Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 05/08/14 we wszystkich miejscach
-
Samotny, czy nie samotny, jak rozumiem, języka polskiego się nie uczyłeś?5 points
-
Tak jak napisał Mon - to raczej nie są propozycje na usprawnienie regulaminu co zwykły "ból plota". 1. O dyskryminacji rasowej itp mówi samo Polskie prawo (czy to się podoba czy też nie...) Ja jakoś dyskryminacji nowych osób nie widzę. Bardzo często mam inne zdanie podczas dyskusji na forum i... jakoś nie nazywają mnie głupim / nie mówią że "mam sobie spadać". 2. Grupki / klany zawsze się tworzą... Czy to szkoła czy to praca czy to zlot hobbystów czy też meet pucykowy. Nie wiem o co biega pomiędzy Manezette oraz Brohoofem więc się nie wypowiadam, ale konflikty pomiędzy grupkami zawsze były i będą. 3. Jak ktoś palnie taką pierdołę że brak słów to może obrazkowo lepiej dotrze do takiej osoby że źle myśli. 4. Nie miałem styczności - jak Tobie się zdarzyły to chyba musiałeś nieźle zaleźć komuś za skórę. 5. Moderator też człowiek, może się pomylić - dlatego możesz się odwoływać od warna itp. Chęć wyżalenia się na SB to strzał w kolano... Lepiej z kimś na privie porozmawiać niż wychodzić przed tłum. 6. Każdy ma swoje poczucie humoru, jak od czasu do czasu jestem na SB i wyślę coś co mnie śmieszy a innych nie koniecznie to jakoś dramy z tego nie robię... 7. Jak kpisz z kogoś / jakiejś grupy to na co liczysz? Że ktoś Cię po głowie poklepie z uśmiechem na twarzy? 8. Na SB nie ma spelcheack, bez niego często zdarzy napisać mi się coś błędem i jakoś nie robię dramy jak ktoś mnie poprawi / pośmieje się. 9. Tutaj w pełni popieram Mona. Poza tym jeżeli jesteś wierzący to bronisz swoich przekonań... tak samo jak Ateiści. 10. Moim zdaniem ten punkt to zwykły ból plota. Ja na forum udzielam się tylko w offtopie / historia militaria / czasem SB, mam grupkę z którą często rozmawiam (czyli teoretycznie też jestem "nikim") i nie widzę tego podziału. Kapitan offtop out3 points
-
Może dostane za to wary, ale powiem to po imieniu, idioci. Prawda jest taka, nawet jeżeli chodzi o broń palną czy jak kto woli ostrą już mamy złą politykę. Nie jestem za hamburgerami ale tam mają lepszy system na głupoli z bronią. Załóżmy najgorszą sytuację jaka może być wg. władz UE. Każdy ma swoją broń do ochrony. Prawdą jest że publicznych strzelanin/ ataków będzie więcej. Ale załóżmy że taki Porąbaniec wyjdzie i odda ten strzał-dwa i ktoś inny go postrzeli/obezwładni. Mamy rannych w najgorszej sytuacji ofiary. Ale teraz załóżmy że taki ktoś kto zdobył broń nie legalnie to niemal że nie da się go wytropić po takiej broni to wychodzi na miasto do totalnie zdemilitaryzowanego społeczeństwa. Mamy dziesiątki ofiar, i grupę ludzi mówiąca jaka to broń jest zła. A w dodatku airsoft niema nic wspólnego, nie da się tym kogoś poważnie skrzywdzić, no na pewno nie bardziej niż łomem który każdy ma w garażu. Jedyne co możemy zrobić to walczyć z tą głupią polityką. A tak dodatkowo od siebie zakrywać repliki w miejscach publicznych i tyle.2 points
-
2 points
-
Zacząłem się mobilizować do pisania, ale kto mnie zna ten pewnie wie, że zawsze miałem problem z pisaniem dłuższych tekstów. Dlatego mam nadzieję, że tworzenie krótszych pozwoli mnie wreszcie rozwinąć skrzydła. Będę zamieszczał tutaj wszystko co napiszę, różna tematyka, najprawdopodobniej fantastyka, chociaż nie wykluczam, że inne rzeczy też się pojawią. Fanfikcja i autorskie opowiadania. 1. Ciężka rozmowa - Mój pierwszy tekst, jednoscenowe opowiadanie z uniwersum Metro 2033. Ostatnimi czasy bardzo mnie wciągnęło, więc nie mogłem oprzeć się pokusie napisania czegoś. Akcja dzieje się w moim rodzinnym mieście, Radomiu. Standardowo zapraszam do rzucania błotem i innych mniej, lub bardziej miłych komentarzy. Have fun.2 points
-
Imo, post Dayana to lekki offtop, bo jednak dotyczy postawy użytkowników, a postulaty nie nadają się do wprowadzenia do regulaminu: 1. obrażanie jest już w regulaminie, nie można natomiast wymagać od ludzi szacunku. Mnie też wkurza jak ludzie hejtują coś bo to modne, ale jednak nie obrażają tym konkretnych osób. 2. tu też nie widzę żadnego związku z regulaminem. Nie można zakazać użytkownikom organizowania się w grupy, natomiast mówienie "Brohoof jest gorszy" bez podania argumentów to nic innego jak spam, a to znajduje się w regulaminie. 3. taki obrazek to jeszcze nie jest szykanowanie. 4. Groźby są w regulaminie, nie ma ich jedynie w taryfikatorze. 5. to jest kwestia, która nie dotyczy regulaminu, ale tutaj z większością zarzutów się niestety muszę zgodzić w stosunku do niektórych byłych na szczęście już modów. well, punkty 6-10 to już są tylko i wyłącznie skargi na działania użytkowników. 6. nie każdy ma takie samo poczucie humoru i nie każdego musi śmieszyć twój żart, nie wiem czemu ktoś miałby dostać za to punkty. 7. ciężko mi wyobrazić sobie jak kpina może być zrozumiana jako groźba, podałbyś przykład? 8. jeśli ktoś cię wielokrotnie szykanuje, to należy to zgłosić, ale z takiego powodu zazwyczaj raz się ktoś zaśmieje, moim zdaniem jesteś przewrażliwiony na to. 9. Ja za to mam dość katolików, którzy każdą krytykę ich religii uważają za coś osobistego. Wyzywanie użytkowników od moherów jest niewłaściwe, ale jednak wyrażenie swojej opinii na temat cudzych poglądów nie jest niczym złym. 10. widzisz taki podział, ponieważ wmówiłeś sobie, że ludzie cię tak postrzegają(jak "margines"), piszesz tak jakbyś z góry zakładał, że nie masz racji i pokazujesz, że nie radzisz sobie w dyskusji z innymi ludźmi i bierzesz dużo rzeczy do siebie. Jeśli jesteś w trakcie dyskusji i parę osób jest przeciwko tobie, a sam sojuszników nie masz, to może się wydawać, że oni to elita, a ty margines, ale w rzeczywistości nie ma takiego podziału - wszystkich obowiązują te same reguły, jak ktoś rzeczywiście cię obrażał, to jeśli o to zadbasz, spotkają ich konsekwencje, wystarczy zgłosić post, a jak coś się na SB działo to screena zrobić i zgłosić osobę w jej profilu. Natomiast jeśli będziesz ludziom pozwalał na zachowywanie się jakby byli lepsi od siebie, to będą się tak zachowywać. A po twoim ostatnim poście widać że masz o sobie niskie mniemanie. Powinieneś odnaleźć w sobie poczucie własnej wartości, bez tego będziesz miał ciężko w życiu. Naprawdę tak przejmujesz się co mówi o tobie osoba, której nawet na oczy nie widziałeś? Liczy się tylko to co myślisz o sobie ty sam, jeśli nie widzisz w sobie niczego wartościowego, czemu oczekujesz, że inni będą myśleć o tobie lepiej? Mimo wszystko dobrze, że pokazałeś chociaż, że masz własne zdanie, nawet jeśli uważam je za głupie, to nie znaczy to, że jestem przez to lepszy od ciebie. Nie powinieneś bać się ludzi, musisz mieć świadomość, że nikt nie jest lepszy czy ważniejszy od ciebie, bo nie można ludzi porównywać, szczególnie że rację ma nie zawsze ten, kto ma największe poparcie.2 points
-
Zdaje się, że coraz konkretniejsze pomysły się już krystalizują, dobrze, to i ja zarzucę nielicznymi paroma propozycjami nie do odrzucenia, które, mam nadzieję, usprawnią regulamin forum, tak aby wszyscy byli zeń zadowoleny! ^^ Poszerzenie rozpiętości kar za R34/Gore: Takie rozprzężenie na pewno uczyni regulamin bardziej elastycznym. To dobrze, o tyle o ile zapomnieliśmy, że mamy uściślić regulamin, a nie robić dokładnie na odwrót, nieprawdaż? x) Ale nie ma co tego zaraz odrzucać, o nie, elastyczność dobra rzec, trzeba tylko wynaleźć jakieś kryteria, dzięki którym regulamin wciąż mógłby zachować konkretność, hmm ^^ Więc pozwolę sobie nakreślić wstępny szkic oceniania zawartości gore... oto i on: Co do ostrzeżeń przed epilepsją, tak, zgodzę się, jest to potrzebne dla nowego regulaminu, kara dowolna, grunt, aby znalazł się zapisek informujący, iż należy wystrzegać się takich obrazków na widoku, bo nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, co może to niektórym uczynić... niemniej obecnie karanie za te występki jest więcej niż nieuczciwe, albowiem jak wspomniane wcześniej, nie każdy sobie z tego sprawę zdaje, a w regulaminie nic na ten temat nie ma!! >,< Ostrzec oczywiście należy, niemniej karanie tego obecnie bardziej niż słownie jest swego rodzaju nadużyciem ;P Zaś jeśli chodzi o treści pornograficzne... nie widzę powodu, aby to dopisywać, a głównie dlatego, że w regulaminie już jest jej zakaz (II.4.) chyba tam zawsze był, nie..? o_0 Tak przynajmniej pamiętam~ ^^2 points
-
Właśnie, zapomniałem skomentować! Zacznijmy od tego, że kurcze foch forever, że kazałeś tyle czekać, chociaż rozumiem, dlaczego i to szanuje :I Co do rozdziału... bardzodobrynaprawdęfajniesięczyta.pl. Nie ma co się rozpisywać, FF nadal wciąga coraz bardziej z każdym rozdziałem, ktòre są coraz ciekawsze. A za humor powinieneś dostać wabbajacka. A skoro już o tym mowa, ja jestem za tym, żebyś pisał to, na co akurat masz pomysł. Lepiej napisać dobry rozdział daedr, niż pisać na siłę CiH1 point
-
Nie. Masz stacjonarnego PCta? @offtop Ja tu się męczyłam z avkiem dla Cass, a tu ktoś mówi, że lepszy był poprzedni? Malinka i Oz są smutni. ;-;1 point
-
N: Mimo płonącego nicku rzadko zadajesz płonące pytania. Może lepiej to zmienić? A: Nie ma to jak rob...a nie, wróć, Changeling. Gdzie ja położyłem sprej na to robactwo... S: Cóż, o ile kolor sprawia że na moim stylu jest nieczytelna, o tyle jej podświetlenie ujawnia dość mądry kawałek tekstu. Obawiam się niestety że akurat ten cytat jest daleki od spełnienia, przynajmniej w obecnych czasach. U: Cóż, widywałem cię tu i tam, wpadłem na kilka twoich postów które nie zostawiły gorzkiego posmaku, a to dobrze. Odznaczenia koniec końców też świadczą o pegasis, prawda?1 point
-
Już odpowiadam koledzei Kamilowi na pytanka - Kto nie lubi Pinkie to się w piekle poniewiera - Discord, chaos to piękna rzecz - Wybór trudny.. Ale chyba Luna - Twi Jednorogiem - Fanfiki bo na artach się słabo znam A co do pytania o szopa to art słodki ale odpowiedzi nie znam(narazie)1 point
-
Talar...ty przeczytałeś to co napisałeś? Wiesz, tak przed wysłaniem? Zdajesz sobie sprawę z tego, że jedyną osobą która jest tą całą "grupką z wyższej półki" jest Arjen? I to ON ustala, wyciągając dłoń w kierunku niektórych naszych pomysłów(naszych = wszystkich poniżej WA[tak, ciebie też]), poniekąd zależnie od własnych widzi mi się? Jeśli coś uzna za głupie i bez racji bytu, to nawet jak mi albo tobie się to bardzo spodoba, to on i tak tego nie wrzuci w regulamin. A skoro oboje już o tym wiemy, to nie snuj takich głupot jak ta powyższa, bo piszesz tak jakby za nim stali co najmniej masoni albo inne iluminati xDDD1 point
-
1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
W tej sprawie sugerowałbym bezwzględny zakaz, gdyż nie widzę sensu w ewentualnych łagodniejszych rozwiązaniach. Screamery z definicji mają przestraszyć tego, kto je otwiera - osobę nieświadomą tego, do czego podesłano jej link. Owa furtka byłaby sprzeczna z samym zamierzeniem wysyłania Screamera, opartym na paskudnym elemencie zaskoczenia. Nie widzę żadnego konkretnego powodu, dla którego ktoś chciałby oglądać tego typu animację wiedząc, co przedstawia. Jak dla mnie służą one jedynie do strojenia sobie niewybrednych żartów z internautów, bazując na ich niewiedzy. A najłatwiej jest je zamieścić właśnie na takiej części forum, na której dziennie przebywa orgom osób - ShoutBox. Jednak patrząc na to z drugiej strony, nikt nie wyżądzi nikomu szkody o ile zamieści stosowne ostrzeżenie, ale jednak już wcześniej wspomniałem - mimo rzetelnego opisu (o ile ktokolwiek będzie chciał go pisać) odnośnika umieszczanie Screamerów w swoich wpisach jest całkowicie pozbawione sensu, tym samym wiadomość tego pokroju można uznać za wysoce zbędną. Dlatego biorąc pod uwagę możliwe konsekwencje, takie jak nieprzyjemny szok dla osób zdrowych, jak i uszczerbek na zdrowiu i życiu epileptyków, jestem za całkowitym zakazem wysyłania tych plików zarówno drogą odpowiedzi w wątklach, jak i za sprawą wpisów na ShoutBoxie. Pozdrawiam.1 point
-
PONIŻSZY KOMENTARZ ZDRADZA SZCZEGÓŁY TREŚCI. Jak ja długo męczyłam ten fanfik… Przeczytanie całości zajęło mi ze dwa bite tygodnie, ale po drodze musiałam „przegryzać” czymś normalniejszym. Na wstępie chciałabym napisać, że przeczytałam komentarze, które szanowni forumowicze zamieścili nade mną i mogę powiedzieć, że zgadzam się ze wszystkimi. Cóż, cieszę się bardzo, bo to znaczy, że udało mi się zrozumieć tekst, a to do zadań łatwych bynajmniej nie należało. Od razu mówię, że poniższy komentarz może być nieco (czytaj: mocno) chaotyczny. Zacznijmy od początku. Część pierwsza. Tutaj nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Opowiadanie jest krótkie i… hmm… dziwne. Tak, dziwne to chyba dobre słowo. Widać, że autor posiada jakieś umiejętności. Mogę nawet powiedzieć, że są one spore. Na tym etapie styl jeszcze nie przeszkadza – jest taki, jaki powinien być, dostosowany do treści. Powiem więcej – ten tekst jest naprawdę kunsztowny, przemyślany, przepełniony muzyką, dźwiękami i poezją. Nie trzeba puszczać zaproponowanego przez Ciebie podkładu, żeby to czuć (swoją drogą, opowiadanie czytałam głównie w nocy, więc nie bardzo miałam możliwość głębszego zapoznania się z tą muzyką – słuchawki są złe i niszczą słuch – ale moim zdaniem ona nie jest konieczna; a jako osobne utwory te piosenki bardzo mi się podobają, masz dobry gust). W tekście dominuje bardzo wyraźny klimat grozy, który jest potęgowany przez styl – krótkie, „rwane” zdania, liczne środki stylistyczne typowe dla poezji… W sumie można to uznać za próbę połączenia prozy z poezją. Czy udaną? Raczej tak. Na tym etapie jeszcze tak. Co nie zmienia faktu, że przez fanfik, mimo że krótki, ciężko się przebić (a to dopiero pierwsza część! Najkrótsza ze wszystkich!). Ogólnie można powiedzieć, że „Symfonia” stanowi wstęp do rozwinięcia serii i dobrze spełnia swoją rolę, ale niczego szczególnego w niej nie widzę. Nie mówiąc już o tym, że ze względu na sugestywne i brutalne opisy tekst mógłby spokojnie wylądować w MLN. Część druga. Plusem jest to, że muzyka zdaje się wszechobecna. Można się wczuć w klimat, ale potrzeba do tego sporo samozaparcia – na początku myślałam, że ten styl, te wszystkie dziwaczne pisarskie maniery pojawią się tylko w „Symfonii”, ale niestety pomyliłam się. Jak się miało później okazać, cały dwustustronicowy tekst jest w ten sposób pisany. Nie dziwota, że międliłam to przez pół miesiąca i nie mogłam skończyć. Na tym etapie zaczynały mnie już denerwować te zdania sprawiające wrażenie, jakby je rozpłatano siekierą i w krwawiącą ranę wciśnięto kropkę. Nie, stop. Nie denerwować. Wkurzać. Mocno. Jest różnica między budowaniem napięcia przez krótkie zdania a stawianiem kropek, gdzie popadnie. To, że autor uczęszczał na warsztaty literackie, że ma doświadczenie w tworzeniu scenariuszy dłuższe niż pół mojego życia i posiada wszelkie inne przymioty – to bardzo ładnie, ale nie zwalnia go z obowiązku stosowania jakichkolwiek zasad językowych. Zaimki przymiotne takie jak „który”, „jaki”, „co” istnieją po to, żeby wprowadzać zdanie podrzędne, a nie, żeby zaczynać nimi nowe zdanie. Bo potem tekst czyta się beznadziejnie. Jakbyśmy mieli astmę. Która szarpie naszymi płucami. Co powoduje, że nie możemy złapać oddechu. Ani dokończyć zdania. Które powinno być dłuższe, a nie jest. Bo autor sobie ubzdurał, że w ten sposób spotęguje napięcie. A jedyne, co potęguje, to zirytowanie czytelnika. (A teraz wszyscy ci, którzy nie czytali opowiadania, niech sobie wyobrażą coś podobnego przez dwieście – słownie: dwieście – stron. Waleriana w lewej szafce nad lodówką.) Dobrze, zostawmy już tę kwestię, bo autor chyba po prostu w ten sposób pisze, że zdań złożonych nie lubi i się tego u niego nie wyplewi. Co można powiedzieć ogólnie o części drugiej… Na pewno jest lepsza niż pierwsza. Mamy bardzo dobrze oddane szaleństwo – każda z Mane 6 otrzymuje swoje magiczne „pięć minut”. Tak, myślę, że rodzaje obłędu zostały idealnie dopasowane do poszczególnych postaci. Najbardziej podobała mi się Fluttershy – absolutnie cudowna kreacja. Ona właśnie taka jest – niosąc ratunek przyjaciołom, zapomina o sobie. Bardzo dobrze to oddałeś. Wierzę w Twoją Fluttershy. Najfajniej wyszła z nich wszystkich. I znowu – za tę część opowiadanie ewidentnie powinno wylądować w MLN. Bez przesady, ale to już nie jest trochę krwi czy innych wydzielin. To jest paskudne, przerażające i wyjątkowo mocne. Gdybym miała młodsze rodzeństwo, nie chciałabym, żeby to przeczytali. Już od kolejnej części jest w tym względzie okej, ale w „Opus Magnum” – nie. Mógłbyś chociaż dać tag Mature lub +16. Opowiadanie nie jest serią. Przez poniższą recenzję przetoczy się jeszcze parę argumentów za tym stanowiskiem, jednak ten jeden jest ewidentny – serię dałoby się podzielić w taki sposób, by połowa wylądowała w innym dziale. Ze „Światłem…” nie można tak zrobić, bo czytelnik nie zrozumiałby ani słowa z kolejnych części bez znajomości pierwszych (w sumie, są fragmenty, kiedy czytelnik tak czy siak mało co rozumie, ale nie drążmy już tego tematu, uznając litościwie, że niektórzy po prostu mają taki „intelektualny” – nie pisz „przeintelektualizowany”, nie pisz „przeintelektualizowany” – sposób bycia). W tej części zirytowała mnie niewiarygodność bohaterów. Po tych wszystkich okropnych wydarzeniach oni po prostu… urządzili sobie festyn. I ich głównym problemem stało się, kto zagra na gitarze czy innych bębnach. Plus za Ligę Znaczkową, która zdobyła wreszcie znaczki. Minus, że w jednym momencie. Ponadto po przeczytaniu „Opus Magnum” zanotowałam w myślach, by wytknąć autorowi, że trójka źrebiąt ot tak pokonuje sobie przerażającego potwora mającego moc sprowadzania na innych obłędu, podczas gdy Elementy Harmonii tkwią sobie w więzach i płaczą z bezsilności. Dopiero dużo, dużo później, po przeczytaniu części czwartej bodajże, doszło do mnie, co tak faktycznie się stało i pokiwałam głową z uznaniem, bo to jest naprawdę dobrze wymyślone. Niestety, całe to moje skonfundowanie dowodzi tylko jednego – to opowiadanie nie jest serią. Seria to zbiór kilku opowiadań połączonych wspólnym motywem, z których każde można czytać osobno BEZ SZKODY DLA INNYCH. Tymczasem żeby nie uznać pierwszej części za wytwór odurzonego umysłu twórcy, trzeba przeczytać drugą, a żeby drugiej nie uznać za dziwną mieszankę gore z poematem, trzeba przeczytać trzecią i tak dalej. Część trzecia. Dla mnie najlepsza. Absolutny majstersztyk. Świetna fabuła, genialni bohaterowie, styl nieco inny, chociaż znowu rwane zdania są i mają się dobrze (ale na tym etapie już powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać, o zgrozo). Bardzo podobał mi się opis przyjaźni głównych bohaterów, jak się poznali, jak Light po kolei im pomagał. Wszystko to było takie cudowne, baśniowe. Cała ta część jest jak bajka. Light to fajna, ciepła postać, a jego stosunki z przyjaciółmi – wybacz, że to powiem – przypominają sektę (ale w takim dobrym tego słowa znaczeniu – o ile dobre tego słowa znaczenie istnieje). Chodzi mi o to, że oni są sobie tak bliscy, kochają się, oddaliby za siebie życie, zapisują swoje sny (sic!). Lubię, jak ktoś opisuje relacje między bohaterami, a tu jest to zrobione na tyle szczegółowo, że z pomrukiem zadowolenia mogłam się w nie wgryźć i w nich zatonąć jak w puchowej poduszce. Motyw podążania za marzeniami ścieżką wyznaczoną przez sny początkowo do mnie nie przemawiał. Jakoś tak nie mogłam ogarnąć, że on całe życie czekał na tę wyprawę, skoro tym jego ach jak wielkim marzeniem była po prostu wyprawa do Canterlotu i gdzieś tam jeszcze. Powtarzałam sobie w myślach: „Kurde, i on dopiero teraz pojechał? Skoro tak mu na tym zależało, to nie mógł zaoszczędzić trochę? Przecież to tylko stolica, a nie koniec świata”. Oczywiście, potem przeczytałam kolejne części i diametralnie zmieniłam zdanie. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że miałeś rację mówiąc, iż w Twoim tekście nie ma rzeczy przypadkowych. Faktycznie, nie ma. Wszystko pięknie ze sobą współgra, jedno wynika z drugiego, a to, co w pierwszym odruchu wydaje się naciągane, tak naprawdę ma solidne wytłumaczenie Wątki z różnych części pięknie się ze sobą splatają i uzupełniają. Jest to kolejny dowód na to, że przy utworze nie powinno być tagu Seria. Jeśli ktoś nie przeczyta całości, nie jest w stanie wyrobić sobie zdania, a początkowe części bynajmniej nie są najlepszym, co mogłoby w życiu spotkać przeciętnego zjadacza fanfików. Osoba, która nie przebiła się przez początek, nigdy nie przekona się, że opowiadanie tak naprawdę jest dobre i wartościowe, a autor odznacza się niebywałym talentem do tworzenia przemyślanych fabuł. Gdzieś w połowie tej części zaczęłam czuć przesyt bajkowości. Z początku mnie ona zachwyciła, ale potem poczułam się znużona. Tak, jakbym wytarzała się w cukrze pudrze. Wszystko tu jest takie… słodkie? Klejące, lepkie, różowe wręcz. Sąsiedzi będący dla siebie jak rodzina, przyjaźń dająca siłę, świat jako wielki plac zabaw dla źrebaków (a na tym placu zabaw alkohol, narkotyki, gwałciciele i wiele innych fajnych rzeczy – wybacz sarkazm). Nie wspominając o tym, że wszyscy tu płaczą. Ogiery, klacze, dzieci, drzewa, cegły. Wszyscy. Non stop. Z powodem, bez powodu, ciągle. Pamiętam, że podczas czytania irytowało mnie to w równym stopniu, co poszatkowane zdania oraz mieszanie czasu teraźniejszego z przeszłym. O, przypomniało mi się – jeszcze jedna rzecz do stylu A właściwie dwie – wszechobecna inwersja i imiesłowy. Szczególnie to widać w części ze Strażnikiem Mroku. Trudno ocenić, czy jest to dobre, czy złe. Na pewno „jakieś” – odznaczające się, odmienne. I znowu – Strażnikowi Mroku takie zabiegi pasują, ukazują jakąś jego potęgę, niedostępność, nie wiem, jak to nazwać. Ale znowu – co za dużo, to i świnia nie zeżre. Tak z innej beczki – uwaga kompletnie niezwiązana z samym opowiadaniem. Otóż, kiedy niektórzy opisują barwy kanonicznych bohaterów, mam wrażenie, że jestem daltonistką. Twilight ma jasnoczerwone pasemko we włosach, Apple Bloom jest prawie złota, Sweetie Bell szarawa… Gdzieś przeczytałam nawet, że Applejack ma kremowe umaszczenie. Zaczynam się zastanawiać, czy wszyscy – ja i ci ludzie – oglądamy ten sam serial, czy może to ja mam większe niż zwykle problemy z oczami. Kończąc o części trzeciej: bardzo polubiłam Lighta. To takie połączenie Luny Lovegood z guru. Ciepły, kochający, „inny”, charyzmatyczny. Ciągnie do siebie tłumy. Część czwarta. O matko. Mój drogi – jeżeli ledwo przebrnąłeś przez „Symfonię”, to na Twoim miejscu nie zabierałabym się za „Fui Primus”, bo się, biedaku, wykończysz. Poniżej próbka tego, co można w tej części znaleźć (tylko dla odpornych): I tak dalej, i tak dalej, przez kilka stron. Mogę powiedzieć tylko jedno: Jaki piękny, cudowny, pierwszorzędny przykład pseudopoetyckiego bełkotu. Na zielony bór, tego nie da się czytać. Przynajmniej nie na trzeźwo. Cały ten opis o iskrach, tańcu i budzeniu się mroku można było z powodzeniem skrócić do jednego akapitu, zamiast katować czytelnika epopeją powtarzających się motywów i nic niewnoszących zdań. Przeczytałam ten przydługi wstęp w całości tylko po to, by przekonać się, czy jest w ten sposób napisany do końca. Owszem, jest. Nie widzę sensu istnienia tego fragmentu, skoro później następuje rozmowa księżniczek z ich ojcem i stworzycielem, która cały ten opis streszcza i to w bardziej przystępny sposób. Swoją drogą, pomysł, by księżniczki narodziły się z idei, która jest zaprzeczeniem mroku Strażnika, jest boski i innowacyjny. Podoba mi się szalenie, a zdanie: „Jedna zaczęła przewyższać drugą, jakby żyjącym bliższe było tylko jedno oblicze światła” to majstersztyk. W ogóle ta część podobała mi się ze względu na oryginalne, świeże spojrzenie. Powstanie Elementów Harmonii jako połączenie idei dobra i zła, narodziny Cadence jako idei z Kryształowego Serca, następnie mamy opowieść o tym, skąd wzięli się Sombra, Discord i Nightmare Moon – super. Najbardziej zapadł mi w pamięć opis kary dla krnąbrnego sługi, któremu wydawało się, że może wydawać rozkazy Panu Mrocznych Mocy. Zamiana w kryształ i zmuszanie do śpiewu w męczarniach przez całe wieki – genialne, niepokojące, mocne i do szpiku kości złe, a zarazem takie… hm, sterylne. Świetne, świetne. Jak chcesz, potrafisz wymyślić coś mrożącego krew w żyłach, a zarazem bez typowej otoczki gore. No i jeszcze lekcja o niezapominaniu bliskich zmarłych. Coś pięknego. Aż się wzruszyłam, kiedy to czytałam. „Nic nigdy nie dadzą żadne świetliste potęgi, jeśli nie staną naprzeciw mroku swego” – to zdanie idealnie podsumowuje całe opowiadanie. Uwielbiam zabieg opowiadania jednej historii z perspektywy różnych osób, ale to już zaczyna być nużące. Czuję się tak, jakbym trzeci raz czytała to samo. Mimo wszystko szalenie podoba mi się zamysł, by wydarzenia z „Opus Magnum” były tylko i wyłącznie planem Pana Mroku. Ucieszyło mnie takie wyjaśnienie i pogłębiła się moja sympatia do tej postaci, którą uważam za drugą najlepiej skonstruowaną w całym fanfiku. Drugą – bo pierwszą jest Light. Kreacja najpotężniejszego z alikornów, pana nad panami, stwórcy wszechrzeczy podoba mi się niezmiernie. Jest idealny – srogi, ale sprawiedliwy, poważny, dumny, dostojny, mądry mądrością przedwieczną. To pan i władca. Wyznacza ścieżki, budzi strach i szacunek – a do tego wszystkiego jest kochającym ojcem. Popełnia błędy, ale umie się do nich przyznać i je naprawić. Nie chce nikogo skrzywdzić, choć inni często widzą w nim monstrum. Niezrozumiany, ale rozumiejący. Wszechmocny, ale odpowiedzialny. („Wielka moc to wielka odpowiedzialność”… Wybacz, chyba się lekko zapędzam podczas pisania tego komentarza .) Jedna nieścisłość – z jakiej racji Pan Mroku nazywa Twilight „swoją najmłodszą córką”, skoro jego dzieci powstały z iskry obudzonej pośród mroku, która przez wieki szukała swojej idei (czy jakoś tak?), Twilight natomiast na księżniczkę wyniosła Celestia za zasługi dla kraju? Zbliżamy się do szczęśliwego końca. Część piąta. (Dzięki Bogu krótka.) O ile postać ojca księżniczek podobała mi się w części czwartej, to tutaj uważam, że jego potencjał został zmarnowany. Trzeba się zdecydować – czy dostojny i potężny duch mroku, czy zagubiony tatuś-kapeć. I na dodatek to zaprzyjaźnienie się z Lumine… Jednorożec powinien czuć do alikorna nieskończony respekt i oddanie, a nie udzielać rad, że w życiu ojca ważne jest to, a tamto nie, bo coś tam. Po pięknej kreacji Pana Mroku z części poprzedniej postawienie tej dwójki na równi strasznie mi zazgrzytało. I co, nie trzeba było tak od początku? Żeby było miło, żeby było normalnie? „Ścieżka przez sny” ma niebywały potencjał i fantastyczne postaci, a Wave jest po prostu uroczy jako epizodyczny błazen. Szkoda, że zamiast wycisnąć z tych bohaterów, ile się dało, Ty wolałeś pójść w stronę filozoficzno-poetyckiego dyskursu. Trochę to głupie, ale od chwili, gdy Twilight pobiegła na spotkanie z księżniczkami, myślałam tylko o tym, że Spike stoi pod drzwiami i na nią czeka… Ogólnie o całości: Potwornie ciężki styl, przez który trudno się przebić. Mieszanie czasów, inwersja, urywane zdania, które co prawda odróżniają opowiadanie na tle tysiąca innych, podobnych, ale jednocześnie wywołują u czytelnika ból głowy (i uzębienia, którym po kilkudziesięciu stronach zaczyna regularnie zgrzytać). Przegadanie (tak, to mogłoby być o połowę krótsze i wówczas prawdopodobnie więcej osób dotrwałoby do końca. Uwaga, doktor Madeleine stawia diagnozę – otóż, szanowny Panie, cierpi Pan na słowotok większy niż ja przy komentowaniu. Do tego dochodzi tendencja do powtarzania pewnych rzeczy kilkakrotnie oraz do komplikowania akcji i tworzenia niekończących się ciągów wielopoziomowych przemyśleń bohaterów). Niektóre części są bardzo dobre, inne nie. To nie jest seria, bo wydarzenia z różnych fragmentów nawzajem się uzupełniają i wymagany jest obraz całości dla zrozumienia treści. Początek zabija to opowiadanie, potem jest już lepiej. Pięknie potrafisz łączyć wątki i zaskakiwać czytelnika kolejnymi rozwiązaniami. W ogólnym rozrachunku opowiadanie jest dobre. Ciekawe, intrygujące, dziwne, „inne”. Daje nam coś, czego żaden „normalny” utwór dać nie może. Klimat jest niesamowity, oniryczny. Czyta się to jak baśń, ma się wrażenie, że to sen (takie było przecież zamierzenie, a sen to motyw przewodni tego dzieła). Sam sposób mówienia postaci pogłębia to wrażenie. Jednak co za dużo, to niezdrowo. Nie bez powodu baśnie są krótkie – 200 stron czegoś takiego to męczarnia. Z jednej strony opowiadanie wciąga, z drugiej – są momenty, kiedy dłuży się straszliwie. Myślę, że ostatecznie więcej zyskałam niż straciłam, czytając to opowiadanie, ale… Cóż. Są utwory, do których lubię po jakimś czasie wracać. To do nich nie zależy. Zapomnieć nie zapomnę, ale na pewno nie wrócę. Na koniec tego ekstremalnie długiego komentarza mogę tylko życzyć weny na przyszłość. Madeleine1 point
-
Postanowiłem, że wypowiem się na tema tego pojedynku. Po pierwsze chciałem z serca pogratulować obu mistrzom, których posty czytało się wyśmienicie, a pomysły dziwiły i bawiły jednocześnie. Moje gratulacje i wyrazy uznania zarówno dla Fiska jak i Zegarmistrza. Drugą sprawą jest rozstrzygnięcie kto wygrał tę potyczkę. Według mnie sprawa tak na prawdę nie może zostać do końca rozstrzygnięta, gdyż pojedynek zakończył się dość nietypowo. Oczywiście rozumiem i popieram decyzję Fiska o tym, iż są ważniejsze sprawy niż ściany tekstu, niemniej nie zmienia to faktu nietypowości zajścia. Poziom postów, ich długość i oprawa opisowa są niewątpliwie domeną Fiska. Nie można odmówić tutaj zwycięstwa. Każdy post jest dopracowany, zachwyca dokładnością i przemyśleniem. Wypowiedzi Zegarmistrza są o wiele krótsze i bardziej konkretne. Według mnie jednak pomysły są najważniejsze w tych pojedynkach i choć oprawa często pozostaje elementem decydującym o zwycięstwie tudzież porażce, to według mnie ten pojedynek taki nie jest. Uważam, że głównie pomysły powinny być brane pod uwagę, a tu obaj oponenci wykazali się świetną wyobraźnią i mądrością w rozwiązywaniu problemów. (Fisk ten fragment o prawdzie i siedzeniu przed komputerem, był iście genialny.) Ponieważ posty Zegarmistrza czytało mi się bardzo dobrze to oprawa nie jest dla mnie kryterium rozróżniającym na tyle, ażeby określić zwycięzcę. Pomysły uważam za równe sobie, choć w pełni nie wykorzystane, gdyż na pewno obaj zawodnicy mieli jeszcze wiele w zanadrzu. Z doświadczenia wiem, że przynajmniej Zegarmistrz najlepsze zostawia na koniec i często Jego "czary" aktywują się dopiero po kilku postach. Gdyby nie to, że Fisk się wycofał na razie nie potrafiłbym wyłonić zwycięzcy, jednak dla mnie rezygnacja oficjalna jest dość mocnym wyrazem. Dlatego poprę Zegarmistrza w oficjalnym głosowaniu. Szczerze jednak uważam, że nie wiem jak chęci zawodników dopiszą i cierpliwość Hoffmana, ale można by w innym terminie kontynuować starcie i wtedy oficjalnie wyłonić zwycięzce, gdyż na chwilę obecną dla mnie bez względu na wynik oficjalny jest remis. Dziękuję zawodnikom za umilenie czasu i wysiłek w to włożony, z całego serca pozdrawiam i życzę Bożego błogosławieństwa.1 point
-
Prawo Rzeczpospolitej Polskiej zabrania promowania/gloryfikowania ustrojów totalitarnych. Za takie uznaje się np. nazizm, faszyzm czy komunizm. Nie jestem prawniczką, więc nie podejmę się interpretacji prawnej, ale na mój skromny rozumek oznacza to tyle, że możesz wykorzystywać symbolikę czy omawiać idee totalitarnych reżimów tylko w kontekście dyskusji historycznej lub czegoś w ten deseń. Jeśli chcesz wkleić gdzieś hymn ZSRR, musisz zastrzec, że nie promujesz panującego w tym kraju reżimu, a jedynie doceniasz np. walory artystyczne utworu. Na takiej samej zasadzie nie możesz ustawić na awatar kojarzonej z nazizmem swastyki. Być może zakrawa to na paranoję. Przydałaby się opinia osoby obeznanej z prawem.1 point
-
Kolejna praca, tym razem nie dotyczy lotnictwa, ani kucyków. To taka niespodzianka.1 point
-
Autoreklama: http://www.livestream.com/ravebowdash Codziennie od 19:45 będę odpalał stream dla wszystkich, którzy nie mają/nie chcą oglądać w TV1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00