Skocz do zawartości

Wilcza wataha: Dołącz i wędruj z nami!


Nightmare

Recommended Posts

,,Do tego jeszcze mnie olał. Super.'' pomyślałam i poszłam jednak zawróciłam bo coś mnie zdziwiło. Obiektem moich zainteresowań był dziwny jamnik gadający o papierosach były jakieś strzałki narysowane na drzewach.

Edytowano przez Bećka
Link do komentarza

Kameleon podszedł do tematu i spytał pozostałych:

- Palimy czy pakujemy do trumny i pod ziemię? Ja jestem za tym pierwszym. W przypadku drugiego jest za dużo żegnania i tak dalej. Ewentualnie można przynieść respirator i próbować go ratować. Wcześniej był w stanie śmierci klinicznej. Może jeszcze można go odratować?

Link do komentarza

Odratujemy!

 

 

Nasza usiadła obok Garussa. 

- Tutaj nie ma nic do omówienia, nie ma z kim to wszystko omówić... wszyscy sobie po prostu poszli... - powiedziała, patrząc na pozostałych. Była zmartwiona tym wszystkim. - Wiem, że to teraz nie ma znaczenia, ale jestem za tym abyś dalej nas prowadził. 

Link do komentarza

- huh i tutaj nasuwa się problem - mruknęła patrząc się w niebo - Assianna zachowała się niehonorowo... zostawić tak watahę - pokręciła głową, po czym zamyśliła się - Nikogo konkretnego, oprócz twojego ojca nie mogę wytypować - dodała nagle, po długim milczeniu - Z tego co wiem, to potrzebujemy jego zgody, ale ja byłam długi czas odizolowana od wilczych praw, pewnie się już pozmieniały. 

Link do komentarza

- Nic się nie zmieniło - powiedziałem - problem w tym, że mój ojciec nie może zostać waszym przywódcą. Jest generałem armii południe. Nie wywiązałby się z obowiązku. Znając życie zostanę waszym nowym szamanem - spojrzałem na zebranych. Trochę ich mało - jako, że decyzja nie została podjęta, tymczasowym przywódca watahy zostaję Corra - spojrzałem na Nasze i nowego przywódce - wybrałem samca, ponieważ przywódca może być obiektem ataków. I tak watahą rządzi żona przywódcy - odwróciłem się do Naszy z uśmiechem - nic nie sugeruję. Oficjalne wybranie dowódcy musimy przesunąć. A teraz ruszajmy - krzyknąłem i zacząłem biec.

Link do komentarza

Corra nie wyglądał na zadowolonego z mojej decyzji. Patrząc na stan watahy przestaną istnieć i zostaną wcieleni do innej. 3 osobowa wataha plus ja. Przekonam ich jakoś, żeby ich zostawili. Nawet zostanę tym szamanem. Wybieranie przywódcy w 3 osoby może być ciekawe. I jednostronne. Po jakiejś godzinie biegu skręciłem w zarośla i wskoczyłem do wodospadu. Poczekałem tam na innych.

Link do komentarza

Wilczyca z impetem zatrzymała na brzegu, zauważając w ostatniej chwili wodę. Skrzywiła się trochę, nie lubiła być mokra, ale jak mus to mus. Delikatnie wskoczyła do wodospadu." Nienawidzę mieć mokrego futra" - warknęła w myślach. 

Edytowano przez Animal
Link do komentarza

*ok, no to biegniemy.....hmm, co to za dźwięk?* CO DO................*wpadłem do wody, no super, nie ma to jak się pokazać jako mokry dowódca, Sierra stała obok i się śmiała* A ciebie co tak bawi?
- Śmiesznie wyglądasz w zmoczonym futrze * odpowiedziała śmiejąc się dalej*
- ta....jasne....

Link do komentarza

Spojrzałem na nich. Szczególnie na samice. Mokre samice. Myślę jak gówniarz.

- Zmoczenie się było konieczne. Jeśli ktoś by nas śledził po zapachu. Ta baza jest strasznie strzeżona. Wyślę tu strażnika, żeby zaprowadził spóźnialskich - powiedziałem po czym otrzepałem się z wody i ruszyłem jaskinią przed siebie.

Link do komentarza

Po przejściu labiryntu korytarzy z wieloma rozwidleniami w końcu oczom Garussa ukazało się wyjście. Poczekał na resztę,a później stanął przed wyjściem i zaczął mówić:

- My wygnani i upokorzeni powrócimy tam skąd pochodzimy i odzyskamy naszą ziemię i honor. Zgłebiając tajemniki szamaństwa i walki zemścimy się - powypowiedzeniu tych słów zza rogu wyłonił się przystojny wilk w sile wieku i powiedział:

- Witam cię Garussie, Wilku Morski, potomku Malzahara - podali sobie łapy. Wilk spojrzał na 2 samice i samca za jego plecami - jestem Glyph. Porucznik straży przybocznej marszałka Hodora. Mam was do niego zaprowadzić - powiedział oficjalnym tonem.

- Spocznij - odpowiedział Garuss po czym spojrzał w cień - ty. Pójdź pod wodospad i czekaj tam na resztę tej watahy.

- Tak jest - z cienia wyłonij się niewielki wilk i pobiegł w kierunku wejścia do jaskini.

Garuss spojrzał na tych, których przyprowadził - trzymajcie się razem i idźcie do wyznaczonego dla mnie miejsca. Nie zwracajcie uwagi na zaczepki żołnierzy. Mimo, że to obóz oddziałów specjalnych to jednak tylko żołnierze. Szczególnie jeśli przez obóz przejdą 2 samice bez ochrony - zamyśliłem się. Co by tu zrobić... - Corra. Nieoficjalnie mianuję cię kapralem - powiedziałem po czym zraniłem się w łapę na, której miałem wypisany stopień wojskowy i kwią narysowałem 2 kreski na jego łapię - teraz.jesteś kapralem. Nie powinni cię zaatakować. Tak się awansuję podczas walki. Pójdźcie w głąb obozu i znajdzcie sierżanta Gerarda. On pokażę wam gdzie będziecie spać. Ja muszę spotkać się z marszałkiem. Na razie - powiedziałem po czym ruszyłem w kierunku obozu razem z Glyphem.

Link do komentarza

Idąc obozem słyszeliście sprośne żarty i komentarze samców. Po jakiś 10 minutach drogę zagrodziło wam 3 szeregowych, kapral i sierżant:

- Samicę pójdą z nami, żołnierzu - powiedział sierżant. Szeregowcy okrążyli was razem z kapralem. Sierżant nie chciał czekać. Rzucił się na Corrę, ale w locie coś go zatrzymało:

- Chcesz uderzyć w kaprala sił specjalnych psie - powiedział ktoś stojący za sierżantem bardzo niskim głosem - awansowanego w boju. Do tego zabrać samicę należące do pułkownika Garussa - spytał się cały czas trzymając sierżanta pazurami - nie sądzę - rzucił sierżantem w szeregowych za waszymi plecami - nie chcę zobaczyć waszych parszywych pysków już nigdy więcej.

Nie doszli napastnicy wybełkotali coś w rodzaju przeprosin i prośby pozdrowienia pułkownika po czym uciekli z miejsca zdarzenia.

- Sierżant sił specjalnych, Gerard - uśmiechnął się. Był potężnie zbudowanym samcem. Był wielki jak niedźwiedź - wiem, że wyglądam bardziej jak piechociarz, ale to tylko złudzenie. Mam nadzieję, że nie pomyliłem was z samicami marszałka. Jedyne 23 samice w obozie. Wszystkie marszałka. Musicie być Garussa skoro oni chcieli się wami "zaopiekować". I ty kapralu. Niby awansowany w boju, ale nie jesteś ranny. Ciekawe - znowu się uśmiechnął - no nic. Chodźcie za mną - powiedział po czym ruszył w kierunku morza. 

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...