Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 12/20/14 w Posty
-
Witajcie Dzisiaj chciałbym przedstawić Wam tłumaczenie jednego z najbardziej zakręconych opowiadań z tagiem [Random] jakie zdarzyło mi się czytać. Na dodatek napisane przez osobę, która moim zdaniem jest najlepszym pisarzem w całym naszym fandomie - Shortskirtsandexplosions (wywiad z nim możecie przeczytać w jednym z numerów Brohoofa). Ostrzegam iż lektura opowiadania może doprowadzić do zupełnego oszołomienia i niepewności egzystencjonalnej, doradzam więc trzymanie pod ręką jakiegoś dowodu tożsamości, żebyście mogli sobie przypomnieć jak się nazywacie. Jeżeli ktoś chce dowiedzieć się przed lekturą cóż za dziwo ma przed oczami, to recenzja znajduje się w pierwszym numerze "MANEzette". Nie opóźniając dłużej, daję Wam: Sweetie Brick "Sweetie Belle ma różnorakie zastosowania w gospodarstwie domowym. Oto niektóre z nich." Rozdział 1 - "Klimatyzacja" Rozdział 2 - "Spokojny Sen" Rozdział 3 - "Przeciwdziałanie Nerwicy" Rozdział 4 - "Gaszenie Pożarów" Rozdział 5 - "Nawilżanie" Rozdział 6 - "Ostrzenie Ołówków" (o zgrozo!) Rozdział 7 - "Łucznictwo" Rozdział 8 - "Operowanie Kolki" Rozdział 9 - "Relaks" (o zgrozo!) Rozdział 10 - "Sztuka Przetrwania" I to już wszystko - życzę Wam przyjemnej lektury i mam nadzieję, że uraczycie mnie sporą dawką komentarzy. Do następnego tłumaczenia!2 points
-
Witam. Z tej strony Octavia Melody. Pierwszy polski fandomowy muzyk, który tworzy muzykę symfoniczną na komputerze. Prowadzę kanał na portalu YouTube pod nazwą OfficialOctaviaMusic. Link: https://www.youtube.com/user/OfficialOctaviaMusic Chciałabym stworzyć propozycję zarówno administracji jak i użytkownikom forum. Mój kanał jest prowadzony na skalę ogólnoświatową. Co to znaczy? A to, że każdy z całego świata może oglądać filmiki zamieszczone na moim kanale. ( chyba... ;V ) Ponieważ, iż jest to kanał na skalę ogólnoświatową, chciałabym zawrzeć partnerstwo, albo przynajmniej w pewnym rodzaju umowę reklamacyjną. Wy reklamujecie mnie, oraz mój kanał w Polsce, a ja reklamuję wasze forum, dołączając link do strony mlppolska.pl pod każdym nowym filmikiem. Jaki jest powód tego tematu? Są dwa: 1. Chciałabym się jakoś wybić, a do tego potrzebuję każdego, kto mi pomoże to zrobić, najlepiej poprzez reklamowanie. 2. Jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo w polskim fandomie, kto by tworzył muzykę dla broniaków, która miałaby być muzyką symfoniczną. Dlatego chcę pokazać, że Polacy też mają swą wartość. To zdanie usłyszycie nie tylko ode mnie, a także od niejakiego Georga, szefa RFP. Proszę o pomoc. To wszystko jest dla zabawy, chciałabym byście się zaangażowali, ponieważ muzyka to najpiękniejsza rzecz, jaką wynalazł człowiek.2 points
-
To jest kolejny random, który komentuję dzisiaj. Boże, Boże, dlaczego ja to robię? Za mało mnie mózg boli? Ano, za mało. Pamiętam, jak po raz pierwszy toto przejrzałam. Pierwszy rozdział mi się bardzo podobał, nie dlatego, że był (jeszcze) mało randomowy – raczej chodziło o to, że od razu przyszła mi do głowy koncepcja zaprezentowana przez szanownego Marquise’a: że Sweetie Belle będzie bezczelnie i perfidnie wykorzystywana przez swoją siostrę jako „przedmioty” codziennego użytku, ale właśnie w taki sposób… ekhm, normalny. Taki, jak w pierwszym rozdziale. Przynieś, podaj, pozamiataj, wyobraź sobie, że jesteś podpórką pod książkę i stój tak przez osiem godzin. Idea taka wydała mi się zabawna i to, co mnie spotkało dalej, zaskoczyło mnie srodze. … ja naprawdę wszystko rozumiem, wszystko, ale do cholery jasnej, STRUGACZKA?! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, o Boże, mój mózg, gdzie on jest, znowu się rozlał na podłodze. Trzeba być popieprzonym, żeby coś takiego wymyślić i w sumie nie dziwię się, że to opowiadanie obrosło taką legendą . Bo tak, herbatnik rzeczywiście jest już w fandomie legendarny. I niech sobie taki zostanie – ale taki rodzaj randomu nie każdemu przypadnie do gustu. Dla mnie można to wręcz uznać za ciąg przypadkowych liter ułożonych w zdania, tak, by zachowywały wrażenie, że mają sens… Ale powiedzmy, że rozumiem, że może się to komuś podobać. Powiedzmy. (Tak serio to nie rozumiem, ale lubię herbatniki, więc skłamię.) Pozdrawiam (a w barku mam herbatniki!), Madeleine2 points
-
Witam serdecznie, Oto moje kolejne opowiadanie, oryginalnie napisane z okazji Edycji Specjalnej Konkursu Literackiego, poświęconej antagonistom, ich straszliwym planom i niecnym czynom. Publikuję od razu w wersję rozszerzoną i poprawioną, przy okazji szczerze dziękując osobom odpowiedzialnym za kontrolę jakości - Decadedowi i GoForGold Opowiadanka zawdzięcza swoje powstanie komiksowi, w którym pojawiła się Nightmare Rarity. Zaczyna się od bitwy w Ponyville, którą jednak siły dobra... Przegrywają. Bo wieczna noc nie może nastać bez kompletnej Harmonii. Ostatni element [Oneshot] [Alternate Universe] [Fantasy] [Adventure] Po pokonaniu Elementów Harmonii i podbiciu Ponyville, Rarity zmierza ku stolicy Equestrii, by stanąć do walki z Celestią. Niebawem, stołeczny zamek staje się jej nowym pałacem, gdzie hebanowa klacz knuje plan ziszczenia swej nowej koncepcji. W międzyczasie, wspierana przez przyjaciół Twilight Sparkle udaje się na północ, by zdobyć lek na całe zło i wypełnić wolę swej mentorki. Podążają za nią niestrudzone sługi Rarity, dbając o powodzenie planu swej królowej. Czy niejednokrotnie przepowiadana wieczna noc stanie się faktem? Zapraszam do czytania Pozdrawiam!1 point
-
Szlachetni użytkownicy forum! Nadszedł czas na przedstawienie Wam pierwszego od bardzo długiego czasu konkursu w dziale Cadance. Długo zbierałam się do tego, aby go utworzyć, więc mam nadzieję, że znajdą się osoby z lekkim piórem i ołówkiem (lub ktokolwiek), kto będzie czuł się na siłach, aby wziąć w nim udział. Tematem przewodnim naszego konkursu jest oczywiście miłość. Uczestnicy mają około miesiąca na napisanie wiersza, opowiadania lub narysowanie rysunku. W tekstach/artach nie mogą znajdować się clopy! Jeśli doszukamy się czegoś takiego podczas przeglądania prac, użytkownik może spodziewać się surowej kary. Zostaliście ostrzeżeni. Można dołączyć do sekcji wierszy lub fanficów. Wybór należy do Was. Osoby, które chcą zgłosić się do więcej niż jednej sekcji powinny poważnie się nad tym zastanowić. Jeśli okaże się ponad Wasze siły i nie starczy Wam czasu, nie będę przedłużała terminów. Zasady konkursu: 1. Przestrzegamy ogólnego regulaminu forum, czyli uważamy na treść naszej pracy. 2. Nie oddajemy prac po danym terminie. Avatar i Regent mogą tego nie uznać. W konkursie biorą udział również inne osoby i nie mamy obowiązku dostosowywać go pod jednego czy dwóch uczestników. 3. Teksty nie powinny składać się z 3 linijek bezsensownego tekstu. 4. Prace wysyłamy do Avatara, bądź jego Regenta (do mnie lub Adviliona). 5. Za jakikolwiek plagiat użytkownik będzie natychmiastowo dyskwalifikowany. Nagrodą oczywiście jest odznaka Bohatera Imperium! Sekcja wierszy: 1. Uszatka 2. Sajback Gray 3. Celly 4. Erast 5. Shine Star 6. Dark Feather 7. Sekcja fanficów: 1. RexCrusader 2. Discordia 3. Triste Cordis 4. Seluna 5. kumaty96 6. Arkane Whisper Sekcja rysunkowa: 1. Black Fox 2. Celly 3. Lunar_Isbre 4. Berette 5. Mici124 6. 7. Każda sekcja jest oceniana z osobna. W każdej są 3 miejsca na podium. Oficjalny termin: 20.12.20141 point
-
1 point
-
Jako że zasadniczego fanfika po wystawieniu poprzedniego komentarza w temacie nie czytałem (obiecując sobie kiedyś wrócić do tego tekstu, ale jakoś nie mogąc się do tego zabrać), odniosę się tylko do "części świątecznej", ponieważ jako osoba, która na Wrocławskim pozwoliła sobie na panelu stwierdzić, że jej zdaniem świat Biur Adaptacyjnych dojrzał do gruntownej reinterpretacji, czuję się do tego poniekąd zobowiązany. I powtórzę za Kredke: wincyj, k...wa, wincyj. Doskonale pokazaleś, jak wielkie możliwości zabawy światem przedstawionym tkwią w pomyśle, by kucyki po prostu żyły obok ludzi, a nie otumanione ideologią kryły się za barierą, jednocześnie piorąc ludziom mózgi (interpretacja "Not Alone") bądź niosły ludzkiemu, składającemu się wyłącznie z drani gatunkowi wyzwolenie od biologicznie wrodzonych przywar (interpretacja klasyczna). Chciałbym, aby ten tekst zapoczątkował falę fanfików osadzonych w podobnym uniwersum (i nie, niekoniecznie musi tam być Equetrip na półce - swoją drogą, niezły motyw z tymi fanfikowymi książkami i filmami), co się pewnie nie stanie, ale w końcu święta to czas nadziei, nie? Przepięknie ukazałeś zgorzknienie Maksa (scena rozmowy ze sprzętem AGD była genialna), a także przypomnialeś mi, dlaczego od dziecka nie cierpiałem domów towarowych tuż przed Świętami. Te starannie zaaranżowane choinki, ozdoby, światełka i wszechobecni na reklamach gwiazdorzy (w wielkopolskim tego słowa znaczeniu) w połączeniu ze sztucznymi uśmiechami zmęczonych sprzedawców i skopiowaną z angielskiego frazą "w czym mogę pomóc?" pachniały mi po prostu, jak to ujął jeden z polskich zespołów, "podróbką szczęścia z fabryki na Tajwanie". Nie dziwię się nastrojowi naszego bohatera. A jednak z całości opowiadania przebija taki charakterystyczny świąteczny optymizm. Wszystko się ułoży. Spokojnie mogłaby to powiedzieć moja babcia, która naprawdę niejedno już widziała i która mimo to nigdy nie straciła pozytywnego stosunku do życia. Gratuluję znakomitego opowiadania.1 point
-
1 point
-
Tank - z angielskiego "czołg". Z czym Ci się kojarzy? Z kilkunastoma tonami stali, które się poruszają i ciężko się tego pozbyć? No więc tak może Ci się kojarzyć ten typ postaci. Jest to osoba o barrrrrrrrdzo wysokiej wytrzymałości i olbrzymich zdolnościach obronnych, której zadaniem jest skupianie na sobie uwagi przeciwnika i branie obrażeń na siebie, aby bardziej delikatni członkowie drużyny nie musieli tego robić. Tankowie zazwyczaj biją tyle co nic, ale są w stanie ściągnąć na siebie ogień całej drużyny przeciwnej i jeszcze wyjść z tego w jednym kawałku. Aczkolwiek należy pamiętać, że są WYTRZYMALI a NIE NIEZNISZCZALNI. Support - z angielskiego "wsparcie". Jest to postać, która sama z siebie nie zajmuje się zadawaniem obrażeń, a pomaganiem swojej drużynie. Czy to wzmacniając ich ataki, chroniąc ich tarczami(raczej magicznymi), wzmacniając ich pancerze, ograniczając ruchliwość przeciwnika, albo wyzwalając sojuszników z wrogich efektów mających ograniczyć możliwości sprzymierzeńca i często leczą(aczkolwiek nie zawsze).1 point
-
Tank to postać której zadaniem jest wpadanie w środek walki i zbieranie jak największej liczby obrażeń tak by reszta drużyny mogła robić swoje i nie ginąć co sekunda. Support to ogólnie pojęta postać nie zadająca dużych obrażeń ale za to pomagająca w jakiś sposób innym lub szkodząca przeciwnikowi tak by był łatwym celem dla reszty drużyny.1 point
-
A więc druga część z cyklu. Co my tu mamy? Isleen dojrzała, sporo przeżyła, została okaleczona, znalazła sobie uczennicę, którą musi teraz prowadzić i nauczyć tego, co sama wie… I mamy las. I wędrówkę. I zjawy. Krótko: 1. Klimat. Jest absolutnie fenomenalny, wyziera z każdego zdania. Każde drzewo, każdy krok bohaterek, każdy odgłos i szmer w tym tekście niosą ze sobą jakąś dawkę emocji. Opisy pozwalają wczuć się w atmosferę, która jest gęsta, ciężka, a jednocześnie czuć związek bohaterek z przyrodą… Dobrze operujesz środkami stylistycznymi i dzięki temu całość nabiera plastycznego charakteru, a w tekst można z łatwością wsiąknąć i niewiadomo kiedy tych kilka stron miga przed oczami. 2. Bohaterki. Mamy nową, młodziutką uczennicę, oraz Isleen, która dorosła i nabrała doświadczenia. Teraz to ona jest tą, która prowadzi i pokazuje. Cieszę się, że wprowadziłaś do opowieści postać Lasair – dzięki temu obie klacze zyskały na głębi, a takie zestawienie, głupiutkiej, nieco naiwnej, przekonanej o swojej wyjątkowości dziewczynki oraz ułożonej, mądrej, starej Isleen, daje bardzo piękny kontrast. 3. Fabuła. Nie powiem, że przytłaczająca, bo nie o to w tym wszystkim chodziło – raczej o pokazanie, że stare obrzędy kiedyś odejdą w zapomnienie i na ich miejsce powstanie nowy porządek, i nie można z tym nic zrobić, nawet jeśli bardzo się tego chce… Po prostu pewne rzeczy umierają i nie pomoże walka… a może jednak? Wszakże… 4. Zakończenie. Chyba o to właśnie chodzi, prawda? Żeby walczyć do końca? O ideały, o równowagę, o… poprzedni świat? Bardzo dobry tekst, bardzo dobra seria z cudownym, niespotykanym zbyt często w fikach klimatem. Pozdrawiam, Madeleine1 point
-
Przeczytałam i to, i kolejną część z cyklu i zaczęłam się zastanawiać, skąd u diabła wzięło mi się debilne przekonanie, że nie lubię twórczości Cahan, bo mi ona nie podchodzi… Jeśli chodzi o „Kwiat Paproci” – co tu można powiedzieć, Noc Kupały sponyfikowana w sposób perfekcyjny. Doskonale się to czytało, aż mi się „Stara Baśń” przypomniała… Zaczynając od głównej bohaterki, Isleen – mamy kapłankę, młodą klaczkę, która jeszcze nie do końca „ogarnia”, co się wokół niej dzieje, żyje w zgodzie z naturą, ma głęboką więź z Boginią i Matką, ale również, tak po prostu, tak po ludzku, chciałaby poczuć coś… kogoś obok siebie. Przecież to normalne, nie jest w stanie stłumić w sobie takich uczuć. Niby wie, że nie powinna, niby zdaje sobie z tego sprawę… ale bez przesady. Bogini jest mądra, Bogini jest wyrozumiała, Bogini rozumie. W końcu wszystkie kucyki są takie same, a i oświeceni kapłani potrzebują nieco ciepła w tę wyjątkową noc? Obrzędy inspirowane pogaństwem – no cudo. Oczywiście skojarzenia powędrowały do jednego tekstu: „Goi, Goi, Alicornie” autorstwa Spidiego. Nie jestem w stanie stwierdzić, który tekst podobał mi się bardziej, twój na pewno był taki… hm, nie wiem, jak to określić. Dobrze się go czytało, płynął, był przyjemny w odbiorze. Opisy tańców i zabaw są naprawdę na najwyższym poziomie, a to wszystko przefiltrowane przez emocje i rozważania Isleen, która chciałaby wziąć w tym udział, ale nie do końca może. Podobała mi się też niezmiernie scena, kiedy kapłanka „rozdziela dary”, uzdrawiam, obdarowuje innych swoją mocą, a właściwie mocą Bogini… albo i nie. Pięknie pokazane, pięknie opisane, nie mam pytań. Dalej mamy coś tak prozaicznego jak nazwy własne. Kurczę, nazwy wsi są takie urocze… Niby oczywistym jest, że musiały wyglądać tak, a nie inaczej, a jednak stanowią naprawdę miłą odmianę od tego, co znamy na co dzień z twórczości fandomowej. No i wreszcie ostatnia scena, w które Isleen daje się porwać magii nocy i udaje się ze swoim towarzyszem na poszukiwanie kwiatu paproci. I na koniec zarzucę cytatem: No właśnie. Czy to ma znaczenie? Doskonały tekst. Pozdrawiam, Madeleine1 point
-
Ponieważ ten temat poszedł w stronę, w którą nie powinien był iść, uznałam, że najrozsądniej będzie przeczekać burzę i wypowiedzieć się dopiero, kiedy emocje opadną. (Z tego też powodu nie wypowiem się, jak bardzo to wszystko było głupie i jak bardzo Spidi zmaścił z czysto marketingowego punktu widzenia, trzeba było to rozegrać inaczej, skoro już tak mocno chciałeś, ja bym ci powiedziała, jak zagrać Dolczemu na nosie tak, żeby poczuł ^^.) W każdym razie: opowiadanie Mala już przeczytałam wcześniej (i nawet skomentowałam), teraz mogę natomiast stwierdzić, że „Śnienie” jest jednym z najlepszych fików w tej antologii. Zaczynając od „Zmory”. Naczytałam się, że to opowiadanie jest kiepskie i, cholera, nie wierzyłam. Nie mogłam uwierzyć, że to napisał Spidi. Miałam wrażenie, że nicki mu się pomerdały. Ten fik, w połączeniu z górnolotnym wstępem o „byciem zasłużonym pisarzem” brzmi kuriozalnie. Dobra, jakiś merytoryczny komentarz… em… Zacznijmy od stylu. Ja nie wiem, co się stało, ale to się czytało okropnie. Topornie. Dialogi to jakaś tragedia. Nie mogłam, no nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę twoje dzieło… Sztuczne, dziwne, jakieś takie nieporadne. Wszystko dzieje się za szybko, Sweetie Belle i Luna przechodzą do rzeczy jak torpeda, nic nikogo nie dziwi, konkretne emocje przychodzą w zdecydowanie złym momencie, wszystko, wszystko jest nie tak. Czułam się, jakbym czytała opowiadanie początkującego, osoby, którego trzeba powiedzieć: Słuchaj, pomysł może i fajny, ale wykonanie złe, widzisz, tutaj robisz błąd, tutaj musisz rozbudować, tam zwolnić, ludzie tak nie mówią, słyszałeś, żeby ktoś tak mówił? O, i tutaj dochodzimy do sedna – nie mogę nawet pochwalić pomysłu, bo jest wtórny, nudny i nie ma w nim nic z obiecanych filozoficznych uniesień. Luna jest chora psychicznie. Luna bierze leki. Aha. No i? To jest tak oczywiste, że aż przetarłam oczy ze zdumienia, kiedy dotarłam do końca. To… wszystko? Spidi, naprawdę? Ale dobra, zakończenie jest naprawdę fajne, podobało mi się bardzo. W sumie atmosfera w fiku nie jest aż taka zła, można uznać, że jakiś nastrój grozy jest, a końcówka mocno go podsyca… ale kurde, co to za opowiadanie, w którym dobrych jest tylko kilka ostatnich zdań? (I nie, nie wczytywałam się dokładnie w komentarze poprzedników, wiem tylko o ogólnym wrażeniu, jakie zrobiła na nich „Zmora”, więc nie mam pojęcia, które zarzuty się potwarzają.) „Wieża”. Jedno z moich ulubionych opowiadań w tym zbiorze. Na wstępie: zjebka dla Spidiego (znowu). Na miejscu Omegi ukręciłabym ci łeb po samej dupie. Jak można pomylić się w tytule opowiadania współtwórcy antologii?! No jak, jak, jak? Brak szacunku, a nie żadna pomyłka, ot co! Takie rzeczy się sprawdza trzysta pięćdziesiąt sześć tysięcy razy, żeby potem takich kwiatkUF nie było! Ale dobrze, zejdźmy ze Spidiego… A więc „Wieża”. Podoba mi się koncepcja. Luna i jej azyl, jej schronienie – i w sumie to wszystko. Bardzo dobrze pokazana jest postać władczyni jako osoby z pewnego rodzaju fobią społeczną. Z jednej strony kocha swoją wieżę, czuje się w niej bezpieczna, ale z drugiej – nienawidzi jej, wie, że ta ogranicza jej wolność, pragnie obecności innych, chociaż cholernie się jej boi. Pięknie pokazany kontrast, wewnętrzna walka, jaka toczy się w Lunie. Rozumiem ją, po wydarzeniach, jakie miały miejsce w jej życiu, ma prawo czuć się odizolowana, wyobcowana, niepotrzebna, dziwna. Taka „dzikość” pasuje do niej idealnie. Skojarzyło mi się podczas czytania z opowiadaniem „The Knight’s Gambit” (w tłumaczeniu Airlicka, polecam, bardzo ładny i zgrabny przekład). Tam również były przemyślenia księżniczek, tam również Luna czuła się tą gorszą, winną, dziwaczną i niezrozumianą. Nie wiedziała, jak poradzić sobie z powrotem z miejsca, gdzie nikt z nią nie rozmawiał, gdzie tkwiła sama jedna ze swoimi myślami. Tam również jej wewnętrzne rozterki były pokazane tak dobrze, jak w „Wieży”. W opowiadaniu Omegi mamy dodatkowo do czynienia z narracją pierwszoosobową, która pomaga czytelnikowi wczuć się w klimat i w emocje głównej bohaterki. Można ją zrozumieć, można ją polubić, można jej współczuć… i to jest bardzo fajne. Chociaż i tutaj miałam wrażenie, że zakończenie przyszło zbyt szybko. Może liczyłam też na coś innego… ale nie, nie zawiodłam się. To zakończenie jest akceptowalne i takie ciepłe i przyjemne. Luna wreszcie postąpiła krok naprzód, zrobiła coś, by się uwolnić od spoczywającego jej na barkach ciężaru. Bardzo to fajne i optymistyczne. I to opowiadanie jest – o matko, o matko, jaram się! – napisane bardzo dobrym, wyrobionym stylem. „Blizny wspomnień”. Z kolei to opowiadanie nieco mnie znudziło. Nie powiem, że jest złe, ale tak jak przy dwóch pierwszych miałam wrażenie, że są za krótkie, że można by coś dopisać – tutaj przychodziły mi co jakiś czas do głowy myśli, że autor mógłby się pośpieszyć, że już mógłby nastąpić ten zwrot akcji, punkt kulminacyjny i wszystkie inne fajne rzeczy, którymi raczą czytelników autorzy opowiadań. JEDNAK: podobała mi się bardzo kreacja doktora Nexusa. Jego wspomnienia są pokazane w sposób niezwykle dosadny, co mi odpowiada – nie było to jednak w żaden sposób obleśne (przynajmniej dla mnie), nie na tyle, by tekst wyleciał za brak zgodności z regulaminem. Metody tortur, jakie zostały opisane, trzymanie przesłuchiwanych w ciasnych klatkach… dobre, mocne, sugestywne. Bez wyjątkowej przemocy udało się autorowi stworzyć świetny klimat i całkiem niezły obrazek. Wątek z Twilight jest wzięty z kosmosu i nie mam pojęcia, po diabła on się znalazł w tej historii… Zaczęłam się śmiać jak głupia na tej scenie ze spaniem w jednym łóżku – to jest tak absolutnie urocze, że niektórzy nie mogą się powstrzymać, by nie parować ze swoimi OC-kami którejś z Mane 6! (Szczególnie, że, hej, to dzieło NAPRAWDĘ mogłoby się obejść bez tego. Serio, serio). Wreszcie mamy scenę kulminacyjną – leczenie księżniczki Luny. Bardzo fajne zdanie się tam przewinęło: „Prawda boli, cierpienie nagradza”… Do tego uważam, że epilog w tym fiku jest zwyczajnie niepotrzebny. Z jednej strony fajnie, że dowiadujemy się, jak później potoczyło się życie doktora i tak dalej, ale kurczę, bez tego opowiadanie kończyłoby się w sposób I-DE-AL-NY. Doskonały. Byłoby pewne drobne niedopowiedzenie, ale wszystko i tak stałoby się jasne. Ten epilog sprawił, że na całość spojrzałam bardziej jak na taką… opowiastkę niż na poważną historię. Coś jak epilog w „Harrym Potterze”… najgorszy. Epilog. Wszechczasów. Coś podobnego jest tutaj – łopatologia i szczęśliwe zakończenie, a wszystko cukierkowe do porzygu. Nie no, wyjaśnienie jest dobre, ale i tak wszystko było wystarczająco klarowne i bez tego, dla mnie to całkowicie zepsuło (dobrą!) atmosferę. Ale w ogólnym rozrachunku opowiadanie jest całkiem, całkiem niezłe. „Marzenie wolności”. Hm, i znowu opowiadanie, które nie podobało mi się prawie wcale. Przede wszystkim zarzut podobny jak w przypadku Spidiego – wszystko dzieje się strasznie szybko… Nie wiem, jakoś ciężko było mi się w to wczuć. Pewne wstawki trąciły amatoszczyzną, m.in. początkowe fragmenty o śnieniu… Nie no, czytałam to z miną: „Aha”. Następnie mamy również dość oklepany motyw wykorzystany również przez Mala – Luna nie jest pewna, co jest snem, a co rzeczywistością… Ale Malvagio zrobił to po stokroć lepiej. Może jedynie zakończenie mi się podobało. Nie, żebym się tego nie spodziewała, również było dość oczywiste, ale TAK, nareszcie, ktoś się odważył i historia skończyła się tak, jak się skończyła. Brawo, brawo, brawo – to było takie proste, a jakoś nikt nie chciał tego motywu wykorzystać, czemu, nie wiem, ale cieszę się, że samobójstwo pojawiło się w choć jednym opowiadaniu. Co do kreacji głównej bohaterki – nie wyróżnia się, ale nie jest również taka, że trzeba by zgrzytać zębami. Przeciętność, ale raczej pozytywna niż negatywna. Opowiadanie nie jest jakoś strasznie złe, ALE: haha, Spidi znowu dostanie po dupie, bo to on zajmował się korektą – czyta się to źleee, miałam wrażenie, że ten konkretny tekst wygląda najgorszej ze wszystkich i ma coś nie tak z formatowaniem dialogów, Spiiiiiidi, zepsuuuuułeś! Podsumowując: całej antologii nie poleciłabym, Boże broń. Są tutaj opowiadania bardzo dobrze („Śnienie”, „Wieża”), całkiem niezłe („Blizny wspomnień”), przeciętne, ale powiedzmy, że może być („Marzenie wolności”, głównie ze względu na zakończenie) oraz „o Matko Boska, jak Spidi mógł napisać coś takiego”. Generalnie jest to zbiór przereklamowany w cholerę, bo gdyby nie ta cała napuszona otoczka, przyjąłby się lepiej, ludzie byliby mnie wymagający i złośliwi, a tak, sorry, mieli do tego pełne prawo! Ale czytało się miło i nie żałuję. A na przyszłość, Spidi… weź nie rób tego więcej. No proszę cię, nie rób, nie rób, nie rób. Pozdrawiam serdecznie, Madeleine1 point
-
Komentuję pod starym tłumaczeniem, mimo że czytałam tłumaczenie Dolara, żeby nie łamać Ślimakowi jego małego serduszka . W LOL-a oczywiście nie grałam (herezja!) i nie zamierzam (HEREZJA!!!), ale nie jest to konieczne, żeby zrozumieć treść tego tu, o, dziełka. W sumie jest ono całkiem zabawne… pocieszne… ale najbardziej dlatego że mimo iż od Crossoverów trzymam się na odległość kija (to jest bardzo długi kij), miałam niejasne wrażenie, że wszystko to już kiedyś czytałam. I o tym, że Jakiś Tam Zły Pan trafia do Ponyville i próbuje zrobić rozróbę, ale mu strasznie nie wychodzi, bo magia przyjaźni, jedzenie, ciastka, Pinkie Pie i jebut tęczą, i o tym, że Fluttershy w złym świecie brata się z Takim Strasznym Przerażającym Och Ach Stworzeniem Które Powinno Ogryźć Jej Łeb Ale Nie Robi Tego Bo Kamą Mowa O Fluttershy, i wreszcie o Twilight, która gra rolę naukowca w fartuchu i szuka rozwiązania na problemy, które nie istnieją… Czy ten tekst jest aż tak sztampowy, że nawet ja to widzę, mimo że nie czytam takich opowiadań? A może po prostu przestanę marudzić, bo prawda jest taka, że mimo wszystko się uśmiałam na tym i czytało się bardzo przyjemnie i nie musiałam myśleć, a to jest profit. A ja się nie znam, bo nie gram w LOL-a. Pozdrawiam, Madeleine1 point
-
Najlepszy i najważniejszy: gogle ESS NVG - co prawda sklep mnie nieco wychu , ale kij w to, prezent zawsze cieszy. Od znajomego: nóż rozkładany (typu "sprężynowiec"), dokładnie nie wiem jaki, ale wygląda fajnie (nieco lansiarsko) i ma logo Blackhawka. Od samego siebie: dwie ładownice Alice, żeby mieć więcej na pasie i w razie czego pomieścić o te sześć magazynków więcej Chciałem sobie sprawić nową maskę stalkera, ale oczywiście w chwili, gdy chciałem zamówić to status zmienił się na "niedostępny" - zbyt często mnie to spotyka Niestety moja lista "co nowego chcę/potrzebuję" zawsze się wydłuża, więc już szukam następnej "okazji", żeby sobie coś sprawić Frohe Weihnachten soldaten i dużo airsoftowych prezentów!1 point
-
Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się to czyta. Tłumaczenie, oczywiście bardzo dobre. Parę razy nawet się zaśmiałem. Jeśli miałbym opisać tego fika jednym zadaniem, to byłoby: "Radosne i przyjemne wykorzystywanie białego jednorożca." 9/101 point
-
Ctrl+x, Ctrl+v z posta z Fge (post wejdzie o 18:00:) Tegom chciał. Kolejne brawa. Na coś takiego właśnie liczyłem w przypadku kontynuacji. Tym razem w większości został przedstawiony świat rzeczywisty. I jak dla mnie wyszło genialnie. Przedstawiony świat gdzie kuce i ludzie... po prostu żyją ze sobą. I tyle. Żadnego FOLu, POZu, komuchofaszystów i zdrajców ludzkiej rasy:) A sam fanfik? Świetne podsumowanie atmosfery aktualnych świąt, świetnie przedstawiona galeria handlowa z całym świątecznym "bajzlem". I kucykami:) Te drobnostki jak zakaz latania w galerii, czy też bramki w bankach dodają tylko klimatu i sprawiają że mimo tak szczątkowych informacji ten świat uważam za jeden z najlepiej przemyślanych. Całość czyta się szybko, fanfik ma to "coś" co nie pozwoliło mi się oderwać od lektury. Zachęcam serdecznie do dalszego pisania i poszerzania uniwersum. Ale to jak wrócisz na "łono" fandomu. A wiem że wrócisz:)1 point
-
Za rekomendacją Dolara przeczytałem ten fanfik. Po zakończonej lekturze lekarz nie stwierdził by ostały mi się jakieś komórki mózgowe. 9/10 P.S. Dolar spłoń1 point
-
1 point
-
Czy Ci się podoba, czy nie, "Pięćdziesiąt twarzy Greya" odniosło ogromny sukces = autor zarobił mnóstwo pieniędzy. Nieważne, czy coś jest "zryte", ważne, że przynosi zyski, jeśli więc znalazłoby się dostatecznie wielu chętnych na tego typu gadżety, to z pewnością pojawiłyby się w końcu w sprzedaży.1 point
-
1 point
-
Witajcie, święta w tym roku trochę wcześniej Co dla was ma Mikołaj? A nic nie ma, bo worek z prezentami przepił i o... Ale ja mam! Świąteczny rozdział Save Me :3 By specjalnie nie przedłużać wstępu, oto on: Rozdział świąteczny Ze spraw drugorzędnych, rozdział ten to mój prezent dla wszystkich czytelników i fanów, a także swego rodzaju pożegnanie. Znikam tak z forum jak i z fandomu. Nie wiem na jak długo. Może na jakiś bliżej nie określony czas a może już nie wrócę. Wiem na pewno, że muszę odpocząć, odizolować się na jakiś czas, trochę wyciszyć i zająć innymi rzeczami, które na mnie czekają. Zatem, pragnę podziękować każdemu komentującemu i każdemu czytającemu moje opowiadania. Każdy komentarz jest dla mnie ważny, nawet jeśli jest to jedno zdanie. Przygoda z fikami była całkiem ciekawa, sporo się nauczyłem, trochę nerwów natraciłem i napsułem innym, ale w ogólnym rozrachunku, twierdzę, że warto było się zabrać za ten kawałek twórczości w fandomie. Są na tym forum osoby którym zawdzięczam bardzo dużo, bo mnie wspierały, pomagały, opierdzielały jeśli trzeba. Dziękuję im za to, już wy wiecie o kim mówię, nie będę was tutaj wypisywał Więc to tyle ode mnie. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze, za to, że czytaliście moje opowiadania. Mam nadzieję, że spędziliście miło przy nich czas i że nie zawiodłem waszych oczekiwań. Życzę powodzenia każdemu piszącemu, nie poddawajcie się i ciśnijcie ile się da. Trening czyni mistrza Komentujcie innym fiki, niech wiedzą, że je czytacie, zawsze powtarzam, że każdy komentarz się liczy, napisanie dwóch zdań opinii nic nie kosztuje a autorowi daje ogromną radość, tagujcie właściwie opowiadania, bo Dolar was powystrzela i twórzcie dalej świetną atmosferę w tym dziale Trzymajcie się wszyscy, pogodnych, ciepłych i spokojnych świąt Draques tu był.1 point
-
Ostatnio przeszedłem Saint's Row'a 3 (polecam bardzo bardzo) i ostatnia misja bardzo skojarzyła mi się z tym tematem. Uwaga na wielkie spoilery, ale to chyba oczywiste. Jeśli ktoś ma inne przemyślenie na ten temat, chętnie posłucham.1 point
-
SPOILERY. A mnie się z kolei bardzo to opowiadanie podoba. Na początek odniosę się do wszystkich zarzutów poprzedników: faktycznie, to dzieło nie zachwyca treścią. Nie będę się kłócić. Przede wszystkim jest dość... dziwaczne pod tym względem. Mamy Scootaloo, mamy jakiegoś randoma i mamy wreszcie ich osobliwą aktywność, jaką jest coś w rodzaju ekstremalnego parkouru na dachach miejskich wieżowców. Po co to robią? Cholera ich wie. W sumie z początku pomyślałam, że ma to związek z niepełnosprawnością Scoots (o, i kolejna zagadka - czemu bohaterowie nienawidzą, gdy ktoś używa ich pełnych imion? To mógłby być fajny wątek, a nie został wykorzystany), co zresztą było kilka razy wspomniane - że ten "sport" ma stanowić dla pegaza-nielota namiastkę latania... i tak chyba było, jednak tekst jakoś tego nie rozwija i ten wątek jest taki... urwany. Zresztą, w tym dziele dużo jest niedomówień i, nie bójmy się tego słowa, niedoróbek. Dajmy na to tajemniczego fagasa głównej bohaterki. W sumie nawet nie pamiętam jego imienia... Nie zapadł mi w pamięć, nie mam pojęcia, kim on jest, skąd się wziął, nic o nim nie wiem i na dodatek nie zrozumiałam, o co chodzi z tym, że on niby nie chce się dzielić tym, co robią, a ona chce, bo to uszczęśliwi innych, ale tak naprawdę to ją, bo jest egoistką... Nooo, zbyt lakoniczne jest to wszystko i z całej fabuły zrozumiałam mniej więcej tyle, że sobie skaczą po wertepach, ocierają się o śmierć, która potem jedno z nich dopada i Scoot się przyznaje do zbrodni, której nie popełniła, bo nie można było napisać, że jej przyjaciel popełnił samobójstwo, bo wtedy jego śmierć przeszłaby bez echa, a nikt by nie uwierzył, że nie popełnił samobójstwa, tylko zwyczajnie się rozkwasił o glebę, bo... bo nie wiem co. Tak więc motyw z przesłuchiwaniem Scoot jest trochę bez sensu, a to jej "przyznanie się" jest, ekhm, z dupy, po prostu. JEDNAK. Opowiadanie mimo wszystko mnie ujęło i to ujęło w pełnym tego słowa znaczeniu. Być może treściowo jest to wydmuszka, zgadzam się z Ylthin - jednak forma mnie osobiście powaliła. To. Jest. Piękne. Autor ma fenomenalny styl, potrafi trzymać w napięciu, potrafi wywoływać u czytelnika konkretne emocje, potrafi nim manipulować. Z pewnością dzieło to było bardzo ciekawe pod względem translatorskim i stanowiło nie lada wyznawanie, patrząc po ilości dziwnych metafor, jakich w nim użyto... Owszem, powtórzę za Ylthin - może spora część z nich jest przesadzona, przerysowana, przeintelektualizowana i generalnie prze-, jednak nie zmienia to faktu, że są równocześnie piękne i misternie utkane. Ten tekst jest ciekawostką pod względem formy. Tym, co mnie urzekło najbardziej, były doskonałe w swojej prostocie, a jednocześnie innowacyjne (nie spotkałam się jeszcze z czymś takim!), opisy "myślnikowe", "rwane". Coś wspaniałego, w życiu bym na to nie wpadła, a efekt jest doskonały. No i jeśli chodzi o samo tłumaczenie, to widać po nim umiejętności aTOMa. Umiesz tłumaczyć takie "popieprzone" rzeczy, po prostu umiesz. Ten tekst, mimo że trochę pusty fabularnie, czyta się nieziemsko, płynie wręcz przed oczami i język polski ani przez chwilę nie sprawiał wrażenia "narzędzia w rękach tłumacza", tylko po prostu był nierozerwalną częścią historii. Brawo, aTOM. (Dla mnie również wyraz "bieg" jest nieco pozbawiony ikry.) Świetny tekst do "obejrzenia", "przestudiowania" i "podziwiania". Podoba mi się bardzo, chociaż o fabule zapomnę za kilka dni (ale i tak było warto, bo tego specyficznego stylu nie zapomnę, czasem można coś uwielbiać tylko dlatego że jest ładne). Pozdrawiam, Madeleine1 point
-
Ponieważ pewnym osobom nie podoba się, że piszę swoje zażalenia przy okazji problemu z nimi związanego (!) to napiszę tutaj. Nie podoba mi się i to bardzo, że forum niemal codziennie zalicza crachy. Problemy problemami, ale coś takiego to jest po prostu szczyt. Nie ma co się zasłaniać tekstem, że "nie zarabiam za to forum", "to moje hobby" i tak dalej. Nie chcesz dbać o forum? To oddaj swoje stanowisko komuś, kto o nie zadba, tyle. Druga sprawa. Zakładam wątek o moim problemie. Piszę co myślę na temat tego problemu, jak i innych, które widuję na forum (fakt, że trochę ostro, ale regulamin tego nie zabrania) i co? Ta część postu zostaje skasowana. Poniżej użytkownicy zadają pytania co do tego postu, a więc im odpowiadam. Od razu wielki foch pewnej osoby, bo offtop straszny. Pisze do mnie jakże z resztą miłe ostrzeżenie (brawo Zegarmistrz, jesteś bardzo uprzejmy i potrafisz przekonać człowieka, że robi źle *kciuk w górę*), na które odpowiadam no bo chyba mam prawo, co nie? Chyba mogę coś na ten temat powiedzieć? I tak się składa, że wolę by było to publiczne bo na pw jeszcze zniknie czy coś. Wielka afera. Nie. Nikt mi nie ma usługiwać. Jak się zajmuje stanowiska technika na forum to się o nie dba i tyle.1 point
-
Nie umiem pisać komentarzy, ale może warto się nauczyć. Uwaga, może zwierać śladowe ilości spojlerów i moich przemyśleń (nie wiem co gorsze) Zacznijmy więc od plusów, bo na pewno jakieś są: +Pomysł, a raczej przedstawienie tej ciemnej strony; Zmory jako inteligentnego bytu. +Przedstawienie walki. Niby zwykłe, raczej przewidywalne i bez wodotrysków, ale podoba mi sie. Jest takie jakie ma być. No może w niektórych miejscach można by wzbogacić opis, ale to tylko delikatnie. +Rarity mimo zmory zachowuje się mniej więcej tak samo jeśli chodzi o wygląd. Dobry patent, który dodaje realizmu tej postaci. +Przez cały czas budujesz napięcie, nie nudząc czytelnika, lecz sprawiając, że z zapartym tchem pożera kolejne słowa, zbliżając się do finału. +Powiem szczerze spodziewałem się mniej więcej takiego finału (a przynajmniej była to pewniejsza z dwóch wersji, które przyjąłem), ale nie zmienia to faktu, że był genialny. Idealnie jak trzeba. Nie obeszło się też bez wad: - Powtórzenia, zwłaszcza na początku - ,,Drżąca ze strachu Luna" jakoś tego nie widzę, kłóci się to z moją wizją księżniczki nocy, Nie znaczy to, ze nie ma ona czuć strachu, ale to jest lekka przesada. Małe podsumowanie i przemyślenia. Fanfic ma moc Wszystko się dzieje jak trzeba i kiedy trzeba, utrzymując czytelnika w napięciu i zachęcając do dalszej lektury. Dobrze zarysowana główna bohaterka i najważniejsze postacie. Nad pojawiającymi się powtórzeniami można spokojnie przejść dalej, prawie ich nie zauważając. Tak mniej więcej w środku 11 strony trafiła mnie myśl, że od tego momentu mógłby się zaczynać jakiś Clopfic, ale może lepiej, że do tego nie doszło. Twoje rozwinięcie jest zdecydowanie lepsze. Fanfic na pewno wart jest polecenia, ba, zasługuje na miejsce wśród najlepszych oneshootów.1 point
-
Hmmm... szukałem jakiego opowiadanka wojennego i takowe znalazłem, no ale do meritum. Całość w miarę ciekawa, jednak ogólnie fabuła nie specjalnie mnie porwała, ot zły który wszczyna rebelie i przejmuję władzę w państwie...słodko. Same opisy starć bardzo dobre(przynajmniej w moim odczuciu) najciekawiej wypadła bitwa na Limni i powiem szczerze że był to chyba najlepszy moment opowiadania, co nie zmienia faktu że reszta scena batalistycznych jest dobrze napisana, no może z wyjątkiem ostatniej bitwy po której pozostał mi spory niedosyt szczerze liczyłem na manewr z pod maratonu lub kann. Zabrakło mi trochę aspektów strategicznych i taktycznych a dokładniej głębszego zanurzenia się w ich istotę, ale nie jest źle. Ujawnienie tożsamości kronikarza... no nie powiem tu miałem zonk. Dowódcy taaak...połowę z nich skrócił bym o głowę, niedocenianie przez nich przeciwnika było dość denerwujące ale dało się przeżyć. Tak czy siak czy siak czytało się miło i przyjemnie a momentami nawet z zapartym tchem. Moja ocena... jedna trzy kontosy na jedno powstanie spartakusa.1 point
-
Nie dziwię się, że tak chwalisz ten fanfik. Kim trzeba być, żeby wpaść na coś tak oczywistego, a jednocześnie niemożliwego do wymyślenia? Geniuszem? Szaleńcem? A może jednym i drugim? Naprawdę, ludzka inwencja nie przestanie mnie zaskakiwać. Komentarz będzie krótki, bo o tłumaczeniu mogę powiedzieć tylko tyle, że gdybym nie wiedziała, nie zauważyłabym, że jest to tłumaczenie. Udało ci się oddać ten niebywały, liryczny klimat. Liryczny, heh… Nawet słowotwórczo to do Lyry pasuje. (Swoją drogą, taka Lyra, Lyra-poeta, Lyra otwierająca muzyką serca, podoba mi się w takim samym stopniu, co Lyra-wariatka w każdym kącie tropiąca ślady ludzi.) To opowiadanie ma w sobie coś takiego, że zachęca do czytania, a wszystkie fragmenty „filozoficzno-poetyckie” – o muzyce, świecie, snach – są piękne i o ile gdzie indziej sprawiałyby wrażenie zbędnych patetycznych zapychaczy, to tutaj dodają onirycznego charakteru. Cała ta sytuacja jest jak z koszmaru. Gorsze byłoby chyba tylko zapętlenie się czasu jak w „Dniu Świstaka”. Zresztą, nie wiem. Dobrze, że te wszystkie niedorzeczne, przerażające, nadprzyrodzone rzeczy się nie zdarzają, bo gdyby się zdarzały, przysięgam na wszelkie świętości, z moim szczęściem przytrafiłyby się właśnie mnie. Naraz. W każdym razie – pozwól, że posłużę się twoim powiedzeniem – wciąga toto jak bagno. Rozmowa w bibliotece to po prostu majstersztyk. W ogóle wszystkie wydarzenia z tego rozdziału, ale ta rozmowa… Dopiero ona prawdziwie uświadamia położenie Lyry i przepełnia grozą. Aż się zimno robi, jak się to czyta. Horror skryty w obyczajowej historii. Zgadzam się z wcześniejszymi opiniami, że rozdział drugi jest gorszy niż pierwszy. Za szybko trochę i nie tak interesująco. Ale jest to pewnie spowodowane powolnym wychodzeniem z pierwszego szoku wywołanego wspaniałym pomysłem . Pewnie umarłabym, gdybym nie wiedziała, jak to się skończy – na szczęście wiem i mogę spokojnie czekać na kolejne przetłumaczone rozdziały, choćby to miało trwać dekady. Madeleine PS. Skąd, u diabła, tag Random?1 point
-
Cóż, zacznę banalnie. To. Jest. Świetne. Nie, mówię poważnie. Aż chyba wpadnę w kompleks Ylthin po przeczytaniu tego fica. Mało. Chciałbym zobaczyć książkową wersję. Wciąż mało. Chciałbym zobaczyć pełnometrażową animację z tego. Po prsotu ciężko mi przy palecie dostępnych dla mojej osoby emocji opisać, jak bardzo przyjemnie czytało mi się "Aleo he Polis!". Nie wiem, czy kiedykolwiek jakiś fanfic przyciągnie mnie do siebie tak bardzo i czy z taką ciekawością, mimo znajomości losów prześwietnego Krystallina Autokratorias, czekał na następne rozdziały. Bo wciąż czuję się nienasycony. Zalet zachwalać po prostu nie muszę, nie ma potrzeby opisywać ich któryś raz z rzędu po tylu konstruktywnych komentarzach, lecz jest coś, co rzuciło mi się w oczy i mnie interesuje. Wojna wojną, prawda, że fic skupia się głównie na rebelii, lecz brakuje mi bogatszych opisów życia codziennego obywateli. Lubuję się w takich rzeczach i było mi szkoda, że nie były poruszone na tyle, bym czuł się w pełni usatysfakcjonowany. Szczegółowy pis ceremoniału dworskiego na ten przykład. Choć rozumiem, że po pierwsze kronika wojenna, po drugie zapewne dla większości czytelników takowe fragmenty byłyby zwyczajnie nudne. Jednak niedosyt pozostaje. tl;dr: Świetny fic, czekam na więcej. Nie umiem w dobre komentarze.1 point
-
Troche cierpie widząc porównania do Nostalgia Critic, który ma często jakieś mądre przemyślenia i uwagi. Poza tym widziałam jeden filmik gdIe bardzo chwalił fandom bronych za bycie mega pozytywnym i pomocnym. Wątpie że Niekryty wniósłby coś dobrego do internetów w tej kwestii.1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00