Skocz do zawartości

Zodiak

Brony
  • Zawartość

    646
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez Zodiak

  1. Dwa dni bez żadnego komentarza... Wiem, jak się musisz czuć. Niestety w dziale fanfikowym panuje straszna znieczulica w tej kwestii. Szczególnie w takim okresie jak ten. Podobna znieczulica panuje również w najnowszym rozdziale Popiołów. Postaram się nie napisać zbyt chaotycznego komentarza... Zacznę od czegoś, o czym wspominałem już ostatnio. O Sunny, mianowicie. Wiedziałem, że zginie. A mimo to jej egzekucja budziła emocje; strach, niepokój, nadzieję, że jednak z tego wyjdzie. Udzielało mi się również poczucie bezsilności jej towarzyszy. Było mi też po ludzku szkoda. Czyli generalnie... wyszło dobrze! Były emocje, czytałem cały fragment w napięciu (w autobusie, więc musiałem ograniczyć ekspresję twarzy). Tylko... sam nie wiem, czy fakt, że zwyczajnie nie znaliśmy Sunny za dobrze to plus czy minus. Bo z jednej strony strata kogoś, o kim przeczytaliśmy kilka fragmentów boli o wiele mniej niż śmierć bohatera, którego losy śledziliśmy przez 1000 stron. Wywołuje to mniejsze emocje - dla jednych to plus, dla innych minus. Dla mnie, osobiście, to plus, bo tak jak rozumiem politykę uśmiercania postaci (w końcu to wojna, a na wojnie ludzie i kuce giną) tak nie znoszę koncepcji rodem z książek Georga R. R. Martina, gdzie nie ma żadnych świętości. Zwyczajnie nie kupuję zabijania bohaterów i ciągłego zastępowania ich nowymi. Wracając... Nie boisz się uśmiercać - bardzo dobrze. To Twój fanfik i tylko Ty decydujesz, jak ma wyglądać. Ja tylko wyrażę swoje życzenie... Nie przesadzaj z tym. Bo to bywa zły nawyk I jedna sprawa... Mianowicie wejście Lightning Contrail. Wpadła na egzekucję, chcąc ją przerwać i... nie zrobiła tego. Dlaczego? Rzuciła się na Typhoona i nie zauważyła, że wieszają więźniarkę? WTF? Ale nie samą Sunn czytelnik żyje. Kilka słów o Goldenrod, Equinoxie i Bloody. Nowa towarzyszka, stary motyw. Szaleńcy generalnie są lubiani i dość często wykorzystywani. To już motyw... sztampowy (nienawidzę tego słowa). Czy to źle? Uchowaj Boże! Jest to postać jak na razie wcale dobrze wykorzystana. Może nie w pełnym potencjale, ale spokojnie. Mamy czas. Podoba mi się jej zabawna (ciekawe, czy prawdziwa?) historia. Dam jej czas, zobaczę co potrafi i kim tak naprawdę jest. Wtedy będę się czuł bardziej kompetentny do oceny. Equinox natomiast reprezentuje sobą czystą niewinność i naiwność osoby mało świadomej. Na szczęście nie jest przy tym kompletnie głupi. Ciekawski kuc z prowincji zwiedza spustoszony wojną kraj. Urocze. Dołóżmy do tego zakochanie w Goldenrod i mamy iście mieszankę wybuchową. Ciekawi mnie, mówiąc językiem polonistów, kiedy nastąpią zmiany moralne bohatera. Bo takie towarzystwo i okoliczności nie mogą pozostać bez echa. No... o ile Equinox przeżyje. Przy okazji, ciekawa wizja Equestrii z tymi zacofanymi niemal o epokę wsiami. Z jednej strony mamy RKZ, który mi kojarzy się oczywiście z partią polityczną, a z drugiej wieś niemal jak w średniowieczu. Dość znaczna różnica warstw. Nie dziwię się, że to wszystko nagle jebło. Postać Goldenrod się rozwija, coraz więcej o niej czytamy, w dodatku coverart przedstawia właśnie ją, skąpaną w jasnym świetle na tle pięknego miasta. Zupełnie jak jakiś anioł, albo zbawicielka. Czyżbyśmy mogli mówić o głównej bohaterce utworu? Jeśli tak to będę zadowolony, nawet bardzo. bo daje mi się postać szarą, nie idealną, a jednocześnie nie skurwialą do samego końca... jeszcze. Wydaje się być po prostu... bliska. W sensie: czytelnik łatwo może się z nią utożsamić, mówi w dość potocznym języku, jej cele i ideały są proste i w zasadzie zrozumiałe. W dodatku rasizm wylewający się z niej litrami jest ujmujący. A wzmianki, że może mieć coś wspólnego z warstwą szlachecką? KRYĆ SIĘ!!! Ehm... Tak. Przy tej okazji z kolei dowiadujemy się czegoś o podłożu toczącej się wojny co jest fajne. Powody walk są zrozumiałe i nie wyssane z palca (jak wspominałem, nie dziwię się, że to wszystko nagle jebło). No i rola Goldenrod w tym wszystkim. Przyznanie się do własnokopytnego zamordowania Rantera, a zaraz potem napawanie się pięknem łąki (co zauważył nawet Equinox) znakomicie podsumowało tę postać. Wincy, wicy! Dalej są księżniczki, za które tez muszę Cię pochwalić. Bardzo dobra kreacja. Luna i Celestia pokazują, kto tu rządzi i nie pierdolą się z tematem. Są władcze, stanowcze i groźne, kiedy potrzeba. Jednocześnie przejmują się problemami państwa i nie są do końca zepsute (Celestia nie chcąca się zgodzić na plądrowanie Canterlot). Takie jak powinny. (A raczej nie da się przewidzieć jak zachowałyby się w przypadku wojny na podstawie serialu). A Cadnce... Cadence zmiażdżyła konkurencję. Jeszcze nie widziałem jej w roli intrygantki, chcącej wydymać Ceśkę i Lulu. W dodatku wzmianka o jej "głupim mężu" mnie rozbroiła. Za takie przedstawienie Mi Amore Cadenzy masz u mnie ocenę celującą. To w zasadzie te główne sprawy. Dalej są motywy prostych żołnierzy. Wspomniany cios w postaci śmierci Sunny, śmierć Reda, rozwój kariery Jet Set, nieco szerszy wgląd na Sagana i Antałek (PIÓRWA, TE IMIONA SĄ ZAJEBISTE). Czyli generalnie: dowódcy knują intrygi - cierpi prosty żołnierz. Każde dostaje zdrowo po dupsku i jest to ujęte brutalnie dobrze. Szkoda się robi co poniektórych. Czyli, jak mówiłem, są emocje. Tak dalej Waćpan, tak dalej. A na pewno pomyślimy o epicu. Pozdrawiam Słowo i Poezja P.S. Zajefajny coverart. Rzuciłem okiem na Deviantarta rysownika i też mi się spodobało. Szczególnie ludzkie ceny obrazków.
  2. Od zakończenie Tomu I minęły prawie 3 miesiące, dlatego ofiaruję Wam rozdział-prolog Tomu II zatytułowanego "Sercożerca". Po odbiór linku zapraszam do pierwszego posta
  3. Gratuluję Sunowi i Applejuice podium. Ale jednocześnie muszę wyrazić niepokój, ponieważ I miejsce dla tego, co napisała Cahan to jest chyba jakiś żart.
  4. No i proszę, wszystko na czas. A miałem chwile słabości. 1. "Najpiękniejsze samobójstwo na świecie" [sad] - Popełniłeś właśnie ogromny błąd. 2. "Kucyki i Czarodzieje" [comedy] - Baśń kuców 3. "Zecory nocna liryczna przygoda" [poetry] - Noc należy do nas
  5. Oto kolejny nudny, pełen błędów i przewidywalny fanfik, który rzucam na żer samozwańczym krytykom fandomowej literatury. Gryźcie, szarpcie, patroszcie, bawcie się dobrze! Opowieść bez imienia [crossover][fantasy]
  6. A ja muszę powiedzieć, że wreszcie nadrobiłem zaległy rozdział i była to bardzo przyjemna lektura. Wiesz, co mi się najbardziej u Ciebie podoba? Że nie bierzesz jednej strony w konflikcie rasowym. Wszyscy są dobrzy i wszyscy są źli. Można kogoś lubić i nienawidzić, ale nie nigdy nie zdarzyła się sytuacja, żeby jednoróg, pegaz czy ziemniak był specjalnie traktowany. A to, jak bohaterowie postrzegają siebie nawzajem to inna sprawa. A sam rozdział... Dużo o Goldenrod i Typhoonie. O ile o tej pierwszej wiele nie powiem, rozwija się i to w bardzo przyjemny sposób, wzbudza sympatię. Equinox... Powiem tyle, że jestem ciekaw ich dalszych losów. Zaś co do tego drugiego... Typhoon jest zdecydowanie czarnym charakterem. Wzbudza niesłychaną niechęć, co znaczy, że Ci wyszedł. Zaraz też znajdą się ludzie, którzy zaczną opowiadać, jak wspaniała to postać, jaki jest głęboki etc. Znam już takie przypadki. Niemniej, gratuluję Ci znakomicie wykreowanego antagonisty. Ah, no i Lighting Contrail... Zrobiło mi się jej niezmiernie przykro, będę jej kibicował do samego końca. Fanfika lub jej. Czyli to prawda, co mówią. "Kobieta zmienną jest". A! No i przewidziałem przyszłość! Czekam na kolejny rozdział, życzę dużo weny! Pozdrawiam Słowo i Poezja
  7. O! Dobrze wiedzieć, że nie tylko mi ten film tak się spodobał!
  8. No nie, bo widzisz, to jak władca się prezentuje to jedno, a to co myśli to rzecz zupełnie inna. Darkness Sword ma syndrom utracenia celu w drodze do niego. Całe jego działania są tłumaczone dobrem królestwa, ale nie nie zastanawiałby się 2 razy nad skazaniem 1, 10 czy 1000 poddanych na śmierć, żeby osiągnąć to dobro. Tak jakbyś chciał zanieść filiżankę herbaty z punktu A do B jak najszybciej, a po drodze całą wylał. Nie miał problemów z planowaniem zabicia własnej córki. Jest postacią może i dobrze napisaną, ale jego wady nie uzupełniają jego zalet. I dlatego go nie lubię, nie twierdzę, że Cahan skopała tą postać. Wręcz przeciwnie, widać, że ma u niej specjalne względy. Królestwo to poddani, jeżeli oni przestają się liczyć to liczy się sam król i jego ambicje. Wspomniałeś o Dark Mane'ie. To też fajnie wykreowana postać, ale jego też nie lubię z powodu niedbalstwa i głupoty. Jedną rzeczą jest uważać, że postać jest dobrze zrobiona, a inną ją lubić
  9. Rzeczywiście po nico dłuższym zastanowieniu wygląda to trochę blado, ale z drugiej strony kto królowi zabroni? Jest władcą w pełni świadomym swojej potęgi. Tak, tak, tak. Ale własnie o to chodzi - on ponoć ma być tym królem, co mimo wszystko rozumie poddanych. A żonę ponoć kocha. Więc to się gryzie. Albo w tę, albo we w tę.
  10. Widzę, że dzieją się tu bardzo fajne rzeczy. Tak nie może być! Czas coś r******dolić! A tak na serio, to pomyślałem... Komentarze pod fanfikami działają tak, że ktoś przeczyta fanfik albo aktualizację i stawia komentarz. Dłuższy bądź krótszy. A poza tym temat stoi martwy i czeka na autora lub nowego czytelnika. Dlatego ja postanowiłem wyrazić swoje zdanie w pewnej kwestii, żeby wywołać jakąś reakcję u innych czytelników. Sam już wcześniej tego próbowałem, w nieco mniejszej skali i moi właśni czytelnicy mnie zignorowali ;_;. O co chodzi? Nie lubię Darkness Sworda. Znajdą się tacy, którzy się ze mną zgodzą, bądź też (raczej zdecydowana większość) wręcz przeciwnie. Zaraz ktoś mi zacznie wytykać, że to władca, że musi być bezwzględny, knuć etc. To akurat wiem i nie o to mi chodzi. Rzecz w... sam nie wiem jak to ująć. Kreacji postaci? Jego podejściu? Przejdę od razu do meritum: zabija swojego szwagra, a gdy królewska małżonka czyni mu z tego powodu wyrzuty, co najbardziej dziwi i szokuje naszego IMBA-króla? To, że nici ze snu-snu. "Czego ta kobyła chce? Ja tylko zabiłem jej brata. Ale, żeby tak od razu bez seksów?". O to mi chodzi. Cahan zaraz stwierdzi, że to kwestia wzorowania się na czasach średniowiecznych. Widzę też, że niektórzy piszą, że to władca, który jednak jest wrażliwy na los poddanych. Tylko nie wiem, czy sama Cahan zauważyła, że opisuje to w taki sposób, że Darkness Sword sam przed sobą udaje to współczucie. Nie wynika ono bezpośrednio z natury, tylko z przekonania, że "cholera, tak by chyba wypadało, nie?". I właśnie tego typu zachowania w połączeniu z gadaniem jaki on jest wspaniały łączy się w taką całość, że go nie lubię. Proszę. A to, że odpowie mi sama autorka, która od dawna jest świadoma mojej opinii wynika tylko i wyłącznie z mentalności ludzi w tym dziale.
  11. A tego nie potrzeba przypadkiem do każdego dobrego fanfika? Poza tym, crossover z fandomem albo innym crossoverem? Co w tym szczególnie trudnego? Trudna może być natura takiego opowiadania, bo napisanie komedyjki nie jest sztuką, a czegoś większego i ambitnego już owszem. Jeżeli miałbym wrzucić bohaterów Fallouta do CRISISA i na odwrót, żeby zrobić komedię to nie widzę trudności poza właściwym oddaniem charakterów postaci. Jeżeli miałbym natomiast przeplatać ich losy w sposób prowadzący do jakiejś ciekawej konkluzji - to już wymaga odrobiny doświadczenia i pomysłu. Pozdrawiam Słowo i Poezja
  12. Ależ konie właśnie pysk posiadają i tak się na tą ich część ciała mówi.
  13. Za mało komentarzy, za mało! Tylko Foleya widzę, a on jest przecież prereaderem! Hańba, dziale fanfikowy! Hańba! A przecież to tak świetny fanfik! Miałem skomentować już w niedzielę, ale wrzuciłeś kolejny rozdział i... plan mi się posypał. Jak zobaczyłem 38 stron to się trochę przeraziłem, ale i tak czytało się świetnie, bez zgrzytu! Spoilery przed Wami! Rozdział drugi to w zasadzie bitwa. I jak na rozdział teoretycznie obfitujący w najwięcej typowej akcji to interesował mnie najmniej. Opis sieczki nie wywarł jakiegoś specjalnego wrażenia, ani dobrego, ani złego. Fajnie się obserwuje jak Lightning Dust powoli daje się pożreć wojnie. Aż boję się pomyśleć jak w ostatecznym rozrachunku się to dla niej skończy. Oprócz tego... Końcówka z pozostawieniem Goldenrod na tyłach mi się podobała. W tych kilku zdaniach o jej strachu czuć tą desperację i poczucie przygnębienia. A, no i nie mogę nie wspomnieć o Antałku i Saganie - GENIALNE PRZEZWISKA! Nie mają jakiejś wielkiej roli, ani nie są specjalnie oryginalnymi postaciami, ale niech mnie szlag trafi, jeśli nie pasują! Kolejny rozdział jest cudowny. Obraz po bitwie. Equestria wygrała! Rebelianci zostali pobici i muszą się wycofać! Żołnierze świętują, a generałowie jawią się jako banda skłóconych ze sobą, rasistowskich i ślepych kretynów. Zaprawdę słuchanie ich kłótni, narzekania na siebie nawzajem i na swoją przełożoną wprawiło mnie w konsternację: jakim cudem ta wojna tak dobrze im idzie? Świetnie przedstawiasz zarówno machlojki dowództwa jak i problemy i sukcesy zwykłych kucyków w armii. Tu znowu wrócę do Lightning Dust. W pierwszym komentarzu wspominałem o jej towarzyszach - ta... "Na wojence bywa różnie, raz ktoś komuś głowę urżnie...". Nie podarowałeś też opisów pijaństwa i upodlenia, to się chwali. I chętnie już przeszedłbym tu do mojego największego zastrzeżenia, ale jeszcze nie... Rozdział czwarty. Jak dotąd najdłuższy, a jeśli ktoś stwierdzi, że najlepszy to wcale nie będę się kłócił. Jest tylko lepiej i lepiej. Rozdział, jak zauważył Foley, poświęcony Goldenrod i jej ucieczce z niewoli wroga. To kolejny plus - w obu armiach, po obu stronach barykady stoją kucyki. Takie same. I tu pewnie będzie powoli powstawało uczucie rozdarcia pomiędzy rewolucjonistami a rojalistami. Choć na razie obóz tych drugich jawi się jako ten "gorszy". Pewnie dlatego, że nie mamy wiele pojęcia o tym pierwszym. Mniejsza. Ucieczka Goldenrod jest bardzo fajna, ubrana w mrok, brutalność, walkę o życie. Nie nudzi, ale też nie buduje jakiegoś wielkiego napięcia. Nawet pod koniec, gdy żołdacy wparowali do domku rodziny, która ją ukrywała. To co najbardziej mi się spodobało, był sen Sandstorma i jego wspomnienia. Miodzio! Uwielbiam takie klimaty w stylu wspomnień, co spierdoliło się jakiś czas temu. Zwłaszcza, jeśli wspomina ktoś, kto był blisko epicentrum. A tu jest wszystko - zamachy, znane twarze, wszechobecny chaos... Wielki plus ode mnie. Ale tak chwalę i chwalę, a pasuje dla zrównoważenia mocy ponarzekać. Pyszczki... Jak ja widziałem to słowo to myślałem, że padnę. ONE NIE PASUJĄ. ZA NIC! Idealny przykład: ucieczka Goldenrod. Wyybijanie oczy, tortury, przesłuchania, zabijanie strażników, taplanie się w błocie, wymiotowanie na siebie... i co? I upadanie na pyszczek. Pyszczek to odpowiednik BUZI. Czy w sytuacji bitwy, obozu wojskowego, gdzie wszyscy chleją i rzygają pod stołem użycie tego słowa jest adekwatne? NIE! Zachlanym RYJEM się pada pod stół, zapitą MORDĄ. Nie mogę tego zdzierżyć. Buzi i pyszczka można użyć w stosunku do dzieci lub delikatnych panienek. A nie przy opisywaniu jak pozbawiona oka Goldenrod ucieka przez las! Pysk, kolego. Konie i kuce mają pysk. Ty nie opisujesz serialowych taboretów, tylko cholernych legionistów walczących na śmierć i życie! Inną sprawą jest strona techniczna. Jest o niebo lepiej odkąd ogarnąłeś porządnych korektorów. Nie umiem się tego czepiać więc powiem tylko, że jest lepiej, choć nie idealnie. Powtórzenia i literówki się znalazły, czasem zapomniałeś chyba docisnąć alta. Mimo wszystko zyskałeś we mnie fana, który będzie z niecierpliwością wyczekiwał kolejnych rozdziałów. Pozdrawiam Słowo i Poezja
  14. Ja jestem leniwy i piszę od razu w google docs (nie wiem, jak można pisać i publikować w innej formie). Gdybym napisał coś w zeszycie - zgubiłbym to. Kiedyś niejaki plan wydarzeń napisałem na kartce - nie skorzystałem z niego ani razu.
  15. Niekoniecznie. Wiesz, do tego można podejść po prostu jak do alternatywnego uniwersum iw cale Twilight tam nie umieszczać. Wszystko zależy od autora, ale jeżeli ktoś nie czuje się na siłach, żeby bawić się w pokręcone pętle czasu i paradoksy czasowe, to wcale nie musi tego robić i opowieść nic na tym nie straci. Jak wyżej, wszystko zależy od autora i tego, co chce nam przedstawić.
  16. http://mlppolska.pl/topic/6823-spis-prereader%C3%B3w-korektor%C3%B3w-i-lektor%C3%B3w/ Odsyłam zarówno Ciebie, jak i innych poszukiwaczy ludzi, których chcecie znienawidzić.
  17. Powiem Ci tak - pisanie o przygodach którejś z M6 jest cholernie trudne, bo wierne oddanie ich charakteru do rzeczy prostych nie należy. Większość fanfików to opowieści o OCkach mniej lub bardziej powiązanych z kanonem. Także samo występowanie którejś z powierniczek nie jest konieczne. I szczerze przyznam, że taka historia ma w sobie potencjał. Wręcz zachęcałbym do pozostawienia mane6 samym sobie, a skupianiu się na innych kucykach (inni też, cholera, w tej Equestrii żyją). Ale to Twój wybór. A co do korektorów i prereaderów - tu bywa różnie, ale Twój pomysł, żeby zwrócić się do Tryfida jest dobry. Tylko pamiętaj, że będzie potrzebny też jeszcze korektor. W dziale jest nawet spis prereaderów i korektorów, zachęcam do zajrzenia tam. Pozdrawiam Słowo i Poezja
  18. Cholera, nie wyłapałem wszystkich osób :/ Ale większość! Nad niektórymi chyba dłużej siedziałeś, co? Bo kilka było banalnych, inne wręcz nieoczywiste. Mimo wszystko - całkiem fajny circlejerking
  19. Cóż, nie znaczy to dobrze, że opowiadanie nie ma komentarzy i na 3 konstruktywne, 2 należą do prereaderów. Ale co zrobić? Ja dołożę swój, ale to będzie 3 prereaderski. Omega z pewnością nie wypluwa rozdziałów z prędkością karabinu maszynowego. Przynajmniej nie są za długie, a dobrze zrobione i czytanie ich sprawia frajdę. Mi osobiście podoba się osadzenie podmieńca w głównej roli i w zasadzie poświęcenie uwagi tym stworzeniom. Mało ich tu, w naszej polskiej fanfikcji. Także skupienie się na nich wychodzi jak dla mnie na plus. Oprócz tego jest Manehattan, są jakieś zalążki intrygi politycznej, jest religia (chociaż Harmonia to strasznie oklepany motyw). Nie powiem, żebym był fanem politicali, w tagach na szczęście tego nie ma, więc można liczyć, że nie będzie to motyw przewodni, a jeden z wątków. I... nie bardzo mogę się rozgadać, bo tego jest naprawdę mało. Fabuła dopiero się rozkręca, nie nudzi szczególnie, ale jakoś porywająca też w chwili obecnej nie jest. Dostaliśmy krótką akcję i tajemnice, mająca na celu przykuć naszą uwagę i... tyle. Drugi rozdział kompletnie nie posiada akcji, ani niczego, co przykuwałoby moje zainteresowanie. O postaciach też się nie rozgadam, bo jest ich niewiele, a o tych, co są wiadomo tyle, ile jest postaci. Opisy i strona techniczna... Nie jest źle, naprawdę, fanfik nie cierpi z powodu błędów rosnących na błędach, powtórzenia się zdarzają, ew. jakieś literówki. (Tak jak w tym komentarzu.) Innymi słowy - nie boli jakoś specjalnie. A opisy? Są w porządku, choć czasami bywają za długie. Jak chociażby w 1 rozdziale. Poświęciłeś za dużo czasu pierdole, która nawet nie ma wpływu na świat czy fabułę. Gdyby wszystko było opisywane w ten sposób - ok... jakoś bym to zniósł, ale przynajmniej konwencja pozostawałaby taka sama. A tu? Nagły przypływ weny? Chciałbym się rozpisać tak, żeby o moim komentarzu uczyli w szkołach. Jak Boga kocham, chciałbym. Ale mam za mało fanfika do tego, a nie umiem wyciskać ostatnich soków z krótkich tekstów. Szczególnie, że całość pewnie krótka nie będzie. Tak czy siak - jest potencjał, tak w opowiadaniu jak i autorze, są podmieńce... Czego chcieć więcej? Przemocy i seksu. No... to chyba tyle. Omega, nie spiórdol tego Pozdrawiam Słowo i Poezja
  20. Coś takiego, Bańki wracają do zbioru opowiadań. Bardzo dobrze, bo tak świetnego w swojej kategorii fanfika dawno nie czytałem. Aż mi się przypomina 1 raz, kiedy się z nimi spotkałem... Co ciekawe - za drugim razem to opowiadanie wywarło na mnie lepsze wrażenie. Tak czy siak - dobra robota, Wonszu, wincy ludzi powinno to czytać! Nic tak nie wprowadza w depresyjny nastrój. Pozdrawiam Słowo i Poezja
  21. Nieskrywaną przyjemnością było czytanie tej fanfiko-baśni, a teraz pozostawię tu adekwatny komentarz, żeby wszyscy widzieli, że ja, Zodiak, aprobuję. Tylko co ja mam tu napisać... Nie miałem wielkiej styczności z baśniami. Nigdy ich nie czytałem, ani nikt nie czytał ich mi, kiedy jeszcze nie posiadałem tej umiejętności. Dlatego moje wyobrażenie o nich i oczekiwania mogą być trochę wypaczone. Krótka historia, okraszona bajkowym klimatem i pisana specyficznym językiem. To się tu zgadza i tyle mi wystarczy, Niemniej czegoś brakuje, czegoś w opisach. Takiego... malowania słowami. Wiem doskonale, że nie każdy może to potrafić, czy też lubić, ale akurat tutaj pasowałoby idealnie. Niemniej czytanie historii Adaigo jest przyjemne, nie dłuży się, ma swój klimat. Sama historia jest dość przewidywalna pod pewnymi względami, ale czy to przeszkadza? Mi nie. No i zakończenie jest urocze i w pełni pasujące do konwencji klasycznych baśni. (Wiem, co powiedziałem wcześniej, jednak jako taką wiedzę na temat baśni w ogóle posiadam). Tekst jest krótki, zatem i komentarz nie będzie szczególnie rozwinięty. Zawsze, zresztą, powtarzam, że nie jestem miszczem komentarzy. Słowem podsumowania: czytało się fajnie, czekam na kolejne baśnie. Pozdrawiam Słowo i Poezja
  22. Przeczytałem wszystko, oprócz opowieści wigilijnej, którą w swoim czasie również skomentuję Uwaga, spoilery. Wybacz, nie umiem pisać komentarzy. Na podsumowanie powiem, że bardzo mi się podoba. Całościowo, postacie, wybijanie się ze sztampy, bardzo ciekawa, choć może nieszczególnie skomplikowana, jak na razie, fabuła. Zazdroszczę tak nieszablonowego myślenia. Krótko mówiąc; chcę więcej i niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały, by dowiedzieć się, jak to wszystko się potoczy. Pozdrawiam Słowo i Poezja
  23. Chłopaki... Ja nie chcę być niemiły, ale to nie jest odpowiedni temat.
  24. @aTOM Widzę, że jak tak dalej pójdzie, będę musiał coś pisać w obronie zebry xD
×
×
  • Utwórz nowe...