Skocz do zawartości

Recommended Posts

Dobra, to zaczyna być niepokojące. To wszystko wyglądało jak jakaś kontrola umysłu, albo szaleństwo. I obie te opcje nie były zbyt interesujące. Bardzo mocno go to drażniło. Chwycił ją za ramiona i energicznie potrząsnął.

- Możesz mi powiedzieć, co się z tobą cholera dzieje? Co ci nagle tak odbija?

Zaczął wyszukiwać w okolicy jakiś źródeł w mocy. Ona sama była w niej słaba, więc mogła paść łatwym łupem dla kogoś, kto się w tym szkolił, ale to oznaczało, że ten ktoś mógł być w pobliżu i powinien posiadać dość sporą aurę Mocy. I on chciał ją znaleźć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po potrząśnięciu w oczach Asai pojawił się nagle błysk trzeźwości. Źrenice skurczyły się nienaturalnie szybko i zwróciły ku Arfowi.

Wbiła w paznokcie w jego skórę na rękach.

- Nie wychodź stąd, jeśli chcesz przeżyć. Przynajmniej do przybycia mistrza. Cały Coruscant obraca się przeciwko nam. - W jej głosie słychać było nieukrywaną trwogę. Nie zdążyła wyjaśnić więcej, bo atak kaszlu odebrał kobiecie możliwość mówienia, a chwilę później utrata świadomości i bezwładny upadek na podłogę.

W okolicy Sith nie wyczuł aury tak silnej, aby oznaczać mogła użytkownika Mocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak przypuszczał. Ktoś ją kontrolował. Położył ją na łóżku, a sam usiadł na podłodze i zaczął medytować. Otaczał jej umysł swoją barierą i szukał kanałów mocy. Musiał być czujny i uważny. Myślał, czy nie powinien uruchomić holocron, ale nie wiedział, czy go nie podsłuchują.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asai odetchnęła głęboko i to było ostatnie co zrobiła, bo już chwilę później była martwa. Była nienaturalnie blada, a jej usta były sine. Wpatrywała się w sufit. W zaciśniętych pięściach ściskała skrawki pościeli. Tym samym sygnał z Mocy zanikł, pozwalając Arfowi upewnić się, że Mroczna Jedi ostatecznie umarła.

Na jej lewej ręce widoczny był niewielki, siny krąg. Pośrodku niego znajdowała się niewielka czerwona kropka - pozostałość po wkłuciu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf wyczuł, że Asai nie żyje. Zaniepokoił się i momentalnie wstał. Ruszył do niej i dostrzegł ślad po ukłuciu. Wstrzyknięto jej to nie strzałką, tylko bezpośrednio jakimś urządzeniem. Było za późno, choć była jeszcze jedna rzecz, którą mógł zrobić. Mistrz uczył go kiedyś podstaw, a on sam znalazł tablice o tej technice. Mógł wykorzystać teraz nekromancję. Choć nie znał jej doskonale, to wiedział jak to wykonać, ale nigdy tego nie robił. Odetchnął głęboko i Mocą rozłożył jej miecz, by wydobyć z niego kryształ. Zaczął alchemią wyłapywać jej ulatującą duszę i starał się zamknąć ją w tym krysztale, który trzymał w rękach. To tylko przejściowe.

Jeśli mu się uda, postara się oczyścić jej ciało z tych toksyn. To czego go mistrz uczył mówiło o pochłanianiu cudzej energii życiowej, by leczyć siebie. Co jeśli odwróci ten proces i poświęci część swojego życia, by uleczyć ją. Cóż warto było choćby spróbować, był jej to winien po części. Skupił się i otoczył Ciemną Stroną, która była niezbędna i wszechobecna podczas takich rytuałów. Próbował przelać na nią cząstki siebie i zwalczyć toksyny płynącą przez jej żyły. To było łatwiejsze, ale przez utratę energii bardziej męczące, choć tutaj miał już pewność, że mu się udało. Dalej pozostało ją tylko ożywić.

Położył kryształ z jej duszą na klatce piersiowej i przyłożył do niego dłonie. Następnie znów skumulował Moc i zaczął mamrotać słowa rytuału. Czuł jak Ciemna Strona Mocy rośnie w pokoju, ale nie mógł się dekoncentrować, jego celem było tylko i wyłącznie przebicie bariery śmierci i związanie jej ducha z ciałem. Nie wiedział, czy mu się uda, ale miał nadzieję, że jednak jest w stanie do takich czynów inaczej może sobie darować walkę w tej wojnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Neurotoksyna zaczęła powoli opuszczać ciało, a uszkodzenia leczyły się. Kiedy już organizm był z powrotem zdrowy, duch zaczął do niego przenikać razem z dużą ilością Ciemnej Mocy, którą wyzwalał Arf. Nie było to zbyt korzystne, zwłaszcza, że w tej chwili ktoś mógł odkryć miejsce jego pobytu. Ktoś, kto byłby użytkownikiem Mocy.

W ciele zaczęły zachodzić wyczuwalne impulsy nerwowe, a dusza widocznie odpowiednio się zakorzeniła, bo nie potrafiła już znaleźć drogi odwrotnej. Sithowi udało się połączyć jedno z drugim, teraz wystarczyło tylko czekać na reakcję samej przywróconej do życia.

Asai otwarła oczy i zgięła się w pół, podnosząc do pozycji siedzącej. Chwyciła rękę, na której widoczne było skaleczenie i zacisnęła zęby. Na jej twarz powoli wracały normalne kolory.

Kage poczuł obezwładniające ciało odrętwienie - był zmęczony i osłabiony. Oddychał ciężko i miał wrażenie, że zaraz upadnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage opadł a jedno kolano dysząc potwornie. Było widać, że nieźle go to wymęczyło.  Trochę to trwało nim przemówił:

- Asai? - To było pierwsze co wykrztusił. - Musimy... Stąd uciekać... Muszę... Odzyskać energię... Pomóż mi wstać - podpierał się o łóżko i z drżeniem tej ręki starał się znowu powstać. - Mamy mało czasu - dokończył słabo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mroczna Jedi zaczęła kaszleć, jakby się dusiła. Zanim odpowiedziała, udało jej się przypadkiem spaść z łóżka i niepewnie podnieść z podłogi.

- Gdzie? - zapytała, podchodząc do Sitha. Objęła go ramieniem i spróbowała się wyprostować, żeby go nie puścić. Udało się po drugiej próbie.

- I powiedz mi z łaski swojej, co się stało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith podniósł się na nogi dzięki pomocy Asai. Zdjął maskę i schował ją do torby. Był o wiele bardziej blady niż zwykle, jednak jego oczy lśniły złoto wokół czarnej jak noc skóry, efekt uboczny takiej ilości Ciemnej Strony. Mimo wszystko jednak lepiej było skryć się pod samym kapturem niż w masce. istoty źle reagowały na maski, a bez niej mógł udawać chorego.

- Gdziekolwiek indziej. Wyzwoliłem za dużo Mocy, by to miejsce nie było nadajnikiem dla tych, którzy chcą naszej śmierci. Nawet w akademii będzie czuć to co zrobiłem - Zrobił przerwę, by wziąć oddech i zaczął przesuwać kryształ z powrotem do miecza Asai i go złożyć. Był słabym więc elementy dosłownie ślizgały się po pościeli. - Umarłaś przez zatrucie, a ja cie ożywiłem. Dla starych Sithów śmierć nigdy nie była jakąś szczególną barierą, ale bez kogoś na ofiarę, sam musiałem się trochę poświęcić. Czy są tu jakieś kanały? Tam mógłbym odzyskać trochę mocy i przemieścić się gdzieś indziej - zasłonił twarz tym płatem materiału, sprawiając że spod szarości materiału widać było tylko dwa złote punkciki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam jeszcze jeden pomysł - powiedział znów ubierając maskę. Skoro nici z takiego ukrywania się, to lepiej, by nikt nie wiedział jak naprawdę wygląda. - Weźmiemy mój myśliwiec, o ile go jeszcze nie rozłożyli na części, chwilę polatamy, a ja spytam się mistrza z holokronu co robić. Jak nic nie wskóra, to chrzanię tę bitwę, polecimy gdzieś, gdzie będzie bezpieczniej i tam przemyślimy co dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwnęła głową twierdząco. Otwarła drzwi i chciała wyprowadzić towarzysza na zewnątrz, ale w tym samym momencie usłyszeli kroki z korytarza, zmierzające w ich kierunku.

Raz, dwa, trzy... Rytmiczne, pewne i szybkie kroki. Zanim któreś z nich zdążyło zareagować, drzwi zatrzasnęły się, a stał w nich nie kto inny jak Lord Trevi.

Dlaczego wyczułem uderzenie Ciemnej Mocy jeszcze będąc w powietrzu?

Głos wydawał się nie być gniewny. On tylko żądał szybkiego wyjaśnienia, aby móc równie szybko wyciągnąć konsekwencje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith spojrzał na mistrza i odpowiedział:

- Ktoś usilnie próbował zabić mnie i ją. Zatruli ją i kontrolowali, by wydobyła ze mnie informacje o twoich planach. Trochę ich zwiodłem, a przynajmniej nie powiedziałem im prawdy. Jednak trucizna okazała się śmiertelna. Nie wiedziałem jak długo zajmie ci dotarcie tutaj, a wykryty sam nie dałbym rady. Dlatego też postanowiłem ją wskrzesić. I tak mnie znaleźli, więc ten wybuch tylko upewnił ich co do mojej lokacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mamy czasu. Ty zostaniesz.

Mistrz rozkazał iść ze sobą tylko Arfowi i szybkim krokiem wyszedł z budynku, nie dopuszczając do siebie nawet myśli, że ktoś mógłby się rozkazowi sprzeciwić. Obok płyty lotniska unosił się stalowoszary aerośmigacz.

Lord zasiadł na miejscu kierowcy, wskazując Arfowi miejsce pasażera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie na ciebie. Nie tylko.

Akademia Jedi widoczna była już z daleka. Jako jedyny budynek wynosiła się tak wysoko ponad najwyższe piętra Coruscantu. Ścigacz szybko wleciał na teren systemu lądowisk należących do kompleksu Akademii.

Ich obecność została dość szybko zauważona. Na lądowisko wbiegło czterech dobrze uzbrojonych strażników, celujących w Sithów.

Powiedz im, że chcę rozmawiać z Wielkim Mistrzem Zakonu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trevi widząc problemy z równowagą ucznia, chwycił Arfa tak, żeby ten miał jakiekolwiek oparcie. Przewrócenie się w tym momencie nie byłoby dobre.

Jeden ze strażników - najpewniej dowódca - kiwnął głową i ruszył do wejścia. Trójka jego towarzyszy szła za Sithami, na wszelki wypadek nie wypuszczając broni z rąk. Gdyby ich twarze były odsłonięte, zapewne miałyby teraz wyraz bezgranicznego zdziwienia.

Pokonywali korytarze Akademii, mijając po drodze Jedi i ich padawanów. Jedni starali się nie zwracać uwagi na niecodziennych gości, inni starali się odwracać wzrok, jeszcze inni wgapiali się bez pardonu.

W końcu stanęli przed drzwiami prowadzącymi do wielkiej komnaty, w której teraz zapewne przesiadywał Wielki Mistrz. 

Pomieszczenie było duże i przeszklone. Podłoga była ciemnogranatowa, a ściany białe. Wokół ustawione były długie siedziska, bo komnata była również zapewne miejscem zgromadzeń Rady Jedi.

W środku stały trzy postacie.

Pierwszą z nich był posiwiały, starszy mężczyzna - zapewne właśnie Wielki Mistrz. Z zainteresowaniem wpatrywał się w gości. Drugą osobą była torgutanka w jasnoniebieskich szatach, stojąca dość daleko od Mistrza Zakonu, a trzecią Syd, Jedi którego Arf spotkał na Felucji. Podniósł brew widząc znajomego i zasalutował.

Przekaż, że przychodzimy pertraktować. Że chcemy ostrzec ich przed niebezpieczeństwem ze strony Mrocznych Jedi którzy zamierzają zgładzić Jedi. Przylecą jutro razem ze swoją armią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arf był zbyt słaby na razie, by odsalutować znajomemu. Zdołał jedynie podnieść rękę w geście powitania, ale też niezbyt wysoko.

- Mój mistrz chcę powiedzieć, że jesteśmy tutaj pertraktować - przerwał na moment i wziął oddech - Mamy informację, że Mroczni Jedi chcą was zaatakować całą armią. Podobno inwazja jest jutro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ciekawe jak ty byś się trzymał, gdybyś przy użyciu własnej żywotności leczył zatrutego, a potem taką osobę wskrzeszał. Ktoś użył jednej z osób, którą znam w tym czasie, by zawładnąć jego umysłem i odszukać mnie, w dodatku zatruł go dziwną toksyną - odgryzł się Kage. - Zwyczajnie potrzebuję albo odpoczynku, albo kogoś kto dałby siebie odessać z części energii. Ale w to raczej wątpię. Widzę, że udało ci się znaleźć statek powrotny. Czyżby wysłano kolejnego akolitę na Felucję?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...