Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Thermal patrzył, jak z wyrazem wrednego sukcesu okupanci wchodzą do miasta, prowadząc więźnia. Okazał się on klaczą, którą z jakiegoś powodu kojarzył. Gdy zobaczył, jak próbuje wyrwać się tym, którzy ją aresztowali, przypomniał sobie. ALICE! Nie zdążył się jednak poruszyć, jak jeden z podmieńców został pociągnięty za sznur, który miała na szyi. Klacz upadła, a inny z żołnierzy wroga wbił w nią swój miecz. Thermal stanął jak wryty, nie mogąc poruszyć żadnym członkiem. Mógł tylko starać się wyglądać na jak najmniej przerażonego. Wy potwory! Zniszczę was! Sprawię, że będziecie cierpieć. Czuł, że coś w nim umarło. Nawet chyba wiedział, co to było - jakiekolwiek pozytywne uczucia do podmieńców. Wiedział, że to jest rój identycznych jednostek. A skoro jedna bez skrupułów była zdolna zabić... oko za oko, ząb za ząb, jak mówiło prawo jakiegoś plemienia, żyjącego przed wiekami poza granicami Euqestrii. Ale wiedział, że to uczucie będzie przy nim ciągle, ale jeśli się nie pośpieszy gdziekolwiek, to widząc ślady krwi na podłożu zwymiotuje. Zawrócił i zaczął kierować się z powrotem do rebeliantów.
  2. Na podstawy przedsiębiorczości piszę biznesplan wydawnictwa. Twilight byłaby ze mnie dumna :)

  3. Jego sytuacja nie była najlepsza. W jego stronę mierzyła swym ogonem jakaś skorpionopodobna istota, a on sam był prawie bez mocy. Co prawda powinien wytrzymać conajmniej kilkanaście uderzeń... ale twór nie wyglądał na zbyt zaawansowany technologicznie, a magia miała to do siebie, że jej twory ŻYŁY. I, co najważniejsze, nie wiedział, czy stworzenie było zaprogramowane, by zabić. A te szczypce najpewniej nie były oznaką pokojowych zamiarów. Palnąłby się w czoło, gdyby był sam. JUŻ NIE BYŁ BLOKOWANY PRZEZ BARIERĘ! IBM, daj mi trochę mocy. To nie podziała. W tworze jest jej sporo, ale Sakitta to już kilkanaście lig dalej. I nie wiemy jakie czary ma twór. Żeby być bezpiecznym potrzebujesz dwukrotności mocy Sakitty. To odpada. Skoro już poznałem jego poziom mocy i magię, to ma być uczciwie. Pomogę ci. Nie, przecież mówiłem, że to jest tylko mój pojedynek. Ale on też stworzył coś, co może samodzielnie walczyć. Po raz któryś, zresztą. Nie możesz być gorszy od niego. Co pomyślą widzowie? IBM doskonale wiedział, że to zdanie podziała. I się nie zdziwił. Jakby się na to spojrzeć z tej strony... Ale zajmiesz się tylko tym stworkiem i znikasz, gdy go pokonasz, OK? Zgoda. Ciastko poczuł, jak tuż pod nim otwiera się portal do jego absolutu, a zaraz po tym spod ziemi obok jego nogi wystrzeliła długa ręka, która złapała ogon tworu Sakitty. Po chwili pojawiła się druga, choć ona posłużyła tylko, by wyciągnąć resztę metalowego, świecącego śnieżnobiałego humanoidalnego ciała z wymalowanymi gdzieniegdzie ciasteczkami. A gdy IBM w jednym z swoich ciał stał już stabilnie na obu nogach, to podał rękę Ciastku. Mag odwzajemnił przyjacielski uścisk towarzysza. Gdy ich dłonie się styknęły mag poczuł, jak wielka moc regeneruje jego wewnętrzny zbiornik na magię. Jednocześnie robot przestał świecić i stał się szarobiały. Równiusieńko tyle, co ma Sakitta i ta jego bańka. Pogrzało cię z .... Tak, a co? Przecież to cię mogło spalić? Heh, ludzie. Czy nie widziałeś, że to nowy model? Idealnie ukrywa promieniowanie magii i jest jeszcze odporniejszy. A przy obecnej mocy nie nie może się stać. Idiota, nawet ja się boję świecić od mocy. Ciastko odciął swój umysł od pomysłów IBM'a. Co by tu zrobić, by sędziowie.... CZAS! -Sakitto, sekundkę - powiedział spokojnie mag do swojego adwersarza, po czym odwrócił się do miejsca, gdzie według jego domysłów są sędziowie. - Proszę panów, ile nam czasu zostało? - wykrzyczał, wymownie stukając palcem o nadgarstek. Znał moc organizatorów. Już raz mógł posmakować nagłego zakończenia pojedynku. Czary, które za to były odpowiedzialne były potężne.... ale przez dłuższy czas jego świadomość nie czuła smaku żadnych potraw. Przez miesiąc się leczył, ale wyzdrowiał dopiero po kilku dobach na nogach. To było najgorsze sześć dób w jego życiu. Nie czuć smaku ulubionych potraw.... do dziś wzdrygał się na samą myśl, choć od tego czasu przeżył już kilkaset lat względem siebie, a kilka tygodni względem tego świata.
  4. Działa! To działa! A, widzę, że mam szprytnego przeciwnika. Ciastko zasłonił się najprostszą tarczą. Nie kosztowała go prawie nic, a skutecznie chroniła go przed falami uderzeniowymi. I tak naprawdę to nie była jedna tarcza, tylko kilkadziesiąt samoregenerujących się barier mających stopniowo rozpraszać energię ataku. A wierzchnie warstwy idealnie blokowały impulsy antymagiczne. Z zachwytem patrzył, jak twór przeciwnika traci "blask" zmagazynowanej wewnątrz magii. Podczas tego tylko raz został trafiony prawie co całkowicie rozproszonym uderzeniem. Fala była tak słaba, że była jak lekki powiew. Przez cały czas trwania bombardowania, którego ostatecznie jednak nie zdołał zsynchronizować, Ale co tam , starał się zachować jak najpewniejszą siebie minę. Dla punktów zjadłby nawet brokuły . Podsumował w jednym z rdzeniów SI IBM, widząc, jak maga korci, by coś zrobić. Ledwo co zdołał spokojnie stać. "Łam bariery, gdy są w najgorszym stanie. I pamiętaj, że magia w takich tworach nie jest nieskończenie szybka. W wolnej przestrzeni prawda, ale nie w czarze. I zawsze, ale to zawsze najwięcej mocy znajduje się w miejscu ostatniego uderzenia. Znajdź ten moment i zaatakuj inne miejsce. Albo naraz zaatakuj kilkadziesiąt miejsc, jak wolisz, choć to zmniejsza siłę, z jaką atakujesz jeden punkt. Ale nigdy nie atakuj miejsca, gdzie koncentracja mocy jest duża. To po prostu idiotyzm. " Przypomniał sobie wywód jednego z magów, który go uczył. Dzięki, mistrzu. Szkoda, że ten troll jednak musiał złamać tą twoją barierę. Choć wybuch go zabił, więc chyba wygrałeś. Szkoda, że ci niedowiarkowie nie zdążyli cię odratować. Zasalutował na jego wspomnienie. Od razu gdy wybuchy ucichły ponownie skupił się na walce. Wchłonął moc tarczy i zmusił pierścień do zaprojektowania wyrzutni rakiet. Na ziemi przed nim stanął sześcian podzielony na kilkadziesiąt segmentów. Każdy z pocisków był załadowany silnym rdzeniem z antymaterii. Jednocześnie wszystkie wystrzeliły, celując w boki areny. Ale nie w szczyt. Ciastko stworzył silną barierę wzmacniającą ciało, a obok siebie utworzył teleport, którego wyjście utworzył pod sobą. Przygotował się do wyskoku i zaczął składać czary. Bariery tuż przed śmiercią tego człowieka nie zdążyłem pokonać jakością, to teraz tą zniszczę ilością! Wszystkie pociski jednocześnie uderzyły w barierę. Wybuchy rozeszły się po całym terenie. Ciastko jednocześnie aktywował czar. Jego nogi z niewiarygodną siłą wyrzuciły go do góry, jednocześnie robiąc wklęsłość na podłożu. Energia wybuchów nieznacznie zwiększyła siłę wyskoku. Jego pięść, wystawiona do góry na spotkanie z częścią klosza chroniącą pomarańczowego Sakittę, aż błyszczała od ogromu najczystszej magii zniszczenia. Mag nie zostawił sobie drogi powrotnej. Magii zostało mu tylko tyle, by przez kilkanaście sekund utrzymać barierę zdolną wytrzymać bardzo silną magię. Zawsze zostawiał sobie takie minimum. I nie raz okazywało się ono przydatne. Uderzył w barierę, jednocześnie aktywując czar w pięści. Tylko kilka razy widział bariery zdolne zatrzymać taką energię... tylko, że nigdy nie były one tworami jednego maga. TYM RAZEM MNIE POSŁUCHASZ!
  5. Proszę, sprawdźcie, który z nas miał lepsze pomysły: Vieg czy ja? http://mlppolska.pl/watek/6047-pojedynek-c-piekielneciastko-vs-vieg/

  6. Cały czas czytałem z bananem na twarzy. Od prologu, do końca. Teraz tylko czekam na więcej.
  7. Zanudziłaś się na śmierć, nie znalazłszy sensu dla dalszego życia. Przeniosłem się do czasu obiadu...
  8. Ufff, teraz przynajmniej wkopię tylko siebie. Dobra, muszę się uspokoić. Nie umiem się uspokoić! Bogini, co tu zrobić? "Nie myśl o problemie. Myśl o ostatniej głupocie, ale o głupocie wciągającej. Nic nie jest gorsze od zadręczania się strachem.". Dzięki, tato. Dyskretnie zrobił głęboki oddech i zaczął wyliczać rodzaje metali i sposoby ich obróbki. Skupiony na tym wszedł w tłum ludzi, który kierował się na zewnątrz.
  9. W końcu zmusiłem się do usunięcia LOL'a. Nareszcie odzyskam produktywność :)

    1. Skrzynek

      Skrzynek

      <bije brawo. Po chwili orientuje się że klaszcze kopytkami i zastanawia się, czy to dobry znak i czy on też nie powinien z czegoś zrezygnować... Po chwili wzrusza ramionami i porzuca to, nie wiedząc co w ogóle mu strzeliło do łba... I dalej klazcze>

  10. Bogini, dlaczego on tak chce iść ze mną? Zostanie i będzie bezpieczniejszy. - Magic, wątpię, by to coś dało - powiedział cicho, choć wyraźnie, dopiero teraz dyskretnie lustrując otoczenie w poszukiwaniu podmieńców. Ale i tak wiedział, że ich brak może być iluzoryczny. Nie raz słyszał, jak jakaś rodzina została pojmana, bo jeden członek niedyskretnie niepochlebnie wyrażał się o nowej władzy, a potem jakiś podmieniec łapał na tym resztę jego rodziny w jego formie. Musiał zrobić coś, by ktoś, kto może ich podsłuchiwać, a ktoś taki mógł się znaleźć przez dyskrecję, z jaką starali się to robić, pomyślał, że nie są oni dla nowej władzy zagrożeniem. Złapią go. I to przeze mnie. A może nie kłamać? - Na pewno będą nie dadzą ci spokoju, jak zobaczą skrzydła. Dlaczego ich nie zostawiłeś jak wyjeżdżaliśmy tutaj? Jeszcze każą ci zrobić kolejne, które wybuchną - Machnął kopytem, porozumiewawczo mrugając do MT. - Idź na stancję. Ja ją znajdę i przyprowadzę. Miał nadzieję, że ta historia będzie się trzymała kupy. Młodzi studenci, w tym jeden naukowiec z wynalazkiem o niepewnym działaniu, którzy szukają jakieś znajomej klaczy. Canterlot to stolica nauki magii, więc ta historia powinna być w miarę zwyczajna. Tylko by zrozumiał grę.
  11. IBM, sugestie. - Czyżbyś zapomniał, co mówiłem? - To pod czym jesteś to złożony twór magiczny. - Nie poznałem natury duszy i wiem, że nikt nie zdołał tego osiągnąć. - Znalazło jakieś źródło magii i zbiera ją w sobie, częściowo w tym ciele. Chłonie także z otoczenia.- Każdy kto sądzi, że to zrobił kłamie. - Musisz jakoś to zniszczyć i to szybko. - Ale ja WIERZĘ, że dusza może zaistnieć w każdym świadomym tworze. Nieważne, czy komputerze czy człowieku. - Musisz wymyślić coś, co cię nie zabije, a to zniszczy. Chyba, że zgodzisz się, bym ponownie przeniósł was do Piekła. - A tworzenie ciał.... póki mają organiczny umysł lub komputer zdolny do samodzielnego myślenia, to tworzenie nowej duszy. Nawet tamto ciało miało ją. - Antymateria i antymagia, pasuje? - Ale ty mnie nie chyba nie słuchałeś. - To szaleństwo! Nie wiadomo, czy tym razem zdołasz ją utrzymać. Masz szanse jak jeden do miliona. - Dlatego wiem, że chcę cię pokonać! Przy rebelii Pożeracza miałem mieć jak jeden do miliarda. Zapominasz, że przy mnie wszystkie obliczenia szlag trafia. Złość w nim buzowała. Przeciwnik, nie dość, że szafował życiem, TO JESZCZE GO NIE SŁUCHAŁ! Ta zniewaga krwi wymaga. Skupił się. To, co chciał zrobić w większości się nie udawało. Stworzenie antymaterii było nawet łatwe. Nie reagowała ona z magią, dzięki czemu mógł utrzymywać ją oddzieloną od innych cząsteczek za pomocą barier. Ale cząstki antymagii były o wiele trudniejsze do stworzenia. Jak twory z natury łączące się z magią tworząc niewiarygodnie silny impuls niszczący magię, musiały być stworzone w środowisku całkowicie oczyszczonym z mocy magicznej. Na razie Ciastku udało się to tylko raz. Wtedy też zamknął cząsteczki magii w kokonie z powietrza, gdzie ostatnie atomy, do których magia nie powinna dolecieć, miały zapisane runy zatrzymania czasu. Wtedy też udało mu się utworzyć nową magię, która zasiliła "barierę" oraz cząstki antymagii. Lecz później mu się to nie udawało. Ale teraz miał pomysł, jak to zrobić. Kucnął i zebrał odrobinę piasku z podłoża, które się ostało na arenie.. Utworzył wiele drobnych światów, skompresowane do wielkości ziarnka piasku, które wypełnił antymagią i antymaterią. Stworzył opóźnione portale do tych światów. -Niszczyciel Sakitt - powiedział cicho, choć dzięki użyciu magii było to doskonale słyszeć na całej widowni, i dmuchnął. Ziarenka posłał do dziur chłonących wszystko na arenie. Był ciekaw, co to da. Istniała szansa, że światy już szlag trafił. Wtedy prawdopodobnie już przegrał. Ale jeśli uda się, to bariera przynajmniej będzie osłabiona. Zdawał sobie sprawę, że szanse na powodzenie wynosiły jeden do tysiąca. Szansa, że antymagia zniszczy portale była ogromna, prawie pewna. Liczyło się tylko to, czy choć przez chwilę będą działać. Ale nieważne jaki miał być wynik, to i tak zaliczył małe zwycięstwo. Magia i materia, jaka powstała przy tworzeniu ich adwersarzy znacznie zwiększyła zasoby maga. Powoli uniósł palce i zamknął oczy. W momencie otwarcia portali pstryknął palcami. Trzymałby jeszcze kciuki, ale to mogło odjąć mu punkty. Oczywiście podziałało, ale twoja bariera, więc ty decyduj, jak zareagowała na tą niszczycielską moc.
  12. Thermal westchnął ciężko. To był problem. On sam nie wyróżniał się aż tak bardzo... ale MT już teraz się denerwował. Jeśli będzie się rozglądał.... podmieńce na pewno przeczuwają, że istnieje ruch oporu przeciwko im. Będą wyczuleni na takie nietypowe rzeczy. Gdyby chociaż miał garnitur. -Magic, proszę, nie bierz tego do siebie, ale czy mógłbym sam spróbować to zrobić? - powiedział niechętnie, ale z pewnością, że musi to zrobić. Poza tym sam także się denerwował. Jeśli go złapią, to MT także wezmą z sobą. Musiał spróbować do minimum ograniczyć zagrożenie, jakie groziło innym. Nawet tymczasowo. Być może mają uratować Eqeustrię w gronie, w którym zaczęli? Odrobinę mniej bojąc się niepowodzenia czekał na odpowiedź jednorożca.
  13. Nie zdążył. Wydał bezgłośny krzyk złości na siebie. Wiedział, że przeciwnik z pewnością nie szafuje swoim życ.... swoją świadomością. Silnie, wspomagając się magią, odskoczył do tyłu, lądując prawie na środku przestrzeni pokrytej kopułą. Czekał na dalszy rozwój wypadków. Ciało Sakitty nie wybuchło, jak się spodziewał. Jatagan, który wchłonął jego esencję także tego nie zrobił. Całe ciało zaczęło być przyciągane przez płomień. Interfejs myślowy! On połączy się z barierą! Ciastko nie odpowiedział. Uświadomił sobie to w tym samym momencie, co IBM. Ostrze wysunęło się z ciała, które spadło z głuchym hukiem dotknęło podłoża. -Ja żyję? - zapytało się cicho ciało. -NIE! - rozległ się głos, pod wpływem którego zatrzęsło się podłoże. Ciało zdezintegrowało się, co zostało ustylizowane na najzwyklejszy wybuch. Spojrzał się w górę, do źródła głosu. Pomiędzy warstwami bariery pojawił się pomarańczowy humanoid, z palców którego wychodziły żyłki, łączące się z pośrednio z całą kopułą. Ponownie patrząc na ich sieć ujrzał jednak coś jeszcze - za ścianami oddzielającymi go od jego własnej, z czego przeciwnik najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, powstały konstrukcje układające się w złożony schemat, świecący na żółto, pomarańczowo i czerwono. Po bokach zaczęły się tworzyć niewielkie dziury, w miejscach gdzie bariera stykała się z jednym z typów konstrukcji. Poczuł niewielkie ruchy powietrza. To te dziury wsysały wszystko. A do tego bariera zaczęła maleć. Jeszcze raz spojrzał w górę. IBM zaprzestał prób przebicia się. Cholera, niezły jest. Żeby nawet ten blaszak niczego nie znalazł.... szlag, dzisiaj to stracę mocy.... Słowa Sakitty wyjaśniły mu całkiem sporo. Tuż po nich miał zamiar powiedzieć coś, co dla bardziej zaciekawionych anime widzów będzie kalką z Tengen Toppa Gurren Lagann, ale powstrzymał się. Jak z rozmachem, to coś własnego. -Jeśli coś ma samo świadomość, to jest to istota żywa. A każda istota żywa zasługuje na życie. Nawet jeśli nie ma duszy. Bo wierzę, że dusza to rzecz, która rośnie z czasem, a właśnie nasionem, z którego powstaje jest możliwość samodzielnego myślenia. Więc to nie był komputer. To była istota, która mogła sama żyć! - ostatnie zdanie wykrzyczał. IBM, PRZEBIJ SIĘ OD DOŁU! TO TWÓJ PRIORYTET! DOBIJ DO MOJEGO LIMITU!- Nie jesteś panem życia i śmierci - Podłoga zaczęła świecić na biało -... choć się za takiego uważasz! Nagle z ziemi wystrzelił oślepiająco biały promień. Włosy maga pod wpływem magii zachowywały się jak płomienie. Promienie opływały ściany i kierowały się bezpośrednio do Ciastka. Jego strój zmienił się. Na stopach pojawiły się wysokie buty, na nogach spodnie układające się podobnie do jeansów, choć bez kieszeni i miejsca na pasek, a na torsie pojawiła koszulka bez rękawków z ciastkiem na piersi. Za nim zaczęła powiewać peleryna z tym samym symbolem na środku. A to wszystko było srebrne. Wiedział, że dziury próbują wessać energię doładowującą go i z częścią sobie nawet radzą. Promienie znikły. Ciastko wypuścił z siebie część magii. CO TY ROBISZ? Wysyłaj nas z powrotem na arenę i ochroń widownię. Przecież nie będziesz mógł używać Absolutu! Będę z nim walczył jak równy z równym. Pokażę mu, że zachowanie człowieczeństwa jednak nie oznacza słabości. Uśmiechnął się półgębkiem. I przynajmniej zdobędę trochę punktów u sędziów. Zablokował połączenia. Wyrównanie poziomów mocy było czymś, co mogło przynieść mu porażkę... ale także pokazać Sakiccie, że nie warto gardzić życiem. Ciekawe co z tego wyniknie? Skierował palec w stronę humanoida u góry. -Jednak widzę, że moje wcześniejsze porównanie było właściwe - Skrzyżował ręce. -Rób, co chcesz. Udowodnię ci, że ludzkie ciało jest najlepszym pojemnikiem na człowieka. Chyba, że zatraciłeś już człowieczeństwo, co widzę po tym, jak nie szanujesz życia.
  14. Do diaska, jak ja nie umiem zaczynać pisać takich postów! Bez żadnych upiększeń: Eqeustria to kraina, w której istnieją już pociągi na parę, a jednocześnie cyfrowe (?) urządzenia pomiarowe. Co do uzbrojenia to sądzę, że najłatwiej będzie, jeśli na potrzeby sesji każda z postaci otrzyma taki artefakt imitujący szpony. Primo: łatwiejsze prowadzenie walki dla osób umiejących opisywać ciosy. Secundo: możliwość wykorzystania całego dorobku ludzkości na polu zabijania się w zwarciu. A odnośnie zbroi - jak już pisałem, w części są one na poziomie nas dzisiaj, a czasami do dwustu lat do tyłu. Ale średniowiecze definitywnie się zakończyło. Dlatego też uważam, że można próbować ponyfikować także wszystkie rodzaje zbroi. Dodatkowo, uznając możliwość tworzenia artefaktów, co niektóre zbroje mogą mieć pomniejsze bonusy typu większa wytrzymałość materiału. Można także posunąć się dalej i prawie-unieśmiertelnić postacie zaklinając wszystkie zbroje tak, że w przypadku, gdy kuc ma otrzymać śmiertelne obrażenia, to powstaje bariera, która przez jakiś czas chroni jej posiadacza. Poza tym wpisuje się to w konwencję, gdy oddział postaci składa się z najlepszych z najlepszych, którzy walczą z najgorszymi z najgorszych. Wszak przeżarci przez zło nie boją się użyć nieznanego zaklęcia, które może zabić. ( Tak, piszę to głównie jakbym robił postać, trzeźwo przewidując, że najpewniej moja postać odwali coś, co wprowadzi ją do grobu. ) Jeśli chodzi o samą formę, to jestem za pierwszą możliwością. Będzie tak więcej zabawy. Oczywiście będzie można przejść na poziom wyżej, ale dzięki opcji numer jeden będzie można szybciej zacząć, dzięki czemu jeszcze bardziej będzie można się wczuć w klimat ( nie precyzując tego, czego jeszcze nie ustalono ) i mieć jeszcze lepsze pomysły.
  15. Ostatnie tchnienie oka spowodowało lekki ból głowy u Ciastka, który jednak szybko zginął. Przy czwartym oku biegacz zniszczył sam siebie, tworząc od razu naładowane oko. Wnioskował, że tak jest z powodu tego, iż było ono identyczne do najstarszego i tak samo jak ono schowało się pod powierzchnią bariery. Szybko wchłonął materię i energię oka. Nie znalazł nawet najmniejszej ilości energii. Cholerna autodestrukcja. A tam, dobrze, że nie wybuchło! Spojrzał się w górę. Na szczycie kopuły zapłonęło na niebiesko, a po barierze rozeszły się żółte żyłki, głównie do oczu oraz płomienia. Pięknie, schemat mogący działać na energii tylko jednego czaru. Co tu zrobić? CHOLERA! NICZEGO NIE MOGĘ! JESZCZE WYBUCHNIE, A RESZTA ZROBI MI Z TYŁKA JESIEŃ ŚREDNIOWIECZA! Ogarnęła go złość. Miał tysiące możliwości, ale każda zakładała użycie niewyobrażalnych energii, których po pierwsze nie ma, a po drugie najpewniej pochłoną także widzów. A nadrzędna zasada, którą kierowała się Inkwizycja brzmiała "Zero ofiar cywilnych". Musiał szybko coś zaplanować. Coś widowiskowego, co zachwyci widzów ORAZ ICH NIE ZABIJE. Chwilę później miał już prosty plan. Wykorzystywał on ogromną ilość energii, ale był ultra męski. Otworzył umysł na IBM'a. K-TTGL! Przecież to nie podziała! Badaj, ale nie niszcz. Znajdź luki. To ma coś jeszcze zrobić, to jest pewne. Ale na pewno przez chwilę będzie bardziej podatne na atak. Wtedy zadziałasz. Ale póki co masz robić za widowiskową nic nie znaczącą groźbę. Kto wie? Może to wiertło na prawdę przebije się przez twój sufit? Kto wie? Ach, ile to ma energii? Nie wiem? I zabierz to do sub-przestrzeni połączonej z przestrzenią portalem dla fal z zakresu widzialnego oraz dźwięki z zakresu słyszalnego. W górze zabłysło. Naraz Ciastko poczuł dwie rzeczy. Wyczuwanie magii powiedziało, że przeciwnik otoczył się barierą, do której wytworzenia zużył całą swoją moc. Intuicja powiedziała mu, że IBM stworzył ten sub-przestrzeń w ich absolucie. I PO CO MIERZYSZ SOBIE W SERCE? Całą jego męską kwestię szlag trafił. Użył Wypadu by osiągnąć duża prędkość, z którą uderzył ręką w barierę. Dłoń co i rusz wykonywała jakiś efekt, a to zabłysła, a to wybuchła jakąś energią itp. Ciastko wykonywał każdego łamacza barier jakiego znał. A nóż siekiera któryś będzie pasował do bariery Sakitty. Druga dłoń czekała, by zabrać mu ostrze od razu po przebiciu się. -Nie pozwolę ci na to! - ryknął. Nie stracił równowagi, gdy całą barierą zatrzęsło. To IBM z wiertłem napędzanym magią stylizowaną na energię spiralną uderzył w barierę. W miejscu ich styku zaiskrzyło, a Ciastko nie wiedział, czy to efekt wizualny tworzony przez SI, czy to się dzieje "naturalnie".
  16. Dlaczego jeszcze nie przebiłeś bariery? Wszystkie wskazania mówią, że to zrobiłem. Wskazania wskazaniami, ale dlaczego ja tego nie widzę? Co nowego pojawiło się u ciebie? Na przykład jakieś oko. Doskonale wiesz, co się pojawiło. Więc co? Wysyła oszukany sygnał? Na to wychodzi. Przecież mówiłeś, że to nowy język... Bo był. Widocznie taka magia. Cholerna magia! W normalnym świecie nie istniałaby. To jest cholery skrót! Zrób coś idioto! Tylko ty możesz reagować! Ciastko rozejrzał się po powierzchni bariery. Sakitta biegacz biegał tworząc kolejne oczy, które przeczyły prawu zachowania energii i magii. Drugi Sakitta stworzył jakieś oko, które reagowało na język kolorów, czyli najpewniej z jakąś inteligencją. Ok powstania tej bariery wszystko szło do jego przegra.... Zablokował odczyt myśli przez IBM'a. A ja głupi miałem nadzieję na normalnego maga, z którym będzie dało się walczyć używając normalnej magii. Dlaczego oni wszyscy muszą być tacy silni i wszechstronni? Walić tą obietnicę. Miał być zwykły przeciwnik, a nie jakiś OP. Wchłonął magię, którą niedawno wypełnił pomieszczenie. Na tym miał zamiar zakończyć używanie telekinezy. Jak na razie niczego mu to nie dało, prócz tego, że przeciwnik tylko się z nim bawił. Nawet te miecze w ogólnym rozrachunku były słabsze niż najprostszy nóż z czarem ognia. -Więc na jakie zasady chciałeś zmienić ten pojedynek? - zapytał się stojąc centralnie w stronę Sakitty. Jednocześnie w dłoni zmaterializował anty magiczne ostrze. - Bo ja chyba czegoś nie zrozumiałem - Machnął wolną ręką. - A tam, już nieważne. Walcz! Teleportował się za oko i wbił ostrze idealnie w źrenicę. Wiedział, że zacznie ono jakieś procesy. I nie obchodziło go jakie. Chodziło tylko o to, by zaczepić o nie drugą ręką. Wysłał impuls, który powinien zniszczyć całą magię i fizyczną formę tego tworu. Ale nie zdematerializować. On chciał jednocześnie przejąć jego moc i atomy. Ech, ekolodzy byliby szczęśliwy. Recykling pełną gębą!
  17. Mag zaskoczony zauważył, że na Sakittę nie działa grawitacja czarnej dziury. Co ciekawsze, szarżujący i stojący połączyli się. A sprinter wciąż biegał po powierzchni przykrytej kopułą. Jedno oko schowało się w głąb po zmienieniu barwy. Pracowało tylko drugie. Cholera, za dużo tego! W myślach załamał ręce. Uważaj na oczy. Twój przeciwnik korzysta z jakiegoś nieznanego nam rodzaju magii poza tym. Tak, wiem. Czekaj, IBM, już się przebiłeś? Jaką masz przepustowość łącza? Kilkanaście mega na sekundę. Cholera, niczego nie zrobisz. Uważaj! Ciastko szybko spojrzał w bok, by ujrzeć Sakittę, który właśnie zabierał się do skoku. Jak się nazywają te jego miecze? Jukatan? Katana? ZRÓB COŚ IDIOTO! Rada IBM'a okazała się bardzo potrzebna. Sakitta właśnie wyskoczył, kierując się prosto na niego. Szybko wchłonął nieprzydatną czarną dziurę, zostawiając tylko kilkanaście dżuli energii, które od razu przemienił na niewyobrażalnie jasny i trwający ułamek ułamka milisekundy. Ale to była tylko rezerwa; droga ucieczki. Na szczęście biegacz-Sakitta i wojownik-Sakitta byli w jego zasięgu widzenia. Uśmiechnął się. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Jak pięknie. Ciekawe czy wie, że magia absolutu porusza się z nieskończoną prędkością? I czy wie, że takie coś w ogóle istnieje? Wypuścił całą magię z pierścienia. Poczuł, jak metal się oziębił. Ale czas się skończył. Na szybko utworzył z magii przy sobie dużą tarczę, którą zatrzymał Sakittę. -Czy przypadkiem nie mieliśmy walczyć tylko w zwarciu? - krzyknął zza tarczy, uważnie pilnując położenia obu przeciwników. Trochę denerwował się, że IBM nic nie mówi, ale wiedział, że ten głupi blaszak z pewnością próbuje zrobić coś przydatnego na wszelkie sposoby, jakich może użyć. I na pewno nie pozwoli mu zginąć. Choćby miał zużyć całą magię ich absolutu, to wyciągnie go z tego.
  18. Nie będę na siłę zwiększać estetyki odpowiedzi na uwagę Skrzynka z końca 1 strony. Może uznajmy, że kopyta posiadają ograniczoną chwytność, która pozwala im utrzymywać różnego rodzaju włócznie. A broń bardziej złożona? Miecze i tym podobne? Sądzę, że użytkowanie tych broni można spróbować podciągnąć pod magiczne protezy? Jak? Nie, nie miałem na myśli odcinania przednich kończyn w imię Equestrii. Można uznać, że jeśli jakiś kuc umie posługiwać się taką bronią, to posiada także bransoleto-podobne coś, co zaczyna działać jak gryfie szpony gdy będzie ich potrzebował. Machiny oblężnicze według mnie nie są im potrzebne. Po prostu nie są im potrzebne ponieważ nie są wojowniczą rasą. Co prawda na wypadek wojny mogą powstać, ale obecnie ich nie posiadają. Co innego u innych ras. One mogą je posiadać, albowiem chcą być pewni swojej siły. Wszak jednorożce mogą mieć czar działający jako magiczny pocisk artyleryjski. Kodeks honorowy. Tutaj można uznać, że armia ma zachowywać się tak, że my byśmy nazwali to humanitarnie. Zero oszustw odnośnie swojej strony konfliktu, nie dręczenie jeńców oraz cywili i nie używanie magii zdolnej odebrać przestrzeń do życia na stałe. Na resztę tematów mam mieszane odpowiedzi, których chaotyczności zmian nie powstydziłby się nawet Discord. Kwestię zasilania można spróbować uprościć do tego, co pisałem w ogólnych rozważaniach, dołączając kolejne ułatwienie, wedle którego Equestria z natury jest zasobna w magię. Oczywiście to tworzy problem tego typu, że tworząc czołg z działem magicznym kilka kucy ziemnych może wykopywać paliwo, ale łatwo to ominąć ustalając, że kryształy w formie podstawowej posiadają tę energię, ale jakby zapieczętowaną. Dopiero odpowiedni proces ( jakiś zaawansowany chemiczny lub fizyczny, rasy nie magiczne też powinny móc go czynić ) sprawia, że stają się dobrymi bateryjkami. Ale to wymusza tworzenie jakiś run czy czegoś podobnego. Zapomnijcie o tym, co pisałem na temat kryształów. Więc co z tą ropą?
  19. Od razu schowałem się za winklem. Chcą mnie zabić. Można się było tego spodziewać. Szlag, jestem pijany. Nie przyprę ich do muru w tym stanie. Muszę przeczekać tą noc w jakimś bezpiecznym miejscu. Jak tam wrócę, to z pewnością mnie uśpią. Czyli nie mogę spać albo będę musiał spróbować zrobić pułapkę. Nie, najlepiej będzie, jeśli przeczekam noc pod bronią. Cicho wyjąłem i założyłem hełm. W razie walki była to dodatkowa, jakże cenna ochrona. Po tym zacząłem się rozglądać, jednocześnie sięgając po strzelbę. Szukałem jakiejś toalety lub schowka. Lub czegokolwiek, co miało tylko jeden pokój i nie było chronione zamkiem. Nawet nie starałem się nasłuchiwać rozmowie. Zdawałem sobie sprawę, że choć mogłem myśleć w pełni normalnie, to z pewnością akurat to z poszukiwaniem kryjówki okaże się przekraczać moje możliwości.
  20. Grubasek musiał już być przyzwyczajony do ciągłych wizyt szlachciców, bo znowu się ukłonił. Tural niespiesznie skierował się w górę schodów. Nic nie zapowiadało zmiany, jaka nagle nastąpi na korytarzu. W tym miejscu stykały się dwa światy: surowość z wykwintnością. Jeszcze-niezbyt-długo-Mieczowi bardziej podobała się pusta część. Oznaczało to, że za drzwiami, które widział na końcu korytarza kryje się gabinet kogoś prostego. Tylko jaki radny mógłby zrezygnować z wszystkich ozdób. W końcu przypomniał sobie. Tu musiał urzędować baron Artens, podziwiany przez szlachciców za zdolności łowieckie, które szlifował na potworach i okazywał gdy jakiś szlachcic przyczepił się do niego na polowaniu, co równoważyło się z ogólnym brakiem zdolności do cieszenia się z innych zabaw szlacheckich. Wszedł przez drzwi. Tu ściany również były gołe, choć znalazły się ozdoby godne barona - większa połowa zbroi płytowej, jeden duży i dwa małe miecze w prostych, choć solidnych pochwach oraz, co dziwne, szafka z książkami, co już mniej dziwne, okutymi w żelazo, a nie złoto, księgami. Na biurku stojącym pośrodku, oraz dookoła niego, leżały jakieś papiery. Na krześle siedział siwy mężczyzna, na oko osiemdziesięcioletni mężczyzna w dużej tunice Rady. Dopiero przelotne spojrzenie na szyję barona wyjaśniło, dlaczego założył tak grube ubranie - pod tuniką kryła się skórzana zbroja. To pasowało do tego, co słyszał o Artensie. Śnieżnobiała broda była nierówno przycięta oraz nieułożona, a na twarzy szpeciły blizny i zmarszczki. Lecz to wszystko nie umniejszało uczucia dumy i pewności siebie jaką wyrażała ta twarz. Ale teraz prócz tego było widać, że stawianie niezgrabnych słów na papierze dało w znaki Radnemu. - Witam jestem Artens, co Cię tutaj sprowadza? - zaczął prosto z mostu baron. Dla szlachcica już to byłoby obelgą. Szlachetnie urodzony nie szukałby nieuprzejmości w głosie, której Tural nie znalazł nawet śladu. Znalazł tylko twardość. Tak, to była osoba, z którą chętnie wykonałby jeszcze jedną misję, nie to co z tymi dzieciakami, które mając magiczną broń od razu uważają siebie za wielkich wojowników. -Zgłaszam doprowadzenie do końca śledztwa w Dębowej Dolinie, zakończonej zabiciem wilkołaka - powiedział spokojnie, jak nakazywał regulamin. Jeśli baron uzna, że chce z nim porozmawiać, to z pewnością sam zacznie rozmowę. A jeśli jest zbyt zajęty, to z pewnością zbyłby go. To wydawało się być najlepsze rozwiązanie.
  21. Od razu mówię, że ponowne obejrzenie wszystkich odcinków przed IV sezonem przede mną. Powiedz mi, czy taki Iron Will przesuwał cały budynek skacząc? Nie jest pokazane. Ale jest pokazane, jak robi to zwyczajny, nie ćwiczący na siłowni Big Mac, który tylko pracuje. Dlaczego od razu musi być on najsilniejszym ogierem Equestrii? Nie można założyć, że istnieją kuce zakute w pancerze Z JAKĄŚ OBRONĄ ( nie mówię tu o pozłacanej blasze, którą najpewniej noszą gwardziści z Canterlotu ) i odpowiednimi butami zdolne burzyć kamienne ściany? ( wiem, zahacza o OP, ale co tam. To tylko założenie ) Klejnoty Harmonii. Kolejna sporna kwestia. Pominę wstęp i od razu przejdę do swojego punktu widzenia - nie sądzę, by przydały się one do czegokolwiek "naturalnego". Jeśli pojawi się jakiś potwór naturalnie występujący w Equestrii, to raczej nie podziałają. A czy ktoś zaznaczył, że znamy cały bestiariusz Eqeustrii? Nie wykluczone, że coś jeszcze istnieje. A źli czarodzieje z pewnością są zbyt groźni, by ryzykować ich życiem. Poza tym gwardia Canterlocka. Istnieje możliwość, że tylko nasza Świecąca Zbroja miał jakiekolwiek doświadczenie bojowe. Wszak Canterlot to siedziba najpotężniejszej ( ? ) czarodziejki Equestrii. Może gwardia tylko miała wyglądać na silną, by ostatecznie zniechęcić kogoś, kto zapomni o magii księżniczek. A prawdziwi wojacy są tam, gdzie jest niebezpiecznie i nie ma księżniczek, granica z Arabią Siodłową na ten przykład ( nie mówię, że są w stanie wojny. Myślę tu raczej o pustynnych potworach I terytorium Equestrii. Powiem tak - świat przedstawiony to fikcja. Nawet w kryminałach świat przedstawiony to NIE nasz świat. Na potrzeby sesji można uznać, że Eqeustria to duże i zasobne w kuce oraz niebezpieczeństwa państwo. Najwyżej zwiększy się skale na mapie oraz prędkość pociągów ( oraz uzna, że czasami duże siedziby kucy sąsiadują z sobą ). O boże, jak na razie najkrócej i najgorzej napisane.
  22. Odpowiem tak: teraz mówię, że wziąłbym czerwoną, ale gdyby taki wybór był naprawdę to nie mam pojęcia, co by się stało. Z pewnością wiele by zależało od humoru, ale... nie wiem. Przynajmniej szczerze
  23. Wszystko działo się na raz. To w co wbił ostrze zamigotało, obok pojawił się szarżujący Sakitta, za nim kolejny Sakitta biegnący do bańki, która ich otoczyła. U, bańka! Warte wykorzystania. A do tego oko zmniejszające ciśnienie powietrza w bańce i przy okazji zmieniające barwę. Ciastko wyciągnął ostrze z nieruchomego ciała. Przeciągając ten ruch zrobił unik przed szarżującym Sakittą, nawet nie próbując go atakować. Który jest prawdziwy? Czort z tym! On chce mnie udusić! Jeśli ten którego atakowałem, to mam debiloodpornego przeciwnika. Jeśli szarżujący, to może dawać swoim kopiom moc do czarowania, a jeśli biegający, to może dawać im niezłą inteligencję. Cholera, każdy z nich może być taki sam, a na razie udają! Zacisnął zęby. Po chwili rozluźnił zgryz. Jeśli nie wiesz który z przeciwników jest prawdziwy, zniszcz wszystkich, którzy mogą nim być. Ta maksyma była teraz aż nadto przydatna. A do tego ta bańka... Uśmiechnął się. Czyżby sam przybił wieko do swojej trumny? Ale przecież miało być w zwarciu? Dobra, najwyżej sam obiję im mordy. Jego ostrza momentalnie znikły, a na nim pojawiła się butla z tlenem oraz całkowicie przezroczysta maska. A to tylko ułamek możliwości twórczych tego komputerka. Z pierścienia wyciągnął kilkaset tysięcy ton materii, którą od razu skompensował do jak najmniejszego rozmiaru. Powstała czarna dziura od razu zaczęła pracować na pełni mocy. A Ciastko, korzystając z swojej magii zniwelował jej siłę przyciągania i stanął obok niej w rękawicach z metalu. Część jego ręki znikła w horyzoncie zdarzeń, pilnując tej materii za pomocą dotyku. Od razu przy jakiejkolwiek zmianie miał wchłonąć ten twór. Nie mógł pozwolić, by taka ilość energii została mu skradziona. Póki IBM nie znajdzie go, to musiał pilnować swoich możliwości. Oczywiście zostawała także możliwość używania innych rodzajów magii, ale to była tylko ostateczność.
×
×
  • Utwórz nowe...