Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[695] [Lust Tale [Forest Song]]

Nadal nic nie rozumiał... Patrzył tylko ze swojej perspektywy... Nie wiedząc nic albo zapominając o tym że ja nie mam wyboru. Nigdy go nie miałam.

- Jakby Matka zadecydowała, już bym nie powiedziała słowa... Sama zabrałaby głos... Sama wzięłaby to ciało... I pozbyłaby się problemu, każąc mi patrzeć na to, a jednak pozwala mi nadal mówić... Wolność istnieje dopóki nie robię nic przeciwko niej... Ona widzi wszystko. Przed nią nie ma tajemnic... Ze mnie może czytać jak z otwartej książki i nie ma przed nią oporu. Nie ma przed nią ucieczki... Wolna wola pod stałą kontrolą. Tak to tylko można nazwać. Jest granica w moich działaniach. Chęć samodzielności może okazać się zabójcza... Nie wiadomo tylko dla kogo - dobierałam słowa ostrożnie. Miałam nadzieję że tego Matka nie wychwyci w umyśle roju... Miałam nadzieję że nie będzie kontynuował tego tematu i zrozumie dlaczego... Zależało mi na nim... Niestety nie wiedziałam czy mogłabym chronić przed sobą samą... Gdyby się okazało że wyrok zapadł...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Jej królowa o wszystkim wie? Nie mogłem w to uwierzyć. Dlaczego? Nie rozumiem, czemu pozwoliła by Lust mi się ujawniła w takim wypadku? Czy byłem jakimś pionkiem w jej planach? Najpewniej wie również już o odłamkach. Teraz miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Wszystko stało pod znakiem zapytania. Lust ufałem. Jednak nie byłem pewny, co do jej królowej. Co jeśli wykorzysta to w jakiś sposób by zagrozić ponownie moim pobratymcom? Jednak byłem na drodze, z której niema odwrotu. Zbyt wiele się stało między mną a Lust bym mógł o tym od tak zapomnieć. A jednak przecież podmieńce już nie raz odchodziły z roju. Jednak Lust jest inna. Dbała o gniazdo, dlatego tkwiła w tym klubie. Nie opuści tego wszystkiego od tak.

- Rozumiem. - Jednak to nie była prawda. Wciąż uważałem, że jest sposób, aby się uwolniła. Tylko nie wiedziałem, jaki. - Chciałbym by istniał sposób bym mógł wziąć, choć część twojego brzemienia na siebie. Byś mogła mieć, choć trochę lepsze życie. - Powiedziałem wpatrując się w sufit. A może istniała taka metoda? Gdyby tak o tym pomyśleć. Coś powinno być.

 

Chrome Star

Pod barierą nagle wylądował samolot o barwie matowego bursztynu. Długość osiągała około 9m. Na samolocie znajdował się również obraz przedstawiający pióro do pisania. Do samolotu natychmiast podbiegli gwardziści nie wiedząc, kto jest w środku. Nigdy nie widzieli takiego samolotu i nie byli pewni, co myśleć. Z środka wyskoczyła klacz jednorożec.

- Kim jesteś? - Spytał jeden z gwardzistów gburowato

- Chciałabym się spotkać z waszym kapitanem być może będę mogła wam pomóc w waszym problemie

- Kapitan niema czasu... - Jednak klacz nie dała dokończyć gwardziście.

- Myślę, że mi poświęci chwilę skoro być może przyniosłam wam rozwiązanie waszych problemów. - Gwardzista zastanawiał się jak zareagować.

- Dobrze, ale samolot zostaje tu. Chodź za mną. - Klacz nic nie odpowiedziała tylko spokojnie poszła za gwardzistą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Po paru minutach oglądania bezwartościowych i wiekowych eksponatów miała już wychodzić gdy zaciekawiła ją jedna mapa, po dłuższej chwili przyglądania się zobaczyła wyblakły krzyżyk na północ krainy smoków. Czy tak właśnie nie oznacza się skarbów? Wygląda jednak na bardzo stary, może już go tam nie być ale może warto chociaż spróbować? Na piechotę jednak tam nie dojdzie, za daleko. Co innego polecieć ale co gdy zauważy ją jakiś smok? Nie ucieknie więc to za duże ryzyko. Jeśli się zapyta co to za czerwony krzyżyk odpowiedzą że nie wiedzą albo udzielą jakieś pokrętnej odpowiedzi na ten temat, dlatego spróbowała czegoś innego. Konkretniej mówiąc rozejrzała się czy ta mapa nie ma jakiegoś opisu lub wskazówki do kogo należała.

 

[Okręt]

Był mniej więcej w połowię drogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Breezy Orchid

Klacz nie znała tych terenów czuła się dość niepewnie. Słyszała, że nie są zamieszkane przez kucyki. Kiedyś te tereny należały do ludzi. Jednak po połączeniu się całkowicie wyludniło. W Equestrii często się mówiło, że mieszkają tu teraz różne groźne monstra. Była na wszelki wypadek w gotowości. Przy odrobinie szczęścia niedługo dotrą do oddziału, który tu wysłano. Miała tylko nadzieje, że ich przypadkowo nie zaatakują. Nagle usłyszała śpiew Martina.

- Miła piosenka Martinie. A ty masz naprawdę śliczny głos. - Powiedziała miły głosem idąc cały czas przed siebie.

 

Chrome Star

- Więc co chce nam pani zaoferować? Panno? - Spytał kapitan poważnie patrząc na klacz.

- Chrome Star. - Powiedziała spokojnie klacz. - Chce wam pomóc ulepszyć wasze samoloty. Z tego, co słyszałam przegrywacie na tym polu. Nic w tym dziwnego skoro używacie takich zabytków...

- Wybacz Chrome Star. Nasze samoloty zostały zaprojektowane w celach wojskowych przez pegazy z Cloudsdale. Ty jesteś jednorożcem. Sam nim jestem i wiem, że nie posiadamy takich zdolności twórczych...

- Cóż, więc może powiem to tak. Sama stworzyłam swój samolot bez niczyjej pomocy. Czy wasze samoloty mają może takie możliwości jak mój? Mój samolot ma napęd turboodrzutowy o mocy 12kN. Wasze maszyny raczej takiego nie posiadają. Pułap to 12 300 km. Zasięg 1260 km. Prędkość jego wznoszenia to 750m/min. Jego maksymalna prędkość to 950 km na poziomie morza a 1010 na pułapie 6000m. Jego wymiary to rozpiętość 7,7m. Długość 9,05m. Wysokość 2,6m. A powierzchnia nośna to 11,8m kwadratowego. Myśli pan, że wasze samoloty mają takie możliwości? - Kapitan był w kompletnym szoku po tym, co usłyszał jego pysk był szeroko otwarty, ale zaraz oprzytomniał i kontynuował rozmowę.

- Czy pani jest sponyfikowana?

- A jakie to ma znaczenie? Skoro przynoszę wam pomoc. Ale skoro tak panu zależy. Nie. Jestem rodowitym kucykiem

- Pani jest cywilem, czemu pani chce nam pomóc?

- To chyba moja prywatna sprawa. Chce pan moją pomoc czy nie? - Kapitan znów zamilkł zastanawiając się, co powiedzieć.

- Boje się brać niedoświadczonego cywila w tak burzliwym okresie wojny jak teraz. Jednak posiada pani niesamowitą wiedzę o samolotach. Może zróbmy tak

- Zamieniam się w słuch

- Proponuje wyścig. Jeśli wygra pani z doświadczonym lotnikiem z naszej gwardii i naszym obecnym samolotem. Pani będzie zarządzała projektowaniem samolotów. - Klacz chytrze się uśmiechnęła

- Wchodzę w to - Powiedziała z wielką pewnością siebie w głosie.

 

Gwardia oddział zwiadowców/Obóz

Gwardziści wciąż budowali wieże, które miały im pomóc zapewnić obronę w razie ataku. Barykada, która otaczała obóz nie sprawiała takich problemów przy budowie jak one. Mieli nadzieje, że szybko znajdą to, czego szukają i się wyniosą z tej niegościnnej krainy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[695] [Lust Tale [Forest Song]]

- Nie zadręczaj się... - zwróciłam się do niego. - Nie dotyczy Cię to całkowicie bezpośrednio... Tylko przeze mnie... Nie warto tracić czasu nad rzeczą nie do zmienienia. Na to na co nie ma się wpływu. Ja się z tym już dawno pogodziłam. Jeśli to cię pocieszy... - przerwałam na moment zbierając myśli i licząc dni. - Nie czułam jej obecności w sobie od momentu zamachu na Cadence... Co było bardzo dawno temu... - westchnęłam nie dając należytego tytułu jednej z królewskich głów. - Nie ma czym się martwić. Jeszcze nie czas na zmartwienia. Nie póki jesteśmy tu razem... - stwierdziłam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Nie wieże, że można pogodzić się z czymś takim. Bardziej mi to wyglądało na poddanie się z powodu niemożliwości znalezienia rozwiązania. Nigdy niema sytuacji bez wyjścia. Musi być z tego jakieś wyjście. Nawet nie zwróciłem uwagi jak Lust powiedziała o księżniczce po imieniu nie nadając jej królewskiego tytułu. Co było dość dziwne. Bo dawniej bym zwrócił na to uwagę. Jednak to było teraz mało ważne. Zastanawiało mnie jednak, dlaczego królowa podmieńców nie daje żadnych znaków Lust od tak dawna. Coś jej się stało? Jest czymś zajęta? A może porzuciła Lust i inne podmieńce z klubów uznając, że te się już jej nie przydadzą skoro to przedsięwzięcie nie wyszło. Wolała się od tego odciąć niż popaść w konflikty z księżniczkami. Nie wiem. Ciężko mi powiedzieć. Nie znam jej na tyle.

- Zbyt bardzo mi na tobie zależy bym nie mógł szukać wyjścia z tej sytuacji. Nawet, jeśli pewnego dnia mnie porzucisz tak jak robiłaś to do tej pory z innymi. Ja się nie poddam. Znajdę rozwiązanie. Jeśli coś jest niemożliwe. To ja sprawię by stało się możliwe. Nie mogę się pogodzić by kogoś mógł czekać taki los. Musi być jakieś rozwiązanie zawsze jest a ja je znajdę. - Powiedziałem spokojnie, ale można było wyczuć pewien rodzaj zawziętości w głosie, który mógł świadczyć, że nie są to puste słowa z mojej strony. - Jeśli chodzi o twoją matkę to być może jest czymś zajęta, dlatego nie daje ci żadnych znaków w ostatnim czasie. Ja też rzadko, kiedy mam okazje porozmawiać z księżniczkami - Powiedziałem, po czym obróciłem się na bok a moje spojrzenie spoczęło na Lust.

 

Chrome Star

Poza barierą stały dwa samoloty. Jeden z nich należał do gwardii koło niego stał jeden z pegazów z gwardii. Drugi należał do Chrome Star. Wyścig miał się wkrótce rozpocząć. Pegaz nie miał ochoty przegrać z jednorożcem. Ten wyścig był też jak obrona honoru dla niego i jego kolegów. Było nie do pomyślenia by rodowity jednorożec stworzył lepszy samolot niż pegaz. Przed samolotami stanął kapitan

- Zasady są proste. Oboje polecicie do Manehattan i z powrotem tutaj. Kto doleci pierwszy wygrywa. To ma być uczciwy wyścig. Żadnych przekrętów. Możecie zaczynać. - Powiedział kapitan i odszedł. Pegaz natychmiast wzniósł maszynę do lotu i zaczął lecieć w wyznaczonym kierunku. Co ciekawe klacz jak na razie nie ruszała.

-Co jest? - Spytał jeden z gwardzistów. Patrząc na samolot klaczy.

- Może nie wie, że się zaczęło - odrzekł drugi

- Sprawdź, co się tam dzieje - Powiedział twardo kapitan do gwardzisty, który ruszył w kierunku samolotu klaczy. Gdy zbliżył się do samolotu był w kompletnym szoku klacz sobie siedziała i spokojnie czytała gazetę jakby nigdy nic nie zwracając uwagi, że jej przeciwnik ma coraz większą przewagę nad nią. Polizała kopyto i przerzuciła kolejną stronę gazety nim. Nagle spostrzegła gwardzistę, który podszedł do jej samolotu a ta się lekko uśmiechnęła w jego kierunku  i odłożyła gazetę. Nagle zaczęła uruchamiać swój samolot znów spojrzała na gwardzistę, który patrzył na nią w szoku i do niego mrugnęła, po czym nagle ruszyła. Siła, którą wywołała startem maszyny odrzuciła pechowego gwardzistę, który potoczył się w stronę kolegów. A maszyna nagle zniknęła im z oczu. Gwardziści patrzyli w szoku z szeroko otwartymi pyskami na to jak maszyna klaczy nagle zniknęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

A może jednak zapytać się co to za mapa i ten krzyżyk? Spróbować można, to raczej nie zaszkodzi. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś smoka który mógł mi o tym powiedzieć coś więcej, nie musiała długo szukać gdy go znalazła.

- Dzień dobry, przepraszam że przeszkadzam ale może mi pan coś powiedzieć więcej o tej mapie? 

 

[baza]

Budowa nowych pojazdów zaczęła ruszać z miejsca, samolot był już prawie na ukończeniu a części dla okrętu były już załadowane. Planowano je zrzucić na wodę ze spadochronem i paroma balonami z powietrzem by nie utonęły, potem trzeba je będzie przenieść na pokład. 

 

[Okręt]

Był już prawie na miejscu, do celu zostało mu już tylko kilka lub kilkanaście godzin drogi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fire:

Smok spojrzał obojętnie na mapę.

- Przedstawia Krainę Smoków i okolicę około sto lat po jej powstaniu. Jest jednym z najstarszych eksponatów. Wykonana została z bardzo kruchego pergaminu, dlatego znajduje się za ochronną barierą.

Sprawa krzyżyka została ominięta.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chrome Star

Pegaz leciał cały czas do przodu. Jak na razie nie widział swojej przeciwniczki. Uśmiechnął się pod nosem. Tak jak myślał przeliczyła się. Ten jej gruchot najwyraźniej nawet nie był w stanie się wznieść. Był już pewny swojego zwycięstwa. Nie było możliwości by ta go dogoniła. Nie po takiej przewadze z jego strony. Niebo to nie miejsce dla jednorożców. Nagle usłyszał jak coś się do niego zbliża z niesamowitą prędkością.  Spostrzegł jak to coś przeleciało obok niego. Ledwo dał radę przyjrzeć się samolotowi. Ale wyglądał zupełnie jak ten, który należał do tej klaczy. Ale to było przecież niemożliwe. Próbował dogonić maszynę, która go ominęła jednak efekty był mierne. Sama klacz pomachała pegazowi, którego minęła, ale nie była pewna czy to zauważył. W każdym razie była to dla niej całkiem dobra zabawa i mogła komuś utrzeć nosa, co było przyjemne samo w sobie. Trasa powoli dobiegała końca. Niedługo będzie na miejscu. Potem jeszcze powrót i z głowy. Wiedziała, że to zwycięstwo ma w kieszeni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

- A proszę pana... - powiedziała cały czas się zastanawiając - A co z tym wyblakłym krzyżykiem na północy mapy? - Zrobiła chwilę przerwy a potem znowu się odezwała - O, tutaj - powiedziała pokazując kopytem jednak w pewnej odległości od tego kawałka starego papieru by go nie zniszczyć lub uszkodzić a tak naprawdę dlatego by smok się nie czepiał że nie dotyka się kopytem eksponatów. Przynajmniej z tego co pamiętała z ludzkiego świata, tak w ogóle to kiedy ostatnio była w muzeum? 

 

[Okręt]

Zostało mu już ostatnie parę godzin podróży.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chrome Star

Klacz widziała przed sobą cel swojej podróży. Pegaz najwyraźniej został daleko w tyle. Od kiedy go minęła nie widziała go już więcej. Biedaczysko pomyślała lekko kręcąc głową. Przecenił swoje zdolności. Może jeszcze się spotkają, gdy będzie wracała do Canterlotu. Na te myśl lekko się uśmiechnęła. W każdym razie była zadowolona, że miała racje. Sama złożyła lepszy samolot niż gwardia, która ma na to większe możliwości. Dziś nieźle utrze im nosa. Powoli zaczęła lądować. Gdy wylądowała spokojnie znów wyciągnęła gazetę czekając aż gwardziści zatankują jej samolot. Ci pomimo szoku widząc jej samolot zamiast samolotu gwardii, którego zwycięstwa byli pewni tankowali go zgodnie z udzielonymi instrukcjami nic nie mówiąc. Gdy skończyli klacz znów schowała gazetę lekko ziewnęła i wystartowała ponownie lecąc do Canterlotu. Dalej nie widziała swojego przeciwnika. Ciekawe gdzie się aktualnie znajduje? Cóż wkrótce się zapewne dowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[695] [Lust Tale [Forest Song]]

- Wiem... - mruknęłam cicho... Wiedziałam że będzie dokładnie tak... Im bardziej będę się bronić, tym bardziej będzie atakować, by zdobyć właśnie to... Moją wolność, by mieć mnie tylko dla siebie. Element chciwości w miłości ale nie istniał sposób. Nie istniał w mojej głowie, a tak nie mógł istnieć w rzeczywistości... Nie było możliwości bym go nie dostrzegła. Kto by śmiałby się zataić przede mną prawdę z otoczenia? Nikt nie mógł z swej "dobroci" czy też pod przymusem.

- Nie zamierzam Cię porzucać... - "Chyba że nie będę miała wyjścia byś mógł żyć dalej ze złamanym sercem, a nie leżeć w grobie nie wiadomo gdzie." Dopowiedziałam sobie w głowie. - Nigdy... - "Lecz jak nie będę miała wyboru zrobię to dla większego twojego dobra. Nie zamierzam Cię poświęcać, by mi było dobrze." Tak brzmiał w mojej głowie prawda. Przybita do muru Zrobiłabym to bez wyrzutów sumienia. Próbując zapomnieć łamiąc kolejne serca jeszcze mocniej... Ciągnęłaby się za mnie fala samobójstw. Ciała ogierów spadałyby z wysokich budynków Manehattanu, by zaznać jeszcze raz wolności, którą to ja im dawała ~ niebo na ziemi ~ tak można nazwać ten stan. Bez którego to sama nie mogłam żyć.

- Ty musisz szukać księżniczek... Mieć szczęście i sposobność. Moja Matka nie musi mieć powodu... Wezwie mnie gdy będę jej potrzebna. Wie przecież że znajduję się w Canterlot za wielką barierą nie do przebicia. Co ja mogę zrobić jak nie mogę? Mogę żyć... - ucięłam nie kończąc. Nie musiałam. Więcej filozofii nie potrzebowałam w swojej głowie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Nie byłem pewny, co do szczerości słów Lust. Zwłaszcza tych, gdy powiedziała, że nigdy mnie nie porzuci. Nie uważałem, że chciałaby to zrobić. Ale jeśli znajdzie się w sytuacji bez wyjścia to pewnie zniknie. Spotykałem się już z takimi rzeczami. Przywykłem, że każdy, kto coś dla mnie znaczy z czasem znika. Nie zdziwię się, jeśli teraz będzie podobnie. Na razie byłem potrzebny Lust choćby z powodu odłamków i bariery. Choć czy mogło być tak dalej? Jeśli czuje podobnie jak ja. To najpewniej bardziej martwi się o moje życie niż o swoje szczęście. Choć pogodziłem się z tym, że pewnego dnia zginę na polu walki. Jestem żołnierzem. Taki jest mój los. Polec na polu chwały. Mało, który gwardzista dożywa późnej starości. Nie sądzę również by jej gniazdo się pogodziło z tym by związała się z kucem. Ale czy to się czymś różni od jej sytuacji? Ona też pogodziła się ze swoim losem z tego, co mówiła. A ja się nie mogę z nim pogodzić. Taka sytuacja idzie w obie strony. Wiem, co będzie trzeba zrobić w wypadku, gdy dojdzie do najgorszej perspektywy. Nie będę miał wyjścia. Ale niestety stanowiłbym zbyt duże zagrożenie. Ale zrobię to dopiero wtedy, gdy ona zniknie i będę miał pewność, że już jej więcej nie zobaczę. To zagwarantuje bezpieczeństwo zarówno jej jak i jej grupie. Uśmiechnąłem się lekko w jej stronę.

- Wierze ci - Powiedziałem spokojnie. Jednak nie była to do końca prawda. Ale nie dało się tego zauważyć/ - Może nie jest w stanie nawiązać z tobą kontaktu z powodu bariery. Może myśli, że dopadli cię gwardziści. W końcu wiele klubów zostało zamkniętych przez gwardię a podmieńce uwięzione. Może woli nie ryzykować kontaktu. Ale nie mogę być tego pewny. W końcu niewiele o was wiemy. - Powiedziałem i znów moje oczy zwróciły się nią.

 

Chrome Star

Klacz wracała do Canterlotu. Była już kawałek drogi od Manehattanu, gdy nagle spostrzegła jak w stronę miejsca, w którym niedawno była leci znajomy samolot. Uśmiechnęła się pod nosem. Przynajmniej się nie zgubił po drodze pomyślała zadowolona. Następnym razem spotkają się w Canterlocie. Była jednak ciekawa jego miny, gdy się dowie od kolegów z Manehattanu, że ona już jest w drodze powrotnej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[695] [Lust Tale [Forest Song]]

- Mnie gwardziści? - rzuciłam z wyraźnie wyczuwalnym żartem w głosie że leżę zupełnie otwarta przed jednym i cały czas jestem wolna... - Nie weszliście nigdy do umysłu roju... Nie jesteście wstanie mierzyć jego pulsacji, a co dopiero mówić o przechwytywaniu informacji nie po waszemu bez naruszania jego struktury, by nikt się przypadkiem nie zorientował... Tam język przestaje mieć jako takie znaczenie takim jakim go znacie. Nie jestem wstanie Ci nawet tego wytłumaczyć... Jak to się odbywa. My między sobą nie mamy nawet imion, form osobowych... Język nie istnieje, a wszędzie panuje cisza, nie licząc dźwięku skrzydeł... Tylko ktoś kto to zobaczyłby że coś takiego się odbywa mógłby w to spróbować opisać ~ nie rozumiejąc nic. Bo nie byłby changelingiem... Wszystko jest w harmonii ~ idealnym porządku... Nic nie jest zbędne. - Wyciągnęła kopyto przed siebie pokazując coś na suficie. Jakby krajobraz. - Jak samopoczucie? - spytałam rzucając mu parokrotnie przelotnych spojrzeń już w trakcie wypowiedzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Nie do końca mnie zrozumiała. Pojmanie to jedno. Nasze przesłuchania to drugie. Nie zdarzyło nam się jeszcze robić tego na podmieńcach. Nie było nigdy aż tak wielkiego powodu. Buntownicy to inna sprawa. Stanowili zbyt wysokie zagrożenie. Musieliśmy odkrywać gdzie się ukrywają za wszelką cenę. Jednak z jej słów. Wychodziło, że raczej nie bylibyśmy w stanie ich przesłuchać wchodząc im do głowy. Sądzę, że nie kłamała. Jeśli każdy podmieniec ma wspomnienia swoich ofiar. A było ich wiele. To raczej nie łatwo by było znaleźć właściwe wspomnienia. Dlatego do przesłuchania wybieranych jest zwykle kilka jednorożców. Wspólnie potrafimy namierzyć to, czego chcemy. Ale to by raczej nie wypaliło w tym wypadku. Oczywiście są też inne metody przesłuchań. Ale to już zupełnie inna historia. Spojrzałem jak coś pokazuje na suficie swoim kopytkiem. Nie do końca zrozumiałem, co to miało znaczyć. - Tak też nie wieże by mogli cię złapać. Zbyt dobrze się przed nami kryjesz. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem. Poza tym nie pozwoliłbym żeby została namierzona. Nagle spytała o moje samopoczucie. Teraz, gdy tak o tym myślę. Nie zwróciłem na to uwagi w czasie naszej rozmowy, ale czułem się już znacznie lepiej. Dreszcze mi przeszły. Gorączka spadła. A ból głowy niemal całkowicie zniknął. Czułem się znacznie lepiej. - Dziękuje, że pytasz. Czuje się znacznie lepiej. To dzięki twojemu lekarstwu. Uratowałaś mi skórę. Dziękuje jeszcze raz. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem i spojrzałem jej w oczy.

 

Chrome Star

Klacz w końcu zaczęła dolatywać do mety. Podróż minęła jej spokojnie powoli posadziła swoją maszynę na ziemi. Tuż przed barierą gdzie czekali już kapitan gwardii i inni gwardziści na zwycięzcę wyścigu. Dalej byli w szoku widząc, że to ona wygrała. Wyskoczyła z samolotu i spojrzała na zaskoczonych gwardzistów.

- Czemu się dziwicie? Mówiłam przecież, że tak będzie - Powiedziała z uśmiechem. Kapitan gwardii doszedł w końcu do siebie.

- To naprawdę imponujące. Rzeczywiście pani samolot jest lepszy od naszych maszyn. Jeśli jest pani dalej zainteresowana chętnie skorzystamy z pani pomocy. A jeszcze jedno. Wie może pani gdzie jest aktualnie nasz towarzysz?

- Ostatnio jak go minęłam dolatywał do Manehattanu. Chyba niedługo do was wróci

- Dobrze. Już wiemy, że niema pani żadnej broni w samolocie. Może pani wprowadzić maszynę do naszych kwater. Gdy pani skończy porozmawiamy w moim gabinecie. Klacz się lekko uśmiechnęła a następnie wsiadła do maszyny i zaczęła ją wprowadzać za barierę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

- Ta jasne - odpowiedziała smokowi a po chwili dodała - Przepraszam za kłopot, miłego dnia - Teraz już nie miała czego tutaj szukać, dostała to czego się spodziewała czyli nic ciekawego oprócz tego krzyżyka. Jedno jest pewne, mapa jest bardzo stara i nawet jeśli oznaczone jest na niej coś ciekawego teraz jest rozsypującym się w kopytach starociem. Wyleciała z muzeum i kierowała się do hotelu. Nie wiedziała co dalej będzie robić, uznała że tym się będzie martwić później gdy będzie w swoim pokoju. Jakieś zajęcie powinno się znaleźć, choćby miałoby być to liczenie chmur na niebie lub coś w tym rodzaju. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chrome Star

Klacz po zaprowadzeniu samolotu do magazynu skierowała się do biura kapitana gwardii Canterlockiej. Wychodząc z magazynu widziała jak kilku gwardzistów z zaciekawieniem przyglądało się jej samolotowi. Zanim jeszcze wyszła pogroziła im kopytkiem, że znalezienie choćby niewielkiej ryski na jej maleństwie będzie równe utracie ich życia. Pomimo że sytuacja mogła wydawać się zabawna to wyraz jej pyszczka wskazywał, że mówiła całkiem poważnie. Kiedy szła do biura widziała jak gwardziści prowadzili drugi samolot. Ten sam, który niedawno przegrał z nią wyścig. Pegaz, który go pilotował szedł ze spuszczoną głową. Na chwilę spojrzał na klacz. W jego oczach wciąż można było zauważyć niechęć do pogodzenia się z porażką. Ta natomiast się tylko lekko do niego uśmiechnęła. W końcu dotarła na miejsce. Otworzyła drzwi od tak nawet nie pukając. Gwardziści pilnujący gabinetu byli w szoku widząc takie zachowanie z jej strony. Jednak najwyraźniej kapitan nie zwracał na to uwagi, bo tylko machnął kopytem w ten sposób każąc im nie przeszkadzać w rozmowie.

- Więc Panno Chrome. Muszę zadać parę pytań...

- Jesteście tu strasznie ciekawscy. - Rzuciła od tak klacz. Kapitan spojrzał zdziwiony, ale kontynuował.

- Niestety to standardowe. Więc nie mam wyboru

- Więc pytaj pan. - Powiedziała wyraźnie ty znudzona.

- Czy ma pani jakieś przeszkolenie bojowe?

- Nie - Odrzekła krótko.

- Czy zna pani jakieś imponujące zaklęcia?

- Powiem krótko. Nie jestem typem żołnierza czy maga. Ale za to świetnie latam i buduje lepsze samoloty niż wy

- Temu nie można zaprzeczyć. Ponieważ niema pani stosownego przeszkolenia w magii i walce. Proponuje pani pracę w naszym dziale technologii militarnej. Pomoże nam pani w ulepszeniach naszych maszyn

- Mam nadzieje, że mi za to zapłacicie. Chętnie pomogę, ale niema nic za darmo

- Oczywiście proponujemy pani...

- Po prostu Chrome - Odrzekła z uśmiechem.

- Dobrze Chrome. Proponujemy ci zakwaterowanie w Canterlocie i zapłatę za wszystko, co dla nas zrobisz. Mamy nadzieje, że zaczniesz natychmiast...

- Zacznę od jutra jak się wyśpię. Na dziś starczy chcę odpocząć. Możesz przysłać kogoś, kto zaprowadzi mnie do mojego mieszkania? Jeśli się nie podoba to zabieram swój samolot i odchodzę. - Kapitanowi nie podobał się ton klaczy, ale wiedziała, że niema za dużego wyboru.

- Dobrze liczę, więc na dobrą współpracę. - Powiedział z wymuszonym uśmiechem i podał jej kopyto na znak zawartej umowy. Ona odwzajemniła uśmiech i podała mu swoje kopytko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Leciała dalej, teraz strasznie chciała mieć możliwość teleportacji by już być w swoim chłodniejszym pokoju. Była zmęczona ale nie przerywała lotu, wolała być szybciej w hotelu i tam odpocząć zamiast pocić się nad bliżej nieokreśloną pustynią ze słońcem na niebie oraz bez ani jednej kropelki wody. 

 

[baza]

Po dalszym badaniu materiału o właściwościach nadprzewodzących okazało się że jest zanieczyszczony innymi metalami między innymi żelazem, wolframem i małą jednak zauważalną ilością srebra. Po oczyszczeniu stał się dosyć plastyczny, miał niższą wytrzymałość jednak nadal był nadprzewodnikiem i był dużo lżejszy. Zostało to odkryte po tym jak próbowano zmniejszyć wagę baterii by dało się ją zastosować w samolocie tak by mu za bardzo nie ciążyła. Nowa maszyna ma być mniejsza od poprzednich, rozpiętość skrzydeł powinna wynosić do 20 metrów a masa startowa do 20 ton. Najbliżej do ich wymagań pasował samolot który już istniał, nazywał się A-10 Thunderbolt II

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[695] [Lust Tale [Forest Song]]

- Podziękuj marynarzom i im wynalazkom... Stawia to na kopyta praktycznie wszystkich na morzu, szalejącym morzu, gdy nie ma wyjścia... Leczą tym praktycznie wszystko... Jak widać zadziałało doskonale... Jak zwykle - mówiłam i nawet nie zorientowałam się że w pewnym momencie moje myśli wyszły na wierzch zupełnie nie potrzebnie. Nie wiedziałam dlaczego. Stało się, a ja nawet nie wiedziałam kiedy i dlaczego. Właśnie dlaczego przy nim czuje się aż tak swobodnie. Gram z nim w pokera pokazując mu wszystkie swoje karty raz za razem...

- Nie wychylam się... Kryć się może każdy. Póki mnie nie szukają specjalnie jestem bezpieczna - powiedziałam odwracając się bezpośrednio do niego całym ciałem. Niby różnica żadna ale póki nie widzi się zagrożenia nie można go znaleźć nie ważne jak bardzo byłoby na wierzchu. Przejechałam mu kopytem po piersi samem czubkiem. - Śpij... Nie ma sensu siedzieć do późna. A jutro porozmawiam z tą Fire i nic nie będzie nas tu trzymać... Nie wiem jak ty ale smoki już mnie dość mocno zniechęciły...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Lekarstwo marynarzy? Pomyślałem szczerze zdziwiony. Po raz kolejny mnie zdziwiła. Posiadała olbrzymią wiedzę. Większą niż większość znanych mi kucyków. Ale czemu się tu dziwić skoro tak dobrze nas zna? Jednak ta wiedza ma swoją ogromną cenę. Spojrzałem na jej kopytko na mojej piersi. Poczułem się dość dziwnie, gdy to zrobiła a jednocześnie miło. Ciężko było to opisać. Nagle powiedziała, że powinienem iść spać. Być może miała racje. Powinienem odpocząć ta choroba mnie wystarczająco wykończyła.

- Nikt nie będzie szukać ciebie ani twojej grupy. - Powiedziałem spokojnie. - Zrobiłem wszystko by gwardziści i księżniczki myśleli, że zdołaliście uciec. Nikt nie podejrzewa, że wciąż jesteście, w Canterlocie. Nie musisz się tym martwić. - Nagle przypomniało mi się coś, co miałem jej powiedzieć dość dawno. - Kiedyś pytałaś mnie o jednego, podmieńca z Manehattanu. Klacz o takim opisie, co mi podałaś pojawiła się na posterunku gwardii ze Striding Rasonem i White Wolfem. Cała trójka uciekła z Warszawy. Tylko tyle zdołałem się dowiedzieć o niej. Nie wiem, co aktualnie robi i co robiła w Warszawie - Na chwilę zamilkłem i naglę objąłem ją kopytem wokół szyi i zbliżyłem swoje usta do jej składając na nich pocałunek, gdy skończyłem zabrałem powoli kopyto i odsunąłem głowę. - Ja też mam już dosyć smoków. Mimo wszystko cieszę się z twojego towarzystwa. - Powiedziałem z uśmiechem. - Dobranoc Forest. - Powiedziałem cały czas patrząc na nią i powoli zamykając oczy.

 

Chrome Star

Jeden z gwardzistów zaprowadził klacz do niewielkiego domu. Zbyt duży nie był, ale całkiem przytulny. Grunt, że wszystko było darmo. Przynajmniej w pewnym sensie. Bo w zamian musiała pomóc. Ale tym zajmie się później. Dziś chciała odpocząć skierowała swoje kroki do łazienki gdzie wzięła porządną ciepłą kąpiel, gdy już skończył skierowała się następnie do łóżka i poszła spać. W końcu jutro czeka ją sporo roboty.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[695] [Lust Tale [Forest Song]]

- Śpij - powtórzyłam to słowo jak zaklęcie czy monotonną mantrę - dobrze... Ja będę czuwać tu, a Luna niech czuwa nad tobą tam, gdzie drogi dla mnie nie ma... - powiedziałam zamykając swoje zielone oczy że zaczęłam sprawiać wrażenie śniącej. Oddech płytki, a ciało wiotkie... Dobrze mi z nim było... Ile mogłam z nim wytrzymać. Naprawdę nie wiedziałam. Nigdy z nikim nie spędziłam aż tyle czasu, a tak niepewna siebie jeszcze nie byłam jak wtedy. Naprawdę miałem takie momenty że siebie nie poznaję. Robię rzeczy... Głupie i niepotrzebne tylko z pomocą niepotrzebnych impulsów. Tak jak on przed chwilę... Nie chciałam myśleć na ten temat, a jednak to robiłam mimowolnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Fire]

Dawno już pokonała połowę drogi jednak jeszcze trochę jej zostało, w oddali widziała już hotel.

 

[Okręt]

Dotarli już na miejsce, dowódca połączył się z bazą za pomocą radia i dowiedział się że reaktor, chociaż jeszcze nie cały już jest gotowy do wysyłki. Powinien dotrzeć do nich za parę godzin.

 

[baza]

Jako podstawowy materiał do produkcji nowego samolotu wybrano niezastąpione łuski wiwern które prawdopodobnie będą połączone duraluminium zamiast tytanem by zmniejszyć wagę opancerzenia. Jako napęd postanowiono wypróbować silniki turboodrzutowe dwuprzepływowe nie spalające zwykłego paliwa tylko zamiast tego ciepło mają wytwarzać druty oporowe podłączone do prądu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield (sen)

To było dość dziwne nie byłem już w smoczej krainie, lecz w dobrze mi znanym miejscu. To był Canterlot. Ale coś się tu nie zgadzało. Nie było już bariery, która go chroniła. Jak to możliwe? Kto był na tyle głupi by ją zdjąć? Buntownicy wciąż stanowili zagrożenie. Musiałem znaleźć wyjaśnienie. Kolejna rzecz, która mnie zastanawiała to jak się tu znalazłem? Przechodząc obok jakiegoś kiosku. Widziałem zdjęcie przedstawiające pole walki. Tytuł wyjaśnił wszystko. "Koniec buntu Equestria celebruje pokój". Według tego, co tam wyczytałem zagrożenie się skończyło. Buntownicy przegrali wojna się skończyła. Czyli to koniec? Wszystko będzie tak jak dawniej? Nie mogłem powiedzieć, że się nie cieszę z tego powodu jednak coś mi się nie zgadzało. Co się stało z odłamkami? Co z miastem, którego szukaliśmy z Lust? Co z Lust? To wszystko jakby zniknęło. Pierwsza rzecz, jaka mnie zdziwiła to widok mojego starego domu. Wyglądał tak jak by nigdy nie spłonął. Już go odbudowano? Jednak kolejna rzecz postawiła mnie w kompletny szok. Nie było klubu Lust. Po prostu zniknął a w jego miejscu była pusta przestrzeń jakby nigdy nie istniał. Tego nie potrafiłem wyjaśnić. Co to wszystko ma znaczyć? Jednak odpowiedź się nie pojawiła. A ja sam byłem jak powietrze nikt nawet nie zauważał, że istnieje. Dlaczego? Nie byłem szczęśliwy mimo pokoju. Czułem pustkę i brak czegoś ważnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[695] [Lust Tale [Forest Song]]

Moje oczy świeciły się delikatnie, co parę minut wędrując po pokoju jak myślałam nad tym co dokładnie mnie czeka następnego ranka... Miałam rozmawiać z Fire z prostej ciekawości zaraz po śniadaniu co i jak... Miałam jej "przywrócić" pamięć... Nie wiedziałam czy jeszcze to zrobię... Naprawdę nie wiedziałam. Potrzeba słabnie z czasem i mnie to dopadło... Zawsze mogłam wyjść na erotomankę, która uprawia lesbomancje... Bez żadnych konsekwencji... Straciłabym w jej oczach, a na to paragrafu nie ma. Nie ma uszczerbku na zdrowiu... Straty mienia... Czy strat moralnych w otoczeniu. Tu większość nikogo nie zna... To zbieranina z całej Equestrii... Nic nie powinno się stać... Przynajmniej taką miałam nadzieję śpiąc spokojnie przy Goldingu... Moim Goldingu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...