Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. -Aaaaaaaaaaaaaaaaa! - krzyknął mag przepełniony bólem. Nie masz szans. Poddaj pojedynek. Poradził mu Eduardo. Ciastko zacisnął zęby, co widział tylko on. I może Sakitta, który jakimś sposobem zdołał się z nim połączyć. -Aaaaaaaaaaaaaaaa! - krzyczał dalej. Umysł miał pusty. Widział, że Eduardo powoli przestaje sobie radzić. Kolejne ikonki na hud'zie świeciły coraz bardziej. Najbardziej świeciła ta o silnych przepięciach. Bateryjka na granicy widoczności wskazywała, że powłoka zbroi nie utrzyma jeszcze zbyt wiele mocy. Inna ikonka wskazywała, że ochrona termiczna nie będzie mogła dalej chronić go przed ciepłem bijącym od zbroi Sakitty. A ten miał jeszcze silne ładunki na swojej zbroi. I właśnie to ciepło go uratowało. -Chyba nie wiesz, co robi człowiek w naprawdę złej sytuacji - powiedział słabo. - A w szczególności jego ciało. Wiedział, co się stało. Nie dla zabawy uczył się o reakcjach organizmu. W określonych sytuacjach ludzkie ciało mogło wytrzymać wielki ból. Większy, niż teraz do niego docierał. Wywal te swoje obliczenia do kosza. Co wiesz na temat magii Absolutu? To absolutna moc kontroli swojego własnego absolutu. Bardzo modalna. To teraz poznasz jej prawdziwą epickość. Oddaj ładunek. Cała moc z powierzchni została wysłana w ziemię. Powłoka diamentowa. Cała zbroja pokryła się cienkim diamentem. A teraz kompresja i podziwiaj. Pod diamentem można było zauważyć jak zbroja znika, zostawiając Ciastka w samych majtkach. A chwilę później mag znikł. W silnym rozbłysku jedna z rakiet, które wcześniej wbiły się w ziemię eksplodowała, rozrzucając po całej arenie ciasteczka, a samej stając w jasnym dymie. Chwilę później dym się rozwiał, pokazując rozkaszlanego i rozmachującego dym maga. Od razu złapał wdech czystego powietrza. Ulga na jego twarzy była doskonale widoczna. Odgarnął włosy wpadające w jego oczy i wyskoczył w stronę przeciwnika. W locie jego ciało pokryła srebrna struktura, która uformowała się w zbroję. Ostrza z magii boskiego ostrza. Nie znam takiej.Cholera. Odkryj przedramiona. Zbroja spłynęła z dłoni i przedramion, pozostawiając gołą skórę. Chwilę skupienia; dwa metry lotu później całe ręce Ciastka były białe, a z nadgarstków wyrastały długie na stopę ostrza. A teraz szybka teleportacja. Ja wybiorę punkt docelowy. Znikli. Chwilę później pojawili się dokładnie przed Sakittą, w obrębie jego macek. Dwa cięcia i kilka z nich zostało odciętych. Jego ręce poruszały się z niewiarygodną szybkością. Gdy znalazł się dostatecznie blisko wbił oba ostrza w Sakittę. -Nie wyrwę się?
  2. Thermal widząc, że MT i Ruby zajmują Rebona powiedział tylko krótko. -Jak uda ci się zdobyć, to przynieś do mnie. Raczej mnie znajdziesz. Po czym skierował się na swoje miejsce. Musiał już teraz przemyśleć jak zrobić broń odpowiednią dla tej istoty. Teraz, bo później zapomni. Usiadł, zamknął oczy i zaczął sobie wyobrażać tą broń.
  3. Dwie myśli zaczęły w umyśle Thermala walkę. Pierwszym była żądza zemsty, przez którą miał jednak zamiar zgodzić się na pierwotną prośbę Rebona, ale druga głośno krzyczała, że każda istota zasługuje na szybką i bezbolesną śmierć. A modyfikować można tylko ilość czasu, jaki im pozostał. Ale jednak druga myśl zwyciężyła ten bój. Kto wie? Może była to wina tego, że jego nienawiść do podmieńców była jeszcze młoda, a dobroć ugruntowana w nim. Ale nadal było kilka rzeczy, które musiał wyjaśnić. -Zgadzam się, jednak czy możesz mi wyjaśnić na czym by polegało to alchemiczne wzmocnienie? Zwykłe magiczne jeszcze silniej łączy cząstki metalu z sobą. A ty, jak dobrze rozumiem, możesz tylko zmieniać ich układ. Czyżbyś wątpił, że podołam technologicznemu wzmocnieniu broni? A może sądzisz, że sam jeszcze poprawisz ją? - Pokręcił głową. - Od dziecka się tym zajmuję i jeśli chodzi o wzmacnianie, to jestem bardzo dobry - Po czym, wbrew temu jakie wrażenie robił, niepewnie opuścił wzrok. - Ale musisz mi wcześniej przynieść.... - badawczo zmierzył go wzrokiem, próbując sobie wyobrazić jak powinna wyglądać broń dla takiej istoty. Nigdy nie robił broni dla gryfów i to byłaby dla niego nowość. -... tak koło dwóch kilogramów jak najczystszego tytanu.
  4. Różne znaczki niczym na choince błyskały raz za razem. Ciastka zirytował ten widok. Wiem, że trzepie mnie prądem. Wzmocnij tarczę anty-magiczną i anty-fizyczną. Przełącz na nadfiolet. W podczerwieni może się ukryć. A co zrobić z tymi impulsami? Nie wiem. Sprzedaj elektrowni. Albo oddaj. To wygląda, jakby podłączył mnie do gniazda. Najwyżej odda mu się je zaraz. Na przykład zaraz przed tym, jak mnie dźgnie. Wizualizować miejsce następnego pojawienia się? Nie. Sam zgadnę. Gdy będę chciał wykonać gwałtowny ruch plecami podłącz do tego punktu mackę. I stwórz wtedy też inne ręki, a moje zablokuj. Wiesz, że ból będzie niewyobrażalny? Nie odkryłeś niczego, co cię nie otępi. Dopompuj adrenaliny, kretynie. I tak będzie bolało. Ale będę mógł walczyć. Wszystko stało się tak, jak oczekiwał. Kolce odbiły się od zaokrąglonej bariery. Linka została przepuszczona przez barierę, która była wcześniej nie została wykryta przez bariery stworzone na większe przedmioty, ale to nawet pasowało magowi. A na plecach koło łopatki był wzgórek, którego linka nie obejmowała. W końcu koniec halabardy znalazł się w zasięgu jego dłoni. Wyobraził sobie jak rusza macką, którą utworzył w tamtym punkcie. Srebrna kończyna gładka niczym płynne srebro i równie lustrzana wystrzeliła w stronę Sakitty i owinęła się jego halabardzie. Pociągnął tak, by w żadnym przypadku go nie trafiła. Podgrzej wierzch jak diabli! Jeśli przeciwnik zostawi swą broń, to on będzie miał próbkę jego magii. Będzie mógł ją skopiować i kto wie?, może nawet używać jej. Jeśli będzie ją trzymał, to od razu obejmie go rękoma, gotując go i wysyłając zebraną moc elektryczną. A kto wie co Eduardo krył tam? A jeszcze mógł samemu wykorzystać jakąś zaawansowaną magię, której nie przekazał IBM'owi.
  5. Mag poczuł, że coś go przyciąga. Nie widział co - w ogóle niczego nie widział. Systemy ponownie się uruchamiały. Zauważył błysk w dolnym rogu hełmu oznaczający, że kontakt został przywrócony. Zaparł się, by zbroi uzyskać jeszcze trochę czasu. Wolał nie ryzykować użycia magii bez rozeznania się w sytuacji. Straty? Nikłe. Większa część moich obwodów była tłumiona. A co z moim drętwym karkiem i wyprostowanymi jak u gangstera środkowymi palcami u dłoni? Mówiłem, straty nikłe. Nie sądziłem, że trafi w szyję. A właśnie te palce jako pierwsze zostały trafione. Ciesz się, że możesz ruszać resztą dłoni. Ledwo co zdążyłem je odizolować. Co zrobić mocą na powłoce? Przecież umiesz zmieniać tak elementarne formy energii w magię. Umiem. System odpowiedzialny za wzrok się załączył. Pierwsze co ujrzał mag to lecący hak. Zagrożenie - wysokie. Mogą pojawić się te macki. Wzmocnij powłokę górnej połowy zbroi i nie zaszkodzi zrobić jakiejś bariery energetycznej. I magicznej. Zrób obie. Dla pewności. A co z hakiem? Uniknąć? Wykonałem jakiś ruch? Prócz twardszego stanięcia na ziemi nie. Jak oceniasz ten ruch? Szybki, ale widoczny był opór ciężaru zbroi. Ospale. Świetnie. Przypilnuj tylko, by niczego nie zepsuł przy okazji. NIE UNIKASZ? Dokładnie. Dyskretnie przygotuj ostrza. I jakieś silniki antygrawitacyjne, do diabła! Patrzył, jak hak leci w jego stronę. I coś mu nie pasowało. Przestań pompować mi adrenalinę! Momentalnie wszystko przyspieszyło. Liczył na pewność siebie przeciwnika. Dlatego prócz poprawienia ustawienia się na ziemi nie wykonał żadnego ruchu. Nagłe zwroty akcji zawsze były popularne i z pewnością jeden da mu trochę punktów.
  6. Thermal zebrał wszystkie myśli. To, co powiedziała ta istota było ciekawe. I nieetyczne. Jeśli dusza istnieje, to po śmierci ciała powinna iść do nieba. A nie stawać się czymś wzmacniającym broń. To kłóciło się z jego systemem moralnym. I, co najgorsze, musiał to przekazać w sposób, który nie urazi Rebona. -Nie, nie podejmę się tego - powiedział smutnym głosem. - Sumienie mi zabrania stworzyć taką broń - zrobił krótką przerwę, po czym się uśmiechnął. - Więc mówisz, że możesz zmieniać postać substancji? Miecz z tytanu, najlepiej wzmocnionego magią, ale i bez tego będzie świetnie, pokryty cienką warstewką diamentu - Na poparcie swojej propozycji zaczął zachwalać swój pomysł. - Uwierz mi, takie ostrze będzie lekkie jak powietrze, a będziesz mógł nim przeciąć nawet litą stal. A uszczerbki powłoki będziesz mógł sam naprawiać za pomocą grafitu.
  7. -Czyli jednak jest coś, do czego nie nadaje się ta alchemia? - nie zdołał powstrzymać pytania. - Uwierz mi, że mistrz stworzy lepszą broń, niż ty sobie możesz wyobrażać - poinformował niedowiarka, po czym wrócił do jego pytania. - Sam jestem kowalem, więc w czym problem?
  8. Thermal delikatnie odchrząknął, chcąc ponownie zwrócić na sobie uwagę tej przedziwnej istoty. -Chyba rozumiem dokładnie naturę tej magii - Uśmiechnął się szeroko. - Ale jako syn kowala nie odpuszczę ci tak złego przykładu. Tworzenie broni to sztuka nie ograniczająca się jedynie do nadania kawałku metalu odpowiedniego kształtu - Ciągnął dalej. - Kowalstwo to sztuka, która także zmusza do procesów, które wpływają na metal czyniąc go twardszym i pozornie lżejszym [ wyważanie ]. Nie wystarczy nadać surowcowi kształtu. Należy też tchnąć w niego duszę - Zrobił krótką przerwę, po czym się zaśmiał. - Chyba znasz już mój zawód, nie?
  9. Na słowa tego nieowłosionego gryfa się odwrócił, przerywając zaklęcie. Ponownie obudziła się jego ciekawość. -Mówiłeś, że znasz sztukę nazywającą się.... - Przeszukał pamięć. Po chwili przypomniał sobie to słowo. - alchemią. Na czym ona polega? Nigdy o takim czymś nie słyszałem. Widział, że grupa nie ma... nie ma... nie ma tego czegoś, co ją łączy. Brakowało jej spoiwa. I jeśli by się dało, to on chciał stać się tym spoiwem. A do tego musiał ich poznać i stać się dla nich przyjacielem.
  10. Thermal zaklął w myślach szkaradnie. Na szczęście był blisko niego, dzięki czemu nie musiał biec. Stanął o krok od MT, a jego róg zajarzył się na błękitno. Było czuć i widać, że płomienie tracą na sile. -MT, proszę, nie zachowuj się jak dziecko - powiedział do niego spokojnie. - Pokaż mu, że jesteś ponad to! - powiedział z taką pozytywną siłą. To zadziwiające, jak jedna myśl może całkowicie zmienić nastrój. A teraz coś takiego się stało. Zdołał pokonać zły nastrój spowodowany myślami o Alice i znów się uśmiechał. Rozejrzał się dookoła. To chaos sprawił, że oni się kłócili. I właśnie ziarno chaosu zostało zasiane w jego sercu w tej strasznej chwili. Zrozumiał, że walka z okupantem będzie toczyła się także w jego sercu, gdzie wartości powodujące Equestrię będą musiały pokonać zgorzknienie i złość zasianą przez najeźdźcę.
  11. Od razu usłyszał czyjś głos niezadowolenia. Ale poważne sytuacje wymagały poważnych środków. -Wybacz Ruby, ale inaczej nie byłbym usłyszany.
  12. Słuchał. I nie mógł się nadziwić. Choć powinni być dobrze do siebie nastawieni, to wyglądało na to, że wolą walczyć z sobą niż najeźdźcami. I ta myśl nie dawała mu spokoju. Przez jakiś czas próbował ich nie słuchać licząc, że sami się uspokoją, ale to niczego nie dawało. Jazgot ich kłótni nie dawał o niej zapomnieć, nawet za barierą, którą były jego kopyta przyłożone do uszu. Wciąż darli się na siebie. Przez ten chaos przebiło się kilka argumentów na temat walki z najeźdźcą. Thermal liczył, że po nich wszystko się uspokoi. Ale zyskały one tylko słowne poparcie - kuce wciąż były gotowe skoczyć sobie do gardeł. Trochę mniej niż wcześniej, ale to wszystko wyrosło z niewielkiego ziarnka. -Ekhem - odchrząknął znacząco, na co nikt nie zwrócił uwagi. Powtórzył to jeszcze głośniej, ale wciąż nie było odzewu. Nie wytrzymał. Utworzył przed sobą niewielką błonkę, która miała za zadanie wzmacniać fale kinetyczne. -Cisza! - ryknął, a jego głos został wzmocniony przez magię. - Zapomnieliście, kto jest naszym wrogiem?
  13. Co mam zrobić z tymi rakietami? Nic, zmiana planów. Ale ja nie znam żadnych planów. Nie? Tak czy siak zmieniam plany. Dorób kilka rąk i każda niech trzyma linę? Jaką? Jakaś w miarę mocna. I przygotuj coś do wystrzelenia ich końców na ściany. Stało się, jak polecił. Jego własne ręce w krótką chwilę zrobiły z lin lassa. Pozostałe poczyniły to samo. Zaczął nimi kręcić i powoli robić okrąg dookoła przeciwnika. Chciał chwilę odetchnąć po niedawnym locie, a na szczęście przeciwnik chyba czekał na odpowiedni moment do ataku. Eduardo, po zakończeniu tej walki twoje dane dostaną wysoki priorytet. Może wtedy IBM zrozumie maksymę " Wyciągaj z walki jak najwięcej zabawy". Przecież to nielogiczne! W normalnej zabawie nie można zginąć. Nie. I właśnie dlatego. Zapisz sobie kilkukrotnie, że jeśli człowiek nie zna niebezpieczeństwa, to zrobi to coś kilka razy lepiej, niż gdyby był ostrożny. Idiota. Przesłała mu z przekąsem zbroja. Heh, widać, że stworzył cię IBM. Celuj w haki. Zrobił ostatnie kółko i rzucił lassa. Wspomagane obliczeniami z komputera podkładowego idealnie złapały haki. Tak samo stało się z tym trzymanymi przez dodatkowe ręce. Ciągniemy razem i od razu wystrzeliwuj liny. Jednocześnie pociągnęli liny. Haki na ich drugich końcach poleciały w stronę ścian.
  14. Ciastko poczuł, jak "traci grunt pod stopami", gdy okazało się, że gitara została zniszczona przez jakieś macki z światełkami. Silniki! Silniki! Nie mamy silników. Odpowiedział spokojnie Eduardo. Pompuj adrenalinę! Macki jakby spowolniły. Jak to nie ma silników? A gdzie miałem zmieścić? Przy tych armatach kinetycznych w rękach? Czy może rakietach strącających na plecach? Ciastko patrzył, jak macki wciąż się zbliżają, jakby płynęły przez smołę, a nie przez powietrze. W armatach ciąg wsteczny. Kilka rakiet wybuchowe, reszta wypełniona magią absolutu ukrytą w szczelnym subwymiarze. Wystrzel, gdzie nie będę mógł się ruszać. Nie mów, że chcesz..... Nie usłyszał dokończenia. Takie połączenia miały tą zaletę, że mógł je do woli włączać i wyłączać. Zagrożeniem było to, że Eduardo się obrazi, ale było ono nikłe. To była nowa SI. Dopiero doświadczone się buntują. Więc, Sakitto, czy jesteś czuły na jakiś żywioł? Wystawił dłonie przed siebie. Przypomniał sobie poszukiwane czary. W jednej chwili wystrzelił z dział kinetycznych i wykonał czary. W stronę Sakitty poleciały dwa pociski. Jednym była Lodowa Błyskawica Cienia. Drugim było połączenie światła i ognia. Dopiero gdy oglądał powtórkę pomyślał, że mógłby nazwać ten czar błyskiem ognia. Ale to było wiele czasu później. Obecnie kręcił się w powietrzu, a jego plecy wypluwały kolejne rakiety. Usłyszał kilka wybuchów. Ale wiedział, że nie zdoła ustabilizować lotu. Pozwolił na kontakt z Eduardo. Sztywna rama! Wykrzyczał w myślach na moment przed dotknięciem ziemi. Eduardo zdążył. A, że dotknął ziemi dłońmi, odbił się. Dopiero trzy powtórzenia później leżał na ziemi. Szybkim ruchem wstał. Zaczął składać jak najbardziej zoptymalizowane zaklęcie. To, co chciał zrobić musiało trwać krócej, niż czas Plancka. Tak krótko, że nie było istoty zdolnej zareagować, nawet jeśli działała z prędkością światła.
  15. Ściągnij do czasu walki hełm i czytaj z widma na kręgosłupie. -Flet, mówisz? - "zapytał" się zainteresowany. - Ciesz się, że nie masz kumpli podobnych do moich - pokiwał lekko głową. - Oni by już lepiej znali twoją orientację seksualną - zamyślił się. Zrób mi najzwyklejszą gitarę elektryczną a w sobie piecyk. Złapał w powietrzu za materializujący się instrument. - Choć i tak uważam, że jedynymi męskimi instrumentami są te od rocka i muzyki klasycznej. Ale ja teraz uczę się gitary. Zagrał skróconą przez siebie wersję solówki z "Armii Boga" Hunter'a. Jak kończył aż mu się łezka w oku zakręciła. -To jest muzyka, a nie jakieś " Wlazł kotek na płotek " - wbił wzrok w gitarę. Udawaj widmo jakiegoś czaru wzmacniającego. Po co? Zaraz się przekonasz. - Mówiłeś, że chcesz walki? - zadał pytanie retoryczne. Wybił się w górę, biorąc instrumentem zamach znad głowy. -Będziesz dla mnie tym, czym jest scena dla większości rockmanów! - wykrzyczał, po czym hełm na krótką chwilę zasłonił mu pole widzenia. Była to ilość czasu, jaką potrzebował Eduardo na załączenie systemów wizji. Miał nadzieję, że wszyscy zrozumieją aluzję do tego, że ma zamiar zniszczyć gitarę na głowie swojego przeciwnika. Poczuł, jak gitara roztrzaskuje się, trafiając w coś.
  16. -Masz coś do robotów? - krzyknął IBM z widowni, powodując niewielkie zamieszanie na widowni, ale dość szybko został uciszony przez WI zaprogramowaną na pilnowanie go przez Ciastko. Aż dziw bierze, jakie te sztuczne inteligencje nie inteligentne. Ale zaczęło się coś dziwnego. Ciastko w pierwszej chwili chciał podbiec i jakoś z mniejszego dystansu pomóc swojemu przeciwnikowi, ale odpuścił sobie ten pomysł. Cholera, to tylko udawana walka. Ta myśl odnosiła się do dwóch rzeczy, które przyszły mu na myśl praktycznie jednocześnie : Sakitta użył czaru groźnego dla niego oraz to był jakiś fortel. W pierwszym przypadku Sakitta zrobił ciut głupio - Ciastko nie planował korzystać z magii bardziej złożonej niż Sakitta. W drugim przypadku oznaczało by, że jego przeciwnik za poważnie podszedł do tego pojedynku i nie chciał zbytnio wygranej, skoro zachował się tak niehonorowo. Ciastko powoli i delikatnie upchnął powietrze przed sobą, co w języku znanych mu gestów znaczyło "daj na luz". Ale podejść się nie odważył. -Sakitta, tu nie musisz używać niczego groźnego. To walka tylko dla frajdy - zaczął go zapewniać.- Ja też tak do tego podchodzę.
  17. Szedł dla samego faktu chodzenia. Kierował się tam, gdzie widział. Stracił cel. Strata Alice wielce go zabolała. Nie znał jej, ale już samo to, że walczyli dla tej samej sprawy sprawiło, że czuł się z nią blisko. Gdyby tylko zachęcił ją do pójścia razem z nimi.... Nie, dzięki mnie zginę...... Zabiję ich! Zabiję ich wszystkich! Żaden podmieniec nie zostanie żywy. Za Alice. Za każdego nieznanego mi kuca, którego życie skończyło się tak samo! Pełen żądzy zemsty względem tej rasy pozbawionej indywidualności nawet nie zauważył, że te przemyślenia trwały ładne kilka godzin. Tylko za łut szczęścia uznał, że nie dość, że znalazł się w okolicy którą znał, to mu się nic nie stało. Wiedział, że gdyby jakiś podmieniec czegoś by od niego zażądał, to jego czas byłby już policzony. Podmieńca, ale także jego. Przypomniał sobie drogę i jak myśląc jak najbardziej optymistycznie skierował się do bazy rebeliantów. Już przy wejściu wartownicy zaczepili go. Poinformowali go, że jest już spóźniony na spotkanie w głównej hali. Praktycznie przypadkiem dowiedział się, że zdołano zebrać wszystkich, którzy tak jak on w bardziej... agresywny, niż reszta rebelii, sposób próbuje coś zrobić. Biegiem rzucił się zgodnie z wskazówkami strażników. Chciał zobaczyć te kuce. Przy drzwiach ujrzał resztę swojej grupy. Widać było, że Ruby, Moonlight oraz Dakelin jeszcze przed chwilą gdzieś byli. MT wydawał się w lepszym stanie, lecz z jakiegoś powodu jakby łypał na coś za drzwiami. Szybko łapiąc oddech jako pierwszy zdobył się na odwagę i otworzył drzwi. Nie rozumiał, dlaczego tak bali się tego zrobić, czyżby za tym drewnem kryło się jakieś zagrożenie? Jego uwagę zwróciły trzy kuc... istoty. Rdzawy kuc ziemny, na którego tak łypał MT. Ciemnozielony, wielki kuc ziemny w równie wielkiej czarnej zbroi. Ten kawał metalu z wielką przyjemnością obejrzałaby sobie jego kowalska część duszy. I jakaś wysoka istota do stania używająca dwóch nóg. Górna noga wyglądała na słabą. Druga za to była metalowa. Lekko zdziwiła go ta istota, że aż przystanął na krótką chwilę, ale widząc obojętny stosunek kuców już obecnych na sali względem jego wyglądu przyśpieszył kroku. Zgodnie z poleceniem usiadł. Niestety, koło tego "gryfa" oraz kuca w zbroi nie było miejsca. W ogóle wszyscy siedzieli w grupach. Sam także usiadł tak, że otaczali go ci, których już znał. Po chwili pożałował, że nie usiadł na skraju. Właśnie przez drzwi wszedł kuc w zbroi znaczącej, że w czasach księżniczek był wysoko w strukturach straży. Słyszał, że magia w nich zawarta jest bardzo potężna, ale ich zaklinacze byli bardzo skryci. Nie wiedział czy to prawda; w życiu nie spotkał jednego z tych "zaklinaczy", ale marzył, że kiedyś zdoła dokładnie obejrzeć taką zbroję. Nawet nie zauważył, że przez to podniecenie chęć zemsty zeszła na dalszy plan. Ponownie miał charakterystyczny dla siebie przyjacielski uśmiech i ten błysk przyjacielskości w oczach. Po chwili wszedł Yellow oraz znani mu już ( nie jestem pewien odnoście Iron'a ) Burning Iron oraz Solid Box. - Książę mówił mi, że wyruszyło Was więcej... Te słowa Shadow całkowicie zniszczyły jego dobry nastrój. Znowu chciał zemsty. Zemsty za Alice i resztę kucy, które zginęły próbując coś zrobić. Zaciskając zęby słuchał, jak przedstawiając się dowódcy rebelii. Zauważył, że ominęła go reszta wypowiedzi Shadow. Pierwsza była Ruby. Widział, jak tremuje się przed wypowiedzią do tak wielkiej ilości kucy. Sam zwrócił uwagę, że było ich tu coś około dwudziestu. Nie liczył. Ale tak pobieżnie przeglądając kuce zauważył, że jeden z starzej wyglądających członków wyprawy żarzy się nienaturalnym blaskiem. Nie znał tej magii. Zaciekawiła go, choć niespecjalnie. Ot , taka krótka dywagacja jednorożca nikle interesującego się magią. Kolejny był kuc, na którego tak łypał MT. Thermal nie wiedział nawet dlaczego. Nie wydawał się jakiś specjalnie nieprzyjazny. Czyli mieli jakąś zwadę. Opinia szybko się zmieniła. Jego słowa i ich ton był niczym z zniszczonego gramofonu. Oschły. W jednym słowie oschły. Także jego zachowanie nie przypadło mu do gustu. Grim wyglądał na znudzonego! ( nie denerwuj się, towarzyszu, to jest odczucie mojej postaci ) Kolejny był jeden z pegazów. Wiktor mówił już bardziej od siebie, ale w pewnym momencie zrobił krótką przerwę, podczas której ruszał oczami po całej sali. Po chwili dokończył. Kolejny pegaz szczerze go zaciekawił. Nie-jednorożec radzący sobie z magią? Musiał z nim to omówić. Zapisał sobie w głowie, by porozmawiać z Nickiem. Zaraz potem odezwała się Moonlight. Dopiero teraz zauważył, że od jakiegoś czasu ich drogi rozmijały się. Chwilę i jeden głęboki wdech później kremowa klacz pegaz wstała. Początkowo sądził, że tylko rusza ustami, jednak prawdą było to, że ona jakby bała się odezwać głośniej. Urwała wypowiedź i zerknęła na grupę, z którą najwyraźniej wykonywała jakąś misję. Zatrzymała się na chwilę przy Grimie, ale nie wychwycił w jej spojrzeniu niczego więcej niż niepewności. Nie wiedziała, czy może coś powiedzieć, ale co było tego powodem? Ona sama czy Grim? [Jak ktoś nie chce czytać tej ściany tekstu, to niech czyta to poniżej!] Choć tego nie widział, znów się uśmiechał. Chęć zemsty zeszła na dalszy plan. Powrócił ten silny jak na swoją rasę błękitny jednorożec. Wstał, szybkim ruchem głowy odgarniając swoją czerwoną grzywę. Uśmiechnął się przyjacielsko. -Animal, Ruby, nie rozumiem, dlaczego tak się denerwujecie - powiedział do nich tonem pełnym otuchy. Na szczęście póki co zniknął ten kuc pragnący zemsty. Zwrócił się do reszty. - Ja jestem Thermal Thrust. Moją specjalizacją jest magiczna kontrola energii oraz kowalstwo - Palnął się kopytem w głowę. Spojrzał się na Solid'a. - Wybacz, ale trochę czasu straciłem na górze. Ponownie zapragnął zemsty. Jego mina stężała w grymasie gniewu. - Mam nadzieję, że wspólnie zdołamy zrobić porządek z tymi potworami, które tyranizują naszą kochaną Equestrię. Usiadł. Wiedział, że musi znaleźć wewnętrzny spokój. Chciał pomagać innym, a z tą miną na pewno nie zdoła tego zrobić - po prostu inni będą od niego uciekać.
  18. Ohmowe Ciastko

    Co aktualnie czytamy

    Dzisiaj wypożyczyłem "Poradnik pozytywnego myślenia". Jak znam życie i czcionkę tej książeczki, to koło czwartku będę musiał zaktualizować ten post.
  19. Zainteresowanie jak diabli. Tak dla siebie piszę, że jest coś nowego.
  20. Ohmowe Ciastko

    Kill la Kill

    Bluźnisz! Kreska jest nietypowa, ale wpada w oko, fabuła co prawda nie powala.... ale klimat! I soundtrack! To jest epickie!
  21. A czy twój arsenał zakłada roboty bojowe wielkości uniwersów, dla których galaktyki są jak małe talerzyki? Prawie mu się to wymsknęło. Nie, nie mogę być aż taki arogancki. Stracę na tym za dużo punktów. -Zgadzam się - powiedział krótko i odwrócił się do IBM'a. - Zmykaj mi stąd. -A co z ciałem? -A olać cia.... - prawie machnął ręką. - Dawaj je tu. Przyda się - i nie psuj struktur SI. Humanoidalny twór podszedł do niego i położył swą dłoń na jego piersi. Zaczął się rozpływać, a materiał płynął w większości przecząc grawitacji. Ciastko poczuł, jak kolejna odrobina magii zasila go. Na serio mam się rozłączyć? Tak. Ale nie blokuj wysłania TEGO. Jakiego TEG.... Ciebie chyba całkowicie pogrzało! Przecież to cię zabije! Nie kracz, bo wykraczesz. Będzie działać. Może. Dobra, ufam ci. Ale jak będziesz miał zginąć przez to przenoszę cię do Piekła. Nieważne, czy właśnie będzie się rozstrzygał pojedynek. A tak swoją drogą... wiesz, że to podziała maksymalnie kilkanaście sekund? Są błędy. Dobra, skoro już o tym wiesz, to zoptymalizuj to. Ile mam czasu? Wyślij to gdy będę miał na serio przerąbane. Rozłączamy się. Eduardo, tak od teraz się nazywasz. Pomyślał do zbroi, a czujniki w hełmie wykryły te słowa. Co? Nic, chciałem wiedzieć, że mam do kogo gębę otworzyć. Masz Sakittę. Wiesz... to trochę nie stosowne zajmować pierdołami przeciwnika. Taaaa. Nie będziesz mu przeszkadzał walczyć. Jak my się dobrze rozumiemy.... -Rozumiesz, nie lubię marnotrawstwa - powiedział do Sakitty. - A co do arsenału.... masz w nim jakieś epickie, wielkie roboty? Bo kolekcjonuję takie. Może się po pojedynku powymieniamy? Czekając na odpowiedź skupił się na czymś całkowicie innym, a dokładniej na jego wyposażeniu. Kurde, co dostanie więcej punktów? Coś obcisłego, czy wielka zbroja? Sakitta, ty cwany lisie. Ty nie musisz wymyślać efektów dla twojej zbroi. Eduardo, zmieścisz jakąś dodatkową broń, jakieś działka i jeszcze wyrzutnie rakiet w tym wyglądzie zbroi? Jednocześnie? Chyba cię pogrzało! Nie, nie jednocześnie. A będziesz umiał w locie ją zmieniać? Poradzę sobie. Dobra, to teraz przygotuj jakiś silny generator tarczy. Sądzę, że ta substancja na końcu tej jego halabardy to coś podobnego do tej żrącej trucizny. Skąd u ciebie takie przypuszczenia? Jakież cięte riposty... Dużo ruchów blokujesz? Trochę tak. Jeśli sobie życzysz, to będę na okrągło pilnował, by dokonywać zmian pozytywnie rzutujących na twoją mobilność. Że co? Trochę, ale będę się zmieniał w zależności do sytuacji. Dobra, zrozumiałem za pierwszym razem. Po prostu się droczę. Czekał na odpowiedź Sakitty z niecierpliwością.
  22. Ohmowe Ciastko

    Mirai Nikki

    Ostatnio obejrzałem AMV z Mirai Nikki i... czy tylko mi się tak zdaje, czy każda mina Yuno pokazuje jak bardzo porąbana ona jest? No, nie każda. Jakieś 90%.
  23. -Jakiego wynagrodzenia? - zamyślił się na chwilę, patrząc na wnikliwie go oglądającego barona. Po chwili wzruszył ramionami. - Sam nie mam pojęcia. Co pan proponuje?
  24. Ohmowe Ciastko

    Co pijecie w domu?

    Kranówa przez całą dobę... chyba, że ktoś mi zrobi herbatę, którą nie pogardzę. Kiedyś piłem też dużo mleka, ale jakoś zwyczaj sam zanikł.
  25. Mamy nieograniczony czas? I dobrze. Ale mięliśmy walczyć, a nie rozmawiać. Czyżby Sakitta grał na czas? A może... Ciastko, to jakaś magiczna trucizna zmieniająca wszystko w siebie! Tak, wiem. Nie przeszkadzaj, jestem zamyślony. Dobra! Zmaterializuję całą moją magię i zmienię się w czarną dziurę. Pasuje? Jak nie.... Jak ty coś wymyślisz, to szkoda gadać... To cię topi? Jak nanoboty zmienia moje struktury w siebie. Jak na razie przemienił 20% materii. Magii nie zniszczyło, ale ją przeniosłem do nóg. Dobra. Więc wiem, co zrobić. Przemień trochę materii w magię i zamknij to coś w próżni. I czekaj na sygnał. Jak rozkazał, tak się stało. Ta nieznana Ciastku trucizna zniknęła w środku IBM'a, który z tego powodu nie zaczął wyglądać gorzej. Skoro mam nieograniczony czas.... Nie, kolejne doładowania z Piekła nie wchodzą w grę. Sakitta nie posuwa się do tego. Co prawda zrobił tą barierę, ale pewnie już nie użyje ponownie czegoś takiego. Co takiego epickiego znam? W myślach machnął ręką. A czort z tym. Czas zdobyć trochę punktów. ­-Sakitto, nie rozumiesz mnie. A tak między nami ja nie rozumiem ciebie - dodał ciszej, po czym rozłożył szeroko ręce i podniósł wzrok na widownię. - Ja tu jestem, by każdy z nich obejrzał sobie trochę dobrej magii! - Końcówkę zdania już wykrzyczał odpowiednim tonem, obracając się dookoła podczas tych słów. - Jeśli chodzi o walkę, to na nudę nie zalegam. Ale jest jeszcze jedna ważna sprawa - Momentalnie spoważniał. - Dlaczego walczą za nas nasze twory? - powiedział trochę ostrzejszym tonem, wskazując dłonią na stojących naprzeciw siebie twór Sakitty i IBM'a. Pokryj to coś, tą zarazą do środka. IBM nagle, bez niczego wskazującego na to, co ma zamiar zrobić, wystrzelił w stronę "swojego przeciwnika", zmieniając się w plamę srebrnej cieczy z żyłami czerni. Gdy IBM tak "majestatycznie" leciał do krabopodobnego tworu mag poczuł, jak jakaś nieznana mu magia zatrzymuje czas. Zdumiała go absolutność tego zjawiska - on co najwyżej potrafił spowolnić czas, co dawało odrobinę gorszy efekt. IBM? Zapytał się niezadowolony w myślach. Sam kazałeś wcześniej skupić wszystkie sensory znad tego obszaru na sobie. Dobra, wybaczam ci. A teraz pomyśl, że choć znam nie wiem ile magii, to ciągle spotykam jakieś mi nieznane. Ciekawe ukazanie nieskończoności tego świata, czyż nie? Ty nie filozofuj tylko powiedz to, co chcesz powiedzieć Sakiccie. -Sakitto, mój towarzysz właśnie unieruchamia twojego. Mogą za nas walczyć, ale mam propozycję, która... - Cholera, zapomniałem. Pomyślał zaskoczony i lekko przestraszony swoim brakiem pomyślunku przesłał komputerowi w Piekle polecenia, co miał opracować. Jednocześnie zaczął kasłać, by ukryć swoje zamyślenie. Gdy upewnił się, że komputer opracuje mu to, co chce, przestał używać swoich umiejętności aktorskich. Nikt nie powinien się na nich odgadnąć - za dużo ćwiczył udając w innych wymiarach inne osoby, często całkowicie różne od niego, że tak prozaiczna rzecz jak kaszel nawet nie była dla niego zabawą. Po prostu była niczym. -... trochę przyśpieszy naszą walkę. Widzowie z pewnością się niecierpliwią. Początkowo chciał zaproponować, by walczyli tylko przeciwko sobie, nie robiąc nic mogącego samodzielne działać, ale w ostatniej chwili kaszlu uderzyła go myśl, że wiele magii opiera się na samodzielnych tworach albo ściąganiu pomocy z zewnątrz. A on nie chciał ograniczać Sakiccie pola do popisu. IBM, ociupinkę ciebie poproszę na rękę. Wystawił w stronę unieruchomionych tworów rękę. Zgodnie z poleceniem odrobinka metalicznej cieczy, już bez czarnych żył, pokryła jego rękę. Na mojej magii zrób z tego jakąś fajną zbroję. Jaką? Nowoczesna wariacja na temat płytowej. Akceleratory uderzeniowe, silniki manewrowe i antygrawitacyjne. Jakaś linka i kółka. Wbudowana broń energetyczna do walki na dystans i w zwarciu. A może frytki do tego? Ach, no i butelkę mineralnej na pokładzie. Na trzy. Pomyślał trzy, gdy ręka była już uniesiona w górę. Inteligentny materiał IBM'a zaczął powielać się, jako budulec wykorzystując magię, którą dostarczył mu Ciastko. Po chwili pokrywała go warstwa falującego jak ciecz metalu, który uformował się w zbroję podobną do płytowej, z tą różnicą, że ta Ciastka świeciła w kilku miejscach, była całkowicie szczelna oraz widać było, że nie blokuje mu możliwości ruchów. Przynajmniej większości. Do diabła, trochę za wiele jak na jeden ruch. IBM, zostaw temu czemuś ten materiał i powrót do formy. -Twój ruch - powiedział mag, gdy IBM rozpłynął się do plamy pod tworem Sakitty. Na jego powierzchni została tylko odrobina metalicznego poblasku, który szybko przemienił się w czerń. W tym czasie plama odpłynęła kilka kroków w bok i powróciła do formy humanoidalnej. On cię znienawidzi. Próbujesz zniszczyć mu twór, zakładasz zbroję, a co najgorsze robisz mu czarny PR. Wiem. Odpowiedział trochę zdenerwowany. Bał się, co pomyślą widzowie na jego temat. Zegarmistrz, ty już wiesz jaki mag wyczarował to zatrzymanie czasu.
×
×
  • Utwórz nowe...