Skocz do zawartości

Multisesja: Altar of Sacrifice


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Jacob uśmiechnął się

- W swym życiu spotkałem wiele oparzeń i ran. Niektóre powodowały po prostu rany, a niektóre powodowały śmierć lub mutacje.

Po czym poprawił lewą ręką bronie. Powiedział

- I jeśli teraz myślisz że zabije was od razu po ukazaniu objawów to masz racje młoda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc w głąb dolnego pokładu zastanawiałem się nad sensem życia i wspominałem młodość. Nagle latarka zaczęła szwankować.

- Ja pierdole. Nie dość, że statek się rozjebał to jeszcze w mojej kochanej latarce skończyła się bateria - po ciemku nikogo nie uratuję. Postanowiłem wrócić na górę po bateryjkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec odwalania zabitej sesji.

------------------

Jacob przyspieszył kroku i nagle poczuł że jego towarzysz na plecach porusza się.

- Nawet nie waż się gryźć!

Po czym zlazł ze schodów i zatrzymał się. Spytał się chłopaka

- Gdzie tera?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co z nim - spytałem wchodzać po schodach i zapalając kolejnego papierosa. - Amputacja ręki. Może jeszcze nie jest za późno - powiedziałem przyglądając się ręce. - Trzeba go zanieść do stacji medycznej. Tam się wszystkim zajmę - ruszyłem w kierunku mojego miejsca pracy.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob warknął

- A może wy weżniecie tego co mam na plecach, a ja może popilnuje Zacharego. I tak nie chcę rannych nosić, bo to jest nie w moim stylu.

Po czym Jacob położył chorego na ziemi i spojrzał na Kapitankę

- Wolisz bym ja go pilnował czy nosił tego rannego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zacząłeś coś, to dokończ. Masz im pomóc. Tak jak ty, 505. A ty, mój drogi - zwróciła się do Zacharego - idziesz z nami... Tylko masz być grzeczny. "Gnoju" - przemknęło jej przez myśl.

- Pójdziemy sprawdzić czy zostało coś zapasów. Jeśli nie... Obawiam się, że czeka na nas świat zewnętrzny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zapasów powinno starczyć na miesiąc. Tylko według "umowy" ma maksymalnie potrwać ewakuacja w takiej sytuacji. Na razie wysłałbym sygnał, aby ktoś nas uratował. Im wcześniej tym lepiej. Skoro wiemy, że tutejszym powietrzem można oddychać, przydało by się wysłać kilku z nas i zbadać teren - zgasiłem papierosa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No trudno Jacobie. Bardzo mi miło że byłeś taki chętny by się mną "zaopiekować" - Powiedział wesoło, po czym zwrócił się w stronę kapitan.

- Jednak słyszałeś nasz Panią kapitan, a jej słowo jest tutaj prawem - Rzekł, komicznie się kłaniając. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hybryda zaplotła dłonie z tyłu głowy nastawiając uszy i przez chwilę dając im pełne prawo jako główny zmysł ostrzegawczy. 

Bardzo chciała wyjść z tego cholernego statku i w końcu poczuć się w miarę wolna. Jednak powstrzymywało ją to, że zewnętrzny świat będzie niebezpieczny. Przez następną, jednak dłuższą chwilę myślała nad tym po czym znów skupiła się na szukaniu rannych. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob syknął

- Jaka szkoda...że mi się już nie chce nosić tego frajera

Po czym Jacob wyjął broń i skierował w stronę rannego. Powiedział

- Hmm...nie będę brudzić swych ostrzy więc...

Jacob wyjął Desert Eangle i powiedział

- ...użyję tego

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ludzie to straszny gatunek - powiedziałem wcelowując strzeblą w Jacoba. - Nigdy nie będziemy żyć w zgodzie. Zawsze będziemy się różnić. Na przykład teraz - zapaliłem ostatniego papierosa z paczki. - Schowaj biednego "Orła" i grzecznie zanieś rannego do stacji medycznej. Nie róbmy konfliktów w tak zjebanej sytuacji - uśmiechnąłem się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W miejscu w którym szukał Jone, nie było już nikogo. W każdym razie nikogo z ludzi, czy istot humanoidalnych. Co do reszty, zwracając uwagę na otwarte drzwi, nie można było mieć pewności. Co jakiś czas można jednak było odnaleźć plamy oleistej cieczy na podłodze.

 

* * *

 

Ranny jęknął. Trudno było powiedzieć czy usłyszał Jacoba, czy też resztki świadomości pozwalały tylko na dotarcie jednego bodźca - bólu. Kolejny konflikt zagłuszył nieco uwagę pozostałych, przez co nie słyszeli cichych trzasków i metalicznych skrzypnięć.

- Znowu do cholery? Znowu się użeracie? Czy tylko koleżanka tutaj - wskazała Victoria na  505 - jeszcze z nikim się dzisiaj nie kłóciła, mimo większych niż nasze kłów? Jacobie, zastanów się. Celując w niego zdołasz obronić się przed strzałami z dwóch innych stron?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachary patrzył się na członków załogi jak na stado idiotów. Po chwili zbliżył się do rannej osoby i podniósł ją.

- Skoro jesteś taką sierotą że noszenie rannych sprawia ci problem to spierdalaj i pozwól działać komuś innemu - Rzucił do Jacoba, kierując się do stacji medycznej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 wzruszyła ramionami, odwracając się od grupki ludzi i idąc dalej w głąb statku. Cały czas miała zaplecione z tyłu głowy dłonie, przez co  mogła spokojnie się odprężyć. 

" Coś mi dalej nie pasuje... mam wrażenie, że cały czas słyszę jakieś ... odgłosy. Prawdopodobnie to moja wykształcona przez lata sztuczna czujność. Wystarczy ją ignorować, gdyby to były prawdziwe odgłosy, pewnie bym rozpoznała rzeczywistość od omamów... prawda?"

Rozmyślała tak jeszcze kilka chwil sama ie wiedząc gdzie idzie, ale z tego co wiedziała to wróciła do pierwotnego celu członków, przeszukania statku. 

Edytowano przez Animal
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jone machnął na to wszystko ręką. Są na obcej planecie, na której utrzymuje się mgła. Czyli atmosfera istnieje.A skoro istnieje, to planeta na pewno należy do elitarnego klubu planet, na których mogło rozwinąć się życie. Razem z jego mniej przyjaznymi formami., A skoro tak, to wielka ilość rannych sprawi, że nikt się nie uratuje. A do tego gdyby ktoś był w miarę sprawny także przeszukiwałby statek.

-Halo! Jest tu ktoś? - wykrzyczał z całych płuc Jone.


Noctrunal, jakiej wielkości był statek? I jak wiele załogi na nim było? I jakiego typu pomieszczenia były na danych poziomach? Bo takie rzeczy na pewno zauważy się lecąc jakiś czas danym statkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Moje sumienie nie pozwala mi patrzeć na takie sytuacje obojętnie. Mnie też to wkurwia. Najchętniej pograłbym w karty albo kogoś - powstrzymałem się przed wypowiedzeniem tego słowa. - Chyba jestem tu najstarszy. Jesteście pojebani jeśli tu dołączyliście. A Pani kapitan chyba też nie za dużo latała. Większość śmierci wśród załogi spowodowana była konfliktami poglądów czy kłótnia o flaszkę - spojrzałem na paczkę papierosów. Pusta. - Ma ktoś szluga - spytałem z nadzieją siadając niedaleko schodów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacob prychnął

- Po pierwsze nie jestem człowiekiem...a po drugie i tak bym nie strzelił gdyż amunicja mi się skończyła

PO czym złamał pistolet w ręku i rzucił za siebie

- A teraz jeśli można tak samo zróbcie jak ja, bo trupów i tak jest już dużo na tym jebanym statku.

Odwrócił się do Victorii i powiedział 

- Dobra pani "kapitan" powiedz mi grzecznie skąd twoja osoba zna me imię i dlaczego? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

505 przeszła bez słowa obok Jone'a spacerowym krokiem idąc dalej w głąb statku. Rozglądała się na boki szukając rannych lub po prostu zmarłych. Miała geny kotowatych, więc mogła trochę lepiej widzieć od wcześniej wspomnianego towarzysza.  Jednocześnie nasłuchiwała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jest to dla Ciebie dziwne, że ta oleista ciecz jest w przypadkowych miejscach? - zaczęła niepewnie, po długiej ciszy. - Nie znam się na statkach a co dopiera na ich działaniu, ale dla mnie... to po prostu podejrzane.

Dodała to wszystko obserwując jedną z plam.

- Może jednak troszke przesadzam... - odetchnęła cięzko idąc dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...