Skocz do zawartości

Recommended Posts

- Ale my wejdziemy od razu do biura - zauważyła torgutanka. - Metodą niekonwencjonalną i bezpieczniejszą. W samych biurach, czy tam apartamentach, nie mają droidów ani straży. Kamery i owszem, ale nie straż. Rozumiesz? Jakkolwiek głupio by to brzmiało, wejdziemy po prostu po ścianie budynku i przez okna, bo tego się nikt nie spodziewa. - Wstała, żeby podać pierzastemu szklankę wody, ale ubiegła ją Flawia która właśnie biegła z kuchni.

- Temperatury to ja jeszcze nie czuję, jeśli mam być szczery. Czy bylibyście łaskawi streścić mi... Flawia, cieszę się, że cię widzę i dziękuję, ale proszę, daj mi oddychać, glucie. Kontynuując... streścić co się stało od czasu kiedy kilku interesantów zostało przez nas spacyfikowanych?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Odkryliśmy, że jakimś cudem do twojej krwi dostał się kryształ, który pod wpływem mocy znacznie regeneruje ciało, ale pokrywa go takimi kryształami - powiedział wskazując na pozostałości kokona. - Miałeś albo tak duże rany, albo tyle tego, że cie zamroziło. W między czasie byłem tylko w Akademii, by dowiedzieć się, że jest martwa i obrabowana. A co do planu, to fakt śmiały i raczej niespodziewany. Może się udać. Tylko kto by szedł i kto by czym się zajął w danym czasie. Bo chyba nie wejdziemy tam wszyscy naraz, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mogłabym zamaskować cię podczas wchodzenia do budynku, ale nie jestem w stanie zamaskować siebie samej, bo trudno jest ukryć siebie pod iluzją. Mógłbyś iść z Sydem. nasz towarzysz Mike załatwi w tym czasie transport, gdybyśmy musieli stąd uciekać, a Savir poszuka ocalałych Jedi.

- A ja? - zapytała Flawia z tonem głosu sugerującym pełną świadomość tego, że i tak zostanie na miejscu i będzie się nudzić.

- Ty zostaniesz tutaj, a po powrocie wznowimy trening - oświadczył Syd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To bardziej jego byś zamaskowała iluzją. Ja jestem w stanie sam ukryć się w mocy - odpowiedział jej Sith, a następnie spojrzał na padawankę. - Nie martw się, nie bierz tego jak, że omija cie coś fajnego. Słuchaj masz pilnować tego domu razem z naszą gospodynią i strzec go przed ewentualnymi klonami, jasne? Ty też masz swoją część w tym planie. Rozchmurz się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka godzin później, popołudniem, wyruszyli do budynku senatu. Spory dystans pokonali ścigaczem, ale resztę trzeba było przejść pieszo.

Mistrzyni na głowę zarzucony miała kaptur, żeby ukryć montrale i lekku. Torguranie na Coruscancie oznaczali najczęściej Jedi, więc byli podejrzani. Jako że kaptur niewiele dawał, ukrywała się w cieniu, na dystans zapewniając Sydowi kamuflaż (również termiczny, co okazało się o wiele bardziej kłopotliwym zadaniem).

Sith i Jedi stanęli pod ścianą budynku. Było z niego kilka wyjść, a każde było strzeżone przez klony w reprezentacyjnych mundurach. Póki co wszystko działało - nie zostali zauważeni.

- Dobra. Czas ruszać. - Jedi spojrzał na gładką ścianę pokrytą lekko opalizującym metalem i zlokalizował jedno ze sporych okien, do którego wnętrza mieli dotrzeć.

-Tamto? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Względnie wiem. Nazywa się Zetro Dilieg, jest gruby i jest rakataninem, dla mnie to wystarczająco dużo informacji. Poza tym, da się wyczuć jego intrygi i nie tylko z odległości kilku kilometrów i jest cholernym tchórzem. Takiemu wystarczy przedstawić obrazowo opisy jego wnętrzności wylewających się z jamy brzusznej, to wszystko jest w stanie sprzedać za cenę życia, łącznie z własną rodziną. Jeśli jeszcze tego nie zrobił - powiedział. Odepchnął się od ziemi i poleciał w stronę okna, by przysiąść na parapecie i czekać na towarzysza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith zrozumiał i podskoczył do niego. Przestawił się na telepatię mówiąc:

- Zastraszanie nie powinno być dla Sitha wyzwaniem. Mogę mu choćby to pokazać w koszmarze. Zesra się, że będzie czuć go na odległość kilku kilometrów. Możemy wchodzić. Kamery zgnieść, czy zrobić im spięcie? - Zapytał, kończąc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spięcie. Dlaczego z niewiadomych przyczyn sądzisz, że tylko ty będziesz zastraszającym?

Wyjął miecz świetlny i wyciął szkło z okna, aby mieć możliwość wejścia do środka.

Syd wsunął się przez otwór i wylądował na szarobłękitnych, zdobionych, kamiennych płytach. Były poprzecinane wąskimi kanalikami z wodą, która wypływała z otworów ze ścian, które były rzeźbione na podobizny różnych stworzeń z różnych zakątków Galaktyki.

Ściany wyłożone były tymi samymi płytami co podłoga, a po lewej znajdował się, okrągły basen wypełniony wodą, wielkości wanny. Tuż obok było przejście do pomieszczenia z toaletami.

Syd spojrzał na datapad z konsternacją na twarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A widziałeś co zrobiłem z tym klonem, który zabił wam jedną jedi i jej padawana? Jest warzywem bez rąk i nóg, dla niego śmierć jest teraz uwolnieniem od tych męk. Jestem w stanie wejść mu do głowy i pokazać dosłownie wszystko co mogę z nim zrobić. Oprócz tego, to by pasowało. Potworny Sith, który tylko czeka na pozwolenie, by się zająć przesłuchiwanym, a ty jako Jedi, który jest opanowany i potrafi dyplomatycznie, na spokojnie coś załatwić. W dodatku będzie wyglądało, że muszę się ciebie słuchać bezgranicznie - Odpowiedział i wszedł za Sydem. Uniósł brew i z uśmiechem powiedział:

- Rozumiem, że godziny w lodzie źle wpływają na pęcherz. Mam zaczekać na zewnątrz, ale ostrzegam mistrzyni, gdy cię ukrywa wie co robisz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do środka wszedł wspomniany wcześniej rakatanin, owinięty ręcznikiem kąpielowym.

Syd sprawdził pomieszczenie na obecność kamer, a gdy ich nie znalazł, zatrzasnął drzwi do łazienki Mocą.

- Chodź. Pokaż się.

Sam zdjął kamuflaż.

Senator chciał zacząć zwiewać, ale zauważył odciętą drogę ucieczki. Powoli cofał się pod ścianę.

Jedi z jadowicie uprzejmym uśmiechem i rękami założonymi na plecy (poniekąd po to, żeby nie moczyć piór) zbliżał się do senatora, wykonując przy okazji gwałtowne i niepokojące ruchy ogonem. Jak coś, co jest skupione na polowaniu.

- Jestem tu z moim przyjacielem, Zetro. Jeśli krzykniesz, zirytuje się, a jest bardzo wrażliwy na hałas. Prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith zdjął z siebie maskowanie i spojrzał na niego zza maski. Zaklaskał spokojnie i powiedział bez emocji:

- Panie Zetro, jest pan naprawdę zdolną personą. Mało komu jednocześnie udało się wkurzyć zarówno Jedi jak i Sithów tak bardzo, że ci przychodzą, by "wyjaśnić tę sprawę" - powiedział dość dobitniej. - Swoją drogą jesteś w obecności Lorda Sithów, gdzie twój respekt do silniejszych - dopowiedział i wyciągnął rękę, by zgiąć senatora do klęknięcia. - I żadnych sztuczek. Nie chcę widzieć w twojej aurze choćby zamiaru czegoś nieodpowiedniego. Masz się nas pytać o zgodę nawet jak będziesz chciał się podrapać po jajach. Czy to jasne?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokiwał głową.

- Zacznijmy od tego, dlaczego senat wydał klonom rozkaz wybicia całej populacji Jedi i Sithów, łącznie z padawanami, których ciała gniją teraz w gruzach Akademii - powiedział Jedi spokojnie.

- Zarządzono tajne zgromadzenie, bez członków senatu od was... Senatorzy wspólnie orzekli, że współpraca z Akademią nie przynosi już żadnych wymiernych korzyści. Zdecydowano tak po wnioskach ludności cywilnej, która żyła w strachu. Nie na Coruscant. Na innych planetach, gdzie Jedi mimo obietnic nie byli w stanie ochronić ich przed atakami ze strony Sithów. Wasze wojny pochłaniały ofiary spoza Zakonów i niezliczoną ilość pieniędzy, a więc stwierdzono, że bez użytkowników Mocy Galaktyka będzie bezpieczniejsza - odpowiedział, starając się unikać kontaktu wzrokowego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zapominacie o stworach, które są dość odporne i użytkownicy Mocy skutecznie nad nimi panują, odstraszają lub je zabijają. Od zawsze tak było, że droidy walczyły z droidami i zwykłymi żołnierzami, a użytkownicy mocy z użytkownikami Mocy. Imperium mimo wszystko będzie ciągle atakowało Republikę póki jej nie podbiję. Bez względu na to, czy będziecie mieli Jedi, a oni Sithów, czy nie. Bo to nie my zarządzamy bombardowania i ludobójstwa na cywilach tylko generałowie. A nimi mogą być nie-użytkownicy Mocy. Wydanie rozkazu na zabicie tysięcy niewinnych jest proste, ale wy dobrze o tym wiecie. Sami zarządziliście właśnie eksterminację waszych sprzymierzeńców, co oznacza zdradę i ludobójstwo. Jak na to odpowiesz? Lepiej żeby to było przemyślana odpowiedź. Woda bardzo dobrze przewodzi prąd. - Odpowiedział mu, a po jego protezie przebiegły wyładowania, odbijając się w wodzie na podłodze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Imperium było rządzone przez Sithów. Jesteś jeden. Jedi... - tu spojrzał na Syda -... Jedi zostaną wyłapani i zabici, takie są rozkazy. Nie będzie już was w Galaktyce, to właśnie wy byliście od wieków przyczyną nieszczęść. Senat nakazał zabicie dziesiątek, a uratował tym miliony. Nieważne po której stronie walczycie. Nie było z tego korzyści. Wasze starożytne metody odchodzą do historii, a i w niej niewiele po was zostanie. Koniec jednej ery, początek drugiej!

Wyglądało na to, że jakaś gwałtowna siła dodała senatorowi odwagi i śmiałości.

Zaraz po tym Syd chwycił go szponami za kark i zatargał do basenu. Wcisnął jego głowę pod wodę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Było. Za moich czasów Sithowie mieli siłę i wiedzieli jak przeżyć i rządzić. Wśród nich było jednak wiele Moffów i Grand Moffów, którzy nie mieli mocy, a byli wysokimi oficerami, na polu bitwy mieli możliwość swoich własnych decyzji. Jednak wiedzieli co się stanie jak podniosą na nas broń. W imperium wiemy, że siłę daje współpraca, jednak kodeks Sithów sprawia, że otrzymywanie stołków wśród Sithów wymaga pewnych - tu zrobił krótką przerwę, by podkreślić znaczenie tego słowa. Oczywiście mówił dopiero jak Syd wyciągnął głowę trupa spod wody. - Działań związanych z Sithem wyższej rangi. Dlatego to jestem Lordem Sithów. Ale to też pewnie wiesz jak działa, nie spodziewam się, że wasza rada jest w stu procentach czysta i wolna od trucizn i nieszczęśliwych wypadków. Po naszej rozmowie mam stanowisko, że to senat jest zagrożeniem dla Świata, nie boi się rzeźni i zdrad. Że jak będziecie mieli władzę i to wy będziecie najsilniejsi, to zaczniecie siebie na wzajem atakować, bo w końcu kogoś trzeba. Skoro tak bardzo martwicie się o obywateli, to czemu tu na Coruscant jest podział planety na poziomy i tu  pod wami kwitnie przestępczość? Jesteście zdradliwy i niebezpieczni, należy was wyeliminować zanim dojdzie do walk o władzę - Dokończył, aktywując miecz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakatanin który jednak do końca trupem nie był, szarpał się i wierzgał, próbując oswobodzić z żelaznego uścisku. Tym samym pazury harpiowatego wbijały się coraz mocniej w jego kark. W pewnym momencie Syd się znudził. Przewrócił oczami i wyciągnął łeb senatora spod wody.

- Wkładając ci głowę do wody miałem na celu utopienie cię, ale widzę, że z niektórymi współpraca nie ma sensu. - Rakatanin wydawał się świadom co go czeka, ale nie rezygnował z daremnej walki i próbował drapać dłoń oprawcy.

Syd chwycił go drugą ręką za głowę i po pomieszczeniu przeszedł nieprzyjemny dźwięk łamanych kości. Skręcony kark, skończona kariera polityczna.

Jedi zachichotał.

- Spójrz tylko. Typowy rakatanin. Arogancki i w dodatku ignorant. Wiesz co jest najgorsze? Że to z ust czegoś tak bezsensownie głupiego padł rozkaz zabicia dziesiątek istot. Obrońców jego leniwego zadu! - Kopnął trupa z całej siły. Był wściekły, co Jedi raczej nie powinno się zdarzać.

- Kazał mordować dzieci. Padawani nie byli niczemu winni. Galaktyka byłaby lepsza i bezpieczniejsza gdyby zgładzić takich jak ja, ale nie padawanów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bo to oni są zagrożeniem. Boją się was i waszej siły, zazdroszczą wam tytułu obrońców. Załatwiają sprawy jak Sithowie, ale z inną, gorszą ideologią. Myślą, że po zabiciu was, wszystkie tytuły im przypiszą, a tymczasem będzie jedynie gorzej. Będą mordować siebie o stanowiska, będą tworzyć najemnicze armie i wysyłać na siebie, będą toczyć wojnę, tylko dlatego że chcą więcej zagarnąć. Republika się rozpadnie i tyle będzie z senatu. Tylko nie wiem ile by to miało trwać - Powiedział i klepnął Syda przyjacielsko w ramię. - Co dalej? Wracamy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Musimy opuścić Coruscant jak najszybciej - stwierdził i jeszcze raz kopnął trupa, ostatnimi siłami powstrzymując się, żeby nie wyżyć się na nim, rozszarpując go. Otrzepał pióra z wody, wlazł na parapet i otrzymawszy sygnał od torgutanki stojącej w cieniu, spłynął na ziemię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sith się aż tak nie spieszył. Mieczem poćwiartował ciało, zatargał je do kratki wentylacyjnej, bo musiała jakaś być, wsadził tam trupa i Mocą podpalił. Nie chciał zatrzeć śladów, tylko nasmrodzić okropnie na tym piętrze, bo na podpalenie niestety nie mógł liczyć. Wtedy wyskoczył za Sydem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Więc... Jakieś propozycje, gdzie i co teraz? - zapytała torgutanka, gdy już się zbliżyli. Jej twarz jak zwykle nie wyrażała emocji, ale jeśli słyszała wszystko, nie mogła być w dobrym nastroju. Syd szedł przodem, wpatrując się ponuro w ulicę przed sobą. Wlókł ogon po ziemi tuż przed Arfem i trzeba było uważać, żeby go nie nadepnąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mandalora... Mandalora to dobry wybór. Felucja nie, bo tam na samym początku przylecą i... właśnie! - Torgutanka zatrzymała się. - Wymordują leśnych felucjan! Przecież oni są wrażliwi na Moc, Felucja to pierwsze miejsce na które Republika wyśle posiłki oprócz Korribanu.

Wyglądało to tak, jakby mistrzyni miała zamiar coś z tym zrobić. Jakieś większe przedsięwzięcie... Tylko jak?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...