Skocz do zawartości

Multisesja: Pakt


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Żniwiarz zabrał dokument. - Jonathan Marcus Pestilentia. - odpowiedział na pytanie. - Skąd ta złość? Mówiłem że będzie pisać twoją krwią. - powiedział zabierając pióro, spojrzał na podpis i schował cyrograf do kieszeni. - Idź, spać lepiej. Na razie musisz odpocząć. Jutro zaczynamy trening. - powiedział spokojnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spać? Nie mogę iść spać! W pokojach na dole leżą martwi służący, a w moim pokoju zwłoki Marii! - powiedziała. - I tak nie zasnę. Muszę coś z nimi zrobić. Trzeba powiadomić królową i zorganizować pogrzeby, i... - tu dziewczynka urwała, bo zaczęła płakać. Usiadła na podłodze i schowała twarz w dłoniach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jonathan przykucnął przy dziewczynce i położył jej rękę na głowię. - Spokojnie. - powiedział z troską. - Wszystko będzie dobrze, nie płacz... - powiedział ciepło. - Jeżeli ci to pomoże to możesz się do mnie przytulić. - dodał po chwili, mimo wszystko wątpił w to jednak. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth wstała, podeszła do żniwiarza i przytuliła się, ciągle płacząc. W gruncie rzeczy był teraz jedynym, kto jej został. Po dłuższej chwili odsunęła się od niego.

- Musisz zebrać ciała w jedno miejsce. Rano wyślesz list do królowej o tym, co zaszło. Chcę też, żebyś usunął krew z miejsc zbrodni - zarządziła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze panienko. - powiedział posłusznie, i ruszył aby zebrać ciała. Oparł kosę o ramię, i ruszył do pierwszego ciała, które wyniósł przed posesje. To samo zrobił z kolejnymi. Gdy wszystkie były na zewnątrz, jego kosa zapłonęła a krew z miejsc zaczęła znikać. - Zanieść zwłoki na cmentarz? - zapytał podchodząc do dziewczynki po skończonej pracy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To strój śmierci, nie bandyty panienko. - Powiedział i ruszył w stronę najbliższego pokoju aby zmienić ubranie. Jego kosa przy okazji zniknęła w ciemnym dymie. Po kilku minutach wrócił w stroju lokaja ((Ubrany jak Sebastian z Kuroshitsuji, ale z rozpiętym frakiem.)) - Tak lepiej? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niech będzie - odparła. - Idź i zacznij pisać listy o nową służbę. Ja napiszę list do królowej - rozporządziła i opuściła pokój.

 

* * *

 

Nie potrafiła stwierdzić, ile dni już tu siedziała. Na początku bała się wszechobecnego mroku i przytłaczającej ciszy. Mała klitka bez okien w której była trzymana tłumiła większość odgłosów z zewnątrz. Teraz jednak przyzwyczaiła się już do ciemności. Była o wiele lepsza od wąskiej linii światła pod drzwiami, która pojawiała się kiedy do niej przychodzili. Nazywali to "małymi wizytami". "Małe wizyty" pojawiły się kilka dni po porwaniu Lacie. Do czasu pierwszej z nich sądziła, że jest bezpieczna. Przecież była porwana dla okupu, tak? To oznaczało, że nie mogli zrobić jej nic złego. Problem w tym, że porywacze zrobili się wyjątkowo nerwowi i niecierpliwi.

Pierwsza mała wizyta zakończyła się wylaniem wiadra lodowatej wody na głowę dziewczyny i siarczystym policzkiem. Następne były coraz gorsze, coraz bardziej bolesne i coraz bardziej agresywne.

Teraz siedziała pod ścianą, przykuta do niej kajdanami. Na jej nadgarstkach i kostkach skóra była sina i poprzecinana ranami od otarć, teraz już zapewne zakażonymi. W lewej nodze Lacie nie miała czucia po ostatniej małej wizycie. Próbowała podtrzymać krążenie w połamanych palcach dłoni, ale każdy, nawet najmniejszy ruch przynosił paraliżujący ból. Przestała już zwracać uwagę na przeraźliwy chłód panujący wewnątrz celi. Przestała już przejmować się większością czynników. Chciała tylko, żeby dali jej spokój. Podejrzewała, że następna mała wizyta skończy się śmiercią. Nie wyobrażała sobie, że wytrzyma dalsze katowanie. Z tej perspektywy śmierć wydawała się bardzo kusząca.

W klitce oprócz Lacie był dzisiaj ktoś jeszcze. Ktoś, kto czaił się w kącie, pozostając niewidocznym i nie wydając najmniejszego dźwięku. Wpatrywał się teraz w poranioną, posiniałą twarz dziewczyny z triumfem. Nie będzie się opierać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Postać stojąca w kącie zaczęła się podle szczerzyć. Postanowiła w końcu podejść do dziewczyny, jednak nie okazując swojej prawdziwej postaci. Nie chciała przestraszyć ofiary jeszcze bardziej, bała się już wystarczająco by i tak utrudnić jej plany. Alois nie czuła do niej ani odrobiny współczucia. Pragnęła tylko jednego - umowy. Nie mogła jednakże pokazać tego wprost, musiała udawać. Uśmiech znikł z jej twarzy, a pojawiło się jakby współczucie, mimo to sztuczne i nieprawdziwe. Doszła do dziewczyny powoli kucając przy niej. Spojrzała swym zazwyczaj podłym, jednak teraz spokojnym wzrokiem i będąc niezwykle łagodną wypowiedziała tylko jedno słowo - Witaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lacie ujrzawszy kobietę lekko się wystraszyła. Nie przypominała sobie, aby był z nią ktoś jeszcze. Bała się, że zaraz znów będzie torturowana. Z trudem uniosła głowę i spojrzała na postać przed nią. - K…k…kim jesteś? - wyjąkała. - C…c…czego chcesz ode mnie? - dodała z lękiem w głosie. W jej czerwonych oczach było widać smutek i błaganie o litość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

- Nie bój się, nie zamierzam Cię krzywdzić - powiedziała przekonująco demonica - Wręcz przeciwnie, jestem tu, żeby Ci pomóc - rzekła i popatrzyła Lacie głęboko w oczy. Ujżała w nich przerażenie i rozpacz, co ani trochę jej nie zdziwiło, ani nie zmieniło jej nastawienia. Litość była tym, czego stanowczo unikała i czuła się z tym bardzo dobrze. Uśmiechnęła się lekko i ciepło do dziewczyny, a po jakiejś chwili ponownie się odezwała - A jestem Alois - przedstawiła się z imienia - A ty?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- L…Lacie Baskerville… - odrzekła dziewczyna. Słysząc słowa kobiety lekko się uspokoiła, ale wciąż jej nie ufała. - J…jak się tutaj znalazłaś? - spytała. - Nie przypominam sobie, żeby ktoś tu wchodził po ich ostatniej wizycie… - dodała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Widząc, że Lacie lekko się uspokoiła Alois postanowiła od razu zacząć wyjaśniać wszystko na poważnie. Jeśli i tak musiała do tego przejść nie miała najmniejszego zamiaru przez dłuższy czas uspokajać i uśmiechać się do dziewczyny. Ciekawiła ją także jej reakcja. Cudem powstrzymywała się od śmiechu, zamiast tego mówiła z opanowaniem - Może to wyda Ci się dziwne, ale cóż... Nie jestem człowiekiem. Dostanie się tu było stosunkowo proste. Nie sprawiło mi problemu - rzekła już bez miłego uśmiechu, ale nadal serdecznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lacie lekko się zdziwiła. Chciała się bardziej przysunąć do ściany, ale nie była w stanie. Skrzywiła się z bólu, po czym znów spojrzała na kobietę. - T…to… czym jesteś? - spytała z lękiem w głosie. Przez moment myślała, że to wszystko tylko jej się wydaje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Demonica uśmiechnęła się ponownie. Nie chciała żeby pytanie padło od razu, ale skoro tak się zdarzyło powinna odpowiedzieć - Nie jestem pewna czy chcesz znać odpowiedź - rzekła siadając na podłodze - Ale skoro musisz - w tym momencie jej zęby się zaostrzyły, oczy zabłysły na chwilę na czerwono, a rogi i ogon pojawiły się - Jestem demonicą - powiedziała po paru sekundach tajemniczo czekając z zainteresowaniem na reakcję dwunastolatki. Spodziewała się większego przerażenia, ale dobrze wiedziała, że może spotkać się z różnymi emocjami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna widząc przemianę demonicy odskoczyła na tyle mogła, po czym znów się skrzywiła. Przy tym co przeżyła ten widok był błachostką. Uspokoiła się i spojrzała kobiecie w oczy. - P…proszę pomóź mi… - powiedziała cicho. - Ja… Ja chcę się stąd wydostać i zemścić się na tych, którzy zgotowali mi to piekło! - odrzekła donośnym głosem. - Czy jest jakiś sposób, żebyś mi pomogła? - spytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Alois uśmiechnęła się szerzej - Ależ oczywiście, że jest. Ja wręcz chcę Ci pomóc i oczywiście mogę to zrobić. Mogę pomóc Ci stąd uciec, mogę pomóc zaplanować i zrealizować zemstę na tyle okrutną, na ile będziesz chciała. Będziesz mogła zemścić się tak podle, jak to tylko możliwe - mówiła zachęcając dziewczynę - Jak nawet byś nie pomyślała. Możesz się stąd wydostać i z pewnym czasem zemścić się na każdej osobie, która dołożyła do tego ogniska choćby małą zapałkę... A w zamian, chcę tylko podpisu. Nic ważnego, a jednocześnie tak wiele, nieprawdaź? - zapytała pokazując Lacie dokument.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lacie popatrzyła na dokument, po czym ruszyła ręką, która była w lepszym stanie. Zaśmiała się cicho. - Przepraszam bardzo, ale mam ręce przykute do ściany, a nawet gdyby było wolne, to mam je połamane. - powiedziała kierują wzrok na kajdany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Po tych słowach Alois wyjęła sztylet i o dziwo bardzo łatwo ścięła nim kajdany - Ups, już po przykuciu. A co do połamanych rąk... dla chcącego nic trudnego - tu uśmiechnęła się już odrobinę złowrogo i popatrzyła na Lacie. - Nie wiem jak, ale jeśli tylko chcesz możesz to podpisać - rzekła przysuwając do niej ogon, w którym trzymała pióro - Równie dobrze bez podpisu mogę sobie stąd po prostu pójść i Cię zostawic, a tego najpewniej obie byśmy nie chciały. Decyzja jest tylko twoja, daję Ci wolną rękę, ale jeśli chcesz możesz też mi coś zaproponować. Kto wie, nuż się zgodzę. Chodzi mi tylko i wyłącznie o dogadanie się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lacie popatrzyła na demonicę, a potem na pióro. - D…dobrze… spróbuję… - powiedziała biorąc pióro w rękę, która była w lepszym stanie. Mimo to wyleciał jej z ręki. Schyliła się i podniosła go zębami, po czym wykonała na papierze koślawy podpis. - I… co teraz? - spytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

Teraz? Teraz mamy umowę. Teraz powiedz mi jak, gdzie i kiedy, a ja Ci pomogę. - rzekła z chwilą zatrzymania - Jednak najpierw, najpierw Cię stąd zabiorę. No chyba, że masz zamiar umierać? - zapytała ciągle się uśmiechając.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Nie sądzę

No dobrze dobrze. Z twojego stanu można różne rzeczy wywnioskować - powiedziała i się zaśmiała. - A więc. Idąc ku konkretom. Dużo musiałaś tutaj cierpieć, a pytanie brzmi tak: Możesz chodzić? Czy nogi też masz połamane? - spytała dziewczynę ani na chwilę nie spuszczając z niej wzroku. - W końcu wygodniej by mi było gdybym nie musiała Cię nieść - stwierdziła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...