Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 09/02/14 w Posty

  1. SĄŻNISTE SPOILERY. * Uwaga do ludu: komentarz, który widzisz, jest niebotycznie szczegółowy, niesłychanie długi i nieziemsko nudny, a to dlatego, że pisany był z myślą o autorze. Jeśli nie jesteś Johnnym, nie czytaj go, bo umrzesz. * Uwaga do autora: pewna doza złośliwości zawarta w poniższej opinii nie jest wymierzona w ciebie. Pewnie, że duma cierpi, ale wiem po sobie, że nie ma lepszego sposobu, by człowiek dostrzegł swoje błędy. Poszczególne części, nie wyłączając samego prologu, są wyjątkowo rozbudowane (jak na fanfikowe standardy), więc uznałam, że najlepiej zrobię, jeśli każdy fragment skomentuję osobno. Prolog. Przed przystąpieniem do lektury przeglądnęłam sobie komentarze moich poprzedników. Z niektórymi kwestiami w nich poruszanymi się zgadzam, z innymi niekoniecznie, ale na pewno muszę pochwalić pomysł. To prawda, że stworzyłeś od podstaw własny, nowy świat fantasy. Przyznam, że bardzo podoba mi się to uniwersum, choć fantastykę omijam szerokim łukiem, jak ci już napisałam w wiadomości. W każdym razie fajnie, że ci się chciało i że nie podążasz utartym schematem, że jak MLP, to kilka sławniejszych miasteczek z wiecznie przeludnionym Ponyville na czele, księżniczki i Mane 6. Tutaj mamy coś zupełnie nowego – świat dawny, nieokiełznany i dziki, obwarowany murami i porośnięty puszczami zamieszkałymi przez rasy, których w serialu się nie uświadczy. Bardzo mi to odpowiada. Jeśli chodzi o samych bohaterów – na pierwszy plan wysuwają się, rzecz jasna, ieleni. Świetna myśl, innowacyjne podejście, a uczynienie z tej konkretnej rasy strażników lasu – genialne. Stworzenie od zera nowego gatunku nie jest wcale proste, trzeba mieć pomyślunek, a ty go masz. Skoro już jestem przy postaciach… W prologu poznajemy zaledwie kilka – ielenia Weratyra, łanię Oski, kupca Whiskey Jara oraz paru zbłąkanych podróżnych. To prawda, że wszyscy są dobrze odrysowani i wyraziści, ale że – cytując Cahan – czytelnik instynktownie ich lubi, wcale bym nie powiedziała. Weratyr, główny bohater prologu, jest tym, przez którego charakteryzujesz rasę ieleni… a on jest totalnym fanatykiem i po prostu strasznym bucem. W porządku, jestem w stanie zrozumieć zamysł – ielenie to strażnicy pilnujący, by nikt nie zakłócał spokoju przedwiecznej puszczy. Chronią ją, tak jak ona chroni ich. Istnieje zakaz przekraczania granicy terytorium ieleni przez kucyki, które bezczeszczą las i generalnie są jak wrzód na tyłku, nieposłuszne, swawolne i interesowne – na dodatek za cholerę nie chcą się podporządkować naturalnej harmonii przyrody. Dramatyzmu dodaje fakt, że ielenie są z lasem powiązane nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie i duchowo (ale o tym później). Ja to naprawdę rozumiem, szanuję koncept, zresztą, takie plemiona będące wielkimi przyjaciółmi przyrody to nie pierwszyzna (nawet Pocahontas ballady do ucha nucił kolorowy wiatr… czy jakoś tak)… ale ten Weratyr nie jest postacią, którą mogłabym polubić. Miał być silny, niezależny, dumny, wierny… a ja widzę w nim jedynie nieprzyjemnego buraka, w dodatku takiego, który jest totalnie psychologicznie niewiarygodny (o tym za chwilę). Powróćmy do motywu związku ieleni z lasem. Zwierzaki nie tylko w nim mieszkają, nie tylko żyją dzięki jego darom, ale wręcz z nim rozmawiają, pławią się w jego życzliwości i giną pod wpływem gniewu. Wobec powyższego uczynienie z drzew niemal żywych osób, uczłowieczenie ich, mówienie o ich płaczu, bólu i krwawieniu – było posunięciem doskonałym. Ponadto mamy jeszcze tajemniczy, magiczny proces, w trakcie którego wybraniec staje się po wieczność częścią puszczy. Bardzo fajne, baśniowe, a choć fantastyki nie czytam, wiem, że dobrze wpisuje się w konwencję. Przyjemną postacią jest Oski. Wydaje się o wiele bardziej roztropna od swego ukochanego i wzbudza (przynajmniej we mnie) większą sympatię. Może dlatego, że nie zachowuje się jak fanatyczny szaleniec łamane przez Weratyr… Wracając do niego: nie podoba mi się ostatnia scena z nim. Z początku taki oddany puszczy: tylko po to, by pod koniec wpaść w szał i rozrąbać drzewo z powodu przyszłego rozstania z ukochaną. Jego przemyślenia, że „nagle dotarło do niego, że las rozdzielił dwa kochające się serca” kompletnie mnie nie przekonują. Mimo że cała scena jest dość długa, miałam wrażenie, że Weratyr jak za wciśnięciem magicznego guzika przestawił się z uwielbienia do lasu na nienawiść wobec niego. Wydawało mi się, że nie radzisz sobie z opisywaniem emocji, w związku z czym wychodzi… sucho. No właśnie też się zastanawiam. W kwestii postaci to już chyba wszystko – może poza końcową sceną. Przeczytałam ostatnie zdanie prologu i zrobiłam minę pod tytułem: „ale, co, jak, dlaczego?”. Może mi ktoś wytłumaczyć, co się stało, że umarł? Zabiła go furia puszczy czy o co chodzi? Na początku pomyślałam, że przypadkiem rzucił się w siekierą na swoją ukochaną pod postacią drzewa, ale ona się wtedy jeszcze nie przemieniła. Potem przyszło mi do głowy, że to ona go zabiła, nie mogąc znieść zbrodni Weratyra, a było to wtedy, kiedy stali przytuleni… ale też nie. Ostatecznie nie wiem, co się wydarzyło. Sama akcja prologu jest bardzo przyjemna. Mamy przybliżoną rasę ieleni, ich zwyczaje i przekonania, spotkanie z kupcem, wstęp do świętowania przemiany Oski… Trochę fantastyki, trochę dobrej obyczajówki. Brak zastrzeżeń. Uwierz, Grento, że tak miało być. Johnny w ten sposób buduje klimat i moim skromnym zdaniem, wyszło mu przednio. Okej, żeby nie było tak cukierkowo, pora na obiecaną zjebkę. Zgadzam się, że styl sprawia wrażenie profesjonalnego… No właśnie. Tylko sprawia. Powiem więcej – jeżeli Sapkowski naprawdę tak pisze, to cieszę się, że nie ruszyłam jego książek, bo podczas lektury cały Acard bym ojcu zechlała. Ten styl jest… ciężki. Opisów mrowie i to się chwali, ale całość jest przegadana. Niektóre akapity nic by nie straciły, gdyby były o połowę krótsze… no i jeszcze ta wszechobecna łopatologia. Usilnie wyjaśniasz to, czego każdy normalny człowiek domyśli się z dialogu bądź zachowania bohaterów. Postaram się zobrazować ten problem przykładami: Najpierw Oski wygłasza tyradę, że Weratyr powinien oszczędzić część podróżnych i dlaczego, a akapit dalej wyżej wspomniany powtarza niemal słowo w słowo kwestię łani w swojej głowie ustami narratora. Kasia weszła do pokoju i rzuciła w kąt plecak. Zzuła buty i uwaliła się na kanapie, odruchowo sięgając po pilota. Zastygła jednak z ręką wyciągniętą w stronę stołu, gdyż z sąsiedniego pokoju dobiegło ją radosne szczekanie. Z poprzedniego akapitu ciężko to wywnioskować, więc dla jasności wyjaśnię – to szczekanie to stąd, że Kasia ma psa. Jestem narratorem i moim obowiązkiem jest cię, czytelniku, nastawić psychicznie na to, że zaraz dowiesz się o kolejnych talentach sprytnego kupca. Nie mogę po prostu przejść do opisywania sytuacji, w której on te talenta w praktyce wykorzystuje, bo byłbyś zaskoczony i pewnie nawet byś nie zauważył. Dalej: scena, w której Weratyr natyka się przypadkiem na oszczędzoną przez niego klaczkę. Czy on naprawdę musi tak szczegółowo rozważać wszystkie możliwości ZA. KAŻDYM. RAZEM? Nie wiem, po co jest ta scena z hałasem czy tam innym tałatajstwem, które sprowokowało Weratyra do wzmożonej czujności, skoro koniec końców żadnego zagrożenia nie było. Wiele jest zdań, które mogłyby być krótsze, ale niepotrzebnie je rozwlekasz. Każdy opis ubarwiasz masą ozdobników – przymiotników, przysłówków – nawet te, które aż się proszą o odrobinę dynamiki. Weratyr w przypływie szału wbił siekierę w najbliższe drzewo. Korona zaskomlała z bólu. Na leśne poszycie posypały się drzazgi, gdy ostrze z impetem orało roślinę. Kolejna rana, kolejny zamach – płat kory upadł na ziemię, a pień spłynął żywiczną krwią. Ogier siłą wyrwał z niego ostrze i zamachnął się do ponownego ciosu. Nie wiem, czy jest lepiej, ale na pewno część przymiotników nie była tam potrzebna, a imiesłowy warto zamieniać na czasowniki, które czynią tekst bardziej dynamicznym. Parafrazując Irwina: prolog może nie ssie, ale również nie zachwyca. Kolejne części recenzji będą sporo krótsze – styl przecież diametralnie się nie zmienia, a powtarzać się nie mam zamiaru. Rozdział 1. Miłe zaskoczenie. O wiele lepszy niż prolog, czytało się przyjemnie, chociaż znów miałam wrażenie, że przeciągasz. Wszystko opisujesz tak dokładnie, podczas gdy najważniejszym fragmentem rozdziału była końcówka i spotkanie głównej bohaterki z naszym ulubionym kucykowym antagonistą. Z drugiej strony, po tym rozdziale widzę, że po prostu masz taki, hmm, bogaty styl. Tym razem jednak było lepiej. Albo zaczynam się przyzwyczajać, albo w prologu faktycznie z tym przegiąłeś. Kolejny raz rozdział kończy się mocnym akcentem – bardzo fajnie. Akcja również mi się podobała – ot, zwykły dzień z życia bohaterki. Właśnie, bohaterka. Inches to kolejna dobrze odmalowana postać. Udało mi się ją polubić – mimo że jest urodzoną pisarką, zdaje się twardo stąpać po ziemi. Jest rozsądna, ma poczucie humoru, z łatwością zaskarbia sobie sympatię mieszkańców miasta, odznacza się wieloma talentami, chociaż czasem zachowuje się jak źrebak („Miałam w sumie iść do domu, ale taka ze mnie gapa, że o tym zapomniałam” – doprawdy urocze). Podobały mi się bardzo fragmenty opisujące jej wieczorno-nocne twórcze rytuały – takie drobiazgi jak totalne zatracenie poczucia czasu albo zasypianie na otwartym notesie i budzenie się z drukiem odciśniętym na policzku budują tę postać jako lekko rozkojarzoną artystkę. Fajna jest też jej nieposkromiona ciekawość. Hie, hie. Wolę nie wiedzieć, jak smakowały te bułeczki grzane cebulową parą . Zapachy się mieszają, nawet jeśli blacha jest lita. Nie ma za bardzo się do czego przyczepić. Cytując Irwina – za pierwszy rozdział masz okejkę. Rozdział 2. O nie, znowu ten z fajką, co jak upośledzony poeta prawi… A już miałam nadzieję, że był tylko epizodycznym (BARDZO epizodycznym) błaznem. Trudno, jakoś go ścierpię. Zresztą, przy odrobinie dobrej woli można uznać za zaletę, że umiesz uczynić postaci na tyle wyrazistymi, że albo się je kocha, albo nienawidzi. Dobra, przeczytałam całe i… o cholera, to jest świetne. Z rozdziału na rozdział lepsze, a tutaj było arcyciekawie i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Doszła nam nowa postać, a kilka znanych z poprzednich rozdziałów zyskało nielichą charakterystykę. Time Turner, solidny rzemieślnik smalący cholewki do Inches, jest uroczy i budzi sympatię, jednak absolutnym hitem tej części okazał się Whiskey Jar, kupiec i – nie oszukujmy się – krętacz, co to własną matkę opchnąłby za mieszek złota. Polubiłam go straszliwie – jest swawolny, figlarny, bezczelny, a jego teksty wywołują radosny wyszczerz. No piękne. Po prostu piękne. A scena z targowaniem się o cenę kamienia to istny majtersztyk. Uwielbiam tego starego kanciarza. O Sombrze na razie niewiele wiemy, poza tym, że jest egzotyczną ciekawostką z dalekiego kraju, ma słabość do kamieni szlachetnych (czyli kanonicznie) i sprawnie włada nie tylko magią, ale też językiem (w sensie, że jest dobrym dyplomatą. Serio, właśnie o to chodziło. NAPRAWDĘ). Powoli zawiązuje się też jakaś konkretna akcja – do gry powraca osierocona, tajemnicza klaczka z równie tajemniczą (choć już nie osieroconą) chorobą. Domyślam się, że w najbliższej przyszłości możemy się spodziewać również ponownego pojawienia się chamskich i złośliwych dumnych i potężnych ieleni. Konkluzja lub, jak mówi dzisiejsza młodzież, wersja tl;dr: Opowiadanie jest lepsze z rozdziału na rozdział. Ma interesującą fabułę oraz stworzony od podstaw świat z niesztampowymi postaciami. Autor odznacza się niezłym stylem (na prolog spuśćmy zasłonę milczenia) i raczy czytelnika gargantuiczną ilością opisów. Jeśli ktoś lubi fantastykę, lektura na pewno dostarczy mu samych przyjemnych wrażeń, a jeśli – jak ja – nie lubi… to też mu dostarczy. Godne polecenia. Czytać, zanim wystygnie. Pozdrawiam i czekam na kontynuację, Madeleine
    3 points
  2. Nie licz na ocenę opowiadania w trakcie trwania konkursu. Tak było, jest i będzie. Poczekaj na zakończenie konkursu. Z doświadczenia mogę ci powiedzieć, a raczej napisać, że recenzje Dolara są konkretne. Wytknie ci wszystkie błędy i pochwali to co jest dobre. Warto pamiętać, o tym do czego się przyczepił. Moje pierwsze opowiadanie zostało zjechane (wątpię, aby Dolar doczytał je do końca), ale dzięki niemu nabrałem wprawy. Poza tym, po konkursie możesz stworzyć "wersję reżyserską" i wrzucić w osobnym temacie lub na naszej stronie z opowiadaniami (ale o tym już było). Także cierpliwości. PS. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości co do pisania - pisz, pisz i jeszcze raz pisz. O ile lubisz to robić. Nie od razu Canterlot zbudowano.
    2 points
  3. A zarzucę fociszką. Mój kochany pedau i ja (ja to to brzydsze, z żółtkiem na głowie, joł). OTP bardzo i miłość życia
    2 points
  4. Według kinówki to one mają poniżej 18 lat skoro są jeszcze w liceum, co sie w ogóle nie pokrywa z tym jak są przedstawiane w show gdzie Twi jest STUDENTKĄ, Rarity ma już pracę, AJ jest totalnie odpowiedzialną dorosłą postacią i tylko RD z Pinkie można podejrzewać o to że są młodsze zwyczajnie dlatego ża mają luzacki styl życia co w sumie o niczym nie świadczy bo Pinkie urządza imprezy co w stanach robią też osoby po liceum przeważnie. Kinówka to w oóle nie powinien być wyznacznik niczego bo został zrobiony tak bardzo na potrzeby komercyjne że ma niewiele wspólnego z serią telewizyjną.
    2 points
  5. Pora na coś ode mnie Krótkie, lekkie, ale nie wiem czy przyjemne Słowem wyjaśnienia: Inspirowane kreskówką z "dzieciństwa". Do tej pory w głowie mam muzykę z czołówki. Krótkie, bo krótkie - na oko między 2500 a 3000 słów. Antagonistów sztuk dwie (jakość pomińmy). Tagi dość nietypowe jak na mnie. Chciałem zobaczyć czy umiem jeszcze pisać coś "zwykłego" Pinkie i Mózg [Random][slice of Life] W ramach ciekawostki:
    2 points
  6. No dobrze, co by tu napisać... Opowiadanie jest bardziej niż dobre, ono jest CHOLERNIE DOBRE. Gratuluję . A teraz konkrety: 1. Masz naprawdę świetny styl, który wygląda bardzo profesjonalnie, a przypomina mi nieco Sapkowskiego i jego późniejsze książki. Prolog zdecydowanie Sapkiem inspirowany i to mocno. Jak dla mnie to dobrze, bo twórczość Andrzeja wprost ubóstwiam. Czyta się to gładko i przyjemnie, lektura wciąga. Całość nie ma w sobie nic z "typowego fanficzka", jest jak normalna książka fantasy. 2. Jednak występuje trochę sztampy - scena ze źrebięciem to wypisz, wymaluj dzwonnik z Notre Dame. Nie jest to jednak zła sztampa i nie jest jej wiele, liczę, iż nie będzie jej w tym tekście więcej. 3. Sam pomysł jest świetny. Stworzyłeś swój własny, pasjonujący i dobrze skonstruowany świat fantasy. 4. Bezbłędna kreacja postaci, które są mocne i wyraziste. Ich się nie zapomina po pięciu stronach, skonstruowano je tak, że czytelnik instynktownie je lubi, jest dane mu je zrozumieć. 5. Całkiem dobre opisy, aczkolwiek brakuje mi nieco szczegółów o samym lesie ieleni oraz mieście Canterlot, a czuję, że możesz stworzyć im super kreację. Podsumowanie? Chyba kroi nam się jedno z najlepszych opowiadań polskiego fandomu! Gratulacje - zachwyciłeś mnie dobrym warsztatem [jest parę błędów różnej maści, ale to drobnostki], ciekawą i oryginalną fabułą oraz wspaniałą kreacją świata przedstawionego. Przy okazji - zyskałeś wiernego czytelnika w mojej osobie
    2 points
  7. Witajcie moi drodzy. Przedstawiam wam teraz moje najlepsze tłumaczenie. Najlepsze, bo sam fic moim zdaniem poziomem przewyższa moje poprzednie tłumaczenie. Najlepsze, bo sam dałem z siebie chyba najwięcej jak do tej pory i mam nadzieję, że udało mi się dobrze przedstawić Wam głębie uczuć bohaterki. Księżniczki Luny, chyba nie jesteście zdziwieni. Fanfik został wysoko oceniony na moim ulubionym serwisie fimfiction.net Oryginał. " ...ale sens przekazany cudownie, wspaniale! k**** fenomenalnie!" - Dolar84, Opiekun Działu z Fanfikami o tłumaczeniu. " ...Arjen daje mi dzieło, prawdziwe dzieło wśród ficów" - Decaded, korektor, o ficu. Jak zwykle mam nadzieję, że tłumaczenie wam się spodoba. Wierzcie mi, naprawdę warto to sprawdzić. Mam nadzieję ujrzeć parę komentarzy. I Love You, Princess Luna [PL] Część 1: Prolog Część 2: Ostatnie Myśli Część 3: Dziennik Część 4: Poemat Część 5: Słowo Honoru Część 6: Epilog
    1 point
  8. Oto Equestria, kraj bogaty i spokojny zamieszkany przez kucyki, naród zjednoczony po latach długich waśni. Oto Canterlot, klejnot w koronie tego młodego państwa. Oto nadciągające zdarzenia rzucające cień na dotychczas świetlaną przyszłość. Ambitna władczyni od lat podejmująca wysiłki ziszczenia swojego wielkiego marzenia jest gotowa posunąć się daleko by osiągnąć swój cel. Narzędziem w jej kopytach stanie się głodny wiedzy adept sztuk tajemnych, nieświadomy roli jaką poniesie w wydarzeniach epoki, do której nie należy. Podjęte decyzje wpłyną zarówno na losy tych, których kocha jak i tych, których nienawidzi a im samym przyjdzie zaakceptować przeznaczenie, którego nie pragną. Rozdział 1 Rozdział 2 Stara wersja Pamiątka dawnych czasów pozostawiona wyłącznie jako forma ciekawostki. W ciągu mijających kolejno miesięcy moja wizja i to jak chce ją przedstawić uległy znacznej zmianie. Pojawiły się też pomysły na nowe motywy opowiadania i sposoby zazębiania się poszczególnych wątków, których realizacja koniecznie wymagała pewnych zmian w napisanych wcześniej rozdziałach. Poza tym, co tu dużo mówić, z upływem czasu przestałem być zadowolony z większości napisanego przeze mnie tekstu, tym samym podjąłem decyzję, że zamiast wprowadzać poprawki, dużo łatwiej będzie mi zrobić nową wersję. Nikomu nie mogę zabronić przeczytania starszej wersji, ale jednak odradzałbym to, bo nie robiłbym przecież rewrittu, gdybym nie wierzył, że za drugim razem uda mi się ubrać myśli w słowa lepiej. Prolog Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Premiery Przy okazji pisania nowej wersji Ścieżek donikąd, zależało mi by podejść do sprawy choć odrobinę poważniej niż wcześniej. Tym samym mogę obiecać czytelnikom, że przynajmniej pierwsze rozdziały będą pojawiać się w regularnych odstępach, choć nie ma sensu nikomu tu mydlić oczu – prędzej czy później zapał opadnie i jestem bez mała pewien, że okres przerwy między rozdziałami prędzej czy później ulegnie wydłużeniu. Zobaczy się co przyniesie przyszłość. Tymczasem jednak nie zaraz tak najgorzej i w chwili obecnej mogę obiecać, że nowy rozdział będzie się pojawiać pierwszego dnia kolejnego miesiąca. Kanoniczność Fik narodził się bodajże w czasach czwartego sezonu serialu, choć pierwsze związane z nim pomysły sięgają w przeszłość jeszcze dalej. W owych czasach było moją ambicją by stworzyć opowiadanie jak najbardziej zgodne z tym, co można by nazwać kucykowym kanonem, takie które objaśniałoby wątki traktowane w serii trochę po macoszemu. Wody jednak od tamtych chwil upłynęło sporo, wcześniejsze tajemnice znalazły rozwiązanie, niektóre oficjalnie uznawane motywy spadły mi z nieba, inne ni jak nie pasowały mi do koncepcji. Doszło do tego, że uparte dopasowywanie mojego opowiadania do kanonu MLP wymagałoby zbyt daleko idących zmian, dlatego też zdecydowałem się pogodzić z tą nieprzyjemnością i pisać najlepiej jak potrafię by przedstawiony świat miał jako taki sens. Tag [Altenate universe] robi jednak swoje, jest konieczny by niektóre z rozwiązań były możliwe i dlatego można spodziewać się pewnych różnic w stosunku do oficjalnego kanonu MLP. Nie wszystkie postacie będą posiadać charaktery zgodne z tym, co widzimy w serialu, nie wszystkie zdarzenia będą mogły być sensownie dopasowane do oficjalnej chronologii, nawet nie wszystkie gatunki ani prawa natury będą przedstawione tak samo jak dyktuje to kanon. Tagi Przydzielenie tagów niemal od początku stanowiło dla mnie trudność. Nie potrafię jednoznacznie określić czym jest moje opowiadanie, ale za radą kilku znajomych uznałem, że najtrafniejszy będzie [Slice of Life]… przynajmniej w początkowej części historii. Domyślny plan zakłada pewną dawkę [Adventure] oraz [Violence], choć elementy z nimi związane pojawią się dopiero później. Powiedziałbym, że Ścieżki donikąd to opowiadanie o powolnym tempie, skupiające się nie tyle na samych przygodach, co na biorących w nich udział bohaterach oraz całym towarzyszącym im tle. Prym w opowiadaniu będą wiodły uwielbiane przeze mnie opisy. Lubię mówić, że mój styl jest gawędziarski i klimatyczny i mam nadzieję, że jego tworzenie to nie tylko moje urojenia oraz, że czytelnicy zobaczą to co chciałbym im przedstawić. Komedia? Tag [Comedy] to niejako mój eksperyment. W miarę pisania dość sporadycznie nachodziła mnie ochota by ubogacić tekst śmiesznymi w mojej ocenie dygresjami oraz aby samo opowiadanie było ogólnie napisane luźno i przynajmniej w niektórych miejscach zabawnie. Czy mi się to udało w ilościach kwalifikujących Ścieżki donikąd jako komedię? Nie wiem i pozostawiam to ocenie czytelników. Na pewno starałem się by humor był w opowiadaniu odpowiednio dawkowany, nie przekraczał granic absurdu, nie psuł klimatu, a wręcz stanowił jego ważny element. Epic: 1/10 Legendary: 1/50
    1 point
  9. Oddaję w wasze ręce opowiadanie o... wycieczce do Equestrii. Może coś przegapiłem, ale nie zauważyłem, żeby pośród powodów, dla których ludzie trafiali w przeróżnych fanfikach do .eq, była zwyczajna wycieczka. Z drugiej strony: czy w Equestrii istnieje w ogóle coś takiego jak zwyczajność? Reszta istotnych informacji (łącznie z wyjaśnieniem dziwacznej numeracji rozdziałów) w przedmowie. Zapraszam do czytania. Przedmowa i prolog Rozdział D0-P Rozdział D1-CDPV Rozdział D1-P Rozdział D1-CDV Rozdział D1-M6/EB Rozdział D1,5–L/CDPV Rozdział D2-P Rozdział D2-CDV Rozdział D2-M6/EB Rozdział D3-P Rozdział D3-CDV/M6/EB Rozdział D4-P Rozdział D4-CDV+M6/EB Rozdział D5-P Rozdział D5-CDPV/M6/EB Rozdział D6-CDPV+M6 Rozdział D7-V+RR Rozdział D7-CDP Rozdział D7-C Rozdział D7-DP Rozdział D7,5-LCDPV Rozdział D8-CDPV Epilog i posłowie Zdobywca oskara w kategorii "Najlepsze Opowiadanie Komediowe" Epic:10/10 Legendary: 12/50
    1 point
  10. Sezon 4 z profesjonalnym dubbingiem Odcinek 1 Księżniczka Twilight Sparkle – Część 1 (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1yc0kd Odcinek 2 Księżniczka Twilight Sparkle – Część 2 (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1ycwxs Odcinek 3 Zamkomania (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1yej09 Odcinek 4 Samodzielna Dzielna Do (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1yl5xo Odcinek 5 Przyjaźń uskrzydla (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1ymx8q Odcinek 6 Super-kucyki (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1yqkq1 Odcinek 7 Nietoperze! (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1yxikp Odcinek 8 Rarity podbija Manehattan (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1yz8d4 Odcinek 9 Pinkie Apple Pie (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1z16bf Odcinek 10 Rainbow Falls (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1z467k Odcinek 11 O jednego za dużo http://www.dailymotion.com/video/x1zcyk9 Odcinek 12 Honor Pinkie (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1z7c2m Odcinek 13 Proste życie (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x1ze50h Odcinek 14 Fluttershy ma głos (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x25wbjf Odcinek 15 Nauka z Twilight (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x25ysvr Odcinek 16 Nielekko być Bryzusiem (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x2611mg Odcinek 17 Lekcja samodzielności (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x264aaa Odcinek 18 Maud Pie (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x268i54 Odcinek 19 Oklaski dla Sweetie Belle (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x269jkl Odcinek 20 Wiara czyni cuda (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x26c9jh ​Odcinek 21 Skrzydlata wiedza (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x26ekd1 Odcinek 22 Targi wymiany (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x266ntg ​Odcinek 23 Inspiracja, manifestacja (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x26gem7 ​Odcinek 24 Igrzyska w Equestrii (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x26ixy0 ​Odcinek 25 Królestwo Twilight - część 1 (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x26laps ​Odcinek 26 Królestwo Twilight część 2 (1080p): http://www.dailymotion.com/video/x26o23j Link do playlisty, na której znajdują się odcinki: http://www.dailymotion.com/playlist/x382hp
    1 point
  11. Miałem jakieś 62534563452634 pomysły, o czym można napisać (z czego jeden pomysł był zainspirowany powyższym cytatem), wybrałem (chyba najgorsze) dwa z nich, zrobiłem dwa teksty, rzuciłem monetą i wrzucam to, co się wylosowało: OPOWIADANIE, W KTÓRYM FLUTTERSHY JEST MINIONEM, ANGEL GŁÓWNYM ZŁYM, A CAPSLOCKOWANY TYTUŁ ZAWIERA SPOILERY[sad][random][violence] https://docs.google.com/document/d/1cOUJ3MRB3PPDTFByy6SrdEo2j_CM7g5fGitFoG8q6Kc/edit
    1 point
  12. Bo takie sobie klient zażyczył Jeszcze mam jedno intro do zrobienia i pmv na zlecenie. A w miedzy czasie robie dość sporą animacje z jednym ogarnietym gościem z fandomu.
    1 point
  13. W przeciwieństwie do części osób, które tu wyraziły swoją opinię, uważam, że prolog był świetny. Fakt, Weratyr to kawał sukinielenia (w ogóle "ieleni" to świetna nazwa - tak prosta, a jednocześnie twórcza), no i zakończenie prologu było takie... hmm, nagłe, ale czytało się świetnie dzięki OPISOM. Mi również od razu do głowy przyszedł Sapkowski i pewien fragment Sagi Wiedźmińskiej, w podobny sposób opisujący las i Leśniczych (i czyżby to właśnie oni były inspiracją ileni?). Ale serio, opisy są fenomenalne. A narracja, choć momentami nietypowa, także wg. mnie może być policzona na plus. I na przekór większości znów, postać Whisky Jara jakoś niespecjalnie mi podeszła (choć zobaczymy, co przygotowałeś dla niego w dalszych rozdziałach). "Zabij jednego jako ostrzeżenie" - tak! Cóż za piękne zerwanie ze schematem! Już myślałem, że Oski każe Weratyrowi wypuścić wszystkich, a tu strzała w oko. "strzeżonego las strzeże" - świetne zdanie. Jedynym zgrzytem, jaki dostrzegłem to zbyt długa "definicja" na samym początku. Wydaje mi się, że sporą dozę tychże informacji mogłeś spokojnie przemycić w samym tekście. Albo to ja jestem zbytnio przyzwyczajony do jednozdaniowych wstępniaków z powieści Ericsona W każdym razie, prolog bardzo mi się spodobał i na pewno przeczytam też kolejne rozdziały, a przemyślenia swe tutaj ujmę.
    1 point
  14. To jest niby popularny fic, ale nie przesadzajmy... Równie dobrze możecie wydać książkowe Rainbow Factory albo Cupcakes.
    1 point
  15. Kto normalny by za to płacił, skoro za darmo można to mieć w Internecie?
    1 point
  16. Jest szczegółowy, jest długi, acz nie niesłychanie i się go fajnie czyta, jak każdy komentarz Madeleine. Przeczytałem go, nie umarłem, polecam innym poczytać, o ile nie boicie sie spoilerów
    1 point
  17. Gimlas, ale Ty to się nie pokazuj lepiej, wystarczy że ja dostarczam randomkom raka
    1 point
  18. Rzut okiem na porady Pana Minish: Gdy już ogarniasz cokolwiek z hr nie ma sensu zostawać na tym poziomie trudności tylko zabierać się za kolejny. HardRock zwiększa AR,HP i CS (szybsze pojawianie się kółek, większa strata życia za miss i mniejszy obszar kliknięcia - kółko), i przy okazji obraca beatmapę w osi X (co było na górze będzie na dole etc.). Tak jak na łatwych mapach nie są te przyśpieszenia za bardzo odczuwalne tak przy AR=7 skoczy już praktycznie do samej dyszki (szczegóły na samej górze. W drugim poście znajduje się tabelka z dokładnymi wartościami). Może da to więcej rankingu jeśli przejdziesz easy na HR/HD/DT/FL ale i tak za chwilę ugrasz trudniejszą mapę która da ci więcej PP True, nic nie uczy człowieka lepiej niż popełnianie błędów... ale można odpalić ogień mając same wskazówki... najlepiej na papierze No i tutaj się zaczynają schody bo wcale tak nie jestTo jak będzie wyglądał poziom trudności zależy tylko i wyłącznie (no dobra, przechodzi to potem przez ludzi z BAT i QAT ale o tym nie dzisiaj) od osoby która ją tworzy. W większości przypadków z podstawową rytmiką będzie to miało niewiele niewiele do czynienia... Dlatego właśnie wcześniej napisałem żeby starać się nie zostawać na tych poziomach bo można mieć potem problem z przyzwyczajeniem się do właściwej rytmiki Jak wąsko? WTF? To zmniejszające się kółko w spinnerze nie informuje cię że masz w nim zmieścić kursor tylko ile czasu ci zostało do końca spinnera na jego wykręcenie Na takim poziomie rozgrywki jest to prawda ale już wyżej... Tu w grę wchodzą przeliczniki wartości wyniku.... ale może o tym tutaj w ogóle nie będę wspominał bo wam zrobię sieczkę z mózgu ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Ale dobrze że ruszyłeś temat modów.Zaraz się zabiorę za przełożenie informacji z osu!wiki na bardziej zrozumiałe (i polskie) i zamieszczę gdzieś w tym dziale. Raczej nie będzie to w tym temacie bo nikt nie przebrnie przez ta ścianę tekstu Dobra, jestem leniwy a materiału jest naprawdę dużo. Będę to robił jakiś czas w pliku a potem wrzucę to na forum, możliwe nawet że ugadam się z Marcinem by pojawiło się to jako karta na wiki
    1 point
  19. Przecież dali chyba 8 clipów których nie będzie w filmie jako większą reklamę . Zbieranie instrumentów przez mane5+dubstep Vinyl+Shake your tail+Perfect day for fun. A jak ktoś nie chce sobie spoilerować więcej, niech nie ogląda (wiem, trudne zadanie, sama nigdy się nie mogę powstrzymać ;p). Zabiję Hasbro, za tydzień ma wyjść soundtrack na iTunes ;_;. To prawie 3 tygodnie przed premierą do której nie wytrzymam jak tak szybko będą wszystko wypuszczać... Tym bardziej jeśli są to piosenki a ja strasznie lubię spoilery.
    1 point
  20. -Jeśli już to nie dentystę, bo ten dym pochodzi z płuc. Można powiedzieć że nim oddycham, za to ty mógłbyś odwiedzić medyka. Chyba masz coś z głową. Mężczyzna cały czas oglądał dziwaczną scenę która odgrywała się przed nim. Rozmowę, przywołańca, który to przyciągnął szczególną uwagę Jaenra. Przywołaniec który nie słucha poleceń? Dziwne, a może czary jego przeciwnika na prawdę były na tak niskim poziomie że nie potrafił przejąć władzy nawet nad, jak się wydawało, zwykłym nieumarłym. Mag dokładnie przyglądał się nieumarłemu w tym dziwnym stroju. Najwyraźniej za życia przywołaniec musiał pracować w cyrku skoro nosił takie łachy jednak to nie było najważniejsze. Jego przeciwnik mógł mieć plan, więc mag postanowił się przygotować i ponownie wzmocnił swoją sferę z dymu, musiał bowiem być gotowy na masę czarów. Wszystko działo się nadspodziewanie powoli, przeciwnik zajmował się dziwną rozmową z przywołańcem, a Jaenr miał mnóstwo czasu by się przygotować, co nie wróżyło niczym dobrym i wtedy się stało. Najprawdopodobniej nieumarły wyskoczył i zaczął atakować, jednak równie głupio i nieskutecznie co przedtem jego właściciel. Jednak mogło to mieć trochę sensu, bowiem dopiero teraz, przeciwnik Jaenr, mógł dokładnie przyjrzeć się dlaczego tego typu ataki nie były w stanie dosięgnąć go. Kule były jak z resztą powinny, opływowe, dzięki czemu leciały szybciej i celniej, jednak podczas walki z magiem takim jak Jaenr był to zły pomysł. Opływowe kule, gdy tylko zbliżały się do jego ciała omijały je, gdyż ciało maga było zbudowane z dziwnej substancji przypominającej utwardzony dym, który po prostu opływał kule które nigdy nie miały prawa go zranić czy choćby dosięgnąć i podobna rzecz działa się w przypadku gdy, tak zwany, Deadpool atakował swoim mieczem. Ten jedynie przelatywał przez ciało maga, nie czyniąc mu szkód, a jedynie pozwalając magowi złapać się za rękę. -Zawiodłeś mnie mój drogi. Czarownik złapał przywołańca za rękę zaś swoją drugą skierował ku właściwemu przeciwnikowi i dmuchając lekko wzbił w powietrze ogromny obłok dymu który poleciał na oponenta i zadziałał niczym ściana, zatrzymując go i nie pozwalając się zbliżyć na tyle by zaatakować. Wtedy to Jaenr mógł się skupić na mniej ważnym celu. Cień Deadpool'a wstał z ziemi, chwycił swojego właściciela i po prostu go do siebie wciągnął znikając po chwili bez najmniejszego dźwięku. -Twój przywołaniec nie będzie nam więcej przeszkadzał, teraz jest w moim świecie. Postaram się dowiedzieć skąd u ożywieńca tak interesująca zdolność samoleczenia, jednak najpierw ty. Mag musiał chyba zrezygnować z prób zmuszenia przeciwnika do walki na zaklęcia, nie zaś przy pomocy tępej siły, zmienił wiec szybko swój kostur w półtora ręczny miecz i w pozycji "głupca" stanął naprzeciw swego oponenta, czekając na jego kolejny ruch. Opuściła nawet swoją ścianę z dymu, która dołączyła teraz do wszechogarniającej fali dymu która to wzbijała się przy każdym kroku i ruchu przeciwnika Jaenra.
    1 point
  21. WW, gdybym nie znał wieku, głaskałbym *** Przypominają mi się zdjęcia, gdzie ktoś wyglądał badassowo z brodą, a po ścięciu jak popierdółka. Zapuszczałem brodę cały sierpień i ściąłem ją ostatniego dnia. Byłem ciekaw, jak to wyjdzie... Cóż, wciąż morderca
    1 point
  22. Zacząłem robić commissiony. Oto pierwszy z nich
    1 point
  23. No bo nie powinien. To w sumie na tyle zużyta forma, że powinniśmy cię spalić na stosie A jednak, kurde, mimo że nie lubię tego gatunku, czyta się to fajnie i przyjemnie. Zapytałbym cię are you a Wizard?, ale w ficu jesteś ziemniakiem, więc nie Masz zapewno twaróg... Tak, to na pewno twaróg. Why not... o-o, właśnie! Bądź w tej kwestii jak Ubisoft (zapowiedzieli dwa Assassin's Creedy ). A to na pewno ci się uda. A, no i wpadaj czasem na sb, bo wychodzi, że można tam czerpać sporo weny
    1 point
  24. Co prawda ataki oponenta były szybkie i bardzo celne, jednak to co widział było mocno zniekształcone przez sferę półprzeźroczystego dymu który wciąż niezmiennie omiatał całą postać Jaenr. Kostur dziwnym trafem raz jeszcze pojawił się w jego ręce, a na jego ubraniach czy ciele nie było najmniejszego śladu, jak gdyby żaden z zadanych ciosów nigdy do nie go nie dotarł. Ponadto sam Jaenr zdawał się być nieco zawiedziony. Stawił się do walki z wielkim magiem, a stawiono przeciw niemu barbarzyńcę, shape shifter'a z mieczem i odrobiną sztuczek. Jaenr wziął kolejny głęboki oddech, zastępując powietrze w sali, swoim dymem, który powolnie to osiadał na ziemi, to dołączał do jego sfery, albo latał sobie z wolna gdzieś pośród ogromu ich miejsca pojedynku. -Sekwencje zaklęć zajmują ci za dużo czasu. Po tych słowach, spod kostura zaczęły wydobywać się kolejne obłoki dziwnego dymu, który powoli rozchodził się po całej podłodze tworząc dziwne półcienie i omiatając również nogi przeciwnika. Sfera woków Jaenra stała się również setką małych ostrzy które teraz wirowały w nieprzerwanym tańcu, jakby jedynie czekając aż przeciwnik zbliży rękę, by ją po prostu odseparować od reszty ciała. Nie był to jednak koniec serii czarów jakie przygotował sobie czarownik. Jego oczy błysnęły błękitem, a ku jego przeciwnikowi poleciał błękitny piorun, skupiający się na nim tym bardziej że ów mag trzymał miecz w ręku, jednak sam widowiskowy piorun miał zmylić uwagę przeciwna bowiem ze wszystkich cieni, pół cieni i innych załamań światła, bądź jego braku, wystrzeliły teraz setki małych szpil lecących ze wszystkich stron, a mając jedynie jeden cel. Ponadto każda z nich zmieniała trajektorię, zależnie od ruchów maga dzierżącego w swym ręku ostrze. To miała być walka na magię i na tym skupił się Jaenr, nie bawiąc się bronią barbarzyńców, pragnących jedynie krwi i oklasków. Wiedział że przeciwnik nie zada mu żadnej rany tego typu bronią, musiał się więc skupić by zmusić go do walki, jaka ta powinna być od początku.
    1 point
  25. http://www.z0r.de/1797 Nawet Putin robi ciasto! Nie bądź gorszy, Arłoh!
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...