Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Zanim wyszedłem jeszcze spojrzałem na Elizabeth

-Jeśli mogę prosić rzućcie okiem na mojego konia. Nie chce go brać. Żeby Aleksander za mną nie biegał

Powoli wyszedłem z laboratorium prowadząc Aleksandra na pierwsze wspólnie sprzątanie. Drogi trochę było do pokonania. Więc postanowiłem się czegoś dowiedzieć w międzyczasie o moim partnerze.

-Aleksander. Chciałby się czegoś o tobie dowiedzieć. Powiedz mi gdzie nauczyłeś się posługiwać bronią i dlaczego to robisz? Szukasz sposób by szybko zarobić? Widziałem, że masz rodzinę. Nie wolałbyś zarabiać w normalny sposób?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Cóż jak widzę oboje przeżyliśmy własne tragedie życiowe. Oczywiście twoje zabawki ci się dzisiaj przydadzą. Więc pójdziemy najpierw do ciebie. Przy okazji Aleksandrze musisz uważać. Trzeba wiedzieć gdzie jest granica. Cele powinno wybierać się precyzyjnie. Ja sprzątam śmiecie, za którymi nikt nie płaczę. Staram się nie zabijać za zwykłą głupotę. Jeśli ktoś jest głupi i próbuje ze mną czegoś głupiego dostaje tylko bolesną lekcje życia. Nie zabijam też zwykłych cywili. Jeśli na przykład Rosja zajęłaby moją ukochaną Kanadę. Nie zabijałbym zwykłego cywila z Rosji. Bo on nie jest niczemu winny. Winne są w tym wypadku tylko władzę. No dobrze chodźmy już po twój sprzęt. Ja swój nosze zawsze przy sobie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem prowadzić Aleksandra do jednej włoskiej restauracji. Chwilę to trwało, ale w końcu dotarliśmy. Powoli zaprowadziłem go do środka. Po czym usiadłem z nim przy stoliku. Zamówiłem nam po jednej lazanii i po jednej coli. Nie wiedziałem jak długo to potrwa. Powoli wyciągnąłem zdjęcie spod płaszcza.

-Więc przejdę do rzeczy. To jest niejaki Charles. Jeden z mojej złotej dziesiątki. Dwóch zabiłem zanim cię poznałem. Teraz już wiedzą, że ktoś na nich poluje. Więc są bardziej ostrożni. Często chodzą z ochroną. W pojedynkę mógłby to być problem. Ale myślę, że we dwóch sobie poradzimy. Ponieważ to mój cel. Zapłacę ci po wykonanej robocie. O ile przeżyjemy te akcje. Pomimo że nie grzeszą inteligencją. Nie znaczy, że nie są groźni. To specjaliści w swoim fachu. Specjalizacją naszego dzisiejszego celu są zastraszenia i wymuszenia. Jesteśmy w tej knajpie, bo wkrótce przyjdzie tu zgarnąć część utargu z dzisiejszego dnia. Dopóki ci nie powiem nic nie rób. Twoje zadnie polega żeby szybko pozbyć się jego ochrony. Przy odrobinie szczęścia będzie to tylko jeden człowiek. Ja się zajmę nim w razie kłopotów z jego ludźmi również ci pomogę. Jednak Charles musi być żywy. Jeśli ma mi coś powiedzieć. Czy wszystko zrozumiałeś?

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkroiłem kawałek lazanii. Po czym zjadłem

-Tak sądzę, że strzał w rękę go nie zabije. Jak widzisz jest tu jedno tylne wyjście. Najpewniej wyjdzie nim. Prowadzą do zaułku. Gdzie najpewniej się skieruje by przeliczyć pieniądze tak żeby nikt mu w tym nie przeszkadzał. Gdy będziesz na dachu i zauważysz jak się do nie go zbliżam ustrzel jego ludzi. I w razie, czego obserwuj czy on nie zrobi czegoś głupiego. Jakby, co strzelaj mu w nogi lub ręce, Więc chcesz już zająć pozycję?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aleksander zajął pozycje. Zgodnie z planem. Mam nadzieje, że długo się nie będzie tam opalał. Nagle do knajpy wlazło trzech gości. Dwóch z nich nie znałem ubrani w koszulki i dzinsy. Jacyś dobrze zbudowani kolesie. Mógłbym zgadywać, że jacyś recydywiści zresztą ich tatuaże na to wskazywały. U jednego z nich zauważyłem pistolet. Czyli są uzbrojeni. Ciekawe, co jeszcze mają przy sobie. Za nimi szedł mój cel. Ubrany był w skórzaną kurtkę. Lekka broda i krótko ostrzyżony, Nie był tak dobrze zbudowany jak jego koledzy. Co nie znaczyło, że jest mniej groźny. Jego dane mówiły jasno. Lepiej z nim uważać. Według planu nie zareagowałem na ich wejście. Nagle podeszli do lady. Charles wyszedł naprzód.

-Przyszliśmy po dzisiejszą dole

-Oczywiście. Gość wyjął parę banknotów zwiniętych w gumkę. Ale Charles nie wyglądał na zadowolonego. Złapał faceta za gardło i pociągnął do siebie

-Jaja sobie robisz? To ma być nasza dola?

-Ale dziś więcej nie mamy. Powiedział gość przerażonym głosem

-Sprawdźcie kasę. Jego ludzie wyciągnęli całą zawartość kasy. Po czym dali szefowi. -Teraz się zgadza. Charles rzucił faceta na ziemię. Po czym wziął kasę i poszedł ze swoimi ludźmi. Tak jak sądziłem skierował się do drzwi, które kierują do zaułka. Kiedy wyszli skończyłem posiłek i poszedłem za nimi. Właśnie liczyli kasę

-Witaj Charles

-A ty, co za jeden? Szukasz kłopotów? Pokiwał ręką na swoich ludzi. Którzy powoli kierowali się w moją stronę. Zastanawiało mnie czy Aleksander spełni swoje zadanie. Jeśli nie będę musiał improwizować.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem na martwych kretynów i Charlesa jak zwija się z bólu. No cóż, chociaż był nieszkodliwy. Aleksander znał się na rzeczy. Szkoda tylko, że odebrał mi całą zabawę. Ale nie wszystko można mieć. Pokiwałem ręką w stronę Aleksandra, aby dołączył do nas. Po czym podszedłem do Charlesa i go podniosłem.

-Więc jak tam zdrowie Charles?

-Zapłacisz za to! Rozumiesz!

-Czekaj ja strasznie głupi człowiek. Wolno pojmuje. Uderzyłem nim o ścianę. -To tak na początek. Więc gdzie Christopher?

-Nic ci nie powiem!

Teraz go uderzyłem z całe siły w głowę.

-A teraz

-Nie! Nic nie powiem

-Więc wykorzystamy inne metody

-Czyli?!

-Zobaczysz. Powiedziałem z morderczym uśmiechem

Dalej trzymałem Charlesa przy ścianie. Czekałem jeszcze aż Aleksander do nas dołączy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gryfy nie odpowiedziały; w milczeniu szły, prowadząc Celestię do okopu. Tam czekał na nich ich dowódca.

- Panie sierżancie, melduję, że wzięliśmy księżniczkę do niewoli.

- Brawo, awans macie jak w banku. Coś mówiła?

- Majaczy.

- Świetnie. Kazałem podstawić pociąg, zaraz odwiozą ją do Manehattanu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej trzymałem Charlesa. Jeszcze raz nim uderzyłem o ścianę

-Dobra robota Aleksandrze. Podoba mi się twój styl. Niestety ten pan nie bardzo chce się ze mną zaprzyjaźnić. Więc muszę go zabrać na wycieczkę na szczęście całkiem niedaleko. Wybór należy do ciebie mogę ci zapłacić od razu lub możesz pójść ze mną i pomóc mi nawiązać z nim bliższą znajomość...

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem ciągnąć za koszulę Charlesa w odpowiednie miejsce. Cóż miałem plan jak z nim rozmawiać. Ale skoro Aleksander tego chce. Może z nim pogadać. Nie zwracałem uwagi, co mamroczę Charles pod nosem. I tak już miałem dziś wyjątkowo dobry humor. Charles spojrzał na Aleksandra.

-Słuchaj młody ten gość to wariat. Nie wiem, co ci obiecał. Ale pomóż mi a dam ci dwa razy tyle ile on ci daje. Jeśli mu pomożesz. Wydasz na siebie wyrok. Pomóż mi a o wszystkim zapomnę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie martw się już niedaleko Aleksandrze

Charles już nic nie powiedział. Ale było widać, że zżera go wściekłość. W końcu dotarliśmy do jakieś budynku przeznaczonego do rozbiórki. Już wcześniej go sprawdziłem. Nikogo tu nie było. Położyłem Charlesa na ziemi. Po czym otworzyłem klapę, która prowadziła do dawnej piwnicy. Wciągnąłem Charlesa do środka. Po czym położyłem go na krześle. Spojrzałem na niego.

-Więc teraz posłuchaj powiedz gdzie Christopher to cię wypuszczę

-Nic ci nie powiem

-No cóż... Zwykle to ja zaczynam rozmowę, w której nawiązujemy przyjaźń. Ale chyba Aleksander. Chce z tobą porozmawiać. Myślę, że chłopak zasłużył, aby się rozerwać

-Myślisz, że się boję?!

-Twój wybór. Powoli zacząłem się cofać. -Aleksandrze należy do ciebie. Ja stanę z boku, jeśli będziesz mnie potrzebował powiedz

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]

Celestia pozostawała niewzruszona na ile pozwolała jej sytuacja.

- Ja nie majaczę... - westchnęła demonstracyjnie. - Sprawdźcie co jest na północy. Zobaczycie  że Equestrie ze wszystkich stron otacza woda - próbowała nadal wyjaśnić co się stało niedawno.

//Burza się zbliża nie wiem czy nie będę musiał znikać, a miałem wychodzić...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzyłem na to z uśmiechem. Podobała mi się technika Aleksandra. Zabawa w chirurga. To dobra rzecz. Ale Charles tak łatwo się zapewne nie podda. Charles przełknął ślinę na jego czole pojawił się pot.

-Jeśli mnie tkniesz Christopher zabije ciebie, twoją rodzinę, przyjaciół, psa i kota a nawet twojego listonosza!

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charles zaczął wrzeszczeć jak szalony. Gdy nóż się zbliżył. Na mojej twarzy wciąż malował się uśmiech. Nigdy mi nie było szkoda tych drani. Byli jak brud, którego trzeb się pozbyć. Powoli podszedłem do Aleksandra.

-Tak się składa ze dostałem kilka skalpeli w prezencie. Widzisz Charles. Chyba Aleksander jest profesjonalny w tych sprawach. Moja matka zawsze chciała żebym został chirurgiem. Niestety szybko zrezygnowałem z nauki i zaprzepaściłem jej pragnienia. Ale Charles ty możesz jej pomóc spełnić te marzenie. Będziesz pierwszym człowiekiem, na którym przeprowadzę profesjonalną operacje. Do tej pory robiłem tylko sekcje żaby w szkole. Ale człowiek żaba, co za różnica. Ale myślę, że z pomocą Aleksandra ta operacja może się nawet udać.

-Dobra powiem wam, co wiem. Ale wtedy mnie wypuścicie. Zgoda?

-Oczywiście. Uwielbiam zwracać wolność a ty, co myślisz Aleksandrze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Coś mało mi się chce wierzyć - powiedział Tomasz do Burgundzkiego, zastępcy Kędzierskiego. - Przez ten EMP powinna paść cała komunikacja z światem. A ty buszujesz po sieci jak gdyby nigdy nic.

 - Proszę pana, na szczęście światłowody, którymi połączył się pan z serwerami Google, są odporne na takie ataki.

 - Ale nie każdy serwer jest tak chroniony, jak te Google.

 - Ale Google robi kopie co ważniejszych stron. Algorytmem, ale robi. I dzięki temu zdjęciu - Podstawił mu pod nos wydrukowane zdjęcie jakiejś starej stronicy zapisanej pismem, ni to gotyckim, ni zwykłym - mieszanym. - Skopiował wszystkie odnośniki.

 - Dobrze, uznajmy, że ci wieżę. Mów dalej.

 - Przed wojną Polacy wymyślili stop - alupolon. Zwykły stop, z którego wykonano ścigacz rzeczny przed Drugą Wojną Światową. Przypadkowo jedną jednostką załoga zdoła spowodować niewyobrażalnie dużo, jak na taką jednostkę, zniszczeń. Gdy już wyciągnęli ją z dna, grupa naukowców zaczęła badać stop. Do końca wojny nie zdołali go skopiować, ale historia opowiadana na uczelniach mówi, że próbując tego dokonać, odkryli takie, o jakich nawet nie można marzyć. Tego, o jakie dokładnie chodzi, nigdy nie sprecyzowano. A dzięki koledze z Warszawy dowiedziałem się o tych dziennikach. Nie mam pojęcia, co mogą one zawierać, ale sposób domieszkowania stopów tytanowych z strony ze zdjęcia mówi, że  ten dziennik wykraczał poza ich czasy. I krótko mówiąc - chcemy go.

 

 - Dobra, znalazłem domy tych od Światowida - Marek wygiął plecy do tyłu i podał mu tablet z włączoną mapą, na której były pozaznaczane punkty. - Wysyłasz coś do nich?

 Tomasz dokładnie obejrzał mapę i oszacował odległości do poszczególnych punktów. Przypomniał sobie jeszcze, co dał mu do poczytania Burgundzki. Dzienniki ostatnio były w Warszawie. Jeśli ci Odźwierni nie mieli zaplecza jak on, to najpewniej ciągle tam są. Najpewniej nie w muzeum - okupanci bardzo lubili je okradać. Jeśli już je mają, to w jakiejś kryjówce. Wiedział, jak to powinien zrobić.

 Godzinę później Jonathan już wyjechał motocyklem, z powiększonym naprędce bakiem oraz akumulatorem, z telefonem wyglądającym jak bagażnik oraz pieniędzmi na drogę.

 Kolejne godziny spędził na slalomie między unieruchomionymi na drogach samochodami. W głowie układał sobie kolejność. Sztandaf kazał mu zrobić dwie rzeczy - dać do telefonu Odźwiernego oraz posprawdzać, czy jacyś jego znajomi z Warszawy przypadkiem jeszcze nie dołączyli do armii. Gdyby wciąż byli cywilami, miał im zaproponować testowanie nowych technologii w praktyce. 

 

 - Zostaw mnie, śmieciu! - ryknął chuderlak w garniturze z wyeksponowaną metką do jednego z bezimiennych, dla Tomasza, ochroniarzy. - Ty nawet nie wiesz, kim jestem!

 - Jesteś osobą, którą mam zaprowadzić prosto tutaj. A pan chce iść prawie w przeciwną stronę - obruszył się mężczyzna w mundurze, otwierając drzwi. - Panie Standhaft, przyprowadziłem pana Christophera.

 Tomasz, siedzący dotychczas za dużym biurkiem w odrobinę za małym biurze, wstał, przecisnął się między blatem i ścianą, po czym uścisnął rękę ochroniarzowi, dziękując za dobrze wykonaną pracę. W dłoni miał banknot, który ochroniarz schował do kieszeni, widząc jego uśmiech i gesty..

 - Thomas, dzięki ci! - Christopher złapał jego dłoń i zaczął nią potrząsać. - Gdyby nie ty... ktoś morduje moich ludzi. Chciałem coś mu urządzić, ale w drodze złapał mnie ten EMP! Bałem...

 - Słuchaj, nie obchodzi mnie, że się bałeś - odwarknął Thomas, wyrywając swoją dłoń z słabego uścisku mężczyzny. - Oferowałeś dobrą cenę za ratunek, więc dawaj dokumenty. Wiem, że przyleciałeś z walizką.

 Christopher spojrzał się na niego spode łba. Zmierzył Tomasza wzrokiem. Wzrokiem, po którym miliarder wiedział, że jego rozmówca tylko grał. 

 - Daj jakąś elektronikę - powiedział oschle, z zimną miną. - Muszę sobie przypomnieć szyfr.

 Tomasz podał mu z biurka tablet.

 -Masz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popatrzyłem na Charlesa

-Więc słuchamy ciebie

Charles znów przełknął ślinę

-Nie wiem gdzie jest Christopher. Dostajemy instrukcje z góry..

-Marnujesz nasz czas

-Czekaj! Mike albo Carlos będą na pewno wiedzieli gdzie jest. Któryś z nich pojawi się w klubie lazurowy księżyc w centrum Warszawy za dwa dni. Ma tam ubić transakcje

-Świetnie. Widzisz, jakie to łatwe. Powoli zacząłem szukać. Schowanego skalpela. -Jak sądzisz Aleksandrze czy ten pan zasługuje by go wypuścić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie zdążyłem nic zrobić. Pokiwałem głową nad ciałem Charlesa. Aleksander jest bardzo krwiożerczy, ale zaczynam go coraz bardziej lubić.

-Choć stąd. Zanim zacznie śmierdzieć trupem

Wyprowadziłem Aleksandra na zewnątrz. Powoli wyciągnąłem spod płaszcza kopertę gdzie było dziesięć tysięcy dolarów

-To była świetna robota Aleksandrze. Lubię twój styl. Już wiemy, że za dwa dni będziemy mieli kolejne miłe polowanie. Mike specjalizuje się w handlu prochami natomiast Carlos zajmuje się porwaniami dla okupu. Czyli kolejni mili ludzie. Jak ci powiedziałem oni są dla mnie najważniejsi. Ich głowy są dla mnie dużo warte. Powoli dałem kopertę Aleksandrowi

-Cóż sądzę, że na dwa dni masz mnie z głowy. Jeśli będziesz chciał mimo wszystko na kogoś zapolować to zawsze kogoś ci mogę znaleźć do zabawy. Jeśli będziesz mnie szukał najpewniej będę w mojej kryjówce lub laboratorium

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę milczałem idąc przed siebie

-Christopher to jeden z czołowych handlarzy nielegalną bronią na świecie. Ale ponadto utworzył grupę z ludzi, których właśnie poznajesz. Handel bronią przestał mu wystarczać, więc ściągnął do pomocy specjalistów w innych dziedzinach. Ścigam go od bardzo dawna. Jeśli chodzi o moje relacje z Elizabeth. Cóż określę to tak nie jest mi obojętna. Jak już ci mówiłem niewiele wiem o badaniach w laboratorium ja tylko dostarczam informacje z zewnątrz i ewentualnie pomagam przenieść jakieś pudła czy podpisuje z kimś umowy tak jak ostatnio z tobą. Nie wiem nic na temat badań, bo nie mam odpowiedniego wykształcenia

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nelberg czytał swoje zadania na dziś, wynikało że ma zrobić inspekcje kilku większych budynków. Razem z piątką innych policjantów, prawo nie ochroni żadne przez inspekcją. Nie wiadomo czy ruszy się budynki na przedmieściach jak te laboratorium. Prawdopodobnie nie.

- Dobra czas wyjść. - powiedział do siebie biorąc swój ekwipunek i mundur norweskiej policji. - Wziął szybko rower i pojechał nie chcąc tracić czasu. Mają się spotkać trzy ulice dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth stała z zabójczą miną w holu.

- O! Mam was. Denika zemdlała z wyczerpania - Eliza wyglądała na strasznie zdenerwowaną. - Biorą was obu na dół. Słuchaj, dziecko - tu zwróciła się do Aleksandra. - Współpracujemy z NASA i rządem, powiedz coś o utajnionych badaniach, a Ameryka zniszczy ciebie i twoją rodzinę, rozumiesz? Thomas wyjaśnij mu to w windzie lepiej, Kamila na was czeka na poziomie E - potem wbiegła po schodach na górę. Macie dzisiaj asystować przy trzech badaniach. Cóż.

 

(Komputer, mam inspekcję NASA, po co mi inspekcje rządu ^^)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...