Skocz do zawartości

[GRA][Arcybiskup z Canterbury] Nawiedzony Dwór


Bosman

Recommended Posts

- Każdy kogoś traci - odparła. - Trzeba żyć dalej. Pamiętać, ale żyć dalej. Widzisz? Już się powoli zbiera. Jak ciocia Saskia załatwi, to raz, a porządnie. Ciekawa jestem... Ciekawa jestem, dlaczego akurat Klarę napadnięto. Była służącą, nie mogła mieć przy sobie niczego atrakcyjnego dla potencjalnego zbója - stwierdziła. - Chyba, że była to innego rodzaju napaść. Wtedy tak. Heron, czego chciał ode mnie pan Loren?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 648
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Heron wzruszył ramionami. Widać było, że albo go to nie interesuje, albo wie co się mogło stać ale nie chce tego pokazać. 

- Nie wiem. Dla mnie to też jest dziwne. Najbardziej boli fakt, że musiała zginąć niewinna dziewczyna. Jej rodzina będzie pewnie teraz załamana. Najpierw jeden pogrzeb a teraz to - Westchnął po czym zatrzymał się z dziewczyną przed gabinetem pana Lorena. Zapukał, a kiedy usłyszał pozwolenie otworzył drzwi i puścił dziewczynę przodem. Pan Loren siedział w swoim fotelu za biurkiem i podpisywał jakieś papiery. 

- Dziękuję Heronie. Zostaw nas samych - Powiedział nie podnosząc głowy znad papierów. Mężczyzna skłonił się lekko po czym wycofał się i zamknął drzwi. Wtedy to Loren podniósł głowę i popatrzył na dziewczynę. 

- Mimo, że okoliczności nie są najprzyjemniejsze chciałbym cię o coś poprosić. Mogłabyś dla mnie zrobić jedną rzecz? - Zapytał. Miał bardzo poważny ton głosu. Więc sprawa wydawała się poważna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pożegnała Herona lekkim uśmiechem i skinieniem głowy. 

- Dzień dobry, panie - odezwała się Saskia i dygnęła głęboko przed panem Lorenem. Na ułamek sekundy zmarszczyła brwi słysząc pytanie o przysługę.

- Jestem tu, by państwu służyć. Co miałabym dla pana zrobić? - zapytała uprzejmie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan Loren popatrzył na Saskię. Nawet uśmiechnął się lekko na chwilę. 

- Cieszy mnie twoje zaangażowanie i chęć do pracy. Cieszę się, że wybrałeś mój zamek, jako miejsce swojej pracy - Powiedział z nieukrywaną radością po czym dodał już mniej entuzjastycznie. - Chciałbym, abyś zrobiła dla mnie dwie rzeczy. Po pierwsze proszę miej oko na Liandrę i Regusa. Oboje znali się dobrze z Klarą i obawiam się, żeby ta dwójka nie zrobiła czegoś głupiego. Szczególnie Regus. Bo nie wiem czy wiesz, ale on i Klara byli parą - Powiedział i popatrzył na dziewczynę, czekając na jej reakcję. - A po drugie potrzebowałbym, żebyś przyniosła mi z miasta pewną paczkę. Normalnie wysłałbym Aleksandra, ale on wyjechał. A paczka jest dla mnie bardzo ważna. Razem z tobą pojechałby Horadin, oraz jeden ze strażników. Nie mogę pozwolić, żeby bandyci od tak napadali na moją służbę - Powiedział z nieudawanym niezadowoleniem. Chyba odczuł ten atak na Klarę dość personalnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, zrobię to. Właściwie im prędzej tym lepiej. Kiedy Horadin będzie gotowy? - zapytała. - Jeśli zaś chodzi o Regusa i Liandrę będę się nimi opiekować. Będą bezpieczni, może pan mi zaufać - odpowiedziała, nie do końca wierząc w zachowanie pana Lorena. Nie wierzyła, że naprawdę jest tak bardzo zdruzgotany. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Loren skinął głową po czym wrócił do papierów. Wyjął z nich jakiś dokument, podpisał go po czym złożył i podał dziewczynie. 

- Proszę. Oto pismo, które będziesz musiała dać osobie, która ma tą przesyłkę. Horadin jest już gotowy. Jednak potrzeba zastąpić konie nowymi. Jeśli chcesz możesz już zejść do stajni. Horadin pewnie już się tam kręci. Zdążyłem go powiadomić, że ma wyruszyć najszybciej jak się da - Powiedział po czym znowu zanurzył się w dokumenty. - To tyle. Możesz wyjść - Rzucił na pożegnanie. Kiedy dziewczyna wychodziła z gabinetu mogła usłyszeć, jak pan Loren prycha. Jakby się czymś zakrztusił. Co było o tyle dziwne, że Saskia ostatnio bardzo dokładnie posprzątała gabinet, więc nie było nawet mowy o kurzu lub jakichkolwiek pyłkach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemal podskoczyła, słysząc prychnięcie mężczyzny. Mało było powiedzieć, że było to bardzo niespodziewane. Cóż, mógł być na coś uczulony, albo mieć katar, dlatego też nie przejęła się tym zbytnio. 

Jak najszybciej zeszła na dół, zameldować się Horadinowi. Zabrała swój płaszcz i szła na dół, a jej myśli cały czas zaprzątała sprawa Klary i Felicji. Straszne to było uczucie - jakby Saskia była o krok od poznania odpowiedzi, ale rozwiązanie cały czas się odsuwała i pozostawało poza zasięgiem. 

- Witaj, Horadinie - rzekła, schodząc do stajni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horadin siedział na niedużym murku przy powozie w czasie, kiedy dwójka młodych chłopaków prowadziła dwa konie do powozu. Wyglądał na bardzo zamyślonego. Oraz smutnego. Słysząc i widząc dziewczynę podniósł głowę i westchnął ciężko. 

- A witaj Saskio. Smutna sprawa naprawdę. Bardzo lubiłem Klarę. Czasami przychodziło do mnie porozmawiać. Była naprawdę kulturalna i uprzejma - Powiedział po czym zniżył głos, jakby się obawiał, że ktoś go usłyszy. - A jeśli by się mnie ktoś pytał, to coś mi tutaj śmierdzi. Nie chcę mi się wierzyć, że bandyci mogli od tak po prostu ją zaatakować i zabić - Dodał, patrząc na dziewczynę. Saskia mogła zobaczyć, że był on w tym momencie bardzo poważny. Co jeszcze bardziej upewniło dziewczynę w myślach, że coś tutaj było nie tak. Że musiała coś przeoczyć, lub ktoś coś przed nią ukrywał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia rozejrzała się dyskretnie, aby sprawdzić czy nikt nie patrzy. W jej głowie narodził się plan iście diabelski, świecący wścibskością i wciskaniem nosa w nie swoje sprawy. Ktoś o czarnym humorze mógłby określić to jako "rozgrzebywanie problemów". 

- Mam do ciebie pytanie. Ale może zadam je, jak już pojedziemy - rzekła ostrożnie, niewinnie się uśmiechając.

Kiedy już ruszyli, niewinna mina została zastąpiona konspiracyjnym skupieniem.

- Horadinie, wiesz gdzie jest kostnica w mieście? Jedźmy tam. Muszę zobaczyć to ciało, bo podobnie jak ty nie wierzę w tę wersję wydarzeń. I nie możesz mnie zdradzić, bo zdradzisz też sam siebie, a nikt ci nie uwierzy, że pchałam się między trupy prowadząc prywatne śledztwo. Jestem tylko służącą, służące tak nie robią.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horadin zdziwił się mocno, słysząc słowa dziewczyny. Chyba nie spodziewał się takich słów z jej ust. Jednak odchrząknął i zeskoczył z murka. Podszedł do powozu, który był już przygotowany. Wskoczył na przód i pokazał dziewczynie, żeby usiadła obok niego. Ruszyli a wóz powoli jechał przed siebie. Dopiero, kiedy odjechali od zamku krasnolud zaczął mówić. 

- Widzę, że zarówno ciebie to niepokoi - Powiedział cicho. Nadal się obawiał, żeby nikt ich nie podsłuchał. - Tak wiem, gdzie jest kostnica. I jeśli chcesz to mogę ci powiedzieć. Ale w razie czego nie wiesz tego ode mnie. I niestety będziesz musiała iść tam sama. Mnie w mieście trochę za bardzo znają. Za często jeżdżę - Zaśmiał się cicho po czym dodał już normalnym tonem. - Ale jedna sprawa. Będziesz miała czasu, bo jak odbierzemy tą dziwną przesyłkę to trzeba będzie wracać. Mogę po nią iść, żebyś miała trochę czasu - Dodał, a po chwili jakby sobie o czymś przypomniał - Aha w powozie jest czarny płaszcz z kapturem Felicji. Zapomniała go. Polecam ci go założyć, bo w tym stroju sprzątaczki od razu będą wiedzieli skąd jesteś. A to będzie podejrzane - Widać było, że woźnica chce pomóc Saskii jak tylko jest w stanie. W końcu chodziło młodą dziewczynę, którą wiele osób lubiło. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem jak wygląda ten budynek, ale może podałabym się za jej krewną? Ostatecznie, mogę powiedzieć że chcę ją zobaczyć po raz ostatni. A słyszałam, że trumna nie będzie otwarta w czasie pogrzebu. Wtedy nie musiałabym się tam włamywać albo silić się na to, żeby nikt mnie nie zobaczył - powiedziała, myśląc głośno. Z jakiegoś powodu przywdziewanie płaszcza Felicji wydawało jej się być... Ryzykowne i wolała tego uniknąć. Miała wrażenie, że ktoś taki jak ona wiedziałby natychmiast, że Saskia skorzystała z jej ubrania, choć był to lęk irracjonalny.

...albo i nie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horadin, zanim coś powiedział zamyślił się. Potem splunął za wóz.

- No cóż, dobrze. Ale musisz być przekonująca. Słyszałem, że właściciel kostnicy jest taki... skostniały - Zaśmiał się cicho. Widać było, że nie chce jechać ciągle w grobowej atmosferze. - Tak czy inaczej wierzę, że ci się uda - Powiedział po czym do końca drogi milczał. 

Kiedy minęli bramy wjazdowe krasnolud pokazał ręką w lewą stronę.

- Kostnica jest tam. Musisz iść tą drogą. To jest bodajże ostatni budynek po prawej. Albo przed ostatni. Nie jestem do końca pewny, bo ostatni raz byłem tam 10 lat temu, kiedy wujek zmarł. No ale na pewno sobie poradzisz - Powiedział po czym zatrzymał wóz - Tak więc Saskie pośpiesz się. Bo nie wiem ile będziemy mieli czasu, zanim ktoś zacznie coś podejrzewać - Dodał i poszedł w kierunku budynku, który był chyba kolejną karczmą. Kiedy Saskia włożyła rękę do kieszeni swojej sukni poczuła dwie rzeczy. Srebrny krzyżyk oraz list, który dostała od Lorena. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przyjdę po ciebie najszybciej jak się da - odparła. 

Ruszyła szybkim, pewnym krokiem w stronę kostnicy, zastanawiając się jaką taktykę obrać, żeby zbajerować jakoś zarządcę kostnicy. Płakać nie mogła, bo nie była zbyt zdolną aktorką, a już na pewno nie umiała ryczeć na zawołanie. Dlatego też postanowiła wyglądać blado, smutno i generalnie nieszczęśliwie, ale na pogodzoną z losem kuzynkę biednej nieboszczki Klary. Mogła też wspomnieć, że Klara miała jakaś szczególnie ważną emocjonalnie pamiątkę, na przykład spinkę do włosów. 

Przede wszystkim uprzejmość, smutek i wygląd jak siedem nieszczęść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewiedza krasnoluda, który budynek był kostnicą ani trochę nie przeszkodziła Saskii w odnalezieniu jej. Przed niskim budynkiem z ciemnej cegły, który samym swoim wyglądem nawiązywał do śmierci i martwych ludzi stała nieduża tabliczka, która informowała, że właścicielem kostnicy był mężczyzna o imieniu Horacy Kolins. 

Po wejściu do środka Saskię ogarnął chłód. W budynku panowała niższa temperatura niż na zewnątrz. Pomieszczenie, w którym znalazła się dziewczyna było bardzo skąpo umeblowane. Na przeciwko wejścia stał szeroki stół z ciemnego drewna oraz krzesłem z wysokim oparciem. Po lewej stronie drzwi znajdowały się dwa proste krzesła oraz nieduży stoliczek pomiędzy nimi. Za biurkiem, ale przed drzwiami do kolejnego pomieszczenia stał wysoki mężczyzna w czarnym fraku. Miał zupełnie białe włosy, które teraz sterczały we wszystkie strony. Bawił się czymś, co przypominało monetę, jednak nie było na niej widać nominału. 

- Witam panią. W czym mogę pomóc? - Zapytał patrząc na nią. Miał cichy, zimny głos. Raczej nie wyglądał na osobę towarzyską. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzień dobry - odpowiedziała Saskia, a głos jej lekko zadrżał. Z całych sił starała się mową ciała przeczyć temu "dobry". Poruszała się w sposób sugerujący wycieńczenie, albo skłonności do mdlenia. Omiotła wzrokiem pomieszczenie, wyglądając przy tym jakby była zlękniona. Wzięła głęboki wdech i przymknęła oczy, masując dłońmi skronie. 

- Przepraszam. Przyszłam tu, żeby... Ach. Dowiedziałam się, że trafiła tu moja kuzynka, to znaczy... - Tu efektowne przełknięcie śliny, jakby przełykała ją razem z łzami. Patrzyła w podłogę, albo w swoje dłonie międlące materiał sukienki. Skoro miała swój płaszcz na zimną pogodę, była prawie pewna, że mężczyzna nie zauważy gdzie pracuje. -... Jej ciało. Nazywa... Nazywała się Klara. Chciałam zapytać, czy możliwym jest... To głupie, ale... Chciałam ją zobaczyć. Po raz ostatni - powiedziała, pierwszy raz spoglądając w oczy kierownika kostnicy i we wzroku tym przekazując cały ból, jaki była w stanie z siebie wykrzesać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna popatrzył na Saskię. Na jego twarzy nie było widać ani smutku, ani współczucia. Jego twarz była bez wyrazu. Jakby było mu obojętnie, że ktoś umarł. Widać w życiu widział już tyle trupów, że nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. 

- Klara Klara. Coś mi to mówi - Powiedział po czym wyszedł z pomieszczenia. Po chwili wrócił, trzymając w ręce jakiś zeszyt. Otworzył go i zaczął wertować kartki. 

- A jest faktycznie. Klara Wensten. Trafiła tutaj jako ostatnia. Podobno napadli ją bandyci. No powiem pani, że nie wyglądała najlepiej - Mówił obojętnym głosem. Chyba w ogóle się nie przejmował, że jego słowa mogły kogoś zranić. - Osobiście nie polecam pani patrzeć na nią teraz. Zresztą normalnie nie pokazujemy ludziom ich nieżywych krewnych - Dodał i zamknął zeszyt. Jego szare oczy patrzyły na dziewczynę a w rękach znowu pojawiła się dziwna moneta, którą bawił się wcześniej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem pewna, że nie. Ale chcę zobaczyć jej twarz. Błagam. Wiem, że widok może być okropny, ale muszę ją pożegnać. Przyjechałam z daleka, nie widziałam jej od trzech lat. Nie będę urządzać scen. Przyjdę, zobaczę ją i zaraz opuszczę pańskie miejsce pracy. Przyjechałam tu specjalnie po to - powiedziała, starając się wyglądać bardzo błagalnie, ale jednocześnie zdecydowanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna patrzył na Saskię obojętnie. Wyglądał, jakby był znudzony życiem. Przez chwilę w milczeniu obracał między palcami monetą po czym złapał ją w dłoń i zacisnął. 

- Hmm. Normalnie tego nie robię, ale pozwolę pani wejść. Skoro przyjechała pani z tak daleka to myślę, że mogę zrobić wyjątek. Ale proszę pamiętać, że poinformuję osobę, która tutaj przyniosła ciało, że członek rodziny przyszedł się z nią pożegnać przed pogrzebem. Dlatego proszę tutaj napisać swoje imię i nazwisko - Powiedział i podsunął pod nos dziewczyny zeszyt z informacjami o zmarłych. Pokazał swoim długim palcem na miejsce koło imienia Klary. Po chwili pod ręką dziewczyny pojawił się pióro i kałamarz. Chyba nie było od tego odwrotu. A to, że Mężczyzna pewnie poinformuje Lorena o tym co zrobiła Saskia mogło spowodować pewne problemy. Trzeba było jakoś z tego wybrnąć. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzięła w dłoń pióro i wpisała pod nazwiskiem Klary "Clarice Dirnings". Istniała rzeczywiście Clarice Dirnings i zgodnie z tym, co powiedziała Saskia mieszkała daleko. Postanowiła więc zrzucić winę na dziewczynę z sąsiedniej wioski do jej wioski, która wyjechała z niej z mężem. Cóż, jej to prawdopodobnie nie zaszkodzi, a kto mógł wiedzieć, że naprawdę nie były kuzynkami? Nazwisko nie było przecież dowodem. 

- Czy coś jeszcze? - zapytała, odkładając pióro. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna popatrzył na podpis dziewczyny po czym skinął głową i zabrał zeszyt ze sobą. Nadal bawił się monetą. 

- Dobrze. Zatem panno Clarice zapraszam za mną - Powiedział i pokazał gestem, żeby dziewczyna poszła za nim. Oboje przeszli przez drzwi za biurkiem i ruszyli długim, szerokim a przede wszystkim ciemnym korytarzem. Jedynym źródłem światła była bardzo prosta a wręcz prymitywna lampa naftowa, którą trzymał Horacy. Przeszli przez cały korytarz po czym skręcili w ostatnie drzwi po lewej stronie. Weszli do małego pomieszczenia, w którym znajdowały się dwie drewniane skrzynie. Jedna z nich była otwarta i pusta. Druga natomiast miała zamknięte wieko. Przed nią leżała kartka z napisem "Klara Wensten" 

- Proszę jest tutaj. Proszę nie siedzieć tutaj zbyt długo - Powiedział po czym postawił lampę na stoliku obok skrzyni po czym wyszedł, zostawiając dziewczynę samą w pomieszczeniu. Tak więc teraz wystarczyło otworzyć skrzynię i dowiedzieć się co się stało. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję. Zaraz do pana przyjdę - odpowiedziała. Kiedy wyszedł, uśmiechnęła się sama do siebie z satysfakcją godną czarnego charakteru realizującego swój niecny plan. Podeszła do skrzyni i otworzyła wieko, spodziewając się charakterystycznego odoru rozkładającego się ciała. Zamierzała uważnie przyjrzeć się zwłaszcza twarzy i szyi, a także nadgarstkom i przedramionom, ale nie zamierzała dotykać ciała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy dziewczyna otworzyła wieko skrzyni czekało ją kilka zaskoczeń. Jednym z nich był fakt, że nie ciało dziewczyny nie zaczęło się rozkładać. Inną dziwną rzeczą było to, że dziewczyna wyglądała jakby trochę... uschła? Tak to wyglądało. Była trochę pomarszczona, jakby ktoś spuścił z niej sporo krwi. Dodatkowo dwie nieduże dziurki na szyi oraz twarz zastygła w wyrazie przerażenia. Jakby zobaczyła coś naprawdę strasznego przed śmiercią. 

Po głębszej analizie ciała dziewczyny w głowie Saskii coraz więcej rzeczy się nie zgadzało. Nie było w ogóle widać śladów pobicie, wiązania nadgarstków czy chociażby najmniejszych siniaków czy śladów po linach. A jedyną częścią garderoby Klary, która była zniszczona była górna część, głównie kołnierz oraz rękawy sukni. Jakby ktoś chciał się dobrać do szyi lub ramion dziewczyny. O gwałcie nie było najmniejszej mowy. Czyli ktoś tutaj kłamał, co się naprawdę stało z dziewczyną. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia zmarszczyła brwi, patrząc na zwłoki. Cóż, Klara zdecydowanie wyglądała makabrycznie po śmierci i inaczej, niż kiedy widziała ją w kawiarni. Czy bandyci wysysali z ograbionych ludzi płyny? Czy zostawiali dwie małe dziury w szyi? Wróciło wspomnienie mężczyzny z kawiarni. Skoro wciśnięto wszystkim wersję o bandytach, to znaczy, że albo jej pracodawcy kogoś kryli, albo ktoś przekazał im błędne informacje. 

Niemniej Saskia podejrzewała, że chłopi ze wsi mogli mieć rację. Ba, teraz była prawie pewna. 

Zamknęła skrzynię, wyszła ze środka i podeszła do mężczyzny, który wpuścił ją do Klary.

- Dziękuję panu. Jestem niezwykle wdzięczna. Do widzenia - rzekła i skierowała się prosto do gospody. Szła szybko i starała się usilnie ukryć dziwną ekscytację pomieszaną ze zdziwieniem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna skinął głową, kiedy Saskia wychodziła. Ta dziwna moneta, która ciągle się bawił leżała na stole. Dopiero teraz dziewczyna mogła się jej przyjrzeć. Wyglądała jak srebrna wersja Obola Charona. Cóż ciekawa moneta. 

W drodze do gospody dziewczyna mogła zaobserwować, że tu i ówdzie stały grupki ludzi, rozmawiając między sobą przyciszonymi głosami. Jedną z tych grup była grupa chłopów, która dzień wcześniej zaatakowała mężczyznę w kawiarni. Niepokojące było to, że nadal mieli w rękach widły lub pałki. Chyba jeden z mężczyzn dostrzegł dziewczynę, bo po chwili każdy z nich patrzył na nią. Nawet nie próbowali tego ukryć. Jedni patrzyli na Saskię ze zmieszaniem, inni z zaciekawieniem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzuciła im Spojrzenie, zupełnie jakby to oni robili coś, czego powinni się wstydzić albo coś niedozwolonego. Tak zapewne w istocie było. 

Saskia jeszcze sprzed półgodziny poszłaby dalej, uprzednio wprawiając ich w zakłopotanie. Ale teraz wiedziała już, że wokół działo się coś niepokojącego i to było mało powiedziane. Trup pozbawiony krwi i facet wstający po otrzymaniu rany śmiertelnej. 

Saskia zatrzymała się na chwilę jakby doznała olśnienia. Zacisnęła szczęki, po czym odwróciła się i podeszła do grupki "spiskowców". Pewnie, ale nie agresywnie. Rozejrzała się jeszcze wokół, czy nikt nie podsłuchuje i głębiej odetchnęła.

- Widziałam ciało bez krwi. Czy tu są wampiry? - zapytała wprost, nie ustając w surowym patrzeniu na chłopów. - Chciałabym do cholery wiedzieć, co tu się dzieje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...