Skocz do zawartości

Zodiak

Brony
  • Zawartość

    645
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Zodiak

  1. Wyrobiliście swoją miesięczną normę komentarzy w kilka godzin. Szacun!
  2. Cóż, wiem, że może się to wydać podejrzane, ale oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział! Prezentuję... Rozdział Drugi "O tycim, tycim pajączku" Przyjemnej lektury. Pozdrawiam Słowo i Poezja
  3. Nie wiem. Jak dla mnie sama koncepcja świata, gdzie ludzie mogą się stawać kucykami jest niedorzeczna, jeżeli mówimy o poważnych klimatach. Krzywdzące? Może.
  4. Poza tym, mówisz, że potrzeba komentować i recenzować. Ludzie to robią i jakoś nie widać poprawy. Jasne, że nie każdy będzie komentował każdy fanfik, bo sam prędzej skisnę niż zacznę czytać cokolwiek, co ma w tagu [human]. To porażająco bolesne wejść chociażby na Fimfiction i zobaczyć, że durny clop wrzucony przedwczoraj ma ponad 76 komentarzy. Kółka komentatorskie - można to zrobić. Ale to nie zachęci do komentowania tych ukrytych czytaczy. Taka anegdota, miałem znajomą, która nie chciała komentować, bo stwierdziła, że "nie umie". Że "nie wie jak napisać taki komentarz". Więc może tędy droga? Zanieść Kaganek Oświaty i nauczyć Cichych Czytaczy jak komentować?
  5. Panowie i Panie, zebraliśmy się tu w celu ostatecznego rozwiązania kwestii komentatorskiej.
  6. Nie da się zaprzeczyć, że w dziale są osoby, których słowo znaczy więcej niż innych. I to one w pierwszej linii powinny podejmować takie próby. A świat powinien zdechnąć, bo jest paskudny. Przeczysz sama sobie. Śmieszny jest fakt, że tego typu dyskusje można podsumować jednym zdaniem: "Tak już jest, nic z tym nie zrobimy".
  7. Już niejednokrotnie przewijał się tu temat niedoboru komentarzy. Problem nie zniknął, cieszy się dobrym zdrowiem i śmieje się autorom w twarz. Regularne dyskusje przynoszą jedno stwierdzenie: "Jest problem, jest niefajny i uprzykrza nam życie". Koniec. Nie mogę stwierdzić, że komentowanie całkiem upadło, ale zdecydowanie coś mu trzasnęło w kręgosłupie. Stwierdzam to na własnym przykładzie i przykładzie kilku fanfików, które czytam, a które dostają komentarzy co kot napłakał (z okazjonalnymi wyjątkami). Jak to bywa, diagnoza została postawiona błyskawicznie, ale z leczeniem jest już gorzej. Oskary? Jakie Oskary? Co one dały do tej pory? Powtórzę: od dawna istnieje problem niedoboru komentarzy i od dawna wszyscy to wiedzą. Sam kiedyś próbowałem w temacie Cienia Nocy @Cahan (polecam, kto nie czytał) wzniecić dyskusję. Trwała kilka postów i kaput. Kiedy przy własnej pracy zapytałem czytelników o ich ulubionych bohaterów (taka wiedza jest mi nie tylko potrzebna, ale i zwyczajnie przyjemnie się czyta tego typu wypowiedzi) zostałem zignorowany. Zupełnie jakby nikt nie zauważył posta. Tu jest kolejny mankament: brak rozmowy o fanfikach samych w sobie. Komentarz zazwyczaj ogranicza się do opinii/minirecenzji o najnowszym rozdziale lub całości. Potem cisza. Oczywiście, że już taka aktywność czytelników cieszy autora, ale ja poszedłbym o krok dalej. Tylko po co, skoro wiem, że ch*ja to da? Rozmowa z autorem o jego własnym fanfiku przebiega zwykle już w sferze prywatnej, na PW. A i tak nie zawsze.
  8. @Dolar84 Jest mnóstwo gatunków fanfikowych oraz pełnych potencjału uniwersów, dlaczego promować i zachęcać do czegoś takiego jak TCB? Co jest takiego w uniwersum, które powstało na podstawie niespełnionych marzeń o podróży do Equestrii i zostaniu kucykiem? Jeżeli ktoś chce i lubi pisać parodie - o, do tego nadaje się jak najbardziej. Ale czytanie o Januszu, który chce wypić wiśniówkę, żeby zostać klaczą...? Serio?
  9. Przepraszam, że tak zwlekałem z komentarzem, ale niestety - nie jestem w formie. Rzekłbym, że przeciwnie. A rozdział... podzielam zdanie Cahóna. Poprzedni podobał mi się bardziej, a to dlatego, że w Rozdziale 7 mamy do czynienia z tym samym, co w Rozdziale 2 - a mianowicie walką. Paradoksalnie, mimo iż dzieje się dużo, to nie czuć tej ekscytacji. Po prostu kucyki walczą, ot co. Brakuje mi tutaj pewnego napięcia, pewnej, nie bójmy się użyć tego słowa, epickości. W końcu to walka o stolicę! O Canterlot! I nie mam tu na myśli powtórki z Władcy Pierścieni, tylko nadanie temu wydarzeniu pewnej atmosfery podniosłości. Bo tu sprezentowałeś suchą bijatykę. I nie mogę też stwierdzić, że napisałeś to źle. Po prostu nie czyta się tego z zapartym tchem. Nie potrafię też wskazać żadnych konkretnych fragmentów, które zapadłyby mi w pamięć. Ponownie zgodzę się z Tryfidem, chwała, że ktoś wreszcie uznał Typhoona za problem. Tym lepiej, że sama Luna. Huzzah! I to by było na tyle. Rozdział przyzwoity, ale nie lepszy niż poprzednie, nie obawiam się jednak o przyszłość Popiołów. Pozdrawiam Słowo i Poezja P.S.
  10. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  11. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  12. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  13. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  14. 6. "Plasterek życia", Poulsen 7. "Cień Nocy", Cahan 8. "Ścieżki donikąd", Johnny 9. Goldenrod "Popioły Equestrii", DJSzklaż 12. "Porzuceni" Niklas (co to będzie jak skończy przed wynikami?) (z czasem będzie więcej, muszę się tylko zastanowić)
  15. Oczywiście żartowałem z tym kolegą, Rekrucie, nie odbierz tego źle ; ) I ja nie hejtuję KO, ja udzielam potrzebnej temu opowiadaniu krytyki. A że wiem, co mniej więcej dzieje się później - to jestem zaniepokojony.
  16. Kolega Ci się spodobał? A po drugie. jeżeli całość jest taka jak 1 rozdział, to "pieruńko wielki" rozmiar tekstu nie jest niczym dobrym.
  17. Nie interesuje mnie czy to tytuł tomu, opowiadania czy rozdziału. Nie mam pojęcia, czemu w 3 różnych językach. Najwyraźniej autor uznał, że tak będzie "fajnie" i bardziej "drugowojenno".
  18. Tekst jest za długi i gdybym miał pisać komentarz do całości, musiałbym go napisać w docsie i wkleić link. Dlatego będę się starał w jakichś tam odstępach czasu pisać komentarz do 1, 2 albo 3 rozdziałów. Zacznę od rozdziału 1 z pominięciem mało istotnego prologu. No i przejdę zatem do tak wychwalanego "Kryształowego Oblężenia"... A może "Crystal Siege"? Bo jak to w końcu jest? Tytuł jest w końcu polski czy angielski? Raz jest tak, a raz tak. Nie rozumiem. A pod spodem jeszcze "Festung Equestria". Nie potrafiłeś zdecydować się na jeden język? Od czego zaczyna się I rozdział... przepraszam... I akt? Rozmowa Celestii z Luną, no i w porządku. Rozmawiają sobie, sytuacja robi się napięta, atmosfera poważna. Widać, że coś jest nie tak... a za chwilę autor dopierdala "spytała na serio zaniepokojona Celestia". I przez to 1 słowo atmosferę i patetyczność wypowiedzi Luny szlag trafia. Z rozmowy wynika, że Sombra wcale nie zginął, a mógł przeżyć. Dlaczego? Ano wyjaśnienie Luny wcale nie jest złe. Nowatorskie, ale przynajmniej autor wyjaśnił, o co chodzi. Na plus. Ale kolejna scena... Mój borze i Boże. W dużym skrócie: Rainbow przegrywa mocowanie się na kopyta z Applejack, rozpłakuje się i strzela focha, po czym ucieka. CO JEST K***A?! Od kiedy to Rainbow beczy przy przegranych? Tym bardziej w gronie najbliższych przyjaciółek do grobowej deski? Nie powinna, bo ja wiem, jakoś się usprawiedliwiać, zwalać winy na krzywo stojącą beczkę albo coś takiego? stwierdzić, że AJ miała szczęście? Nie, Rainbow Dash, najbardziej zarozumiała klacz w Equestrii ucieka z płaczem. A Fluttershy? Jej słowa tak nie pasują... "foch"? W ustach postaci? Serio? Ech... Dalej jest sen Celestii. I wiesz co? On mógłby być dobry. Gdyby Celestia widziała więcej śmierci i zniszczenia, a nie kilku martwych strażników. Mimo to nie było aż tak tragicznie, czuć na początku niejakie napięcie, niepokój. Ale zaraz potem czytam o krwi która kapiąc zrobiła kałużę na poduszce... Ale zostawiamy tą rażącą nieścisłość, idziemy dalej. A tam Canterlot płonie, jest mrocznie, Celestia słyszy głos i na pełniej piździe wpada Luna. Nie miałbym nic do tego fragmentu, ani on koszmarny, ani wybitny. Ale jest jedna rzecz... A mianowicie... SOMBRA ZDRADZAJĄCY SIĘ ZE SWOJĄ PRZEWAGĄ TECHNOLOGICZNĄ! Serio? Serio, kuhwa? Gość ma czołgi, samoloty i u-booty, wie, że Equestria jest do tyłu i pokazuje księżniczkom swoje uzbrojenie? Mógł postawić ultimatum, mógł zagrozić. Ale po co od razu się zdradzać?! Mistrz przebiegłości 10/10. Teraz przychodzi kolej na tajną naradę wojenną. W sumie ciekawi akt, że jedynym kandydatem odpowiednim na zajęcie stanowiska Shining Armora jest Blueblood. Taki trochę akt desperacji, muszę przyznać, ale same księżniczki wydają się zdawać z tego sprawę. Także motyw całkiem ciekawy. Pozostali dowódcy też nie wypadają źle. Chociaż widać, kto gra pierwsze skrzypce - Dornier, Lighthouse jest gdzieś w tyle, rzadko się udziela, rzadko się o niej pisze. Co do Dorniera - jeden mankament: wspomniane jest, że rzadko się uśmiecha, a podczas narady co chwilę się złośliwe szczerzy. Jakiś psychol? W sumie Niemiec...(taka różnorodność kulturowa w Eq jest fajna, plus za wzięcie motywu pod uwagę). I ten fragment w sumie przez pierwszą część jest ok... aż dochodzimy do broni palnej... Co się okazuje? Equestria uzbrojona jest w dzidy i łuki podczas, gdy sąsiad - Gryfonia - ma już czołgi i samoloty. Equestria to Afryka tamtego świata? Ale nie to jest najlepsze. Najlepsze jest wytłumaczenie takiego stanu rzeczy. Pozwól, że sobie to rozpiszę chronologicznie: - Discord wynajduje wojnę totalną (która nijak ma się do prawdziwej definicji) i daje kucom broń palną, żeby się nią zabijały - Księżniczki pokonują Discorda, niszczą, ukrywają i zabraniają używania broni palnej, bo... źle wpływa na kucyki? [To nas natura obdarzyła takim skrzywieniem, ale to dlatego Equestria jest okrzyknięta niewyczerpaną kopalnią serdeczności. (Pomijam straszną składnię, ale to jest wręcz niedorzeczne).] Gryfy, które już wtedy miały broń palną, wychodzi, że samodzielnie wynalezioną, zgadzają się. CZEMU? - 500 później gryfy po raz drugi wynajdują broń palną, pomimo zakazu (co już powinno być powodem do niepokoju). I tu na moment się zatrzymam. Nawet gdyby gryfy wynalazły w tym momencie proste hakownicy, samopały i muszkiety to w czasach serialu powinny być uzbrojone po dziób w nowoczesne karabiny. Wychodzi na to, że Equestria to zadupie świata, w którym postęp technologiczny stoi w miejscu, bo jego władczynie tak sobie życzą. 10/10 mieszkałbym. I generalnie.. gryfy badały broń, wynajdowały coraz to potężniejszy oręż... ale ani razu go nie wykorzystały?! Co do chuja?! - Hej, co wy na to, żebyśmy poświęcili masę zasobów, pieniędzy i czasu na badania nad bronią. Ale nie używajmy jej. Bo po co? Ot, takie hobby. No i na koniec: nawiązania do wojska III Rzeszy, czyli Luftmare, Maremacht i Maremarine. Czyli jak przerobić Equestrię na III Rzeszę bez wyraźnego powodu i logicznego sensu. Bo wyjaśnienia, że ma to być szyfr utrudniający pracę wrogiego wywiadu jest nie do przyjęcia. Wywiad ma to do siebie, że wie dużo. I naprawdę używanie innego języka miałoby aż tak uprzykrzyć życie agentom? Poza tym... To nawet nie są w pełni niemieckie słowa. Mare w każdym. Czy to znaczy, że tylko klacze będą służyć w armii? Bo nazwa tak sugeruje. W ogóle nad tym nie myślałeś. Zero pomysłowości czy kombinowania, nazwy na szybko wymyślone, byleby brzmiały podobnie. Wiesz, już Stutestaffel brzmiałoby lepiej, bo jest w pełni po niemiecku. Nad resztą nawet nie myślałem. Powiem tak, pierwszy rozdział nie nastraja optymistycznie. Zobaczymy co jest dalej. Kto wie? Może dobrego złe początki? Pozdrawiam Słowo i Poezja
  19. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  20. Wasze głosy po prostu nie zostaną uznane. Robicie krzywdę autorowi, nie mi.
  21. To tak nie działa. Musisz napisać długi komentarz, w którym uzasadniasz, dlaczego uważasz, że fanfik zasługuje na tag [epic].
  22. Dwa dni bez żadnego komentarza... Wiem, jak się musisz czuć. Niestety w dziale fanfikowym panuje straszna znieczulica w tej kwestii. Szczególnie w takim okresie jak ten. Podobna znieczulica panuje również w najnowszym rozdziale Popiołów. Postaram się nie napisać zbyt chaotycznego komentarza... Zacznę od czegoś, o czym wspominałem już ostatnio. O Sunny, mianowicie. Wiedziałem, że zginie. A mimo to jej egzekucja budziła emocje; strach, niepokój, nadzieję, że jednak z tego wyjdzie. Udzielało mi się również poczucie bezsilności jej towarzyszy. Było mi też po ludzku szkoda. Czyli generalnie... wyszło dobrze! Były emocje, czytałem cały fragment w napięciu (w autobusie, więc musiałem ograniczyć ekspresję twarzy). Tylko... sam nie wiem, czy fakt, że zwyczajnie nie znaliśmy Sunny za dobrze to plus czy minus. Bo z jednej strony strata kogoś, o kim przeczytaliśmy kilka fragmentów boli o wiele mniej niż śmierć bohatera, którego losy śledziliśmy przez 1000 stron. Wywołuje to mniejsze emocje - dla jednych to plus, dla innych minus. Dla mnie, osobiście, to plus, bo tak jak rozumiem politykę uśmiercania postaci (w końcu to wojna, a na wojnie ludzie i kuce giną) tak nie znoszę koncepcji rodem z książek Georga R. R. Martina, gdzie nie ma żadnych świętości. Zwyczajnie nie kupuję zabijania bohaterów i ciągłego zastępowania ich nowymi. Wracając... Nie boisz się uśmiercać - bardzo dobrze. To Twój fanfik i tylko Ty decydujesz, jak ma wyglądać. Ja tylko wyrażę swoje życzenie... Nie przesadzaj z tym. Bo to bywa zły nawyk I jedna sprawa... Mianowicie wejście Lightning Contrail. Wpadła na egzekucję, chcąc ją przerwać i... nie zrobiła tego. Dlaczego? Rzuciła się na Typhoona i nie zauważyła, że wieszają więźniarkę? WTF? Ale nie samą Sunn czytelnik żyje. Kilka słów o Goldenrod, Equinoxie i Bloody. Nowa towarzyszka, stary motyw. Szaleńcy generalnie są lubiani i dość często wykorzystywani. To już motyw... sztampowy (nienawidzę tego słowa). Czy to źle? Uchowaj Boże! Jest to postać jak na razie wcale dobrze wykorzystana. Może nie w pełnym potencjale, ale spokojnie. Mamy czas. Podoba mi się jej zabawna (ciekawe, czy prawdziwa?) historia. Dam jej czas, zobaczę co potrafi i kim tak naprawdę jest. Wtedy będę się czuł bardziej kompetentny do oceny. Equinox natomiast reprezentuje sobą czystą niewinność i naiwność osoby mało świadomej. Na szczęście nie jest przy tym kompletnie głupi. Ciekawski kuc z prowincji zwiedza spustoszony wojną kraj. Urocze. Dołóżmy do tego zakochanie w Goldenrod i mamy iście mieszankę wybuchową. Ciekawi mnie, mówiąc językiem polonistów, kiedy nastąpią zmiany moralne bohatera. Bo takie towarzystwo i okoliczności nie mogą pozostać bez echa. No... o ile Equinox przeżyje. Przy okazji, ciekawa wizja Equestrii z tymi zacofanymi niemal o epokę wsiami. Z jednej strony mamy RKZ, który mi kojarzy się oczywiście z partią polityczną, a z drugiej wieś niemal jak w średniowieczu. Dość znaczna różnica warstw. Nie dziwię się, że to wszystko nagle jebło. Postać Goldenrod się rozwija, coraz więcej o niej czytamy, w dodatku coverart przedstawia właśnie ją, skąpaną w jasnym świetle na tle pięknego miasta. Zupełnie jak jakiś anioł, albo zbawicielka. Czyżbyśmy mogli mówić o głównej bohaterce utworu? Jeśli tak to będę zadowolony, nawet bardzo. bo daje mi się postać szarą, nie idealną, a jednocześnie nie skurwialą do samego końca... jeszcze. Wydaje się być po prostu... bliska. W sensie: czytelnik łatwo może się z nią utożsamić, mówi w dość potocznym języku, jej cele i ideały są proste i w zasadzie zrozumiałe. W dodatku rasizm wylewający się z niej litrami jest ujmujący. A wzmianki, że może mieć coś wspólnego z warstwą szlachecką? KRYĆ SIĘ!!! Ehm... Tak. Przy tej okazji z kolei dowiadujemy się czegoś o podłożu toczącej się wojny co jest fajne. Powody walk są zrozumiałe i nie wyssane z palca (jak wspominałem, nie dziwię się, że to wszystko nagle jebło). No i rola Goldenrod w tym wszystkim. Przyznanie się do własnokopytnego zamordowania Rantera, a zaraz potem napawanie się pięknem łąki (co zauważył nawet Equinox) znakomicie podsumowało tę postać. Wincy, wicy! Dalej są księżniczki, za które tez muszę Cię pochwalić. Bardzo dobra kreacja. Luna i Celestia pokazują, kto tu rządzi i nie pierdolą się z tematem. Są władcze, stanowcze i groźne, kiedy potrzeba. Jednocześnie przejmują się problemami państwa i nie są do końca zepsute (Celestia nie chcąca się zgodzić na plądrowanie Canterlot). Takie jak powinny. (A raczej nie da się przewidzieć jak zachowałyby się w przypadku wojny na podstawie serialu). A Cadnce... Cadence zmiażdżyła konkurencję. Jeszcze nie widziałem jej w roli intrygantki, chcącej wydymać Ceśkę i Lulu. W dodatku wzmianka o jej "głupim mężu" mnie rozbroiła. Za takie przedstawienie Mi Amore Cadenzy masz u mnie ocenę celującą. To w zasadzie te główne sprawy. Dalej są motywy prostych żołnierzy. Wspomniany cios w postaci śmierci Sunny, śmierć Reda, rozwój kariery Jet Set, nieco szerszy wgląd na Sagana i Antałek (PIÓRWA, TE IMIONA SĄ ZAJEBISTE). Czyli generalnie: dowódcy knują intrygi - cierpi prosty żołnierz. Każde dostaje zdrowo po dupsku i jest to ujęte brutalnie dobrze. Szkoda się robi co poniektórych. Czyli, jak mówiłem, są emocje. Tak dalej Waćpan, tak dalej. A na pewno pomyślimy o epicu. Pozdrawiam Słowo i Poezja P.S. Zajefajny coverart. Rzuciłem okiem na Deviantarta rysownika i też mi się spodobało. Szczególnie ludzkie ceny obrazków.
×
×
  • Utwórz nowe...