Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

-Czy wyraźnie nie powiedziałem IDĘ przekazać wiadomość- Zwrócił się głośniej głuchego rozmówcy.A następnie do Maskeda- Przestań okradać kogoś z energii,bo na pewno do kogoś od nas należy- Po czym dalej kontynuował zaklęcie teleportacji.

Edytowano przez Wiecznie WnerwionyAtlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Atlantis korzystając z ogromnej mocy wypełniającej podziemia bez trudu teleportował się na dach jakiegoś solidnego budynku. Dworzec wyglądał jak pobojowisko. Mury otaczające sekcję wojskową były zburzone, bądź stopione. Wszystkie ściany były czarne, jakby niedawno paliły się żywym ogniem. W powietrzu dalej latały fragmenty dopalonych drzazg. Przez otwartą, zgiętą, żelazną bramę ogier dostrzegł szereg wagonów pancernych. Większość była jakby rozszarpana przez wielkie szpony, albo przyspawana do trakcji poprzez stopione koła. Niektórzy rebelianci zabierali pozostałe beczki z prochem i wymontowywali działa oraz sprzęt ze zniszczonych pojazdów. Na placu walały się w nieładzie ciała zarówno buntowników, lecz przeważały changelingi. Martwe i sczerniałe bardziej niż zwykle od ognia. Na środku placu mag dostrzegł kolegę po fachu - Yellowa i Thermala. Obaj wyglądali na wycieńczonych, ale uśmiechali się lekko. Żółty uczeń Uniwersytetu Canterlockiego właśnie zdawał się odchodzić, a kowal najwyraźniej pogrążył się w rozmyślaniach, połączonych z nieobecnym spojrzeniem, które wędrowało po zgliszczach na wpół zawalonego budynku dworca.

 

Masked powędrował oczami po ciemnym stropie, gdzie światło docierało w małych ilościach. Jego oczy przywykłe do mroku nie zrobiły sobie z tego nic. Czarodziej dostrzegł pewną przyczajoną postać. Jej oczy zdawały się nie poruszać i niknęły w ogromie sufitu, ale jednak tam coś było. Przez myśli czarodzieja przemknęło dlaczego Ane nie reaguje. Może to coś nie jest groźne, a wręcz przyjazne. Mężczyzna starał się bliżej przyjrzeć tajemniczej istocie. Jednak wtedy do głównej komnaty weszło kilku rebeliantów. Na ich twarzach malowało się wycieńczenie. Pancerze były obryzgane ciemną krwią, a kompanię wyprzedzał nieprzyjemny zapach. Kilka ogierów szło jednak dumnie, często ze zmęczenia, potykając się o własne nogi. Najmłodszy dźwigał znanego większości tu obecnych Poisona. Jeden z rebeliantów podszedł do Shadow i skłoniwszy się powiedział:

- Moja Pani zagrożenie ze strony oddziału changelingów zostało zażegnane. Udało nam się odeprzeć natarcie, a wszyscy wrogowie nie żyją.

Shadow podniosła się ociężale z łózka, na którym była leczona, odgarnęła swą białą grzywę i spojrzała przenikliwie na grupę obrońców.

- Ilu dokładnie było changelingów?

Jej głos brzmiał tak samo aemocjonalnie jak zawsze.

- Około pięćdziesięciu.

- Jak ich odparliście?

- To wszystko dzięki czarodziejowi, przejął dowodzenie gdy zginął nasz dowódca i czarami stopniowo zniszczył oddział. - głos chłopaka załamał się lekko, gdy wspomniał o zmarłych, faktycznie z bohaterskiego oddziału mało kto pozostał przy życiu.

- Gratuluję Wam wszystkim, ocaliliście wielu, na prawdę. Usiądźcie w jadłodajni i weźcie sobie coś do zjedzenia. Wypocznijcie trochę. Wasze zasługi nie zostaną zapomniane, ale teraz czekają nas inne sprawy. Możecie odejść - Shadow kwitowała wszystko swym tradycyjnym tonem. Jednak w jej oczach raz po raz błyskały przejawy troski i współczucia. Widziała jak walka odbijała się na jej młodych i czystych podwładnych. Wszyscy chcieli przywrócić Equestrii jej dawny porządek, a zostali zmuszeni, aby zabijać i posyłać niewinne kucyki na pole bitwy. 

 

W tym samym momencie do jaskini zaczęli przychodzić posłańcy z wieściami, jak i wyznaczone przez niektórych dowódców oddziały wsparcia, które miały pomóc w zwalczaniu changelingów w podziemiach. Shadow zaczęła na osobności wysłuchiwać wszystkich gońców, a większość wojska odesłała z powrotem na górny plac boju. Nawet po tej twardej klaczy widać było, że z ledwością zachowuje przytomność. Lekarz, zajmujący się nią od czasu walki z Nightmare Moon wielokrotnie nakazywał jej odpoczynek, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Jej pierś poruszała się ciężko i miarowo przy każdym, najwyraźniej z trudem łapanym oddechu. 

 

Masked zajął się tworzeniem runy ogniskowej na jego wyniszczonym ramieniu. Gdy odsłonił swoje ciało aż wzdrygnął się odruchowo. Skóra wyglądała okropnie. W kilku miejscach przez wyniszczone, zgniłe płaty mięsa przebijały się poczerniałe spalone kości. Wraz z odsunięciem rękawa na materiale pozostały płaty złuszczonej, wypaczonej skóry. Masked nie czół bólu z tej ręki, ale zauważył już od dłuższego czasu, że ciężej przychodzi mu nią poruszać. Zdał sobie sprawę dlaczego. Jego mięśnie uległy zniszczeniu. Pozostały nędzne ochłapy i strzępki, które trzymały tę organiczną kupę w całości. Czarnoksiężnik skupił się mocno i dotknął ściany. Poczuł bijącą od niej potężną moc i zaczął ją formować w znak, skupiający magię. Nie miał za dużej wprawy przy tym, ale pokłady energii, które czerpał ze ściany dawały mu pewność powodzenia czaru. Na skrawkach mięsa zaczęła pojawiać się krwistoczerwona linia. Skóra najpierw pękała jak po ciosie toporem, a później gotowała się. Nigdy jednak nie poleciała z niej krew. W końcu w połowie długości przedramienia znak domknął się w pełną pętle zapisaną złowrogimi słowami w mrocznym języku. Runa powoli przygasała i z krwistej czerwieni przeszła w ciemny brąz, prawie niczym nie różniący się od spalonej wyniszczonej skóry czarnoksiężnika.

 

Wtedy z korytarza prowadzącego do skrzydła medycznego wyłoniła się wszystkim dobrze znana postać. Ogier o ciemnordzawej sierści i czarnej grzywie stanął dumnie patrząc na jaskinie. Dalej czuł się nie za dobrze po oberwaniu tą kulą od muszkietu, ale leki, które dostał, znacząco ułatwiały mu zadanie. Wojskowi, którzy stali na straży zaczęli szeptać pomiędzy sobą imię pułkownika, którego byli podkomendnymi. Grim wsławił się brawurowym szturmem na dworzec plotki nawet w armii szybko się rozchodzą, a stagnacja na polu bitwy sprzyja temu. Do uszu rdzawego ogiera dochodziły już wersje, w które sam ciężko by uwierzył. Słyszał coś, że podobno przemienił się w złocistego smoka, albo sam po wyważeniu drzwi zasiekał cała obronę dworca. Bujdy, ale te dyrdymały sprawiały, że wszyscy patrzyli na niego z równym szacunkiem, jakim darzyli swych dawnych dowódców. Shadow zobaczyła spod swej długiej białej grzywy pułkownika. Grim od razu poczuł jej przenikliwe spojrzenie na sobie. Teraz jednak zamiast mrozić duszę jakby aprobowało jego osobę. Prosty rolnik nie mógł zrozumieć co kryło się w tych głębokich oczach, że raz przybijały kuce do podłoża, a innym razem przemawiały do istoty pełnią kobiecego wdzięku i ciepła. Teraz niejako pokrzepiły Grima. Czarna klacz z ledwością uniosła kopyto i przywołała pułkownika do siebie. Grim uznał, że nie wypada odmawiać, gdy podszedł Shadow odezwała się cicho, choć dość stanowczo jak na jej stan zdrowia. Z bliska ogier zobaczył, że klacz była cała pokryta czarnymi ranami, które z trudem dało się odróżnić od koloru jej sierści. Każda pachniała Grimowi magią i to w jej całej czarnej kwintesencji. Rolnik przez pierwszych kilka sekund naliczył około 20 większych przerwań na skórze. Wtedy dopiero Shadow zdobyła się na wypowiedzenie zdania.

- Przepraszam jeśli Ci uchybiłam tym skinieniem kopyta, ale nie miałam siły wołać. - To wyznanie nie było podobne do Shadow, jaką zapamiętał Grim, dawniej nieugięta i mroźna klacz teraz zdawała się delikatną kobietą, jednak następne zdanie oddało jej dawny charakter.

- Z tego co powiedzieli mi zwiadowcy oblężenie postępuje z różnym skutkiem. Ja wykonałam swoją część zadania z pomocą twych kompanów. Uwięziliśmy Nightmare Moon i uciekliśmy z zamku. Jeden z nas był zdrajcą. - Tu Shadow wskazała na pewnego changelinga, który siedział związany i ogołocony ze wszystkich rzeczy. Pilnował go duży niebieski golem, swą barwą przypominający maść Atlantisa. - Znałeś go jako Nick. Posłał mi strzałę w trakcie walki z Nocną Wiedźmą, poza tym jeśli dobrze pamiętam imię Moonlight Star także okazała się wrogiem. Została zabita przez Maskeda. -  Mówiąc dalej klacz zwróciła się na chwilę do posłańca i kazała sprowadzić wszystkich, których zdoła do niej. Ci, którzy byli w sali przy niej od razu zostali przywołani. Tak oto Pokemona, Rebon, MT, Lenitha, Masked i Poison stanęli przy Grimie. Ane została pilnując Nicka razem z golemem. Shadow kontynuowała swą wypowiedź.

- Na powierzchni po twojej... kontuzji pułkowniku udało się zająć dworzec, dzięki pomocy smoka. Nie wiem dlaczego ani jak się tu znalazł, ale zadął changelingom potężne straty. - W tym momencie na schodach pojawił się Yellow, który czym prędzej biegł w dół. Usłyszawszy coś o smoku teleportował się do sztabu. Grim aż odskoczył zdenerwowany używaniem magi w jego obecności. 

- Smok był pomysłem Thermala, który ja pomogłem wykonać. Czar moja Pani, czar. Gdy skończyła mi się energia wylądowaliśmy. Udało nam się także zebrać energię z pożarów na dworcu i zgromadzić ją w kryształach. Mamy jej dość, aby wywołać potężne eksplozje. Jednak ja muszę porządnie odpocząć. Na całą akcję z lataniem poszła znaczna część mojej energii i nie jestem zdolny do niczego jak na razie. Mam jednak i złe wieści. Changelingi zgrupowały wojska w zamku i dzielnicy arystokracji. Nasze wojska bez oporu zajmą niżej położone rejony, ale w tamtych miejscach ich obrona jest bardzo silna. Nie wiem czy mamy tyle sprzętu, aby ich oblegać. Na oko, gdy leciałem można powiedzieć, że jest ich jeszcze około 8 tysięcy. 

Shadow podniosła kopyto przerywając Yellowowi. 

- Dobrze tym zajmiemy się później teraz podsumujmy stan rzeczy po dwóch godzinach boju. Zgodnie z tym co przekazali mi posłowie Greena strażnicy w dolnej dzielnicy zostali wyrżnięci, bądź wzięci do niewoli. Akcja z otoczeniem patroli powiodła się i około 800 changelingów, stanowiących obstawę murów i straż miejską udało nam się unieszkodliwić. Na dworcu poległo kolejnych 50 wrogów. Przy bramie do prowadzącej do wyższych dzielnic zabiliśmy następną setkę. Green idzie do przodu i nie napotyka oporu, co potwierdza informacje, które przekazał Yellow. Do strat wroga należy zaliczyć jeszcze wystrzelane pegazie patrole i koszary. Z tego co wiem naszym siłom zabrakło dynamizmu. Element zaskoczenia nie wypalił i musieliśmy zagazować. Zatem straty wroga w koszarach są mniejsze niż się spodziewaliśmy. Jednak co pozytywne zdobyliśmy zaopatrzenie. Prochu mamy dużo, a co najważniejsze wróg go już tyle nie ma. Sami rannych mamy około 200, a do tego są polegli w liczbie nieznanej. Wiem, że za sprawą Grima do powstania przyłączyły się nowe kuce, też nie znamy ich ilości. Wydaję mi się, że można uznać, iż wygrywamy. Początkowy plan wypełniliśmy w większości. Jednak jeśli changelingi nie wyjdą zza murów dzielnicy arystokracji i zamku będziemy mieli duży problem. Trzeba teraz omówić dalszy plan działania. Bo szturm na 8 tysięcy changelingów przy naszych możliwościach zbrojnych to samobójstwo. Pułkowniku Grim, Pan był głównym koncepcjodawcą poprzedniego planu, więc może Pan powie co o tym Pan myśli, musimy szybko ustalić dalszy plan działania wróg nie będzie czekał.

 

Gdy w głównej jaskini trwała narada z jednego z korytarzy wyszła młoda niebieska klacz o pięknej błękitnej grzywie. Włosy układały się w nieład od ciężkiej pracy w szpitalu. Na oczach błyszczały świeże łzy. Podbiegła w okolice źródełka i gorączkowo kogoś wypatrywała. W końcu, nie widząc tej osoby zaczęła pytać strażników o Atlantisa. Niestety nikt nie był w stanie jej odpowiedzieć. W końcu zobaczyła towarzyszy swego niebieskiego ukochanego, ale właśnie wszyscy zgromadzili się w okół Shadow. Blue nie śmiała podejść i w obecności przywódczyni zapytać się o maga, stanęła więc na środku i czekała. Z jej pięknych oczu co chwila płynęły łzy.

 

Do Adler przybył kolejny goniec. Przyniósł meldunki, że nie napotkano oporu za pierwszą bramą i rozkaz od generała Greena, aby wysłała swe siły dalej. Już zastanawiała się dlaczego changelingów nie ma, gdy przybiegł kolejny spocony i zalatany kucyk.

- Porucznik Adler, Pani Shadow wzywa na naradę. To rozkaz, rzuć wszystko co masz i idź do głównej jaskini, ja wyznaczę zgodnie z wolą dowódczyni Twego chwilowego zastępce.  -  Ogier zasalutował.

 

Adler nie pozostało nic innego jak wykonać rozkaz. Była przecież tak uczona, polecenie - wykonać. Ruszyła biegiem do podziemi. Wkroczyła na naradę chwilę po jej rozpoczęciu, prawie równo z Yellowem i zaczęła się przysłuchiwać temu, co mówiła Shadow.                            

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick był rozerwany z jednej strony wieść o śmierci ok tysiąca rodaków go zabolała, z drugiej jednak strony był to tysiąc mniej gęb do wyżywienia, to właśnie głód robi z żywymi istotami, to wszystko przez prymitywne potrzeby wszelkich żywych istot, teraz kucyki i podmieńcy przelewali swą krew. Dodatkową "dobrą wiadomością" była świadomość, że to nie jego wina, chociaż... "Zawiodłem" powiedział do siebie, dodatkowo problem z rozrzuconą po Equestrii bronią, i niewolą. Czas by pomyśleć, by odsapnąć, czas żeby odpocząć od wojny. Mimo tylu smutków Nick nie okazywał bólu, wiedział że rebelianci ze Shadow, która tak ładnie wyliczyła ofiary, na czele wiedzą że nie jest mu lekko, nie chciał ich o tym dodatkowo przekonywać, nie musiał. Nie był w stanie okazywać zmartwienia, ani tym bardziej zdobyć się na nawet najlichszy uśmieszek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lenita była trochę zszokowana tym co usłyszała. Wroga jest tak wiele a my też ponieśliśmy straty. Widać było przygnębienie na jej twarzy. Gdy już miała się całkiem zdołować to pojawiła się iskierka. Pomyślała o tym czego dokonała wraz z towarzyszami. Póki co się udało, mimo że mało kto wierzył, w powodzenie. Ona sama potrafiłaby oddać tak wiele w imię sprawy i na pewno nie jest jedynym kucykiem, który tak myśli. Po tym wewnętrznym incydencie znów zaczęła bacznie obserwować to co się wokół niej dzieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pułkownik Grim co? Widzę że wszyscy coś robili kiedy wszystko się waliło i paliło. Na Słońce i Księżyc! Magiczny smok to musiało być widowisko!- MT nie bardzo przejmował się smutkiem reszty kompani , a właściwie przejmował się, prawda nigdy nie zetknął się z taką ilościa śmierci ale zwykle nie okazywał smutku, jednak wewnetrznie czuł się źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Niestety muszę ci wejść przed słowo Pułkowniku Grimm.

Odezwał się Masked. Jego słowa miały pewną pewność siebie, jakąś siłę, lecz nie wiadomym było co może to oznaczać.

-Świat mógłby dzisiaj lepszy być, lecz wtedy bałem się swoją drogą iść. Choć dobrze wiem że nadszedł czas pokonać lęk, to wątpliwości ciągle mam. Czy mam dość sił i stoczę walkę sam, czy kolejny raz zwycięży strach? Lecz przychodzi czas gdy nie słowa się liczą lecz czyny, przychodzi czas by zażądać wreszcie zmian! W głowie mam jasny cel i dziś może nareszcie wypełnić się, lecz nie wystarczy tylko chcieć. Trzeba odwagę w sercu mieć i z odrętwienia wyrwać się. Mam w sobie dosyć sił i chcę wybrać tę najtrudniejszą z dróg. Choć myślę że będę na niej sam. Przychodzi czas, kiedy odwrót już jest niemożliwy! Nadszedł ten czas choćbym musiał iść pod prąd, pora już z cienia wyjść, czas wreszcie plany obrócić w czyn. Dziś nad przepaścią stoi kraj, a jego przyszłość w rękach mamy. Nie mogę dłużej biernie stać, bo nadszedł już Ten czas gdy zechcę uczynić lepszym świat.

Słowa mężczyzny były pewne siebie, jakby wierzył w to co mówi i stara się pocieszyć tych których zasmuciła śmierć tych wszystkich którzy to polegli.

-Dlatego moi drodzy mam plan. Jestem w stanie odmienić NMM w Lunę, jednak ją samą, nie jej wygląd. Ale jest to ciężka operacja w której będę potrzebował pomocy trzech innych magów oraz mojej towarzyszki. Oraz wpierw musimy zając się naszym więźniem by nie był w stanie mi przeszkodzić, gdyż może się to skoczyć moim, jak nie również Luny, zgonem.

Masked skończył swoją wypowiedź wciąż pewien swoich słów, chciał dać im nadzieję, wiedział że może przywrócić ich księżniczkę, która może pomów w walce na zamku, słowem lub czynem. Teraz pozostało czekać na odzew pozostałych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis z łatwością teleportował się na dach znajdujący się w pobliży dworca.W trakcie procesu poczuł że dziwna energia znajdująca się w podziemiach ułatwiła mu zaklęcie i dzięki temu szybciej znalazł się w miejscu docelowym.Stojąc na dachu poczuł się odrobinę lepiej.A to z powody chłodnego powietrza owiewającego go a którego mu brakowało od wejścia pod powierzchnię do labiryntu pod Canterlotem.

Chwilę później po tym jak otworzył oczy i zaczął się rozglądać dostrzegł ruiny dworca głównego.Wyglądał jakby co najmniej deszcz ognia spadł na niego.Co wywołało u jednorożca lekkie uczucia obrzydzenia i smutku gdyż ogromne straty poczynają podmieńcy w tym mieście.Kiedy zaczął się przyglądać uważnie dojrzał zniszczone pociągi należące do podmieńców a także ogrom ciał należący do dziurawej zarazy tego świata.Atlantis wiedział że jeśli ich teraz nie powstrzymaj to te szkodniki obgryzą cały świat a na koniec same siebie zjedzą z głodu.Na co nie mógł pozwolić.Wtem dostrzegł znajome twarze lecz nie ruszył od razu ku nim gdyż teraz musiał zachować ostrożność,zwłaszcza że jest na powierzchni i mogą się jeszcze kręcić w pobliżu podmieńcy.Dlatego rzucił zaklęcie wykrywania podmieńców aby sprawdzić czy jest bezpieczny.Ale zanim to nastąpiło zaczął swój monolog od słów które pamiętał :-Patrzę przez szalejącą wojnę i czuję bicie mego serca.Ostrza spadają szybko.To cisza przed burzą.Zanikająca pamięć powraca raz za razem.Przez cały czas opowiadam historię.Wojna zaczęła się od echa piosenki.Nastały dni bólu.Będziemy walczyć aż do gorzkiego końca.Połączę osierocone życia tego zniszczonego świata.Mam już nowy mechanizm.Straciliśmy nadzieję,ale naprawię nasze czasy.- Jednorożec zamilkł,czując że te słowa oddają to co teraz czuję i w ciszy zaczął zaklęcie detekcyjne aby sprawdzić czy podmieńcy są w pobliżu.

Edytowano przez Wiecznie WnerwionyAtlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stalowy nie okazał żalu spowodowanego śmiercią wielu buntowników. Zacisnął jedynie pięść by stłumić to uczucie. Miał też powód do radości, bo w końcu odparli wroga a przecież o to chodziło od początku.

- Tak więc jaki jest następny krok pułkowniku?

Rzekł do Grima z uśmiechem na twarzy. Rebon cieszył się, że jego towarzysz był cały, mimo jego ciężkiej rany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Po rozmowie z Kapim, wracam do gry!)

Do pomieszczenia z naradą wkroczyła znana niektórym klacz o piaskowym ubarwieniu. Sandstorm nie wyglądała jak przez starciem, gdy była wesoła i pełna energii. Była rozczochrana, ubrudzona, miała podkrążone oczy i widać, że nie odpoczywała w ogóle, a musiała być dość wyczerpana. Ogólnie cała wyglądała na trochę wygasłą.

- Przepraszam za spóźnienie ale sam posłaniec miał problemy ze znalezieniem mnie, nie wspominając o powrocie z tych tuneli. - Przeleciała wzrokiem po pomieszczeniu. Nie było tu wszystkich, którzy ruszyli do walki. Trochę ją to smuciło ale był zbyt zmęczona na łzy. Mimo, że ich prawie nie znała. To była jej drużyna i prawdopodobnie niektórzy mogli się okazać dobrymi przyjaciółmi. Najbardziej ją zaniepokoiło, że nie znalazła tutaj swojej przyjaciółki. gdy narada się skończy będzie musiała szybko udać się do skrzydła medycznego by ją poszukać. Miała nadzieję, że nic się jej nie stało, choć w sumie co mogło się stać w tej podziemnej bazie?- Co mnie ominęło na tej naradzie? - Spytała spokojnie i trochę słabo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto by pomyślał. W jednej chwili Grim pomagał swoim kucykom szturmować dworzec, starając się jednocześnie walczyć i dowodzić, w drugiej, przeszyty kulą, musiał zostać zniesiony z pola bitwy. Zostawił swoich sam na sam z wrogiem, nie ze swojej winy co prawda, ale nie mógł już zmienić tego, że nie czuł się z tym za dobrze. Przegapił, oczywiście, większą część walk, zamiast tego dochodząc do siebie w szpitalu polowym. Żałował tego niezmiernie, lecz cóż poradzić, okoliczność losowa. W ciągu całego czasu, jaki leżał w betach z przestrzeloną klatką piersiową, nie udało mu się zobaczyć Animal Heart. Może była w innym skrzydle, pomagając innym nieszczęsnym kucom potrzebującym opatrunków? Prawdopodobnie. Widocznie nie miała czasu przyjść, by się z nim zobaczyć. Co poradzić. Wojna.

 

Nie minęło bardzo wiele czasu, nim poczuł się na tyle dobrze, by opuścić skrzydło szpitalne. Znaczy, ten, dobrze to za dużo powiedziane, rana dalej boleśnie przypominała o sobie, pulsując niemiłosiernie. Do tego po całej akcji czuł lekki dyskomfort w płucach i nogach, spowodowany zapewne tym, że długo działał pod wpływem impulsu, błyskawicznie. Leki załagodziły ból oraz pozwoliły ogierowi swobodnie chodzić, lecz nie wiedział, czy będzie mógł dalej walczyć w pierwszej linii. Trzeba to będzie przy okazji sprawdzić. Na razie jednak człapał ku wejściu do głównej jaskini, gdyż dostał informację, że jest tam oczekiwany.

 

Stanął u wylotu korytarza, wyprostowawszy się dumnie. Mógł cierpieć od ran, ale nie był jedyny. Wielu innych, w tym jego niezwykle dzielnych podkomendnych, postradało sprawność, a nawet życia. Nie promieniał pychą, o nie. To była czysta, nieskażona duma wynikająca z tego, jak bardzo radował się z tego, że powierzono mu komendę nad tą odważną hałastrą. Doleciały go szepty zgromadzonych. I wtedy, chociaż niemal wszystkie z tych informacji było wyssanymi z palca pierdołami, na jego pokrytej kurzem, prochem i potem twarzy wykwitł niewielki uśmieszek. Taaak, nikomu się nie przyzna, tym bardziej, że podobno miał dokonać czegoś przy pomocy plugawej magii, ale tak wewnętrznie poczuł się mile połechtany ploteczkami. Tylko by nie spocząć na laurach! upomniał się w duchu. Zabawa wciąż trwała.

 

Wtedy też poczuł na sobie cudzy wzrok, i zaraz posłał ostre spojrzenie w tamtą stronę. Upsss... wzrok rdzawego kuca niemal natychmiast stracił tę ostrość, zastąpioną ostrożną rezerwą. Shadow. Zdecydowanie ona, jednak tym razem nie wpijała się oczami, jakby mogła prześwidrować jego prostą duszyczkę, zamiast tego jakby starała się go... pokrzepić? Chyba tak można było to nazwać. Huh, to zdumiewająco miło z jej strony. Na skinienie podszedł szparko, wiedząc, że sprzeciwianie się dowódcom w czasie wojny źle się kończy, i zasalutował zamaszyście, stalliongradzką manierą. Wysłuchał z najwyższą uwagą jej wyjaśnień, ponownie się dziwiąc. Co jak co, ale tego się nie spodziewał, żeby sama dowódczyni tutejszej rewolty ładnie mu wszystko wyjaśniała, prostemu pułkownikowi. Spojrzał na uwięzionego podmieńca. Więc to tak. Mieli w swoich szeregach agenta. Nie mógł powiedzieć, że się tego spodziewał, i był rozsierdzony tym faktem. Skrzywił się.

 

Skrzywił się jeszcze raz, do tego zauważalnie się wzdrygnął oraz uskoczył, kiedy tak zupełnie nagle pojawił się obok niego Yellow. Zdusił w sobie chęć opieprzenia zuchwalca, wiedząc, że w czasie bitwy kłótnie to średni pomysł. Niegdysiejszy rolnik prychnął więc tylko, po czym ponownie wsłuchał się w to, co miała mu do przekazania Shadow. Pochylił na moment głowę, by uczcić pamięć poległych wojaków, posłanych na tamten świat przez obmierzłego okupanta, przy okazji mimochodem zastanawiając się, jak rebeliantom udało się policzyć poubijane Podmieńce, ale nie własne trupy. Huh. Widocznie panował chaos, to nie wróżyło najlepiej. Choć i tak wygrywamy, pomyślał Grim, i do tego Green żyje i wojuje dalej. Świetnie. Więc miał nad czym myśleć, byle szybko, bo, cytując "wróg nie będzie czekał". Nie było czasu na żal.

 

Zanim zdołał zabrać głos, odezwało się... coś. Coś. Wyglądające z postury jak Rebon, tylko jakby takie bardziej... rozwalone. Jak zewłok, albo ktoś straszliwie ranny. Mówiło znajomym głosem. Głosem pewnego białego i zawsze zamaskowanego rogacza. To i jeszcze fakt, że wszyscy zdawali się nie przejmować kolejną niepokojącą kreaturą wstrzymało ostrze Grima przed bystrym wyskoczeniem z pochwy. Poniekąd przy okazji przypatrywania się stworzeniu zmierzył też od góry do dołu Magictecha. O dziwo, bez jakiejś szczególnej niechęci. Miał na głowie ważniejsze sprawy niż swoje osobiste animozje.

- Witajcie wszyscy - powiedział donośnie, dusząc w sobie chęć do rozkaszlenia się na dzień dobry. - Nie powiem, że miło mi was wszystkich widzieć, bo nie jest tak, ale w sumie nieźle, że nikt nie zginął. Zwłaszcza ty, Rebonie. Dobrze że jesteś. Zaczynamy od początku. Pani Shadow, Podmieniec musi zostać przesłuchany, ale to na pewno wiecie, boście mądrzy. Tylko co dalej? Ja bym jego, i wszystkich robakowych jeńców, na miejscu wziął i rozwalił. Nie dość, że okupanci, to jeszcze nie mamy co z nimi zrobić, kłopot tylko będzie. A tak? Ani żywić, ani pilnować, tylko zakopać. Co do planu, mam taki koncept. Kanały. Przekradanie się kanałami. Chciałem to wprowadzić wcześniej, jeszcze na górze, ale tak wyszło, że nie mogłem. W każdym razie moje oddziały miałyby albo odwracać uwagę, kiedy Green by się zakradał na tyły wroga, albo ja bym się ze swoimi przedzierał, a on odwracałby uwagę. Osobiście uważam, że pierwsza możliwość jest lepsza. Bo doświadczeni wojacy więcej burdelu na tyłach porobią. Proch podzielić między żołnierzy umiejących strzelać. Yellow mówił, że mamy energię jakąś tam do robienia eksplozji. Nie jest to coś, co zrobiłbym, jakby tylko ode mnie sprawa zależała... ale uważam, że powinniśmy wysadzić tym mur w jednym miejscu i największe gniazda oporu w dzielnicy arystokracji. Kuce, możecie mnie poprawiać, bo planuję na szybko.

 

[Taki drobny fakcik. Tak się pechowo złożyło, że Grim nie widział przemienionego Maskeda, nie miał okazji. Teraz patrzy na niego pierwszy raz]

Edytowano przez Po prostu Tomek
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sandstorm wysłuchała Grimma, który co prawda był wyższy stopniem ale wiejski i zbyt polegający na chaosie i niewyszkolonej masie. Ona też nie była zbyt dobra w takich taktykach. Ale jej brat już był. Wiedział jak osaczać i wybierać cele spośród tłumów i zabierać do roju. Wiedział też jak działa psychika na tyle dobrze, by spodziewać się odpowiednich reakcji. Tak, więc poprosiła go o pomoc.

*Bracie, czy mógłbyś nam wymyślić jakiś plan, którego oni się nie spodziewają. Wiem, że masz coś w zanadrzu, zawsze masz.*

Serox był zmęczony ale nie jak ona. On po prostu nie odpoczywał, a ona była aktywna. Zastanowił się i spróbował przypomnieć sobie cokolwiek, co mogłoby być bazą pod plan. I dość szybko znalazł. Wilki...

*Dobrze, słuchaj uważnie i powtarzaj im to. To może się udać.*

Sandstorm lekko się uśmiechnęła, lecz był to tylko blady cień uśmiechu. Nie była wstanie wysilić się na normalny uśmiech.

- Mamy zapasy prochu, które pomagałam przenieść i pewnie swoje zapasy. Nie wiem co to za energia panie Yellow, więc prosiłabym o późniejsze wyjaśnienie. Więc mam taki plan, by zrobić wyrwy w murze w tej samej chwili w kilku miejscach na przykład trzech ale nie atakować. Sprawdzimy ich reakcję, niemal na pewno zaczną próbować załatać te dziury. Większość wojsk i materiałów w szybkim tempie pójdzie w tamte miejsca. Wtedy należy ruszyć na raz na dwie z wyrw. To nie będzie szturm tylko dywersja. Prawdziwy szturm pójdzie na inny kawałek NIENARUSZONEGO muru. Nikt nie będzie się spodziewał ataku na mur, gdy będą wyrwy. To jest szansa na to, że nie będzie tam wielkiego oporu. Dodatkowo da nam wyjście na tyły wroga rozbitego na zamek i dwie wyrwy. Gdy już jedna grupa wejdzie za mur pomoże zaatakować wyrwy i połączy się z grupami. Wtedy powinniśmy zdobyć kolejną część miasta.

Mówiła pewnie i mimo zmęczenia z zapałem. Dla niej był to ciekawy pomysł. Kąsać wroga i sprawiać, by swoimi manewrami i zachowaniami sam dał się zajść.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MT z jakiegoś powodu poczuł irytację do Grima. Bez powdu, ale MT zawsze sądził że jednorożce są wyżej nad kucami ziemskimi, jednak teraz Grim o wiele bardziej się teraz przydaje, z jego zdolnościami bojowymi jak i taktycznymi, a Magictech teraz nie mógł za dużo zrobić...ale mógł próbować.

 

-Przypominam również o pomyśle Maskeda by przemienić Nightmare Moon w Lune. Powiedział że może to zrobić ale chyba ględził coś o tym że potrzebuje paru jednorożców, nie zapominajmy również że mamy Goliata Atlantisa oraz smoka Thermala. Co do chodzenia po kanałach, to osobiście się nie pisze, ponoć zbiera się tam gaz który wyleci w powietrze jeśli chodźby zaiskrzę. I nie sądze że zabijanie wszystkich pojmanych to dobry pomysł, przynajmniej paru ważniejszych należy również uwiezić i przesłuchać. Panie Yellow co to za energia o której wspominał pan...eee, pułkownik?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"No proszę jestem "ważniejszy"" pomyślał sobie wdychając. Czy oni wierzą w to co mówią? Przesłuchanie to także zdanie się na szczerość przesłuchiwanego, w tym wypadku podmieńca, istoty, której się nie wierzy. Uwierzą mu? Mają jakiś wybór? W zasadzie mają, mogą go zakopać, z jakiegoś powodu widocznie nie chcą tego zrobić. Czyżby sądzili że on coś wie, że pierwszemu w kolejce do niewoli powierzyli jakieś ważne tajemnice?

Nick przez chwilę chciał krzyknąć do pozostałych i powiedzieć co nieco jednak zrezygnował z tego, po co krzyczeć i uprzedzać fakty skoro za chwilę będzie świetna okazja do rozmów. Na razie odpocznie i na spokojnie zbierze myśli, może uda się kilka ciekawych historyjek wymyślić choć po co, skoro rebelianci mają już odpowiedzi na pytania, które chcą mu zadać. Ech. Teraz jedyne co mógł zrobić to odpocząć, co też robił przez cały okres niewoli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Czego potrzebuję i że mam plan już wiecie. Teraz musicie się jedynie zdecydować czy chcecie mojej pomocy. Niestety ja was muszę opuścić by się przygotować, mogę również rozpocząć przesłuchanie więźnia, co osobą po mnie wielce pomoże. Obiecuje go nie uszkodzić, nadmiernie.

 

Masked wstał ze swojego miejsca i powolnym krokiem ruszył ku podmieńcowi, jednak nie chciał jeszcze zaczynać przesłuchania, do tego potrzebował odpowiedniej celi. Teraz zajmie się przygotowaniami.

 

-Będę wdzięczy o poinformowanie mnie o wynikach narady i przepraszam że ją tak szybko opuszczam jednak mam wiele do zrobienia.

 

Następnie zwrócił się do Ane.

 

-Znajdz cele idź tam z nim i powiadom mnie. Musi być w bezpiecznym miejscu i szybko trzeba go przesłuchać. Jak będzie okazja, weź obstawę. Dziękuję ci za pomoc Ane.

 

Mężczyzna odszedł nieco gdzieś na bok gdzie nikt poza Ane nie mógł go dojrzeć, rozsiadł się wygodnie i jakby wciąż przytomny, a jednak nieobecny zaczął medytację. Na ustach pojawiła się bezgłośna inkantacja, a po ciele rozpłynęła się kojąca energia.

Edytowano przez Jaenr Linnre
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ruszając się cały czas patrzyła na kobietę gdy Masked podszedł do ściany i też zaczął się w nią wpatrywać. Wtem żołnierze zaczęli wchodzić. Po nich posłańcy do Shadow. Przysłuchując się rozmowom zwróciła uwagę na dwie rzeczy: na informację o podmieńcu nazywanym jako Nick oraz o tym iż Masked potrzebuje pomocy trzech magów. Może wziąć MT i Atlantisa, Shadow nie powinna iść ale może chcieć iść ze względu na to zadanie. No i czym się tu zająć? Może zapytaj się o tego changelinga? To może być interesująca... osoba. Czemu czuję że masz jakiś plan który akurat nie pomoże a tylko pogorszy sprawę? Czemu gdy mam okazję drugi raz się wykazać stwierdzasz że nawalę? Przeczucie. Po prostu. Może ja się tym zajmę i w ten sposób będziemy lepiej współpracować. Nie wiem. Zobaczymy... Dake zeszła z ze stropu i podeszła trochę bliżej do grupy która zebrała się w pomieszczeniu. Była trochę niepewna kogo zapytać o owego więźnia. I spostrzegła twarz która napawała ją radością. Rebon. Podeszła do niego, przywitała go i zapytała się: "Witaj, Rebonie. Czy możesz powiedzieć kim jest ten podmieniec, gdyż zwrócił on moją uwagę." Miała nadzieję otrzymać odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Thermal stał u góry schodów, patrząc się na zbiorowisko, które próbowało coś ustalić. Czy on tam widział podmieńca? Tak, choć widać było, że jest niegroźny.

Najchętniej zabiłby to ścierwo w tej chwili. Rozpłaszczyć na podłodze. Zagotować w nim krew. Rzucić nim o ścianę. Sprawić, by wybuchnął. Zacisnął jednak tylko zęby, i skierował się na dół. Ktoś miał jakiś cel, by umieścić go w tym pomieszczeniu.

 Gdy usłyszał o planie odczarowania księżniczki Luny, zaraz podbiegł do MT.

 - Odczarować księżniczkę? Jak? Czy mogę pomóc? Jak? Kiedy? Gdzie? - rzucił się na niego z pytaniami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A to co znowu? - powiedział, kiedy z sufitu zlazło kolejne dwunożne stworzenie. Tym razem jednak pamiętał dość dobrze, że to była ta klacz, którą zamknęli wcześniej w wariatkowie, więc zreflektował się szybko i otrząsnął z lekkiego szoku. No dobrze, on się na magii nie zna, więc pod tym względem nie będzie wchodził w drogę kreaturze o głosie Maskeda. Za to dwie rzeczy wymagają jego atencji. Słowa Sandstorm, takiej tam jednej co ją po drodze zgarnęli, o ile dobrze pamiętał, i sprawa jeńca. Najsampierw to pierwsze.

- Czemu by nie połączyć obu naszych pomysłów w jedno? Nie jestem mistrzem planowania i nigdy się na takiego nie pisałem, ale za to mogę wykoncypować, że z obu tych pomysłów da się coś wyciągnąć. Na przykład moje siły przeprowadzałyby dywersję według twojego zamiaru, a Green ze swoimi kucami przekradałby się kanałami, dzięki czemu atakowałby wraże oddziały trochę z zaskoczenia. Aha, Magic, mój drogi kolego, tam nie ma żadnych gazów, bo kanały są zawsze z jednej strony otwarte, mają swoje ujście. I jest tam, przynajmniej w głównych korytarzach ta, no, jak to się... cyrkulacyja, o. Znajomy ze Stalliongradu był kanalarzem, wiem co mówię.

 

I teraz przyszedł czas na drugą sprawę. Masked był magikiem i raczej tajemniczą osobą. Od czasów pamiętnej, a nieprzyjemnej rozmowy z nim Grim nie zamieniał z dawnym jednorożcem zbyt wielu słów. Poza tym wiedział aż za dobrze, że tamten posługiwał się czarną magią. Wszystko jedno w jakim celu, nie można było mu zaufać, a tym bardziej powierzyć jeńca.

- Jestem raczej za tym, by tego ło - pokazał kopytem o kogo chodzi - przesłuchał ktoś z bezpośrednich podkomendnych pani Shadow, nie żeby tylko obstawa była, albo żeby przynajmniej kilku z naszych przy tym przesłuchaniu się znalazło. Dzięki temu kilka osób potwierdzi zeznania i będą troszkę wiarygodniejsze. Plus trzeba pilnować ich obu. Prawda?

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-O cześć Thermal. Po pierwsze naprawdę żałuje że nie mogłem zobaczyć tage smoka, po drugie Masked mówił że z pomocą paru jednorożców może przywrócić Lunie dawną postać czy jakoś tak. Mógłbyś zapytać się go o szczegóły ale teraz...poszedł gdzieś w cień... nie wiem coś robi- zwrócił się do Grima- Cieszę się że niczego przypatkiem nie wysadzę w powietrze, ale chyba bardziej się przydam przy odczarowaniu Luny. Potencjał magiczny Alicorna powinien nam pomóc w walce

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna skończył medytować, był za daleko by wysłuchać o czym mówi reszta grupy, ruszył więc jedynie za Ane, by wraz z nią przesłuchać więźnia, a raczej do takowego przesłuchania go przygotować, bowiem sam żadnych pytań do niego nie miał. Mógł za to przygotować pomieszczenie, umieścić w nim więźnia tak by był bezbronny i pozostawić go pod strażą rebelii do czasu właściwego przesłuchania, teraz jednak musiał wraz ze swą towarzyszką doprowadzić jeńca w takowe miejsce.

 

-Ane, chodźmy, musimy również po drodze wziąć ze sobą kogoś kto będzie go pilnował, jakąś tutejszą straż czy żołdaków.

 

Następnie swym zimnym wzrokiem, omiótł z obrzydzeniem ową marną istotę od której oczekiwano odpowiedzi, co go wielce bawiło, bowiem co może wiedzieć ktoś taki jak on.

 

-Ruszaj się, a z mojej ręki nic ci się nie stanie.

 

Wskazał podmieńcowi drogę w którą powinien ruszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogę zastąpił Golem.Trochę to trwało za nim to zrobił ale zrobił.Czuć w pobliżu było lekkie drgania gdy robił kroki.A w następnej chwili wyświetlił napis :

 

-Rozkaz główny : Więzień nie może się ruszyć stąd na krok.Każda próba przemieszczenia bądź innej zabronionej czynności ma być surowo ukarana.-

 

Po czym wrócił do stanu półuśpienia pilnując więźnia aż do powrotu twórcy.

Edytowano przez Wiecznie WnerwionyAtlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masked zaśmiał się cichutko. Jego głos stał sie dość mechaniczny.

 

-Golemie, twój twórca wydał nadrzędny rozkaz nakazujący mi pilnowania tu wszystkiego. Według tego rozkazu więzień dla własnego i naszego bezpieczeństwa musi zostać odtransportowany. Oczywiście nie zwalnia cię to z rozkazu pilnowania go przez co musisz ruszyć z nami. Nie wolno ci sprzeciwiać się woli swojego pana.

 

Następnie ręką lekko wskazał stronę w którą będą się kierowali. Następnie postąpił krok w stronę golema. wiadomym było że mówił prawdę i Atlantis wypowiedział takie słowa, o niestety sprawiały że jego słowa miały logiczną rację bytu. Golem mógł albo ruszyć z nim, albo złamać rozkaz, szczególnie że jego twórca nie zabronił mu się przemieszczać. Spod maski wydobywał się lekko słyszalny chichot, wiedział bowiem że jeśli golem zaatakuje jego lub więźnia będzie uznany za niebezpiecznego dla rebelii, a karę za to poniesie sam twórca tak nieprzemyślanej maszyny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golem znowu się wybudził i odebrał zaczął przetwarzać odebrane informacje i po chwili znowu wyświetlił kolejny napis:

 

-Proszę czekać,wysyłam prośbę o dodatkowe informacje.-

 

Golem przesłał łączem szyfrowanym łączem magicznym do Atlantisa prośbę o możliwość przeniesienia więźnia.W razie gdyby odbiorca był zajęty ponowić gdy będzie wolny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...