewej ręki a prawą sięgnął pod płaszcz. Wyjął nieduży sztylet. Od razu Saskia dostrzegła, że nóż jest srebrny, podobnie jak krzyżyk w jej ręce. Mężczyzna bez ostrzeżenia wbił sztylet w klatkę piersiową stwora, jednocześnie przyciskając szyję chłopaka, żeby ten nie krzyczał. Widać było w jego oczach strach. Chciał krzyczeć, ale z przyciśniętą szyją to jest ciężka sztuka. Po chwili jego oczy zgasły. Wampir po chwili zaczął się rozsypywać. Po chwili pod Patrickiem leżała tylko kupa pyłu i ubrania chłopaka. Dopiero wtedy mężczyzna podniósł głowę i spojrzał w miejsce, gdzie ukrywała się Saskia. Chyba nadal nie widział dziewczyny. Ale mógł się domyśleć, że ona się tam ukrywa. Ale tego nie pokazywał.
  23. Dziewczyna nie była widoczna. Jedynie wychylała się zza nich. Za to widziała dobrze, Jak Patrick rozglądał się. Nagle ten skoczył w głąb kuchni. Dało się słyszeć jakiś stłumiony krzyk i głuche uderzenie. A potem kolejne. Po chwili mężczyzna wyrzucił coś na środek pokoju wspólnego. Kiedy dziewczyna się temu przyjrzała okazało się, że był to młody chłopak. Miał na oko z 10 lat. Jednak Jego oczy świeciły się na czerwono. Po chwili podszedł do niego Patrick. Jednak zamiast noża trzymał w ręce drewniany krzyż. Chłopak zaczął się gwałtownie odsuwać, ale kucharz stanął na jego nodze. Cała scena była co najmniej dziwna. Nagle mały wampir popatrzył w górę, prosto na Saskię. W jego oczach było widać strach ale także rządzę krwi. Patrick jeszcze nie zobaczył dziewczyny. Skupiony był na niechcianym gościu.
  24. Kater szedł za kobietą. Zastanawiając się nad jej słowami. Myślał czego przemytnicy mogli szukać na Korribanie. Skoro to była planeta Sithów, to wątpił, żeby ci pozostawili cokolwiek bez jakieś ochrony. Ale nie powiedział nic. Widząc zaplecze zaczął się nawet rozglądać czy nie zobaczy czegoś niezwykłego, lub należącego kiedyś do mrocznych lordów czy Darthów. Kiedy kobieta podała mu kasetkę otworzył ją, a widząc kartkę z współrzędnymi uśmiechnął się lekko. Teraz miał wszystkie potrzebne dane, aby wyruszyć na Korriban. Zapisał współrzędne do swojego Datapadu po czym pokazał Izefetowi kasetkę. - No to mamy to po co tutaj przylecieliśmy - Powiedział po czym spojrzał na kobietę. - Tak więc teraz tylko uzupełnimy zapasy i możemy ruszać. Chyba, że chcecie jeszcze coś tutaj załatwić? Lub przygotować się na podróż. - Zapytał, patrząc bardziej na nią. Wolał, żeby Izefet zbyt długo nie krążył po mieście. Bo jeszcze coś mu odbije, kiedy zobaczy tych wszystkich niewolników. Zabrak chciał unikać kłopotów. Zwłaszcza teraz, kiedy był tak blisko swojego celu.
  25. Wszyscy Kiedy kompania przemierzała kolejne metry trafiła na rozwidlenie dróg. Jedna z nich prowadziła w lewo, co wedle mapy, którą wcześniej widzieli miało ich poprowadzić do krypty z częścią miecza. Druga droga natomiast prowadziła w las. Po obu stronach widać było zarówno krzyże, jak i maki. Jednak coś przykuło szczególną uwagę dwójki z wędrujących. A był to dziwny zapach dochodzący z lasu. Jednak Torin i Cerberus od razu rozpoznali zapach. Spotkali się z nim już nie raz. Był to zapach śmierci. A dla ścisłości rozkładającego się ciała. Po popatrzeniu się na drzewa przy jednym z pierwszych można było dostrzec ciało. Leżało oparte o pień drzewa. Był to mężczyzna, człowiek. Miał na sobie poniszczone ubrania a gdzieniegdzie było widać fragmenty kości i mięśni. Niby nic nadzwyczajnego, zwykły trup, którego zostawiono, żeby się rozłożył zamiast zakopać go w ziemi. Jednak nagle stało się coś niezwykłego. Oczy trupa, wcześniej puste i martwe zaświeciły się zielonym blaskiem, a sam martwy jegomość podniósł głowę i "popatrzył" na kompanię. Ktoś, kto potrafił wyczuwać magię mógł wyczuć aurę wokół ciała. Mroczą aurę. Ruby W czasie, kiedy kompania wyruszała Ruby dziwnie się poczuł. Coś w jego aurze magicznej sprawiło, że nagle stracił kontakt z rzeczywistością. Poczuł, jakby ktoś wyrwał go z ciała, wytrząsł na wszystkie strony a potem z powrotem wrzucił. Jedyne, co wyczuwał to dziwną, mroczą obecność. Kiedy Yrd otworzył oczy leżał na ziemi w klasztorze. Obok niego siedział mnich, który wcześniej przyprowadził im konie. - Wszystko z tobą dobrze? - Zapytał delikatnie podnosząc chłopaka do pozycji siedzącej oraz podając mu kubek z wodą. - Nagle odpłynąłeś. I leżałeś tak z dobrą godzinę. Przenieśliśmy cię do środka i próbowaliśmy ocucić - Powiedział spokojnie patrząc na niego z troską. - Reszta już wyruszyła na misję - Dodał siadając na pobliskiej ławce i obserwując młodego maga.
×
×
  • Utwórz nowe...