Skocz do zawartości

"Kopytkując przez świat", czyli nasze podróże [tagujemy userów]


Burning Question

Recommended Posts

2gujcav.png

 

Witajcie! Tutaj dzielimy się naszymi wrażeniami z wszelkich podróży. Kompletnie bez znaczenia jest czy byliście w innym kraju, w innym mieście czy nawet zwiedzali coś nowego w swoim własnym miejscu zamieszkania. To nie konkurs. ;)

 

Zasady tematu!

 

1. Skopiuj i odpowiedz na pytania (wszystkie lub nie, jak chcesz) lub opowiedz coś we własny sposób.

2. Otaguj 2-3 następnych userów, których chciałbyś zobaczyć w tym temacie.

3. Jeśli cię otagowano, patrz punkt 1. ;)

4. Tak poza tym można tu dowolnie komentować i dyskutować na temat opublikowanych już postów, podróży, zadawać inne pytania. Byle bez offtopu.

 

Pytania:

 

1. Gdzie byłeś?

2. Coś o historii tego miejsca...?

3. Twoje ogólne wrażenia.

4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?

5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?

6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?

7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?

8. Podziel się fotkami! 

 

To może ja otaguję kogoś pierwsza: 

Hugoholic, WilkU, Salmonella

 

PS: otagowani przez was userzy dostaną ode mnie wiadomość na priv.

Edytowano przez Burning Question
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Padło na mnie, hm?

 

Cóż, droga BQ, opowiem Ci o mojej wycieczce do Krakowa, która miała miejsce w długi weekend, bo pewnie nie wiedziałaś, że tam byłem  :twilight8:

Mój "wypad" był bliski niepowodzenia ze względu na chorobę (przeziębienie w moim przypadku zawsze ma denne wyczucie czasu i tego roku nie było inaczej), lecz na szczęście udało mi się wykurować wystarczająco, by pojechać i nie zarazić BQ niczym poza hugami  :ming:

Sama podróż autobusem (a właściwie polskim busem, polecam przewoźnika swoją drogą) była przyjemna, poza tym, że zapewne w ramach kampanii wyborczej komisyjnie zmasakrowano fragment autostrady (?) przy samym Krakowie, co zapewniło godzinne opóźnienie XD Nie ukrywam, trochę stres miałem, bowiem to pierwszy raz, gdy kompletnie sam gdzieś pojechałem, ale na szczęście problemów żadnych nie było (przynajmniej dopóki nie mogliśmy się nawzajem znaleźć na dworcu, bo jeden derp i drugi się nie połapał, że owy dworzec jest dwupoziomowy  :derp6: ).

Gdy już na siebie trafiliśmy (tudzież odkryliśmy, czemu nie mogliśmy na siebie trafić wcześniej) to ruszyliśmy w stronę przyszłej bazy wypadowej do Krakowa (a przy okazji w tramwaju przekonałem się, że jestem totalnym noobem w kwestii "nowoczesnych" technologii  :ming: ). Po drodze zahaczyliśmy o sklep, kupiliśmy trochę soczków... no dobra, dobra, kupiliśmy piwo :c 

W każdym razie... dotarliśmy na miejsce, Hugo był zbyt leniwy, by wypakować graty, więc walizka dumnie leżała przez cały pobyt na środku pokoju, no i tak wyglądał piątek. Wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmów animowanych, tego dnia były to: How To Train Your Dragon (Toothless, nienawidzę Cię za to, jaki jesteś uroczy <3) i Megamind ("what a drama queen XD ). 

Cóż, tak wyglądał piątek.

 

 

Teraz sobota.

 

Hugo jak zwykle obudził się wcześnie, ku niewątpliwemu "zadowoleniu" Pani gospodarz  :ming: . Zjedliśmy śniadanie i pora zacząć pierwszy "normalny" dzień w Krakowie. Z tego miejsca pragnę pozdrowić kolegów z tyłu tramwaju, którzy chyba wypluli płuca ze śmiechu i zapewnili wszystkim rozrywkę z rana XD

Pierwsze miejsce, do którego się udaliśmy jest chyba oczywiste - Wawel. Szczęście było po naszej stronie, bowiem trzeba było kupić bilety jedynie na Dzwon Zygmunt oraz do grobów królewskich. No i, rzecz jasna - jakieś piśmidło o Wawelu, by nasze zwiedzanie nie polegało na tępym wpatrywaniu się we wszystko (koniec końców sporą większość zwiedzania i tak podsłuchiwaliśmy przewodników  :ming: ). Jestem kiepski w opisywaniu miejsc, bardzo kiepski, lecz wizualnie Wawel prezentuje się świetnie i... ehh, nie wiem, co dodać xD Co do Dzwonu Zygmunt - dojście do niego było dla mnie.. kłopotliwe, ludzie w dawnych czasach to chyba krasnoludy były, bo ciasno tam strasznie było :v A Hugo dotknął dzwona, bo liczy, że zgodnie z tym, co stwierdził przewodnik pomoże mu to znaleźć dziewczynę  :forever_alone:

Po dzwonie przyszła pora na groby królewskie. Po raz kolejny nie mam za wiele do napisania, tak naprawdę każdy, kto zna trochę historii wie, czego tam się spodziewać. Jak mówiłem - w opisywaniu miejsc jestem beznadziejny, wybaczcie :( 

 

Po Wawelu, cóż... była pora na obiad. BQ postawiła sobie za cel zdeptanie moich prób zrzucenia kilogramów, więc na start poszliśmy do Moaburger na lekko... przerośnięte hamburgery, których, cytuję "nie da się zjeść z godnością" (niestety jest to prawda XD). Ledwo się udało je wcisnąć, ale jakoś poszło. Chwilę zamarliśmy w bezruchu po tym jak wypełniliśmy brzuchy po brzegi, ale cóż... trzeba iść dalej. A BQ postawiła sobie za kolejny cel zmusić mnie na pójście do kina na Interstellar, więc motywację miała do kontynuowania wycieczki. 

Tak więc dojechaliśmy tramwajem blisko galerii, a w samej galerii mieliśmy sentymentalny powrót do przeszłości. Do czasów, gdy kolejki do sklepów ciągnęły się kilometrami. Dokładnie taka kolejka nas powitała gdy poszliśmy po bilety. Ale poszło szybciej niż się spodziewaliśmy, więc niedługo potem znaleźliśmy się na sali kinowej i mogliśmy oglądać film. Film, który wbił mnie w fotel i do teraz mam kompletną sieczkę w głowie na myśl o nim. Więcej takich filmów, a nie durnowatego kina akcji, gdzie jeden glina rozbija cały kartel narkotykowy paroma strzałami z pistoletu, a po drodze ratuje damę w opałach. 

 

Reszta dnia... pochodziliśmy po rynku (no i zostałem zmusz...grzecznie poproszony o spróbowanie kasztanów, które także okazały się dobre ^^ Potem powrót no i wieczór/noc spędzone na oglądaniu filmów - Zaplątani i Frozen ^^ Oba genialne, a Olaf to postać bardzo podobna do mnie, bowiem "he likes warm hugs" :D 

 

No i to jest sobota, teraz ostatni dzień - niedziela.

 

Po raz kolejny Hugo obudził się pierwszy no i na początek dnia obejrzeliśmy Drogą do El Dorado. Po tym po raz kolejny - na miasto. Lecz tym razem dzień spędzony wyłącznie na jedzeniu co wpadnie w ręce. Najpierw było sushi i robienie wiochy, bowiem nigdy wcześniej nie jadłem nic pałeczkami no i... nie było źle, ale też nie najlepiej  :derp2: Ale samo jedzenie bardzo dobre i poszedłbym tam jeszcze raz. A potem ciastka, których paczka kosztowała "tylko" 80 zł no i cupcakes. Nie ma tu za dużo do pisania, bowiem nic konkretnego nie robiliśmy. Potem był jedynie powrót no i na ostatni wieczór obejrzeliśmy Nowe Szaty Króla, a Kronk to moja nowa ulubiona postać Disney'a :D 

 

 

Uf... wyszło krócej, niż się spodziewałem. Niestety zdjęć z wypadu nie mam :(

 

 

A teraz nam wyśpiewa grzecznie o swoich przygodach: Uszatka, Imesh oraz Burning Question :3 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hugoholic

Kraków to dobre miejsce na stosowanie diety cud: szamać i czekać na cud. XD Z tym jedzeniem pałeczkami to serio, dobrze ci poszło, nie martw się. ;) Teraz musisz odwiedzić mnie w Kołobrzegu! Innych też zapraszam, szczególnie w lecie. ;) 

PS: jak chcesz więcej Szczerbatka, to masz jeszcze HTTYD 2 do obejrzenia. ;D

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że też mnie nie dziwi, że pan Hugoholic otagował akurat moją skromną osobę. Ale o czym to ja mogę opowiedzieć? Niech pomyślę. Coś epickiego, coś z przygodami. Niee..nie przypominam sobie. Moje życie jest zbyt nudne. Chociaż...no przecież! 

Opowiem wam historię o wycieczce do Paryża. 

 

Była to wycieczka organizowana przez szkołę, a dokładniej moje gimnazjum. Byłam wtedy w trzeciej klasie o ile mnie pamięć nie myli. Cena dosyć atrakcyjna jak na trzy dni wycieczki więc jakżeby tu nie skorzystać? Zwłaszcza, że osobie, na której wtedy bardzo mi zależało i zależy nadal, a mianowicie PervKapitan udało się także pojechać. 

O której godzinie była zbiórka to nie pamiętam. Ale raczej nie rankiem bo po drodze zatrzymaliśmy się gdzieś, gdzie był plac zabaw i pamiętam, że było wtedy ciemno i ja i PervKapitan miałyśmy ubaw  :yay: Tylko kilka razy w życiu było mi dane bawić się na placu zabaw późną nocą. Potem puścili Avatara, ale nie obejrzałam do końca bo wolałam się przespać. I tak widziałam ten film wcześniej. Oczywiście Avatar nie był jedynym filmem jaki nam puszczono. Jeśli dobrze pamiętam wcześniej był to Książę Persji. Na miejsce dojechaliśmy następnego dnia rano. Pamiętam to uczucie podniecenia, gdy mym oczom ukazały się budynki Paryża~ Tsa i oczywiście już na samym początku jednym z pierwszych okazów ludzkich jakie dane mi było zobaczyć okazał się goły facet na balkonie. W tych stereotypach o Francuzach chyba jednak tkwi ziarnko prawdy~ 

 

Nie jestem pewna co zwiedzaliśmy najpierw. Byliśmy przed katedrą Notre Dame, gdzie łaził facet przebrany za pielęgniarkę i to wyuzdaną. Tam też brat kupił bagietkę, której nie dokończył i dosyć spory kawałek dał mi. Jadłam ją razem z PervKapitan i gołębiami. Była pyszna i miała coś w sobie, ale nie byłam pewna co. Myślałam, że grzyby. Potem okazało się, że były to ślimaki. W sumie pyszne, ale jaki ubaw miałam na myśl, że jedzące owe bagietki dziewczyny przed nami mówiły jak to one w życiu ślimaka nie zjedzą~  :aj3:

 

Pozwiedzaliśmy trochę sklepów. Kupiłam sobie pluszową Wieżę Eiffela. Urocza~ Miała muszkę i cylinder~ Szliśmy przez Chance Lize aż do Wieży Eiffela. Widok z niej jest wprost przepiękny~ <3 To było takie romantyczne stać tam razem z ukochaną osobą :3 Zaliczyliśmy też Louvre. Obraz Mony Lisy jakoś mnie specjalnie nie zachwycił, wolałam inne dzieła, które wisiały na ścianach obok niej i miały o wiele mniejsze zainteresowanie. Ale ja się tam nie znam...dodam jeszcze, że większość z nich była wielkości salonowego dywanu, a Mona Lisa...może szybki w drzwiach? Zależy jakie drzwi. 

No i znalazłam tam 50 euro na schodach~ To się nazywa szczęście~ 

 

W programie było też rzucenie okiem na Łuk Triumfalny, przejażdżka metrem oraz rejs po Sekwanie. Rejs był wieczorem. Wieża tak pięknie się wtedy świeciła~ <3 Ale szkoda, ze nie zdobyłyśmy miejsc przy oknie. 

Byliśmy też przy tym kościele na górce. Niestety jego nazwy nie pamiętam, ale widać stamtąd większą część Paryża i siedzenie tam także mogę zaliczyć do romantycznych przeżyć~ W zasadzie cała ta wycieczka była wspaniała i romantyczna~ 

 

Spaliśmy w jakimś hoteliku. Pokoje schludne, łazienki trochę dziwne, ale też schludne. Szkoda tylko, że ja i PervKapitan nie miałyśmy osobnego pokoju, ale przynajmniej byłyśmy w jednym. 

 

Wycieczka trwała trzy dni. Ostatni dzień to był powrót do domu oraz wstąpienie do Disneylandu. Park robił wrażenie, ale moim zdaniem przereklamowany jest. Dzieciakom owszem, spodoba się ogromnie, ale starsi mają do dyspozycji zaledwie dwie szybkie atrakcje. Reszta to niestraszny pałac strachów, karuzele wiedeńskie, malutki labirynt, samochodziki (swoją drogą fajne~) i tym podobne. No też fajnie, ale ja wolę szybkie i zapierające dech w piersi rollercoastery~! Kupiłam tam piracką czapką, kubek w kształcie czaszki, Zero z Nightmare Before Christmas...i w sumie chyba tyle. 

 

Wycieczka była niezapomnianym przeżyciem, czymś co będę wspominać do końca moich dni~  :lyra:

 

Taguję PervKapitan, MaciejaKamila i Adviliona. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ooo, wycieczka do Paryża! Jechałabym, pozwiedzała-nie tylko główne atrakcje ale też mniej popularne dzielnice miasta. Oglądałaś "O północy w Paryżu" może? Chciałabym zwiedzić to miasto w dawniejszych czasach... :3

 


oczywiście już na samym początku jednym z pierwszych okazów ludzkich jakie dane mi było zobaczyć okazał się goły facet na balkonie. W tych stereotypach o Francuzach chyba jednak tkwi ziarnko prawdy~ 

 

To mi się przypomniało od razu chociaż w sumie mało związane. XD 

 

religious-flags.jpg

 


W sumie pyszne, ale jaki ubaw miałam na myśl, że jedzące owe bagietki dziewczyny przed nami mówiły jak to one w życiu ślimaka nie zjedzą~ 

 

O, ironio! :spike: Ludzie na połowie świata wcinają a te nie mogą... szkoda gadać. Dobrze, że chociaż smaczne było, też bym spróbowała choćby z ciekawości.

 


Kupiłam sobie pluszową Wieżę Eiffela. Urocza~ Miała muszkę i cylinder~

 

Jak ją jeszcze masz to daj fotkę koniecznie! :lunaderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Jak ją jeszcze masz to daj fotkę koniecznie!

 

Mam ją, mam, ale moja komórka odmawia łączenia się z laptopem przez co nie mam za bardzo jak zrobić zdjęcia, a nie chce mi się teraz iśc po aparat x.x Ale to coś takiego tyle, że w ładniejszej wersji: 

eiffel-tower-stuffed-toy-mimil_z-z.jpg

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Gdzie byłeś?
W lipcu tego roku skorzystałam z faktu, że berlińskie mieszkanie mojej krewnej chwilowo stało puste i spędziłam tydzień właśnie w Berlinie. Dodam, że wspomniane mieszkanie znajdowało się w dzielnicy Friedrichshain, a na "mojej" ulicy było więcej knajp, kawiarni i restauracji niż w całym Bytomiu (nie żeby było to szczególne osiągnięcie).
 
2. Twoje ogólne wrażenia.
Jak najbardziej pozytywne - częściowo związane z walorami samego miasta, a częściowo z całkowicie nowym dla mnie doświadczeniem całkowitej wolności, braku rodziny i znajomych w pobliżu, możliwości wsiadania rano na rower i jechania dokładnie tam, gdzie się chce... No dobrze, tam gdzie się chce dotyczyło sytuacji, w której znałam trasę, co nie zawsze się zdarzało. Inna sprawa, że po dwóch dniach zupełnie przestałam przejmować się tym, gdzie jadę - po prostu skręcałam tam, gdzie zauważyłam coś interesującego, a kiedy po jakimś czasie decydowałam się jednak porzucić zupełnie nieznaną okolicę na rzecz nieco bardziej konkretnego celu, rozglądałam się w poszukiwaniu wieży telewizyjnej (Fernsehturm), która była widoczna z praktycznie każdego punktu we wschodniej części Berlina. Kierując się w jej stronę dojeżdżałam do centrum i... tak, to działało. To za każdym razem działało.
Skoro już jestem przy rowerach to chętnie bym się przez chwilę pozachwycała tym, jak przyjaźni są berlińscy kierowcy i piesi wobec kolarzy, ale podejrzewam, że informacja ta nie zadziwi nikogo bardziej doświadczonego w zachodnioeuropejskich wojażach. Cóż - mnie zadziwiła. Tak czy siak podejrzewam, że na siodełku spędziłam przynajmniej ⅓ czasu na zewnątrz.
Ach, akcent. Zazwyczaj obce akcenty angielskiego pozytywnie wpływają na moje zrozumienie treści, ale nie w przypadku niemieckiego. Był straszny.
 
3. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?
Po przyjeździe z radością odkryłam, że berlińskie muzea oferują darmowy wstęp osobom do osiemnastego roku życia i przyznam, że korzystałam z tego przywileju. Najpozytywniejsze wrażenia wyniosłam chyba z Deutsches Historisches Museum - nie jestem jakąś szczególną fanką historii Niemiec, ale odpowiadał mi sposób przedstawiania informacji w tym miejscu, a poruszanie się po nim było bardzo intuicyjne. Zdecydowanie mój numer jeden. Jeśli chodzi o muzea z Wyspy, to najlepsze wrażenie zrobiło na mnie Pergamonmuseum. Wybierałam się tam przez dwa dni, ale za każdym razem przerażała mnie kolejka i umieszczona gdzieś w ⅓ jej długości tabliczka informująca, że przewidywany czas oczekiwania dla osób stojących w tym miejscu wynosi dwie godziny. Ostatecznie któryś z dni zaczęłam od wybrania się do Pergamonu - pojawienie się pod budynkiem około dwudziestu minut przed otwarciem pomogło, zjadłam śniadanie w kiluosobowej kolejce i weszłam do środka bez problemu. Kiedy jakieś trzy kwadranse później wychodziłam tą samą drogą, za tabliczką o dwóch godzinach oczekiwania stało już kilkadziesiąt osób... Biorąc pod uwagę pogodę i zupełny brak cienia na większości placu mam wrażenie, że muzeum mogłoby sporo zarobić sprzedając oczekującym chłodne napoje i/lub parasolki.
Z muzeów do gustu nie przypadła mi Alte Nationalgalerie, ale zapewne wiąże się to z umiarkowanym entuzjazmem, jaki budzi we mnie malarstwo wystawianych tam okresów.
Jeśli chodzi o miejsca niezwiązane z muzeami, to byłam absolutnie zachwycona ilością ładnych, czystych parków rozrzuconych w różnych miejscach miasta. Do moich ulubionych należał ten za Bode-Museum, w którym to któregoś popołudnia przez jakąś godzinę obserwowałam ludzi grających w dziwaczną grę polegającą na rzucaniu jednymi patykami w inne tak, żeby ostatecznie przewrócić patyk z koroną na czubku.
Przez jakiś czas kręciłam się też po Alexanderplatzu. Niestety ilość i jakość występów artystów ulicznych nie umywała się do mojego ulubionego pod tym względem londyńskiego Trafalgar Square, a policja wyganiała co lepszych muzyków, ale i tak było całkiem przyjemnie - zwłaszcza w jeden z ostatnich dni, kiedy przez dłuższy czas ukrywałam się przed ulewnym deszczem pod mostem (?), jedząc bułki, popijając sok, obserwując artystę rysującego kredą na bruku i rozmawiając z innymi amatorami suchości.
 
4. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?
Mimo doskonałych warunków dawanych mi przez moją ulicę nie miałam - głównie finansowej okazji - na regionalne ekstrawagancje kulinarne. Rozkoszowałam się za to tanim liczi. Uwielbiam liczi.
 
5. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?
Ku mojej rozpaczy podczas podróży Polskim Busem żaden sąsiad nie był chętny do rozmowy. Na miejscu planowałam spotkanie z kilkoma osobami z forum AVEN, ale ostatecznie nie wypaliło, więc pozostały mi rozmowy z losowymi obcymi osobami. Tutaj zdecydowanie wybija się Hiszpanka, która obsługiwała mnie w jednym z butików. Te butiki! Nie cierpię zakupów, mój gust w stroju ogranicza się do wybierania rzeczy wygodnych, schludnych i w miarę możliwości pozbawionych napisów... Mimo wszystko kilka małych sklepów z ubraniami w okolicy mojego tymczasowego mieszkania absolutnie mnie urzekło. Minusem wspomnianej niewielkości była bardzo mała ilość prowizorycznych przebieralni - właściwie to minusem pozornym, bo dzięki oczekiwaniu na zwolnienie zasłonki przez inną klientkę porozmawiałam z ekspedientką o restauracjach, językach, pogodzie i warunkach mieszkaniowych. Nie była to może najbardziej ambitna dyskusja w moim życiu, ale mimo wszystko bardzo przyjemna - no i miałam okazję zamienić kilka zdań po hiszpańsku. Innym kontaktem z drugim człowiekiem, który z niewiadomych powodów rozradował mnie ponad miarę, było kilka minut rozmowy z Meksykaninem, którego spotkałam na wspomnianym wcześniej Alexanderplatzu. Piątek przed moim wyjazdem, leje, a na placu odbywa się festyn, podczas którego ekipa techniczna na drabinach przymocowuje parasole dla ochrony reflektorów, a przemoczona iluzjonistka z zadziwiającą determinacją usiłowała rozbawić publiczność składającą się z kilku osób skulonych pod parasolkami. Jakaś kobieta z dziećmi dysponowała olbrzymim, barowym parasolem, pod którym schroniłam się i ja. Po chwili dołączył do nas wspomniany Meksykanin, w stroju w dużej mierze przypominającym ten zaprezentowany przez Cheese Sandwicha w Pinkie Pride. Przytrzymuje parasol, rozmawia przy tym przez zestaw słuchawkowy (wciąż nie przyzwyczaiłam się do ludzi mówiących "do siebie"), po chwili przestaje. Po zakończonym widowisku zamieniliśmy kilka zdań, nie pamiętam już o czym. Mimo wszystko z jakiegoś powodu zapamiętałam tego człowieka i wiem, że odeszłam od niego z uśmiechem na twarzy.
Być może kolejną relację zdam w kwietniu w przyszłego roku. Miesiąc później na praskiej Czequestrii spotkałam osobę z tego miasta, więc kolejna wyprawa nie będzie już do kogoś konkretnego.
 
6. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?
Mentalności? Żałuję, ale nie - może poza tym, że miałam wrażenie, iż ludzie znacznie mniej niż u nas przejmują się wyglądem. A kultura? Wzmiankowane muzea. Nieco kiczowate, ale wciąż zachwycające rysunki kredą na ulicach. Nielubiani przez policję muzycy uliczni. Kuszący teatr na kółkach w okolicach Monbijoustraße, na którego przedstawieniu ostatecznie nigdy się nie pojawiłam. No i street art - przeglądam w Internecie galerie takich dzieł z różnych miast, ale to Berlin najbardziej mnie urzeka. Śledziłam kolejne malunki na jego ulicach jeszcze przed wyjazdem, więc widzenie ich na co dzień na swojej drodze było przyjemnością. El Bocho!
 
7. Podziel się fotkami! 
Naprawdę próbowałam pamiętać o zdjęciach, ale znowu nie wyszło. Mam jedno. Sklep z pluszowymi wędlinami po prostu musiał zostać sfotografowany. Jeśli dobrze pamiętam to znajdował się przy Boxhagener Straße, ale mogę się mylić. Co ciekawe, istnieje od około roku, co sugerowałoby, że jakimś cudem da się go utrzymać. Kto by nie chciał pluszowej szynki?

2eevbwp.jpg

 
Nominacje... Nie znam ludzi, a już na pewno nie znam ludzi, którzy będą zadowoleni z otagowania. Powiedzmy, że Discors, Cahan i... Cóż, dajmy na to że 19 osoba z listy użytkowników online. Oksymoron?
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za otagowanie.

1. Gdzie byłeś?

2. Coś o historii tego miejsca...?

3. Twoje ogólne wrażenia.

4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?

5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?

6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?

7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?

8. Podziel się fotkami!

Odpowiedzi:

1. Berlin

2. Historia Berlina jest obszerna. Przetrawał WW II.

3. Super miasto. Mają najlepszy kebab na świecie. Strasznie dużo Polaków.

4. Berlin ma bardzo dobrze urządzone muzea. Polecam je obejrzeć. Też metro jest bardzo dobrze zorganizowane, warto się przejechać. Wszystko fajne, nie ma niczego nie godnego uwagi.

5. Co jadłem? Kebab i frytki.

6. Fajny był jeden policjant, który powiedział gdzie są najlepsze muzea. Ja jednak z jego wypowiedzi zrozumiałem tylko: Guten tag i auf widersehen( niemcy mówią bardzo szybko).

7. Tak, W Berlinie nikt nie przechodzi na czerwonym świetle.

8. Nie robie zdjęć.

Nominuję: Arkane Whisper, Verlax i Gandzię!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Po przyjeździe z radością odkryłam, że berlińskie muzea oferują darmowy wstęp osobom do osiemnastego roku życia i przyznam, że korzystałam z tego przywileju

 

O, to mi się bardzo podoba! To i wiele zadbanych parków. Tak powinno być wszędzie. :)

...w końcu ktoś poza mną, kto wie czym jest liczi i jeszcze je lubi.

Co do sklepu z pluszowymi szynkami, to znam dwoje mięsnych maniaków, którzy prawdopodobnie ucieszyliby się z takiego prezentu na święta. XD 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja? Małomiasteczkowy człowieczek? Znaczy się, byłem w kilku miejscach, ale z moją pamięcią nie zdołam Wam podarować dokładnego opisu. Niemniej opowiem o pewnej mojej podróży jak najlepiej.

 

Była ona do Lipska nad Wisłą, leżącego w okolicach Lublina. Jak przystało na rodzinną wycieczkę, oczywiście nocowaliśmy u ciotki (pozdrawiam ją!). Trwała ona pięć dni w tym oczywiście dwa spędzone w samochodzie.

O samym mieście czy noclegu za dużo do powiedzenia nie mam, było po prostu dobrze. Ważniejsze jest przecież to, co odwiedziłem w ciągu tych tak naprawdę trzech dni.

 

Najbardziej w pamięć zapadł mi Sandomierz, a dokładniej stare miasto. Pierwsze swe kroki skierowaliśmy ku kioskowi, bo jak to, my bez żadnego planu? Następnie poszliśmy na Mały Rynek, po drodze gubiąc matkę przy jakimś sklepie. I weź tu z kobietami… Ławeczki niestety nie znaleziono, więc musieliśmy postać chwilkę, pijąc zamrożoną wodę (szajs straszny, nie polecam). Kiedy w końcu mama rozmyśliła się z zakupów (wciąż mam pytanie, po co ona tam w ogóle zaglądała?), udaliśmy się do Bazyliki Narodzenia NMP. Jak się okazało, trwała tam akurat msza, więc na zwiedzanie mogliśmy przyjść jakąś godzinę później. I teraz co robić? Pójść do zamku! Oczywiście nie mogło być inaczej niż tak, że matka nie chciała wchodzić tylko zamiast tego robić… coś? Mówiła, że leżała, ale nie wiem czy to prawda… Dlatego ja, ojciec i brat ruszyliśmy do muzeum. Były tam głównie stare meble, ale w piwnicy znajdowała się wystawa przepięknych rzeźb, polecam wam ją kiedyś zobaczyć. Chyba, że była to tylko tymczasowa wystawa… Spędziliśmy tam akurat tyle czasu, że kiedy doszliśmy do bazyliki, msza się właśnie skończyła i mogliśmy spokojnie wejść. A tam po prostu łał, zachwyciłem się pięknem tego miejsca. Te ołtarze, te obrazy. To jest coś, co trzeba zobaczyć na własne oczy. Kolejna, że tak powiem, atrakcja też mnie nie zawiodła, a był nią Dom Jana Długosza. Rękawiczka królowej NiePamiętamJakiej, kronika (nie, to nie były „Roczniki”) i co ciekawe, stopa słonia były tylko początkiem. W podziemiu znajdowała się wystawa sztuki żydowskiej i formy jakie tam zobaczyłem to było po prostu coś pięknego. Znowu polecam zobaczyć na własne oczy. Niby mieliśmy już wracać, ale pojawił się pewien problem znany jako „deszcz”. Taki ogromny deszcz, że nie dałoby się z niego wyjść bez przeziębienia, więc zostaliśmy tam jeszcze chwilkę i porozmawialiśmy z kustoszem przybytku (także pozdrawiam). Dalej był nieciekawy powrót do domu ciotki.

Next Day, czyli podróż do Kazimierza Dolnego przez jakieś miasteczko w którym był przepłynięcie promem. Nie pamiętam jego nazwy, ale zamek, który się w nim znajdował pobił na głowę Kazimierz Dolny. Tak naprawdę sam nie wiem, co ściąga ludzi do tego miasta? Kościoły? Boring. Najjaśniejszym punktem wyprawy był pan na którego podwórku parkowaliśmy (także pozdrawiam) i kucyk, jeszcze mały źrebak. Na tyle mały, że tylko ja i brat go zauważyliśmy.

 

I trzeci dzień, czyli podróż na jarmark (chyba tak to się nazywało, niech jakiś Lublińczyk mnie poprawi) w Lublinie i zwiedzanie zamku. Z fascynacją we wszystkim co stare mojego ojca, spędziliśmy tam parę godzin na poszukiwaniu czegoś ciekawego, ale niestety niczego takiego tam nie znaleźliśmy. O wiele ciekawsze było muzeum na zamku w Lublinie. Dział archeologii z zabytkami z prehistorii i średniowiecza, dział militarny z którego zapamiętałem przepięknego Lugera i galeria z wspaniałymi obrazami, mającymi na czele Unię Lubelską. Po prostu coś pięknego.

 

Och, może wspomnę coś jeszcze o jedzeniu. U ciotki? Rosół, pomidorówka, rosół, schabowe i rosół. Czy wspominałem o rosole? Podczas przygód zjedliśmy jakąś tam zapiekankę (achievement get – jako jedyny z rodziny nie wybrudź się jedzeniem) czy hot doga na stacji benzynowej – nic szczególnego.

 

Co najlepsze, właśnie podczas tej podróży, w jedną z nocy zainfekowałem się MLP.

 

Kogo taguję? Cassidy alias Black Fox, Triste Cordisa (chyba tak się to odmienia) i Timber Sprawiedliwą.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trafiło na mnie :v . Ogólnie zdarza mi się gdzieś wyjechać. Głównie Polska. Można powiedzieć, że moja ojczyzna została już w całości przeze mnie zwiedzona. Bardzo rzadko udaję się poza granice swojego kraju. Ale.. zdarza mi się. Dlatego opowiem co nieco o moim wyjeździe do Pragi (tej czeskiej, nie warszawskiej :P ) sprzed bodajże czterech lat.

1. Gdzie byłeś?

Tak, jak wyżej napisałem - pojechałem do naszych południowych sąsiadów, pieszczotliwie nazywanych "pepikami". Miałem wtedy z 15 albo 16 lat, na pewno byłem w trzeciej klasie gimbazjum. Czyli czasy, kiedy fandom jeszcze nie istniał, a ja przestałem się interesować chińskimi bajkami (do pewnego momentu, ale to nie jest ważne :v ). Stolicę Czeskiej Republiki zwiedziłem w ramach tzw. "zielonej szkoły" - czyli wypadku kilku klas, gdzie uczniowie i nauczyciele zwiedzają coś nowego, kupują w ch(bardzo dużo) pamiątek i wzajemnie udają, że podczas wypadu nie spożywają trunków wysokoprocentowych :rainderp:

2. Coś o historii tego miejsca

Mało wiem, więc trochę się wspomogę ciocią Wikipedią:
 

Praga (czes. i słow. Praha, niem. Prag) – stolica i największe miasto Czech, położone w środkowej części kraju, nad Wełtawą. Jest miastem wydzielonym na prawach kraju, będąc jednocześnie stolicą kraju środkowoczeskiego.
 

Praga jest ośrodkiem administracyjnym, przemysłowym, handlowo-usługowym, akademickim, turystycznym i kulturalnym o znaczeniu międzynarodowym. Jest siedzibą większości czeskich urzędów centralnych (w tym parlamentu, prezydenta i rządu), związków wyznaniowych działających na terenie Czech, a także licznych firm, stowarzyszeń, organizacji i uczelni. Stanowi najważniejszy w skali kraju węzeł drogowy i kolejowy, posiada również międzynarodowy port lotniczy i sieć metra.
 

Dzisiejsza Praga powstała w 1784 r. z połączenia pięciu wcześniej samodzielnych, lecz powiązanych ze sobą organizmów, których początki sięgają średniowiecza: Starego Miasta, Nowego Miasta, Josefova, Małej Strany i Hradczan – siedziby władców czeskich. Od 1992 r. zabytkowe centrum miasta znajduje się liście światowego dziedzictwa UNESCO. Ze względu na bogactwo atrakcji, należy do najchętniej odwiedzanych miast Europy.
 

Według tradycji oryginalna czeska nazwa miasta Praha pochodzi od czeskiego słowa práh – próg i jest związana z księżniczką Libuszą. Etymologia nazwy miasta zbudowanego nad progiem lub jazem – rzecznym brodem pochodzi od historycznej nazwy przeprawy przez Wełtawę w okolicy dzisiejszego Mostu Karola.
 

Według danych z 2008 r. liczba ludności miasta wynosi 1 226 697 osób (1. miejsce w Czechach), natomiast powierzchnia – 496 km² (również 1 miejsce w Czechach).

 

3. Twoje ogólne wrażenia

 

Mieszane. Równolegle mieliśmy ze szkołą wycieczkę do Wrocławia. Zabrzmi to niecodziennie (w końcu wszystko, co zagraniczne jest lepsze :kappa: ), ale stolica województwa dolnośląskiego bardziej mi się spodobała. Przede wszystkim - w Pradze strasznie drażnił mnie niemiłosierny tłok. Jak wszedłem na Most Karola, to czułem się, jak podczas koncertu Luxtorpedy podczas Juwenaliów Łódzkich :v . Tłok, tłok i jeszcze raz tłok. Wycieczki dosłownie z całego świata - z Niemiec, z Włoch, nawet widziałem jakąś japońską grupkę. We Wrocławiu - spokój i cisza. No i największą ciekawostką był pewien występ kompletnie anonimowego ulicznego grajka. Szarpał struny na gitarze jak szalony. Głos taki, że rozchodził się na cały rynek. Słuchało się go niesamowicie. Tak z rok albo dwa później ten pan występuje w telewizji...

 

z9731045Q,Gienek-Loska-w--X-Factor--.jpg

 

...i nazywa się Gienek Loska. Czyli ten, który wygra pierwszego, polskiego X-Factora :3 .

Wracając do Pragi - tłok nie był dla mnie przyjemnym doświadczeniem. Tak samo niedobrze zorganizowana wycieczka. Mieliśmy jakąś starszą panią, jako przewodniczkę. Miałem wrażenie, że ona tak samo, jak my jest po raz pierwszy w życiu w Pradze :v . Ciągle gdzieś błądziliśmy, zawracaliśmy. Przez to nie zwiedziliśmy kilku miejsc "must see" tj. "Wieża telewizyjna Zizkov". W dodatku pojechaliśmy na wycieczkę podczas wyborów do czeskiego parlamentu, dlatego Praga była zapaskudzona plakatami wyborczymi :/ . Wycieczkę uratowało samodzielny pobyt na Placu Wacława, gdzie poczułem się bardzo samodzielny. Po raz pierwszy w życiu na poważnie zacząłem używać języka angielskiego. Poczułem się niesamowicie dumny, kiedy udało mi się w sklepie z pamiątkami powiedzieć "good morning" "this" "thank you" i "goodbye" :rainderp: . Tak samo zdarzyła się jedna zabawna sytuacja, ale o tym wspomnę później. Podsumowując - mogło być lepiej, ale nie było totalnej katastrofy.

4. Najfajniejsze miejsca/obiekty, jakie widziałeś. Które polecasz, a których nie?

Jeśli chcecie coś ciekawego zwiedzić, zacząłbym od Hradczan. Jest to królewska dzielnica Pragi. Chyba najpiękniejsza. Dla miłośników architektury gotyckiej polecam zwiedzić Katedrę św. Wita - cudowna mozaika Sądu Ostatecznego na wejściu i inne arcydzieła sztuki wewnątrz budowli. Na Most Karola lepiej wejść, kiedy nie ma dużo turystów. Stoi tam mnóstwo sklepikarzy - głównie z obrazami. Można sobie tam zrobić małe zakupy. Obowiązkowym punktem dla każdego turysty są Vaclavske Namesti, czyli Plac Wacława. Dla Czechów miejsce poniekąd symboliczne, gdyż to tam w 1989 roku odbywały się największe demonstracje podczas Aksamitnej rewolucji. Ogólnie jest to miejsce bardziej handlowe (coś, jak łódzka Pietryna :v ). To tam zakupiłem moją pamiątkę, czyli podświetlany brelok zasilany baterią słoneczną, kupiony o ile się nie mylę za 100 koron. Jest to idealne miejsce na zakupy, a także by przysiąść na minutę, by poobserwować sobie Czechów podczas pracy lub odpoczynku. Z opowiadań rodziców, warto zwiedzić wyżej wspomnianą wieżę telewizyjną. Nie dość, że wygląda niesamowicie, to na szczycie można zobaczyć cudowną panoramę stolicy Czech. Dla fanów sportu polecam stadion Starahov - niecodzienne miejsce, gdyż składające się z... ośmiu boisk i trybun, które mogą pomieścić 250 tysięcy [sic!] ludzi. Obiekt znajduje się na Pertinie, wzniesieniu także wartym uwagi. Stąd jest również piękny widok na Pragę. Tam znajduje się również Pertinska rozhleda, czyli wieża podobna z wyglądu do paryskiej Wieży Eiffla (ale oczywiście jest duuuuużo mniejsza :) ). Podobnie, jak w wieży telewizyjnej można stąd podziwiać panoramę całego miasta. Raczej w Pradze nie ma miejsc niegodnych uwagi :giggle:

 

5. Co nowego/dobrego/dziwnego jadłeś?

Nie jadłem tam konkretnego obiadu (cheeseburger z McDolana niczym się w smaku nie różnił od polskiego :rainderp: ). Jedyną nowością dla mnie była druga najlepsza (po norweskiej Melkesjokolade) czekolada na świecie:

big_orion-studentska-pecat-mliecna-300g.

 

:lunaderp:

 

Była przepyszna. Za 50 koron zrobiłem sobie niesamowitą osłodę. Z napoi najciekawszym był... czeski jabol xDDD . Przechodzę do zabawnej sytuacji. Na Placu Wacława zaczepił mnie z grupką kumpli pewien sympatyczny pan żul. On zaczyna do nas coś po czesku mówić. My oczywiście ani be, ani me. No to... podajemy się za anglików :rainderp: . Skubaniec uwierzył, nawet z nami próbował coś w ingliszu mówić ;) . Pośmialiśmy się, no i wzięliśmy po łyku jabola. W smaku... Amarena jest lepsza :v .

 

Dlatego tym samym daję jednocześnie odpowiedź na pytanie nr 6 :rainderp:

 

7. Poznałeś trochę nowej niskiej/wysokiej kultury/innej mentalności?

 

Mentalnie Czesi różnią się diametralnie od Polaków. W końcu to w tym kraju najwięcej ludzi deklaruje ateizm. Tego co prawda nie doświadczyłem na własnej skórze, ale dla ciekawskich mentalności Czechów polecam przeczytać książkę Mariusza Szczygła "Zrób sobie raj". Tu jest doskonale opisane, jak bardzo się różnimy od pepików. No pomyślcie, przeszłaby w naszym kraju fontanna z dwoma panami sikającymi na nasz kraj? W Czechach przeszła i Czesi się nią zachwycają :v . Niestety nie było mi dane bliżej poznać muzyki bądź filmu czeskiego podczas wycieczki.

 

8. Podziel się fotkami!

MIAŁEM, ALE PRZEPADŁY :

 

To chyba tyle, co zapamiętałem. Do zabawy nominuję:

- Cygnusa
- Amola
- Soliego

Edytowano przez Imesh
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... Trudne te pytania. Byłam w wielu miejscach, ale mam tendencję do wyjazdów w celach badawczo-przyrodniczych. Opcjonalnie do zwiększania poziomu swojego wspaniałego WTF.
 
1. Gdzie byłeś?
W Konradowie - to taka wieś, gdzie psy zadkami szczekają.
 
2. Coś o historii tego miejsca...?
Eee... Eeee... Historia...
 
3. Twoje ogólne wrażenia.
Namiot na ściernisku. Sawojka. Mycie pod gołym niebem. Zimno. I o dziwo się nie pochorowałam.
 
4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?
Mają nieczynny kamieniołom. Jest bardzo fajny.
 
5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?
Dobrego? Kiełbasę. Dziwnego? Jestem larpowcem, dla nas nie ma rzeczy dziwnych :rainderp:. Surowe, suszone mięso, suchary, woda z rzeki... Norma.

6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?
Ludzie zarąbiści, byłam na imprezie, Teomachii. Z przyjaciółmi i kolegami. Oni wszyscy są warci wspomnienia [jakaś setka luda].
 
7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?
Odkryłam, że istnieją ludzie, którzy piją wódkę z gwinta i popijają ją wódką. Odkryłam, że koncerty na przystankach autobusowych są fajne, podobnie jak koledzy w zbrojach sado-maso. I co najważniejsze - odkryłam, że źle wyglądam z białą szpachlą na mordzie i na widok makijażysty należy uciekać szybko.

8. Podziel się fotkami!
 

10526110_745478762181015_708321543686341

 

Nominuję: Ghatorra, Zodiaka, Mordecza

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imesz, y u do dis to me ;-;

1. Gdzie byłeś?

 

Schloss Wendgräben, Sachsen-Anhalt, Bunderepublik Deutchland.

 

2. Coś o historii tego miejsca...?

 

Ot niemiecki zameczek zbudowany w 1910, podczas zawieruchy historii należał do NSDAP, teraz zaś należy do Fundacji Konrada Adenauera.

 

3. Twoje ogólne wrażenia.

 

Zameczek z dala nawet od wsi, otoczony lasami, posiada dwie fontanny, ogród i wieżę. Ogólnie rzecz ujmując kupowałbym i mieszkał. I te posiłki <3

 

4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?

 

Jako że był to projekt polsko-niemiecki, i to na wysokim szczeblu (pierwszy raz gdy jednak postanowiliśmy podarować sobie wyjazd, okazało się że sprawa podobno obiła się nawet o prezydenta RP, kazano wręcz nam jechać), to mieliśmy oprócz wykładów i wycieczkę. Byłem dwa razy w stolicy i raz w Magdeburgu (nie, Warszawa to nie stolica :D). Ogólnie tyle wygrać. Mur Berliński, Brama Brandenburska, Unter den Linden, no mówię, w pizdę wszystkiego. Polecam wszystko, jechać na ślepo i podziwiać. A, i jako że do Magdeburga trzeba było dojechać pociągiem, zaś z Magdeburga do Wendgraben był już podstawiony autobus z ludźmi z niemiec, to przy okazji zobaczyłem cuda niemieckiej architektury kolejowej - Dresden Neustadt i Leipzig Hauptbahnhof. Odwiedzałbym po raz kolejny, zwłaszcza że w Lipsku stały stare ciapungi i nowe ICE :x

 

5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?

 

Geniusz Niemców polega na tym, że na dworcu możesz kupić jogurt z musli. Ale taki dobry, nie jakieś gówno typu Jogobella. No i currywurst <3

 

6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?

 

Turki, Niemcy... Ale Niemki aż takie złe nie były. No i były także osoby polsko-niemieckie. Wunderbar. :3

 

7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?

 

Barbarzyństwem wydało mi się stukanie w ławki zamiast klaskania. A właściwie poza tym to nic szczególnego. :I

 

8. Podziel się fotkami!

 

Nie mam dostępu chwilowo. Dam sam zameczek:

Schlosswendgr%C3%A4ben.jpg

 

 

I choose you, Tarreth, Dolar i Sosik!

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serio, Cahan? Ludzie, zlitujcie się, ja nie mam co tu napisać! Wy wszyscy macie interesujące życia, a ja siedzę w domu na zadzie i nie mam co robić ze swoim życiem  ;_; 

 

1. Gdzie byłeś?

Jeśli chodzi o nikłą i szczupłą listę miejsc, które odwiedziłem, to chyba Gdańsk i całe trójmiasto jest chyba najbardziej warte wspomnienia. Byłem tam dwa razy (mieszkam na Podkarpaciu) z moją małą, kochaną, dysfunkcyjną rodzinką (mama, tata, starsza siostra). Za pierwszym razem była to podróż pociągiem (Boże, nigdy więcej), za drugim razem ojciec wychodził z siebie, jak mu GPS nie uwzględniał obwodnic i objazdów. Dot tej pory pamiętam warszawskie Aleje Jerozolimskie. 

 

2. Coś o historii tego miejsca...?

Serio mam tu lecieć historię Gdańska? 

 

3. Twoje ogólne wrażenia.

Piękne miasto, dużo do zwiedzania, a ja miałem dodatkową atrakcję w postaci jarmarku św. Dominika. I morze. Wspominałem, że lubię pływać? Choć pierwsze wrażenie nie było takie fajne, jak się spodziewałem :C

 

4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?

Ze wszystkiego największą atrakcją był chyba wspomniany jarmark, na którym można było kupić mnóstwo fajnych i niefajnych pamiątek i pierdół. (No i morze. Może jest fajne.)

 

5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?

Najdroższą rybę w moim życiu. 

 

6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?

Sprzedawca, który na targu powiedział mojej mamie, że (cytuję) "ten łańcuszek, proszę pani, jest drogi". No i dwóch ninja ukrywających się w przebraniach staży miejskiej. A! No i oczywiście typ, który zawodowo nosił płaskie telewizory, z siatką na zakupy z Biedronki, w slipach i sandałach ze skarpetkami (oczywiście białymi). Nie zapominajmy też o okularach przeciwsłonecznych i łańcuchu na szyi. 

 

7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?

Nope. Wszędzie ci sami Polacy. Gdzieś tam w tle usłyszałem jakieś niemieckie powarkiwania, ale to chyba się nie liczy. 

 

8. Podziel się fotkami! 

Chcielibyście, co?

 

Nominuję (chyba do ice bucket challenge) Aresa Prime, Niklasa i Omegę. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Gdzie byłeś?
London!! :D
 
2. Coś o historii tego miejsca...?
No Londyn, no! Londynu nie znasz? .-.
 
3. Twoje ogólne wrażenia.
Lubię to miejsce, jakbym mógł to bym jeździł tam częściej, ale jednak trochę daleko...
~albo drogo - bo samolotem nawet blisko, niemniej to jednak trochę kosztuje :/
 
Jedno z moich ulubionych miast (oprócz Krakowa) i jedno z lepiej mi poznanych (oprócz Krakowa), przy czym nie mam na myśli procentowego poznania, bo o ile powierzchniowo z Krakowem i Londynem zaznajomiłem się w podobnej ilości, to jednak nawet 100% Krakowa da zaledwie nie więcej niż 1/20 część Londynu ;P
 
4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?
Wszystko bym polecił, warto się tam przejść choćby dla samego tam bycia, turystycznie najlepszym wyborem wydaje się być śródmiejski brzeg Tamizy od mostu westminsterskiego aż po Tower Bridge, a to z tego względu, iż właśnie tam znajduje się większość tych sztandarowych londyńskich obiektów turystycznych jak np. Wieża Elżbiety, bardziej znana pod nazwą Big Ben, ale...
 
Ale nie poprzestawajmy na tym! Praktycznie w całym Londynie poukrywane są na widoku różne ciekawe miejsca! Naprawdę, wystarczy tylko się trochę powłóczyć, a się na pewno znajdzie coś interesującego, choćby interaktywne muzeum nauki! Hmm... nie pamiętam, aby się płaciło za wejście... albo muzeum II Wojny Światowej, też były tam fajne eksponaty! Królewskie obserwatorium w Greenwich, to co leży na południki 0~ samo Greenwich też jest fajne jako dzielnica Londynu, jednak jeśli chodzi o najlepszą dzielnicę to...
 
Zdecydowanie wygrywa Camden Town!! :lunaderp:
 
Jest to dość ciekawa dzielnica, która charakteryzuje się zwiększoną populacją ludzi pokroju punków, gothów, metali, cyberpunków i wielu, wielu innych, różnorakich subkultur, a wraz z nimi pojawiają się stragany z akcesoriami dla nich przeznaczonymi, stąd można tam kupić prawdziwy steampunkowy surdut z zębatkami miast guzików, albo torbę zszytą ze starych dyskietek do komputera, nic tylko wydawać wszędzie funty! ^^ Oczywiście, przy optymistycznym założeniu, że się je posiada... ^^"
 
Tak czy inaczej nie tylko z tego Camden jest znane, znajdują się tam bowiem jeszcze liczne sklepy z artykułami skórzanymi i stragany ze starociami, stamtąd właśnie mam swoje skórzane rękawiczki bez palców, stamtąd mam też swój czarny płaszcz do samej ziemi, tak, to skóra I klasy prosto z Camden Town!! Polecam! ^^ A z Londynu to jeszcze na koniec mógłbym polecić parki - są tam dość liczne i ogromne, czysta przestrzeń dla zieleni, niemniej moim ulubionym miejscem tego typu był cmentarz Streatham... ^^ trochę nawet tam Polaków leży btw. :v
 
5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?
Anglicy mają naprawdę dobry wybór ciast i ciasteczek w swoich lokalnych marketach, nie dziwne w sumie, dlaczego mają u siebie taki problem z nadwagą w kraju x) Oprócz tego bardzo przypadła mi do gustu pewna koreańska restauracja w czarnej dzielnicy, mieli tam najlepszą zupę kwaśno-pikantną jaką jadłem, niemniej można takie rzeczy spróbować także u nas, nasze polskie chińskie restauracje serwują podobne specjały. No i jeszcze KFC, w UK mają lepsze kurczaki skubane x]

 
6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?
W sumie nie narzekałem, ale jakoś też nie zwrócili mojej uwagi na dłuższą metę ;x
 
7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?
Londyn to jedna wielka mieszanka różnych kultur i ma się z nimi styczność prawie na każdym kroku... ale m.in. to właśnie lubię w tym mieście ^^
 
8. Podziel się fotkami!
Haha - niee!! ^^ głównie dlatego, że nie ma ich w sieci, ale dam parę fotek miejsc, o których wspominałem ^^

accomodations-camden-town.jpg  ~Camden Town
camden-01.jpg
Cameden-fashion-1.jpg  ~wciąż Camden... :ming:


P1090117%255B6%255D.jpg  ~Streatham Cemetery ^^



Shangri-La-Hotel-At-The-Shard-London-Her

no i czego chcieć więcej od miasta z taką panoramą? x]


 
~~

  • [Airlick] - bo nie umie w ciasto, to może chociaż umie w wyjść z domu ~ :v
  • [syrenka K974/27] - no a druga syrenka, tak jakby do kompletu! ^^
  •  
  • [GoForGold] - bo jest... zielony, to wystarczający powód~ :spike:
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... skoro zostałem wyprany w tym temacie, to może coś napiszę :)

 

Swego czasu (w ramach praktyk ze studiów i to całkowicie za darmo; musiałbym być głupcem by nie skorzystać :D ) odbyłem jednodniową podróż do Budapesztu i z powrotem.

 

Historia tego miasta jest bardzo bogata, więc nie będę się za bardzo rozpisywał. Początki miasta sięgają czasów starożytnego Rzymu, którzy (rzymianie) zbudowali miasto (Aquincum), na którym później powstała Buda, Peszt natomiast powstał na terenach dawnej twierdzy rzymskiej (Contra-Aquincum). Właściwie to Budapeszt powstał z połączenia trzech miast: Budy, Starej Budy i Pesztu. Stara Buda to pierwsze miasto węgierskie w tym regionie, które zostało tak nazwane po tym jak Budę przeniesiono na Wzgórze Królewskie po najazdach tatarskich. To tak w dużym skrócie :)

 

Ogółem to miasto mi się bardzo spodobało, lecz pismo i język węgierski jest... frapujący, że tak powiem. Przykładowo, gdybym nie wiedział, iż patrzę na radiowóz, nigdy bym nie zgadł, iż to co na nim pisało, oznaczało "Policja" :) No i tam po raz pierwszy opuściłem stały ląd, by przez chwilę pożeglować; wprawdzie po Dunaju tylko, ale i tak było fajnie. Jeszcze jedna kwestia, która mnie... rozbawiła nieco, a tyczy się węgierskiej waluty. Otóż, o ile dobrze pamiętam, przykładowo 50 złotych to około 3500 forintów chyba. Jako że miałem tych tysięcy przy sobie całkiem sporo, to czułem się naprawdę "kasiasty", do czasu, aż nie wszedłem do sklepu i nie obejrzałem sobie cen produktów. Serio, czułem się jakbym kupował najdroższe produkty spożywcze w moim życiu :D

 

Do najfajniejszych miejsc, jakie zwiedzaliśmy wtedy, zaliczam Basztę Rybacką (ogólnie Wzgórze Zamkowe, ale sam zamek był wtedy zamknięty dla turystów) oraz Górę Gellerta z cytadelą (świetna panorama miasta). Poza tym warto zajść na Plac Bohaterów oraz pozwiedzać Park Miejski; bardzo ciekawe budowle tam zostały wzniesione (Zamek Vajdahunyad). Są oczywiście jeszcze inne obiekty warte zwiedzania, ale ja polecam powyższe.

 

Co do ludzi natomiast, to tylko jedną osobę zapamiętałem. Razem z kumplem weszliśmy do sklepu z pamiątkami i podczas rozglądania ekspedientka pyta się po angielsku, czy w czymś pomóc. Ja niewiele myśląc, wypaliłem po polsku, że tylko się rozglądamy... Okazało się, iż pani całkiem dobrze po naszemu mówić umie i trochę pokonwersowaliśmy o Krakowie, gdzie rodzinę miała :)

 

Ogólnie zdjęć mam z tej wycieczki całkiem sporo, ale nie jest to nic, czego by na Internecie nie można znaleźć. Osobiście natomiast zamierzam kiedyś wybrać się ponownie do Budapesztu, z tym że na trochę dłużej niż wtedy.

 

Na koniec muszę kogoś wyprać chyba?

Więc, niech to będą: Onyx i Lovecraft.

Edytowano przez Arkane Whisper
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba tyle, co zapamiętałem. Do zabawy nominuję:

(...)

- Soliego

 

Wot m8? :derp3:

 

Ok, ale niech będzie.

 

1. Gdzie byłeś?

To tu, to tam. Dawniej w wakacje zwiedzałem sobie okolice Paryża i sam Paryż, teraz wożę się w okolice Genewy.

 

2. Coś o historii tego miejsca...?

Te dwa miasta nie istniały do niedawna, ale kiedy Francuzi się dowiedzieli, że chcę wpaść w odwiedziny, to szybko postawili parę domków, żeby prawda nie wyszła na jaw. Z Genewą było podobnie, tylko w okolicy musieli dostawić góry.

 

3. Twoje ogólne wrażenia.

Dosyć fajno. W Paryżu co druga osoba chce ci wcisnąć breloczki z wieżą Eiffela za euroski ("Tri for łan! Trifor łan!"), ale na krzyk "Police, police" dają sobie siana i zaczynają biec w sobie znanym kierunku. Zwiedzanie Wieży Eiffla nie jest warta stania tyle w kolejce. W miasteczkach pod Paryżem ciężko o białego, który byłby Francuzem. Przy szwajcarskich obiektach sportowych jest sporo tablic z tęczami i tekstami o zwalczaniu homofobii, najczęściej ze zdjęciem jakiegoś homo z opisem, czego dokonał. Więcej nie piszę, bo mi się nie chce.

 

4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?

W niedziele we Francji i Szwajcarii zwiedzanie muzeów jest (a przynajmniej było (a przynajmniej tam, gdzie ja byłem)) jest darmowe, to sobie pozwiedzałem Luwr, Muzeum Historii Naturalnej w Genewie i Stade de Gerland, który jednak, jak sie okazało, wcale nie był tak darmowy, jak myśleliśmy. Ogólnie polecam zwiedzanie w niedzielę. I jezioro genewskie, ale tam trzeba uważać, bo na każdą zgłoszoną, zaginioną osobę służby znajdują średnio 5.7 zwłok w różnym stanie rozkładu.

SZWAJCARIA MA ZAJEBISTE GÓRY. Ale każdy myśli, że każdy umie jeździć na nartach, co sprawia czasem problemy.

 

5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?

Ojciec chciał wcisnąć we mnie mule, ale się nie dałem. A kebsy mamy lepsze w Polsce. Ale za to przy szczęściu można wędzonego łososia dostać za szklankę kurzu.

 

6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?

Ogólnie ludzie bardziej otwarci niż u nas. Zdarzało się, że z czapy ktoś podchodził i zaczął rozmawiać, czy to na boisku, na basenie, w muzeum czy nawet w kolejce w sklepie. Starsi ludzie angielski ogarniają lepiej niż tamtejsza młodzież. Z panem ochroniarzem na stadionie udało się dogadać i nie zapłaciliśmy za wejściówkę, ale srogo nas wyśmiał. Opowiedziałbym anegdotkę o wielkim murzynie z ochrony w markecie i moim arbuzie, ale pewnie polecę za rasizm.

 

7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?

Ludzie, niezależnie od wieku, dbają o zdrowie. Często widywałem 60-letnie babcie dylające rowerkiem po górach, albo starych dziadków robiących kolejne kółko wokół boiska. Do południa emeryci, zamiast stać grzecznie w kolejkach do lekarza, spotykają się na kawie w kawiarenkach. I jeszcze do tego sprawiają wrażenie zadowolonych z życia. Trochę nie ogarniam i się ich boję. W Polszy za granie w amatorskich ligach zawodnicy chcą kasy ( :ming: ), tam to działa w drugą stronę - chcesz grać, to płać. Na święto uwolnienia z Bastylii czterech fałszerzy, hrabiego oskarżonego o kazirodztwo i dwóch szaleńców cały kraj nasmerfia fajerwerkami.

I mają fajny sposób Francuzi mają na radzenie sobie z poniedziałkami - większość sklepów/zakładów/urzędów jest nieczynna do ok. 15. C'est génial! (nie wiem, czy to jest poprawnie, trochę siara, ale dalej nie umiem w francuski :drurrp: )

 

8. Podziel się fotkami! 

OKAY.

2f1a5fa0bc.jpg

W muzeum w Genewie. Wrzuciłbym więcej, ale na żadnym nie wyszedłem tak ładnie jak na tym.

0df23ca7c5.JPG

Tzw. "Eurotrip", czyli pierwszy raz tak daleko woziłem się samochodem. Z siostrą i bratem przerzucaliśmy starszemu bratu (mam dużo rodzeństwa) rozklekotanego golfa  Genewy do domciu. Słuchaliśmy Shakiry, Fatal Bazooki, muzyki z kucyków i francuskiego popu, fajnie było. Przejechałbym się tak znowu.

41ae9d294c.JPG

Dalej Eurotrip. Jako, że plastikowe figurki wyglądają na zdjęciach ładniej ode mnie, to będzie ich jeszcze trochę.

910ff2fd93.JPG

To chyba już w Niemczech. Borze, woziłem się na tej trasie tyle, że wiem, gdzie stanąć, żeby odlać się za darmo (w sensie, że darmowe kible są, odlać się można w sumie wszędzie)

3a1a97b122.JPG

Typowa szwajcarska droga.

1f37bdb204.JPG

Typowe szwajcarskie widoki (z wyjątkiem tego w okularach)

Więcej fotek nie nadaje się do publikacji, więc na tym zakończę.

 

To tak na szybko, bo na mniej szybko nie mam czasu xd

 

Nominuję Sabinę, Avuna i Yurwina.

 

Dziękuję, dobranoc.

Edytowano przez Solonez
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otrzymalem przed chwila prosbe o opisanie tutaj mojej historyjki z BuckCon w Manchester, tak wiec 'here we go' :D

 

1. Gdzie byłeś?
BuckCon, Manchester Central Convention Complex, Manchester, UK
 
2. Coś o historii tego miejsca...?
Najwiekszy konwent fanow MLP w europie, jedno z najwiekszych fandomowych wydarzen muzycznych na swiecie... jest tu ktos, kto o Buck'u nie slyszal? :P
 
3. Twoje ogólne wrażenia.
20% cooler to gigantyczne niedopowiedzenie. Mega impreza, zaczynajaca sie od 'Summer Sun Celebration' koncertu z najwiekszymi gwiazdami fandomu - Mic the Microphone, Acoustic Brony, Hmage, The Living Tombstone... wielka hala, wielka scena, i kilka ladnych godzin imprezowania.
Zanim wszystko sie jednak zaczelo, od 2 dni w duzych grupach okupowalismy lokalne puby, i generalnie powodowalismy chaos w miescie. Zwykle 1 fursuiter na ulicy powoduje troche zamieszania. Cala grupa futrzastych kucykow, za ktora ciagnie sie kolejne 50-100 osob spiewajac piosenki z serialu to juz cos masakrycznego :P
 
Nastepnie 2 totalnie magiczne dni konwentu. grubo ponad 1000 bronych z calego swiata. Wewnatrz hali to zupelnie inny swiat. Doswiadczenie naprawde nie do opisania. 
 
4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie?
Widzialem glownie puby i hale manchester central, wolalem integrowac sie z innymi czlonkami fandomu niz wloczyc sie po miescie w odosobnieniu, tak wiec o samym miescie za wiele powiedziec nie moge.
 
5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?
glownie burger king i subway, tanio i szybko.
 
6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?
ludzie byli niesamowici - otwartosc, totalnie magiczna atmosfera przyjazni.
specjalnych gosci bylo tez pod dostatkiem - od calej elity fandomowych artystow - muzykow, grafikow, rysownikow, tworcow gier po VIPow - G.M. Berrow - autorka "chapter book'ow" i A.K.Yearling/Daring Do we wlasnej osobie, Dave Polsky - autor epizodow, oraz Heather Breckel - artystka z IDW, kolorujaca komiksy MLP.
szczegolnie warte wspomnienia byly moje rozmowy z Mic the Microphone, ktory byl pod wrazeniem mojego designu Rarity, z Glaze(WoodenToaster), ktory pozniej ganial za mna po calej hali zeby poprosic o wyslanie mu zdjec, ktore zrobilem, i chyba totalny nr 1 - nowa przyjazn z FlutterAleksem - dosc znany w fandomie chlopak ze szwecji, ktory jest totalnym uosobieniem Fluttershy, i to nie tylko z zewnatrz, ale przede wszystkim wewnatrz. Sposob zachowania, osobowosc... Wypisz wymaluj Flutters. Poznalismy sie na konwencie, jestesmy w stalym kontakcie, a w lutym planuje weekendowy wypad w odwiedziny :)
 
7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności?
na konwencie MLP trudno mowic o poznawaniu innych mentalnosci :P ale zdecydowanie poznalem blizej 'kulture brony' :)
 
8. Podziel się fotkami! 
 
nie wiem kogo nominowac, jestem tu nowy i nikogo nie znam :/
za kilka dni dodam posta z UK PonyCon w Leicester :)
 
Zaznaczam tu sobie, żeby odtąd rozsyłać kolejne privy z zaproszeniami do tematu. ~BQ
Edytowano przez Burning Question
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Wychodzi ze swojej piwnicy, w jednej dłoni trzymając cebulę ku pokrzepieniu serca i żołądka, w drugiej Autystyczną Katanę Prawictwa Prawilności, ażeby oganiać się od zastępów niewiast, które niechybnie zleciałyby się na widok promieni Słońca odbijających się od chorobliwie bladej skóry...*

Że ja, cebulak z małego miasteczka, który nie ruszył się nigdy z kraju, mam napisać coś o swoich podróżach? :spike: Napisałbym o licznych wycieczkach do naszej zakorkowanej, rozkopanej, brudnej i śmierdzącej "stolycy" (oby było ich jak najmniej!), ale może lepszym byłby bardziej pozytywny post.

Ahem, ahem.

Lat temu kilka, jeszcze zanim zamknąłem się w piwnicy, odbyłem kilkutygodniową wycieczkę do Gołdapi, leżącej na samej granicy polsko-ruskiej, ale jednak wciąż pod flagą biało-czerwoną. Historia tego miejsca jest jeszcze uboższa, niż historia Wyszkowa, jednakże zwiedzając lasy, można natknąć się na hitlerowskie bunkry, ale nie było w nich zombie-nazistów, więc za to przyznaję punkty minusowe. Znalazłem też trochę zaniedbany grób polskiego pilota, walczącego w armii Berlinga, ale jego nazwiska nie pomnę, a nie chce mi się szukać w internetach.

Co tam jeszcze było... Była góra, nazywana Piękną, chociaż był to w sumie pagórek, a nie żadna góra, no, ale najwyraźniej na nizinnych terenach trzeba się cieszyć z tego, co się ma.

No i jeziora. Przede wszystkim tytułowe jezioro Gołdap, niezbyt rozległe, ale dość czyste.

W samym miasteczku nie ma specjalnie ciekawych zabytków, ale było ono dość ładne, więc dało się pospacerować. Co do regionalnych potraw, to rejon ten słynie głównie z kartaczy - czyli po prostu pyz nadziewanych zwykle mięsem mielonym, ale właściwie można tam napchać wszystkiego, co nam przyjdzie do głowy. I było to pyszne, chociaż porcje dawali tak wielkie, że nawet mój dobrze wytrenowany żołądek nie był w stanie wszystkiego pomieścić - a ceny wcale nie zwiastowały tego, bo były co najmniej przystępne.

Co do tubylców, to głównie rzucali się tam w oczy przemytnicy z tanią wódką i papierosami z okręgu kaliningradzkiego, ale ja z ich usług nie korzystałem.

I... i... I nie wiem, co jeszcze napisać. Może i podobało mi się tam, kiedy już się tam znalazłem, ale w sumie poza jeziorami i bunkrami nie było tam nic, czego nie miałbym u siebie. Ot, Polsza. No tak, była jeszcze ta mało imponująca góra.

Fotek nie będzie, bo musiałbym wyjść z piwnicy po album i je poskanować, a oczywiście nie chce mi się, a nawet gdyby mi się chciało, to bym nie wrzucił. Możecie sobie wygooglać. :hmpf:

A teraz nominuję Cahira i Skajplota, niech mają. >:|

Edytowano przez Airlick
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...