Skocz do zawartości

Exemundis

Brony
  • Zawartość

    638
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Exemundis

  1. Mougrim rozejrzał się po całości watahy. Coś było nie tak. Czuł w powietrzu kłopoty. Rozglądał się więc uważnie wypatrując ich. Przez pół godziny nic się nie stało lecz Mougrim nie przestawał wyczuwać kłopotów więc nie przestał byś czujny.
  2. nie mogę się doczekać na więcej. Kiedy kolejny rozdział?
  3. Imię: BlackFlame CM: Czarny płomień na czerwonym kole Wygląd: Opis: Ekspert w dziedzinie magii ognia. Potrafi wytworzyć czarny ogień (lepi się on do wszystkiego i pali się tak długo aż zostanie wygaszony przez tego kto go stworzył lub spali to do czego się przylepił). Wieloletni podróżnik. Historia: BlackFlame urodził się i wychował w Hoofington. Jego ojciec był podróżnikiem. Gdy BlackFlame miał 7 lat ojciec zabrał go na pierwszą wspólną wyprawę. Od tego czasu podróżowali razem. Podczas wspólnych wypraw uczył go magii. Gdy miał 15 lat BlackFlame uratował ojca od śmierci używając czarnego ognia by pokonać Mantikorę. Wtedy zdobył swój uroczy znaczek. Jego ojciec niestety zmarł 2 lata później. Od tego czasu BlackFlame nie rozstawał się z pamiątką po ojcu: jego dziennikiem wypraw. Podczas jednej ze swych podróży spotkał Kage Torino. Ten był zainteresowany jego zdolnościami i zaproponował mu przyłączenie się do Gwardii Cieni. BlackFlame zgodził się i odtąd pracował dla niego wykonując różne, czasem niebezpieczne zadania. Kage nauczył go jak przybierać formę anthro i wyszkolił go we władaniu Ostrzem Cienia, bronią, która może zmieniać swój kształt w dowolną inną broń białą i jest w stanie przeciąć niemal wszystko.
  4. Mougrim wraz z Jacobem dogonił watahę i ruszyłdalej z nimi wciąż niosąc go na plecach. Nosił już cięższe rzeczy także wciąż mógł długo iść zanim ogarnie go zmęczenie.
  5. Mougrim widząc co Jacob wyprawia pacnął się łapą w czoło - Naprawdę nie powinieneś chodzić w tym stanie. - rzekł. Po chwili podszedł do niego wziął go na plecy i ruszył w kierunku watachy - Siedź grzecznie na plecach aż ci przejdzie ta faza - rzucił do niego
  6. - Tak już nie daleko za piętnaście minut powinniśmy ich dogonić. Czuję intensywny zapach watachy - odparł Mougrim podpierając na wszelki wypadek Jacoba
  7. - Normalnie. Poczułem że ktoś ma kłopoty więc przybyłem. Czuję że nie tylko wy macie kłopoty w tym momencie ale cóż. - rzekł Mougrim dalej niosąc Jacoba. - Do watachy zostało niecałe 3 godziny drogi - dodał po chwili węsząc w powietrzu.
  8. ciekawie się zapowiada... a tak przy okazji napisałeś w jakimś innym dokumęcie co robił z Luną? chętnie bym poczytał
  9. Mougrim wziął więc Jacoba delikatnie na plecy po czym ruszył w kierunku ostatniej lokalizacji w której przebywała watacha. - Chodź Lejla. Długa droga przed nami. - rzekł do wilczycy. Szedł powoli i ostrożnie by nie urazić zranionej łapy Jacoba. Cała drogę nasłuchiwał odgłosów ludzi i psów by w razie czego być gotowym na niespodzianki.
  10. Mougrim poszedł krok bliżej i powiedziałł - Jestem Mougrim. Nowy w watasze... Wyczułem że macie kłopoty więc przybyłem. - następnie podszedł Do Jacoba i próbował wziąć go na plecy
  11. < Mougrim się umie teleportować XD > - To jak? pomóc wam? - spytał
  12. Mougrim wyczuł że coś się stało i zawróciłszukając węchem Jacoba. Odnalazł go rannego a przy nim inną wilczycę - Może wziąć cię na plecy co? - spytał Jacoba
  13. Mougrim ocknął się z rozmyślań i drzemki i ruszył z resztą do nowego miejsca. Góry na północy.... bliżej miejsca jego pochodzenia. Czasami wolałby znaleźć się tak daleko od miejsca tragedii jak tylko to możliwe
  14. zrobiłem więc tak jak głos kazał jednocześnie posłałem w stronę głosu telepatycznie - Czego chcesz?
  15. Mougrim skończył Wyć i położył się ciężko na trawie. Wciąż przed oczami przelatywały mu obrazy najbliższych. Z oczu leciały mu łzy. W końcu zasnął płacząć nawet przez sen.
  16. Mougrim usiadł na trawie i patrzył na północ. Tam skąd pochodził.... smutek wzbierał w jego sercu. Wspomnienie matki, ojca, przyjaciół, towarzyszki życia i dzieci. ?Po chwili smutek był tak wielki że Mougrim nie mógł się powstrzymać. Zaczął wyć. Długie smutnie wycie wilka który utracił wszystko co kochał rozległo się po okolicy.
  17. - Rozumiem... też przez to przechodziłem.... - odparł Mougrim i posmutniał. Oczami patrzył na północ. Daleką północ.
  18. < Biała puszysta sierść, ogon też biały, charakterystyczma dziura w lewym uchu, czerwone plamy na całym ciele, ma skrzydła > Mougrim podszedł do Wawexa i spytał - Hejka. Kim jesteś? I czemuś taki smutny?
  19. - hmmmm.... może najpierw udamy się do Mackintosh Hills... ale to tylko moje zdanie. - odparł BlackFlame przyglądając się mapie. Droga do Mackintosh Hills wydawała mu się najbezpieczniejsza a co za tym idzie idealna na początek.
  20. - Nie wiem kto mnie bandarzował.... byłem nieprzytomny... Tak czy inaczej dzięki za pomoc - odparł Mougrim poddając się zabiegowi Mordimera. Gdy ten już skończył Mougrim rzekł. - Jeszcze raz dziękuję... Już czuję się lepiej.... Tak czy inaczej za parę dni po ranie nie będzie śladu... Moje rany szybko się goją
  21. Mougrim korzystając z tego że jeszcze nie wyruszają położył się na chwilę. Obserwował wszystkich uważnie. Był trochę zmęczony. Wciąż bolał go bok. Zresztą nie można było się temu dziwić. W końcu trzasnął go niedźwiedź. - Kiedy ruszamy? - spytał.
  22. Mougrim nie powiedział ani słowa tylko ruszył na polanę niosąc torbę.
  23. Mougrim obudził się w szpitalu. Jego bok był zabandażowany. Obok łóżka zarejestrował Jane. Próbował wstać. Był osłabiony ale mógł stać samodzielnie. - Hej. Jane... dzięki za pomoc... ruszajmy do reszty - rzekł po czym ruszył kulejąc z powrotem na polanę. Bok bardzo go bolał nie tek jednak mocno by nie mógł iść. Po pewnym czasie doszli na polanę. Widać było że wszyscy szykują się do wymarszu. Mougrim nie miał nic przeciwko zresztą i tak nie miał nic do gadania bo był nowy. - Już wszystko ze mną w porządku. Możemy wyruszać. - rzekł do przywódczyni
  24. Mougrim usłyszał krzyk przerażenia. Otworzył oczy i ujrzał wilczycę uciekającą przed niedźwiedziem. Ruszył jej więc na pomoc. Jednym susem wskoczył na plecy niedźwiedzia i zatopił w jego ciele stalowe pazury zostawiając duże szarpane rany. Niedźwiedź podniósł się na tylne łapy zrzucając Mougrima z pleców. Stracił dużo krwi ale nie zamierzał się poddać. Jednak zgodnie z planem Mougrima całą swoją uwagę skupił na nim zapominając o Jane. Zaczęli okrążać się nawzajem. Niedźwiedź spróbował trafić Mougrima łapą jednak tamten odskoczył. Chwilę później użył stalowych pazurów na łapie niedźwiedzia. Niedźwiedziowi jednak udało się w końcu zadać cios. Trafił Mougrima w bok i posłał na drzewo. Na szczęście chwilę później niedźwiedź zaczął się chwiać z upływu krwi by po chwili paść i umrzeć z wykrwawienia. Mougrim podniósł się niepewnie. Krwawił z rany na boku. Zaczął też kuleć. Spojżał na Jane i po chwili osunął się bezwładnie na trawę tracąc przytomność.
×
×
  • Utwórz nowe...