Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] Igrzyska Śmierci IV Edycja


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Ronon Largh]

- Cześć Kata - powiedziałem odwracając do niej głowę - Podawali, zdobyłaś skromne 17 punktów na 19 możliwych, tyle samo osiągnęła Karolina z dziewiątego dystryktu. Ja jestem zaraz za tobą, jeden punkt mniej a reszta daleko w tyle. - powiedziałem zadowolonym głosem, to był ładny i dobry wynik którego się raczej nie spodziewałem. Czasami chyba za bardzo wątpię w swoje umiejętności które jednak ktoś chce oglądać. Nie wiem czy to dobrze czy źle, z jednej strony komuś się to podoba a z drugiej ten ktoś wysyła niewinnych na igrzyska gdzie jedynym sposobem na przetrwanie jest zabijanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Katarina Lore]

- Idziemy zgodnie z planem. Prawda? - rzuciłam kierując się do łazienki... Każdy chciał żyć... Każdy będzie musiał zabijać, by przeżyć... Nawet przyjaciela. Taka właśnie była cena życia w tej grze, w którą weszłam by otrzymać więcej od życia albo stracić wszystko... Problemem było kto cię zabiję. Nie chciałam zginąć przypadkowo. Tylko raczej przetrwać, a jak już zginąć to tylko jako ostania bym nie mogła sobie uświadomić w tych ostatnich sekundach, że mogłam zrobić jeszcze to, gdy będę zagłębiać się w otchłań wolności... Plan był prosty. Wybić wszystkich, a później rozegrać dżentelmeńskie starcie... Wyjść z tego mogła tylko jedna osoba. Inaczej zabiją oboje, pewnie jak ktoś pokaże słabość zwaną przez nich doczesnym przywiązaniem.

 

17 punktów nie był to zły wynik ale wolałabym maksimum, tak to stawało się tylko zwykłym smaczkiem, lecz powinnam mieć dokładnie to czego potrzebuję od ręki ~ z nieba niemal dosłownie chciały się rzec... Oboje powinniśmy być w takowej sytuacji, a to już było coś. Nasuwały mi się w głowie kolejne pytania. Jak to mi... Kto ukrył się, a kto okazał się zwykłym debilem? Ich trzeba było rozpoznać od ręki. A tą z poza naszej grupy. Pozbyć się jak najszybciej, tak jak tych podejrzanych... Ośmieszyć i nie ufać. Wciągnąć w układ i wrzucić przy najbliższej okazji w mrowisko, oblanych słodkim syropem, by cierpieli męki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W telewizji nie leciało nic ciekawego. A ja mimo wszystko nie mogłem się należycie zrelaksować. Choć nie było tego po mnie widać byłem kłębkiem nerwów. Nie bardzo miałem ochotę wrócić do dystryktu w czarnym worku. Musiałem obmyślić jakiś plan żeby przeżyć i wrócić w jednym kawałku. Nie będzie to łatwe zadanie. Jednak w pewnym sensie wszyscy mamy równe szanse na przeżycie. Musiałem spokojnie pomyśleć i rozprostować kości. Powoli wstałem z kanapy i skierowałem się do drzwi tym samym opuszczając mój apartament i wychodząc na korytarz. Być może tutaj zdołam spokojnie i zdrowo pomyśleć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Ronon]

- A co innego nam zostało? Innego wyjścia nie mam - Powiedziałem już obojętnym tonem, pogodziłem się już z tym że będę zabijał by przeżyć. Może to i lepiej? Przynajmniej nie będę codziennie słuchał narzekania rodziców że zmarnowałem szansę na pokazanie swoich umiejętności i dostąpienia honoru reprezentowania swojego dystryktu w igrzyskach. Nie rozumiem czemu im na tym tak należało, czy mama wraz z ojcem nie powinny chcieć dla swojego dziecka jak najlepiej? Nie wiem, wydaje mi się że tak ale wystąpienie w takiej imprezie jak ta była moim ostatnim marzeniem. Może dla nich to było najlepsze co mogło mnie spotkać? No cóż, jeśli tak już o to nie zapytam, chyba że wygram. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante obudził się po piętnastu minutach snu. Koszmary związane z igrzyskami nie dawały mu spokoju. Westchnął. Prawdzimy koszmar dopiero przed nim. Wyszedł na korytarz i minął jednego z trybutów. Nie zwracał na niego uwagi. Teraz zaczął myśleć nad strategią.- Przymierze to dobry pomysł.- mruknął. Wszystkich się wybije a potem stanie się na przeciw siebie. Niech wygra najleprzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Katarina Lore]

Słowa Ronona tylko utwierdziły mnie w przekonaniu że tak trzeba, a nie inaczej. Wolałam zginąć z jego ręki, ale prawda była taka że mimo że jego mocarna dłoń nie dałaby rady tego zrobić... To było ukryte w mojej podświadomości bardzo głęboko i to własnie wpływało na moją ocenę... Tak właśnie wyglądało przywiązanie. Chwila zupełnie niepotrzebnego wahania przed tym co konieczne. Odwrócenie wzroku... Tyle wystarczyło, by zmienić własne losy... Wyprzedzić cios...

 

Teraz wiedziałabym co by zrobił bez większego problemu... Ale jeśli przeleje się tyle krwi, czy nadal będzie miał miejsce na znajomości w swym postępowaniu. To były właśnie wątpliwości, co spływały ze mnie wraz z ciepłą wodą po wytatuowanych plecach, po których z kolei wspinała się czarna puma, zostawiając na nich krwawe cięcia swoimi pazurami... Wzdrygnęłam się, gdy przestawiłam przełącznik na lodowatą... Bo tak właśnie się nauczyłam... Tak mnie nauczono. Z przyzwyczajenia nawet o tym nie myślałam, że tak samo będę musiała robić raz za razem całkiem niedługo... Najlepiej zupełnie bezmyślnie... Czy jestem wstanie się nie zmienić?

 

Gdy wyszłam z łazienki znalazłam jakąś za dużą, w miarę gładką koszulkę i krótkie, luźne spodenki... Na mój gust było to dobre przebranie po tym w co w nas władowali praktycznie siłą, a jak się komuś mogło nie podobać to wcale nie musiał patrzyć na mnie... To właśnie stanowiło ich przywilej ~ wolną wole... Równie dobrze mogłam być po prostu powietrzem dla nich, ale czy na mnie można nie zwrócić uwagi?

 

Tak wyszłam z apartamentu w jakiś kapciach z grzebieniem rozczesując powoli swoje włosy... Nigdy nie umiałam wysiedzieć w jednym miejscu. Nieznanym miejscu, w którym wszytko jest nowe, a może były to po prostu nerwy, które musiałam rozchodzić i nie umiałam się przed sobą do tego przyznać? Nie ważne było co mnie tam zaprowadziło... Fakt faktem że nie całkiem byłam sucha, więc na koszulce pojawiły się mokre plamy... Myślałam że będę jedyna, co wyjdzie poza klatkę, ale myliłam się...

 

- Co tam mały...  - rzuciłam od tak ni to z nudów czy chęci konwersacji... Mogłam zrobić wszystko, a takich chłystków nie powinno być na igrzyskach. Ich charakter nie miał prawa być  wykształcony w pełni... To był własnie element igrzysk. Dwadzieścioro troje męczenników co roku i tylko jeden zwycięzca, co będzie z kolei musiał z tym żyć w dostatku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stałem oparty o ścianę na korytarzu. Rozmyślając jak najlepiej przeżyć igrzyska. Być może powinienem się ukryć gdzieś na arenie i przygotować pułapki. Potem zwabiać trybutów jednego po drugim i się ich pozbyć. Wydawało się proste. Jednak nigdy nikogo nie zabiłem. Nie bardzo miałem ochotę to robić, ale czy miałem jakiś inny wybór? Oczywiście, że nie, jeśli chce przeżyć muszę zabijać, bo inaczej organizatorzy się mnie pozbędą. Pierwsze zabójstwo będzie najgorsze. Potem powinno to wejść w krew. Taką mam przynajmniej nadzieje. Nie bardzo chce wygrać i zapaść na jakąś chorobę psychiczną. Bo, po co wtedy żyć?

 

Z mojego zamyślenia wyrwały mnie czyjeś kroki. Skierowałem wzrok w stronę hałasu. Była to trybutka z 2 dystryktu. Ta, która zdobyła imponujący wynik w testach. To mogło wskazywać, że chce pokazać, jaka jest mocna i by wszyscy trybuci się jej bali. Jednak jak na razie można to tylko zakładać za mało informacji mam o niej by być tego pewnym. Patrząc na to jak ubrała się wychodząc na korytarz mogę wywnioskować, że najprawdopodobniej chce się przypodobać męskiej części igrzysk. Być może to jej strategia? Jeśli tak to wtedy jest głupia. Na arenie nikt nie będzie patrzył by ją oszczędzić tylko, dlatego że jest ładna. Zwrócenie się do mnie mały mogło świadczyć, że mnie nie docenia i uważa, że jestem nic nie warty. Trybut, którego szybko wykończy na arenie tak pewnie myślała. Dobrze niech tak myśli. Nie wyprowadzę jej z tego toku myślenia. To ją zgubi na arenie.

 

- Nic specjalnego proszę pani - powiedziałem lękliwie. - Zastanawiam się czy zdołam wytrzymać na arenie choćby 5 minut. Boje się tego, co będzie jutro, dlatego opuściłem pokój, bo nie mogę spać - powiedziałem z lękiem w głosie. Co prawda nie byłem pewny, co będzie jutro. Jednak nie byłem jakimś siusiu majtkiem. Jeśli poddam się strachowi to nie wrócę do swojego dystryktu na pewno. Ale ona niech mnie uważa za tchórza to mi pomoże na arenie.

 - A ty, czemu tu jesteś? Jeśli mogę spytać - powiedziałem niepewnie kontynuując swoją grę aktorską.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Katarina Lore]
- Czy zawsze trzeba mieć powód, by gdzieś się zjawić? - rzuciłam pytaniem na pytanie z lekką niechęcią, co było moją częstą zagrywką, gdy zaczynałam po prostu łgać jak leci, tworząc nowe nierealne rzeczywistości, a na to była potrzeba chwila czasu. Wypełnionego czasu. Cisza zawsze była nieprzyjemna i zdradzała improwizacje. To nie miało znaczenia, co powiem i tak zginie z czyjejś ręki... Ale mogłam mu pomóc, by stał do walki i zginął jak młody mężczyzna... Szybko, w miarę bezboleśnie i bez strachu w oczach... - Po prostu nie lubię swojego współlokatora... Jest tępy, grubiański... i więcej epitetów nie wymienię... Zatracił w sobie wszystko co dobre... Co kucykowe... Wiesz o czym mówię... Prawda? - Zaczęłam wpływać na niego próbując nawiązać nić powiązania... To nadal stało przede mną dziecko. Ja miałam wtedy przed sobą wizję dorosłości, którą chciałam załatwić sobie w dostatku... Usiadłam pod ścianą. Nie chciałam górować nad nim. Taka zmiana dowodzenia. Mógł poczuć się pewniej.
 
- Nie warto się bać... - Odchyliłam głowę do góry patrząc w sufit... Sprawdzanie w jego oczach czy wierzy, mogłoby mnie zdradzić że się upewniam że on na pewno łapie ten haczyk. - Los już zadecydował co się stanie... Pytanie jak długo będzie dane nam go odraczać. Wygrany będzie miał więcej szczęścia niż rozumu i skazę na psychice... Nie chciałabym się budzić każdej następnej nocy, gdyby to mi przypadło wygrać... Ale równie nie warto bać się, bo już kosa kostuchy świszczy nad głową nas wszystkich. Nikt nie ujmuje śmierci w swoim kalendarzu. Nikt jej nie pragnie. Więc po co się bać? - Dopiero wtedy spojrzałam na niego oczekując odpowiedzi.
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmrużyłem lekko oczy na to, co powiedziała. To nieco zmieniało postać rzeczy. Jej współlokator był zdrajcą. Każdy, kto zapomina o tym skąd pochodzimy nie zasługuje by przeżyć igrzyska. Jeśli to z tego powodu wyszła. Wskazuje to, że i ona tęskni za Equestrią i pamięta poprzednie życie. Jak do tej pory poza nią zauważyłem może z 2 trybutów, którzy wciąż pamiętali Equestrie. Jednak jeden z nich był głupi. Postawił się Kapitolowi od tak bez planu. Chyba próbował z siebie robić męczennika. Długo nie pożyje zapewne przez to, co zrobił. Moje oczy zwróciły się na dziewczynę a mój ton głosu się zupełnie zmienił. Nie było w nim strachu a duża pewność siebie.

- Nie myśl, że mam zamiar wrócić w czarnym worku do dystryktu. Czasy Equestrii i Celestii minęły a tu może wrócić tylko jedno. Jednak wolałbym, aby wygrał ktoś, kto pamięta, co to znaczy być kucykiem i nie sprzedał się ludziom jak twój współlokator, który zapomniał skąd pochodzi - na chwilę zamilkłem wpatrując się w nią poważnie. - Nie oddam ci zwycięstwa, ale możemy sobie pomóc w czasie igrzysk. Proponuje ci sojusz do czasu aż nie będzie wyjścia i jedno będzie musiało zabić drugie. Jeśli zginę to przynajmniej będę wiedział, że do dystryktu wrócił ktoś, kto pamięta, co znaczy być kucykiem - powiedziałem stanowczym i poważnym głosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante wszedł do windy i wjechał na dach budynku. Usiadł na ławce w środku prowizorycznego ogrodu. Spojrzał w niebo z nieokreślonym wyrazem twarzy. Wiedział, że od jutra czeka go walka na śmierć i życie. Zrezygnowany wyciągnął paczkę papierosów, wyjął jednego i zapalił. Dopiero teraz lekko się uspokoił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Katarina Lore]
- Mogę tylko zareagować na to co widzę... Nigdzie nie zostało powiedziane że naprawdę Ci wierzę i za kogoś cię uwarzam... Bo nie wierzę nikomu praktycznie od zawsze. Nawet w to co potrafię... Nie pozwalam przekraczać granicy bezpieczeństwa komuś komu nie ufam... A ciebie chciałam tylko podbudować... Bo mogłam? Bo coś mi kazało w duszy... Wszyscy trafią tam gdzie wierzą, a odchodzić ze strachem? Nikt tego nie chce, włącznie ze mną - snułam powoli i ostrożnie wystukując dłonią rytm mojej wypowiedzi.
 
- Chcesz skończyć to wszystko w pojedynku dżentelmenów skoro proponujesz współpracę? - spytałam... - Nie chce zginąć całkiem przypadkowo z myślą że mogłam zrobić jeszcze to i to... Ale decyzja co do tego czy wchodzisz w to należy tylko do ciebie. Czy jesteś wstanie komuś zaufać... Że ktoś nie zadusi cię podczas snu. Ronon w to wszedł już dawno. Nie musiałam go długo przekonywać ze znanych powodów... Jak chcesz to powiedz mi w trakcie turnieju jeszcze z daleka... - urwałam tylko na moment myśląc. - Hasło brzmi "nosy squirrel" bym nie zabiła cię w odruchu. Zrobili ze mnie prawdziwą rzeźniczkę...  Tylko to określenie do mnie pasuje... - Spojrzałam zła na własne dłonie. - Bo nie dano mi wyboru. Taka ideologia... - Wzruszyłam ramionami. - Mogę tylko pamiętać... To zemnie pozostało, a ty powinieneś iść spać... Zresztą ja sama również, o ile uda mi się zasnąć - westchnęłam. Nie wstawałam. Czekałam na to co powie.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się tylko krzywo i obróciłem do niej ruszając w stronę pokoju. Jednak bardzo powoli tak by mogła mnie usłyszeć.

- Nie martw się też nie jestem tak zdesperowany by całkiem komuś zaufać. Tak samo nie sądzę byś ty komuś do końca ufała. Takie całkowite zaufanie może się źle skończyć. To są igrzyska i najbardziej można polegać na sobie. Jednak na początku igrzysk można sobie trochę pomóc. Później będzie, co ma być. Więc do zobaczenia jutro na arenie - dobrze. Na jakiś czas może się przydać. Ale trzeba na nią uważać. To z pewnością wyrachowana zabójczyni. Widać to po niej. Najpewniej, gdy już nie będę do niczego potrzebny będzie mnie chciała zabić. Więc lepiej być przygotowanym na różne ewentualności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2.30

Było już bardzo późno, kiedy wszystkie światła w apartamentowcu pogasły i zapadła całkowita cisza. Prezydent Snow udał się na spoczynek około godziny drugiej, ale Alicia Saveas nie zamierzała dziś spać. Choć wszystko było dopięte na ostatni guzik ciągle przechadzała się po pomieszczeniu kontrolnym w którym było obecnie tylko kilka pracowników na nocnej zmianie. Jej zmęczona asystentka dreptała za nią i raz po raz powtarzała, że chipy namierzające i specjalnie strzykawki są już w poduszkowcu, który również stoi na dachu apartamentowca gotowy, by zabrać trybutów na arenę. No właśnie - arena. 

To jej Alicia poświęcała najwięcej uwagi, sprawdzając, czy wszystko jest na pewno gotowe. O piątej rano przyjdzie tu wypoczęta grupa ludzi, która będzie pilnowała Igrzysk przez pierwsze 14 godzin. Tyle trwała zwykła zmiana. Kiedy minęło kolejne pół godziny Alicia w końcu usiadła na fotelu i przyjęła przyniesioną jej kawę. Teraz trzeba tylko czekać...

 

 

6.00

Już pół godziny temu awoksy przygotowały w garderobach stroje potrzebne na arenę. Teraz gdy wybiła szósta mentorzy budzili swoich podopiecznych. Kiedy każdy trybut był już ubrany w szyte na miarę ubrania aktywowana została winda na dach. To tam, do poduszkowca, każdy miał się udać. Teraz był czas na ostatnie rozmowy ze swoimi mentorami, bo za chwilę przyjdzie pora na lot na arenę. Przyjdzie pora na walkę albo zaakceptowanie swojego losu. Przyjdzie pora na Igrzyska Śmierci.

 

______

Komputer nie dostarczył swojego pokazu, więc nie będzie mógł wziąć udziału w turnieju. 

 

Branthos będzie grał, ale teraz nie miał możliwości napisania posta.

 

Clear zapowiedziała, że może jej nie być na rozpoczęciu, ale gdy wróci do domu jak najbardziej bierze udział.

 

Kontynuacja będzie gdy każdy napisze swój ostatni post zwieńczony wejściem do poduszkowca.

 

 

Stroje na arenę:

Stroje na arenę są mojego projektu, ale grafika została wykonana przez użytkowniczkę Dżuma, za co jestem jej bardzo wdzięczna.

11701233_1582735702000093_89043080042789

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante wstał rano. Szybko się umył, ubrał i wyszedł ze swojego apartamentu. Gdy przechodził obok swojego mentora splunął mu śliną pod nogi.- Pieprzony zdrajca.- warknął i wszedł na dach budynku a następnie do poduszkowca. Usiadł i sapnął. Wiedział, że teraz zaczęła się walka na śmierć i życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to zaczęło się pomyślałem z krzywym uśmiechem. Więc to tak czuje się skazaniec, który idzie na egzekucje? Wszystko się okaże. Muszę trzymać się swojego planu wtedy być może wrócę do dystryktu żywy. Na zdrowie raczej liczyć nie mogłem. Powrócić żywym to niesamowity wyczyn. Wrócić zdrowym? Określiłbym to, jako cud. Ruszyłem do mentora i zacząłem iść obok niego nic nie mówiąc. Nie było nic po mnie widać. Miałem kamienną twarz. Wyglądałem jak osoba, która już dawno pogodziła się ze swoim losem. Kierowałem się prosto do poduszkowca. Miałem tylko nadzieje, że jeśli tam zginę to, chociaż szybko bez zbędnego cierpienia. Nie bardzo miałem ochotę coś takiego poczuć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[post ORGANIZACYJNY]

 

Zdaję sobie sprawę, że przynajmniej dwie osoby wyjechały na wakacje i w najbliższym czasie nie będą mogły odpisać. Dlatego informuję, że sesja może zwolnić, ale nie mam zamiaru jej zatrzymać. Nie chcę by rozpoczęcie Igrzysk miało odbyć się, kiedy któregoś gracza nie ma w domu, dlatego pojawi się ono, kiedy będę pewna, że wszyscy mają możliwość wstawienia posta. Nie będę przyspieszać Igrzysk albo robić coś na siłę, bo to luźna i spokojna sesja, ale jest ona dokładnie przygotowana, więc bardzo mi zależy, by dobiegła końca(nie ważne kiedy), w końcu włożyłam w nią trochę pracy.

 

Więc:

1. O nieobecnościach chciałabym być informowana. Do tej pory tak było( :)), więc tylko przypominam.

2. Żeby pojawił się post w poduszkowcu czekam na post każdego, kto nie jest na wyjeździe wakacyjnym/ogólnie nieobecny na forum.

3. Tak jak mówiłam dolecicie na arenkę już w komplecie.

 

Tyle ode mnie

Pozdrawiam 

Eliza Eden

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za łatwo poszło... O wiele za łatwo. Myślał że był cwańszy niż ja... Mylił się, bo ja bawić się tak nie zamierzałam.,.. Zwierzyna chciała przechytrzyć łowcę? Z góry startował z niższej pozycji.,. co on mógł, jak nie mógł nic. Chociaż przyznać mu było trzeba że zdołał mnie dość pozytywnie zaskoczyć, ale co mogło mu to dać? Nic. Powinien wcześniej pokazać jakiż hardy... A tak? Nikt się za nim nie powinien stawi bo głupi, przeciętny i nie umiał pokazać tego czego oni tak bardzo chcieli... To nie te zasady gry. Mojej gry. Ich gry... Nie mógł ugrać za wiele...

 

Pozostawiłam to co powiedział bez odpowiedzi... Nie musiałam zabierać głosu, gdy wstałam i poszłam do pokoju... Mogłam zrobić wiele rzeczy, ale spać nie mogłam. Kto mógłby? Na pewno nie ja... Nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu, a co mówić o spoczynku... Moje oczy po raz kolejny skupiły się na toaletce... Nigdy nie miałam takiej... Lustra... Lampek... Kosmetyków... Tylko na co mi to było? Jak jutro mogło to wszystko się okazać zupełnie zbędne... ale kto nie chciał spełnić jakiegoś małego marzenia przed tym wszystkim?

 

Otworzyłam szufladkę. Było tam dużo rzeczy ale wszystkie były... To nie mogło o to chodzić... Nie pokazywało niczego... Paznokci nie zamierzałam malować... Maseczki... Nie... Farba do włosów... Zawsze chciałam przestać być blondynką, ale wiecznie coś mi wypadało. Nic nie mogło się stać jak sobie bym zmieniła kolorek przed walką.

 

- Miedź, czerwień, kasztan... - Czytałam na głos... - Rubin... - Zatrzymałam się podejmując ostateczną decyzję.

 

***

 

Skończyłam bawić się farbą parę minut przed północą... Trochę ponad pięć godzin snu nie wydawało się mi małą ilością. Spałam czasami krócej, gdy obudził mnie niespodziewanie mentor... A w tamtym czasie wkładałam nowy uniform, co był po prostu dobry ale szybko powinnam go umazać ziemią, pyłem, czymkolwiek na arenie. Jego kolory były za nienaturalne...

 

Spięłam wyzywające czerwone włosy gumką, zakładając przy okazji parę na swój nadgarstek... Spojrzałam jeszcze we własne oczy mówiąc sobie prosto w twarz o zaciętym obliczu że przeżyję wszystkich... I nie będę posiadała litości, czy wyrzutów sumienia. Jednak sobie mogłam to mówić by uwierzyć...

 

Z takim nastawieniem ruszyłam na dach, a później na poduszkowiec... Nic więcej mi nie pozostało...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Branthos wróci za tydzień. Myślę, że za około dwa tygodnie rozpoczniemy Igrzyska.

 

____

 

Kiedy wszyscy trybuci znaleźli się w poduszkowcu na swoich miejscach zaczęły krążyć wokół nich dwie pielęgniarki. Każda z nich trzymała strzykawkę z naprawdę grubą igłą.

Jeden po drugim wyciągaliście rękę by otrzymać swój chip namierzający.

Potem pielęgniarki wyszły, a poduszkowiec wzbił się w powietrze. Wokół was zapaliły się niebieskie światła. Nie było tu okien, więc nici z oglądania widoków, pozostawało tylko obserwowanie innych trybutów. Każdy z tych ludzi(z jednym wyjątkiem) już za niedługo pożegna się z życiem. Ciekawe tylko czy za kilka godzin, czy może dni.

 

Krótki opis innych trybutów:(Bo każda postać musi mieć jakiś charakter, by być realistyczną)

 

Emeralda Stannet. Ta dziewczyna posiada wszystkie cechy wyglądu odpowiadające jej dystryktowi. Blond włosy, niebieskie oczy, chuda postura i blada cera. Wygląda na najbardziej pewną siebie, na wszystkich innych trybutów spogląda z wyższością, zachowuje się jakby już wygrała Igrzyska. Na treningu doskonale pokazała, że najlepiej radzi sobie z łukiem, chociaż nie można zaprzeczyć, że nieźle wymachuje mieczem. Najprawdopodobniej nie jest dobra w kamuflażu, bo unikała stoiska z farbami i innymi przyrządami. Ale po co taka zdolność zawodowcowi? Przecież to wiadomo, że nie będzie się chować! Nie, ona będzie walczyć jak tygrysica! Nie jest jakimś słabym trybucikiem, który całe Igrzyska spędzi schowany i przerażony! 

Aż ciężko uwierzyć, że Emeralda kiedyś była kucem.

 

Julian Prestin. Trybut z czwórki. Posiada ciemne oczy i jest lekko opalony. Jego włosy w kolorze słomy są strąkowate, co tworzy dość niemiłe wrażenie. Jest pewny siebie, ale nie obnosi się z tym tak jak Emeralda. W jego oczach gdzieś tam z tyłu czai się ten typowy dla Igrzysk strach. Głównie strach przed nieznanymi niebezpieczeństwami. Jest dość gadatliwy i wydaje się lubić młodszą koleżankę z dystryktu. Mimo wszystko widać, że nie jest to troska, która pozwoliłaby mu na poświęcenie się za nią. W końcu mała i tak nie ma szans. Jego dobrą stroną jest walka krótkimi nożami, potrafi też świetnie pływać. Podczas treningu ani razu nie ruszył łuku, widać ma małe zaufanie do broni dystansowej. W poduszkowcu stara się sprawiać wrażenie bardziej silnego i ambitnego niż jest, dlatego siedzi rozluźniony z głową lekko przechyloną na bok.

 

Aria Ophran. Trzynastolatka z czwórki. Posiada kasztanowe włosy i orzechowe oczy, jest chuda i ma cienie pod oczami, no i jest też dość niska. To jest jej krótki opis wyglądu. Dodać można, że jej włosy zostały związane w jeden gruby warkocz z tyłu. Mimo, że to Dayla Yanger jest najmłodszą uczestniczką Igrzysk, to niewiele od niej starsza Aria jest tak samo przerażona. Przecież wcale nie chciała brać udziału w Igrzyskach! Nie nadaje się do tego, jest strachliwa i wrażliwa! Kiedy się na nią spojrzy wieje od niej niepewnością i smutkiem. Na treningu przez cały czas trzymała się Juliana. Nie nadaje się do walki, to można było dostrzec od razu, w końcu nawet nie była w stanie unieść miecza. Ale ma zdolności rzemieślnicze, które może pomogą przetrwać jej jeden lub dwa dni na arenie. Dziewczynka nie wierzy w wygraną i marzy tylko by to okazało się złym snem. Bardzo tęskni za pięknym Equestriańskim słońcem i niewinnymi porankami w rodzinnym chmurkowym domku w Cloudsdale.

 

Nick Mason. Ten chłopak z dystryktu 5 jest chudy i drobny. Wydaje się być strasznie kościsty, a jego ciemnobrązowe włosy praktycznie zasłaniają szare oczy. Widać w nim wyraźną nerwowość, ale osoby, które obserwowały go na treningu wiedzą, że nie mogą dać się zwieść! Chłopak wprawnie posługuje się zwykłym sztyletem i nie straszne mu takie umiejętności jak rozpalanie ogniska. Mimo wszystko Nick się nie poddał i jeśli widzi dla siebie szansę na przetrwanie, choćby najmniejszą, to będzie z niej korzystał. Teraz chłopak zaciska nerwowo dłonie na kolanach i wodzi wzrokiem po innych trybutach. 

 

Lonnie Karcher. Ma 18 lat, więc jest jedną z najstarszych tu osób. Widać po niej dojrzałość, jej rysy twarzy nie mają już praktycznie nic ze zwykłej dziecięcej pulchności. Ma długie, kręcone, mysie włosy(związane, żeby nie przeszkadzały) oraz ciemnoniebieskie oczy. Jest silnej budowy ciała, więc doskonale radzi sobie w walce wręcz i z ciężką bronią. Tak jak Julian nie dotykała broni dystansowej, ale za to z niezłym skutkiem kombinowała z toporem. Można ją było zobaczyć praktycznie przy każdym stanowisku, pomijając strzelanie z łuku i atletykę. Jest małomówna i stara się utrzymać kamienną twarz, jednak w chwilach, gdy jej maska upada można zobaczyć, że jest zestresowana. Jednak jako silna młoda kobieta nie zamierza się poddawać. Mówią to jej twarde oczy przyglądające się każdej osobie w poduszkowcu.

 

Dayla Yanger. Biedna dziewczynka, trafić na Igrzyskach przy pierwszych dożynkach na jakie się kwalifikowała... Dayla ma brązowe włosy związane w dwa warkocze i ciemne oczy. Jest niska i zwykłej postury, ma też trochę piegów. Od samego początku widać po niej, że nie wierzy w swoje zwycięstwo. Patrzy na innych trybutów smutnym wzrokiem, a w sali treningowej korzystała tylko ze stoiska rzemieślniczego i różnorakich akcesoriów do atletyki. Jako, że jest mała i lekka to chowanie się jest jej jedyną nadzieją. Wydaje się szukać pocieszenia we własnych wspomnieniach i często można ją zobaczyć zamyśloną. I teraz siedzi na swoim miejscu wpatrując się we własne stopy ze słabym uśmiechem na ustach.

 

Suzann Derrick. Ta dziewczyna jest prawie tak pewna siebie jak Emeralda. Ciemne oczy, czarne włosy, piegi i wykrzywione usta dodają jej charakteru. Jej skóra jest opalona i po posturze wręcz widać, że większość swojego życia spędziła na świeżym powietrzu. Najpierw w pięknej Equestrii, a potem w wielkim lesie,(w końcu pochodzi z dystryktu siódmego) miejscu, które choć odrobinę przypominało jej przyrodę z jej dawnego domu. Jednak Suzann nie zamierzała się nad sobą użalać, przecież trafiła na Igrzyska, a tu trzeba być twardym! Na treningu pokazała swoje zdolności podczas walki z manekinami, gdzie używała praktycznie tylko topora i włóczni. Potrafi też całkiem nieźle wtapiać się w tło. Próbowała walczyć mieczem, ale wychodziło jej to nieporadnie, więc natychmiast przestała. W poduszkowcu sprawia wrażenie znudzonej, nie pokazuje sobą strachu i stresu.

 

Monica Leave. Monica ma rude, krótkie włosy i szeroko otwarte, zielone oczy. Jest średniej budowy, ma raczej jasną cerę. Ta czternastolatka wydaje się być ciągle zestresowana, rozgląda się nerwowo przy każdym głośniejszym odgłosie i prawie wcale się nie uśmiecha. Na treningu najlepiej radziła sobie z atletyką, a jej zaletą jest to, że bardzo cicho się porusza. Oprócz tego próbowała swoich sił z łukiem, poszło jej całkiem nieźle, choć nie idealnie. Innej broni nie dotykała. Monica nie spogląda w oczy innym trybutom, boi się ich i prawie każdego postrzega jako zagrożenie. Podczas całego pobytu w Kapitolu rozmawiała tylko z Daylą i Arią, z którymi się zakolegowała. Ta dziewczyna marzy już chyba tylko o tym, by ten koszmar wreszcie się skończył...

 

Olaf Spec. Ten młody mężczyzna jest największym i najsilniejszym trybutem, temu nie można zaprzeczyć. Ma krótko ostrzyżone, jasne włosy i szaroniebieskie oczy, jest też wysoki i opalony od pracy na roli. Wydaje się nie być zbyt inteligentny, ale to tylko wrażenie. Uważnie przygląda się innym trybutom i wykorzystuje swoją siłę i mięśnie by wywoływać u nich strach lub chociaż niepewność. To mu przecież na pewno ostatecznie pomoże, wystarczy tylko chwila wahania z ich strony. Pokazał na co go stać przy rzucaniu ciężkimi przedmiotami. Choć ma problemy z kamuflażem i bronią dystansową to na pewno da sobie radę ze sztyletami. Najważniejsze dla niego jest nie pokazywanie słabości, dlatego hardo spogląda w oczy wszystkim w poduszkowcu, siedzi wyprostowany jak struna i eksponuje swoją pokaźną posturę.

 

Leon Ignot. Ten trzynastoletni chłopak jest niesamowicie odważny, jeśli porównać go z jego rówieśnikami, choć bardzo nie lubi występować na scenie. Leon ma loki w kolorze ciemnego blondu i szare oczy. Jest chudy, widać, że nie był rozpieszczany w dziesiątce, ale nadal pozostało w nim coś z kucykowej energii i entuzjazmu. Mimo że jeśli się bliżej przyjrzeć, to widać strach w jego lekko napiętej sylwetce, to wysoko unosi głowę i spogląda każdemu trybutowi prosto w oczy. Jego atutem jest na pewno łucznictwo, co jest niezwykłe jak na jego wiek. Wydaje się, że łuk i strzały były jego pasją jeszcze zanim trafił na Igrzyska i choć nadal zdarza mu się strzelać z dziecięcą niezdarnością, to robi to mimo wszystko dość dobrze. Inne bronie poza łukiem ewidentnie mu nie pasują. Oprócz tego sprawdza się też w przetrwaniu i kamuflowaniu. Teraz chłopak siedzi prosto i zamyślony wpatruje się w ścianę poduszkowca. Jego dłonie prawie niezauważalnie zaciskają się na podłokietnikach.

 

Nima Esgarth. Nima jest chyba najpiękniejszą trybutką, co sprawiło, że ludzie z Kapitolu szybko ją polubili. I choć sama dziewczyna lubi swoje długie i gęste, brązowe włosy i gładką, opaloną skórę, to uważa, że to strasznie bez sensu. Chociaż, jeśli jej to jakoś pomoże... . Szesnastolatka bała się tak jak wszyscy, ale starała się szeroko uśmiechać i sprawiać wrażenie entuzjastycznej, aby zdobyć więcej sponsorów. Jej dobrą stroną była atletyka i uciekanie, w końcu była chuda i dość lekka, nieźle radziła sobie też z rzutem włócznią. Na treningu można było zauważyć, że źle czuła się z ciężkimi mieczami i toporami, a z łukiem miała raczej mało do czynienia. W poduszkowcu siedziała pogodnie z nogą założoną na drugą i uśmiechała się do trybutów, mając nadzieję, że jeśli ją na pierwszy rzut oka polubią, to nie będą mieli chęci, by od razu ją atakować. 

 

Adrin ThompsonAdrin jest trybutem z dystryktu jedenastego. Ma ciemne oczy i krótkie, brązowe włosy. Jest też dość dużej postury, chociaż nie tak jak Olaf. Jest on chłopakiem energicznym i ruchliwym, na treningu doskonale to pokazywał biegając od jednego stanowiska do drugiego. Jak każdy w jego dystrykcie zna sposób porozumiewania się za pomocą kosogłosów, potrafi też dobrze radzić sobie w dziczy. Z broni preferuje sztylety i miecze, niezbyt dobrze radzi sobie z włóczniami i łukiem, na treningu w ogóle ich nie dotykał. W poduszkowcu od nadmiaru emocji trzęsły mu się ręce, które zaciskał mocno na podłokietnikach. Co chwilę wymieniał spojrzenia z trybutką ze swojego dystryktu, a brwi miał zmarszczone ze stresu.

 

Beth Serdon. Młoda, czternastoletnia Beth to silna dziewczyna o słomianych warkoczach. Ma ciemnobrązowe oczy i pełno piegów na opalonej skórze. Tak jak wszyscy w krańcowych dystryktach wcale nie chciała dostać się na Igrzyskach, ale cóż zrobić, gdy przeznaczenie wybierze ci taką drogę... w Equestrii takie rzeczy się nie działy, ale Equestrii już nie ma i Beth się z tym pogodziła. Teraz musi być silna. Trybutka pokazała na treningu, że wcale się nie poddała i próbowała swoich sił przy każdym stanowisku chcąc wybrać dla siebie najlepszą taktykę. Najlepiej radziła sobie w rzemiośle i z krótką bronią białą, a najgorzej z toporami i włócznią. Widać, że zaprzyjaźniła się z trybutem ze swojego dystryktu. Teraz hardo trzymała głowę wysoko, ale raz na jakiś czas zamykała oczy jakby walczyła ze strachem.

 

Pattie Longman. Szesnastolatka z dwunastki sprawiała wrażenie zrezygnowanej. Dziewczyna miała szare oczy i dość długie, brązowe włosy. Była chuda i niedożywiona, a jej skóra miała lekko szarawe zabarwienie. Na treningu pokazała swoje zdolności przetrwania, atletyki, oraz walczenia włócznią. Nie najgorzej szło jej też ze sztyletami, ale brakowało jej pewności siebie, więc raczej nie stanowiła zbyt wielkiego zagrożenia. Praktycznie przez cały czas chodziła ze spuszczoną głową, a i teraz siedziała skulona wpatrując się niemrawo we własne dłonie. Jak bardzo chciałaby znów mieć kopyta...

 

_____

Uh, udało się. Każdą moją kolejną sesję staram się poprawiać, więc w tej randomy nie mogły być tylko papierowymi manekinami bez żadnego celu. Najpewniej zobaczymy ich na arenie więcej niż w poprzednich Igrzyskach, a tutaj przedstawiłam podstawowe informacje o nich, aby każda jedna postać miała jakiś charakter. Większość z tych informacji to rzeczy, które wasze postacie mogły same zauważyć, dlatego do czasu powrotu wszystkich i rozpoczęcia Igrzysk możecie wstawiać przemyślenia waszych trybutów, a nawet między sobą(gracz i gracz) rozmawiać. Jeśli komuś bardzo zależy na rozmowie z randomem, to też nie ma problemu. :)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zareagowałem na ten dość nieprzyjemny zastrzyk po którym następnie wsiadłem do poduszkowca w milczeniu. W moich oczach można było zobaczyć zdenerwowanie a dłonie mi się delikatnie trzęsły. Jednak nikt nie potrafił zajrzeć mi do głowy. A prawda była zupełnie inna niż to, co było aktualnie widać. Siedziałem i choć w moich oczach widać było zdenerwowanie to dokładnie obserwowałem moich rywali. Każdego z osobna i starałem się ocenić, jakie zagrożenie stanowią. Nie miałem zamiaru zmieniać taktyki, bo ta była najlepsza jak dla mnie. Dopóki będą mnie uznawali za znikome zagrożenie zostawią mnie sobie na później. A najlepsi wykończą się od razu. To dawało mi szansę na przetrwanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Emeralda spojrzała obojętnie na trybuta ze swojego dystryktu. Do niego nie odczuwała pogardy, bo też był zawodowcem, ale nie zamierzała się z nikim zaprzyjaźniać. Przecież z areny i tak wyjdzie tylko jedna osoba(ona). 

- Wynik mi odpowiada, bo zapewnia sponsorów - powiedziała przymrużając lekko oczy. - Czuję się doskonale, nie mogę się już doczekać rozpoczęcia. To będzie wspaniała zabawa - dodała trochę głośniej, niż powinna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć mentorowi udało się mnie obudzić, to ja już zasypiałam na stojąco. Wredne dziady.. Nie dadzą nam się porządnie wyspać ostatnią noc w życiu... Ale co poradzisz. To był pewnie rozkaz odgórny. Nie ich wina.

Winda zatrzymała się bezgłośnie. Przeciągnęłam się i ruszyłam mozolnie w kierunku poduszkowca, ponaglana wzrokiem mentora. Idąc podziwiałam wschodzące słońce, może ostatnie w moim życiu. Wlazłam do maszyny i usiadłam na swoich czterech literach. Przymknęłam mimowolnie oczy - sen był bliski.

Niestety, zanim wpadłam w objęcia morfeusza ktoś zdążył szturchnąć mnie w ramię.. A kysz! Daj mi spać.. Znowu ktoś mnie szturchnął. No nie.. Otworzyłam oczy i złapałam gwałtownie za rękę tej głupiej baby, co nie daje mi spać. Wlepiłam w nią spojrzenie pełne mordu. Nagle przypomniałam sobie, gdzie jestem i równie gwałtownie ją puściłam. Westchnęłam i przygotowałam się do zastrzyku.

Gdy zostałam 'oznaczona' ponownie przymknęłam oczy, ale nie dane mi było już spać. Jakaś trybutka zaczęła się drzeć. 'Wspaniała zabawa'.. Tia... Jak bardzo trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby mówić coś takiego? Ale cóż..Ludzie są różni. Raczej już dzisiaj nie zasnę, więc nie mam co próbować. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam nasłuchiwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy znalazłem się na swoim miejscu w poduszkowcu zobaczyłem dwie pielęgniarki z igłami, trochę skrzywiłem się na ich widok. Nigdy jakoś nie lubiłem igieł, nie to że ich się bałem ale raczej nikt nie lubi być ukłuty kawałkiem metalu. Rozejrzałem się po wnętrzu, niestety nie było tutaj okien dlatego przyglądałem się innym trybutom. Mój wzrok zatrzymał się na chudej dziewczynce która z tego co pamiętałem nazywała się Aria, nie miała zbyt dużo lat. Zrobiło mi się jej trochę żal, nie powinno jej tu być. Z drugiej strony ona mnie raczej nie zabije dlatego można się skupić na innych zawodnikach, na przykład na tego krótko ostrzyżonego trybuta co patrzy na każdego z pewnością siebie. Jeśli jego sposób walki polega tylko na brutalnej sile nie powinienem mu dać podejść by nie mógł jej wykorzystać. Najbardziej bałem się takich osób którego walczyły bronią dystansową i umiały się kamuflować, wydawało mi się że w takim wypadku bym się nawet nie wiedział z której strony leci strzała wymierzona w głowę czy w serce co raczej od razu by mnie zabiło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laily siedział w poduszkowcu milcząc. Był wyspany, spał całą wczorajszą noc. Ciągle żałował, że jego wynik w punktacji był średni. 

Nie miał chęci z nikim rozmawiać. Dziwinie by się czuł, gdyby musiał później zabić tą osobę. Nie miał ochoty nawet patrzeć na swoich przyszłych wrogów. Siedział pochylony, oglądał swoje czarne buty i obmyślał plan co zrobi gdy już się znajdzie na arenie.

- Żadnej litośći, myśl tylko o sobie. Musisz przeżyć, a jeśli nie, to chodziaż nie umżyj pierwszy.

Edytowano przez Branthos
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seluna wróci zaniedługo i zacznie pisać tak jakby cały czas była na arenie. Przydzielony zostanie jej ostatni plecak :). Myślę, że oprócz rozpoczęcia nie ominie jej zbyt wiele. Nie przedłużając...

---------

 

Rozpoczęcie

 

  Lot w poduszkowcu był spokojny, nie dało się odczuć żadnych turbulencji ani innych nieprzyjemności. Mimo że dotarcie na arenę trwało na pewno ponad pół godziny, to zestresowanym trybutom musiało wydawać się, że minęło parę minut i pojazd wylądował. Po otwarciu wielkich drzwi znaleźlicie się w ogromnym białym korytarzu, chociaż bardziej pasowałoby to nazwać podłużną halą. Pełno było tu Strażników Pokoju.

  Na jednego trybuta przypadał jeden Strażnik, który prowadził go, najpierw wielkim pomieszczeniem, a potem mniejszymi korytarzykami. Nie było tutaj żadnych ozdobników, wszystko było białe i surowe. Po trzech minutach drogi każdy z zawodników znalazł się już w małym pomieszczeniu z windą w kształcie tuby. Nie było w nim nic więcej jeśli nie liczyć białego, metalowego krzesła na którym siedział człowiek odpowiedzialny za przypilnowanie, by każdy z trybutów znalazł się w tubie, gdy przyjdzie pora na rozpoczęcie Igrzysk.

 

  Po wejściu do maleńkiej sali nie dostaliście czasu na ostatnie oswojenie się ze swoim losem. Już za chwilę rozległo się odliczanie.

60... 59... 58... 57...

  Człowiek nagle wstał z fotela i ręką wskazał wam windę.

54... 53... 52... 51...

   Ostatnie chwile waszego życia, które nie będą wypełnione walką o przetrwanie, dobiegały końca, z czego każdy z was zdał sobie sprawę, gdy znalazł się już w tej okropnej tubie.

48... 47... 46... 45...

  Przeźroczysta szyba zamknęła się, ostatecznie odbierając wam możliwość jakiegokolwiek odwrotu.

42... 41... 40... 39...
 Każdy z was był już w windzie. Taka właśnie informacja pokazała się Alicii i pracownikom technicznym Igrzysk. Windy ruszyły w górę.
Ludzie, którzy mieli was pilnować wychodzili i maleńkie sale całkowicie opustoszały.

35... 34... 33... 32...

  Jechaliście windą, spowiła was ciemność i nic nie widzieliście. Przynajmniej dopóki nad wami nie pojawił się pasek rażącego światła.

28... 27... 26... 25...

  Kiedy chłodny, męski głos ogłosił, że zostało 25 sekund do rozpoczęcia każdy z was był już na podeście. Większość trybutów rozglądała się przymrużonymi oczami. Każdy podest stał w wodzie. Do rogu obfitości trzeba będzie dopłynąć, z czego trybut z czwórki wydawał się cieszyć. Wokół was rozciągał się nieprzyjemny, podobny do deszczowego las. Jeśli się dobrze rozejrzeć to nad całym terenem górował... wulkan?

17... 16... 15... 14...

  Większość trybutów przybrała już pozycję odpowiednią do wskoczenia do wody. Dayla zrobiła to dość nieporadnie.

10... 9... 8... 7

  I ostatnie sekundy.

4... 3... 2... 1...

 

Głośny sygnał oznajmił, że zeskoczenie z podestu jest już bezpieczne, na co każdy trybut wskoczył do wody. Niektórzy płynęli do rogu obfitości, inni do brzegu, by od razu uciec w las.

 

Arena:(Grafika autorstwa Dżumy)

new_canvasfsa_by_deltalix-d8a6wcx.png

Róg Obfitości:(Grafika autorstwa Dżumy)

11760104_1586456944961302_84890087781613

___

 

Zastanawiałam się, czy od razu zaczynać, czy czekać na posty w pokoiku, ale stwierdziłam, że nie ma co przedłużać. Na posty odnoście waszego wojażu przy Rogu Obfitości i ucieczki w głąb areny czekam do poniedziałku. Wtedy to podam zawartość każdego plecaka( o którym radzę w swoim poście nie zapomnieć :)) oraz opiszę trochę wszystko z perspektywy innych trybutów albo Alicii.

PS: mile widziane zaczęcie swojego posta od krótkiego opisu uczuć i przemyśleń przed samym rozpoczęciem :)

PS2: w poniedziałek dam też ustalenia odnośnie walk na śmierć i życie

PS3: oczywiście liczę na posty wszystkich aktywnych graczy.

 

 

 

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dante rozglądał się w czasie odliczania po terenie.- Las a potem wulkan. No normalnie zajabi****...- stwierdził. Gdy odliczanie się skończyło mężczyzna wskoczył na główkę i zaczął płynąć do Rogu. Jego zadaniem było zdobyć broń a następnie pożywienie. Gdy znalazł się przy Rogu szybko wyszedł z wody, przebiegł całą długość łapiąc po drodze plecak [jeden z wielu co zauważył] i wskoczył do wody po drugiej stronie wysepki. Wybko dopłynął do brzegu i udawał, że wbiega w las a tym czasem uwalił się błotem i ukrył w krzakach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...