Ach ten tytuł. to nawiazanie do tego słynnego dzieła literackiego i słynnego filmu, który wzbudził wiele emocji. Cóż takiego moze kryc się pod takim tytułem? Tęczowogrzywa miłośniczka długich rogów? Piwnica pełna wyrobów z tworzywa sztucznego, lub też spreparowanej i zwulkanizowanej żywicy z drzewa kauczukowego? A może wizje, które księżniczka snów widzi u swej, szybkiej poddanej?
Nie, nic z tych rzeczy.
Autorka faktycznie postanowiła pod tym tematem ukryć Rainbow z bardzo nietypowym zainteresowaniem, które obejmuje oczywiście oglądanie dyszących i spoconych par damsko-męskich, wykonujących nieregularne, często gwałtowne, rytualne ruchy. Co więcej, Rainbow aktywnie komentuje oglądane wydarzenia, jednocześnie zastanawiajac się, jak sama by sobie poradziła i wspominając własne początki w tej materii, która jest dla niej nowa.
Opisy tego są oczywiście dostatecznie soczyste, by pozostawić pole na domysły i fantazje. Przynajmniej do czasu, kiedy czytelnikowi nie zdradza sie, cóż to za męczące i ekscytujące zajęcie pokochała tęczowogrzywa.
I tu w zasadzie, stwierdzam, że tego było za mało. Wiem, ze limit konkursowy i te sprawy. Niemniej, myślę, ze ten temat warto by rozbudować i pociagnąć w długi, komediowy slice of life, gdzie przyjaciółki widzą, ze Rainbow ma nowa pasję (bo czasem jej się coś wymsknie), ale nie są w stanie zbliżyc się w swych domysłach do prawdy. Mogłyby szpiegować ją, podpytywać i doprowadzac do dziwnych sytuacji, aż do zaskakujacego finału.
Oczywiście, gdy już czytelnik naśmieje się z faktu, że został wprowadzony w błąd (albo i nie), przez opisy, wchodzi Fluttershy, cała na zółto. Napakowana, wygadana i nie dająca se w kasze dmuchać. Można by nawet rzec, że to ona ,,dominuje" w tej relacji. Krytykuje, wyśmiewa, żartuje z przyjaciólki, ze ta woli pedalskie pląsy, zamiast hardego porno z minotaurami, albo MMA (zastanawiam się, jaka jest różnica miedzy jednym a drugim, poza mozliwym udziałem kuców w MMA).
I tu muszę przyznać, że jak dla mnie, to dopiero Fluttershy ejst tu out of character. Rainbow Lubujaca się w tego typu rozrywce (łącznie z nieśmiałymi próbami swych sił), dbająca o dietę i marząca o o księciu z bajki (może niedosiadającym białego człowieka) nawet mi do tej sportsmenki pasują. Gdyby takie coś wyszło w serialu (po oczywiscie rzuceniu kilku odpowiednio umieszczonych hintów wcześniej), to byłbym w stanie uznać, ze to logiczna kreacja.
Ale Shy z mózgiem przeżartym sterydami i zachowujaca się jak koksu (o wyglądzie nie mówiąc), jest jak najbardziej out. I do tego bardzo fajnie out. Podoba mi się. Chętnie zobaczyłbym więcej takiej Shy (zaraz obok takiej Rainbow).
Co do formy nie ma co mówić. Tekst jest ładny, schludny i nie zauważyłem żadnego błędu. Nie ma nic, co odrywałoby od tej, krótkiej lektury.
Podsumowując, to fajne, choć krótkie dzieło. Warto dać mu te kilka minut, by się uśmiechnąć, czy roześmiać