Młody chłopak zaczął przyglądać się wszystkim zebranym. Cóż, przyglądał się raczej rzeczą które mieli przy sobie. Wszystkiemu temu co błyszczało lub wyglądało na takie co będzie warte parę monet, bądź i cały mieszek.
- Nazywam się Bazyli Harkov drodzy państwo - Powiedział z nieukrywaną radością w głosie, kłaniając się przy tym komicznie. - Wyjęty spod prawa chłoptaś który właśnie co zdołał uniknąć starty i tak już uszkodzonej głowy. Specjalizuję się w...powiedzmy przywłaszczaniu sobie czyichś kosztowności. Złoto, świecidełka, takie tam. A z pomocą tego... - Bazyli chwycił swoją linę z kotwiczką -...zejdę i wdrapię się dosłownie wszędzie. Jeżeli będzie taka potrzeba to i urżnę tym jakąś maszkarę albo ludzi, bez różnicy.