Skocz do zawartości

Lucjan

Brony
  • Zawartość

    696
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Lucjan

  1. Gdy menele osunęły się martwe na ziemię Dante z wesołym uśmiechem ruszył do sklepu. Rozejrzał się. Sklep jak sklep. No może oprócz ruchomej półki. Odkiwnął do sprzedawcy. No cóż. Nie może powiedzieć tego, by te cholerne ciuchy były wygodne. Nie był przyzwyczajony do łażenia w workach. No ale cóż. Dla KLC dałby założyć na siebie sukienkę. Po chwili odezwał się do niego chłoptaś z odwróconym krzyżem na gębie. Ban już wiedział kto zginie ostatni. Jako odpowiedź tylko wzruszył ramionami i burknął coś niezrozumiałego. W końcu wszedł do środka. Teraz zostało mu tylko ogarnąć jak tu wszystko wygląda i działa.

  2. Siergiej siedział na torach i dał sobie chwilę na wytchnienie po dłuższej drodze. Teraz rozglądał się po peronie wciągając powietrze przez maskę. Jeden z jego towarzyszy szedł do sklepu a drugi do... drzwi wyjściowych na górę? 

    - Hej! Jevgieni? Pojebało Cię żeby sobie teraz górę zwiedzać? Ja wiem, że Czarni już nie istnieją ale inne gówno może ci wyskoczyć na ryj. Jak ten zmutowany kurczak. - powiedział i lekko się zaśmiał podchodząc do towarzysza. Wolał żeby teraz nikt nie próbował wychodzić. A bo po co? W kupie siła a jak coś jednego połknie to chuja zdziałają z powrotem do domu. Odwrócił się i ruszył do kiosku. - Hej. Jest tu coś ciekawego czy tylko szkielety i resztki z obiadów Przyjezdnych? - zapytał stojąc w przejściu.

  3. Jonathan obudził się zlany potem. - Co to do cholery Było? - mruknął i poszedł się umyć. Następnie po szybkiej kąpieli, ubrał się w klasyczne jeansy, trampki, biały sweter z narysowanym na nim kręgiem magicznym, na szyję założył szał, wziął swój kostur i zszedł na dół aby coś zjeść. 

     

    Nie mógł powiedzieć, że jedzenie było pierwsza klasa no ale zawsze coś prawda? Szybko zjadł porcję zupy, zapłacił i wyszedł z motelu. Wciągnął powietrze pełną piersią. - To już dziś. Juz dziś dotrę do gildii Fairy Tail. Oby mnie tam przyjęli. Muszę Cię troszku utemperować. - powiedział sam do siebie i przy okazji do Scarecrowa. - Chciałbyś. - odezwał się głos w jego głowie. Faust tylko westchnął i ruszył w stronę gildii. Po krótkim spacerze w końcu dotarł na miejsce. Wielka brama była niczego sobie a sam widok budowli przyciągał wzrok. No ale no. Jednak Faust był znawcą prawie wszystkiego co istniało na świecie. Tyle książek przeczytał, że chroń panie Boże. 

    W końcu po chwili zawachania pchnął bramę i wszedł do środka aby zobaczyć... pustki? Aha. Czyli wszyscy na misjach. Dobra. Mniejsza z tym. Podszedł do baru i zapytał stojącą tam kobietę czy mógłby prosić mistrza gildii. Gdy uzyskał pozytywną odpowiedź ze spokojem oparł kostur o blat a sam usiadł na krześle. W jego torbie którą miał przewieszoną przez ramię brzęknęły buteleczki z różnymi wywarami. 

    Po chwili pojawiła się ona. Mistrzyni gildii. Chwilę zajęło Jonathanowi ogarnięcie kim jest no ale cóż. Skleroza rzecz ludzka. Gdy usłyszał pytanie zamyślił się, by po chwili dać odpowiedź.

    - Tak. Chciałbym się zapytać czy otrzymałbym ten zaszczyt i czy zostałbym przyjęty do gildii Fairy Tail jako jej mag chaosu? Oczywiście jeśli jeśli jakoś sceptycznie do tego podchodzisz to mogę nawet udowodnić w walce, że się nadaję. - powiedział Faust by mentalnie walnąć się w łeb. Po chwili poczuł jak Scarecrow w jego wnętrzu się uśmiecha.

  4. Świat: Fairy Tail 

    Imię i nazwisko: Jonathan Faust (nazywany jest przez niektórych Black Mage) 

    Płeć: mężczyzna 

    Wiek: 25 lat

    Wygląd: Ma mniej więcej 1,85 m wzrostu

     

    b5ceb0b3b6cfb170e29429d0764f9fe4.jpg

    [/spoiler]

     

     

    2b17103c654c4c709ea10868c7d0ea1a--rap-mu

    [/spoiler]

    Charakter: No cóż. Nie jest mu pisane być przez wszystkich lubiany z powodu lekkie zagięć psychicznych. Tak. W czasie używania mocy, przejmuje nad nim kontrolę druga jaźń. Ale ogólnie to swój chłop jest. Lubi wypić, pogadać z panienkami, a nawet może się pochwalić nie złym podrywem. Łatwo zawiera przyjaźnie i chwilowe miłości. Do czasu.

    Umiejętności:

    Magia chaosu

    Historia: Witam w historii bytu zwykłego nastolatka z zamiłowaniem do książek. Żył w spokojnej i kochającej go rodzinie, gdzie nikt i nic nie mogło mu zagrozić. Oprócz niego samego. Chłopak uwielbiał czytać, a w szczególności księgi tajemne w bibliotece jego dziadka który był bibliotekarzem w jednej gildii w mieście chłopca. Po pewnym czasie młodzik postanowił pobawić się tekstami zaklęć z jednej księgi czym przyzwał demona zwanego Scarecrow'em który wstąpił w jego ciało oraz dał mu władzę nad magią chaosu. Chłopak zrozumiał co zrobił i opowiedział wszystko dziadkowi. Okazało się, że zaklęcia nie da się odwrócić. Wtedy chłopak postanowił dołączyć do jakiejś gildii aby opanować swoją moc i żyjącego w nim demona. W wieku 24 lat wyruszył w podróż w poszukiwaniu gildii i juz od roku jest w drodze i nadal nie znalazł. Czeka na cud.

    Informacje dodatkowe: Nie rozstaje się ze swoim kosztuje, uwielbia truskawki, jest z niego pożeracz książek, hetero

    Cel: Opanowanie demona, znalezienie dziewczyny na stałe, zwiększenie swojej mocy aż będzie niepokonany. 

  5. Kate wysłuchała tego co miał do powiedzenia szlachcic. - A skąd wiesz jaki mam plan w związku z rebelią? - zapytała z ironią. Nikomu nie mówiła i nikt nie powinien o nich wiedzieć. No ale cóż. Znalazł się wróżbita Maciej w tej wiosce. Następnie rozejrzała się po miejscu zgromadzenia. Miała ochotę poszukać niebieskowłosą ale po chwili zrezygnowała i podeszła do grupy szepcących chłopów. Ni to z zainteresowaniem ni to ze znudzeniem chodziła to tu to tam aż w końcu stanęła obok nich. - Jakiś problem panowie? - zapytała. Jej głos nie był zbyt miły.

     

    [Hetman twoja postać nie wie jakie plany ma Kate. Tak samo moja nie wie jaki cel ma twój szlachcic w walce w rebelii.]

  6. Kate westchnęła i przetarła oczy. Jej wzrok przykuła niebieskowłosa dziewczyna ale po chwili już co innego zwróciło jej uwagę. Wskoczyła na podwyższenie i spojrzała na lud. Prędzej bardzo wracała na siebie uwagę więc i tym razem gwary choć trochę przycichły. - Proszę was o chwilę uwagi! Zróbmy to w ten sposób. Kto jest za tym aby cześć zbrojnych doprowadziła kobiety i dzieci do lasu aby się ukryli a reszta chłopów została by walczyć z plugawiącymi tą ziemię zbrojnym niech stanie po mojej prawej. A kto chce uciec z podkulonym ogonem i pokazać, że nie posiada nawet honoru niech stanie po lewej stronie. - powiedziała dość głośno ale nie do stopnia krzyku. - Byle szybko. Te dworskie gnidy mogą się tu pojawić w każdym momencie. - stwierdziła i przyjrzała się teraz niebieskowłosej dziewczynie.

     

    [nie biegnijcie zbyt szybko z postami bo odpiszę dopiero jutro. Nara wszystkim]

  7. Kilka centymetrów od twarzy szlachcica przeleciał sztylet i wbił się w drzewo. - Z ciebie taki szlachcic i skromniś jak z koziej dupy trąba. - stwierdziła Kate z niemałym uśmiechem. - Jeśli wszyscy pójdziemy do lasu i opracujemy plan natarcia to damy radę ich przynajmniej zmusić do odwrotu. Jedno wiem. To chłopi mają tutaj więcej rozumu i siły woli niż szlachta która w większości poleciała do królowej aby całować jej stopy i skakać jak pieski na jej zawołanie. Wszyscy jesteście tacy sami. Jesteście po prostu sprzedajni. - poinformowała szlachcica o tym co o nim myśli Kate i westchnęła.  Nawet w westchnięciu można było wyczuć pogardę. 

  8. Gdy Bartek wypowiedział swoje zdanie, nawet posłała w jego stronę miły uśmiech. Ale gdy odezwał się ten pseudo szlachcic dostała jakby kamieniem w głowę. - Słuchaj no pseudo księżniczko. W jaskini prędzej zostaną złapani i wyrżnięci w pień. Widzę, że u ciebie z myśleniem ciężko

     A po drugie. Od czego jest las? Tam każdy znajdzie schronienie. Wystarczy się rozproszyć. A gdy już żołnierze wejdą głębiej, przegrupować się w prędzej umówionym miejscu, rozbić ich szyki i zabić bez litości. A ja się piszę na ochotniczkę. Oczywiście pod warunkiem, że moje zdanie też się będzie liczyło. - powiedziała. W jej głosie znowu było można wyczuć te złudzenie i klasyczną oschłość. 

  9. Kate spojrzała na mężczyznę z pogardą i prychnęła. Pierwszy i ostatni raz to powiem. Ale tylko dla tego, żeby dać porządny argument. pomyślała. - A pomyślałeś choć trochę o ludności cywilnej? Co? Może dzieci i kobiety mają chwycić za broń? Nie. Najpierw zająć się ludnością cywilną a potem walką z debilami z stolicy. - powiedziała spokojnym głosem choć od środka ją rozrywało. 

  10. Karol

     

    Czyli pora abym się przedstawił. Nie zadawaj od razu pytania typu: czemu, jakim cudem itp ok? Jestem Loki. Tak. Ten Loki. I z chęcią ci pomogę. W używaniu iluzji również. - powiedział z uśmiechem. 

     

    Bufet

     

    Elesis przecinała i omijała każdy pocisk lecący w jej stronę. Gdy Bufet już się lekko zmęczył, dziewczyna podniosła miecz. - Full Strike! - zawołała opuszczając ostrze. W tym samym momencie na Bufeta poleciał wielki, ognisty pół księżyc. Ciekawe jak to zablokuje.

     

    Gillard 

     

    Serana złapała piorun w pole magnetyczne. - 360V? Jesteś sprytniejszy niż przypuszczałam. - powiedziała z uśmiechem. W tym samym momencie podniosła rękę a jej przedmioty czyli dynama zaczęły krążyć nad miejscem w którym znajdował się zablokowany przez ręce zombie Gillard. - Doom Day! - krzyknęła. W tym momencie chłopak najpierw znalazł się w fioletowym tornadzie, następnie poczuł wybuch, a na koniec krótki lot i stratę przytomności. 

    Po chwili.

    Gdy Gillard otworzył oczy zobaczył, że jego głowa znajduje się na nogach Serany która go delikatnie głaskała. 

    -Wszystko dobrze? - zapytała niepewnie. - Przepraszam. Troszkę przesadziłam. - powiedziała i ukryła twarz w dłoniach. Czyżby płakała?

  11. Kate siedziała spokojnie w cieniu drzewa i nawet lekko przysypiała gdy jakaś cholerna horda chłopów, która darła ryja jakby jakaś baba pokazała im goły tyłek odezwała ją od marzeń sennych. No cóż. Życie nie może być zawsze przychylne. Szczególnie dla poszukiwanej morderczyni prawda? Po chwili na miejsce zbiórki podszedł mężczyzna z jakimś dryblasem jako ochroniarzem. Kobieta wstała i podeszła do mężczyzny. - Wiesz o tym Bartek, że przychodząc tu z nim, bardziej się rzucasz się w oczy niż, gdybyś odpalił fajerwerki i trzymał je w zębach biegnąc przez naszą stolicę? - zapytała z ironią. Następnie zaczęła słuchać tego kapitana. To co powiedział było interesujące a zaproponować plan zawsze mogła. Podeszła do przodu i rozłożyła mała mapę miasteczka w którym się znajdowali. - Możemy się przegrupować, oczywiście jeśli jest tu nas więcej niż setka i każdy umie posługiwać się bronią, i zaatakować z zaskoczenia, jeśli nie, to zostało ukryć się w lesie i przez pewien czas bawić się w pratyzantkę. - powiedziała i spojrzała na kapitana z wyczekiwaniem. 

  12. Kate obudziła się jeszcze przed wschodem słońca. Dla niej nic nowego jak na zabójczynię.  Przetarła oczy i rozejrzała się po mieszkaniu. Jak zawsze nic nowego. Wszystkie meble zajęte przez stroje i broń. Jednak coś innego przykuło jej uwagę. 

    Za oknem stał mężczyzna i jakby czekał aż kobieta się obudzi. Spojrzała przez okno a ten przekazał jej płatek róży. Ciekawe co znowu się dzieje. pomyślała i zaczęła się ubierać. Jak zawsze skórzany strój z różnymi kieszeniami i skrytkami na ostrza. Nałożyła na biodra pas ze sztyletami, do pochf z tyłu bioder wsadziła dwa duże ostrza, w buty wsadziła po sztylecie, do rękawa wsadziła jeden, większy sztylet i juz była uzbrojona po zęby, z resztą jak zwykle. Zarzuciła na siebie brązowy płaszcz i tak przygotowana wyszła z mieszkania. Czerwone włosy jak zawsze spadały grzywką na prawe oko, ukazując lewe z blizną. Gdy dotarła na umówione miejsce spotkania, udając zmęczonego wędrowca, usiadła w cieniu drzewa, nałożyła kaptur na głowę i przymknęła oczy. Ludzie dookoła niej, w ogóle jej nie nie interesowali. Nie mieli jak zapłacić? Nie mogli jej wynająć i korzystać z jej usług. Z tą myślą zapadła w sobie tylko znany świat myśli i planów układanych przez nią w głowie.

  13. Imię: Kate
    Nazwisko: nieznane
    Pseudonim: Złowieszcze Ostrze
    Wiek: 24 lata
    Strona: rebelia 
    Stanowisko: Zabójczyni 
    Wygląd: Ma około 1,8 m wzrostu



    katarina_by_sliverel-d6horvq.jpg



    katarina_league_of_legends_green_eyes_na


    Charakter: Sarkastyczna, ponura, samotniczka, psychopatka w pewnym stopniu, uwielbia zabijać. Po prostu jest powalona. 
    Umiejętności: Zabijanie, torturowanie, skradanie, wszystko co świetnemu zabójcy potrzebne
    Krótka historia: Kate nie była wychowana jak normalnie dziecko, jej wuj, czyli jej jedyna rodzina, był on najemnikiem i tak ją wychował, nic dziwnego że taką drogę życia wybrała, ogólnie jest kobietą rozwiązującą problemy za pieniądze. Nie ma co rozpowiadać się o jej życiu od 15 do 25 lat bo te dziesięć lat wykorzystała na robienie misji za pieniądze. 
    W wieku 16 lat jej wuj umarł więc została sama, nic więcej.
    Dodatkowe informacje: praworęczna

     

  14. Gillard

     

    Serana spojrzała na mężczyznę z uśmiechem. W jej oczach pojawił się inteligentny błysk. W tym samym momencie w oku cyklonu, czyli tam gdzie stał chłopak, z ziemi zaczęły wychodzić ręce i próbowały wciągnąć go pod ziemię. W tym samym momencie Serana wyskoczyła w powietrze i pojawiła się w środku ka, dokładnie nad Gillardem. Jej włosy powiewały w ten sposób, że chłopak mógł zobaczyć bandaż zasłaniający lewe oko dziewczyny. - I co teraz zrobisz? - zapytała strzelając w chłopaka prądem. Mógł poczuć dość mocny ból w nerwach.

     

    Bufet

    Dziewczyna przyjrzała się mu uważnie, by po chwili zmaterializować się za nim i... dać mu całusa w policzek? No no. - Jesteś uroczy. - powiedziała z uśmiechem aby w następnej sekundzie sprzedać mu kopniaka w brzuch odrzucając go dość daleko od siebie. - No dawaj. - powiedziała z uśmiechem. 

     

    Karol

     

    Mężczyzna zniknął i znowu pojawił się w fotelu a włócznia Karola wbiła się w ścianę. - Powinieneś zacząć przewidywać ruchy przeciwnika. Ale i tak bylo nie źle. - stwierdził ziewając. - Powiedz mi ale tak szczerze. Czego byś się chciał nauczyć? - zapytał wypuszczając dym z ust i patrząc na chłopaka przenikliwym wzrokiem. 

  15. Lucjan jeszcze przed atakiem oraz wyciszeniem, nałożył na siebie efekt rezygnacji. Dawało to tyle, że czuł tylko część bólu zadawanego przez oponenta. Po zaprzestaniu ataków przez Mephista, mężczyzna stał spokojnie w miejscu. 

     

    Na twarzy Lucjana malował się ból, lecz jakiegokolwiek strachu nie było widać. A czemu? Bo mężczyzna będąc wiernym sługą Szatana nie posiadał duszy, więc tym samym emocji. 

     

    Rany na jego ciele po chwili całkowicie zniknęły, zostawiając po sobie tylko czerwone ślady. Oczy mężczyzny dotychczas zamknięte spojrzały na Mephista. Jedyne co można było z nich odczytać to... spokój?!

     

    Mężczyzna przywołał swoją kosę i machnął nią w powietrzu tworząc kolejną wyrwę w czasoprzestrzeni. Co ciekawsze coś z niej wychodziło. Był to wielki stwór z 12 - toma oczami, z czego wszystkie były zamknięte. Te łyse i chude stworzenie miało około 10 metrów wysokości, i praktycznie było zniekształconym człowiekiem. Lucjan złożył ręce i wykonał kilka dziwnych ruchów dłońmi. 

     

    Po chwili wyszeptał. - Summoning Jutsu.- I w tym samym momencie na arenie pojawiło się kilkadziesiąt brązowych wilków, dwa wielkie słonie i jeden duży ptak. Wszystkie z nich miały takie same oczy jak Lucjan i gdy ten machnął ręką, rzuciły się na Mephista ze wściekłością. W tym samym momencie wielki stwór który ciągle stał za Lucjanem, otworzył paszczę i zaczął coś wciągać. W pierwszej chwili można było pomyśleć, że wiatr z areny, lecz po chwili Mephisto mógł poczuć uciekającą z niego siłę witalną, magiczną i ogólnie każdą jaką w sobie posiadał. Statua miała osłabić oponenta do momentu aż ten się nie podda. 

     

    Na ustach Lucjana pojawił się uśmiech. Na wszelki wypadek postawił dookoła siebie i statuy barierę, aby Mephisto się zbyt szybko do niego nie przedostał. 

     

×
×
  • Utwórz nowe...