Skocz do zawartości

Ares Prime

Brony
  • Zawartość

    1999
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Ares Prime

  1. - Ej, uważaj jak.... znaczy, uważaj jak chodzisz koleżanko. - dodałem uprzejmie. No proszę, niezła lasencja. Zawsze miałem słabość do oczu w niezwykłych kolorkach. Wypiłem dla animuszu dwa spore łyki piwa. Ta klacz nie była pijana, co w sumie mało mnie dziwi, ale była wystraszona a przynajmiej tak mi się zdawało. - Dobra panie starszy ja spadam, nie godzi się tak zostawiać pannę w strachu. To do następnego, na napiwek nie licz dziś ode mnie, może następnym razem. Po czym wyszedłem za klaczą.
  2. Kuc? Tak głęboko w lesie Everfree? Przybiegła tu za swoim zwierzakiem, aż dziwne. Nie wie że tutaj można spotkać niebezpieczne potowry? Takie jak ja? - Spokojnie, żółty kucyku, nie zrobię ci krzywdy. - powiedziałem spokojnie. - Ale co taka piękna klaczka robi w takim miejscu jak to? Nie wiesz że Everfree to niebezpieczny las? To ty zasadziłaś tutaj te kwiaty? - spytałem ostrożnie wychodząc z ukrycia.
  3. - Daj ciemne piwo korzenno-miodowe. Schłodzone i pieniste, z kostką lodu. - zarządziłem barmanowi. - Wreckers ma dziś ochotę zalać robala. - po czym zapłaciłem za trunek. - Widzę że dziś ruch i zyski dopisują, co?
  4. Nauczycielem. Ha, i użerać się z małolatami, trującymu dupę, życie, dumę i inne aspekty mojego jakże cudownego żywota? Ha, nie w tym życiu. Jestem wolnym duchem, i wolnym samcem w dodatku młodym i chcącym się wyszumieć. I zalać co nieco w duszy, bo akurat mam powód. Powód ten był zajebiście piękną klaczą, o czarnej grzywie, szarej śierści i grającą w symfoni królewskiej, niesety zawsze była sztywna jakby połknęła kij od miotły, plus dwa wsadziła w obie swoje dziurki. Ale co tam, było minęło. Dopiłem swojego browarka, po czym skierowałem się do baru po następnego. Noc młoda jest, piękna i dzika, trzeba z niej korzystać całymi kopytami!
  5. Ratunek? Dla mnie? Wątpię szczerze, kto niby miałby mi pomagać, komuś kto jest wszędzie uważany za potwora. Nie, lepiej będzie jak ukryję się w krzakach. Uciec mogę, ale bardziej mnie intryguje skąd pojawiły się tu kwiaty z Changei? Dałem szybko nura w krzak jerzyn, nie bałem się ze kolce zrobią krzywdę mojej twardej skórze. Przyczaiłem się i czekałem na owego gościa.
  6. Coś kojarzyłem... coś mi wreszcie świtało. - Więc... na dobrą sprawę nie mam żadnej rodziny? Ani rodziców ani rodzeństwa. Zostałem sam. - stwierdziłem głucho. - JEdnak... przynajmniej wiem kim kiedyś byłem, choć częściowo. Dostałem więc odpowiedzi któych tak pragnąłem. Szkoda że są takie... smutne. Dobrze księżniczko. Jeśli nalegasz na spotkanie z twoją siostrą, pójdę z tobą. Może ona powie coś więcej. Nazywa się Luna, tak? To piękne imię. - dodałem z lekkim rozmarzeniem.
  7. - Mam nadzieję że się pani podobają te skromne kwiatki. Starałem się wybrać jak najlepsze... - przyjrzałem się lekko, niby to ją widzą pierwszy raz. - Hm, bardzo pani do twarzy w tym nowym uczesaniu, wygląda pani cudnie. Chociaż... może przejdźmy na Ty. - ukłoniłem się lekko, biorąc kopytko klaczy i całując je. - Jestem Barricade. Zatem... Rarity, czy zechcesz mi towarzyszyć podczas dzisiejszego spektaklu ''Powrót Harmonii'', a następnie udać się ze mną na kolację do Marchewkowego Czubka?
  8. - Kwiaty z Changei? Tutaj? - spytałem sam siebie zdziwiony. Te kwiaty nie rosą w takim klimacie, w Changei jest przecież dużo cieplej. Pamiętałem że kiedyś takie jadłem, bardzo smaczne były i nieźle zabijały głód. Aż mi ślinka pociekła na ich widok, ale nie! Muszę.. muszę się opanować. Te kwiaty nie powinny tutaj rosąć, a ziemi nie powinno być. Zacząłem węszyć i nasłuchiwać, może to jakaś zasadzka?
  9. - Chwila, moment! - powiedziałem twardo. - Nigdzie się nie ruszam, dopóki nie otrzymam odpowiedzi na parę pytań. - zdjąłem z siebie Twilight i posadziłem na ziemi. - Ty zdaje się wiesz kim jestem, lub kim kiedyś byłem. Ten jednorożec Razor, wyjawił mi moje imię -Nightwing. Ale poza tym nic nie wiem! Kim ty jesteś ksieżniczko, i kim jest ta Luna? Jak to wogóle możliwe że ja byłem martwy?
  10. Nie zdążyłem nic powiedzieć, jedynie jakby sam z siebie przyjąłem gardę obronną i odskoczyłem... tyle że po tym jak ta wizja, czy... wspomnienie się zakończyło. Efekt - poleciałem wprost do tyłu, przekoziołkowałem, i wylądowałem na czymś miękkim, i pachnącym dość znajomo. I zauważyłem że znów wylądowałem na Twilight Sparkle, a raczej to ona teraz leżała na mnie, konkretniej - na moim brzuchu.
  11. - To był on... Razor. Ja już go widziałem. On przynajmniej potwierdził jak się nazywam... Nightwing. - powiedziałem przerywając grobową ciszę. - Więc mówił prawdę? Ja... ja naprawdę nieżyłem? Ale jak? Kiedy? Co... co mnie zabiło? Nic.. dalej cisza. - Arrhh... ciągle pytania i pytania! - odparłem już trochę wkurzony. - Próbuję jedynie dowiedzieć się kim jestem, a ciągle ktoś coś przed mną ukrywa! Mam tego dość, nie wiecie nawet jak to jest być zasypywanym przez pytania, bez żadnej widzy aby na nie odpowiedzieć! Dość! Odparłem i wyszedłem z domu. Skoro nie chcą mi pomóc, łaski bez. Dam sobie radę sam.
  12. Nie, nie będę żerował na ich miłości i dobrych uczuciach. Nie jestem taki, ale też nie mogę ciągle siedzieć w kryjówce. Ostrożnie zatem wyszedłem z krzaków, trzymając się jednak w bezpiecznej odległości od zwierząt. Nie bałem się ich, ale niedźwiedzie z młodymi mogą być agresywne. Podsedłem ostrożnie do strumienia i obmyłem twarz, a następnie napiłem się wody. Oh, znacznie lepiej ale głód pozostał. Zostałem jeszcze na moment aby przypatrzeć się zwierzętom, a potem ruszam dalej na poszukowanie jedzenia.
  13. Spojrzałem na nią równie zaskoczony jak ona. - Pani księżniczko... czy aby na pewno z tobą wszytsko dobrze? Ja przecież żyję, oddycham, niedawno jadłem śniadanie, i latałem po niebie. Zapewniam że jestem równie żywy jak ty, czy Twilight. Ale poza tym nie mam pojęcia kim jestem. Znacz mnie? Wiesz kim ja jestem? Błagam, jeśli tak to powiedz... proszę.. - niemal się przed nią rozpłaszczyłem w nadzieji że dowiem się czegoś o sobie.
  14. Kuc z rogiem i skrzydłami jednocześnie. Niesamowite... W dodatku zdaje się tak dziwnie znajoma, jakbym znał ją od zawsze. Ale czy to możliwe? Cholera wie. - Noo... to.. dzień dobry pani księżniczko? - przywitałem się nieśmiale, trochę zawstydzony jej majestatem i wzrostem jako że była sporo wyższa niż Ja. - To chyba ze mną chciała się pani widzieć...? Pani Twilight, co się stało księżniczce? - spytałem podchodząc do omdlałej klaczy. - Halo... pani księżniczko? - lekko popukałem ją w policzek.
  15. Ares Prime

    Equestria: Płonąca zemsta

    - Gdzie mnie z tym dupskiem, gadzie jeden... - fuknąłem zaspany lekko odsuwając Grzejnika od swojej twarzy. Wstałem niechętnie, i zacząłem ogarniać co się stało. A tak, baba poszła w krzaki za potrzebą, no to ja chyba też powinienem. Ubrałem się w zbroję, potarłem kopytem zmierzwioną grzywę i wyszedłem z szałasu, w krzaki aby ulżyć pęcherzowi.
  16. Nowy dzień... ale nic się nie zmienia. Nie pamiętam od kiedy ukrywam się w tym lesie, wiem że długo. Każdy dzień to walka o przeżycie, o własny żywot. Ten las jest niebezpieczny, jeden zły ruch w złą stronę, i można skończyć jako obiad dla wielkiej, mięsożernej bestii. Zabawne, że tak mówią niektórzy o mnie. Bo jestem podmieńcem. Innym, ponoć lepszym, bardziej ''bojowym''. Jednak żaden podmieniec nie powinien być sam. Jesteśmy stworzeniami stadnymi, żyjemy w rocjach. A ja... jestem sam. Bo nie chciałem robić złych rzeczy. Skazany na bycie samotnym, żyjąc w wilgotnej norze, nie mając ani domu, ani rodziny. Nikomu nie życzę takiego losu. Wyszedłem ze swojej kryjówki, czując głód. Taki jakże zwyczajny ale uporczywy głód. Pora coś przekąsić, ale pada deszcz a w deszczu źle się lata. Hardshell... to moje imię. I zaczynam kolejną walkę o przeżycie w tym podłym świecie. Powoli ruszyłem ku strumykowi który biegł niedaleko mojej kryjówki. Napić się, umyć twarz i poszukać czegoś na śniadanie.
  17. Ares Prime

    Zapisy do MewTwo

    Imię: Hardshell Rasa: changeling Płeć: ogier Powiązania: Chrysalis (matka/stwórczyni), Shining Armor (genetyczny wzorzec) Historia: Tuż po pokonaniu przez Shining Armora i Księżniczkę Cadance, Chrysalis wyciągnęła wnioski i konsekwencje ze swojej porażki. Wiedząc jednak iż drugi atak na Equestrię będzie o wiele trudniejszy, zwłaszcza po tym jak Kryształowe Imperium wróciło. Jednak królowa odnalazła coś co pomogło by jej w zdobyciu Equestrii – róg Króla Sombry i czarną magię w nim zawartą. Wtedy też w głowie Chrysalis zrodził się pomysł… Korzystając z materiału genetycznego Shining Armora, oraz magii swojej i rogu Sombry, Chrysalis rozpoczęła hodowanie nowej rasy podmieńców-wojowników. Pierwszym efektem tych badań i eksperymentów był Prototyp. Był on większy, silniejszy, i wytrzymalszy niż przeciętny podmieniec. Eksperyment się powiódł. Ale nie całkiem. Przez materiał genetyczny kuca, Prototyp uzyskiwał powoli własną wolę i charakter. Zaczął myśleć zastanawiać się. Inteligencja pojawiła się później. Wykonywał rozkazy królowej, ale nigdy na ślepo. Widział że Podmieńce źle robią pożerając czyjąś miłość i zamieniając innych w sobie podobnych. Uważał to za złe, i nie chciał być taki. Doszło wreszcie do tego że otwarcie powiedział to królowej. Efekt – Chrysalis postanowiła rozebrać go na części pierwsze i zacząć eksperyment od nowa. Propotyp jednak zdołał się uwolnić z więzienia, i uciekł z roju. Królowa poprzysięgła go dopaść choćby na końcu świata. Raz, że bez niego nie mogła kontynuować produkcji jemu podobnych wojowników, a dwa… no to jest jednak mściwa kobieta. Hardshell, jak sam się później nazwał Prototyp był wolny. I nie wiedział co z tą wolnością zrobić. Zaczą więc podróżować aż osiadł w lesie Everfree. Tam też się ukrywa przed Rojem, jak i przed kucami chociaż tych drugich nie uważa za wrogów. Bardzo chciałby mieć przyjaciół i nie być samotny. Mieszka jak zwierzę w jaskini w lesie, i z ukrycia obserwuje kuce z Ponyville. Nie mogą wrócić do Roju, ani żyć wśród kucyków, skazany na samotność Hardshell przynajmniej postanowił być dobrym. Umiejętności: Duża siła fizyczna, ciało pokryte chitynową zbroją ciężką do przebicia, odporność na rany, ograniczona magia, latanie, możliwość zmiany kształtu (tylko jeśli odpowiednio naje się miłością innych). Hardshell pomimo że jest Changelingiem, prawie wcale nie używa zdolności zmiany postaci. Z jego rozmiarami po prostu i tak by wyróżniał się z tłumu. Znaczek talentu: brak Wygląd: https://imagizer.imageshack.us/v2/325x378q90/545/muny.jpg Tagi: Mature, adventure, shipping, slice of life, grimdark, comedy
  18. - No... cóż, skoro już jest to chyba byłoby niegrzecznie kazać jej czekać. W końcu królewna i wogóle. Znaczy księżniczka. No dobrze, chodźmy. Prowadź gdzie ona jest, choć nie wiem w czym niby mógłbym być taki ważny żeby sama monarchini się do mnie osobiście fatygowała. Księżniczka przyleciała tutaj na skrzydłach? Sama jedna? Dziwne, że wogóle tak postąpiła, chyba zazwyczaj to ważne osoby wzywają do siebie mniej ważne aby z nimi rozmawiać.
  19. - Że... co... proszę? - spytałem zanim różowa klacz zasypała mnie burzą słów, i to zajebiście wręcz głośnych. A zanim o cokolwiek chciałem zapytać ona pognała jak strzała niewiadomo gdzie. - Eee... o co jej chodziło. Ona... też ma coś z głową? I co to wogóle jest ''impreza''? Zresztą nie mam na to czasu, czekam na tą całą Celestię. Chodźmy pani Applejack, wracajmy do Twilight.
  20. - Znaczy... ma doła bo nie ma kto jej przynosić książek kiedy się budzi rano? - spytałem niepewnie. - Czy jak bo trochę nie rozumiem... Wtedy też zobaczyłem tą klacz... która jak gdyby nigdy nic podeszła do wielkiego głazu i podniosła go jakby nic nie ważył. Zaintrygowało mnie to do tego stopnia, że i ja podszedłem do kamulca i spróbowałem go podnieść, lub przesunąć. Udało mi się... przesunąć go o AŻ 3 centymetry, o podnoszeniu nawet nie było mowy. Zrezygnowany i zdumiony aż klapnąłem na zadzie. - Cholera jasna... co jest grane? Aż tak skapcaniałem...? Jakim cudem takia szczuplutka klacz możebyć silniejsza niż ja?
  21. - Mówiąc szczegółowo... to od jakiś 3-4 godzin, a czemu pytasz? Spotkałem do tej pory inne tutaj kuce, które cóż, zbyt przyjazne nie były. Nawet nie mówię tu o mojej czarnej sierści. Zaraz... jaką ty sytuację masz na myśli, pani Applejack? Bo tą Rarity też widziałem u Twilight, i nie powiem żeby specjalnie była miła.
  22. - W sumie czemu nie. Choć wolałbym polecieć tam... - mruknąłem. - W zasadzie to ja już znam Twilight Sparkle, pomogła mi trochę, dała jeść nawet pozwoliła się wkąpać u siebie. Nawet ocalilem ją przed ogniem jak ten mały zielony smok pluną w nią ogniem. Ogólnie całkiem milutka jest. - gadałem jak szliśmy w stronę drzewa Twilight. - Choć czasem wygląda na dziwnie skołowaną, jak wtedy kiedy na niej wylądowałem.
  23. - Co ty gadasz? Z jakiego Canterlot? Co to wogóle jest Canterlot? - wypaliłem nagle, nim zdałem sobie sprawę że one nadal tutaj są. - Znaczy... zdaje mi się że pochodze z Canterlot, nie mam jednak pewności. Wiecie... mam poważne problemy z pamięcią, bardzo dużo zapomniałem o sobie. Mam tą... no, Twilight Sparkle mówiła jak to się nazywa, cholera. A, tak. Amnezję mam.
  24. - Ah... a wyglądacie bardzo podobnie do siebie... podejrzewałem bliskie pokrewieństwo, ale... na co się tak gapisz mała? - spytałem małej klaczy. Wcześniej każdy mnie unikał, wręcz się bał z powodu mojej sierści. - Co nagle stałem sie brzydszy czy jak?
  25. - Em... dzień dobry paniom? - powiedziałem niepewnie, wstając na równe nogi. - To... wasz sad? Strasznie przepraszam, nie miałem pojęcia że te drzewa mogą do kogoś należeć, przyznaję się że wziąłem tylko jedno jabłko. Ja nie chciałem niepokoić panią ani pani córki. - zwróciłem się do dorosłej klaczy. W zasadzie były do siebie bardzo podobne, co chyba świadczy o bardzo bliskim pokrewieństwu.
×
×
  • Utwórz nowe...