Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

- Ależ droga szanowna Pani kapitan. Niech pani spojrzy na tego biedaka....nie na głowę tylko...no resztę - Odparł trochę zmieszany.

- Pani kapitan musi zrozumieć, że czasem śmierć to najlepsze wyjście dla takiego biedaka jak ten tutaj!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A Pan, panie Łowco musi zrozumieć że ludzi da się czasem uratować i przywrócić do normalnej formy. Dekapitacja nie jest jedynym wyjściem. Teraz mógłby mi pan pomóc zanieść go na wyższy pokład - powiedziała.

 

* * *

 

Ciecz miała zapach, choć nie był to zapach krwi. Strukturą przypominała olej. Po kilku sekundach Jon poczuł pieczenie na palcu, który zanurzył w niewielkiej kałuży.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ależ oczywiście szefowo! Jednak ze wszystkim się nie zabiorę. Proszę - Powiedział, po czym dał Victorii głowę przed chwilą zabitego człowieka, którą cały czas trzymał w rękach. Następnie podnosząc truchło kierował się w stronę górnego pokładu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victoria położyła głowę na ziemi, po czym sięgnęła po broń. Odbezpieczyła i pociągnęła za spust. Dobrze. Działa. Skirowała lufę w stronę Zacharego.

- Twoja śmierć z pewnością ociepli atmosferę tutaj. Nawet na zapach nie będę się uskarżać. Ostatnie słowa? Wysil się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary zatrzymał się. Czuł się lekka zaskoczony tą nagłą sytuacją. Kładąc powoli i ostrożnie ciało, odczepił od swojego pasa stalową maskę po czym ją założył. Widać było już na niej ślady niejednokrotnego użycia. Wielokrotnie przyjmowała na siebie pociski osłaniając głowę właściciela. Podnosząc znowu ciało trupa złapał je za klatkę piersiową, wykorzystując jako (nie)żywą tarczę.

- Więc tak chcesz to rozegrać? - Powiedział niższym, zdeformowanym głosem celując swoim rewolwerem w Victorię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pocisk snajperski spokojnie przebiję się przez ciało tego nieszczęśnika, chłopcze - powiedziałem do Zacharego celując w niego ze snajperki z drugiego końca schodów - powinniśmy cię wziąć pod sąd wojenny, ale jako, że nie chcesz się poddać, zginiesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Poddać? - Victoria zaśmiała się. - I co z tego, że się podda? Ten sukinsyn musi zginąć. I zginie. Zaraz, z mojej ręki. Odrzuć tego trupa. W niczym ci on nie pomoże... Chyba że w sposób, w jaki ty pomogłeś jemu - syknęła.

 

* * *

 

Na górnym pokładzie coraz więcej było niewielkich plam substancji. W pewnym momencie Jone ujrzał kątem oka ruch gdzieś z boku...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To ty się nie wtrącaj. I co jeszcze? "Rozwiążemy to razem"? "Porozmawiajmy"? Czy nie widzisz, idioto, co tutaj się dzieje? Lepiej wybrać mniejsze zło i jedną śmierć, zamiast kilku następnych. Odejdź, póki jestem miła - warknęła.

 

* * *

- Nie strzelaj - powiedział ktoś cicho. Głos mężczyzny w miejscu, w którym Jone dostrzegł ruch.

- Błagam, pomóż mi!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jone ucieszył się, że nie spotkał "tubylca". Nie wiedział, jakie zwierzęta mogą żyć na tej planecie.

Szybko podbiegł do źródła głosu, zostawiając torbę o krok od siebie. Spojrzał się na źródło głosu.

-Co ci się stało? - zadał tak proste, że aż głupio brzmiące pytanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czy wy nie rozumiecie do cholery? Gdybym był dla was zagrożeniem, gdybym tego CHCIAŁ to zarżnąłbym was przy pierwszej lepszej OKAZJI!!

Zachary upuścił ciało oraz rewolwer. Z rękami lekko uniesionymi w górze zbliżał się wolnym krokiem do Victorii i Conrada.

- To nie ja jestem dla was zagrożeniem. Lepiej celujcie do mieszkańców tej planety niż do mnie! - Będąc już całkiem blisko "towarzyszy" Zachary padł na kolana

- Ale to wy tu rozdajecie karty - Zdejmując maskę spojrzał na reszte swoimi czerwonymi i zwilżonymi oczami.

- Zabijecie mnie jak szczura....czy pozwolicie żyć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wujek dobra rada - powiedziałem pod nosem - Decyzja należy do dowódcy. Proszę mieć tylko na uwadze, że chciałbym wrócić w jednym kawałku - uśmiechnąłem się patrząc na mojego niedoszłego pacjenta. Przewiesiłem snajperkę przez ramię przy okazji wyciągając strzelbę i czekając na decyzję kapitana.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 podążała za mężczyzną. Nie przekonywała się zbytnio do tego miejsca. Nie ufała mu, a co dopiera czuć się swobodnie.

Zastanawiała się co to był za ciecz. I skoro Jone widział jak coś się poruszyło, to czemu teraz ta istota błaga o pomoc, skoro wcześniej mogła być w ruchu. Westchnęła przejeżdżając ręką po twarzy, gdyż znów snuła teorie spiskowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victoria przypatrywała się przez chwilę klęczącemu Zacharemu. Pochyliła się nad nim.

- Obiecam ci coś. Nie spowoduję twojego uszczerbku na zdrowiu. Nie teraz. Ale nadejdzie chwila, słodka chwila, w której cię własnoręcznie zabiję. I sprawi mi to przyjemność, wierz mi - szepnęła mu do ucha. Następnie wstała i z całej siły uderzyła go w twarz. Potem schowała swoją broń i ruszyła korytarzem.

 

* * *

 

Ranny spróbował doczołgać się do Jona i 505 z miernym skutkiem. Po próbię jęknął tylko i przewrócił się na plecy.

- Moja ręka - wysapał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Co ręka? Odpadła? A może zmieniła się w kamień? Mów do jasnej anielki, bo nic nie widzę! - znalazł w końcu najpilniejszy problem - Latarka, gdzie ja ją do diabła zostawiłem - odwrócił się do hybryty - 505, masz latarkę? A jeśli nie, to raczyłabyś po nią iść? - ponownie skierował się w stronę rannego - Masz latarkę? I czy mocno krwawisz? Bo w tych ciemnościach nie zauważyłbym, jakby mi ucięli rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*podnosi wszystkie odnóża* Jestem za, mozna by było tedy bez ograniczeń opisywać, szkody na postaciach i nie tylko

 

Dokładnie tak. Opisy ran, zwłok... Pełen serwis. ~Nocturnal

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

+18? Jestem na tak. Nawet bardzo na tak.

 

---------------------------------------------------------------

 

Zachary wstał, wypluwając z ust świeżą krew.

- O ile dożyjesz tej chwili moja droga - Powiedział sam do siebie, patrząc się w stronę Victorii. Podnosząc wcześniej upuszczoną broń i maskę ruszył za resztą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i moi drodzy, możemy świntuszyć. 

---------------------------------------------

 

Ranny mężczyzna jęknął i lewą ręką podniósł swoją prawą. Ta, od palców do ramienia pokryta była strupami i sączącymi się pęcherzami. Dłoń była osmalona. 

- Olej - wysyczał.

 

* * * 

Na pokładzie na którym był Jacob panował spokój. Szum wydawany przez jedne z nielicznych urządzeń działających na pokładzie osłabiał czujność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Czyli można kląć?)


-Szlag, jest źle - dopiero teraz widział rany. Bał się o rękę mężczyzny. Nie lubił ucinać innym kończyny, której sam tak często używa. Nie tracąc czasu przyciągnął do siebie torbę i wyjął mocny rozpuszczalnik na bazie alkoholu. Wiedział, że gdyby zanurzył w cieczy kawałek mięsa, to zapewne po godzinie by go nie było, ale specjalnie wybrał taką substancję - od razu produkty jej przemian z ciałem blokowały większość ran, sama w sobie zabijała większość bakterii, a do tego idealnie nadawała się do zmywania olei.

Odkręcił półlitrową butelkę z specjalnego tworzywa sztucznego i nasączył cieczą szmatkę, którą od razu zaczął wycierać rękę z oleju. Gdy wyglądała już znacznie lepiej, czyli była oczyszczona z oleju, zwrócił się do 505.

-Łap za nogi i wynosimy go - złapał mężczyznę za barki - A ty się nie wierć, jeśli nie chcesz spotkać się z glebą. Niesiemy go poziom niżej.

(Animal, twoja postać jak widzę robi wszystko, co jej każą, prawda? To trochę przyśpieszę akcję.)

Po kilku krokach z jęczącym z bólu mężczyzną zauważył łysego cieszącego się do plamy oleju, podobnej do tej, którą sam się oparzył. Jego mięśnie choć raz mogły się przydać do uratowania czyjegoś życia.

-Chodź tu ty łysa pało i pomóż mi uratować tego mechanika - krzyknął do mężczyzny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co ja tu robię - spytałem siebie w myślach. - Powinienem iść do wojska jak radził ojciec - zapaliłem papierosa po czym poszedłem dalej w głąb dolnego pokładu - a jednak wytrzymałem tu 20 lat - uśmiechnąłem się.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...