Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Sonya

- Każdy tak mówi - powiedziała pierwszy raz chyba posyłając uśmiech jednak ciężko było określić czy to coś dobrego. - Prawdą jest, że czas pokaże, na którym stanowisku nam bardziej odpowiadasz. Poza tym, gdy niema pracy w terenie nie ma zmiłuj będziesz siedział i patrzył w kamery jak każdy z nas - odrzekła, gdy na chwilę kątem oka zwróciła się na ekran swojego laptopa na biurku i zmarszczyła brwi szybko go zamykając. Ponownie spojrzała na mężczyznę a jej wzrok wrócił do starej normy jakby nic się nie stało. - Standardowym wyposażeniem naszych ludzi jest mundur z naszywką korporacji na kurtce a całość składa się z kurki, czapki, spodni i butów. Oczywiście przewidziana jest też kamizelka kuloodporna na różne wypadki - stwierdziła spokojnie dalej mówiąc - standardową naszą bronią są pałki teleskopowe są częścią naszego wyposażenia i w odpowiednich rękach stanowią groźną broń. Jednakże, jeśli masz pozwolenie możemy ci również dać jakiś pistolet na wszelki wypadek. A więc masz pozwolenie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonya

- Pizze sami sobie zamawiają nasi pracownicy. Stołówka preferuje kuchnie wegetariańską z powodu upodobań naszej właścicielki - stwierdziła ze znużeniem patrząc na broń mężczyzny i pozwolenie. - Skoro masz pozwolenie i możesz z tym chodzić nie widzę problemu. Jednak pamiętaj każde nadużycie tego typu broni będzie karane. To nie jest środek wojny tylko cywilizowany kraj - powiedziała sięgają do szuflady w biurku gdzie wyjęła jakiś folder, który zaczęła przeglądać. - Jeśli chodzi o nasze zabezpieczenia nie przejmuj się. Jeśli ktoś tu wniesie nóż kuchenny będziemy o tym wiedzieć - stwierdziła przeglądając folder.

 

- Zaraz pewnie powiesz, że o twoim pistolecie nie wiedziałam. Niestety jesteś w błędzie. Sprawdzam cię od samego początku robiąc twój profil psychologiczny czekałam aż go ujawnisz lub zrobisz coś głupiego typowe ryzyko zawodowe, które podejmuje czasem jak się nudzę - powiedziała wzruszając ramionami. - Jak już powiedziałam nie pozwolę ci tu latać samemu nie mamy do ciebie zaufania. Więc muszę ci wybrać partnera. Pytanie brzmi czy jesteś mężczyzną, który preferuje współprace z innym mężczyzną. Może lubisz pogadać sobie o sporcie czy o innych waszych męskich sprawach a może jesteś seksistą lub homoseksualistą i dlatego wolisz współprace z innym facetem. A może jednak wolisz współpracować z kobietą lub jest ci to zupełnie obojętne. Nie wiem sam powiedz, z kim byś wolał pracować

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonya

- Nie obchodzi mnie, co robisz prywatnie - stwierdziła dość niemiłym głosem. - Możesz być, czym tam sobie chcesz dopóki nie szkodzi to reputacji korporacji - powiedziała przewracając spokojnie kolejne strony w folderze. - Jednak w pracy ktoś musi cię mieć na oku. Nie podlega dyskusji, że nasza korporacja cieszy się największym szacunkiem na świecie a ja nie mam zamiaru pozwolić by ktoś zniszczył to, co tyle lat budowaliśmy. Nie chce również stracić własnej głowy za wygłupy pojedynczej jednostki - odrzekła twardo. - Co do twojego poprzedniego pytania zapewniam, że nawet byś nie zdążył strzelić. Jeśli jednak nie wierzysz naszym zabezpieczeniom zawsze możesz spróbować jednak nie odpowiadam za to, co się stanie - powiedziała jakby z wyzwaniem i krzywym uśmiechem. Nagle zatrzymała się na pewnej stronie. - A więc partnerka? Chyba mam kogoś odpowiedniego do współpracy z tobą. Z mojej strony to chyba będzie wszystko. Jeśli masz jakieś pytania zadawaj śmiało, jeśli nie możesz wrócić do domu i zameldować się u mnie o 8 rano jutro. A jeszcze jedna sprawa nie toleruje spóźnień zwłaszcza pierwszego dnia. Uprzedzam na wszelki wypadek

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Cirilla]

Spojrzała na kopyta ubrudzone nieco od krwi. Dyszała… Potwór leżący obok wyglądał przerażająco w tym świetle księżyca. Uniosła łeb do góry i spojrzała na księżyc. Kolejne zlecenie wykonane. Nie mogła się doczekać zapłaty, kiedy w końcu będzie mogła zjeść porządny posiłek. Zwykle mogła sobie pozwolić jedynie na kawałek chleba, nie zawsze świeżego, do tego trochę wody i kawałek sera. Rozmarzyła się. Westchnęła… Przez przypadek upuściła miecz trzymany w kopycie. Usłyszała brzdęk który nieco wyprowadził ją z równowagi.

***

Szła za Krzysztofem niepewnym krokiem. Dalej mu nie ufała, nie w pełni. W niewielkim stopniu. Nadal czuła, że ma coś przeciwko temu by korzystała z mieczy. Szermierka była czymś co kochała, co było z nią od zawsze. Jej kroki były delikatnie, nie chciała robić chałasu, nienawidziła chałasu. Przechodziła z pięty na palce. Była nieco spięta, miało to być pierwsze zadanie. Ale przecież luzik! Nie takie rzeczy się robiło. Pytanie mężczyzny lekko ją zirytowało. Zmarszczyła lekko brwi.

- Rozumiem, że kobieta z blizną na twarzy. Która walczyła z Mantikorą ma się bać pracy fizycznej? Proszę cię, chyba jednak stawiasz mnie w złym świetle. - mruknęła oschło.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Z każdym słowem tej istoty wściekłość Luny podnosiła się na coraz wyższy poziom. W pewnym momencie zmieszała się nawet z jakimś nieokreślonym wewnętrznym niepokojem, kiedy dopadły ją wspomnienia. Łatwo było w tej sytuacji przypomnieć sobie głos mówiący te same słowa, ale nie z zewnątrz, a gdzieś z odmętów jej umysłu. Kiedy klacz wyciągnęła kopyto w jej stronę wszystko ustąpiło jednak miejsca oślepiającej furii.

- Jak śmiesz - syknęła po raz kolejny, znów używając, nie do końca świadomie, siły swojej magii do odepchnięcia jej. - Jak śmiesz zwracać się do mnie nazwą tej parszywej istoty. Ona nigdy nie była prawdziwą wersją mnie. Nigdy - warknęła. - To ona była żałosna w swojej pewności, że może omotać mnie swoimi szaleńczymi pomysłami. Jesteś dokładnie tym czym ona. Nikim. Sztucznie wytworzonym bytem imitującym jedynie prawdziwą postać tej klaczy - nie miała na tyle spokoju, by kiwnąć głową w stronę zmaltretowanego kucyka. - Zostaniesz zniszczona tak jak Nightmare Moon, ty która nigdy nie powinnaś istnieć. - po raz kolejny użyła magii nie wiedząc nawet co robi tej istocie. Czy ją zraniła, czy tylko znów odepchnęła?

 

Zdawała sobie sprawę, że w tej chwili, z tej pozycji, nie jest w stanie cofnąć działania niszczycielskiej magii. Ale wiedziała jedno - nawet kiedy wróci do ciała, nie zamierzała tego tak zostawić. Elementów już nie było, ale wciąż istniał ktoś, kto nawet po cofnięciu swoich błędów wciąż pozostanie dłużny im i całej krainie. Za tę tragedię, za tyle przelanej krwi. A jeśli mogła choć trochę pomóc tej klaczce teraz, w tej dziwacznej szachownicy - dlaczego by nie spróbować?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal

Nie takiej reakcji się spodziewała. Jednak miała racje Celestia była niczym szkodnik, który tłamsił prawdziwą moc kucyków tymi żałosnymi hasłami. Miłość czy przyjaźń słabe bezużyteczne części charakteru kucyków, które tłamsiły potęgę. Nigtmare Moon jedyna klacz, przed którą czuła szacunek stała się tak żałosna jak jej siostra. Każde jej słowo doprowadzało ją wręcz do furii. Czy ona nie rozumiała, czym teraz była? Na dodatek określanie jej, jako nikt?! Miała być gorsza od tego żałosnego nic nie wartego strzępka przeszłości?! Nic jednak nie zdążyła zrobić, gdy poczuła potężne uderzenie magii. To uderzenie odrzuciło ją na drugi koniec szachownicy. Jednak Crystal nadal stała na kopytach i teraz wyglądała na naprawdę wściekłą.

 

- Nie chciałam tego, ale skoro tak chcesz to skończyć - powiedziała zaciskając zęby, gdy jej róg otoczyła aura a moc była tak potężna, że nawet oczy stały się przesiąknięte mocą. Magią, którą zabierała od tak dawna wszystkim swym ofiarom. Wiedziała jednak, że jej przeciwnikiem jest księżniczka i to nie byle, jaka. Musiała uważać jeden błąd oznaczał porażkę. W jednej chwili wszystkie figury szachowe zniknęły i pojawiły się, przy Crystal. Natomiast Luna została sama z nieprzytomną klaczą. Sama Crystal stała na miejscu królowej, bo tak chciała być widziana przez innych.

 

- Zawsze lubiłam szachy strasznie mi przypominają życie. A więc księżniczko znaj moje dobre serce. Ty i ten żałosny bezużyteczny byt przeciw mnie i mojemu światu. Pokaże ci jak słaba się stałaś przez swą siostrę. Chociaż... - powiedziała z wrednym uśmiechem i nagle łańcuchy, które trzymały nieprzytomną klacz się napięły bardziej unosząc klacz w górę tak, że wszystkie jej mięśnie były napięte do tego stopnia, że aż lekko jęknęła z bólu. Na tym się jednak nie skończyło. Nagle przed Crystal znów pojawił się róg, Sombry który wylądował na jej szyi a na jej grzbiecie pojawiła się szata podobna do tego mrocznego kucyka. - Nie jestem nim, ale szybko się uczę - powiedziała z chytrym uśmiechem a figury zmieniły swą formę na czarny kryształ. - Pokaże ci jak potężna jestem przy tym bezużytecznym bycie, który potrafi tylko jęczeć nad swym losem! - powiedziała wściekle wysyłając trzy pionki przeciw samotnej Lunie. Jednak nie poruszały się jak zwykłe figury szachowe tylko szły cały czas na przód nie zatrzymując się i kierując na władczynię nocy. Druga klacz nie była w stanie nic zrobić  w aktualnej sytuacji wisząc w powietrzu będąc nieprzytomną. Natomiast właścicielka szachownicy otoczyła się tarczą na wszelki wypadek patrząc na ruchy swych figur.

 

Krzysztof

Mężczyzna nic nie odpowiedział na uwagę dziewczyny kierując ją do samochodu. Tylko lekko wzruszył ramionami idąc dalej. Powoli zaczął dochodzić na miejsce gdzie stała typowa biała furgonetka dostawcza. Było tu pięcioro ludzi, którzy załadowywali skrzynie do samochodu. Wszyscy ubrani w typowe stroje robocze z naszywką korporacji. Ciężko było określić, co jest w pudłach, które ładowali jednak po dźwiękach szkła, w co niektórych można było się domyślić, że mogły to być jakieś leki. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na dziewczynę i mężczyznę będąc zajętymi swą pracą. Krzysztof bez słowa skierował się do skrzyń i zaczął je ładować do wozu.

 

- Też zacznij ładować - powiedział twardo do dziewczyny podnosząc kolejne skrzynki. - Im szybciej się uporamy tym szybciej wyruszymy - powiedział od niechcenia dalej ładując towar. Nadal nie był pewny jak przebiegnie ich współpraca. Na dodatek miał wrażenie, że mogą być z nią jakieś problemy. A może był zbyt drażliwy? Sam już nie wiedział.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Cirilla]

Gwiazdy które widziała na niebie. Były takie piękne. Kiedyś nie wiedziała jak daleko się znajdują. Jako dziecko próbowała do nich dolecieć, choć spełzło to na niczym. Zaśmiała się na przypomnienie o tej chwili. Teraz nie próbowałaby zrobić czegoś równie idiotycznego. Wiedziała, że jest to niemożliwe. Gwiazdy są przecież kulami gazowymi oddalonymi o kilka milionów a nawet bilionów i kilometrów stąd. Kto wie… Chociaż Bell mówi, że to dusze zmarłych które obserwują nas z góry. Niech myśli co chce. On zawsze opisuje wszystko tak by było pięknie i poetycko. Bez względu na to czy jest to prawdą. To jak opowieść o alikornie z pustki…

***

Wydawało się jej, że mężczyzna jest spięty, że uważa jakiegoś rodzaju problem, coś nierozwikłanego. Przecież próbowała być miła. Jednak ponura natura, małomówność i to, że nie ufała byle komu zwyciężało. Może nadszedł czas by to zmienić? Tak. To był dobry pomysł. Zaczęła ostrożnie pakować skrzynki. Kiedy skończyli spojrzała na swojego partnera.

Tak w sumie. Czym zajmowałeś się wcześniej? W sensie zanim zacząłeś tu pracować. Spotkałeś już tego Karola Patrisa? Jaki on jest? - zapytała. Miała nadzieję, że uda jej się rozpocząć rozmowę. Jakkolwiek nie uważałaby ją za głupią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korporacja New Medica Hangzhou Chiny

Kobieta ta sama, co wczoraj spojrzała tylko na chwilę na chłopaka i nie kontynuowała kontaktu wzrokowego. Jakby wcale nie miała ochoty tego robić. Otworzyła szufladę biurka, z której wyjęła jakiś nowy folder. Powoli go otworzyła tak by Cyrus nie widział, co jest w środku. Były to jego wyniki badań, które potwierdzały, że jest rodowitym kucykiem. Ponownie zamknęła folder i go schowała by zaraz zajrzeć do laptopa. Jej brwi się delikatnie zmarszczyły, gdy naciskała na kolejne klawisze.

 

- Tak jest pan na liście - stwierdziła nadal spoglądając w laptop i nie podnosząc wzroku. - Jednak z racji tego, że przyszedł pan szybciej musi pan zaczekać pod jej gabinetem. Panna Sonya jest teraz w trakcie spotkania powiadomię ją o pana przybyciu, gdy będzie gotowa wpuści pana. Może pan już tam iść chyba pamięta pan drogę? - powiedziała dalej nie podnosząc wzroku od laptopa.

 

Krzysztof

W końcu skończył wkładać ostatnie paczki do samochodu. Gdy wszystkie się znalazły w środku zamknął samochód i wsiadł do środka na miejscu kierowcy pokazując przy okazji dziewczynie by zrobiła to samo. Z chwilą, gdy włożył kluczyki do stacyjki usłyszał jej słowa. Na które nic chwilowo nie odpowiedział. Zamiast tego zaczął powoli wyjeżdżać z budynku. Powodem jego milczenia było zastanowienie się jak odpowiedzieć na pytanie tak by niczego się nie domyśliła. Człowieka łatwo oszukać jednak kucyk kucyka może wyczuć, jeśli odpowie się nieodpowiednio.

 

- Typowe dla was - powiedział z krzywym uśmiechem patrząc na drogę. - Słyszałem, że jesteście strasznie gadatliwe wy, jako kucyki - stwierdził skręcając na jakimś skrzyżowaniu. - Jednak chyba mogę ci odpowiedzieć i zaspokoić twą ciekawość. Zanim wasza kraina połączyła się z naszym światem byłem policjantem w jednostce specjalnej - kłamstwo, którego musiał się trzymać za każdym razem, gdy rozmawiał z kimś z zewnątrz. - W Equstrii natomiast byłem pegazem pracującym w fabryce pogody. Nie brałem jednak udziału w buntach tylko normalnie pracowałem jak każdy. Nie przeszkadzało mi jakoś szczególnie życie kucyka. Zaś, jeśli chodzi o Karola - na chwilę zamilknął zbierając jakby myśli. Prawdą było, że darzył go ogromnym szacunkiem. To dzięki Goldingowi nadal miał misje jednak musiał się trzymać swojego scenariusza. - To ciężki człowiek. Bardzo samotny nie lubi niemal niczyjego towarzystwa. Jednak widać, że ma dobre serce pod tą twardą maską, którą pokazuje wszystkim, na co dzień. Jest dobrym i uczciwym przywódcą jednak lepiej go nie denerwować - znowu odparł z krzywym uśmiechem jakby przypomniał sobie coś zabawnego. Powoli zaczął zbliżać się w kierunku jakiegoś szpitala.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korporacja New Medica Hangzhou Chiny

Piętro nie zmieniło się od czasu ostatniego pobytu Cyrusa. Dalej panował tu półmrok. Jedyną różnicą byli teraz inni ochroniarze za oknem. Byli to dwaj mężczyźni, którzy o czymś dyskutowali. Jednak nic nie było słychać najwyraźniej i to okno było dźwiękoszczelne. Drzwi do gabinetu przełożonej pozostawały zamknięte jednak można było zza nich usłyszeć strzępki rozmów. Oba głosy były kobiece i jeden Cyrus mógł rozpoznać, bo już go słyszał w końcu należał do jego przełożonej jednak drugi był jakby bardziej ochrypły i zupełnie nieznany.

 

- Nie mam na to czasu - powiedział nieznajomy głos.

- Nie obchodzi mnie to. Ktoś musi go nadzorować a ty akurat jesteś w tej chwili wolna - powiedziała twardo Sonya. - Karol przekazał mi nadzór nad wami, więc masz się mnie słuchać - stwierdziła niemal wściekle.

- A może spytajmy Felicje ona też ma tu coś do powiedzenia - odpowiedziała druga z wyraźnym znużeniem.

- Niema jej ani Karola, więc na razie ja decyduje o każdym w tym budynku. A może mam do nich zadzwonić i powiedzieć, że się buntujesz? - spytała kierując dłoń ku telefonowi.

- Dobra zajmę się tym kotem - powiedziała zaciskając zęby. Po nie długiej ciszy nagle można było usłyszeć krzyk przełożonej Cyrusa.

- Cyrus! Skoro jesteś już za drzwiami dołącz do nas! - wrzasnęła Sonya w kierunku drzwi, gdy te się zaczęły odsuwać. Mężczyzna mógł zobaczyć brunetkę o krótkich włosach związanych w mały koński ogon siedzącą naprzeciw przełożonej to ona musiała być tajemniczą rozmówczynią o zachrypniętym głosie. Była bardzo drobna i niepozorna ubrana w mundur ochrony. Wyglądała na bardzo znużoną obecną sytuacją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natalia

Natalia obserwowała rozmowę Goldinga i Snow z lekkim uśmiechem na twarzy. To była ta najczystsza i najpiękniejsza forma relacji rodzinnych. Wiedziała, że Snow jest w stanie przekonać go do wszystkiego, jeśli tylko zechce. Sama uważała jednak, że powinien poznać Magdę zanim ją oceni, więc kiedy zwrócił się bezpośrednio do niej wyraziła tę myśl słowami.

- Jestem pewna, że będziesz miał okazję poznać Magdę i wtedy sam stwierdzisz, co o niej myślisz - powiedziała łagodnie, ale chwilę potem zmarszczyło lekko brwi. Pytanie o Crystal nie było dla niej zbyt przyjemne, bo nie chciała nikogo przedwcześnie oceniać, chociaż na jej myśl wciąż odczuwała jakiś nieprzyjemny ucisk. Kim ta klacz była? - Tak, w pewnym sensie jest to wina jej rasizmu - zaczęła powoli. - Nikt o tak skrajnych poglądach dotyczących innych ras nie może planować niczego dobrego. Jednakże, mam też swoją drobną teorię, która może wydać ci się dziwna lub wręcz obraźliwa. Wybacz mi, jeśli moje domysły są zbyt napastliwe, być może się mylę i nie chcę, żebyś to co powiem brał do siebie i bezkrytycznie wierzył, ponieważ nie mogę być niczego pewna, dopóki jej bliżej nie poznam. Może okazać się, że jestem w fatalnym błędzie, więc nie zamierzam na razie podejmować żadnych działań w jej kierunku i ty też nie powinieneś. Nie dopóki nie dowiem się więcej. Jest to... - westchnęła. - niezbyt przyjemna rzecz do chociażby omawiania jej. Jednakże ostatnie ciągłe napomnienia Luny o tym, iż coś jej tutaj nie pasuje i o tym, że czuje się obserwowana przypomniały mi, że istnieje pewne zaklęcie... jednakże do jego użycia potrzeba wielkiej mocy i nie wiem skąd ktoś taki mógłby ją mieć... to samo w sobie wydaje się absurdalne - wydawała się mówić bardziej do siebie niż do nich. - Musiałaby albo urodzić się jako ktoś niezwykle potężny o czym natychmiast bym się dowiedziała, tak przecież po części było z Twilight, albo mieć naprawdę wiele lat na praktykowanie magii... nie wiesz może ile lat miała Crystal, gdy była kucykiem? - jej własne rozważania przypomniały jej o kolejnej bardzo, bardzo nieprzyjemnej sprawie, która od czasów problemów z wymiarami zeszła jakoś na drugi plan i stała się mniej ważna. Czy powinna? - Tutaj schodzę już na teren samych domysłów i tak naprawdę możesz potraktować to jako dygresję, ale przez wiele lat miałam w Equestrii pewien problem. Niektóre oddziały gwardii były nawet w to zaangażowane, ale to było na długo przed twoimi narodzinami. W naszej krainie ginęły jednorożce o ponadprzeciętnej mocy, nagminnie. To samo w sobie było już niepokojące, ale jeśli pomyśleć o kolejnych bardzo zaawansowanych i groźnych rodzajach magii, do których mogło to zostać użyte - nagle wyprostowała się i pokręciła głową, przyjmując poważniejszą postawę. Jej niebiesko-zielone oczy wydawały się posmutnieć. - Nie, Golding. Niebezpiecznie zbliżam się do oskarżenia nieznanej mi klaczy o najgorsze zbrodnie jakie może popełnić kucyk i robię to na podstawie strzępków informacji i własnej intuicji. Nie chcę. Po prostu nie chcę. Luna dzisiaj spotyka się z tą kobietą, a być może o tym nie wiesz, ale moja siostra ma niezwykłe wyczucie do magii i jest w stanie ją odczuwać u drugiej osoby. Nie zamierzam snuć żadnych domysłów dopóki z nią później nie porozmawiam, bo być może psuję czyjś wizerunek zupełnie bezpodstawnie - westchnęła i pozwoliła sobie na drobny uśmiech. - Ale wciąż nie skończyłam mówić o swoich planach uwolnienia nas stąd. Być może dobrze byłoby kontynuować ten temat - spojrzała na Goldinga pytająco, odgarniając do tyłu jasne włosy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska

Snow cała zbladła, gdy usłyszała o tym, że ktoś zabijał jednorożce i mogła to być ta cała Crystal. Na jej ciele pojawiła się nawet gęsia skórka widać było, że była przerażona tą opowieścią. Jednak ja sam zmrużyłem oczy. Crystal nigdy otwarcie nie powiedziała ile ma lat na dodatek zawsze wydawała się bardziej chętnie otaczać jednorożcami. Nigdy nie przepadała za dawnymi pegazami i kucykami ziemskimi. Jednak jak miałaby być starsza ode mnie? Według słów księżniczki te zbrodnie działy się przed moim urodzeniem. A jako człowiek wydawała się mi równa wiekiem. Poza tym, co to za niby było zaklęcie i dlaczego w tym celu zabijano jednorożce? Czy to możliwe by to ktoś jej znany robił te zbrodnie a ona starała się to potem naśladować? Ale to też bez sensu w Equestrii nie mieliśmy doniesień o zabójstwach, chociaż w czasie buntów i walk można było nawet tego nie dostrzec. Sam nie wiedziałem, co myśleć.

 

- Crystal nikomu nigdy nie podała swojego wieku z czasów gdy była kucykiem - odparłem w zamyśleniu, na co Snow aż się skuliła w lęku na myśl, że księżniczka może mieć racje, co do tych przeczuć. - Poza tym, co ciekawe bardzo lubi jednorożce głównie z nimi rozmawia inne gatunki kucyków... - zamilkłem na chwilę zabierając myśli. - Czasem miałem wrażenie jakby uważała je za gorsze. Nie jestem też pewien, ale chyba wychowała się w sierocińcu, gdy czasem o nim ktoś wspominał wydawała się wykazywać coś w rodzaju nieprzyjemnych wspomnień - powiedziałem dalej nad tym myśląc, gdy nagle znów się uśmiechnąłem. - Proszę jednak o wybaczenie księżniczko proszę dokończ swą opowieść

 

Korporacja New Medica Hangzhou Chiny

- Nie przejmuj się tym - odparła Sonya - W końcu za coś płacimy tej pani - stwierdziła z wyraźną irytacją w głosie, na co druga kobieta zmarszczyła wściekle brwi patrząc jej prosto w oczy. Można było odnieść wrażenie, że trwa między nimi teraz jakaś wewnętrzna walka. Niechęć kobiet mogła być dla Cyrusa ciekawa jednak prawdą było, że obie miały powody do wzajemnej niechęci. Sonya za czasów Equestrii była urzędnikiem pracującym w Canterlocie. Zawsze do końca wierna swej władczyni nawet, kiedy wszyscy uznali, że zginęła ta nadal pozostała jej wierna. Nauczyła się jednak walczyć w tym świecie dzięki pomocy Goldinga. Dlatego też zajmowała tak ważne stanowisko. Nie dość, że szybko nauczyła się różnych metod walki to jej umysł pozwalał jej sprawnie wszystkim zarządzać.

 

Natomiast Jessica była jednorożcem wychowanym w Ponyville. Dawniej pracowała w sklepie i była również oddana księżniczce. Jednak po upadku krainy jej wiara zaczęła zanikać. Winiła księżniczki, że do tego dopuściły. Niestety Golding nie zdążył tego zauważyć za to Crystal była szybsza. Zaczęło się od zwykłych ciepłych rozmów. Następnie zaczęła ją stopniowo przekonywać, że dawna władza była marna tak samo jak idea Goldinga, który powtarzał ich błędy. Na dodatek wmówiła jej, że ten sprowadza na nich zagładę przez sojusze z niegodnymi istotami. W końcu uległa jej całkowicie i widziała władczynię tylko już w Crystal. Uważała, że sprawi, że staną się silniejsi niż kiedykolwiek. Chociaż Sonya nic o tym nie wiedziała to była na nią wściekła, że ta często mówiła otwarcie, że bez księżniczek będzie im lepiej. W końcu Jessica pierwsza opuściła wzrok.

 

- Jestem Jessica - odparła bez entuzjazmu powoli wstając jakby nie miała już ochoty przebywać w towarzystwie przełożonej. - Skoro mamy razem pracować to, choć za mną. Mamy już wyznaczony grafik a ty musisz się przebrać - powiedziała kierując się do drzwi. Sonya cały czas patrzyła na nią ponuro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jessica

- Ja i ona mamy odmienne poglądy - odparła sucho już poza gabinetem tak, że Sonya nie słyszała. W jej tonie można było również zauważyć, że niema ochoty na kontynuowanie tego tematu ani najwyraźniej na jakiekolwiek inne rozmowy. Szła w milczeniu ponurymi korytarzami. Nie zatrzymywała się nawet na chwilę nawet się nie obracała by sprawdzić czy Cyrus za nią idzie jakby ją zupełnie nic nie interesowało i chciała mieć to wszystko z głowy. W końcu jednak przystanęła przed jakimiś drzwiami.

 

- To jest szatnia męska - stwierdziła z pewną niechęcią. - Zanim cokolwiek ci powiem musisz się przebrać z wiadomych przyczyn nie wejdę tam z tobą - nagle zamilkła by włożyć dłoń do kieszeni a z niej wyjąc niewielki klucz. - Twoja szafka to numer 40. Tam znajdziesz mundur i pałkę. Gdy będziesz gotowy pokaże ci, co dalej i nie zgub klucza, bo będzie marnie - gdy skończyła mówić podała klucz chłopakowi a sama poszła pod ścianę czekać aż wróci. 

 

Wnętrze szatni nie było jakieś, nadzywyczajne. Typowa szatnia z tą różnicą, że dość duża wszędzie wokół szafki o limonowej barwie. Na środku stała drewniana przymocowana ławka a w jednym z rogów było nawet krzesło. Nic, czym warto było się zainteresować widać, że miało to być tylko pomieszczenie by szybko się przebrać i wyjść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

- To pewne... - rzuciła mu jeszcze jak nie wyszedł od niej, ale na tyle cicho by jego uszy zostały połaskotane tylko brzmieniem jej głosu. Musiała jakoś zakończyć to zdanie tylko jak miała to zrobić. Odpowiedź przyszła do niej szybciej niźli mogłaby się spodziewać. On odszedł.
- [...] że Luna tam jest ale zrobisz co zechcesz... Ja także w swoim czasie, jak postanowiłam... To pewna ścieżka - powiedziała po tym jak wyszedł już z jej domu. Miała swoje powody by nie mówić tego przy nim. Za dużo czasu mógł stracić przy niej, a nie o to jej chodziło. Chciała by to się już stało. Doskonale wiedziała że Celestii nie mogła się od tak pokazać. Nie po tym co widziała... Luna stanowiła inną bajkę. Czy mogłaby z nią się dogadać. Droga jej rozmyślania kończyła się tylko na domysłach, które ulatywały w kolejnych bezsensownych ruchach kart. Jak ona dokładnie miała to zrobić. Z której strony natrzeć... by spłacić zobowiązanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Striding Rason/Jim Grayson

Powoli opuścił budynek przy okazji rozmyślając o tym wszystkim. Powiedziała, że ta cała Crystal walczy teraz z jakąś księżniczką. Zastanawiał się tylko jak niby mogą walczyć. Magii takiej jak w Equestrii nie było w tym świecie. Czyli co urządziły sobie jakieś zapasy? Na dodatek kolejna rzecz, która mu się nie zgadzała to fakt, że ostatni raz widział ją w telewizji, gdy jechała na bankiet z tą całą minister, więc skąd tam teraz nagle jakaś księżniczka? Nic tu nie miało sensu. Spojrzał na magiczne wahadełko z lekkim zdziwieniem patrząc, jaki kierunek mu wskazywało. To było nawet lepsze niż GPS. Magia z pewnością była ciekawsza niż technologia. Zaczął powoli iść w wyznaczonym kierunku. Musiał to sprawdzić a potem zdecyduje czy ma coś zrobić czy na razie tylko obserwować póki, co.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

W czasie kiedy miały miejsce wydarzenia w świadomości Crystal samochód dojeżdżał już powoli przed budynek w którym miał odbyć się bankiet. Gwardzista jeszcze raz spojrzał na dwie śpiące kobiety z tyłu i zakręcił łagodnie kierownicą kierując się do bocznego, opustoszałego podjazdu. Byli co prawda na terenie prywatnym i nikt nie mógł tu zajrzeć, samochód wciąż otoczony był motorami, jednakże nie było tutaj tego, czego spodziewali się przy głównym wejściu. Dziennikarzy. Na bankiecie miało ich nie być, ale wiadomym było, że wcisną się tam, żeby obserwować je chociaż przez te kilka sekund od wyjścia z samochodu do wejścia do środka. Kierowca zdecydował się na razie nie wyłączać silnika i ruszyć wtedy, gdy Księżniczka się ocknie i każe mu podjechać pod główny wjazd.

 

Cisza i spokój w samochodzie nie miały nic wspólnego z wściekłą atmosferą świata szachownicy. Kiedy tylko Luna zobaczyła kierujące się w jej stronę figury natychmiast użyła swojej wzmocnionej przez furię magii do odepchnięcia ich jak najdalej, nawet jeśli nie mogły zrobić Crystal krzywdy z powodu tarczy. Luna mogłaby ją rozbić, jeśli by zechciała, ale jaki efekt dałoby to w tej chwili? Wiele by nie osiągnęła. Jej oczy lekko rozszerzyły się, gdy ujrzała róg Sombry i szatę. Za kogo ona się uważała? Spróbowała trochę ulżyć swoją magią spętanej i wygiętej ponad granice wytrzymałości klaczce, ale wiedziała, że i tak z tej pozycji jej nie uratuje. Co powinna zrobić? Najlepiej byłoby działać ze świata zewnętrznego w którym Felicja w przeciwieństwie do Jolanty nie posiadała zbyt wiele ze swej mocy, poza tym tylko stamtąd będzie mogła naprawdę próbować zawalczyć z zaklęciem i uwolnić prawdziwą klacz. A teraz...

- Jeśli myślisz, że dam się wciągnąć w twoje gierki... - syknęła.

 

Luna nie była w tej chwili w szachownicy. Była w umyśle Felicji. I to w to miejsce postanowiła uderzyć, chociaż wiedziała, że w efekcie sama zostanie z jej świadomości wyrzucona. Ale przecież nie miały wiele czasu do dojazdu na miejsce, chciała się jedynie upewnić, że przez najbliższe godziny kobieta nie będzie w stanie korzystać ze swojego małego, osobistego świata. Zamknęła oczy i całą swoją magię skierowała do esencji bytu w którym się znajdowała, a którym nie była szachownica. Uderzenie z całą mocą w czyjąś świadomość było nieprzyjemne i prawdopodobnie gwałtownie ją wybudzi zostawiając zbyt rozchwianą, by mogła nawiązać przez kilka godzin kontakt z tym magicznym miejscem. Atak na umysł skutkował gwałtownym i niesamowicie intensywnym bólem całego jestestwa, tak jakby ktoś wbijał ci szpilki w mózg lub kazał z bardzo bliska słuchać skrzypienia kredy po tablicy. To musiało ją obudzić tak jak obudziło Jolantę, która jedynie zamrugała parę razy i spojrzała na swoją towarzyszkę z prawdopodobnie największą pogardą jaka pojawiła się kiedykolwiek na jej ludzkiej twarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Spętana klacz, gdy poczuła inny rodzaj magii niż do tej pory zdołała otworzyć słabo oczy i ujrzeć to, co się wokół niej działo. Mroczna magia, która wypełniała to miejsce była dla niej okropnie bolesna nigdy się nie czuła tak marnie jak teraz. Gdyby nie pomoc nieznajomej byłoby jeszcze gorzej. A no właśnie gdyby nie obecne wykończenie organizmu najpewniej byłaby w szoku i to nie małym. Księżniczka Luna nigdy dotąd jej nie widziała. Co prawda słyszała, że powróciła, bo musiała ją obserwować ze swego więzienia a przynajmniej jej figurę szachową, ale samą księżniczkę nocy widziała tylko w książkach, gdy była jeszcze wolna a teraz tu stała. Tak bardzo chciała z nią porozmawiać, ale czuła się zbyt słaba by nawet zrobić tak drobną czynność.

 

Natomiast druga klacz zmarszczyła lekko brwi widząc jak jej figury szachowe zostały łatwo pokonane. Wiedziała, że to nie będzie łatwe starcie. Nie była jeszcze gotowa na takie spotkanie. Swego czasu zabrała tyle magii a jednak między nią a tą klaczą była nadal różnica mocy. Musiała zrobić to zupełnie inaczej spróbować zagrać w inny sposób. Wtedy też przyszedł jej pomysł, co może zrobić. Właśnie otworzyła usta, gdy nagle to poczuła. Potworny ból w jej głowie był nie do wytrzymania nie była w stanie utrzymać tego świata bez koncentracji, którą teraz traciła. Spojrzała jak jej kopyto zanika. Zupełnie tego nie przewidziała. Nie sądziła, że w ten sposób ją wyrzuci z tego świata. W końcu całkiem zniknęła a na jej pyszczku można było zobaczyć istną wściekłość nim do tego jeszcze doszło. Zanim Luna jeszcze zniknęła mogła zobaczyć jak spętana klacz upada znów na szachownicę i się do niej delikatnie uśmiecha.

- Dzi... dziękuje - powiedziała słabo i ponownie zamknęła oczy chcąc po prostu zasnąć i odpocząć.

 

Crystal nagle otworzyła swe oczy. Nigdy jeszcze nie została tak gwałtownie wyrwana ze swego transu. Czuła się nieco rozkojarzona przez to, co się stało. Powoli uniosła dłoń przed swą twarz i nią delikatnie pokręciła. Dopiero po pewnej chwili, gdy już zdołała się w pełni ocknąć i wtedy też spojrzała na kobietę obok a na widok jej pogardy na twarzy delikatnie się uśmiechnęła.

- Coś nie tak? - spytała niewinnie przechylając głowę. - Sądziłam, że przybyła mnie pani przywitać a teraz zastanawiam się czy dobrym pomysłem było odesłanie mojej ochrony, gdy tak nieprzyjemnie pani na mnie patrzy - na niewielką chwilę na jej twarzy, gdy to mówiła pojawił się naprawdę wredny uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jessica

- Ponieważ dopiero zacząłeś tu pracę mam ci pokazać nieco budynek, czyli dziś będziemy mieli zwykłe obchody - stwierdziła ze znużeniem jakby nie bardzo ją cieszyło obecne zadanie. Zaraz również się odwróciła i zaczęła prowadzić chłopaka nadal nic nie mówiąc. Chociaż czasem przyglądała się mu kątem oka, co raczej ciężko było dostrzec. Wyglądało to również jakby robiła to bardziej badawczo niż by nawiązać jakiś kontakt. Jak na razie nie wyprowadzała nowego ochroniarza poza teren korytarzy ochrony, na których byli tylko pokazywała mu każdy ich skrawek, który niewiele się różnił od poprzednich. W końcu zatrzymała się pod jedną z par drzwi, które pchnęła. Jak się okazało była to sala treningowa gdzie nie brakowało najlepszego wyposażenia z siłowni. Były tu również liny do wspinaczki a nawet maty gdzie można było z kimś ćwiczyć typową walkę. Teraz jednak było tu pusto. Nagle stanęła w drzwiach bokiem tak by Cyrus mógł wejść.

 

- To jest sala treningowa. Nasi ludzie zamiast na siłownie często tu przychodzą ćwiczyć, gdy mają chęć. Samo pomieszczenie ma ciebie interesować tylko po pracy, jeśli będziesz oczywiście zainteresowany. Jak sam zauważyłeś do niektórych ćwiczeń choćby walki potrzeba partnera, więc w razie, czego będziesz mógł poprosić kogoś by ci pomógł powinien się zgodzić - powiedziała lekko mrużąc oczy. - Domyślam się, że w Equestrii nie mieliście raczej okazji przechodzić tego typu szkoleń w końcu magia przyjaźni miała zawsze was ochronić - powiedziała ostatnie słowa z wyraźnym niesmakiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jessica

- Chyba już zdążyłeś zauważyć jak działa ten świat? - spytała marszcząc brwi i wbijając wzrok w chłopaka jednak nie dała mu czasu na odpowiedź mówiąc dalej. - Tu nawet policja czy wojsko nie używa broni palnej od tak a co dopiero my. Mamy do tego prawo tylko w ostateczności, czyli w przypadku zagrożenia naszego życia. Nie potrzebujemy tu kłopotów z prawem. Ale teraz chodźmy dalej - stwierdziła obracając się w kierunku drzwi i opuszczając spokojnie sale.

 

Pomimo że nic nie powiedziała to trochę ją zastanawiały słowa chłopaka. Golding nigdy im nic nie mówił o takich praktykach w gwardii. Czyli więc najwyraźniej kłamał. Crystal zawsze ich ostrzegała, że jest kłamcą jak Celestia a jego pomysły przyniosą nową zagładę ich nowemu domowi. Był słaby a przez jego słabość wszyscy mogli ucierpieć. No, bo jak niby mógł myśleć, że zdoła się porozumieć z tym dawnymi wstrętnymi podmieńcami, barbarzyńskimi gryfami czy prymitywnymi zebrami? Zdradzą go przy najbliższej okazji. Crystal była ich jedyną nadzieją. Dbała o nich i z nią mogli stać się potężni tak jak obiecywała. Poruszając się ponownie w z dłuż korytarza można było teraz usłyszeć dziwne dźwięki jakby pocisków. Nagle zatrzymała się pod kolejnymi drzwiami.

 

- Skoro tak lubisz broń palną to ci się powinno spodobać - odrzekła otwierając drzwi gdzie można było teraz zobaczyć pomieszczenie, które było strzelnicą. Grupy kobiet i mężczyzna w takich samych mundurach jak Cyrus strzelały właśnie do celów nawet nie zwracając uwagi na Jessice i chłopaka tylko skupiając się na strzelaniu. Wszyscy używali tradycyjnej broni palnej. - Zasady takie jak na sali treningowej w wolnych chwilach można tu przychodzić poćwiczyć z pistoletem - odparła znużona spoglądając w swoją dłoń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jessica

- I to ich nazywasz żółtodziobami? - spytała z krzywym uśmiechem. - To nie jest wycieczka turystyczna - stwierdziła z wyraźną urazą w głosie. - To wszystko jest część twojej pracy - nagle Cyrus mógł poczuć coś twardego na plecach. - Nie znasz pomieszczeń nie wiesz gdzie iść, gdy dojdzie do ataku na budynek zostaniesz szybko zaskoczony i zabity i nie ważne jak duże będziesz mieć doświadczenie. Tak jak teraz mogłabym po prostu do ciebie strzelić - powiedziała z niezwykle zimnym pozbawionym emocji głosem by zaraz zabrać pistolet z pleców chłopaka. - To, że ci mówię, do czego służą te pomieszczenia nie znaczy, że robię to, dlatego że jest to wycieczka to dodatek do tego byś poznał budynek i łatwo nie zginął jak żółtodziób. A teraz idziemy dalej - powiedziała twardo. Kolejne miejsce, do którego zabrała chłopaka było już mu znane z widoku, gdy przechodził obok korytarzem. Jak zwykle siedziało tu dwoje ludzi patrzących w liczne monitory. Pomieszczenie nie było za duże składało się z biurka krzeseł i licznych ekranów nic ponad to.

 

- Tu będziesz pracował przy monitorach - powiedziała znużonym głosem jakby nie lubiła tej roboty przy nich akurat. - Każdy skrawek budynku jest pod ich obserwacją za wyjątkiem gabinetu pani Felicji - nagle w kierunku kobiety i Cyrusa obrócił się jeden z mężczyzn.

- Jessica? - powiedział nieco zdziwiony. - Tobie przydzielili kota? - potem spojrzał na chłopaka. - Biedaczysko ciekawe jak długo z tobą wytrzyma

- Nie masz przypadkiem pracy do zrobienia? - odparła zez nużeniem. Mężczyzna kiwnął głową i znów obrócił się do monitorów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natalia

Natalia w odpowiedzi wyszeptała tylko dwa słowa, podpierając brodę na ręce:

- W sierocińcu...

Tak niepokojąco. Kobieta wątpiła, by ktoś mógł mieć złe wspomnienia z domów źrebiąt działających na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu, może nawet stu lat. Kontrolowała sytuacje w takich placówkach, a reforma sprzed ponad wieku zadbała o to, by miejsca te przypominały prawdziwy dom, a nie szpital lub więzienie. Była absolutnie pewna, że w Manehattanie, Fillydelphi, Crystal Empire oraz Yanhoover, bo właśnie tam przez ostatnie pięćdziesiąt lat znajdowały się domy źrebaka(z uwzględnieniem tego, że siedem lat przed pojawieniem się Equestrii na Ziemi placówka w Yanhoover została zamknięta, bo te parę mieszkających tam kucyków znalazło nowe rodziny) było przytulnie i po prostu ciepło, dwie lub trzy opiekunki mieszkały z maluchami na stałe, a relacje pomiędzy źrebakami przypominały bardziej relacje rodzeństwa niż kolegów. Te miejsca nawet się jakoś specjalnie nie wyróżniały, bo nawet z zewnątrz wyglądały po prostu jak dom. Placówka w Crystal Empire była miejscem w którym mieszkały jedynie Kryształowe Kucyki i raczej ją wykluczała, bo mimo wskazującego na to imienia klacz nie mogła stamtąd pochodzić. Cadence odwiedziła to miejsce parę razy i o żadnym takim kucyku nie słyszała, a nawet Celestia nie mogła uwierzyć w to, że Crystal mogłaby mieć ponad tysiąc lat i mieszkać tam za czasów panowania Sombry. W Fillydelphi stał stosunkowo mały i młody dom źrebaka, natomiast placówka w Manehattanie była najstarsza i największa, powstała wkrótce po reformie i przetrwała do dziś. 

Natalia sama jednak nie mogła powstrzymać się przed przypominaniem sobie tych prawdziwych sierocińców, które przed reformą stały w prawie każdym mieście, nawet w Canterlocie czy Appleloosie. Składownie kucyków bez rodziców w którym choć opiekunki robiły co mogły i tak nie mogły zapewnić maluchom prawdziwego, rodzinnego ciepła. Ale jeśli Crystal miała złe wspomnienia z takiego miejsca, co było już bardziej prawdopodobne, musiałaby mieć sporo ponad sto lat. 

Natalia uświadomiła sobie, że przez dłuższą chwilę milczała, wpatrując się w przestrzeń, więc uśmiechnęła się przepraszająco.

- Wybaczcie, chyba zbyt mocno zatopiłam się we własnych myślach - westchnęła. - Dokończę więc moją opowieść, a potem będziemy mogli dalej porozmawiać na każdy interesujący was temat. Postarałam się załatwić wszystkie obowiązki wcześniej, aby być pewną, że dzisiejszy dzień będę mogła spokojnie spędzić z wami. Dobrze... - położyła obie ręce na stole przed sobą. - Powiedziałam już o grupie sprzymierzonych państw oraz o tym jak wraz z rejestracją mają one w ostatecznym rozrachunku usprawnić proces naszego odejścia. Teraz warto byłoby przejść do bardziej magicznej strony mojego planu. Jak tego w ogóle dokonać? - spojrzała Goldingowi prosto w oczy z nieco zmęczonym uśmiechem. - Trochę cię znam i jestem niemal pewna, że to co za chwilę powiem ciężko będzie ci zrozumieć. Musisz mi jednak zaufać i pojąć, że moje działania są wielowarstwowe i prawdopodobnie nie tylko udało mi się dorwać do naszej jedynej nadziei i najbardziej pewnego sposobu dostania się do nowego wymiaru, ale też jestem na dobrej drodze do trwałego rozwiązania pewnego problemu. - zrobiła kilkusekundową przerwę. - Discord... nie jest zaliczany do jakiejkolwiek rasy. Gdyby tak było zostałby tu i zamienił się w człowieka jak każdy inny. On jednak nie jest w ogóle istotą. Reprezentuje czysty chaos. Jest jednym z dwóch podstawowych bytów. Harmonia i chaos, Golding, budulce Equestrii. Równoważą się i nie mogą bez siebie istnieć. Harmonia przyjęła postać Elementów, chaos pewnego rodzaju... imitacji stworzenia. W każdym razie Discord został w Equestrii. Twilight powiedziała mi, że razem ze swoimi przyjaciółkami wkrótce po tym, jak nasz świat nałożył się na ten, zmusiły go do przysięgi, że zrobi wszystko, aby naprawić swój błąd. Wtedy chyba nie przywiązałam do tego wagi, wydawało mi się, że nic to nie da, że Discord jest zbyt zadowolony z tego zamętu i nie będzie chciał nikomu pomagać. Ale wiesz... niedługo po tym jak wszyscy staliśmy się ludźmi, bardzo niedługo, bo niecały miesiąc, do mojego gabinetu przybył mężczyzna. Na początku byłam zdenerwowana, nie miałam pojęcia jak się tam dostał, kiedy przecież nie mieliśmy umówionej wizyty. Ale zanim zdążyłam choć spróbować go wyrzucić przybrał swoją prawdziwą postać. To był Discord, oczywiście. Możesz sobie chyba wyobrazić moje emocje w pierwszej chwili. Wściekłość, wyrzut. Utrzymanie spokoju w jego towarzystwie dużo mnie kosztowało. Bo widzisz Golding... - zamknęła na chwilę oczy. - sztuka wybaczenia dla dobra ogółu jest jedną z najtrudniejszych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały. Decyzja o tym, by nie zatrzymać go w kamieniu na wieczność, która patrząc z dzisiejszej perspektywy była chyba złą decyzją... Golding, po mnie tego być może nie było wcale widać, ale Discord jest kimś na kogo wolałabym nie musieć nigdy więcej patrzeć i było tak na długo przed rozpętaniem się tej całej afery ze światami. Trudno jest wybaczyć komuś przez kogo zginęli twoi rodzice. Wam jest to sobie bardzo ciężko wyobrazić, ale ja niestety byłam zmuszona żyć w czasach, które można nazwać jedynie nieustanną apokalipsą. Kiedy patrzyliście na Discorda widzieliście zapewne jedynie żartownisia, co prawda niezwykle niebezpiecznego, który dla własnej rozrywki uprzykrzał życie innych istot, ale uwierzcie mi, że uczynienie z niego kogoś takiego to jeden z moich i Luny większych sukcesów. Ponieważ ja doskonale pamiętam kogoś kto stwierdził, że alicorny są zbyt potężne i przeszkadzają mu w zabawie, więc postanowił je wszystkie wymordować. Tamte czasy... - zamrugała. - Wszyscy mieli wtedy niezwykle ciężko. To nie wyglądało tak jak te parę dni chaosu po jego powrocie, zanim Elementy znów zamieniły go w kamień. Nie. Tak naprawdę Equestria była wtedy jego makietą, a my figurkami z którymi robił co chciał. Jak ktoś mu się nie spodobał to go podpalał albo zamieniał w robaka. W takiej niepewnej rzeczywistości żyliśmy na co dzień po tym jak przejął władzę - lekko wykrzywiła usta, najwidoczniej zatopiona we wspomnieniach. - Tylko alicorny były na tyle silne by się mu postawić, głównie w obronie słabszych ras, takich jak jednorożce, pegazy czy kuce ziemskie - nagle przerwała i cicho parsknęła. - Nie powinnam w ogóle używać terminu Equestria, bo wtedy ta kraina nazywała się zupełnie inaczej i zajmowała inny teren - potrząsnęła głową. - To są ciekawe historie, ale na inny dzień. Może kiedyś wam o tym opowiem. Wracając jednak do tematu... kiedy Discord zaczął pozbywać się alicornów ja i Luna byłyśmy bardzo młode. Wcześniej tak naprawdę nie przyszło nam do głowy, by próbować samodzielnie walczyć z chaosem, pozostawialiśmy to naszym rodzicom. Przynajmniej dopóki nie musiałyśmy patrzeć jak giną w mieniących się kolorami płomieniach. - bębniła palcami po blacie, a jej wzrok był troszkę nieobecny. - Uciekłyśmy wtedy do lasu Everfree, szukałyśmy legendarnych Elementów Harmonii. To była twarda walka o przetrwanie, a my byłyśmy tak naprawdę tym wszystkim przerażone - zamknęła na sekundę oczy. - Kiedy udało nam się pokonać Discorda nie miałyśmy już nikogo oprócz siebie. Nasza rodzina, przyjaciele, wszyscy byli martwi. Miałam tylko Lunę i całą krainę kucyków, które nagle zaczęły pokładać w nas całą swoją wiarę, chciały byśmy zostały nowymi władczyniami, które nareszcie dadzą im pokój i normalne życie. Spróbuj sobie wyobrazić Golding, że patrząc na lata alicornów można by powiedzieć, że byłam wtedy niewiele starsza od ciebie czy Snow. Ale postanowiłam, że to zrobię. Poświęcę swoje życie tym wszystkim niewinnym istnieniom, które zasługują na szczęście. Może to zabrzmi bardzo dziwnie, ale już wcześniej obawiałam się, że jest mi przeznaczone zrobić coś ważnego. Wtedy, gdy mój znaczek okazał się pokryć z jednym z elementów Tarczy. - odwróciła głowę i uśmiechnęła się pokrzepiająco do dziewczyny obok - Spróbuj sobie wyobrazić Snow, że ktoś w tej chwili mówi ci, że zostaniesz nową władczynią kucyków i ich życia będą zależne od twoich działań. W tamtej chwili było to dla mnie tak samo niewyobrażalne - pokręciła głową i znów spojrzała na Goldinga. - Przepraszam za tą długą dygresję, ale myślę, że jest to ważne dla twojego zrozumienia. To jak wiele wymagało ode mnie danie Discordowi drugiej szansy, bo wiedziałam, że się zmienił. Musisz mi wierzyć, że mam porównanie. Nauczył się od Fluttershy trochę empatii. Z bezwzględnego tyrana stał się po prostu złośliwym kombinatorem. Chcę tylko, żebyś wiedział, jak wiele urazy musiałam w sobie zakopać, żeby dać mu tę szansę, przez którą na nas wszystkich spadły kolejne cierpienia. Ponieważ w dalszej części tej historii będę potrzebować twojego zrozumienia, a nawet porady. Tak więc powracając, Discord pojawił się w moim gabinecie. Moje dawne wspomnienia pokryte z tymi najświeższymi. To całe cierpienie jakie spowodował przez jeden żart - ręce na stole zacisnęła w pięści. - I wiesz co? Pierwsze co zrobił to usiadł na moim biurku i powiedział: przepraszam. Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić jak się wtedy poczułam? Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić, Golding, gdzie ja wtedy miałam jego przepraszam? - wzięła głęboki oddech i zamilkła. Potrzebowała chwili przerwy, przy okazji dawała też Goldingowi szansę na odezwanie się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska

Natychmiast spostrzegłem, że księżniczka zamknęła się w głębiach swych myśli. Sam wiele razy to robiłem, więc nie miałem problemu by dostrzec to, u kogo innego. Jednak, co mogło spowodować tak głębokie zamyślenie naszej władczyni? Odpowiedź zaraz zrodziła się w mojej głowie. Tylko to, co powiedziałem o Crystal mogło w tej chwili wykonać tak głęboką zadumę. Miałem wrażenie jakby księżniczka wiedziała o niej całkiem sporo a jednak uchylała się od odpowiedzi. Czy ta dwójka mogła się kiedyś spotkać? Księżniczka zasugerowała, że może mieć ona więcej lat niż na to wygląda, ale jakim sposobem? W co ja się mogłem władować? Czy zawiązując z nią ten sojusz sam sprowadziłem zagrożenie dla mych pobratymców nawet o tym nie wiedząc? Sama Snow kierowała wzrok to na panią Natalie to na swego kuzyna jakby dostrzegała, że ta dwójka była w głębokiej zadumie. W jej głowie chodziło pytanie, dlaczego tu właściwie jest? Nie powinno jej tu być jest tylko zwykłym kucykiem, który nie przyniesie im nic przydatnego w tej rozmowie. Jest kompletnie beznadziejna pomyślała po tym wszystkim, co dziś usłyszała. Jedyne, co mogła to dodawać im wsparcia. Nawet Anna, która nie uczestniczyła jakoś specjalnie w tej rozmowie wydawała jej się bardziej korzystna swoją obecnością. Nigdy nie czuła się tak bezwartościowa jak w obecnej sytuacji.

 

Zaraz jednak moje zamyślenie tym wszystkim minęło z chwilą, gdy księżniczka znów otworzyła usta. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że ich życie mogło wyglądać tak strasznie. Wiedziałem dokładnie, o czym mówiła księżniczka. Większość kucyków z naszej organizacji też we mnie teraz widziała nowego władcę. Kogoś, kto ich pokieruje w nowym świecie. Uważali, że stracili swoje księżniczki i zostałem im tylko ja. Jednak byłem tylko zwykłym jednorożcem nie dla mnie jest ciężar władzy. Nigdy nie byłem typem, który dowodzi. Nawet teraz stojąc na czele organizacji czułem się tym wszystkim zmęczony jakby to nie było moje miejsce. Natomiast kolejne rzeczy, których dowiedziałem się o Discordzie sprawiały, że jeszcze bardziej nienawidziłem tego składańca. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że był tak okrutnym tyranem swego czasu. Chyba był nawet gorszy, od Sombry sądząc po tej opowieści. Tyle istnień ile zabrał ciężko było w to wszystko uwierzyć. Naprawdę jego natura od tamtego czasu uległa poprawie. Jednak nie zmieniało to faktu, że wciąż nienawidziłem tego drania jak zarazy. Sama Snow teraz wyglądała na okropnie przybitą słysząc całą te historie. Nigdy nie sądziła, że ich władczyni miała tak ciężkie życie. Chciała móc jakoś pomóc księżniczce pozbyć się części tego bólu, który nosiła od tak dawna. Wiedziała jednak teraz, że Discord to wstrętna i okrutna bestia, która nigdy nie powinna była się narodzić.

 

- To szlachetne księżniczko, że chcesz nam poświęcać swój czas - powiedziałem niezwykle spokojnie. - Wiem, że nie mam prawa się z tobą porównywać księżniczko jednak rozumiem, że akt wybaczenia nigdy nie jest łatwy. Sama wiesz jak skończył mój ojciec - powiedziałem dość niechętnie. - Moja matka zginęła niedługo po tym jak wylądowaliśmy w tym świecie podobno jej serce nie wytrzymało na myśl o tym, że najpierw straciła męża a potem syna...

- Ciocia nie żyje? - powiedziała zszokowana Snow, na co ja tylko pokiwałem głową w geście przytakiwania. Dawna klacz teraz wręcz zbladła na te wiadomość i oparła się bardziej na swym miejscu. Nie chciała jednak nic mówić, bo nie chciała przerywać opowieści księżniczki jednak nie czuła się za dobrze po usłyszeniu tej wiadomości. Co prawda myślała, że tak jest, ale chciała wierzyć, że ta jednak nadal żyje. Wiedziałem, że będę musiał później jakoś pocieszyć Snow jednak teraz musieliśmy dokończyć obecne sprawy.

- Nie jestem w stanie stwierdzić czy przyjęłaś jego przeprosiny księżniczko. Nie wiem, co ja bym zrobił na twoim miejscu. Szczerze mówiąc miałem nadzieje, że po tym, co się stało ten stwór zniknął raz na zawsze. Nie wiem również, w czym będę mógł ci doradzić. Jestem tylko zwykłym jednorożcem, który służył w gwardii nikim więcej. Jednak przepraszam, że ci przerwałem - odparłem zamykając usta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Kierowca i siedzący obok niego ochroniarz przyglądali się całej sytuacji w lusterku, milcząc. Ich twarze przybrały zasępiony, poważny wyraz, ponieważ widzieli, że cokolwiek się przed chwilą wydarzyło, księżniczka była rozgniewana. Natomiast sama Jolanta nawet nie drgnęła, kiedy Felicja zaczęła grać idiotkę. Czy ona naprawdę myślała, że da się w to wciągnąć? Przed kim miała tutaj udawać? Przed swoimi najlojalniejszymi gwardzistami? Niedoczekanie.

- Nie udawaj głupiej - odpowiedziała wyniośle, a jej oczy lekko się zmrużyły. Po krótkiej chwili pozwoliła sobie na mały, sztywny uśmiech. - W każdym razie wiem już wszystko, czego chciałam się dowiedzieć. Zawieź nas pod główną bramę - ostatnie zdanie skierowała do mężczyzny za kierownicą, który skinął głową i zawrócił samochód. Jolanta nie spuszczała wzroku z Felicji. Swoje spoczywające na kolanach palce miała mocno zaciśnięte.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

- Udawać? - powiedziała szczerze zdziwiona delikatnie przechylając głowę by przyjrzeć się bardziej kobiecie. Na jej twarzy natomiast rysował się niepokojący uśmiech. Domyśliła się już, że ludzie, którzy są z nimi to dawne kucyki zapewne gwardia księżniczki nocy gotowa zrobić wszystko dla niej. W sumie mogła pobawić się ze wszystkimi tutaj i sprawdzić jak wiele będą w stanie znieść. Może to Luna coś zrobi nie mogąc wytrzymać albo jej lojalna gwardia, która nie pozwoli na obrażanie swej władczyni. Po Goldingu wiedziała, co znaczy zaślepiony gwardzista. Musiała zaryzykować i upewnić się, w jakim jest teraz położeniu a wtedy zaplanować, co dalej. Najlepiej będzie zniknąć z oczu Luny w czasie bankietu. W końcu będzie czymś zajęta, jeśli będzie trzeba sama jej to załatwi byle się od niej uwolnić. Nagle znów otworzyła usta kontynuując jakby nic wcześniej nie zaszło.

 

- Myślałam, że się zaprzyjaźnimy - stwierdziła miłym sztucznym głosem wciąż nie odrywając oczu od kobiety. - Że może pójdziemy na jakieś wspólne zakupy. Zwierzymy się sobie z tajemnic po to by zacisnąć kręgi przyjaźni. W końcu podobno przyjaźń to najpotężniejsza magia - ostatnie słowa w jej ustach zabrzmiały wręcz tak jadowicie jakby miały tu wszystkich otruć. Uniosła dłoń w górę by lekko zacisnąć ją w pięść. Nagle zmarszczyła delikatnie brwi. - Nie ładnie - powiedziała spokojnie a zarazem z pewną wrogością w głosie.

 

- Odcięłaś mnie od niej - powiedziała zaciskając dłoń jednak nie będąc w stanie użyć ani grama magii. Nawet róg Sombry nie chciał jej odpowiedzieć. Nagle jednak znów na jej twarzy pojawił się dosyć nieprzyjemny uśmiech. - Jest ci jej szkoda prawda? - spytała teraz z niezwykle chytrym uśmiechem jakby zaraz miała wybuchnąć drwiącym śmiechem. - Taka biedna samotna i skatowana. Czyż nie jest to smutne? - ponownie spytała teraz z udawanie smutną miną by zaraz przyłożyć dłoń do ust i zachichotać jednak nadal nie skończyła mówić. Po skończonym chichocie kontynuowała. - To nas różni jesteś słaba, bo współczujesz komuś, kogo nawet nie znasz. Już ci to powiedziałam jest śmieciem i zawsze nim będzie. Była nim nawet dla własnej matki, gdy się jej po prostu pozbyła. Poza tym skoro darzysz mnie tak głęboką pogardą powinnaś jej nienawidzić jeszcze bardziej w końcu to ona to zaczęła. To ona dała mi życie - powiedziała teraz szczerząc zęby radośnie.

 

- Jesteś jak relikt przeszłości zarówno ty jak i twoja siostra, która mówiąc szczerze zginęła tak jak żyła, czyli w najgłupszy możliwy sposób - zmrużyła delikatnie oczy a jej głos spoważniał. - To tylko strata czasu. Ona już jest moja a wkrótce całkiem zniknie i nikt nie będzie o niej pamiętał a wtedy to ja stanę się tą jedyną prawdziwą. Dopilnuje również byś została zapomniana tak samo jak ona i wtedy się przekonasz, że ideały twojej siostry były nic nie warte. Muszę jednak załatwić jeszcze kilka rzeczy - nagle znów się uśmiechnęła. - Powinnam wam również podziękować  chyba za wyszkolenie ciekawego gwardzisty - odrzekła nadal patrząc na kobietę. - Miałam nadzieje, że zdołam go przekonać do siebie niestety wasze ideały tkwią w nim za głęboko, chociaż tego nie wie nadal jest wam wierny niczym pies, ale mam dla niego nieco inną rolę w tej sztuce, która wiele zmieni - powiedziała nie zaprzestając się uśmiechać i wygodnie się opierając na swym miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Anna zaczynała się powoli nudzić... Ile mogła słuchać? To bez problemu zdradzały jej oczy, gdy szukała ważną informację. Padło wiele słów o większej wadzę, ale już nie dla niej. Informacja zdobyta słabła na sile z czasem jej przyswojenia, a ta o Discordzie ~ nie stanowiła dla niej zbytniego zaskoczenia. Celestia znała już dawno jej zdanie na ten temat, żeby to była jedna odpowiedź, lecz to nie stanowiło żadnej wagi. Czy sama nie kazała wybaczać w imię magii przyjaźni? Nie mogła wyjść na hipokrytę ~ nie ważne jakby to nie bolało. Decyzja została już podjęta. Nie wiadomo nawet czy nie za nią, dla dobra ogółu. Czy winy przeszłości mogły cokolwiek zmienić, gdy chodziło o niewinnych niczemu, których to i tak musiała chronić...

Nie musiała nic... Crystal stanowiła inną bajkę... Niebezpieczną grę... a to ona grała z Goldingiem. Czy mogła pozwolić na to innej klaczy, by zrobić z niej głupka... Nie. Oczywiście że nie, gdy spojrzała na Snow swoimi podświetlonymi oczyma, pokręciła głową że ta nie wie co ze sobą zrobić, nie licząc tego że naprawdę słodko wyglądała. Czy nie brakowało jej właśnie tego widoku ~ zwyczajnej bezradności. Odtworzyła ostatnie przemówienie Crystal z napisami. Nie słuchawki nie wchodziły w grę, ale napisy już tak. A całość przyśpieszona dwa razy, bo za wolno mówiła...

- Kłamca kłamce pozna... - powiedziała na podsumowanie tego co zobaczyła. Już odruchowo wyrwało się to z jej ust, ale nie zareagowała wcale. Zniszczyłoby to cały efekt wyjścia i zwróciłaby jeszcze większą uwagę na siebie niźliby musiała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natalia

Pochyliła ze smutkiem głowę słysząc o śmierci jeszcze jednego kucyka. Nie ważne jak wiele takich informacji musiała się nasłuchać, każda kolejna bolała tak samo. Na następne słowa Goldinga jedynie się lekko uśmiechnęła, choć w jej oczach ciągle krył się ciężar, którego prawdopodobnie nie pozbędzie się nigdy. Czego oczekiwała? Aprobaty, potwierdzenia słuszności swojej decyzji? Nie powinna się już wahać, nie wtedy, gdy wiedziała, że nie miała innego wyjścia. Musiała pochwycić tę nadzieję i zacisnąć zęby. I tak tę konkretną historię znało w tej chwili bardzo niewiele osób. Uniosła głowę słysząc komentarz Anny i spojrzała na nią przelotnie. Ewidentnie była zajęta sobą, być może nawet przestała już słuchać tej rozmowy. Bądź co bądź ona miała ją już za sobą. Przeniosła wzrok powoli na Snow, posyłając jej łagodny uśmiech, jakby wyczuwała jej dyskomfort, a potem znów zwróciła się do Goldinga.

- Nie mogę zaprzeczyć, że również wolałabym, żeby Discord zniknął na zawsze. Jak na ironię... - jej uśmiech zmienił się na bardziej gorzki. - ... gdyby tak się stało odnalezienie bezpiecznego sposobu na przywrócenie nam prawdziwego życia trwałoby lata, jeśli w ogóle byłoby możliwe - przesunęła palcami po czole. - Ale jak pewnie sobie wyobrażasz na początku nie byłam za bardzo chętna by przyjąć jego przeprosiny. Szczególnie po tym co usłyszałam chwilę później - pokręciła głową. - Chciałby, żeby wszystko było tak jak dawniej, bo Ziemia jest nudna. Nudzi mu się samemu w Equestrii, a Ziemia mu nie odpowiada i to dlatego chce mi pomóc. - jej głos na parę sekund stał się wręcz zawistny, ale potem zamknęła oczy jakby w zmęczeniu. - Nie byłam w stanie mu dłużej ufać. Nie odzywałam się i pozwoliłam mu mówić. Stwierdził, że przyniesie mi fragment lustra z Equestrii, bo wciąż może do niej powrócić. Nie wiem co ma na to wpływ, być może to, że jest jednym z głównych bytów, które się na nią składają. Jestem jednak pewna, że sam z siebie nie dałby rady nikogo przenieść. Potrzebny jest chociaż fragment lustra i niestety wiem, że artefakt ten po zbiciu prawdopodobnie wyśle Equestrię jeszcze dalej do jakiegoś przypadkowego wymiaru. W każdym razie to chyba nie robi różnicy. Kraina jest pusta - westchnęła. - Kiedy mi to zaproponował rzeczywiście zaczęłam to rozważać Za pomocą tego przedmiotu moglibyśmy znaleźć dla siebie jakiś niezamieszkany, przystosowany do magii świat. Zaznaczyłam, że jeżeli zgodzę się na ten plan, będzie musiał dostarczyć mi również choć odrobinę każdego, magicznego składnika eliksiru ponyfikacyjnego. Woda z rzeki Yanley, łuska smoka, którą na pewno znajdzie w ich krainie, czarci żart, wiśnia i kryształ z Kryształowych Gór. Dopiero na ich bazie będę mogła tworzyć bezpieczne kopie lub modyfikacje, na przykład dla gryfów, smoków lub podmieńców. Co mi szkodziło się zgodzić? Mogłam odmówić powodowana żalem i gniewem, ale nic by to nie przyniosło. Mimo wszystko chciałam się upewnić, że zaczynam wdrażać w życie plan rejestracji z jakąkolwiek solidną podstawą, więc wymogłam na nim, by udowodnił mi, że potrafi przejść z Ziemi do Equestrii i z powrotem, rzeczywiście przynosząc coś ze sobą. Nie powiedziałam Discordowi co ma przynieść, to on miał mnie przecież przekonać. I rzeczywiście. Zajęło to trochę czasu, to oczywiste, ale przybył po raz kolejny, z tym - sięgnęła ręką do swojej szyi i szarpnęła za srebrny łańcuszek, który prowadził pod jej koszulę. Okazało się, że znajduje się na nim niezbyt duży, fioletowy kryształ. Ktoś, kto często widywał Księżniczkę Celestię na pewno wiedział czym jest. - To kamień z medalionu Star Swirla Brodatego - powiedziała, przyglądając mu się z czułością. Była to bądź co bądź bezcenna pamiątka z ich krainy. Odbicie ich historii. - wyostrza zmysły, nawet w tym świecie. Na pewno go kojarzysz, bo przez bardzo długi czas znajdował się w moim diademie. Nie wiem gdzie on go znalazł - nagle przerwała swoją opowieść i zdjęła łańcuszek. Widocznie jego brak robił różnicę, ponieważ zamrugała dwa razy jakby w lekkim oszołomieniu, które jednak bardzo szybko minęło. Uśmiechnęła się i wychyliła przez stół, przy okazji kładąc łagodnie rękę na plecach Snow. Drugą, tą z naszyjnikiem, wyciągnęła w stronę Goldinga, jakby zachęcając go do wypróbowania go.

 

Kryształ był równy i lśnił fioletem, odbijając światło. Jakoś tak czuć było od niego Equestrię. Choć Natalia widziała w nim tylko bogactwo pradawnej magii kucykom kojarzył się już zapewne bezpośrednio z nią, w końcu przez wiele wieków nosiła go codziennie w swoim diademie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...