Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Ja osobiście sądziłem, że FS może być dziedziczką jakiejś fortuny, z której podskubuje na swoje potrzeby. Ale czytając ostatnią stronę zmieniłem zdanie - JEST POGROMCZYNIĄ SMOKÓW!
  2. Fighting is Magic RIP Hasbro zainteresowało się sprawą i wymusiło zamknięcie projektu. I to by było na tyle. Przynajmniej ja wiem tyle. Choć warto byłoby poszukać odpowiedniego tematu w dziale gier w twórczości fanów.
  3. Kate przyprowadziła mnie do niewielkiego, białego domku na obrzeżach miasta, można nawet powiedzieć, że na przedmieściu. Była to zadbana okolica, średnio dostatnia, ale bardzo piękna. W takim miejscu aż chciało się żyć! Ale nie zapomniałem o okolicznościach, które sprowadziły mnie w tą okolicę. Zniknięcie źrebaków było wielką tragedią i już teraz zwracałem uwagę na wszystko, z nadzieją, że podczas rozmowy połączę odpowiednie widoki z słowami, tworząc jakikolwiek punkt zaczepienia. Jednak wątpiłem, że tak się stanie. Szansa na to była zbyt mała. A przed domem usłyszałem płacz dwójki pegazów płci obojga, rodziców zaginionych. Oczyma wyobraźni zobaczyłem znak skrzydeł z tych skrzyń. Weszliśmy. Budynek był zadbany, dopełniał obrazu z zewnątrz. Nawet zbyt gruba warstwa kurzu nie zdążyła zebrać się na powierzchniach płaskich. -Jestem Black Mercy, rycerz zakonu Jedi - przedstawiłem się i zrobiłem krok w tył, oddając Kate przodowanie w rozmowie. Nie wiedziałem, czy czegoś im wcześniej nie powiedziała i nie chciałem wyskoczyć z czymś, co jeszcze bardziej zwiększy ich rozpacz.
  4. A dlaczego system kar oczywisty? Przecież może istnieje jakiś rodzaj zawieszenia, który oznacza CAŁKOWITE zabronienie używania skrzydeł? Bądź co bądź, dla pegaza używanie ich jest naturalne i odebranie tej wolności z pewnością odczuwają. Ale z pewnością takie prawo byłoby mało ... humanitarne. Bo godziłoby w wolność kucyka. Nagrody.... nagrody.... może jakieś słoneczka, jak w przedszkolu? Naprawdę, nie mam pomysłu. Dla najlepszych może być jakiś puchar, medal lub dyplom. Ale taka bardziej przyziemna przychmurna nagroda... naprawdę, NAPRAWDĘ nie mam żadnej wartej przemyślenia idei.
  5. Tural uśmiechnął się miło na widok pociesznego grubaska, który tak formalnie go traktuje. Nic się nie stało, że musiał poczekać. Obowiązki są najważniejsze i on to doskonale wiedział. A jeśli te obowiązki może zrobić ktoś inny.... on przynajmniej był pewien, że niedługo emerytura u rodziny. A grubasek? Nie znał go, ale widząc gorliwość w wykonywaniu swojej pracy wiedział, że ten jest albo bardzo honorowy, albo bardzo chce tej pracy. Albo i to, i to. -Poproszę qun.... - uśmiechnął się szeroko z swojej pomyłki. Ach, te dialekty, pomyślał. - konia oraz dobre jakościowo jedzenie podróżne, w jak największej ilości. Rozumiesz, placki i suszone mięso oraz owoce. Mogę cię o to prosić? Baron Artens mnie przysłał.
  6. "Coś dla ciała i coś dla ducha" - taka była przewodnia myśl kombinacji, której miał zamiar użyć. A obmyślił ją zaraz po " Cholera, w tym jego zakonie mają genialnych aktorów, skoro mnie rozgryzł ", widząc, jak zygzakiem mknie ku niemu przeciwnik. Uśmiechnąłby się, gdyby to był początek walki. Ale nie był i powątpiewał w skuteczność czaru, który miał zamiar użyć. Co prawda powinien on działać na KAŻDĄ istotę wyczuloną na magię, ale Sakitta zbyt wiele razy zaskoczył go niestandardową, i po prawdzie niedżentelmeńską, taktyką uniku, że i ten czar mógł się okazać zbyteczny. Cóż, ostatecznie zawsze mógł zniszczyć każdy atom materii areny, ale za to chyba bonusów punktowych nie dają. Przygotowania do czaru nie były trudne. Ba, nie było ich cale! Najwyżej można było za takowe uznać zmianę widoku w hełmie. I chwała Ciastkom, że Eduardo na początku ustawił wielką czułość czujników na magię. Dzięki temu zauważył coś, co w pogmatwanej drodze, wspólnie z myślą, że cieleśnie niczego nie zrobi przeciwnikowi, doprowadziło go do tego pomysłu. A jednak się zaśmiał. Cicho bo cicho, ale się zaśmiał. Ten czar powinien w końcu podziałać. A jak nie, to on coś rzuci w cholerę. Nie wiedział jeszcze co, ale spowodowała to myśl, że nie po to przez całe życie uczył się uczciwej walki cielesnej, by teraz jakiś mag wkurzał go ciągłą zmianą w ciecz..... później nad tym pomyśli. Chyba ma pomysł. Ale to później. Cała arena była wypełniona cząstkami magii, które pozostawił po swoich czarach. Powietrze prawie się jarzyło od tej mocy. Gdyby użyto odpowiedniego czaru, to przez kilka sekund mogłaby świecić jak słońce. Co prawda porównując ją do używanych mocy była mała, ale tak jak przez szybę ogląda się ogrom kosmosu z pokładu statku kosmicznego, tak naturalnie magowie wyczuwają te drobinki. Nie zwracają uwagi, ale wyczuwają, często ignorując je. I to miał zamiar wykorzystać. Jako, że była to jego magia, nadał jej mało znanego aspektu chaosu. Teraz żaden mag, a silny w szczególności, nie powinien być w stanie zachować skupienia. Jaka ta arena była fajna. Piaszczysta, choć nierówna. Wyglądała jak.... Ugryzł się w język. Cholera, nie mogę się skupić. Rozdzielność uwagi, do dzieła! Oglądając i przypominając sobie do czego jest podobna powierzchnia areny, złożył kolejny czar. Prosty, ale dzięki tej prostocie powinien podziałać, rzucony bez zastanowienia. Mgła. Cała powierzchnię areny objęła magiczna mgła. W jednej chwili pomyślał, że teraz każdego maga powinien trafić szlag, a chwilę później próbował sobie przypomnieć sobie każde określenie na tą mgłę, gęstą niczym mleko; którą można by ciąć nożem.
  7. (Mmmm, kurator.... niektórzy mają postacie w obu sesjach. Zrobię uber-złego ultra-praworządnego kuratora! A tak swoją drogą, nie moglibyście wy, gołąbki, robić trochę dłuższych tych postów? Bo sądzę, że jedna linijka jednak zaniża średnią długości postu dla tej sesji. Nikt wam nie karze robić jak Tomek, ale.... ale.... postarajcie się, dobrze?)
  8. http://pl.wikipedia.org/wiki/Mroczna_Wieża W tekście pojawia się Discordia i Sombra. Przypadek?
    1. Sakitta

      Sakitta

      Cóż, a Luna to rzymska bogini księżyca, Equestria z łaciny oznacza tyle co ,,kraina jeźdzców", stolicą jest angielski Camelot, przepraszam, kucykowy Canterlot itd. Zapożyczeń jest sporo i jak ktoś chce, może poświęcić trochę czasu na ich szukanie. Już nie wsponę, że każde imie kucuka jest powiązane z jakimś wyspiarskim wyrażeniem.

  9. Podążyłem za nią. Trochę drżałem na myśl, że się spóźnimy, ale.... pośpiech, a po co? Przecież już tyle możliwości zniszczyłem! Zagryzłem wargi i dalej szedłem za Kate.
  10. Pierwszym, co zrobił "mądry" jednorożec było uwolnienie swojej postaci. Drugim, było podejście do jednego z strumieni danych. A trzecim rąbnięcie swoim tępym i pustym łbem w jeden z strumieni danych. Idiota. Scharakteryzował siebie krótko i odszedł od strumienia. Walenie w niego powodowało dziwny świąd, który niedługo stałby się dla niego miłym uczuciem. A tego nie chciał. Odetchnął, wyrzucił z umysłu wszystkie myśli na temat swojej ograniczoności, które wzmagały płynące dookoła dane, i skupił się na wykreowaniu czegoś przyjemniejszego niż niebieskie strumienie danych po niebieski horyzont. A, i góra była niebieska. A on nawet się za bardzo nie wyróżniał - był turkusowy. Tylko grzywa sprawiała, że nie dostał niebieszczki. Biblioteka. Taka duża, uniwersytecka. A ja w czytelni, obok jakiegoś pulpitu. Pojawił się. To była naprawdę imponująca budowla. Nawet najprędszy pegaz, potrzebowałby kilku chwil, by dolecieć do sufitu, a bystronogi kuc biegłby i kilkanaście minut, by przebiec od jednego końca do drugiego, które prawdę mówiąc ginęły w mroku. Tylko czytelnia była do sufitu - poziomów z książkami było chyba z trzydzieści, a każdy dwa razy wyższy od najwyższego kuca. Odwrócił od nich wzrok zorientowawszy się, że czym dłużej je ogląda, tym stają się wyraźniejsze. Rozumiał, że kreuje je na wzór swoich oczekiwań. I mógł to robić przez jeszcze godziny, a były ważniejsze sprawy! Podszedł do pulpitu. Wyglądał on co najmniej dziwnie. Niby była półka z inkaustem i piórem, ale za nimi było oddzielone kółko, przez które przepływały jakieś dane. Tutaj wyświetla się projekt. Powiedziało mu coś w jego głowie. Przeczucie, albo raczej wiedza, na którą nawet nie zwrócił uwagi, nabyta w samouczku. Pomijając rozmyślanie skąd to wie, podszedł do pulpitu. Coś mu powiedziało, że pióro wystarczy dotknąć, a ono samo przeniesie dane na papier, z którego powstanie projekt. Dotknął go, a ono w iście ekspresowym tempie narysowało obrazek, momentalnie przeniesiony na wyświetlacz 3D. Thermal nerwowo rozejrzał się dookoła, gdy na wyświetlaczu pojawiła się hoża klacz, z którą kiedyś się "przyjaźnił". Dotknął pióra i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki klacz znikła, ku zawodowi pewnej części jego umysłu. Nie, Thermal. Są sprawy ważniejsze. I to wiele. Skup się! Zrobił głęboki wdech i całkowicie zajęty myślami dotknął pióra. Podał mu wszystkie wiadome i niewiadome; to, że umie robić czary wiązane i bariery energetyczne, czary energetyczne, kształty smocze i to, że nie umie robić barier wykrywających typ czaru oraz samodzielnie nadawać szczątkowej samodzielności. Co dziwne, nie pojawił się smok, tylko znany mu już pasek postępu, tym razem pod postacią klepsydry, w której przesypany piasek ujawniał stopień zaawansowania obliczeń. Czekał, aż ostatnie ziarenko spadnie na dół i wiedział, że jeszcze trochę poczeka.
  11. Niekonsekwencja? Bo jednak, Generalek, to są osoby, które zwracają uwagę na innych. I jedna z takich osób z pewnością zrobiłaby coś, co zwróciłoby uwagę tłumu. Więc powtarzam i rozwijam do pełnego zdania : w mojej opinii jest to pewna niekonsekwencja Hasbro.
  12. Stwierdzenie, że jest tchórzem, który bierze się w garść jest według mnie najbliższe naturze naszej przesłodkiej Drżypłoszki, ale jednocześnie raniące ją. Jej słodkim znaczkiem są motylki, które dostała dowiedziawszy się, że umie pomagać zwierzętom. To pokazuje jaka ona jest... delikatna. Innego słowa nie mogłem znaleźć. Ale wracając do tematu, przez długie lata dbała ona o zwierzęta z okolic Ponyville.... Dobra, nie wiem co teraz napisać Tak, Pinkie, dobrze widzisz. I przez Pinkie zrobiłem mały offtop. Flutershy dba równie bardzo jak o zwierzęta o kucyki. Bo są dla niej ważne. I tak moje rozumowanie jest dziurawe jak polskie drogi, ale: w odcinku Dragonshy FS bała się smoka, ale gdyby go nie zmusiła do zaprzestania wydzielania szkodliwych gazów ( cieplarnianych ), to Ponyville byłoby w złej sytuacji. Ona, by dbać o kucyki i zwierzęta, które tam mieszkały, załatwiła tą sprawę w momencie, gdy widziała, że inni nie mogli tego zrobić. Znaczkową Ligę pobiegła ratować, bo nie było nikogo, kto zrobiłby to za nią, a bała się o. W Hurricane Fluttershy pegazy byłyby w bardzo złym stanie, gdyby trąba się rozpadła. Po prostu dbanie o innych jest u niej ważniejsze niż strach. Gdyby Twilight poprosiła ją o zejście do ciemnej piwnicy, to odmówiłaby. Ale gdyby FS czekająca na naszą ulubioną fioletową czytelniczkę usłyszała z tych podziemi krzyk, to od razu pobiegła by ją ratować. Ona nie bierze się w garść. Gdy jest potrzeba, to strach znika. A nawet można powiedzieć, że strach przed możliwym zagrożeniem zamienia się w strach, że komuś może się coś stać. Bardziej boi się o kogoś niż o siebie.
  13. Zaklął w myślach. Nie, muszę się uspokoić. Jeszcze okaże się to prawdą. Choć nawet jeśli uciekły, to podczas ukrywania się mogą ich złapać łowcy. -Dobra, rozumiem, co sugerujesz - odezwał się po chwili, jaką jednak trwały te przemyślenia. - Tak czy siak, jeśli ich nie porwano, to nadal mogą to zrobić. Prowadź.
  14. Anime, które mogę szczerze polecić innym? Mmm, acha. To lista będzie długawa. *kilka minut później* Szlag, spora część tytułów została już wymieniona. Ale nie najważniejszy! TENGEN TOPPA GURREN LAGANN! - Anime przez duże A. Chińska bajka, po której poznacie cytaty, które będą was motywowały do czego tylko będziecie chcieli, takie będą uniwersalne. Po którym ja pokochałem gatunek Mecha. Po którym już tylko naprawdę epickie rzeczy będą powodowały w waszych głowach myśl " To było epickie! ". A przynajmniej tak jest u mnie. Gin no Saji - dość nowe anime, które zyskało przychylne recenzje. Historia ucznia, który uciekając z miasta i od oczekiwań dołączył do szkoły rolniczej. Szczerze polecam. Moyashimon - co ja mam z tymi szkołami rolniczymi? Tadayasu Sawaki dołącza do akademii rolniczej, gdzie poszukuje profesora Keizou Itsuki. Byłoby normalnie, gdyby nie fakt, że Sawaki widzi mikroby, i to nie w tej formie, jaką można obejrzeć pod mikroskopem elektronowym. Też szczerze polecam.
  15. -Dziękuję i żegnam - powiedział spokojnie i skierował się do drzwi. - Mam nadzieję, że niedługo będę mógł złożyć jak najlepszy dla Mieczy raport - powiedział, zatrzymawszy się przy drzwiach. Wyszedł i żwawym krokiem skierował się na dół, do "poczciwca", jak to ujął Artens. Skierował się na dół po schodach, zastanawiając się, czy to zebranie czy co to tam było już się skończyło. Niby minęło tylko mniej jak pięć minut, ale przez ten czas w czasie bitwy mogło stracić życie wielu ludzi! Żadnego czasu nie mógł lekceważyć. Więc schodził, nasłuchując jakiegoś ruchu.
  16. Ciastko stanął i ogłupiały patrzył na betonową statuę o kształcie zarysu człowieka z nogami w betonie. Ta nawet nie drgała. Pusta jak twoja czaszka. Odezwał się Eduardo. Jakie obelgi.... Ale racja. Zastanowił się, co zrobić. Sprawdź na wszystkie sposoby okolicę. Ja trochę pogram. Podszedł do statuy. Stanął przed nią, nachylił się do ciosu.... i się teatralnie zawahał. Wyprostował się, po czym popukał w skorupę. -Sakitto, czyżbyś wrócił do siebie? - zapytał się bardzo głośno, dość, by go słyszano na widowni. - Nie, z pewnością nie zhańbiłbyś się tak. Wierzę w ciebie. Więc jak? Dlaczego ta skorupa jest pusta? Czy możesz mi odpowiedzieć? - Ta plama za tobą. Tam nie było żadnej plamy. Eduardo pokazał mu na wnętrzu hełmu obraz zza nich, z nałożonym magicznym filtrem wykrywającym inteligencję. Była tam bardzo silnie jaśniejąca plama. Sakitto, pardon. Chyba muszę wziąć tą walkę na poważnie............... To do mnie było? Zapytał się po chwili Eduardo. Wiesz.... tak, do ciebie także. Chyba pora trochę zmienić nasze role. Wychylił głowę w hełmie lekko do przodu, wyciągając stamtąd słomkę z wyborną czekoladą pitną, z idealną ilością cukru, podkreślającą jej smak. Odetnij mnie od wszystkiego. Pociągnął, ale płyn nie popłynął. Ale nie od tego! Zostaw mój krwioobieg, a nie czekoladę! Zbroja się posłuchała. A teraz ignoruj wszystkie myśli nie skierowane do ciebie. I całkowicie skup się na analizie otoczenia. Z zbroją pełne połączenie, tylko regeneruj amunicję. Poczuł zniknięcie wpływów Eduarda. Trochę zakręciło mu się w głowie od nagłego odczepienia od adrenaliny, ale tylko ociupinkę. Zbroja zaczęła mu ciążyć. Na próbę poruszył palcami. Zero opóźnienia. Wszystko było idealnie. Zbroja była jak jego własne ciało. -Sakitto, to czekanie robi się nudne! - krzyknął modulując głos na zniecierpliwiony. Przez chwilę stał, po czym z całej swojej siły rąbnął pięścią w statuę, przebijając ją na wylot. - Damned - powiedział cicho, ciekaw reakcji przeciwnika na jego udawaną niewiedzę. A udawał bardzo dobrze, by nie rzecz realistycznie. Uczyło go wielu aktorów z znanych światów, a każdego z nich przerósł. A jego opus magnum było udawanie życia Kha'zilika, który to lud zachowywał się całkowicie inaczej niż normalni ludzie - płakali, gdy inni się śmiali, a to było najmniej dziwne.
  17. Thermal ponownie się otworzył. Korzystając z doświadczenia "wkroczył" umysłem w kulę. Ponownie ujrzał znajomy pasek. Zdecydował się trochę odpocząć podczas działania kuli. Choć nie czuł zmęczenia na ciele, to ostatnie wydarzenia sprawiły, że jego umysł potrzebował tych przysłowiowych pięciu minut na poukładanie sobie wszystkiego.
  18. Ach, przypadek. Czy to aby na pewno przypadek? A może przejaw mojego podświadomego geniuszu? A może jednak istnieją Bóstwa o prawdziwie nieograniczonych możliwościach, które właśnie w tym momencie puszczają do mnie oko? Zaczął myśleć mag, co szybko zostało ucięte przez Eduarda, zdenerwowanego bezproduktywnością tych rozmyślań. Ciastko, o czym ty do cholery gadasz? O tym, że Sakitta właśnie sam zachęcił mnie, by użyć jednej z moich kart z rękawa. Uśmiechnął się pod hełmem. Sakitta był szybki, choć Ciastko mógł być szybszy. Ale nie chciał. Jeśli pojedynek miał byś widowiskowy, to widzowie muszą widzieć obu wojowników. Dwie rakiety, które były wbite w ziemię tuż obok lecącego przeciwnika wystrzeliły srebrzyste linki, które owinęły się wokół jego kostek. I zaczęły się skrócać, mając pociągnąć Sakittę do siebie i wywrócić go. Ale mag przez ten czas nie próżnował. Tupnął nogą w ziemię, z której wystrzelił do góry gruby płócienny wąż. Mag pociągnął za dźwignię, służącą jako spust. Z otworu trzymanego w dłoniach maga poleciał cement szybkoschnący. Tak szybkoschnący, że Sakitta czuł się, jakby ktoś oblewał go wodą z średniej wielkości kamyczkami. Czwarta część zaprawy zastygała praktycznie w locie! Ciastko włączył silniczki w stopach. W ciągu sekundy przeleciał za Sakittę okrężnym ruchem, nadal trzymając wąż w jednej ręce, a drugą stabilizując lot, i całego pokrył materiałem budowlanym. Trochę przesadził, bo widzowie mogli mieć trudności z dostrzeżeniem jego lotu. Ale tak już bywało, gdy chciało się zrobić coś, co zajmuje za dużo czasu. A ten czar z pewnością takim był. Puścił szlauch, który został wciągnięty w ziemię. Naddatek magii niewidocznie do niego powrócił. Czekał, aż przeciwnik opuści budowlę, której szkieletem sam był.
  19. Thermal upewniony, że dobrze pamięta formułkę z lat dziecięcych, zapisał ją na kartce, którą podał Dakelin. -Najprostszy czar, którego nauczono mnie w Magic Kinder garden. Wybierz, który będzie lepszy. Atlantisie, - zwrócił się do ogiera o podobnym do jego umaszczeniu. - Jednak chyba zobaczę ten samouczek.
  20. -"Zaczekajcie zastanawiam się upewnić"? - Thermal podszedł do niego i poklepał go po plecach, delikatnie, choć stanowczo zabierając mu kartkę. - Zdrzemnij się chwilę, bo.... - Nie wiedział, jak delikatnie powiedzieć jednorożcowi to, co chciał przekazać. - Włącz mi ten samouczek się zdrzemnij. Dla bezpieczeństwa podczas bitwy - Uśmiechnął się szeroko i dyskretnie przybliżył, po czym dodał szeptem. - Zwłaszcza, że ma cię kto ocieplić podczas snu. Po czym odwrócił się do Dakelin. -Pamiętam taki jeden czar jeszcze z magicznego przedszkola - ale wtedy miałem za mało mocy, by go rzucić. - Tylko, jak on szedł? - Spróbował sobie przypomnieć formułkę. Skupił się, prawie czuł jak pot wypływa na jego czoło, ale.... przypomniał sobie rozdział z podręcznika. Tyle razy go czytał, zrzucając winę na niemoc w rzuceniu czaru na brak wiedzy, że i teraz mógłby go napisać na tej kartce. Ale nie wiedział, czy na pewno przypomniał sobie dobry czar. Spróbował go użyć, skupiając wzrok na tym, by ujrzeć efekt. Nie chciał dawać Dakelin przysłowiowego kota w worku.
  21. Zaklęcie światła? Uśmiechnął się na myśl, że zaraz powrócą do tego, co mięli zrobić. Zdziwił się, gdy Atlantis zaczął poszukiwać tak prostego zaklęcia w księdze. Westchnął, przypomniawszy sobie, że Atlantis zajmuje się inną dziedziną magii, niż on. -Może będę pomocny? - powiedział do Atlantisa i Dakelin. - Pamiętam jedno proste zaklęcie światła.
  22. -A tam, gdzie byliśmy nawet nie mamy czego szukać - zauważyłem. - Czyli wracamy do punktu wyjścia?
  23. Thermał obok Atlantisa aż pasek wypełni się w pełni. Już niewiele brakowało, gdy Atlatis zniknął. Thermalowi serce zabiło szybciej. A jeśli go zabili? Albo przez jakiś błąd w kuli zostanie na zawsze podpięty mózgiem do tego Ponyville?.... biblioteka też znikła! A jeśli na wieki zostanie w tej nicości? Tylko raz został zamknięty tak perfidnie nie znając sposobu na ucieczkę, ale to była klasa w przedszkolu i zaraz jego koledzy pobiegli po panią nauczycielkę by go wypuściła. Miał nadzieję, że znaki, które go otoczyły będą zawierały jakąś wskazówkę. Niestety, tempo ich przesuwania się zbiło w miarę oczytanego jednorożca z Pantałyku. Ziarno zwątpienia w jakąkolwiek nadzieję zostało zasiane w jego sercu. Myśl, by otworzyć oczy przyszła z podświadomości. Ale uznał ją za genialny pomysł. Na próbę otworzył oczy. Niestety, niczego to nie dało. Skupił się, pamiętając, że umysłem jest w kuli i musi ją przebić, by pokierować ciałem. Skupił się jeszcze bardziej. Tym razem zauważył jakiś błysk. Pewny siebie, umysłem jak wiertłem przebił się przez barierę kuli i powrócił do świata widzialnego. Poczuł, że oczy już zaczynały zachodzić łzami. Ale na szczęście zatrzymało się to na etapie niewidocznym dla innych; tylko czuł je, nikt ich nie powinien zauważyć. Rozejrzał się najspokojniej jak umiał w tym post pełnym emocji momencie, W pomieszczeniu dołączyła do nich Dakelin, na miejsce Rebona i MT, którzy zniknęli podczas ich bytności w kuli. Zdezorientowany spojrzał się na Dakelin pytająco, choć spodziewał się, że powód wybycia z kuli pozna raczej z podsłuchania jej rozmowy z Atlantisem, niż mu zostanie wyjawiona bezpośrednio. Dlatego też stonował to spojrzenie.
  24. Ja chcę 3000 IP! Ja chcę Yasuo na stałe!

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [1 więcej]
    2. Generalek

      Generalek

      Yasuo jest dla noobów :v.

    3. Ohmowe Ciastko

      Ohmowe Ciastko

      Tak, wiem... OP pasyw. Ale jaki FUN!

    4. megaxsardas

      megaxsardas

      A ja chcę 6300 na khazixa...

  25. Ohmowe Ciastko

    Co aktualnie czytamy

    Pan Tadeusz... Prawdopodobnie będzie to pierwsza lektura, którą przeczytam w technikum.
×
×
  • Utwórz nowe...