Rozdział II tomu II przeczytany.
Beware the spoilers!
No, panie Zodiak... to było naprawdę coś. O ile pierwszy rozdział pokazał nam trochę szerokiego świata, o tyle tu praktycznie cała akcja toczyła się w jednym, zapyziałym miejscu, które zapewne dla losów świata, czy też późniejszej fabuły jest kompletnie nieistotne. Ale to co się działo w nim w tym rozdziale? Nektar, nektar i ambrozja, powiadam! O ile lubię światotworzenie, pokazywanie szerokiego obrazu świata i opisy wojen, intryg, machinacji i innych interakcji społecznych, to miło w opowiadaniu o wiedźmach przeczytać rozdział, gdzie mamy opis zwyczajnego zlecenia dla jednej z przedstawicielek tej profesji. Było to przyjemnie odświeżające, a na dodatek absolutnie bezbłędnie napisane. Mowa naturalnie o treści, jeżeli chodzi o formę, to nie wątpię iż tej perfekcji znacznie dopomógł sztab prereadersko-korektorski. W każdym razie atmosfera była doskonale ciężka, historia odpowiednio przerażająca (swoją drogą kiedyś, przed liberalizacją, bym to wykopał do MLN), opisy cieszyły oko wytrawnym zastosowaniem makabry (w odpowiedniej dozie), akcja zaś toczyła się wartko i nie pozwala nawet na chwilę nudy. Jedyne nad czym się zastanawiam, to czy ktoś tak emocjonalny jak Erynia powinien być wiedźmą. Nie jest to oczywiście wada, wręcz przeciwnie - dodaje postaci miłego zróżnicowania, od tradycyjnego obrazu zimnej, wiecznie spokojnej wiedźmy.
W tym kawale tekstu naprawdę mogę wyłącznie chwalić. Chciałbym być zmuszony częściej pisać takie komentarze. Ocena celująca. Z wykrzyknikiem.