Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Elizabeth powoli wychodziła z windy. Napisała sprawozdanie, a to co wiedziała przekazała NASA i ogólnie stacjom w Ameryce, choć nie każdy jej uwierzył. Do tego brała dzisiaj udział w pewnych spokojnych testach Obiektu mniejszego niebezpieczeństwa. Teraz jadła tosty i piła kawę. Zaraz pójdzie wziąć prysznic w łazience dla pracowników. Eh... . Chyba poprosi Aurorę, żeby jej przywiozła więcej rzeczy z domu. Co chwila też zerkała na pierścionek. Była nim zaskoczona, ale bardzo jej się podobał.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojechałem w końcu do miasta. Jak zwykle konia zostawiłem w schronisku. Na niedługą chwilę. Poszedłem do okolicznej knajpy. Ciekawe jak tu sobie radzą po tej całej hecy z prądem pomyślałem. Poszedłem do barmana.

-Jedną szkocką z lodem

-Już podaje

Gdy napój wylądował w moich ustach. Poczułem się znacznie lepiej. Jak za dużo myślisz. To zawsze było najlepsze lekarstwo. W tłumie słyszałem różnie rozmowy ludzi.

-Jak myślisz, kto zrobił ten atak

-To na pewno Rosjanie

-Jesteś idiotą. Gdyby to oni zrobili. To już dawno by nas zaatakowali

-Więc uważasz, że czyja to sprawka

-To są kosmici

-Wszyscy jesteście kretynami. Niema ataku, bo nikt za to nie jest odpowiedzialny. To na pewno te wybuchy na słońcu. Wiele razy nas przed tym ostrzegali

Ponownie napiłem się ze szklanki. Lekko się uśmiechając. Gdyby tylko wiedzieli tyle, co ja. Chyba nikt by w to nie uwierzył. Samemu mi ciężko w to wszystko do tej pory uwierzyć pomyślałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Tomasz wszedł do windy, której wejście zostało ukryte w kanciapie ochroniarzy w nowszym budynku. Zjechał pod ziemię i skierował się do laboratorium. Idąc korytarzem, zauważył dziurę w betonie. Spojrzał przez nią. Prowadziła do laboratorium. Kilka osób okrążyło coś, nie wiedział co. Przyspieszył kroku i już po chwili znalazł się w pomieszczeniu.

 To była kpina. Farsa. Żart! Halicki leżał na podłodze, otoczony naukowcami. Wziął Muszyńskiego na przepytanie. Wedle jego słów, jego najnowszy pracownik zatrudniony osobiście leżał na ziemi już dwie godziny. Przynajmniej tętno sprawdzili.

 Jonathan sprawdził jego stan. Halicki był w pełni sprawny. Jego reakcje co prawda wskazywały na jakieś uszkodzenie ramienia, ale nie wyczuł żadnego złamania.

 - Jak to mawiają, do wesela się zagoi - powiedział, odchodząc od nieprzytomnego. - To wywołało szok.

 Przepytał naukowców, co się stało. Usłyszawszy relacje, złapał się za głowę. Więc to miało taką moc! Boże, gdyby tylko posiadł materiały umożliwiające przetrzymanie takiego napięcia i źródło, które mogłoby je wykonać. Obejrzał dokładnie broń. Nie było tragicznie. Co prawda obudowa z tworzywa uległa nadtopieniu, ale reszta elementów jakoś wyglądała. Dał ją jakiemuś naukowcowi i kazał pójść na strzelnicę wystrzelić. Ten, najwidoczniej pozbawiony instynktu przeżycia, potulnie się posłuchał. Wedle jego późniejszych słów, teraz bronią rzucało jak szatan, a rozrzut miała jak stąd do Warszawy, ale działała.

 Już miał iść do Kędzierskiego, gdy przybiegł jeden z chłopaków Jonathana, taszcząc z sobą wielkie pudło. Wojskowy telefon satelitarny. Takim kiedyś rzucił w ścianę, przebijając ją. Sprzęt, którego nie zniszczył nawet skacząc po nim.

 - Standhaft, ratuj mi dupsko! Jestem w Warszawie, przyjeżdżaj po mnie - usłyszał z słuchawki. Christopher. Jedyny czarnorynkowy handlarz bronią, który z nim handluje. Prosta współpraca - on nie traci za darmo towaru, a Christopher nie ryzykuje niczym, "napadając" na transporty. A później pieniądze idą przez dziesiątki banków, dzielone na drobnicę, aż w końcu przychodzą do jego firmy.

 - Mówiłem, co ci zrobię za zadzwonienie z pierdołą - powiedział oschle. - Dlaczego tam jesteś? Miałeś tutaj nie przyjeżdżać.

 - Ktoś mi sprząta ludzi, więc przyjechałem. Ale on sprzątnął Alexa!

 - I co? Kto to?

 - Jak go sprzątnął, tego siusiumajtka, to i mnie zaraz załatwi. Na granicy widział mnie chyba każdy!

 - Z czego dzwonisz?

 - Zachowałem jeden z tych niezniszczalnych telefonów, których kontener kiedyś kupiłem.

 - To by wiele wyjaśniało. Co masz w Polsce?

 - Kontener rakiet uniwersalnych powietrze-powietrze, dwa Valanxy, oraz FV510.

 - Dobra, tyle będzie kosztowało twoje życie.

 Chwilę później, gdy Christopher podał swoją przybliżoną pozycję, rozłączył się. Miliarder zwrócił się do Jonathana.

 - Bierz swoich ludzi. Zabierzecie jednego człowieka, to dostaniecie trochę sprzętu.

 - Znowu jakieś twoje wynalazki? Proszę, powiedz, że nie.

 - Nie. Śmieć handlujący bronią wycenił swoje życie na dwa samochody, wóz bojowy oraz kontener rakiet.

 

 Jonathan poszedł do hangaru już jakiś czas temu. Oczywiście jakieś dziesięć minut wyciągali VTOL, jednak te rakiety, jeśli mówił prawdę, zwrócą koszta aż nadto. A jako, że jest noc, VTOL da się wykryć tylko na podstawie ciepła, to mało ryzykuje. A sam pojazd nie wygląda jak Polski - Rosjanie raczej nie zaryzykują ataku na obywateli USA lub innego państwa z potencjałem wojskowym.

 Kędzierski wyrwał go z tych rozmyślań.

 - Pan mnie nie słuchał - zauważył korpulentny mężczyzna.

 - Przepraszam, zmartwiłem się o życie moich przyjaciół. Proszę kontynuować. Obiecuję, że spróbuję się skupić.

 - Dobrze. Może dla pewności zacznę od początku. Jak pan widzi, prototyp nie pokrywa się z moim projektem. Niestety, komputer dostępny dla mnie wykonał przybliżenia, które przez chaos deterministyczny, poskutkowały znacznymi błędami w ostatecznych obliczeniach. Dopiero udostępnienie mi przez pana komputera kwantowego pozwoliło mi znaleźć powód początkowych nieudanych prób. Jak jednak pan widzi, nie poddaliśmy się. Nie, dysponując takimi środkami. Dlatego też byliśmy zmuszeni dokonać pewnych zmian projektowych. Część z nich okazała się potrzebna, część jednak nie. Jednak ostatecznie żadna nie jest nieprzydatna. Cztery kończyny umożliwiają uzyskanie początkowo zakładanej prędkości ruchu. Zewnętrzny egzoszkielet trochę zmniejsza zakres ruchów, jednak teraz, wedle prób, jest on taki sam, jak dla solidnie umięśnionej osoby. Tarcza wymaga wbicia w podłoże w celu zmniejszenia odrzutu, jednak dzięki szpikulcowi może służyć jako broń. Jedynie broń nie uległa zmianie.

 Sztandaf patrzył na maszynę, której budowę umożliwił swoimi funduszami. A tych naprawdę poszło bardzo dużo. Wyglądała ona... nie było istoty, której można było użyć do całkowitego porównania. Góra podobna była do goryla - z jego szeroką piersią, oraz potężnymi rękoma. Jednak "głowa" maszyny była bardzo głęboko w korpusie, wystając tylko minimalnie. Jedna z kończyn była tylko do połowy przedramienia - tam też była wyrzutnia z szpulą grubej liny. Wcześniej była zamontowana tarcza, wyglądająca iście bojowo - szeroka u góry, jak maszyna, i zwężająca się ku dołowi. W pozycji spoczynkowej nie kryła kończyn dolnych, jednak w boju, wedle modeli 3D, miała to robić. Kończyła się grubym szpikulcem, który wedle zapewnień naukowców można było użyć przeciwko czołgom z pozytywnym skutkiem - jednak nie polecali tego robić. Kończył się on czterema grubymi nogami, wszystkimi zakończonymi kołami.

Wysokość 5 metrów

Szerokość w najszerszym punkcie 3 metry

Prędkość około 60 km/h niezależnie od sposobu poruszania się ( bieg/jazda )

Masa około 25 ton

Zewnętrzny egzoszkielet grubości 30 mm z stopu tytanowego.

Zasięg nieograniczony ( jednak są pewne ograniczenia )

Uzbrojony w tarczę, wyrzutnię z linką oraz działko Gaussa

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth zakończyła dzień już całkowicie i wzięła prysznic. Mówiąc szczerze, nadal rozmyślała nad Twilight. No i nad pierścionkiem. Z cichym westchnięciem zamknęła za sobą drzwi do gabinetu Jean i Lorence'a. Dzisiaj znowu tu śpi. Aurora przywiozła jej trochę rzeczy z jej domu. Tylko jej tak ufała, że podała jej kod. Teraz siedziała na sofie pijąc gorącą czekoladę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypiłem całą zawartość szklanki. Poczułem się znacznie lepiej. Zapłaciłem barmanowi, po czym opuściłem lokal. Byłem już na dzisiaj nieco zmęczony. Postanowiłem wrócić do swojego motelu i odpocząć. Muszę jeszcze przejrzeć zawartość tego folderu. Ciekawe, co dla mnie zdobył. Zabrałem konia ze schroniska i ruszyłem w kierunku motelu by porządnie się wyspać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojechałem do motelu. Tak jak ostatnio zaopiekowano się moim koniem. Widziałem, że zastanawiało ich, czemu mnie wczoraj nie było. Ale o nic nie pytali w końcu to nie ich sprawa. To nie komisariat i przesłuchanie. Skierowałem się do pokoju. Po czym natychmiast ległem na łóżku. Byłem naprawdę zmęczony. Sen nadszedł natychmiast. Nawet nie zauważyłem, kiedy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po długim i żmudnym przygotowaniu, artyleria gryfów została rozstawiona w odpowiedniej odległości od linii frontu. Podzielono ją na trzy grupy. Pierwsza, złożona z dział o największym zasięgu, miała ogniem przeciwlotniczym obezwładnić wrogie oddziały pogodowe; zadaniem drugiej było unieszkodliwienie tajemniczych konstruktów, prawdopodobnie katapult. Trzecia, najliczniejsza, bombardowała pozycje nieprzyjaciela. Większość pocisków zawierała w sobie klasyczne ładunki, jednak część wybuchała wysoko nad pozycjami equestriańskiej armii, zasypując ją ulotkami:

 

Żołnierze Armii Equestriańskiej!

Wiedzcie, że padliście ofiarą machinacji waszych przywódców! Najpierw sprowokowali oni wojnę, wywołując dotkliwe dla nas zmiany klimatyczne. Gdy zaproponowały zawieszenie broni, które miało doprowadzić do podpisania pokoju i unormowania stosunków między kucykami a gryfami, zgodziliśmy się, licząc, iż poszanują własne ideały.

Tak się jednak nie stało.

W czasie wizyty jednego z alicornów, klacz alicorna zamordowała wyższych oficerów gryfiej armii, a magiczna bariera oddzieliła nas od Ojczyzny.

Jesteście oszukiwani. W imię swoich tajemniczych celów, księżniczki prowadzą was na rzeź.

Cesarska Gryfia Armia nie jest waszym wrogiem. Poddajcie się i wracajcie do domów, gdzie czekają na was żony i dzieci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]

Celestii i Lunie chwile zajęło zapoznanie się z planem obrony Canterlot. Wiedziały że zdane na szczęście by to wygrać. Nie chciały ryzykować więcej walk by jeszcze więcej zginęło lecz co miały zrobić? Słyszały co się dzieje na zewnątrz. Były pewne jednak że jednorożca zapewnią teraz stosowną obronę przed pociskami nieprzyjaciela tylko pytanie jak długo będą wstanie to robić? Nikt nie był pewien. Nie mierzono wytrzymałości zaklęcia tarczy na obstrzał artyleryjski. Ktoś wbiegł do sali z ulotką i podał ją starszej z sióstr którą szybko przejrzała. W jej oczach wybuch gniew natychmiast zduszony przez samokontrolę.

- Luna idę spróbować po raz ostatni przemówić im do rozsądku że już sytuacja nie jest tak klarowna jak im się wydaje. Nie mogą walczyć za Cesarza którego tu nie ma - powiedziała wychodząc z sali niewzruszona na słowa swej siostry co próbowała odwieść ją od tego.

Kierowała się na pole neutralne. Robiono jej przejście gdy szła przez oddziały w całkowitej ciszy. Zatrzymała się dopiero pośrodku czekając tam aż ktoś się zjawi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Kurce Ciastko nie mam nic, przeciwko że chcesz zwrócić uwagę mojej postaci na siebie. Chociaż i tak dawno to zrobił. Jednak teraz jest zajęty, czym innym. Tylko, że ja chciałem przejąć kontrolę nad Christopherem w odpowiednim momencie. Celowo zwlekam, bo jest mi potrzebny do czegoś w przyszłości. Kolejna sprawa to niema nieco sensu. Przy pierwszym naszym spotkaniu. Zauważ, że moja postać zauważa, że on robi za twoją konkurencje jak, wielu których zlikwidował. A raczej by wiedział że z nim pracujesz skoro rozpracowywał go od lat. Na dodatek twoja postać nawet nie zwraca uwagi na śmierć pierwszego człowieka Christophera mając to nawet na nagraniu. A myślę, że tak poważna postać jak twoja wiedziałaby, z kim robi interesy i co się dzieje na jego podwórku znałaby ludzi, którzy pracują dla partnera od interesów zwłaszcza takiego partnera i zaczynają szykować dla niego teren na przyjazd. Kolejna sprawa nigdzie nie napisałem, że już jest w Polsce a tym bardziej w Warszawie tylko, że się zbliża. Na dodatek skoro wie, że likwiduje mu ludzi to się na pewno domyśla, że on też jest na liście. A tylko kompletny idiota by od tak przyjechał do miejsca gdzie giną jego ludzie. Nie wiedząc, kto za to odpowiada i bez żadnego przygotowania.)

 

Coś zaczęło dzwonić w moim pokoju. Wkurzony pięścią uderzyłem w obiekt, który przerwał mi mój piękny i spokojny sen. Oczywiście budzik. Najgorszy wynalazek ludzkości. Chętnie cofnąłbym się w czasie i zabił jego wynalazcę. Powoli wstałem. W każdym razie zapowiadał się piękny dzień. Zrobiłem sobie jakieś naleśniki z syropem klonowym na śniadanie, po czym po cichu w spokoju zjadłem. Wziąłem szybki prysznic. Po czym chciałem włączyć telewizor, ale ten nie zapalił. No tak kwestia przyzwyczajenia. Zapomniałem, że nic nie działa. Popatrzyłem na tajemniczy folder, który dostałem. Nie mając nic ciekawszego do roboty. Usiadłem wygodnie w fotelu, po czym zacząłem przeglądać zawartość.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teb dzień był dla Elizy strasznie zmulony. Nie miała nawet czasu na badania, Ameryka ciągle chciała analizować byt wyspy. A ona, mimo, że też ciekawa koników, miała już tego dość. Teraz razem z Julią omawiały pewne badania w jej gabinecie.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem całą teczkę. Zmarszczyłem brwi. A, więc, to tak. Sytuacja jest bardziej groźna niż sądziłem. Muszę się ewakuować i znaleźć nowe miejsce zamieszkania. Gdzie nikt mnie nie znajdzie. Czas zacząć poważne łowy. Powoli zabrałem wszystkie swoje rzeczy. I zabrałem konia. Muszę na wszelki wypadek porozmawiać z Elizabeth i jechać na spotkanie. Muszę się odpowiednio przygotować. Być może, to moja ostatnia walka. Zapłaciłem za pokój. Wsiadłem na konia i ruszyłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojechałem do laboratorium. Powoli zsiadłem z konia i ruszyłem do środka. Miałem szczęście Elizabeth była holu. Chwilę na nią patrzyłem w milczeniu. Najchętniej bym tu został z nią. Ale muszę skończyć co zacząłem. Powoli do niej podszedłem.

-Elizabeth musimy porozmawiać. Powiedziałem z bardzo poważną miną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę stałem w milczeniu. Po czym w końcu spojrzałem na Elizabeth.
-Elizabeth nie będę owijał w bawełnę. Zależy mi na tobie. Ale obecna sytuacja. Jest na prawdę niebezpieczna. Może być gorąco jak nigdy w moim życiu. Dlatego chce ci powiedzieć, że jakiś czas będę się musiał ukrywać. W najgorszym wypadku przeczytasz o mnie w nekrologach

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eliza stała w milczeniu patrząc na ciebie. Kiedy winda się zatrzymała zaciągnęła cię do jakiegoś biura na poziomie D.

Było tutaj mnóstwo zwykłych szuflad i jakaś pancerna szafka. No i metalowy stół. Eliza nie odzywając się do ciebie otworzyła szufladę wyjmując z niej trzy noże do ataku/obrony i jakieś dwa ostre skalpele. Położyła je na stole. Wyjęła z pancernej szafki jakąś dziwną stalową podkładkę, z osiem fiolek jakiejś mikstury i dziwną stalową miskę. To wszystko położyła na stole. A potem na ciebie spojrzała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem zdziwiony na dziwne przedmioty. Noże i skalpele domyśliłem się do czego mają być. Ale te mikstury i ta miska, o co tu chodzi? Spojrzałem na Elizabeth.
-Elizabeth, co to za mikstury? Nie do końca rozumiem do czego służą

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth nie odpowiedziała. Wzięła fiolki i wszystko przelała do miski. Potem nasączyła miksturą noże i skalpele odkładając je na tackę.

- Za chwilę wyschną, ale będą nasączone na długo, do tygodnia - powiedziała sucho. 

Potem z pancernej szafki wyjęła jeszcze trzy fioki, ale jakieś dziwne, kuliste.

- Z tymi fiolkami uważaj, one są do rzucania, bo to szkło łatwo się rozbija. Udoskonalony przeze mnie kwas, przeżre się prawie przez wszystko. Uważaj na to - owinęła to jakimś materiałem. - A te nasączone narzędzia są dobre, bo jak zwykle komuś wbijesz nóż na przykład w rękę to przeżyje, ale te są nasączone substancją, która jak dostanie się do krwi to zabije. Ale i tak tnij dość głęboko, ma się dostać do naczyń krwionośnych. Coś jeszcze potrzebujesz? - zapytała sucho teraz owijając srebrzystym materiałem ostre narzędzia i chowając miskę z resztką eliksiru, oraz puste fiolki do pancernej szafki, jednak ostrożnie, by ani kropla nie spadła na kafelki.

 

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzyłem nieco zdziwiony z takim arsenałem. Zawsze mam większe szansę na przetrwanie. Powoli i ostrożnie zacząłem pakować prezent od Elizabeth. Gdy już skończyłem. Podszedłem do niej i pocałowałem w policzek.
-Myślę, że to wystarczy. Bardzo ci dziękuje Elizabeth za wszystko. Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy. Jeśli przeżyje na pewno tu wrócę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem jak Elizabeth odchodzi. Mam nadzieje że jeszcze się spotkamy. Choć szanse były marne. Ale nie chciałem jej tego mówić. Zabrałem cały sprzęt wsiadłem na konia i ruszyłem na spotkanie w parku z moim infirmatorem. Miał mi dostarczyć jeszcze parę żeczy abym miał szanse w tej wojnie.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth z krzywą miną dopijała kawę. Martwiła się o Thomasa, fakt, ale ponura była dlatego, że wiedziała, że ma grypę, a nie zamierzała nic z tym robić. Stworzyła tyle mikstur, a na coś tak prozaicznego lekarstw nie miała! Mogła sobie wziąć co najmniej na gorączkę, albo ból gardła, ale nie wyleczy to jej. Zresztą z grypy nie wyleczy jej nic oprócz leżenia w łóżku, a ona nie może, nie teraz! Kilka pracowników, w tym Klara i Aurora, oraz dwoje ludzi z NASA zauważyło jej zły stan. Tłumaczyła im się stresem. Jeszcze by jej kazali pojechać do domy na chorobowe. Jeszcze czego, teraz na pewno nie, to taki ważny czas... Wojna, Bariera i rozwijające się eksperymenty.

Z obolałą miną powlekła się do gabinetu Aurory, która prosiła ją o chwilę uwagi w jakiejś sprawie.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...