Skocz do zawartości

[GRA][Arcybiskup z Canterbury] Nawiedzony Dwór


Bosman

Recommended Posts

Patrick podrapał się po brodzie po czym odetchnął. Widać było, że trudno mu było to powiedzieć. No ale skoro oboje postanowili być szczerzy to mężczyzna postanowił odpowiedzieć. 

- Z rodziny Lensterów, a jest ich łącznie na zamku 6 każdy jest wampirem. Ale żadne z nich nie poluje na ludzi. Od kiedy ja u nich pracuję, a jestem tutaj ponad 15 lat jeszcze żadne z nich nie zabiło człowieka. Pan Loren ma dobre kontakty z kilkoma punktami krwiodawstwa. Skupuje od nich krew na rzekome badania i eksperymenty. A dodatkowo on i Aleksander pilnują, żeby nikt z rodziny nie złamał zasad tego domu - Powiedział i spojrzał na dziewczynę, czekając na jej reakcję. Widać było po nim, ze trochę mu luźniej, kiedy powiedział to wszystko Saskii. A jednocześnie nie wiedział jak ona zareaguje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 648
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- To... miło z ich strony - odparła, kiwając wolno głową i starając się poukładać w głowie informacje. - Sądziłam, że wszyscy są raczej mało ugodowi. Że jedzą ludzi i korzystają ze swojego statusu społecznego. Cóż, to chyba świadczy o ich szlachetności - stwierdziła, ostrożnie starając się dobierać słowa. Spojrzała na smętną kupkę popiołów w wiadrze. 

- Wyrzucisz go, czy pogrzebiesz? I co teraz? Mam wrócić do łóżka i przespać się z tą myślą? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrick popatrzył na dziewczynę i wzruszył ramionami. 

- Sam jeszcze nie wiem. Pewnie wykopię jakiś nieduży dół, zakopię tam te prochy oraz postawię krzyżyk. Przynajmniej tyle dla niego zrobię - Powiedział wstając z krzesła. - Jeśli chcesz to mam tabletki na sen. Kupiłem je jakiś czas temu od miejscowej zielarki i jak na razie działają. Nie ma po nich snów - Zaproponował. Po chwili dodał - Aha i tak jak mówiliśmy wcześniej. Nie było tej rozmowy. Nic się w nocy nie stało i nikt nic nie wie. Zgoda? - Zapytał patrząc na Saskię uważnie. No cóż teraz każde z nich ryzykowało. Bo oboje znali prawdę o rodzinie Lensterów. A w głowie Saskii dalej krążyła ta wiadomość, że wszyscy jej pracodawcy to wampiry. Istoty, w których istnienie Saskia nie wierzyła a raczej chciała wierzyć. Aż do teraz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pewnie. To chodź, pomogę ci go zakopać - zaproponowała. - Byle szybko, dobrze byłoby mieć jeszcze coś z tej nocy. No i zanim obudzi się Liandra, bo będzie zdziwiona, że mnie nie ma. I dziękuję za propozycję, ale wolę mieć sny. Może to mi jakoś pomoże dojść do zapełnienia tej dziwacznej luki - stwierdziła Saskia, działając trochę jak w transie. Całkiem łatwo przyszło jej się pogodzić z tym, czym byli jej pracodawcy. Rzecz w tym, że wciąż nie była do końca pewna, czy przekonuje ją ich niewinność. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrick skinął głową po czym wstał. Wziął wiadro z resztą wampira i wyszedł przez wyjście dla służby. A z racji tego, że to wyjście przechodziło jeszcze przez składzik to zabrał jeszcze łopatę. Wcześniej jednak podał dziewczynie czarny płaszcz, żeby ta nie zmarzła na dworze. Oboje wyszli na dwór i Patrick skierował się w kierunku lasu. Był on mniej więcej z 10 minut drogi od zamku. Dopiero tam położył wiadro przy drzewie i zaczął kopać dziurę pod innym drzewem. 

- Jeśli możesz to proszę przejdź się kawałek w las i poszukaj jakiś dwóch patyków, żeby zrobić krzyż dla niego - Powiedział skupiając się na kopaniu niedużego grobu. Widać było, że nie chciał siedzieć na dworze za długo. W końcu była noc, a jutro trzeba było mieć dużo siły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne - odparła i ruszyła w stronę lasu. Czuła się trochę jak współpartner zbrodni, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że jeśli nie ten dzieciak, to prawdopodobnie oni byliby właśnie martwi. Zastanawiała się, jak to jest z wampirami - musieli być odporni na światło słoneczne, wbrew powszechnym przekazom. Musieli być odporni na sporo rzeczy. Ciekawe, czy oczy świeciły zawsze w ciemności...

Znalazła odpowiednie patyki i ruszyła z powrotem do Patricka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dotarciu na miejsce Saskia zobaczyła, że Patrick skończył kopać dół i teraz czekał na dziewczynę. 

- Jesteś już. Zakopmy go i wracajmy do siebie - Powiedział po czym wyjął z kieszeni spory kawałek sznutka. Podał go dziewczynie, żeby ta związała dwa patyki w kształt krzyża. On natomiast wziął wiadro i zaczął powoli wsypywać jego zawartość do dołu. Nic nie mówił. Co było dla Saskii trochę dziwne, bo na każdym pogrzebie, na którym była ksiądz w czasie chowania albo się modlił, albo śpiewał pieśń żałobną. A tutaj cisza. Tylko oni, lekki wiatr wokół nich oraz szelest liści dobiegający z lasu. Pewnie jakieś lisy lub inne nocne zwierzęta, które teraz szukały pokarmu lub miejsca do spania. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrej nocy, Patrick - powiedziała Saskia, kiedy już było po wszystkim. Tak jej się w każdym razie wydawało. Oddała mu płaszcz, uśmiechnęła się przyjacielsko i ruszyła z powrotem do pokoju, starając się nie myśleć o tym, że właśnie pogrzebali jakiegoś dzieciaka. Dzikiego i niebezpiecznego, ale dzieciaka. Miała nadzieję jak najszybciej znaleźć się w łóżku i zasnąć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tobie też Saskio - Powiedział i poszedł za dziewczyną. Na całe szczęście nic nie spotkało ich w drodze powrotnej. Po chwili oboje byli już w zamku. Saskia chwilę później już leżała w łóżku. I znowu nawiedził ją dziwny sen. Tym razem jednak był inny. Tym razem Saskia stała za drzewem w jakimś lesie. Czuła się dziwnie. Była jakby silniejsza, jej zmysły były wyostrzone a ona znowu czuła dziwny głód. Jednak czuła tym razem coś jeszcze. Czuła kogoś. Dwie osoby. A raczej czuła ich krew. Nie widziała ich, ale doskonale wiedziała, gdzie oni są.  Już miała do nich iść. Lecz wtedy się obudziła. A raczej obudziło ją intensywne pukanie do drzwi jej pokoju. Komuś wyraźnie się śpieszyło, bo walił w drzwi jak oszalały. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeskoczyła z łóżka tak szybko, że zakręciło jej się w głowie. Zastanawiała się, jakim cudem Liandra tego nie słyszy i zazdrościła twardego snu. 

Dwoma susami dobiegła do drzwi i otworzyła je prędko, z walącym sercem i pretensjami cisnącymi się na usta. Jeśli to żart, zamierzała tego kogoś zabić. Nad snem nawet nie zaczęła myśleć.

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Saskia otworzyła drzwi ujrzała Herona w dość eleganckim stroju nawet jak na służbę. Biała koszula z kołnierzem, czarna kamizelka i długie spodnie. Włosy zaczesane do tyłu. Na jego twarzy było widać, że bardzo mu się śpieszy. 

- Pośpiesz się Saskia. Zaspałaś. Mamy sporo roboty, a czas nagli - Powiedział pośpiesznie. Dopiero po chwili dziewczyna dostrzegła, że mężczyzna trzyma w ręce nową suknię dla niej, widać było, że ona również była bardziej elegancka niż ta, w której chodziła na co dzień. - Próbuję cię obudzić od 20 minut. Pan Loren zażyczył sobie, żeby przydzielić ciebie do głównej sali w czasie przyjęcia gości. Przyniosłem ci suknię. Nie jestem pewny, czy będzie pasować. Ale Weronika wzięła w podobnym rozmiarze do tej, którą ci dała wcześniej - Powiedział, przeskakując z nogi na nogę. - Mamy jeszcze trochę czasu, ale trzeba ci pokazać co i jak. Niby nic wielkiego, no ale trzeba - Dodał zniecierpliwiony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O rany, przepraszam. Już się zbieram, dzięki Heron - odparla. - Dwie minuty i będę gotowa! Nie odchodź!

Zabrała od Herona sukienkę i zamknęła drzwi. 

Dobrze, to był odpowiedni powód żeby obudzić ją w środku nocy. Jak to możliwe, że zaspała? Przez nocne wojaże? 

Zrzucila koszulę nocną, założyła nową bieliznę i szybko włożyła na siebie otrzymaną od mężczyzny sukienkę. 

Wypadła z pokoju z lekką zadyszką, przygładzając włosy stojące na wszystkie strony do głowy. 

- Już, gotowa. Co mam robić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heron uśmiechnął się lekko. 

- Cieszę się, że zawsze tak szybko jesteś gotowa do pracy Saskio. To się bardzo ceni - Powiedział mężczyzna i poprowadził dziewczynę najpierw do głównego holu, a potem do ogromnego pomieszczenia po lewej stronie od wejścia głównego. Po chwili dziewczyna znalazła się w ogromnym pomieszczeniu. Na środku stał długo, dębowy stół a wokół niego ze 30 krzeseł. Każde drewniane, z wysokim oparciem i miękkim obiciem. Poza tym w sali znajdowało się wiele rzeczy, którzy bogaci ludzie lubią zbierać. Byłą tam nieduża biblioteczka z bardzo starymi książkami, kilka zbroi stylizowanych na średniowieczne, gablota z kilkoma bogato zdobionymi mieczami oraz kilka obrazów. Saskia od razu rozpoznała Lorena, Aleksandra, Felicję oraz trzy inne kobiety, na oko dziewczyny młodsze od Felicji. Wyglądało to tak, że na 6 obrazach znajdowała się cała rodzina Lensterów. Po sali krzątało się kilka służących. Dwie kobiety rozkładały zastawę stołową, Jeden starszy jegomość otwierał ogromne okno, żeby wpuścić świeże powietrze do środka, a Weronika właśnie zbliżała się do Herona i Saskii. 

- Nareszcie jesteście. Saskia chodź. Musimy cię szybko przeszkolić - Powiedziała po czym złapała dziewczynę za rękę i zaczęła ją prowadzić w kierunku przeciwnego końca sali. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co to w ogóle za przyjęcie? - zapytała, będąc ciągniętą przez Weronikę. - Chyba jakieś ważniejsze niż te poprzednie, co? I dlaczego ja? Przecież wcześniej tylko sprzątałam. Wiesz, czuję się trochę zagubiona - dodała, mając nadzieję na wyjaśnienia. Przypomniał jej się sen, jako że już doszła do siebie. Czy to miało związek z krwią i wampirami? Czemu do cholery widziała się w takiej roli?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weronika dotarła do końca sali. Stał tam nieduży, metalowy wózek, na którym nadal stały głębokie talerze oraz kieliszki i szkła do picia. Dopiero wtedy kobieta puściła rękę Saskii. 

- Nie wiem. Też dowiedziałam się niedawno, że ty oraz Heron jesteście przydzieleni do obsługiwania sali - Powiedziała po czym popatrzyła na dziewczynę. - Czy to jest ważne spotkanie? Nie mam pojęcia. pan Loren nie powiedział nam kto przyjdzie. Ale mówił, że to dla niego dość ważne spotkanie, więc nie możemy się obijać. A co do tego co trzeba ci pokazać to tylko kilka prostych rzeczy. Pierwsza z nich. Jeśli nie jesteście wzywanie siedzicie tutaj - Powiedziała i pokazała obok wózka. Stały tam dwa proste krzesła, nieduży stoliczek oraz dzbanek z wodą i dwa kubki.  - Waszą pracą tutaj jest głównie sprzątać ze stołu. Jedzenie i napoje przynosi Patrick, więc nie musisz się tym martwić. Ale musisz pamiętać, żeby zawsze przy stole mieć to - Podała dziewczynie białe, materiałowe rękawiczki. - Oraz spróbuj nie mieć kontaktu fizycznego z gośćmi. Dla części osób to niedopuszczalne. Możesz przez przypadek oberwać oraz nadszarpnąć reputację pana Lorena - Ostrzegła, przeliczając szybko talerze na zupę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne, będę grzeczna - odpowiedziała, zakładając rękawiczki na dłonie. Cieszyło ją, że Patrick też tam będzie, ale też była bardzo zdziwiona tak gwałtownym zdarzeniem. Na to nie do końca była gotowa, ale też co mogło być skomplikowane w zabieraniu jedzenia i obsługiwaniu gości?  - Czy to wszystko? Powinnam wiedzieć coś więcej? - zapytała Saskia, uśmiechając się przyjaźnie do Weroniki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weronika zamyśliła się przez chwilę. 

- Wiesz co? Chyba to wszystko. A nie czekaj jest jeszcze jedno. Dopóki nikt cię nie zapyta o zdanie to się nie odzywasz. Wyjątkiem jest pan Loren, ale wtedy podchodzisz do niego i cicho mówisz mu o co chodzi. Wszelakie wyjścia z sali, czy to do toalety, czy coś innego - Powiedziała po czym podała talerze kobiecie, która po nie przyszła - A poza tym spróbuj zignorować jakieś pomruki gości. Niektórzy po prostu nie lubią służby i traktują ich jak śmieci. No ale nie zmienisz wszystkich ludzi - westchnęła z lekkim uśmiechem. Chyba miała na myśli Felicję. - To chyba tyle. W razie czego możesz zapytać się Herona. Bo on tutaj zawsze będzie - Dodała, jakby chciała jej dodać jej otuchy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, w porządku. No, czas chwycić byka za rogi. Idziemy! - zarządziła i czekała, aż Weronika ją poprowadzi. Miała też nadzieję, że zmiana jak najszybciej się skończy. Miała sporo rzeczy do przemyślenia, a chciała też wrócić na grób małego wampira i zobaczyć czy to, co działo się nocą było rzeczywiste. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szybkie zakończenie raczej nie było co liczyć. Saskia miała dziwne przeczucie, ze ten obiad może trochę potrwać. 
Weronika poprowadziła dziewczynę do stołu. Machnęła ręką, a jedna z kobiet podeszła do nich. 

- Saskio do przyjazdu gości zostało mniej więcej godzina. Tak więc teraz Olivia pokaże ci jak podchodzić do gości i na co zwracać uwagę - Powiedziała po czym odeszła do innej służki. Olivia okazała się być kobietą wysoką i dość młodą. Na oko miała nie więcej niż 30 lat. Włosy miała zaplecione w długi warkocz, sięgający prawie końca pleców. Uśmiechała się lekko, kiedy zaczęła mówić do dziewczyny.

- Witaj Saskia. Jak się czujesz? - Zapytała po czym podwinęła rękawy i podeszła do stołu. - TO nie jest trudne. Podchodzimy zawsze z lewej strony. Podnosimy delikatnie talerz i zabieramy go do siebie. Staraj się nigdy nie zabierać za dużo na raz. I w pierwszej kolejności ściągamy talerze. Potem sztućce a na koniec dopiero kieliszki i inne szkła. Aha i jeszcze jedno. Jeśli widzisz, że ktoś zostawił sztućce skrzyżowane na talerzu to nie zabieraj go. Nie wiem jak było w twoich stronach, ale tutaj takie ułożenie oznacza, że osoba będzie jeszcze coś jadła. Po prostu zrobiła sobie trochę przerwy - Wyjaśniła kobieta, pokazując przy tym różne rodzaje sztućców i jak sprawnie sprzątać wszystko ze stołu. Nie było to jakoś mega trudne. Po prostu trzeba było mieć trochę sprawności w dłoniach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Całkiem w porządku, dziękuję - odparła niemal automatycznie. 

Cholerne poczucie wyższości i cholerni arystokraci. Cholerne wampiry, ciekawe jaki stopień gości jest ludzką pijawką. Saskia westchnęła i energicznie pokiwała głową, dając do zrozumienia, że pojęła to wszystko i starając się przekazać kobiecie jak najwięcej entuzjazmu i dobrej woli. 

- Rzeczywiście, nietrudne. Myślę, że sobie poradzę. Dziękuję, Olivio. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobieta uśmiechnęła się lekko.

- Proszę bardzo Saskia. Na pewno dasz...

- Uwaga! Pierwszy gość już przyjechał. Musicie się pośpieszyć - Powiedziała Weronika podchodząc do okna. Faktycznie, kiedy Saskia popatrzyła przez okno zobaczyła powóz, z którego właśnie wychodziła młoda kobieta na oko w wieku Saskii. Była ubrana w bogatę, kremową suknię, z taką ilością małych brylancików, jaką Saskia nigdy w życiu nie widziała. Trzymała w ręce niedużą parasolkę, a na jej twarzy było widać tak poważny wyraz twarzy, jakby zamiast na obiad przyszła na pogrzeb. Za nią z powozu wyszedł starszy mężczyzna we fraku, który trzymał klatkę z jakimś zwierzęciem. Mężczyzna na pewno był służącym. Oboje zaczęli powoli iść w kierunku wejścia do zamku, a powóz odjechał w kierunku stajni. Olivia westchnęła.

- No cóż. Mam nadzieję, że porozmawiamy później Saskia. Powodzenia - Uśmiechnęła się lekko po czym poprawiła sztućce przy miejscu, gdzie obecnie stały obie panie. Saskii nie pozostało nic innego jak przygotować się mentalnie na to co zaraz nastąpi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia nigdy nie powiedziałaby na głos, że komuś zazdrości czegoś materialnego, ale tym razem tak właśnie było. Sama chciałaby kiedyś wystąpić w takiej sukni i w ogóle być w centrum uwagi. Tylko na chwilę. 

Westchnęła i stanęła w miejscu w którym powinna stanąć, gotowa na to południe stać się cieniem zabierającym talerze i sztućce. 

- Dzięki, Olivio. Tobie również - odparła i rzuciła jej promienny uśmiech. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna odwzajemniła uśmiech po czym wyszła, zostawiając Saskię samą przy stole. Kiedy ta podeszła do miejsca, gdzie miała czekać na wezwanie zobaczyła, że na stoliku leży nieduża karteczka. Na środku była krótka wiadomość, napisana na szybko. 

"Pod żadnym pozorem nie dotykaj krzyżyka. Nikt nie może go zobaczyć" charakter pisma, mimo tego, że wszystko było napisane szybko był dość elegancki. Widać było, że ktoś musiał sporo czasu spędzić, aby się nauczyć tak pisać. Najciekawsze było to, że Saskia nie dostrzegła nikogo, kto przechodziłby obok stolika, żeby podrzucić kartkę. Jedyną rzeczą nieco nietypową było uchylone okno, idealnie na przeciwko stolika Saskii i Herona, który po chwili podszedł do dziewczyny. 

- Zestresowana? - Zapytał patrząc na nią z lekkim uśmiechem. On już też na rękach miał białe rękawiczki. Tyle, że jego miały wyszytą niedużą literę "L" na wskazującym palcu każdej z rękawiczek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia się uśmiechnęła. Lubiła Herona. 

- Robiłam w życiu rzeczy bardziej niebezpieczne niż obsługiwanie arystokracji. Może nie szczególnie niebezpiecznie i nie było ich wiele, ale... daj spokój. To nie jest ich pierwsze przyjęcie i gwarantuję, że nie będzie ostatnim tylko ze względu na mój udział. Poza tym, to ludzie. Tak jak my - odparła i lekko się skrzywiła. No cóż, przynajmniej wyglądają. 

Kartka była dziwna. Przez chwilę Saskia szukała nawet domniemanego krzyżyka, nim zorientowała się, że chodzi zapewne o jej zgięty, srebrny krzyżyk. Srebro. 

Więc gośćmi pana Lorena nie będą tylko ludzie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heron uśmiechnął się lekko, słysząc jej słowa. 

- No to dobrze. Ja na pierwszym przyjęciu, na którym pracowałem zemdlałem. pan Loren mnie ocucił i tylko z uśmiechem przyznał, że zapewniłem im trochę wrażeń. Ale ogólnie to było dobrze. Więc cieszy mnie twój entuzjazm - Przyznał, siadając na krześle, które było przeznaczone dla niego. Obok stało drugie, dla Saskii. - Aha nie wiem, czy ci to przekazali, ale nie zwracaj uwagi na słowa gości. Oni lubią mówić dużo i nie zawsze z sensem. Najlepiej po prostu skupić się na swojej pracy - Przyznał, poprawiając ubranie. Po chwili drzwi się otworzyły. Wszedł przez nie pan Loren wraz z Felicją, trzymając ją za rękę. Oboje wyglądali bardzo dostojnie. Felicja miała na sobie długą, sięgającą podłogi suknię w kolorze dojrzałej wiśni, złotym naszyjnikiem w kształcie niedużej klepsydry. Pan Loren natomiast miał na sobie prosty frak, bez jakichkolwiek ozdób czy udziwnień. Widać było, że mężczyzna lubi prostotę. Heron skłonił się im, kiedy wchodzili, na co ich pracodawca zareagował lekkim uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...