Skocz do zawartości

Zodiak

Brony
  • Zawartość

    645
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Zodiak

  1. Dziękuję za dobre słowo, dużo to dla mnie znaczy. Jak na razie chyba nie możecie głosować na [EPIC], bo nie ukończyłem opowiadania. Ale cieszę się, że ludzie chcą głosować. A w najnowszym rozdziale błędów nie uświadczycie. A jak tak, to możecie dać mi w pysk. Kiedy rozdział wyjdzie? Najpewniej w czwartek. Pozdrawiam.
  2. Czarnowłosa zaśmiała się cicho, lecz dziwnie. Krasnolud milczał. - Poszerz swoje horyzonty i wiedzę geograficzną o tereny na południe od Cintry właśnie. Zbiera się tam na burzę, na prawdziwą nawałnice mieczy!
  3. Kiedy wspomniałeś o niechęci do zabijania, Sophia parsknęła dziwnie. Wtedy otrzymała podejrzane spojrzenie od krasnoluda. - Na pohybel skurwysyństwu! - wzniósł toast Zippos. Wypiliście. Rozmowa trwała dalej o przysłowiowej dupie Maryni. Zjedliście swoje porcja kiełbasy z kapustą (a niechętnie przyznałeś, ze była prawie warta swojej ceny).Rozmowa przy wódce trwała dalej, alkohol nieco z łagodził obyczaje i rozwiązał języki. Stopił lody. - Słyszeliście, panowie, co się dzieje na południu? - spytała Sophia.
  4. Tancerka w mig spostrzegła, że nie jesteś wniebowzięty. I chyba ceniła sobie swoją pracę, bo w mig z zacięta miną zwiększyła swe starania. Zaczęła tańczyć naprawdę blisko i naprawdę podniecająco. W końcu zaczęła cię głaskać po głowie i policzkach. - Co się dzieje, skarbie? Jesteś taki spięty... Nie podoba ci się taniec? - wymruczała ci do ucha.
  5. - Po drodze może się uda coś zmajstrować. Wierzaj mi, że wszędy można znaleźć jakąś robotę. Nawet w najgorszej norze. Ha, najbardziej za serce chwyta mnie polowanie na lokalnych bandytów. Nie dość, ze płacą, to te miernoty, co ich trza zabić często gęsto mają jakieś fajne fanty. Krasnolud upił wódkę ze swojego kubka (piliście wódę z kubków) i chrząknął znacząco. - Trochę to żerowanie na trupach, ale co mnie oceniać - wymamrotał. - Sam człek też święty nie jest. Raz podróżowałem z takim jednym Rivskim kupcem. Co za palant, co za łajdak chędożony! Przymus wziął górę nad ochotą. Musiałem gwoli interesów mu towarzyszyć. A skaranie z nim było... Co rusz rzucał jakiś wielce, ha, ha, śmieszny żart o naszych... krasnoludzkich znaczy, babach. Tak mnie tymi żarcikami rozbawił, ze aż go po plecach z uznaniem za humor poklepałem. Nadziakiem!
  6. Kroganin zaprowadził cię do jednego z siedzisk przed sceną, na której tańczyła smukła asari o wspaniałym mrocznym granatowym kolorze. Usiadłeś, zahipnotyzowany jej tańcem. Agrash pogrzebał w swoim omni-kluczu, a twój zajarzył się lekko. Na twoje konto wpłynęło trochę kredytów. Kroganin uśmiechnął się i dał tancerce napiwek. - Witaj wśród Czarnych Księżyców. Ciemna asari uśmiechnęła się w sposób, który przyprawił cię o dreszcze. Zeszła niżej i zaczęła prężnie tańczyć, prawie pod twoim nosem. Reakcja była bardzo szybka. Temperatura ci skoczyła, a krew powoli napływała w niższe partie ciała.
  7. - No, mój młody quariański przyjacielu... Jesteśmy na miejscu. Witaj w "Nowej Norze Chory"! Mało ambitna nazwa, no ale... Stanęliście przed wejściem do miejsca, skąd słychać było mocną klubowa muzykę. Neon nad wejściem przedstawiał dwie asari leżące w dość dziwnej i - mogłeś się założyć - niewygodnej pozycji. Przed drzwiami stał bramkarz - jak każdy inny w galaktyce, kroganin w czarnym gajerze. Śmiertelnie poważny z przerażającą mordą. - Witam, panowie - zaczął, gdy podeszliście. - Kredyty mają? Agrash mruknął coś niezrozumiałego, co było chyba potwierdzeniem. - Zatem zapraszam. - Gestem zaprosił was do środka. W środku... Klub stanowił okrągłe, wysokie pomieszczenie pośrodku którego stał owalny bar, na którym prawie nagie asari i ludzkie kobiety w obcisłych, lateksowych kostiumach tańczyły w dziwny... hipnotyzujący sposób. Pod ścianami było kilka małych scen, otoczonych przez fotele i stoliki. Na scenach, tak jak na barze, tańczyły asari i ludzkie kobiety.
  8. - Teraz pójdziemy do niższych okręgów, gdzie sam bywałem jako młodzik. Tak... A należało pamiętać, że krogański "młodzik" ma więcej lat niż miałby ojciec ojca twojego ojca. W tym momencie przez myśl przeszło ci, ile Agrash może mieć lat? Kilka setek? Może nawet ponad pół milenium. Kto wie. Cytadela była pełna różnych dziwaków, nie wyróżnialiście się z tłumu. Agrash stąpał ciężko, często obijał się o kogoś, kto uciekał przed kroganinem. Droga do niższych okręgów zajęła wam pół godziny. Wtedy poczułeś się lepiej. Było tu ciemniej, puściej i przytulniej. Było więcej tajemniczych typków, którzy przyćmiewali cię pod względem wyróżniania się z tłumu. - Ach - odetchnął kroganin. - Od razu lepiej. Nienawidzę tego tłumu na górze.
  9. Przybiliście do doków Cytadeli. Wszyscy najemnicy na pokładzie planowali wyjście, każdy już wiedział gdzie pójdzie. I tak cześć miała iść do miejsca zwanego "Czyściec", inni wspominali coś o jakiejś chorej norze. Podczas gdy pani kapitan, dwóch jej oficerów i ty spotkaliście się przy śluzie. Z mostku dobiegała teraz szybka i głośna muzyka klubowa, a fotel pilota zaraz miał się rozlecieć. - Dobra - oznajmiła Paraxia. - Ja i Mordok pójdziemy szukać naszego celu, podczas, gdy Agrash przechrzci Trace'a. Spodziewam się, że jakiś czas tu będziemy musieli spędzić. Więc i jakiś pancerz ci znajdziemy.
  10. Za zaszczyt uznaję możliwość pre-readowania tego fika. Powiem tyle... Nie lubię Pinkie Pie, ale to krótkie opowiadanie potrafiło mnie rozbawić. Może nie do łez, ale i tak bardzo polecam. Zalatuję tu trochę Kojotem ze Strusia Pędziwiatra. Pamięta to ktoś jeszcze? Z wyjątkiem gimbów, oczywiście. Mamy tu podobny schemat, tyle, ze wzbogacony o Pinkie Pie. No i jej przemyślenia... Celestio i luno miejcie nasze umysły w swojej opiece!
  11. Drzemiąc przy buczeniu silników znalazłeś - przynajmniej chwilowe - ukojenie. Sen zawsze działał na ciebie jak złoty środek. Odprężał umysł i ciało. Czas mijał szybko, było ci wygodnie. Było ciepło i przytulnie. Jednak czujności nie straciłeś: wyczułeś, usłyszałeś i zobaczyłeś nadchodzącego Mordoka. - Pobudka - rzekł chłodno. - Prawie dolatujemy. Paraxia kazała ci się stawić na mostek. Ta turianka ma talent, tyle ci powiem. Wiesz do czego? Do przeglądania innych. Wystarczy, że spojrzy na kogoś i już wie, czy coś z niego będzie. A wygląda na to, ze w tobie coś zobaczyła.
  12. Karczmarz spojrzał krytycznie na pieniądze, po czym zabrał cztery monety. - To będzie za obiad i jeden nocleg. Jeden obiad i jeden nocleg. - Cztery za kiszoną kapustę i kiełbasę? - prychnęła Sophia. - Co za cena! - Jeśli panience się nie podoba, może panienka spać na zewnątrz i sama zorganizować se jedzenie. Czarnowłosa prychnęła i rzuciła na szynkwas kolejne cztery monety. Następny był Ziggs, który - w przeciwieństwie do was - był przy kasie. Jednak krasnolud zamówił to samo co wy plus gąsiorek wódki. Nie pytając o pozwolenie dosiadł się do was przy stole i nastało milczenie. Wśród gości karczemnych oprócz kupców zauważyłeś kilku chłopów i paru elfów. Nikt się specjalnie nie wyróżniał. Poza tym, że od spiczastouchych każdy trzymał się z daleka oczywiście.
  13. - O tym dowiemy się od naszego pilota - rzekła Paraxia, aktywując swój komunikator. - Ile zajmie nam podroż stąd na Cytadelę? Co... Nie. I wyłącz... wyłącz tego pornosa. Czekaj, ja słyszę...? Nieźle. Ale wyłącz go! Tak... Ile zajmie nam podróż na Cytadelę, pytam? To rusz łaskawie swoimi paluszkami i zawieź nas tam... No... Bez odbioru. Turianka pacnęła się szponiasta dłonią w czoło i okręciła głową. - Za jakieś pięć godzin będziemy na miejscu. Sugeruję coś zjeść i się zdrzemnąć. I obszukać statek, uważać na pluskwy.
  14. Karczmarz podniósł na ciebie zmęczony, ewentualnie zapity, wzrok. Twarz miał pomarszczoną, wąsiska sumiaste, a czoło łyse. Zaczynałeś się zastanawiać, czy to taka moda wśród karczmarzy, czy też proces naturalny. Zanim ci odpowiedział minęła chwilka, podczas której wciągnął powietrze, wypuścił je i dopiero zaczął mówić. - Flotsam, chłopcze? No... Wcale długa to droga. Wszak w Redanii jesteśmy. Może z tydzień, zależy jak podróżujecie. Zakładam, że konno... No, to z tydzień jak nie więcej. Znowu cisza. Karczmarz patrzył na ciebie. Chrząknął znacząco i kontynuował. - Biedniście, panie? Ha, jak każdy w tych czasach. No, ale na kiełbasę z kapustą chyba macie smak? Hm? Zanim odpowiedziałeś, twój brzuch zrobił to za ciebie. - Ha, ha. Ile macie w sakiewce, panie?
  15. - Pewny jesteś? - zagadnął Mordok. - Bo on tu był na misji samobójczej. Nikogo ważnego na taką misję by nie wysyłali. Ale ciekawe jest to: Z tego omni-klucza na Noverię słany był zwykły spam. Bezużyteczne i głupie wiadomości. Za to zaszyfrowane, bardzo ciekawe, słane były gdzieś na Cytadelę. Salarianin wstał i zaczął grzebać we własnym omni-kluczu. - Raporty dotyczyły "Obiektu Sigma003", lub też inaczej quarianina o imieniu Talon. Raporty były wysyłane od dłuższego czasu w regularnych odstępach. Dotyczyły głównie rozwoju obiektu w społeczeństwie, adaptacji i tym podobnych. Byłeś obserwowany od bardzo dawna. - Śmierdzi mi to - stwierdził Agrash, krzyżując ręce na piersi. - Bardzo. To co? Lecimy na Cytadelę? Bo widać ta Noveria była podpuchą. - Tak. - Pani kapitan pokiwała głową. - Lecimy na Cytadelę i mamy się na baczności. O wiele ciężej jest działać takim organizacjom w strefie wpływów Rady. Poza tym... może czas zrobić zakupy? Ten tu nasz nowy rekrut potrzebuje pancerza... i inicjacji. Agrash... Turianka nachyliła się do kroganina i wyszeptała mu coś na ucho. Ten spojrzał na nią dziwnie, przewrócił oczami i kiwnął głową na znak, że się zgadza.
  16. Mijały kolejne godziny, które wasza trójka spędzała na rozmowach o wszystkim i o niczym. Głównie o niczym. Zippos wcale nie kwapił się by rozmawiać o sobie, swoim wozie, swoim mule i swoim towarze. Nie interesowały go też ciekawostki z życia najemnika. Prawdę powiedziawszy, krasnolud wyglądał na dość wiekowego i zapewne sam niejedno widział, z niejednego kufla piwo pił, nie raz pod gołym niebem spał i nie jednemu klientowi szczękę złamał. Poza tym, towarów, które czarnobrody wiózł nie widziałeś. Widziałeś natomiast wielki, obosieczny topór, którego niejeden osiłek i waligóra by nie podniósł. Mimo to, nie dochodziło miedzy wami do większych sprzeczek. Fergus Zippos - jak an krasnoluda przystało - był bezpośredni w obyciu, co i wam pasowało, jako ludziom prostym. Pod koniec dnia zajechaliście do przydrożnego zajazdu pod "Bezgłowym kurem". Nazwa była nieco dziwna, ale Sophia wydedukowała, że może mają tu niezły rosół. Krasnolud stwierdził, że wolałby dobre piwo, co potwierdziliście. Wnętrze było średnio zatłoczone, w głównej sali przy stołach siedzieli głównie kupcy - upasieni jak dorodne świnie. Strawę i napitkę nosiła typowa karczemna dziewka, którą typowo wszyscy klepali po tyłku i szczypali.Za szynkwasem stał typowy gruby karczmarz, który typowo dla karczmarza czyścił kufel.
  17. Rozdział należy skomentować tak: MEET THE ANTAGONIST! Wyraźnie widać, kto tu jest (na pierwszy rzut bere... oka) schwartz charakterem. Zapowiada się ciekawie. Niezwykle ciekawie. Ale po co tu spoilerować? Do czytania!
  18. - A co się interesujesz, drągalu? Ech, wy ludzie... Wszędzie wściubiacie nochala... - Krasnolud wysmarkał się tęgo, po czym wytarł nos w wierzch dłoni. - Na wozie są moje towary na sprzedaż. Handluję, owszem, nie zaprzeczę. Towary luksusowe... he, he... że się tak wyrażę. Dla bardzo specjalnej klienteli. A bardzo specjalna klientela płaci bardzo specjalne sumki orenów. Krasnolud podrapał się po kruczoczarnej brodzie. Zamyślił się. Koła wozu terkotały, Fryderyk załatwił się na gościniec. Słońce świeciło, choć na zachodzie zbierały się ciemne, deszczowe chmury. Sophia jechała nieco z tyłu, lustrowała Zipposa przenikliwym, badawczym spojrzeniem. Czekała tylko na okazję, żeby sprawdzić, co to za luksusowe towary.
  19. Dobra, wygraliście. Włączam komentarze w rozdziale VI. Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
  20. Jak ja lubię czytać te komentarze... Rozpiera mnie duma jak czytelnicy interesują się moimi wypocinami. Tak więc krytyka pozytywna są mile widziane. Tak więc... @Krivarr Bardzo raduje mnie, że podoba ci się klimat, fabuła i postacie, bo to najważniejsze cechy tej ( i w sumie każdej innej ) opowieści. Jestem świadom niedoróbek technicznych, gdyż w tych kwestiach już tak dobry nie jestem. Staram się naśladować styl pisania Sapkowskiego, ale wiadomo, że ja - taki robaczek nieboraczek - nie stworzę bezbłędnego dzieła. Szczególnie technicznie. Powyżej ktoś już wstawił się za mną i pokazał, jak kucyki trzymają różne przedmioty. Ja tylko dołożę przykład Big Macintosha i Cheerlie trzymających małe kieliszki. Co do drugiej bolączki... Nie wiem, czy chodzi Ci o nazewnictwo czy sam fakt wykorzystywania tych partii ciała. Kucyki w serialu dość swobodnie gestykulują kopytami, więc uznałem, że i "oprzeć się na łokciach" mogą. Jeśli boli Cię tu nazewnictwo... No, to należy mi się kop w rzyć, bo faktycznie nie przykładałem do anatomii kucyków dużej wagi. Postaram się to w przyszłości naprawić, a w swoim czasie poprawić istniejące rozdziały. Dziękuję serdecznie za wytknięcie, co Ci się nie podobało i co uważałeś za błąd. To naprawdę pomaga w procesie tworzenia późniejszych rozdziałów. Dziękuję również za przeczytanie i pozostawienie komentarza. @aTOM Dzięki za wskazówki, chętnie z nich skorzystam. Szczerze to nie wiem, o którego pegaza Ci chodzi... Bo jeśli o tego, o którym myślę, to chyba spudłowałeś. A reszta? Wiedziałem. Fucken, wiedziałem, że komuś Spylline wpadnie w gusta i ktoś zacytuje jej... em... Jak się to gramatycznie nazywa? (Dowód jaki profesjonalista ze mnie.) Oj, tak. W zasadzie to osiągnąłem, co chciałem osiągnąć. Przedstawiłem kilka nowych postaci oraz przygotowałem grunt przed nadchodzącymi wydarzeniami. Oraz pobudziłem ciekawość. @Wszyscy Dzięki wielkie za motywujące słowa!
  21. Luuuuudzieeeee! Tu rozdział nowy! Rozdział! Tak jest. Wychodzi nowy rozdział, jeszcze ciepły. Jest krótszy o kilka stron niż zwykle, ale tylko kilka. Norma trzydziestu stronic została wyrobiona, więc nie ma co narzekać. Rozdział zawiera jedno śladowe ilości mordobicia i ciachania wiedźmim mieczem, ale w zamian za to poznacie kilka interesujących person. Nie przedłużając... Rozdział szósty "O drugiej stronie miecza" Jest też kilka ogłoszeń! Po pierwsze: do mojej Drużyny Pięści Cienia dołączył Sin Judge Zandi, którego witam ciepło i serdecznie! Po drugie: Wiedźma rozpoczęła podbój zagranicznego fandomu! Od 14 kwietnia anglojęzyczna wersja opowieści o pasiastej wiedźmie jest dostępna na Fimfiction. Zachęcam do odwiedzenia jej tam i ewentualnym pozostawieniu komentarza. Jeżeli tylko znacie kogoś, komu opowiadanie mogło by się spodobać, koniecznie mu je pokażcie. The Witch Za tłumaczenie dziękujemy Panu aTOMowi, a za korektę Skrybie Spike'owi. Po trzecie i najważniejsze: miłego czytania.
  22. Dzięki. Lubię Cię. Lubię twój post. Kolejna osoba komentująca dużo, dużo dla mnie znaczy. Zwłaszcza jeśli to komentarz wyrażający coś więcej niż "fajne". Bardzo cieszy mnie, że czuć ten klimat. O to najbardziej mi chodziło. Za szybka akcja... w sumie już druga osoba mi to mówi, więc może faktycznie coś w tym jest. Zbadam to ; ) Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
×
×
  • Utwórz nowe...