-
Zawartość
864 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Arkane Whisper
-
Szeptane opowieści [Seria][One-Shot][Tagi Wewnątrz]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Ha. Jak tak teraz zajrzałem, to faktycznie, aż wstyd... ale nie mam na razie możliwości poprawić. Jutro od razu się za to biorę. Na swoją obronę powiem, że było to moje pierwsze skończone i opublikowane opowiadanie... jakie kiedykolwiek skończyłem i opublikowałem, tak więc wielu rzeczy o pisaniu jeszcze nie wiedziałem Dzięki za komentarz -
Cecha poprzedniego usera na podstawie pierwszej litery jego imienia.
temat napisał nowy post w Gry i zabawy
Nieprzewidywalny -
Z miejsca, w którym siedziałaś, bez problemu dostrzegłaś zbliżający się do stacji pociąg. Rzuciłaś okiem na zegar: 7:37. Pomimo kawy wciąż odczuwałaś senność i to może ona odpowiadała za to dziwne uczucie, które zakiełkowało Ci w myślach. Przez lekko przykurzone, jakby brudnawe szyby widziałaś puste wagony. Dziwne, myślisz sobie, w tym pociągu zawsze jedzie spora liczba kucyków, do pracy, szkoły, czy jakichkolwiek innych zajęć. Lecz nie dostrzegłaś nikogo. Pociąg powoli, coraz wolniej wtoczył się na stację, jakby wytracając prędkość, nie zaś celowo hamując. Jego widok przyciągnął uwagę pracowników stacji i obecnych w okolicy kucyków, którzy to przyglądali się, jak powoli mija peron, by zatrzymać się kawałek dalej, ostatnimi wagonami jedynie pozostając na stacji. Po chwili otworzyły się ze zgrzytem drzwi, lecz nikt nie wyszedł. Pociąg zamarł, jakby nigdy się nie poruszał. Wyglądał niczym dawno zapomniany, porzucony wrak. Wiedziona ciekawością i niepokojem o swą przyjaciółkę, zbliżyłaś się do grupki kucyków, ze zdumieniem patrzących na pojazd. Z bliska mogłaś lepiej się przyjrzeć maszynie. Nie przypominał on pociągów kursujących pomiędzy największymi miastami Equestrii. Właściwie, to nie byłaś nawet pewna, jakim cudem to mogło się poruszać. Cały pociąg zdawał się być oblepiony brudem, jego kolory były wyblakłe i starte w wielu miejscach, dach i niektóre wagony pokrywała wyraźna warstwa rdzy. W jednym z wagonów migotała żałośnie lampka, budząc osobliwe wrażenie opuszczenia. Poprzez rdzę i brud dało się jednak odczytać nazwę pociągu i jego trasę. Nie było wątpliwości. To był pociąg Twojej przyjaciółki, Libretty, tylko co się z nim stało? A co ważniejsze, gdzie ona jest? Gdzie jest załoga pociągu? Usłyszałaś, jak ktoś woła straż. (Nie wiem, czy ktoś jeszcze będzie grał, więc na razie zamieszczam wszystko tutaj, na ogólnym) P.S. Wydaje Ci się, że nie minęła godzina. Być może zegar faktycznie był zepsuty, a ktoś go naprawił i nastawił, choć z drugiej strony, nie jesteś pewna.
-
... ... ... Nie, jednak nie będę pytał
-
Cecha poprzedniego usera na podstawie pierwszej litery jego imienia.
temat napisał nowy post w Gry i zabawy
Pozytywna -
Uśmiechnąłem się dziwnie, kiedy Pinkamena komentowała nasze odpowiedzi. Zmrużywszy oczy przyglądałem się, jak opuszcza pomieszczenie, po czym pokiwałem głową, ze smutkiem, ale jakby satysfakcją jednocześnie. - Masz rację - mruknąłem ledwo słyszalnie - Po tej rundzie taktyka i podejście każdego z nas są jasne... Każdego, Pinkameno. Po tych słowach odwróciłem się i udałem na górę, uśmiechając się w duchu. Po krótkim czasie, spędzonym na ustalaniu pewnych spraw z Galvanitem, wróciłem na dół, przyglądając się uważnie to Selunie, to znów Pinkamenie; słuchając jej nowego pytania. - Zarzuca mi tchórzostwo ktoś, kto sam chowa się za barierą, nie mając nawet na tyle odwagi, by spojrzeć na śmierć, którą zadaje - powiedziałem cicho, lecz na tyle głośno, by Pinkamena mnie usłyszała - Jak zatem nazwiesz kogoś kto mówi: "Zabij jego, JEGO, nie mnie"? Zresztą to nieistotne. Chwila ciszy, po czym podjąłem spokojnym, dość monotonnym głosem. - Dlaczego chcę żyć? A dlaczego nie? - podszedłem do bariery - Czyż nie jest wystarczającym powodem sama chęć życia, aby to czynić? Czy nie wystarczy fakt, że jak każdy, obawiam się umierania? Dlaczego chcę żyć? Ponieważ otrzymałem to życie i zamierzam je wykorzystać w pełni. Każdy kiedyś umrze, lecz póki mam na to siły, będę kurczowo się trzymał życia, aby mieć choć złudzenie wpływu na moment śmierci. Świadomość, nawet złudna, że mamy wpływ na własne życie, na to, kiedy się z nim pożegnamy, sprawia, że chce się nam działać. Dlaczego chcę żyć? Ponieważ jest na tym świecie jeszcze parę rzeczy, które chciałbym zrobić. Ponieważ uważam, że śmierć tutaj, z twojego kopyta, jest niesprawiedliwa. Ponieważ, ostatecznie, dla każdego z nas życie każdego z nas, a więc dla mnie moje własne życie, jest cenniejsze niż jakiekolwiek inne... Wyłączając rodziców i rodzeństwo - dodałem po namyśle - Ponieważ dotarłem do tej rundy, kombinując, analizując, ostrożnie planując, kłamiąc i oszukując, nie otrzymawszy najmniejszej wskazówki czy pomocy zwiększającej moje szanse na przeżycie, o których tyle mówiłaś. Ponieważ każdy mój czyn i słowo, najmniejszy nawet gest, miał określony cel. Miały pomóc mi zdobyć fragmenty wiedzy o pozostałych graczach i tobie Pinkameno. Ponieważ dzięki tym fragmentom mogłem względnie przewidzieć na co mogę sobie pozwolić, a na co nie. I przewidywałem słusznie. Ponieważ wiedziałem, że odpowiadając jako pierwszy, nie wiem, jak inni zareagują na moje słowa; choć spodziewałem się kto umrze, to było zwykle dość jasne; więc nie mogłem sobie pozwolić na błędy. Ponieważ grałem pod innych graczy, nie tylko pod ciebie. Moje odpowiedzi nie miały sprawiać ci przyjemności, Pinkameno, miały zwiększyć moje szanse na przeżycie. Wybadać grunt. Ponieważ nie bałem się wykorzystać nawet najmniejszej okazji do wydostania się stąd, nawet jeśli wiązało się to z "zaufaniem" - to słowo wymówiłem dość specyficznie - obcej osobie. Ponieważ nigdy nie pogodzę się z myślą, że mógłbym przegrać. Ponieważ innym nie zależy na życiu tak, jak mnie, gdyż kiedy mieli okazję zwiększenia szans lub upewnienia się, że przeżyją, nie skorzystali z niej. Ja skorzystałem natychmiast. Ponieważ nawet ty, Pinkameno, nie zdołałaś przejrzeć moich prawdziwych intencji poprzez zasłonę słów, które, jak słyszałaś, zmieniały się w zależności od sytuacji, pytania i celu, jaki w danej rundzie chciałem osiągnąć. Nie jestem głuchy czy głupi. Pytałaś: kto twoim zdaniem powinien umrzeć i dlaczego; więc ci odpowiedziałem, kto najbardziej na to sobie... "zasłużył". Wiedziałem jednak, że szanse na to, że zginę są wyjątkowo niskie. Jedynie Galvanita odpowiedź mnie zaskoczyła. Seluna zachowała się dokładnie tak, jak przewidziałem, tak samo Renard, uwzględniając poprawkę na odpowiedź Galvanita, oczywiście. Ponieważ mówię to teraz otwarcie, gdyż albo zginę ja i będzie to nieistotne, albo ktoś inny, i pozostanie nas dwójka, z której przeżyje tylko jeden. Tylko jeden. A ja chcę być tym jednym. Wolałbym być jednym z wielu, lecz mogę być jedynie tym jednym. Ponieważ, gdybym mógł, zabiłbym cię, Pinkameno, bez mrugnięcia okiem, aby się stąd wydostać - mój róg zalśnił nieco bladym blaskiem, a ja sam zaśmiałem się ponurym, pozbawionym wesołości, cichym śmiechem - Dlaczego tak bardzo chcę żyć? Ponieważ uważam, że mi się należy. Bardziej niż innym - odwróciłem się w stronę Seluny - I zapewne nie jestem w takiej myśli osamotniony tutaj. Podszedłem do pudełek i kilka z nich otworzyłem, po czym wyrzuciłem. W końcu zajrzałem do jednego z nich, kiwnąłem głową, jakbym chciał powiedzieć: "może być", i wyjąłem z niego ciężki klucz nastawny. Prócz niego wziąłem także pudełko z Czarcim Żartem i wrzuciłem je na górę. Odwróciłem się jeszcze. - Zginę albo ja, albo Seluna. Tylko wtedy równanie ma sens. Tylko wtedy powstała sytuacja ma to coś, do czego zapewne dążysz. I zapewne domyślam się, co nas czeka w finale - powiedziałem do Pinkameny - Jeśli umrze Galvanite... po raz pierwszy mnie zaskoczysz - po chwili dodałem jeszcze - Możesz mnie zabić, lecz zawsze pamiętać będziesz, że był tu jeden kucyk, którego nie zdołałaś rozgryźć. I jest ta myśl pewną formą nieśmiertelności. Po tych słowach wskoczyłem na górę, zdeterminowany uciec, lub zginąć próbując.
-
Cecha poprzedniego usera na podstawie pierwszej litery jego imienia.
temat napisał nowy post w Gry i zabawy
Aktywny -
Przeczytałem
-
Rzucę okiem. Dzięki.
-
Dziękuję i wzajemnie oczywiście, jak i dla wszystkich forumowiczów. A teraz, trochę miłości od skromnego użytkownika, dla najlepszej królowej w Equestrii
-
Przez długi czas zastanawiałem się co powiedzieć, rozważając wszelkie za i przeciw, aż w końcu wystawiłem głowę przez otwór w suficie. - Żaden - rzuciłem krótko - Żadne z nas nie zrobiło niczego, aby zasłużyć sobie na śmierć. Kto z nas powinien umrzeć jako następny? Odpowiedź jest prosta. Ty Pinkameno. Porwałaś kucyki, przetrzymujesz je wbrew ich woli i mordujesz systematycznie. W imię czego? Własnych chorych przekonań? Mamy umrzeć, ponieważ ciebie spotkało coś tragicznego i nie potrafisz sobie z tym poradzić. Ale dobrze. Niech ci będzie. Zeskoczyłem na dół, wzdychając w duchu na swoją po trzykroć przeklętą szlachetność. - Jako że musisz mieć kolejną ofiarę, a każdy z nas musi kogoś wskazać, tak wybieram siebie - rozejrzałem się po pozostałych - Nie zamierzam nikogo z nich wskazywać w twojej chorej grze, ponieważ dobrze wiem, o co ci chodzi, ale ze mną ci nie wyjdzie. Nie pozbawisz mnie tego, Pinkameno. Dlaczego ja? Cóż, rozwaliłem sufit, prawda? - skinąłem głową w stronę otworu - Usiłuję uciec, działam ci na nerwy dyktując warunki; co sama przyznałaś; grzebię w twojej przeszłości, znajdując między innymi ciekawy medalion... jak to było? - udałem, że się zastanawiam, pocierając kopytem po brodzie - Best friends forever? Jakoś tak - spojrzałem na Pinkie - Tak więc, jak widzisz, jestem najlepszym kandydatem na twoją ofiarę. Dawaj. Wystąpiłem naprzód, starając się zachować pozę godności i moralnej wyższości.
-
No dobra. Zamieszczam swoje "dzieło", póki pamiętam i jeszcze się nie rozmyśliłem: Rainbow_Dash_święta Jest czarno białe, ponieważ z doświadczenia wiem, że wszystko co pokoloruję, natychmiastowo przestaje mi się podobać (każdy rysunek potrafię zepsuć próbą naniesienia kolorów na niego ). Poza tym, rysowany ręcznie (bo mam tablet graficzny, ale nie jest tak dokładnie mój i ogółem preferuję tradycyjne formy rysowania), skanowany (nieźle mi ten skaner dał w kość; na papierze wygląda spoko, po przeskanowaniu, tragedia, ale jakoś się udało) i poprawiony nieco na kompie, czego przyczyną jest wspomniane skanowanie. Nie jestem dobry w rysowaniu, zwłaszcza koniowatych (krasnoludy walczące ze smokiem wychodzą mi podobno całkiem fajnie, zdaniem mojej siostry, a ona to rysuje ślicznie), więc tego, nie palcie na stosie za wygląd postaci, dobra... A jeśli już, to jakoś litościwie tak Pożyjemy, zobaczymy... P.S. Tak, nie chciało mi się wszystkiego poprawiać po skanowaniu. Jestem leniwy, wiem
-
To ja się zapytam, ponieważ przeczytałbym sobie coś z twórczości fanowskiej. Szukam jakiegoś opowiadania w stylu Silent Ponyville, ale nie jego kalki. Czegoś niepokojącego, mrocznego, pełnego pokrętnych tajemnic i smutnego. Może ktoś wie coś o jakimś takim opowiadaniu?
-
Baśnie Soli i Wichru [seria][fantasy][dark][sad][NZ]
temat napisał nowy post w Opowiadania wszystkich bronies
Fajne. Przypomniało mi czasy, kiedy jako dzieciak pochłaniałem wszelkie baśnie i legendy w moim zasięgu. Czekam na kolejne -
Doprawdy, nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. Wobec czego krótko: Po pierwsze. Przeczytaj mojego posta jeszcze raz, a najlepiej ze trzy razy, powoli i spokojnie, a może jego sens do Ciebie dotrze, ponieważ widzę, że po raz kolejny mnie nie rozumiesz. Zakładam, że jest to wynikiem podejścia typu: "co autor chciał przez to powiedzieć", jakiego to podejścia uczono w szkole, Ty zaś wyraźne uważasz, że lepiej od wspomnianego autora wiesz, co miał na myśli (a zdawałoby się, że moja wypowiedź jest prosta i zrozumiała). Byłbym wdzięczny za nie dokładanie urojonych znaczeń do moich wypowiedzi. To się chyba nazywa nadinterpretacja. Po drugie. Łaskawie nie przytaczaj mi tu moich własnych słów i poglądów, które już nieraz na łamach tego forum wypowiadałem i przybliżałem. Po trzecie. Dobra rada z uczeniem się. Szkoda, że wyraźnie sam się do niej nie stosujesz, a jeśli, to znaczy, że na podstawie posiadanej wiedzy nie potrafisz sformułować żadnych wniosków. Albo może posiadasz wiedzę jedynie z pewnej dziedziny, całkowicie ignorując inne, a to nie daje pełnego obrazu, do formułowania tychże (wniosków). Po czwarte:... Nie. W zasadzie, to nie ma to sensu i tak. Dopóki nie nauczysz się czytać ze zrozumieniem (z naciskiem na rozumienie), a Twoje wypowiedzi nie zaczną mieć sensu w stosunku do tekstu, do którego się odnosisz, nie mamy o czym rozmawiać. Życzę miłego dnia. Po co się było w ogóle odzywać...
-
Wychodzi na to, że ja nie. Z ciekawości? To dobrze, że nie wszystko jeszcze wiemy. Przynajmniej świat jest ciekawy. Czytałem o tym artykuł, ale że jestem w pracy, to Ci go nie przytoczę w tej chwili.
-
Aha, wraz z cytatami ją skopiowałem, jak rozumiem? O to samo mógłbym zapytać Ciebie. Pisałem, że jest to, na rozum, bardziej prawdopodobne, niż zapis pamięci z okresu poprzedzającego istnienie, a zatem posiadania także mózgu. Zasadniczo, to ja nie spotkałem człowieka, który pamiętałby "życie", zanim zaczął żyć. Jeśli Twoje twierdzenie byłoby faktem, to znaczy, że liczba ludzi jest z góry ustalona. Uważam, że w przypadku braku dowodów, lepiej jest wątpić.
-
Nie. Czemu? Nie wolno mieć własnych poglądów? Czy moje poglądy muszą się opierać na cudzych wypowiedziach? Chociaż właściwie to się opierają na cudzych wypowiedziach: naukowych faktach. Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem pamiętania "życia przed życiem" jest zapis pamięci z okresu bycia płodem, przed narodzinami... Tak, to wydaje mi się najrozsądniejszym wyjaśnieniem. Oczywiście istnieje jeszcze możliwość, że te wspomnienia są zwykłą ułudą, wytworzoną na bazie innych wspomnień lub wmówioną sobie.
-
Typowa koncepcja "boga zapchajdziury": nie znamy mechanizmów stojących za pewnym procesem, nie umiemy jeszcze ich zrozumieć czy poznać, więc wymyślmy sobie istotę nadnaturalną, która tego dokonała. Wybacz, ale nie kupuję takich "teorii". Zgadzam się. Zgodnie z prawem wielkich liczb, to biorąc pod uwagę liczbę planet tylko w naszej galaktyce, jest prawie niemożliwym, aby ludzie, i zwierzęta zamieszkujące Ziemię, stanowili jedyne życie we wszechświecie. Uważam, że gdzieś tam istnieją inne organizmy żywe. Czy rozwinięte czy też nie, to już kwestia dyskusyjna, póki co, niemożliwa do rozstrzygnięcia. Ostatniej części nie skomentuję, ponieważ musiałbym się uciec do psychologii i innych tego typu (a nie chce mi się dużo pisać), a zresztą są to sprawy oczywiste. Ale na koniec przyznam, że jestem wierzący. Owszem. Zgadza się. Głęboko wierzę w potęgę rozumu, nauki i ludzkich zdolności poznawczych. Nie wierzę jednak w żadne siły nadprzyrodzone, ponieważ "magia" (czy jakkolwiek inaczej to nazwać) jest jedynie nauką, której jeszcze nie rozumiemy.
-
Tym razem jedynie wystawiłem łeb z otworu w suficie, mierząc wzrokiem Pinkamenę. - Kto jak kto, ale ty powinnaś znać odpowiedź na to pytanie - stwierdziłem - Myślę, że impreza jest udana, kiedy wszyscy jej uczestnicy są zadowoleni, czerpią z niej radość i jest im szkoda, że dobiega końca, choć to ostatnie nie zawsze. Co sprawia taki efekt? Cóż... Samemu imprezować się raczej nie da; choć to zależy od kondycji umysłowej, ale mniejsza. Zapewne dobra ekipa... Właściwie to chyba wszystko, czego potrzeba. Jeśli masz dobrą paczkę przyjaciół, to niczego więcej nie potrzeba, aby impreza była udana. Może jeszcze odpowiedni nastrój. Ciężko aby impreza, na której jesteś czy też ją organizujesz była udana, jeśli wiszą nad tobą jakieś problemy, którym poświęcasz więcej myśli, niż samej imprezie; ale to już inna kwestia. Zależna od psychiki. Co ogólnie sprawia, że impreza jest udana? Na to już otrzymałaś odpowiedź - po chwili przerwy, dodałem, chowając się na powrót na górze - Myślę, że to z żalu. Tęsknoty. Myślę, że trzymasz je, ponieważ tak naprawdę tęsknisz za tym, co utraciłaś, zaś zadając nam te pytania, starasz się samą siebie przekonać, że to co sobie obecnie wmawiasz, jest słuszne. Jest prawdą. My tak naprawdę nie mamy żadnego znaczenia, ponieważ jest to gra, którą toczysz we własnych myślach z samą sobą. Jesteśmy jedynie... swobodnymi myślami, że się tak wyrażę. Po tych słowach wróciłem do naszej "spektakularnej" ucieczki.
-
W pewnym momencie zeskoczyłem na dół, po czym rozejrzałem się po pozostałych, zatrzymując się dłużej na Phoenixie. - Sens życia, pytasz? - zacząłem powoli, z namysłem - To zależy od punktu widzenia, jak sądzę - dodałem, przenosząc wzrok na Pinkamenę - Przykładowo, z punktu widzenia biologii... czy może raczej natury - mówiąc to podszedłem do bariery; czy my jesteśmy aż tak głupi, czy chodzi o coś innego?; pomyślałem, przypominając sobie jak Pinkamena przebyła barierę aby zdobyć ciastko, i nacisnąłem lekko kopytem na jej powierzchnię - sensem istnienia jest jedynie prokreacja; przetrwanie gatunku. Z punktu widzenia metafizyki natomiast - kontynuowałem, badając dokładnie barierę na całej jej długości - jest osiągnięcie po śmierci czegoś na kształt raju, tudzież oświecenia, a przynajmniej w większości religii. Jeśli natomiast pytasz, co jest sensem życia z punktu widzenia przeciętnego kucyka, niezbyt uduchowionego, ale mającego jakieś "wyższe" potrzeby, to sądzę, że zależy to od jednostki. Sensem istnienia może być wszystko, od zjedzenia każdego ciasta na świecie, po poznanie wszelkich tajemnic wszechświata. Czy jakiś sens życia jest mniej ważny czy mniej warty od innych? Nie mnie oceniać. Kucyk całe życie może poszukiwać idealnego kwiatu i nie będzie to życie zmarnowane; cytując klasyka. Dopóki daje kucykowi szczęście i chęci do życia, a jednocześnie nikogo osiągając go nie krzywdzi, to czemu nie? - spojrzałem ponownie na otwór w suficie - Jeśli idzie natomiast o sens życia z punktu widzenia wszechświata, to nie ma ono sensu. Pojawiło się przypadkiem... - wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na Pinkamenę - Jakie znaczenie mają kucyki, wobec ogromu wszechświata? Ważniejsze pytanie powinno brzmieć: czy życie musi mieć sens? Czy nie możemy żyć dla samego życia? Czy istnienie musi mieć głębszy sens, ponad to, że zwyczajnie jesteśmy? Zaistnieliśmy? - cofnąłem się od bariery, jakby zamierzając wrócić na górę, po czym rzuciłem jeszcze - Czemu je wciąż trzymasz? Te rzeczy na górze? Dlaczego się ich nie pozbędziesz?
-
Wciąż jeszcze bolały mnie uszy, lecz nie byłem pewny, czy inni dostrzegli to co ja. Krzyknąłem głośno do Garreta: - Serce! Uderz w serce! Po czym szybko podniosłem broń i wzbiłem się w powietrze, szukając dogodnej pozycji. Tak właśnie sądziłem, ale nie napisałem nigdzie, że zraniłem potwora, a jedynie trafiłem (z takiej odległości chyba ciężko spudłować w coś wielkości niedźwiedzia albo i większego), poza tym ja nie zacząłem opisywać efektów, tylko opisałem je trochę dalej, zostawiając część właściwą dla MG P.S. Spoilery mi nie działają. A widzę, że Wam tak.
-
I najlepiej wychodzą w steampunkowych klimatach. Kto najwięcej skorzysta z potęgi pary i nauki, jak nie ziemskie kucyki. Poza tym, kto nie lubi steampunku