Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. - Co się dzieje z moimi skrzydłami? - spytałem głupio, oglądając je. - Zacięły się czy co.... ah ty mały gadziej, uważaj gdzie plujesz, mogłeś kogoś zranić! - zawołałem za jaszczurem. - Pani Twilight, czemu się rumienisz? - spytałem podejrzliwie.
  2. Uf, udało się! Uratowałem klacz przed straszliwymi oparzeniami, a kto wie czy nawet przed śmiercią. Głupi smok powinien był bardziej uważać gdzie ogniem pluje. - To.. to był drobiazg, poprostu poczułem że coś trzeba zrobić. Em co...? - spojrzałem i zorientowałem się że Twilight leży pode mną w dosć... dwuznaczniej pozycji i sytuacji, a nasze pyszczki niemal się stykają nosami i ustami. Klacz jak okazało się z tej bliskości miała naprawdę krztałtne oczy i rzęsy, oraz pachniała tak dziwnie... jakby lawendą, i czymś jeszcze. Zamrugałem kilka razy i poczułem że trochę mi gorąco. Usłyszałem dziwne pumf z tyłu, i wtedy dopiero zszedłem z klaczy. - Co to? - spytałem, i spojrzałem na swoje skrzydła. One... napięły się i stały prosto.
  3. Nie wahałem się ani sekundę. Nie wiem jak, ale coś mi kazało działać. Coś w moim umyśle poprchnęło automatycznie moje ciało do działania. Nie czekając, rzuciłem się na klacz aby odepchnąć ją z linii strzału na bok, n a bezpieczną odległość, ale jakbym nie zdążył, to zasłonię ją własnym ciałem. Tak trzeba. Wiedziałem to, i muszę tak zrobić.
  4. - Nie wiem, nie wiem. To wszytsko jest straszliwie pogmatwane. Ej, dobrze się czujesz smoku? - spytałem. - Wyglądasz jakbyś miał zamiar zwymiotować...
  5. - Nie cieszyć się nocą? Przecież to najwspanialsza pora doby, jest cicho, można odpoczywać ciesząc się widokiem gwiazd i księżyca. - powiedziałem zdziwiony. - Nie rozumiem... Księżniczka Luna zamieniła się w całą Nightmare Moon, tak? To... dziwne i nie jasne dla mnie. - podrapałem się po głowie. - To wszystko brzmi jak jakaś bajka, ciężko jest mi w to uwierzyć pani Sparkle. Ale zaraz... jak to mogło zdarzyć się tysiąc lat temu? Żartujesz sobie ze mnie czy co? Przecież nikt nie dożywa takiego wieku. Chociaż ta ''Wieczna Noc''... - zamyśliłem się. - Całkiem ładnie brzmi.
  6. - Chwileczkę, czegoś tu nie rozumiem. Skoro ksieżniczka Luna była bohaterką i uratowała z Celestią to całe Imperium... to czemu została wygnana na księżyc? - nie wiem czemu ale to wywołało we mnie... wzbudzenie i frustrację. Jakby to było coś złego. - Jeśli się zbuntowała to chyba przecież miała powód.
  7. Usiadłem przy stoliku naprzeciwko Twilight, i zacząłem bawić się medalionem. - No więc... kim są te całe księżniczki? Ta Celestia... no i Luna? Przynam że ta druga ma bardzo ładne imię, ale kim są? To jakieś władczynie tego kraju czy jak? Jak można wyleczyć amnezję, albo chociaż przywrócić wspomnienia? Wysłałaś już ten list? Ale chyba on będzie szedł kilka dni... I wiesz, tak zauważyłem że sporo kucyków dziś, prócz wyraźnego unikania mnie z powodu brudu, co rozumiem zupełnie, dość wulgarnie skomentowało moją czarną sierść.
  8. - Dobrze zatem, pani Twilight Sparkle. - westchnąłem. - Bo mam naprawdę dużo pytań, może najpierw... Wtedy coś poczułem. Jakby ktoś tu był. Odwróciłem się ostrożnie aby znaleść to... oby to nie było zagrożenie. Jeśli to nie będzie nic takiego, idę na dół do Twilight.
  9. Cóż, za kąpiel na pewno się nie obrażę. Sam mam dość tego całego brudu, błota i smrodu jakim się ostatnio odznaczam. Poszedłem nieco niechętnie do łazienki. - Nie spinaj się smoku, idę już idę. Wszedłem do łazienki i zacząłem się rozglądać za czymś do mycia. Cóż była tu wanna i prysznic, więc wybrałem wannę. Odkręciłem ciepłą wodę i gdy wanna napełniła się do połowy wskoczyłem do niej, i za pomocą mydła zacząłem zmywać z siebie brud i smórd. Oh... ale ulga.
  10. - Ee... list do kogo? Kim jest ta cała Celestia i ta... Luna? Jakie znowu księżniczki? Jaki jej znaczek? - spytałem skołowany.
  11. - Właściwie to nie uciekałem przed nimi, poprostu je rozwaliłem w drobny mak gołymi kopytami. Wystarczyło kilka uderzeń w nogi, a potem w podstawę czaszki i to wystarczyło. Nic trudnego. Przecież to chyba nie są takie straszne stwory... prawda? - spytałem. - No w sumie nie ważne. Przyszedłem tutaj w zasadzie... no, prosić o pomoc. Parę dni temu dosłownie wygrzebałem się spod ziemi, niewiadomo skąd i gdzie. Pamiętam jedynie masę ziemi, zimno i chłód. Ledwie się wygrzebałem, ale potem rozumiałem że nie wiem nic. Kompletnie nic, ZERO. Nawet nie pamiętam jak się nazywam, ani kim jestem. Zaś jedyne co mam, to to... - pokazałem jej ten dziwny srebrny medalion który nosiłem na szyji. To była jedyna rzecz jaką posiadałem. Nie wiem co on przedstawia, ale czułem że to jest coś ważnego.
  12. - Do widzenia... - powiedziałem nim biała klacz imieniem Rarity wyszła. Sam doskonale wiedziałem jak wygląda mój stan sierści, grzywy i upierzenia. W każdym razie gdy już się najadłem, poczułem ulgę i wdzięczność dla mojej gospodyni i jej smoka. - Dziękuje za to jedzenia, i z góry przepraszam za mój.. no cóż, niezbyt schludny wygląd. Wędrowałem od wielu dni, parę razy zaatakowały mnie takie dziwne psowate istoty zbudowane z patyków nim tutaj dotarłem.
  13. - To dla mnie? - spytałem łakomie spoglądając na kanapki, a potem nie przejmując się niczym zacząłem je pałaszować. Kanapki były naprawdę pryszne, z pomidorem, ogórkiem, serem, sałatą i innymi takimi. Czułem się jakbm pierwszy raz miał cokolwiek w ustach. W każdym razie zjadłem wszystkie kanapki jakie zrobił ten smok. Oh, o niebo lepiej. Przynajmniej napełniłem brzuch, głód który nękał mnie od kilku dni zniknął. Usiadłe i otarłem usta kopytem. - Dziękuję wam, naprawdę wielkie dzięki. - tu mi się lekko odbiło. - Życie mi wręcz ocaliliście.
  14. Wszedłem nieśmiało do bilioteki i chyba pierwszy raz w życiu widziałem tyle książek. JEszcze bardziej głupio zrobiło mi się gdy okazało się że w środku jest jeszcze jednak klacz, oraz... smok? To tak wyglądają te stworzenia? Dziwnie małe, i raczej nie specjalnie groźne. - Em, o czym wy dwoje mówicie? - spytałem zaskoczony. -Nie znam was, nigdy was nie widziałem. Co mi zrobiliście?
  15. - Ja... nie wiem, pani Twilight Sparkle. Ja nie wiem jak się nazywam. Nie mam pojęcia kim jestem... - zwiesiłem smutno głowę. - Myślałem że tutaj dowiem się czegokolwiek..
  16. - Ja... ja przyszedłem tutaj po... Ciekawe, pierwsza która mi nie ubliżą, ani mnie nie omija z daleka. Trochę głupio mi było że nie jestem trochę czyściejszy jak stoję przed taką ładną klaczą. Głos mi uwiązł jednak w gardle kiedy zobaczyłem jedzenie które miała w torbach, to samo wolnie w brzuchu mi ostro zaburczało. I to głośno. - Znaczy się ja... ten... przyszedłem czegoś tu się dowiedzieć proszę pani.
  17. Może nie powinienem im przeszkadzać? Chyba ktoś tam pracuje ciężko, a ja mu pracę zakłócam. I chyba przeze mnie zleciał z tej drabiny... może powinienem sobie iść? A jeśli będą na mnie źli? Nie wiem nie wiem... te ciągłe pytanie wykańczają mnie psychicznie. Dlaczego?! Dlaczego ciągle muszą być pytania?! Ja chcę tylko kilku prostych odpowiedzi, a dostaję tuziny morderczych pytań... - Dlaczego.... - westchnąłem ciężko siadając na zadzie przed drzwiami, spuszczając głowę.
  18. To... to było przykre. Bardzo przykre. Czemu oni mnie obrażają, nawet ich nie znam. Zaburczało mi w brzuchu, ale wreszcie znalazłem jakiś drogowskaz. Hm... ratusz czy biblioteka? Pojęcia nie mam które wybrać. Bliżej jest jednak biblioteka więc, tak skierowałem swoje kroki. Miałem nadzieję znaleść tam jakąś pomoc czy informację co dalej robić... a może choć dadzą mi tam coś do jedzenia? W każdym razie poszedłem do biblioteki i zapukałem do drzwi.
  19. Na początku było zimno. Pustka. Mrok. I pełno ziemi. Pamiętałem jedynie że wtedy ocknąłem się w ziemi, i desperacko próbowałem uwolnić się z niej. Udało mi się to. Ale ulga zaraz została zastąpiona przez przerażenie i niepokój. Kim ja jestem? Czemu byłem pod ziemią? Czemu nic nie pamiętam? Nawet... nawet własnego imienia. Nic, kompletnie niczego nie wiem, ani nie pamietam. To... to było straszne. Moja wędróka przed siebie była męcząca, nie miałem sił żeby latać. Straszliwie byłem głody i spragniony, samą trawą nie da się najeść do syta. Wody też za wiele nie znalazłem, i byłem strasznie brudny. Miałem pozlepianą grzywę, i błoto na sieści i skrzydłach, nie miałem jak go wyczyścić. Paskudztwo. Poza tym to dziwne uczucie że ktoś mnie śledzi, było frustrujace. Bardzo. Ale jednak, zaraz... to chyba jakieś miasto? Ponyville... nigdy nie słyszałem o czymś takim. Cóż, może tam poszukam czegoś o sobie? Albo chociaż znajdę coś do jedzenia albo picia. Ruszyłem z wolna do miasta.
  20. Ha. Więc panna różowa leci na pana gliniarza? Choć nie brzydka to jednak w moim typie nie jesteś. Poprostu jesteś świruską. - Nie, nie idę z tobą na randkę. - powiedziałem zapinając koszulę. - Można powiedzieć że ostatnio wręcz, za dużo... CO TY ROBISZ?! - krzyknąłem widząc co robi z kwiatami. Mało się nie wkurzyłem, bo raz ze ten bukiet kosztował 30 bitów, dwa był dla Rarity, trzy... dla niej to było jedzenie, cholera jasna!
  21. Ares Prime

    Zapisy do perosa81

    Oto i moja karta postaci. Świat: Equestria Imię: Nightwing Rasa: Pegaz. Historia: PIERWSZY OKRES, czyli kilkanaście lat przez przemianą Luny w NNM - NW jest sierotą. Nie zapamiętał swoich rodziców. Nie pamiętał jak trafił do Canterlotu, był wtedy malutkim źrebakiem który ledwo co nauczył się samodzielnie chodzić i mówić. Przez kilka dni i nocy wałęsał się samotnie po ulicach, próbując znaleźć coś do jedzenia – bez skutecznie. Był wycieńczony, i bardzo słaby, na skraju śmierci. Siedział głodny, zziębnięty i płakał do księżyca. I wtedy nastąpił przełom w jego którtkim smutnym życiu – źrebaka odnalazła sama księżniczka Luna. Zrobiło jej się bardzo żal małego źrebaka, w dodatku o takim niezwykłym umaszczeniu. Postanowiła zabrać go do pałacu i zaopiekować się nim jakiś czas, dopóki jego rodzice się nie odnajdą. Ale pomimo poszukiwań Straży Pałacowej nigdy ich nie znaleziono. NW z początku onieśmielony pałacem, zaczął odzyskiwać siły i przywiązywać się do Księżniczki. Ta starała się go traktować z dystansem, i była dla niego dobra. Ale przełom nastąpił gdy NW nazwał ją mamą. To spowodowało burzę w sercu Luny. Sama zaczęła go traktować niemal jak młodszego braciszka. Niewiedząc jak postąpić z małym NW zwróciła się o pomoc do Celestii. Ta doradziła jej żeby oddać Night winga do Akademii Wojskowej. W ten sposób miałby dobrą zagwarantowaną przyszłość, a i widywałby Lunę. Choć źrebakowi się to nie podobało, dał się namówić. Gdy był mały często obserwował gwiazdy i księżyc. Mógł na nie patrzeć godzinami, podziwiając pracę Luny. Wtedy pomyślał że skoro ona dała mu drugą szansę i pomogła w życiu, to on zawsze będzie przy niej, zawsze ochroni, będzie kimś kto zrobi dla niej wszytsko. I wtedy pojawił się jego CM – sierp Księżyca z mieczem symbolizujący lojalność wobec Luny, i gotowość do każdego wyzwania. Jako jeden z niewielu kucyków wolał noc od dnia. Pewnego dnia dostał od księżniczki amulet w kształcie jej Cute Marka. Powiedziała że dzieki niemu zawsze będzie nad nim czuwać… Z biegiem lat uczył się, dał się poznać jego talent do walki, latania, oraz wykonywania zadań które Inni uznawali za niewykonalne. Wzrastała też jego skryta miłość do Luny. Sama księżniczka nie miała o tym pojęcia, chociaż bardzo ceniła i lubiła NW. Często w nocy spotykali się potajemnie, żeby porozmawiać, pośmiać się, pobawić jak to przyjaciele. Choć NW był odważny, nie powiedział nigdy że kocha Lunę bardziej niż zwykły poddany. Skrycie pisał wierze o swoich uczuciach do księżniczki. Gdy ukończył akademię, Luna postanowiła dać mu wyjątkową posadę – Strażnka Nocy. Był pierwszym pegazem na tym stanowisku. W praktyce był kimś w rodzaju specjalnego komandosa, który zajmował się przeróżnymi sprawami dotyczącymi spraw wewnętrznych Equestrii. Choć jego metody były niekonwencjonalne, a czasem nawet brutalne – był bardzo skuteczny. Niesety gdy wykonywał kolejną ze swoich niebezpiecznych, samotnych misji, wpadł w zasadzkę i odniósł śmiertelne rany. Ostatkiem sił zdołał uciec, i wrócić do Canterlotu. Przekazał informacje o zagrożeniu, a potem zmarł z powodu ran. Luna bardzo przeżyła jego śmierć, która później była jednym z kilku powodów przemiany Luny w NMM. Co więcej, gdy Luna przypadkowo odkryła jego zapiski o niej, popadła w długa i bolesną depresję. NW został pochowany poza Centrelotem, w tajnym miejscu spotkań jego i Luny zwanym Księżycową Polaną. Po wygnaniu Luny, nie pozostał praktycznie nikt kto pamiętałby o tym pegazie. Prócz Celestii. Kiedy Luna wróciła z wygnania, nadal odwiedzała czasem jego grób. Nigdy bowiem nie zapomniała o swoim najwierniejszym strażniku, przyjacielu… oraz kimś naprawdę dla niej wyjątkowym. Okres drugi, kilka miesięcy po pokonaniu Changelingów i ślubie Cadance, czyli ponad 1000 lat po swojej śmierci : Czasem bywa że pewne tajemnicze potężne siły, postanawiaja ingerować w prawa których naruszać nie wolno. W pewną księżycową noc rozpętała się dziwna magiczna burza zaś, ziemia na grobie Night Winga zaczęła się ruszać, a chwilę później z grobu wyszedł w pełni żywy pegaz – sam Night Wing we własnej osobie. Z jednym wyjątkiem – praktycznie nic nie pamiętał ze swojego poprzedniego życia. Nie pamięta kim był, kim jest, w ogóle nic o sobie nie wie. Pamięta jednak swoje umiejętności, oraz to że kiedyś w jego życiu była pewna bardzo ważna klacz. Skołowany, zdezorientowany, niemiłosiernie ubrudzony i śmierdzący ruszył chwiejnym krokiem przed siebie. Aż doszedł do Ponyville. NOTKA – NW został wskrzeszony przez tajemnicze bardzo potężnie siły. Dlaczego to zrobiły i w jakim celu ? Zostawiam to tobie. Umiejętności: NW jest znakomicie wysportowanym pegazem, jest silny i zwinny zarówno na ziemi jak i w powietrzu. Znakomity lotnik i wojownik, potrafi posługiwać się każdym rodzajem broni białej. Potrafi się też cicho zakradać i poruszać się niezauważonym, zawłaszcza w nocy. Uroczy Znaczek: sierp księżyca i miecz Wygląd: Pegaz wzrostu Shining Armora, o czarnej sierści, błękitnych oczach i ciemnostalowej grzywie. Jego skrzydła są trochę większe niż u przeciętnego pegaza. Ma dobrze wyrzeźbioną muskulaturę. Ekwipunek: Posiada jedynie srebrny medalion o wyglądzie CM Luny Cel: Odzyskać wspomnienia
  22. - A jo wim tyle co ty? Cholera wie te pieruńskie energie magiczne.- odparłem ze wzruszeniem ramion. - Na raz wróg stoi, a ja ci mam zamiar mu łeb przetrącić, a tu nagle trzask prask, i wroga ni ma. Musi go co Onyskis jakiś czarem stuknąć, ale ja tam się nie znam i nic nie widziałem. Mnie tam nic nie jest mogę co najwyżej siniaki mieć, ale toporzysko me kochane mus jest mi znaleźć. To tak jakbym brata... no może nie brata, ale takiego bliższego kuzyna zostawiłbym w lesie som. A tu go trza naostrzyć, wysmarować smarem do broni, wypolerować, nie ma to tam to. O broń jak o żoneczkę, czy tam kochanicę trza dbać tak samo jak nie bardziej. Bo wisz, topór to przynajmniej nie szuszy ci głowy jak wracasz po 11 kolejkach zacnego piwa do domu.
  23. Ares Prime

    Equestria: Płonąca zemsta

    Czas działać. Zapaliłem ognistą wokół rogu. Może to być poprostu jakieś zwierzę, ale ryzykować nie zamierzałem. Następnie uruchomiłem swoją lewitację, w której zawsze byłem dobry. Chcę się unieść w górę i zobaczyć co to za intruz nam spać nie daje. Najwyżej się mu dupę przypali płomieniem.
  24. Pognałem co sił w tamtym kierunku. Schowałem kuszę i naszykowałem trójząb do ataku. Wolałem nie korzystać z pomocy Rainbow, ale nie mogłem ryzykować jej życia i bezpieczeństwa. Trzeba było złapać tego kuca. Nie wiadomo kim on jest, czy to ofiara prototypu czy też... coś innego. Wytrzymaj Rainbow już idę.
  25. - Ho ho, odpoczywać to ja w grobie bedę. - odparłem Clover. - A swoje toporzysko mus mi znaleść, bo kak żeś sama, córuchno moja zauważyła, bez topora tom ja tak jakby bezrobotny. Poza tym to ten topór robiłem ja przez 2 lata pracy w kopalni i żal mnie jest go zostawiać na żer szabrownikom. Podbiegłem do Clover widząc że się słania. - Oj Clover, to tobie mus odpoczywać a nie takiemu staremu chamowi jak jo. Nu dobra, odstawim cię do obozu, potem toporzyska poszukam. Bo choć cię znom któtko, toś memu sercu droga. Polubił cię żech i tyla, bo jak dla mnie toś lekko za młoda. - zaśmiałem się. - Córą moją byś być mogła. HAhahaha!
×
×
  • Utwórz nowe...