Skocz do zawartości

[GRA][Arcybiskup z Canterbury] Nawiedzony Dwór


Bosman

Recommended Posts

Saskia powtórzyła ruch Herona, również się skłaniając. Tak jak nie  darzyła Felicji sympatią, tak musiała przyznać, że w sukni o tak pięknym kolorze wyglądała fenomenalnie. Ale nie gapiła się zbyt długo, żeby przypadkiem nie dostać po uszach. 

- Och. Czyli powinnam się aż tak przejmować? Nic takiego nie czuję, ale jestem gotowa na opcjonalne bezinteresowne złośliwości - odpowiedziała. Przyszło jej do głowy, aby dyskretnie zabrać kartkę z kaligrafowanym pismem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 648
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Heron zaśmiał się cicho. 

- Nie masz czym się przejmować. Najważniejsze to się nie stresować. Bo wtedy trzęsą się ręce i wszystko leci na ziemię - Zażartował po czym zamilkł, bo pan Loren podszedł do nich. Heron znowu chciał się skłonić, jednak pracodawca położył mu rękę na ramieniu. 

- Spokojnie Heronie. Nie musisz mi się ciągle kłaniać - Powiedział spokojnie po czym popatrzył na Saskię. - Cieszę się, że tutaj jesteś. Pewnie się zastanawiasz czemu akurat ty tak? - Zapytał. Jakby czytał w myślach dziewczyny. A może naprawdę czyta? - Otóż już ci odpowiadam. Jesteś bardzo dobrą dziewczyną i szybko się uczyć. Widzę, że świetnie sobie tutaj radzisz, więc pomyślałem, że szybko nauczysz się wszystkiego, co jest potrzebne. Bo - tutaj  popatrzył na Herona - Niestety Heron będzie musiał wyjechać na dość długi czas do rodziny. Tak więc ja potrzebuję kogoś, kto go na ten czas zastąpi. A ty wydajesz się być idealną osobą - Powiedział pan Loren, jednak nie położył ręki na ramieniu dziewczyny. Co mogło się wydawać nieco dziwne. No ale trzeba pamiętać, że dziewczyna nadal miała krzyżyk w kieszeni sukni. Musiała go przełożyć, kiedy się przebierała. A kartka z wiadomością nadal leżała na stole, widoczna dla wszystkich. Ale na szczęście nikt jej jeszcze nie zobaczył. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zrobię wszystko co w mojej mocy - odparła i lekko dygnęła, wciąż z ręką pana Lorena na ramieniu. Aż dziwne, że pozwalał sobie na taką swobodę ze służbą. Nie zdziwiło ją specjalnie wyjaśnienie pana Lorena, bo i nie trudno było się domyślić, że kwestia wystąpienia w roli służącej na ważnym przyjęciu była nurtująca. Poczuła tylko lekki niepokój, kiedy nie udało jej się w porę zabrać karteczki. Z całych sił starała się więc zignorować jej obecność, skupiając się na jej pracodawcy i starając się, żeby i on skupił się na niej, albo na Heronie. Uśmiechnęła się przyjaźnie. - Dziękuję za zaufanie. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Loren uśmiechnął się lekko, słysząc słowa Saskii. 

- Cieszę się Saskio. A teraz musisz mi wybaczyć. Trzeba przyjąć gości - Powiedział po czym puścił jej oko i odszedł do żony. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły. Stała w nich ta dziewczyna, którą Saskia widziała wcześniej przez okno. Jej wyraz twarzy nadal się nie zmienił. Loren uśmiechnął się przyjaźnie i ucałował dłoń dziewczyny. 

- Ach Mediro. Cieszę się, że dotarłaś tutaj bez przeszkód - Głos pana zamku był spokojny i słyszany w całej sali, pewnie z powodu, że prawie nikogo tam nie było i echo mogło spokojnie się odbijać od ścian. Felicja uśmiechnęła się lekko do kobieta. Ta tylko skinęła głową po czym popatrzyła na Herona i Saskię. Po chwili Odwróciła wzrok, ale Saskia mogła odnieść wrażenie, że ta cała Medira ma taki sam stosunek do służących, a może nawet gorszy niż Felicja. Za nią jak cień chodził jej służący, który trzymał klatkę, w której siedział nieduży piesek. Przynajmniej tak można było wywnioskować z cichego szczekania i warczenia dochodzącego ze środka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna która pojawiła się na sali była wręcz stereotypowym przykładem wyobrażonej przez Saskię szlachcianki. Pies tylko dopełniał wizerunku. Właściwie to nawet nie sądziła, że istnieją takie małe psy. Na wsi by się raczej nie przydały i ktoś mógłby je pomylić z ptactwem albo Bóg wie czym jeszcze. 

Czekała na polecenie Herona. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heron nic nie mówił. Widać było, że lustruje kobietę. Ta zajęła miejsce po lewej stronie stołu. Jej służący zabrał parasolkę, skłonił się jej lekko po czym wyszedł. Loren chciał już usiąść, jednak po chwili drzwi znowu się otworzyły. Stał w nich starszy mężczyzna, chyba nawet starszy od Lorena. Miał na sobie staromodny strój: Biała koszula z podniesionym kołnierzem, marynarka i czarne spodnie. Obok niego szła starsza kobieta w czarnej sukni. Wyglądali jak z obrazu. Bardzo starego obrazu. Mężczyzna uśmiechnął się, witając się z Lorenem. 

- Gregory mój stary druchu. Sto lat cię nie wiedziałem - Zaśmiał się pan zamku i przywitał się z przyjacielem. Wydawał się być zadowolony ze spotkanie. Po chwili przywitał się z żoną Gregorego. A ten niespodziewanie zaczął iść w stronę Saskii i Herona. 

- Witaj Heronie. Dobrze cię widzieć - Powiedział mężczyzna witając się z Heronem. Ten uśmiechnął się zakłopotany po czym uścisnął dłoń mężczyzny, skłaniając lekko głową. Następnie mężczyzna popatrzył na Saskię. - A tej młodej damy nie znam. Miło mi poznać. Jestem Gregory Waris - Powiedział z lekkim uśmiechem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dygnęła głęboko i skłoniła się przed mężczyzną. Tym razem również była zaskoczona tym, jak bardzo "równo" traktuje służbę. Może jednak arystokraci nie byli tak bardzo źli?

... Byli, właśnie że byli. Wystarczyło jedno spojrzenie na właścicielkę hybrydy szczura i psa, żeby się upewnić. Mimo to Saskia uśmiechnęła się uprzejmie. 

- Saskia Villen, niezwykle mi miło - odezwała się. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gregory uśmiechnął się. 

- Ciekawe nazwisko. Chyba kiedyś znałem jakiegoś Villena. Ale to było lata temu - Zaśmiał się mężczyzna. Widać było, że jest w dobrym humorze. Po chwili skłonił się lekko i poszedł do swojej żony, która już siedziała na przeciwko Mediry. Widać było, że kobiety rozmawiają, ale dziewczyna nie słyszała ani słowa. 
Kolejni goście zaczęli się powoli schodzić. Jednak już żaden z nich nie podszedł do Saskii i Herona. Dziewczyna naliczyła łącznie  10 osób, bez Lorena i Felicji. Ale następne osoby były już typowymi przedstawicielami arystokracji. Sztywni, bogato ubrani i zupełnie ignorujący istnienie jej i Herona. No prawie. Pewna arystokratka spojrzała na nią z takim wzrokiem, jakby Saskia budziła w niej obrzydzenie.  Po chwili, kiedy wszyscy już siedzieli drzwi ponownie się otworzyły. Jednak przeszedł przez nie Patrick z Regusem. Prowadzili wózek, na którym stały misy z potrawami. Zapach od razu wkręcił się w nos Saskii. Czuła taką mieszaninę mięsa i warzyw, że ciężko było dokładnie określić co tam jest a czego nie ma. Widać było, że Patrick dał z siebie wszystko. Zanim wyszedł Patrick uśmiechnął się do Saskii i pokazał jej kciuk w górę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dyskretnie pokazała kciuk w górę i uśmiechnęła się do kucharza. Kiedy do jej nozdrzy dotarły zapachy jedzenia, żałowała że nie może się zamienić na miejsca z gośćmi. 

Wszelkie nieprzyjemne spojrzenia uparcie ignorowała, skupiając się na potencjalnej pracy, która miała ją czekać. Nie chciała zapomnieć o żadnej ze wskazówek Olivii, bo to przecież mogłoby skutkować katastrofą. Obyczajową, ale to wciąż katastrofa, a akurat pana Lorena zawieźć nie chciała. I nie chciała też zebrać nieprzyjemności od Felicji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście aż tylu nieprzyjemności dziewczyna nie doświadczyła. Większość gości po prostu ignorowała ich, lub nie dawała po sobie poznać, że zwraca na nich uwagę. A roboty było trochę. Saskia musiała kilka razy chodzić obok nich, zabierać talerze i odkładać je na podstawiony przez Regusa wózek. Heron w tym czasie nalewał gościom trunków.  

- A wiesz co Lorenie? - Powiedziała jedna z arystokratek, ta sama, która patrzyła się wcześniej krzywo na dziewczynę - Nie spodziewałabym się, że nadal zatrudniasz tak młode dziewczyny u siebie. Ktoś mógłby pomyśleć, że one nie tylko sprzątają - O ironio kobieta mówiła to akurat wtedy, kiedy Saskia była obok niej. Nie była to ani trochę miła uwaga. Loren nie spodziewał się tego, bo aż zakrztusił się kęsem mięsa. Popatrzył na ciebie nieco zmieszany. Widać było, że nie do końca wie jak na to zareagować. Heron niestety tego nie usłyszał. Ale inny arystokrata, chyba nieco starszy od Aleksandra spojrzał kątem oka na dziewczynę, widać ciekawy jak ona zareaguje na te słowa. W końcu były bezpośrednio skierowane do Saskii. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia ugryzła się w język. Dosłownie. Zastanawiała się nawet, czy nie zacnie krwawić, a lekki ból rozjuszył ją jeszcze bardziej. 

Przełknęła odpowiedzi od "jeszcze znoszą wasze towarzystwo prócz sprzątania" po ostrzejsze, dotyczące bezpośrednio niej. Przełknęła też przekleństwa cisnące jej się na usta po ugryzieniu w język i zrobiła to co miała zrobić - sprzątnęła talerz, kieliszek albo sztućce, zupełnie jakby nie usłyszała uwagi albo jakby była o kimś zupełnie innym. Odetchnęła głębiej dopiero kiedy znalazła się poza zasięgiem wzroku wszystkich gości i gospodarzy. Przynajmniej pan Loren nie zrobił czegoś tak głupiego jak na przykład zaśmianie się z szampańskiego żartu. Saskia wróciła z powrotem na salę po kilku sekundach, przystępując do dalszej pracy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dość napiętym momencie nastała cisza i spokój. Do końca obiadu Saskia już nie usłyszała ani słowa skierowanego w swoją stronę. Może głównie dlatego, że część stołu, gdzie siedziała wulgarna arystokratka była teraz obsługiwana przez Herona, który widać widział zmieszanie Lorena i domyślił się, że coś jest nie tak. 
Po obiedzie nastąpiła chwila pauzy, kiedy to Saskia i Heron sprzątnęli wszystkie talerz i sztućce z obiadu. Potem Patrick wjechał do jadalni z wózkiem pełnym różnego rodzaju ciast, tortów oraz, co było dla Saskii lekkim zaskoczenie, lodów. Kiedy Patrick podszedł po wózek z talerzami uśmiechnął się do dziewczyny. 

- Spokojnie. Zostawiłem ci trochę w kuchni - Powiedział cicho. Widać było, że faktycznie mężczyzna wiedział o czym myślała dziewczyna.

Niestety los nie chciał dać Saskii spokoju. Podczas deseru, kiedy dziewczyna sprzątała talerze znowu usłyszała tą samą arogancką arystokratkę. 

- Tylko popatrz na nią. Tylko skóra i kości. Przecież ta dziewczyna lepiej sprawdziła by się jako...

- Vala wystarczy - Powiedział Gregory, który siedział obok niej. Kobieta spiorunowała go wzrokiem.

- Nie przerywaj mi. Mam prawo ją oceniać. To TYLKO służąca. Nawet nie ma tutaj prawa głosu. Czemu ty traktujesz służących jak równych sobie? Przecież to podludzie - Powiedziała Vala na tyle głośno, że wszyscy przy stole zamilkli. Nikt nie chciał tego okazać, ale każdy przy stole kątem oka patrzył na Saskię. Loren aż wstał. Chyba chciał coś powiedzieć. Pytanie brzmiało, czy tym razem Saskia da radę powstrzymać się od komentarza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw w zasadzie nie mogła się doczekać, aż przyjęcie się skończy i będzie mogła wrócić do kuchni. Kochany Patrick...

A potem padła ta śmieszna wymiana zdań, po której zapadła niezręczna cisza. Saskia nie mogła. 

Nie mogła powstrzymać się nie tyle od komentarza, co od rozbawienia. Trzeba było być poważnym zawodnikiem, żeby przy tej ilości kryształków, tiulów, drogiego materiału i całkiem nienagannej urodzie tak bardzo pieklić się ze względu na zwykłą służącą. Cóż, skoro cała reszta na to stwierdzenie nie zareagowała szczególnie entuzjastycznie, to widać ani Saskia ani Heron jednak podludźmi nie byli. Nie odmówiła sobie szybkiego obiegnięcia wzrokiem po gościach, a potem, nim zabrała jeszcze talerze, spojrzała w twarz arystokratki i...

Prychnęła, a potem od razu zaczęła sztucznie kaszleć, kryjąc dłonią uśmiech. Trwało to ledwie kilka sekund nim zdołała zetrzeć pobłażliwy grymas. Miało to w założeniu wyglądać tak, żeby wszyscy wiedzieli, że prychnięcie nie było przypadkowe i żeby nikt nie mógł jej nic zarzucić, bo przecież tylko kaszlała. Nie można zabronić ludziom kaszleć. 

- Przepraszam najmocniej - odezwała się cicho. Była pewna, że mimo to wszyscy ją słyszeli. - Jestem uczulona, coś chyba pyli na zewnątrz.  Zabrała talerze i ruszyła do kuchni, pozwalając sobie na powrót uśmiechu, kiedy już nikt jej nie widział. Czekała, aż spotka Herona i będzie mogła sobie pożartować z tego biednego, znerwicowanego stworzenia. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety dziewczyna nie miała tyle szczęścia, żeby opuścić salę. Przed samymi drzwiami usłyszała najpierw szuranie krzesła a potem szybkie kroki. Następne co poczuła to niezwykle mocne szarpnięcie za suknię tak, że nie dała radu utrzymać równowagi i wywróciła się na plecy, tłukąc przy tym kilka talerzy, które trzymała w ręce. Po chwili ktoś podniósł dziewczynę i postawił na nogi. Okazało się, że to była Vala. Kobieta Spoliczkowała Saskię tak, że ta poczuła, jak krew spływa jej po policzku. Widać musiała go rozciąć paznokciem. Kobieta patrzyła na dziewczynę swoimi, jeszcze zielonymi oczami. Bo to, że ona jest wampirem było więcej niż pewne. Nikt tak szybko nie byłby w stanie wstać od stołu, podejść do dziewczyny i szarpnąć ją tak, żeby ta straciła równowagę.  Dziewczyna dostrzegła, że pan Loren, Gregory i jeszcze ktoś wstali ale Vala zgromiła ich wzrokiem.

- SIADAĆ! - Krzyknęła na nich a ci, co było bardzo dziwne usiedli. Ale widać było po nich, że są zdenerwowani i raczej nie zrobili tego z dobrej woli. Kobieta następnie znowu popatrzyła na służącą. - Myślisz, że możesz sobie od tak ze mnie żartować?! Że pozwolę ci na taką swobodę?! Jesteś niczym! Żyjesz tylko dlatego, że ci pozwolono! - Kobieta krzyczała, chodź na Saskii nie robiło to większego wrażenia. - Daj mi chodź jeden powód, żebym nie posłała cię na tamten świat - Arystokratka aż się gotowała w środku. Stała mniej więcej w odległości 2 do 3 metrów od niej i czekała, czy dziewczyna coś odpowie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego się nie spodziewała. 

Moment w którym spoliczkowała Saskię był tym, w którym dziewczyna zdecydowała, że rzuca tę pracę. Wolała wrócić do domu, niż dać się bić, pomiatać... Niż dać się zabić przez humanoidalną pijawkę z przerośniętym ego. I nie liczył się już ani pan Loren, ani Felicja, ani Patrick ani Heron. Nie liczyła się nawet duma nie pozwalająca wcześniej na powrót do ciotki. Spadły wszystkie ograniczenia i Saskia zdecydowała, że złamie postanowienie o nieużywaniu swoich umiejętności. 

- Tatuś za rzadko przytulał cię w dzieciństwie? Dlatego taka jesteś? - zapytała, ocierając policzek z krwi. Zacisnęła dłonie. Jeśli Vala się wewnątrz gotowała, Saskia była wulkanem. - Dam ci więcej, niż jeden powód. 

Najpierw postanowiła zmienić nieco swój wygląd. Nocą było to bardziej efektowne, bo Saskia umiała wpływać na otoczenie. Tym razem musiała poprzestać na iluzji siebie. 

Jej oczy zaszły czernią i przypominały oczy ptaka. Włosy Saskii zamieniły się w pióra, które w wersji lotek wyrosły też z przedramion, a dłonie zaopatrzyła w czarne, długie szpony. Kiedy się uśmiechnęła, Vala mogła zobaczyć rząd ostrych, trójkątnych zębów. A wszystko to było iluzją. 

- Przykro mi, panie Loren, że nasza współpraca była tak krótka, ale nie dam sobą pomiatać. To pierwszy powód, Valo. Chcesz poznać następne? - zapytała, postępując krok w stronę oponentki. 

Była mocno wkurzona, więc starała się jednocześnie poprosić o pomoc istoty latające. Nie chciała wiele - nie oczekiwała ataku, a jedynie pojawienia się ptaków na parapetach i drzewach za oknami. Żeby widzieli i żeby przedstawienie było kompletne. Żeby tylko siedziały i patrzały. 

- Chcesz? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vala nie wiedziała co robić. W jednej chwili miała przed sobą zwykłą służącą, a w kolejnej jakiegoś ogromnego ptaka. Od razu cofnęła się kilka kroków. Jej złość była zastąpiona strachem, pewność siebie zwątpieniem. Kobieta popatrzyła na innych przy stole. Jednak żaden z gości nie zamierzał się ruszyć. widać było po nich, że też są co najmniej mocno zaskoczeni. Widać było, że żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu sprawy. Nie wiedzieli co robić, ale skoro ich to nie dotyczyło, to postanowili nie ryzykować. Jedyną osobą, która wyglądała na niewzruszoną była owa arystokratka w wieku Saskii. Ona tylko popatrzyła na dziewczynę a potem na Valę i znowu popatrzyła na okno. A tam się działo. Na parapecie  okien zaczynały się zlatywać różne ptaki. I nie tylko. Na szczycie okien widać było grupkę nietoperzy, która zawisła głowami w dół i patrzyły na zebranych w sali. 
- Czym jesteś?! - Zapytała przestraszona Vala, odsuwając się pod sam stół. Popatrzyła na Lorena - Loren do cholery jasnej wytłumacz mi co to jest?! - Kobieta chciała wiedzieć. Jednak pan Loren przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, Potem spojrzał na Saskię i znowu na Valę. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. 

- Jak to co? Ta dziewczyna to moja służąca, Saskia Villen. I jak widzisz nie jest osobą, którą można lekceważyć - powiedział spokojnie. Widać udawał, że wiedział o zdolności Saskii. Popatrzył na dziewczynę - Saskio mogę cię prosić, żebyś pokazała Valii, jak się powinno traktować nieproszonych gości? - Zapytał i puścił jej porozumiewawczo oko. Felicja, która siedziała obok niego zamarła. Widać, ze też była przerażona. Ale Saskia nie wiedziała czemu. Może to też miało związek z tą dziwną dziurą w pamięci dziewczyny. 

Ostatnią rzeczą, którą Saskia zobaczyła był Heron, który ukradkiem podszedł do okna, gdzie nie było ptaków i otworzył je. Tak więc dziewczyna widziała, gdzie było wyjście przeznaczone dla Valii. No cóż była wampirem. Więc upadek z 8 metrów raczej nie stanowił dla niej problemu. Teraz tylko trzeba było jakoś sprawić, żeby Vala wyszła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Obraziłaś gospodarza, który cię ugościł, jego gości i obraziłaś mnie. Wiecej: zrobiłaś bałagan. Spójrz! - Wskazała szponiastą łapą na talerze leżące na ziemi, czy też może raczej ich szczątki. 

- Nie dotknę cię, bo się tobą brzydzę, ale one mogą to zrobić. Ptaki nie lubią złych ludzi... I nie tylko ludzi. Przeproś. A potem to posprzątaj. W przeciwnym wypadku... Niektóre z nich są głodne i niektóre nie pogardzą mięsem. Daję ci wybór, Valo. Masz pięć sekund - wystosowała Saskia, nie do końca czując jeszcze smak zwycięstwa. Spodziewała się potencjalnego ataku ze strony wampirzycy, ale na pewno nie spodziewała się reakcji pana Lorena. Nie spodziewała się też, że ptaki przybędą tak tłumnie i ze pojawią się nietoperze, za co w myślach serdecznie im podziękowała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vala nadal była w szoku. Widać było, że strach chyba padł jej na uszy, bo nie ruszyła się nawet o krok. Pan Loren w milczeniu obserwował przebieg całej sytuacji. Zresztą reszta gości również obserwowała jak na pozór zwykła służąca zastraszała właśnie arystokratkę. Po chwili kobieta chyba się jakoś połapała bo wybełkotała.

- P-Przepraszam - Saskia słyszała to i miała wrażenie, że reszta gości też to usłyszała. A uśmiech na twarzy Gregorego potwierdził jej przypuszczenia. Po chwili kobieta spojrzała na talerze. - Ch-Chyba nie myślisz, że zniżę się d-do tego poziomu. Zapomnij- Powiedziała, starając brzmieć odważnie. Bez pozytywnego efektu. Brzmiało to co najmniej komicznie. Pan Loren po chwili wstał. 

- Dobrze Vala. Zatem  "dziękuję" ci za twoje towarzystwo. Możesz już wrócić do siebie - Powiedział po czym popatrzył na Saskię, Kobieta patrzyła na niego tępo, ale Loren kompletnie ją zignorował - Dziękuję ci Saskio za ten pokaz umiejętności i niezwykłych zdolności. Ale chciałbym teraz dokończyć obiad i omówić kilka ważnych spraw z resztą gości. Dlatego proszę wróć do swojej poprzedniej formy i pokaż pani Valii, gdzie są drzwi. A po obiedzie proszę zgłoś się do mojego gabinetu - Powiedział po czym usiadł. Reszta gości znowu popatrzyła na dziewczynę, czekając na to co ona zrobi. W w tym momencie to ona rozdawała karty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwnęła głową, słysząc wypowiedź pana Lorena i wróciła wzrokiem do Vali.

- Twój poziom jest niżej niż te talerze. Posprzątaj, a potem... Heron otwarł ci okno. Mam ci pomóc, pani? - zapytała, postępując jeszcze krok bliżej. 

Iluzję opuściła dopiero wówczas, gdyby Vala faktycznie wyszła. Nie tak od razu oczywiście, stopniowo, naturalnie, żeby myśleli, że faktycznie jest czymś nadprzyrodzonym. Schowała więc pióra, pazury i przywróciła oczom normalny wygląd. Podziękowała skrzydlatym gościom, za to, że uprzejmie chcieli się zjawić i wróciła do kuchni. Tochę obawiała się rozmowy z panem Lorenem, ale generalnie Saskia była całkiem zadowolona z obrotu spraw. Była też ciekawa reakcji współpracowników i miała nadzieję, że incydent sprzed chwili ich do niej nie zrazi. 

Weszła do kuchni spokojnie, uważnie obserwując swoich towarzyszy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wampirzyca patrzyła z niedowierzaniem. Słysząc Saskię oraz patrząc na okno pośpiesznie ruszyła w jego stronę po czym przez nie wyskoczyła. Heron zamknął je i wrócił na swoje miejsce. On nie zainteresował wszystkich gości, więc wolał nie być w centrum uwagi. Dziewczyna usłyszała, że kiedy Vala wyskakiwała rzuciła kilka dość nieprzyjemnych wiązanek pod adresem Saskii, no ale nie ma się co dziwić. 

Kiedy Saskia wyszła do kuchni od razu zobaczyła, że chyba połowa służby się tam zebrała z Patrickiem i Weroniką na czele. 

- Saskia co to było? - Zapytał Patrick patrząc na dziewczynę. Po chwili przed niego weszła Weronika.

- Jak to zrobiłaś? To była jakaś sztuczka? - Zapytała. Po chwili dziewczyna została dosłownie zbombardowana pytaniami a to co to było, czy ona jest człowiekiem czy kimś innym, czy ona może kogoś tego nauczyć i inne pytania, które zazwyczaj zadaje tłum, kiedy widzi coś niezwykłego. Tak czy inaczej wszyscy raczej dość entuzjastycznie przyjęli to co zrobiła dziewczyna. Saskia czuła, że jeśli po tym incydencie nadal będzie pracować, to stanie się centrum uwagi wszystkich ze służby. I nici z bycia niewyróżniającą się osobą. Nie po tym, jak właśnie wystraszyła arystokratkę swoimi niezwykłymi sztuczkami czy raczej wręcz magią. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, jestem człowiekiem. Tak jakby - odpowiedziała, nie chcąc, żeby do wampirów trafiła informacja, że faktycznie jest tylko człowiekiem. Lepiej żeby nie wiedzieli. -... To znaczy... Moi rodzice są ludźmi, więc ja chyba też jestem. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. To się dzieje, kiedy zbiera się za dużo emocji - dodała. A potem przypomniała sobie o reakcji Felicji. Z jednej strony miała prawo się bać, z drugiej... Zareagowała inaczej niż reszta. Ciekawe... 

Saskia westchnęła ciężko. 

- Wydaje mi się, że już tu nie pracuję - szepnęła do nikogo konkretnego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Służba nadal bombardowała Saskię pytaniami. Dopiero, kiedy Patrick zaczął przynosić do salonu ciasto i ciastka ludzi dali jej trochę spokoju. No cóż. Każdy chciał spróbować, co jedzą Arystokraci. Kiedy tak się stało Patrick pociągnął dziewczynę tak, żeby mogli porozmawiać sam na sam. Gestem pokazał jej krzesło przy stoliku, gdzie nadal leżało sporo cista. Widać było, ze kucharz specjalnie zostawił trochę dla niej, tak jak obiecał. 

- Saskia muszę ci przyznać, że jesteś jeszcze bardziej zaskakującą dziewczyną niż na początku sądziłem - Przyznał uśmiechając się do niej. - Wiele bym dał, żeby zobaczyć minę tej arystokratki, którą wystraszyłaś. W sumie wiele bym dał, żeby się dowiedzieć co to było? Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, a myślałem, że wampiry - Ostatnie słowo powiedział, z wiadomych powodów ciszej - To najdziwniejsza rzecz, jaką spotkałem - Dodał po czym oparł się ręką o blat stołu i patrzył na dziewczynę, czekając na to co powie - I nie mów tak, że od razu cię zwolnią. Myślę, że jeśli odpowiednio porozmawiasz z panem Lorenem to powinien dać ci drugą szansę. W końcu to ona cię sprowokowała prawda? - Zapytał. Nie znał całej sytuacji, więc zakładał, że tak było. Ale chciał być pewny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zacznę od tego, że... No, to była trochę sztuczka. Jednocześnie tak i nie. Ptaki przyleciały, bo je o to... Tak jakby poprosiłam - zaczęła, zastanawiając się, czy Patrick uwierzy. Cóż, jeśli widział to, co się stało ledwie chwilę wcześniej to powinien uwierzyć. - I to z ich uprzejmości. Nietoperzy nie zapraszałam, ale też miło z ich strony. A reszta niech zostanie moją tajemnicą. Tyle co mogę powiedzieć, to to, że moja rodzina jest normalna i to co zaprezentowałam to nie jest żaden osobny gatunek. To tylko... ja. Jedna z wersji mnie - odpowiedziała Patrickowi. - A wiesz, jeśli chodzi o pana Lorena, to nie zamierzam go prosić o zatrzymanie mnie w pracy. Jeśli postanowi żeby zakończyć współpracę, nie będę oponować. Nie mam ochoty dalej użerać się z tego typu potworami - dodała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrick pokiwał głową. 

- Tak więc umiesz prosić zwierzęta, żeby przylatywały? Cóż ciekawa zdolność nie powiem. I jak widać różne zwierzęta odpowiadają na twoje wezwania - Zaśmiał się, przypominając sobie pewnie sytuację sprzed chwili. Tak więc chyba wszystko widział. Pewnie przez dziurkę od klucza. - Cóż wierzę, że nie będziesz go prosić o to. Ale wierz mi, że pan Loren jest bardzo tolerancyjny, jeśli chodzi o służbę. Poza tym chyba cię polubił, skoro nie wzywał od razu straży. Tak więc wydaje mi się, że nadal będziesz u nas pracować. Bo byłaby to strata dla nas - Puścił jej oko. Widać było, że Patrick bardzo polubił Saskię - No ale trzeba poczekać do czasu, aż porozmawiasz z panem Lorenem. Więc na razie nie myśl o tym, tylko spróbuj tego ciasta. Trochę czasu mi zajęło zrobienie go a wydaje mi się, że gościom smakowało - Powiedział dumnie, podsuwając pod dziewczynę talerz z kilkoma kawałkami zarówno tego ciasta jak i dwóch innych, jednego migdałowego a drugiego z truskawkami i bitą śmietaną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia przysunęła do siebie talerz z ciastem i zaczęła degustację. 

- Wiesz, Patrick, ty mnie chyba nie zaskoczysz. Zawsze to wszystko jest tak bardzo fenomenalne, że nie wiem co powiedzieć. Musieliby być głupi, gdyby tego nie docenili - stwierdziła, chociaż ostatnie zdanie wypowiedziała nieco ciszej. - Dzięki, Patrick. Nie wiem jeszcze jak się odwdzięczę, ale jakoś na pewno. Swoją drogą, szokuje mnie fakt, że nikt nie chciał wzywać egzorcysty. Raz mi się to zdarzyło - powiedziała, biorąc kolejny kęs. - Ciekawe kiedy będę mogła rozmawiać z panem Lorenem. Trochę się denerwuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...