Skocz do zawartości

Życie w środku lasu, czyli dołącz do wielkiej rodziny [Human] [Fantasty]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

- Ej no, myślałem że będę miał kolejnego przyjaciela a tak naprawdę chciałeś go zjeść - Seraph posmutniał - Zyg do mnie - Kot się obudził i podleciał do Seraphiela na swoich skrzydłach - Dziękuje ci za pomoc, jeśli jesteś głodny to masz dobranoc. - Rzucił Kain'owi paczkę opłatków, po czym wyszedł z kaplicy do pokoju obok który był jego pokojem i przymknął jedynie drzwi. - Ehhh a myślałem że udało mi się zdobyć przyjaciela, może to przez to że jestem mieszańcem. Ehhh. - Seraph usiadł w rogu pokoju obok swojego plecaka który dostał w pewnym seminarium od jednego z księży. Było już późno, pani domu nie wołała chyba jeszcze na kolacje. - Chyba zjem dzisiaj sam - Wyjął miskę i nalał dla kota mleko oraz rozciął sobie palec tak żeby kilka kropel krwi wpadło do mleka po czym uleczył ranę anielską magią. - Proszę Zygfrydzie - Kot zaczął pić a w tym czasie Seraph wyjął stary kawałek chleba i zaczął zajadać.

Link do komentarza

Aurora zwlokła się z łóżka i pobiegła do kuchni.

Zapadała noc.

Przygotowała kolacje złożoną z jajecznicy, kanapek z serem i ogórkiem, owsianki i ciepłego mleka.

Wysłała patronusy do wszystkich domowników, bo nie chciało jej się szukać. Ostatnio stale była słaba i zmęczona.

- Co jest ze mną nie tak? - pomyślała i usiadła do stołu.

 

{Możecie se jeść sami, ale ja i tak kolacje i śniadanie i obiad robię : P}

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza

Kain spoglądnął opłatki. Świetnie... Ten się obraził, nici z przekąski, a tym nijak się nie najem. Nagle jego prośba o posiłek została spełniona, gdyż do kapliczki wleciał posłaniec z wiadomością, ze kolacja gotowa. Odłożył opłatki na ławę i ruszył szybkko do domu, lecz w kuchni czekało na niego rozczarowanie. Spróbował kanapki z serem, lecz odwykł od smaku chleba i wyplół posiłek odkładając nadgryzioną kanapkę na stół. Ogórki, owsianka, jajecznica... Serio!? GDZIE MIĘSO!? Znów zaczynał być głodny i nie podobało mu się to. Wiem! Jezioro! Topielica - jak miała na imię... Liza! - ona ma w jeziorze ryby! No ale są za małe... Najwyżej na coś większego zapoluję w lesie.Pęłzł w stronę akwenu, lecz na brzego Lizy nie było. Tym razem wypadało chociaż zapukać, więc uderzył dłonią kilkukrotnie w taflę wody i czekał

Link do komentarza

Czuł jak zaczynają mu się trząść ręce, aźrenice mimowolnie się zwężają. Pomijając wszelkie formalności wpełzł do wody i chwicił za ramiona topielicę:

-Ryb! Dużo ryb! JEŚŚŚŚŚŚŚŚŚĆ! - Nie czekając na zezwolenie wskoczył do wody i popłyną przed siebie po jedzenie, połykając wszystko po drodze co nie zdążyło przed nim uciec. Nie mógł już nad sobą panować.

Link do komentarza

Więcej. Więcej! WIĘCEJ! - Płynąc tak szybko jak tylko mógł zjadał każde napotkane stworzonko. Ich soczysty smak zaspokajał jego żądzę, a każdy skurcz i rozkurcz mięśni wyzwalał falę adrenaliny. Wreszcie głód ustąpił, lecz żądza pozostała. Wrócił na brzeg, gdzie czekała topielica. Już chciała na niego krzyczeć, lecz Kain szybko znalazł się przy niej i przysłonił jej usta dłonią, przerywajac nie zaczętą wypowiedź. Patrzył głęboko w jej oczy. Czegoś chciał i z każdą chwilą uświadamiał sobie co to jest. Chcę... Strachu... Jej... Nagle jego źrenice wróciły do normalności. Cofnął się o krok i spojrzał na swoje dłonie przerażony. Uciekł znad jeziora do domku. Wpadł do środka, z impetem, który mało nie wyrwał drzwi z zawiasów. Pognał do siebie na górę. Kor i Shiba siedzieli przerażeni w kącie, bo czuli co się dzieje. Kain przerzucał fiolki jedna z drugą. Zaglądnął do szafki, lecz żaden z pojemniczków nie zawierał odpowiedzi. Gdzie to do cholery jest! - Wrzasnął. Przypomniał sobie, że to czego szuka ma w kitlu, który przemoczony wisiał na nim. Włożył rękę do kieszeni i skaleczył się. Fiolka była rozbita, a żólty proszek wewnątrz zamienił się w rozmokniętą papkę. Zdjął z siebie ubranie trzęsącymi rękami i koniuszkiem języka próbował wylizywać lek. Lecz było go za mało. Jego ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze, a mięśnie miękły. Dopełzł do połowy schodów, gdy stracił kontrolę nad dolną częścią ciała. Zaczął się podciągać rękami, aby dostać sie do rośliny rosnącej w ogrodzie, ale było za późno. Świat zawirował mu przed oczami i padł bezwładnie w przedpokoju.

Link do komentarza

Zastanawiała się, co za zdarzenie miało przed chwilą miejsce. Miała wrażenie, że Kain był przerażony, i to bardziej od niej, bo Liza nie zdążyła się przestraszyć. Wszystko stało się chyba trochę za szybko jak dla niej. Teraz należało całą sytuację wyjaśnić. Jak powszechnie wiadomo, szczera dyskusja potrafi zdziałać cuda. Jeszcze więcej potrafi porządna awantura, a Lizie nie podobało się kilka spraw. Zebrała się w sobie i ruszyła do domku. Coraz bardziej wzrastał w niej gniew. Nie pozwoli sobą pomiatać jakiemuś półgadowi! Zmierzając do domu, zwróciła uwagę na kaplicę. Miała wrażenie, że widzi ją pierwszy raz w życiu. Cóż, wcześniej pewnie po prostu jej nie zauważyła. Zdziwiły ją otwarte drzwi od niewielkiego domku, ale zdecydowała się wejść. W żadnym wypadku nie spodziewała się ujrzeć nieprzytomnego wężowatego leżącego na schodach, a jednak to właśnie było to, co ujrzała. Ogarnęło nią przerażenie i pewien rodzaj bezsilności. Nawet nie wiedziała, co mu właściwie jest...

Link do komentarza

Aurora ze strachem patrzyła na człowieka. Po chwili wzięła kilka głębokich oddechów. W końcu była znana ze swojego opanowania.

Powoli uniosła ciało Kaina i zabrała je do swojego pokoju. Tam miała w szufladzie kilka eliksirów.

Podała je ostrożnie Kainowi.

- Troszkę sobie poleżysz, do póki nie odkryję co ci jest... - szepnęła i złapała go za rękę sadowiąc się na brzegu łóżka.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza

Seraph który modlił się w kaplicy słyszał jak poza kaplicą zaczął się rozgrywać dramat. Wyszedł przez kaplice i poszedł zobaczyć co się dokładnie stało, a nuż może się przyda. Gdy wszedł do domu zobaczył jak pani tego domu Aurora lewituje całego mokrego Kaina. W ciele Kaina wyczuwał mroczną energie która pojawiła się od jego próby zjedzenia Zygfryda.

- Mmmm, może mógł bym jakoś pomóc? 

Link do komentarza

Aurora drgnęła i otworzyła oczy.

- Oh, nie nie. Ja sobię poradzę, mam tu specyfiki - wskazała na półkę z eliksirami - ewentualnie, mógłby pan zdiagnozować, dlaczego zemdlał, bo pewna nie jestem. Podałam mu Eliksir Słodkiego Snu, ale zaraz i tak pewnie się obudzi.

To powiedziwaszy znowu położyła się obok Kaina.

Link do komentarza

Pół anioł dostrzegł zawahanie. 

- Aha, czyli nie muszę mu pomagać - Powiedział z rezygnacją Seraph, nie da mi go oczyścić z tego zła. Egzorcyzm mógł zapobiec kolejnej takiej sytuacji ale nie będę się narzucał skoro jestem tu zaledwie od kilku godzin. - Jeżeli jego stan się nie poprawi to mógł bym uzdrowić jego rany moją anielską magią. A teraz proszę mi wybaczyć. - Seraph wyszedł z pokoju i poszedł do kaplicy aby dokończyć modlitwę.

Link do komentarza

Seraphiel wiedział że coś wisi w powietrzu. 

- Muszę narysować barierę wysokiej klasy wokoło kaplicy, to jedyne bezpieczne miejsce - Seraph gdy wrócił do kaplicy wszedł do swojego pustego pokoju i wyjął z plecaka pudełko pełne białego prochu. Była to poświęcona rozdrobniona biała kreda. Zaczął rozsypywać wokoło kaplicy tą kredę, zrobił 2 wielkie koła jedno mniejsze drugie trochę mniejsze,  i narysował 4 małe kółka w każdą stronę świata, w środku każdego małego kółka narysował znaki nieba. Gdy skończył kreda zaświeciła niebieską poświatą i zniknęła. Teraz gdy ktoś będzie miał złe zamiary i będzie próbował się wedrzeć do środka, bariera uderzy go silnym ładunkiem magicznym i uniemożliwi poruszanie się. Seraph napisał na kartce wiadomość o tym że takowa bariera stoi i przykleił ją tak aby wszyscy mogli ją przeczytać po czym wszedł do środka i zaczął się modlić.

Link do komentarza

Aurora znowu poczuła się znużona i słaba. Co jest z nią nie tak. Eliksiry nie pomagały, a przynajmniej nie te co miała.

Może jednak ten człowiek z kaplicy będzie miał coś do roboty.

Chciała z nim porozmawiać.

Zeszła do ogrodu. Kiedy podeszła do kaplicy zobaczyła tabliczkę.

- Nie mam złych zamiarów, co ja wampir jestem? - mruknęła i podeszła do drzwi.

Błysnęło światło, Aurora krzyknęła i znieruchomiała.

Co? Przecież... . Ach, no tak. Mam różdżkę w kieszeni. Zła różdżka, złe czarownice, na stos je. Nigdy nie akceptowane, chociaż by nawet były katolikami.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...