Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 07/03/15 we wszystkich miejscach

  1. 2 points
  2. Wybaczcie za offtop, ale Dayan zaczyna mnie już wkurzać tym zmienianiem wymyślnego jedzenia na zwyczajne. Triste, czemu to tolerujesz?
    2 points
  3. Jeśli chodzi o zawarty parędziesiąt pikseli wyżej (czy raczej, wspomniany) cykl trzech opowiadań, kolejność w moim przypadku była następująca – „Konfrontacja”, „Delirium”, „Pościg”. Czyli trochę zagmatwane, ale to ok. Oceniając „Delirium”, muszę powiedzieć, że tekst nie wzbudził u mnie jakiejś większej sympatii. Był całkiem mroczny, był przesiąknięty paniką i nawałnicą myśli bohatera, był krótki i nawet klimatyczny. Niemniej, te aż nazbyt długie zdania bardzo szybko zaczęły mnie drażnić i jak tylko akcja przeskoczyła do zamku i księżniczek, odetchnąłem z ulgą. Potem jest już nieco lepiej, tylko, że… No właśnie, to już końcówka. Ogólnie, szału nie było. Inaczej ma się sprawa w przypadku „Pościgu”. Zdecydowana poprawa dotyczy zarówno sposobu prowadzenia akcji, kreowania mrocznej atmosfery, no i ogólnego wrażenia przy czytaniu. Przede wszystkim, osoba mówiąca wzbudza dużo większą sympatię, niż miało to miejsce w „Delirium”. Całość czyta się płynniej, łatwiej. Na pewno zdania już nie drażnią, a styl autora lepiej służy treści, co widać po słowach, konstrukcji zdań, a co znajduje swoją kulminację w „Konfrontacji”. Ogólnie, efekt końcowy był tu dużo, dużo lepszy. I moim zdaniem, „Pościg” stanowi lepszy dodatek do „Konfrontacji”. Może pod względem fabularnym wnosi mniej, ale pod względem ogólnego klimatu, lepiej pasuje. W porządku, czas na gwóźdź programu, czyli „Konfrontację”. Dwadzieścia stron (ale tak naprawdę, to trochę mniej) mozolnego dochodzenia do tytułowej konfrontacji głównych bohaterek ze złym królem, jedynym w swoim rodzaju, przesiąkniętym mrokiem aż do szpiku kości (z tymi kościami to też tak nie do końca) jednorożcem. Pierwszym, co wybija się ponad wszystkie elementy o których zamierzam wspomnieć, jest styl. Podniosłe, nacechowane powagą i swego rodzaju patosem wypowiedzi Celestii, Luny, zwłaszcza na początku, budują atmosferę nie tyle uczestniczenia w czymś wielkim, ale bardziej czegoś, co można by przyrównać do zaszycia się w sztabie organizacyjnym i planowanie następnego ruchu, w pełnym skupieniu. A przy okazji, rozpracowywanie osoby wroga, opracowywanie strategii, próby wniknięcia w jego psychikę i przewidywanie do czego mógłby być zdolny. Zrealizowane jest to ciekawie, można się wgryźć niemalże od razu. Nieco później, kiedy księżniczki pokonują barierę zamieci, ich styl wypowiadania się nadal sugeruje coś bezpiecznego (wszak pokonały już Chaosa, no to co mogłoby pójść nie tak?), ale zmieniająca się sceneria i narastająca atmosfera niepewności (głównie za sprawą tych „dziwnych” przewodników), kreują coś zgoła innego. Eksplozja emocji następuje dopiero podczas konfrontacji. Odnosi się wrażenie, że bohaterki zapominają o manierach czy opanowaniu, nerwy biorą górę i stają się bardziej bezpośrednie w słowach. Patetycznemu stylowi wypowiadania się głównych bohaterek przyklaskuje styl autora, objawiający się między innymi w kompozycji opisów, doborze słów, czy też długości zdań. W ogóle, kolejne akapity wręcz biją powagą, niekiedy trochę nadmierną oficjalnością, a czasami mają w sobie nutkę fantastyki, zwłaszcza po wkroczeniu do fortecy nieprzyjaciela. Prawie wszystko, czego dusza zapragnie Jeśli chodzi o przedstawienie samego Sombry, momentami miałem skojarzenia z Draculą. Poza tym, ładnie przedstawione sekrety zamku, iluzje, zasadzki i stwory, wyszło całkiem bogato, choć patrząc na kolory, dominuje czerń i szarość, co zresztą pasuje do ogólnego charakteru złoczyńcy, no i panującej na zewnątrz smutnej bieli, pośród której kroczą sobie zniewolone kucyki. Drugą rzeczą, która zdecydowanie wyróżnia się na tle innych elementów, jest dobrane tempo akcji i wydarzenia, które zostały opisane w ramach opowiadania. Przez pierwszą połowę wszystko następuje po sobie naturalnie, bez zbędnych dłużyzn, ale z klimatem i pomysłem. Wędrówka do królestwa, pokonywanie zamieci, lot w stronę siedziby złego króla, kolejni przewodnicy, widać, że autor miał konkretny pomysł i równie konkretną koncepcję wprowadzenia go w życie, której zresztą kurczowo się trzymał (i chwała mu za to!) Niestety, delikatne zgrzyty pojawiają się w zamku, podczas konfrontacji. Mianowicie, kiedy Celestia i Luna zostają rozdzielone i ich poczynania zaczynają się ze sobą przeplatać, po jakimś czasie odnosi się wrażenie zbędnego przedłużenia wątku. Na całe szczęście, do tego wszystkiego w pewnym momencie zostaje wpleciony wątek wizji, których autorką jest Amara, a także smaczek ze „zwierzyną” znaną z „Pościgu”. Zatem druga połowa opowiadania, na całe szczęście, została w porę urozmaicona, co zbiło nieco delikatne wrażenie wtórności między kolejnymi akapitami. No i niestety, muszę przyznać, że ostateczne rozprawienie się z Sombrą było dosyć… Średnio satysfakcjonujące. Owszem, bronił się i powracał, jednakże akcja z tym portalem była dosyć… Mało sycąca. Ogólnie, mało efektywne zakończenie drugiego starcia tysiąclecia. Aż dostałem retrospekcji, gdy pierwszy raz dotarłem do końca Castlevanii IV (pamięta ktoś to w ogóle?) i czekałem aż się Dracula zmieni w coś dużego... A tu nic z tego, dziad się nie zmienił ;P I jeszcze był taki obleśnie fioletowy ;P Niemniej, udało się to nadrobić fantastycznym zakończeniem. Fantastycznym zarówno pod względem pomysłu, wykonania, jak i towarzyszącej mu zapowiedzi. Czy chodziło po prostu o to, co widzieliśmy w serialu, czy w fanowskich animacjach, czy też autor otworzył sobie furtkę na kolejne opowiadanie z cyklu, poświęcone innej, bardzo złej osobie, tego nie wiemy. Powiem tylko, że gdyby miało powstać kolejne opowiadanie, poświęcone starciu Celestii z Nightmare Moon, bądź po prostu długiej, skomplikowanej przemianie Luny i towarzyszącej temu filozofii, napisane tym samym stylem i w tej samej konwekcji (czyli mrok, mrok, tajemnica i jeszcze więcej mroku), to jestem jak najbardziej na tak. Czytałbym. Bardzo dobrym i urozmaicającym lekturę wątkiem była wspomniana już Amara i jej próby porozumienia się z Celestią, ukazania tego, co się stało i podpowiedzi co do natury jej przeciwnika. Z jednej strony, na kilka pytań znaleźliśmy odpowiedź, ale też pojawiły się nowe, które aż do końca pozostają tajemnicą. Kolejnym świetnym pomysłem byli tajemniczy przewodnicy. Zostali oni doskonale ukazani, wręcz czuć z monitora zasiany w ich sercach terror, co pomaga zbudować napięcie przed finalną konfrontacją. Do całkiem obszernych opisów, dzięki którym nie mamy problemów z wyobrażeniem sobie lokacji, czy też grymasów bohaterek, całości dopełniają dialogi. Jest ich całkiem sporo, stosownej narracji nie brakuje, na początku mamy delikatnie filozoficzny posmak, co wynika z prób rozpracowania działań wroga, potem gdzieś to zanika, na rzecz czysto przygodowych odzywek, przemieszanych z wrażeniem, że „to nie są przelewki”. Klimat, o którym zdaje się już pisałem, wylewa się z ekranu przez cały czas, a potęgowany jest przez znakomity styl, w jakim został napisany tenże tytuł. Naprawdę, solidna robota, czuć serce i konsekwencję, co można tylko pochwalić. Podsumowując, jest to kawałek tekstu, który mogę z czystym sercem polecić każdemu, kto za postacią Sombry przepada i kto lubi takie pojedynki, które nacechowane są nie tyle akcją, co tłem i atmosferą, która jest tu zarysowana bardzo wyraziście. Jednakże, widzę tutaj pewne zapędy do tagu [Adventure], a [Violence] to już na pewno. I prawdę powiedziawszy, wiele temu opowiadaniu nie brakuje, dzięki czemu ma szansę zjednać sobie jeszcze szersze grono czytelników. W ogóle, może warto by było pokusić się o powiększenie cyklu o innych złoczyńców, takie kroniki dni minionych, kiedy jeszcze żadnej klaczy z Mane6 na świecie nie było, a Equestriabyła nieco… Inna, dręczona innymi problemami? Było kilka momentów, po których spodziewałem się czegoś innego, czy też po których miałem wrażenie zgrzytu, ale autor wybrnął z tego całkiem zręcznie, z nawiązką nadrabiając za to, czy tamto. Świetna robota, ogromna poprawa w stosunku do „Delirium” i olbrzymi krok naprzód w stosunku do „Pościgu”. Brawo! Jak dla mnie, opowiadanie bije na głowę "Pielgrzyma i Panią"... Choć z drugiej strony, nie jest to dobre porównanie - opowiadania różnią się długością, tematyką, klimatem i ogólnie nie powinny być w tym kontekście zestawiane. No, ale w każdym razie, "Konfrontacja" wydaje się bardziej... Nazwijmy to, ikoniczna. Pozdrawiam!
    2 points
  4. Waking Up As Rarity [PL] [NZ] [Romans] [Komedia] [Alternate Universe] [Human] Autor: TonydBrony Tłumaczenie: Nikicior/Lepus/Qo (jedna i ta sama osoba) Opis: Hej, Czytelniku. Tak, mówię do Ciebie. Cześć. Mam na imię Tony. Moje życie właśnie zostało wywrócone do góry nogami, choć myślałem, że dziś będzie miły, zwykły, piątkowy poranek. Byłem w błędzie. W wielkim błędzie. Tego ranka obudziłem się z białymi, pokrytymi sierścią kopytkami kucyka. Kopytkami Rarity, ściśle mówiąc. W zupełnie nowym ciele, nie mając zielonego pojęcia, jak je kontrolować, muszę odkryć, co stało się z moim starym ciałem – oraz, czy coś podobnego spotkało kogoś jeszcze. Co poszło nie tak w moim niegdyś szczęśliwym, ludzkim świecie – tylko czas pokaże. Ostrzegam przed pojawiającym się niekiedy wulgarnym językiem. 1 – Zwariowany piątek 2 – Na słodko i ostro 3 – Stare nawyki 4 – Niezwykła życzliwość 5 – Daj z siebie wszystko! 6 – Zakupy to magia 7 – Ciężki deszcz 8 – MMM 9 – Gry i zabawy 10 – Walka lub ucieczka 11 – Trwając w nadziei Informacje ode mnie: Podjąłem się próby (nieudolnej zapewne) tłumaczenia tego fika, za co miałem się zabrać już jakiś czas temu. W oryginale historia nie jest ukończona. Dałem identyczne tagi co autor, plus oczywiście [PL] i [NZ]. Z racji, że ma to być komedia, postaram się tłumaczyć luźno i nie przebierać w kolokwializmach. Nikomu to chyba przeszkadzać nie powinno. Poza tym pozwalam sobie tłumaczyć notki od autora, gdyż czemu nie. Zarówno ja, jak i autor jesteśmy otwarci na wszelkie opinie. Link do fimfiction.net: klik. Opowiadanie powstaje w ramach projektu PonyEarthVerse. Jestem świadom, że moje pierwsze tłumaczenie pewnie będzie kuleć i mieć mnóstwo dziur. Głównie dlatego zabrałem się za coś niezbyt popularnego. Z góry mówię, że nie mam pojęcia, co ile będą ukazywać się nowe rozdziały (choć są tak niesamowicie króciutkie...). Chyba tyle ode mnie. Powodzenia. Dziękuję za 1000 wyświetleń!
    1 point
  5. Gronek, kup fedorę. Mówię ci, kup fedorę, butelkę mtndew i zapozuj tak do zdjęcia. Proszę.
    1 point
  6. Cześć! Postanowiłam przedstawić wam swoją postać, która w sierpniu będzie miała już dwa lata istnienia. Przepraszam za jakiekolwiek błędy w moim polskim. Również przepraszam, jeśli komuś nie wiedząc "ukradłam" pomysł - już parę razy mi się zdarzyło, że miałam z kimś podobny pomysł, oczywiście o tym nie wiedziałam. Hm... Gdzie mam zacząć...? Aha, wiem! Imię: Melodyca Nazwisko: Stringsong Wiek: Gdzieś 25 lat (na ludzki) Gatunek: Earth pony (po polsku chyba ziemski, ziemny? Przepraszam, nie mogę sobie przypomnieć.) Wygląd: Niska elegancka klaczka koloru wanilowego z brązową grzywą i ogonem, niebieskie oczy, wygląd pokażę później Talent: Muzyka, śpiew Charakter: Pracowita, pomocna, nie ufa zbyt cudzym kucykom (nie mówię o pracy, tam czasami nawet musi, ale i tak zawsze uważa), zawsze stara się utrzymać to "dobre wychowanie" - chyba wiecie, o czym mówię, jednym słowem etykietę Zwierzaki: Muffin (już nie żyjący piesek z dzieciństwa), Agatha (pies) i Lilly (mysz) - obie umią rozmawiać (jeszcze dokładnie nie wymyśliłam, dlaczego tak jest, raczej ich używałam zawsze w roleplay, żeby było wesoło) Melodyca urodziła się w bogatej rodzinie z Canterlotu. Niestety już od narodzenia Melody była niewidzącą, co zpowodowało jej duże kłopoty i szykanowanie w dzieciństwie. Jej rodzice prowadzili znany canterlocki teatr. Nawet przez wszystkie te problemy ich córki ją bardzo kochali. Ta klaczka zawsze uwielbiała muzykę. Chodziła na lekcje śpiewu i gry na fortepian. Nie miała dużo przyjaciół, co jej sprawiało wielki ból. Większość czasu spędzała zamknięta ćwicząc. Ale jej znaczek pojawił się dopiero wtedy, gdy udało jej się powstrzymać swój strach i niepewność siebie i wygrać konkurs młodych talentów. (Jeszcze pomyślę nad tym.). Przede wszystkim interesowała się muzyką klasyczną. W późniejszych latach udało jej się studiować na Unywersytecie Canterlockim. Stała się znaną piosenkarką, zwłaszcza po wyzwaniu jej, by zaśpiewała na dość poważnej uroczystości zorganizowanej przez księżniczki. To przynisło jej może wielką popularność, ale też dużo nie prawdziwych pogłosków (głównie z powodu jej oczu). Nie śpieszy się ze związkami. Już parę razy została oszukana. Rzecz, której naprawdę się boi, jest ta, żeby jej dziecko nie odziedziczyło jej upośledzenia. Później przeprowadziła się do Ponyville, gdzie zaczęła współpracować z Octawią i pojawiły się nowe możliwości, nowi przyjaciele i otworzyła się nowa droga dla jej życia. Nie wiem, co jeszcze napisać. Przepraszam jeszcze raz i jeśli chcecie, to zapytajcie!
    1 point
  7. ... Pozwolicie, że dołącze się do tematu, mimo iż nie mam za dużo problemów, a raczej nie mam ich wcale, jednak coś zmusiło mnie do zajrzenia do tego działu... Czytając te 105 stron żalenia się, a raczej opowiadań życia zrozumiałem, że jako fandom nie jesteśmy wesołymi kucykami, jednak jesteśmy ludzi, ludzmi którzy mają problemy. Mimo, że nie mam problemów(bynajmiej takich jak przeczytałem tutaj) jak wspomniałem powyżej, rozumiem Was, mam uczucia, czasami płaczę... ale jednak staram się żeby moje życie było szczęśliwe, jakby to powiedzieć, każdy dzień traktuję jak ostatni, wszystkie smutki odkładam na bok, niezależnie czy smutkiem jest słaba ocena, czy śmierć zwierzaka, według mnie mam mocną psychikę. Jeżeli ktoś by chciał bym go zaraził pozytywną energią niech piszę, jeżeli potrzeba będę siedział tu nawet tydzień. I trzymam za was kciuki . Przysłowie 17:22 - Radosne serce działa jak lek ale złamany duch wsiąka w kości...
    1 point
  8. Jadę sobie busem do Warszawy i takie cuś mi wyszło: https://eqbeats.org/track/9140 Ja to mam wenę jak się nudzę
    1 point
  9. Dzwoni słuchacz do radia Erewań i pyta się czy będzie wojna. - Wojna? Żadnej wojny nie będzie! Za to rozpęta się taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu.
    1 point
  10. Pamiętam, że już jakiś czas temu czytałem sobie to opowiadanko, tylko czasu zabrakło na nieco dłuższą analizę. Zatem teraz je sobie odświeżam i muszę powiedzieć, że nadal czuję się tak samo zmieszany zakończeniem, ale o tym nieco później. Po pierwsze, nie wiem jak autorce udało się osiągnąć taki efekt, ale mimo niewielkich rozmiarów fika (4 strony), po zakończeniu lektury miałem wrażenie, że było tego znacznie, znacznie więcej, że opisanych zostało naprawdę sporo wydarzeń, a po zerknięciu na zegarek przez chwilę nie mogłem uwierzyć, że minęła tylko chwilka. Co do samej treści – znajdziemy tu wszystko, czego można się spodziewać po tagach, którymi tytuł został opatrzony. A zatem, znajdziemy tu kilka wycinków z życia, opisanych spokojnie, bez fajerwerków, zupełnie zwyczajne scenki, utrzymane raczej w smutnawej otoczce. Przy czym, raz tylko miałem wrażenie, że narrator rozpacza nad ciężkim losem Derpy trochę za bardzo, ale tylko przez chwilę. Przez zdecydowaną większość historyjki, w czytelniku zbiera się na współczucie, a to wszystko za sprawą dosyć nieciekawej sytuacji głównej bohaterki, wynikającej głównie z tego, że jak bardzo by się nie starała, zawsze jej gapowatość bierze górę i tylko dlatego ma za co żyć, bo jakiś dobrodziej się nad nią zlitował. Ale poza tym, że ma za co żyć, ma jeszcze dla kogo żyć. I z tego miejsca, chciałbym pochwalić fragmenty z Dinky. Relacja między matką a córką została przedstawiona na skromnie, ale równocześnie wystarczająco obszernie, by czytelnik miał pewność, że jest ona prawdziwa. Nie przerysowana, nie pokazana tak na wyrost, nie tak, żeby jeszcze bardziej losem Derpy załamać, ale po prostu, ciężki żywot samotnej matki, która nierzadko musi odpowiadać na trudne pytania i mierzyć się z szeroko pojmowaną codziennością. Po drugie – słowa, w jakie została ubrana historyjka. Po tym względem również jest dobrze. Język jest prosty, zdania są skonstruowane sensownie, dobrze komponują się w kolejne akapity. Opisy są w pełni wystarczające, przewijające się od czasu do czasu dialogi również spełniają swoje zadanie. Co do opisywanych wydarzeń, to następują po sobie całkiem naturalnie, zwyczajnie, jak przystało na typowe [slice of Life], jednakże jest tu jedna rzecz, która znienacka burzy opisywaną do tej pory codzienność i, w moim osobistym przypadku, nie tylko pozostawia bez odpowiedzi na pytania, ale również skłania do tego, by zastanowić się co mogło być dalej… Ale z drugiej strony, im dłużej o tym myślę, tym bardziej czuję się zagubiony. Nie to, żeby końcówka była wymuszona, czy też zbyt usilnie starała się zaskoczyć czytelnika. Mnie akurat lekko zdziwiła, ale pozytywnie. Niemniej, poczułem się trochę zagubiony, w obliczu takiego oto zwrotu wydarzeń. Może mam zaległości co do osoby samego doktora Whoovesa, może nie odrobiłem lekcji, niemniej, jest w tym coś dziwnego, ale jednocześnie realizującego zamierzenia przewidziane tagiem [sad]. Generalnie rzecz biorąc, opowiadanie okazało się przyjemnym w odbiorze, lekkim i prostym przerywnikiem, z dosyć ciekawie obmyślaną końcówką, która burzy nieco schemat i „zielonych„ w temacie pozostawia z masą pytań bez odpowiedzi. Taki tam, trochę dziwny akcent na zakończenie, ale spełniający swoje zadanie. Na dłuższa metę, opowiadaniu niczego nie brakuje i każdy, kto lubi [sice of Life], czy też smutne klimaty, powinien je sprawdzić, chociażby ze względu na ładne przedstawienie relacji Derpy i Dinky. Nie otrzymaliśmy na ten temat całego referatu, ale i tak jest dobrze. Przy tym, mamy dobrze dobrane tempo akcji i dobrze zarysowany klimat. Mimo faktu, że nie jest to długa historia, miałem wrażenie, jakbym właśnie skończył przyglądać się bardzo licznym perypetiom, zwieńczonych swego rodzaju zagadką. Pozdrawiam i czekam na więcej!
    1 point
  11. Na dobry początek popraw anatomię - pyszczki kucyków są trochę nieforemne. I nie wal tak grubych konturów.
    1 point
  12. Zawsze chciałem to zrobić
    1 point
  13. Czym różni się harcerz od Żyda? . . . . . Harcerz wraca z obozu.
    1 point
  14. Albo po prostu uprecyzyjnić regulamin, może go nawet zaostrzyć, a kiedy ktoś go złamie w odniesieniu do drugiej osoby (wyzwiska, prowokacje, itp.), to kara zostaje wymierzona tylko na wniosek pokrzywdzonej osoby. Takie coś już mamy w paru kwestiach w polskim prawie.
    1 point
  15. Zamieniam sobie tlen na dwutlenek węgla. Poza tym stale zastępuję stare komórki ciała nowymi. Nic specjalnego.
    1 point
  16. Dobra, w porządku. Dzięki za rozwianie wątpliwości, czy ktoś to czyta. Chociaż mnie fik (a przynajmniej główna linia fabularna) zaciekawił, to rozumiem, że ma swoje mankamenty (duże, nie da się ukryć). Więc ujmę to tak - po prostu jeśli ktoś zechce, bym fika dalej tłumaczył to niechaj napisze tutaj lub na PW, to z chęcią się za to zabiorę. Historia (wg mnie) może fajnie się rozwinąć i jak ktoś nie chciałby się męczyć z angielską wersją to służę pomocą. Póki co panzer halt i dzięki za opinię.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...