Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Saskia ugryzła się w język. Dosłownie. Zastanawiała się nawet, czy nie zacnie krwawić, a lekki ból rozjuszył ją jeszcze bardziej. Przełknęła odpowiedzi od "jeszcze znoszą wasze towarzystwo prócz sprzątania" po ostrzejsze, dotyczące bezpośrednio niej. Przełknęła też przekleństwa cisnące jej się na usta po ugryzieniu w język i zrobiła to co miała zrobić - sprzątnęła talerz, kieliszek albo sztućce, zupełnie jakby nie usłyszała uwagi albo jakby była o kimś zupełnie innym. Odetchnęła głębiej dopiero kiedy znalazła się poza zasięgiem wzroku wszystkich gości i gospodarzy. Przynajmniej pan Loren nie zrobił czegoś tak głupiego jak na przykład zaśmianie się z szampańskiego żartu. Saskia wróciła z powrotem na salę po kilku sekundach, przystępując do dalszej pracy.
  2. Zatrzymała się na chwilę i spojrzała na niego z bezgranicznym spojrzeniem. - Poczekaj, poczekaj. Trzymali cię w jakimś zamknięciu, czy jak? Nie wiesz jak powinno się zachowywać w stosunku do... Dobrze, to kłopotliwe ze względu na mnogość kultur, ale to tak nie działa, Kater. Jesteś jeszcze pewnie nieco rozchwiany po uśpieniu przez Izefeta - stwierdziła i zaśmiała się nerwowo. - Znamy się kilka godzin. Nie wiem, ale to chyba za szybkie tempo jak dla mnie, tym bardziej że się nie znamy.
  3. Dyskretnie pokazała kciuk w górę i uśmiechnęła się do kucharza. Kiedy do jej nozdrzy dotarły zapachy jedzenia, żałowała że nie może się zamienić na miejsca z gośćmi. Wszelkie nieprzyjemne spojrzenia uparcie ignorowała, skupiając się na potencjalnej pracy, która miała ją czekać. Nie chciała zapomnieć o żadnej ze wskazówek Olivii, bo to przecież mogłoby skutkować katastrofą. Obyczajową, ale to wciąż katastrofa, a akurat pana Lorena zawieźć nie chciała. I nie chciała też zebrać nieprzyjemności od Felicji.
  4. Cały romantyzm dość szybko prysł, kiedy pocałunek został przerwany przez dłoń, która lekko odepchnęła twarz Katera. Sehtet nie wyglądała na zadowoloną, ale aura wskazywała, że była zszokowana i zestresowana. I nie były to reakcje w żaden sposób pozytywne. - Tak się nie robi, Kater - odezwała się w końcu. - Nie po kilkunastu godzinach znajomości - dodała, wstała z krzesła i zamierzała widocznie wyjść z kokpitu, obserwując dyskretnie Katera, jakby spodziewała się z jego strony ataku.
  5. Dygnęła głęboko i skłoniła się przed mężczyzną. Tym razem również była zaskoczona tym, jak bardzo "równo" traktuje służbę. Może jednak arystokraci nie byli tak bardzo źli? ... Byli, właśnie że byli. Wystarczyło jedno spojrzenie na właścicielkę hybrydy szczura i psa, żeby się upewnić. Mimo to Saskia uśmiechnęła się uprzejmie. - Saskia Villen, niezwykle mi miło - odezwała się.
  6. Statek znajdował się jeszcze dosyć daleko od celu, bo przebył dopiero czwartą część drogi. Nawet jeśli cały czas pędzili na hipernapędzie. - AHA! On to spowodował? Dam mu te jego dwadzieścia kredytów, do gardła upchnę. Założyłam się, że będziesz spał niecałe dwa dni. On się założył, że ponad jedenaście godzin. Ale nie powiedział, że on to wywołał, więc zakład uważam za nieważny - odparła, wzruszając ramionami. - A czego tam szukali? Kasy, jak każdy. Nie wiem, może szczęścia, chociaż wątpię. Z tego co wiem, dziadek pracował dla Imperium, a drugi z kolei dla Republiki, żeby kołować różne rzeczy związane z kulturą tych wszystkich związanych z Mocą. Tyle, to wszystko. Nic magicznego. A ja szukam zapisków, tajemnic i chciałabym zobaczyć Tuk'ata. To tyle. Czasem warto się wyrwać z herbaciarni. Poza tym, lubię podróżować. Czemu akurat Ciemna Strona? - zapytała.
  7. Izefeta nie było na mostku, ale w kokpicie siedziała Sehtet, klikając w ekran datapada i najwyraźniej nie mając niczego lepszego do zrobienia. Kiedy drzwi się otworzyły, a Kater wszedł do środka, niemal spadła z krzesła. Najwyraźniej się go nie spodziewała. - Już żyjesz? Nieźle - skomentowała i spojrzała na podręczne urządzenie. - Jedenaście godzin, czterdzieści trzy minuty. Przegrałam zakład. Jak się czujesz?
  8. Dziewczyna która pojawiła się na sali była wręcz stereotypowym przykładem wyobrażonej przez Saskię szlachcianki. Pies tylko dopełniał wizerunku. Właściwie to nawet nie sądziła, że istnieją takie małe psy. Na wsi by się raczej nie przydały i ktoś mógłby je pomylić z ptactwem albo Bóg wie czym jeszcze. Czekała na polecenie Herona.
  9. - Zrobię wszystko co w mojej mocy - odparła i lekko dygnęła, wciąż z ręką pana Lorena na ramieniu. Aż dziwne, że pozwalał sobie na taką swobodę ze służbą. Nie zdziwiło ją specjalnie wyjaśnienie pana Lorena, bo i nie trudno było się domyślić, że kwestia wystąpienia w roli służącej na ważnym przyjęciu była nurtująca. Poczuła tylko lekki niepokój, kiedy nie udało jej się w porę zabrać karteczki. Z całych sił starała się więc zignorować jej obecność, skupiając się na jej pracodawcy i starając się, żeby i on skupił się na niej, albo na Heronie. Uśmiechnęła się przyjaźnie. - Dziękuję za zaufanie.
  10. Umysł bombardowany bodźcami nie był w stanie skupić się na niczym konkretnym, dopóki na horyzoncie nie pojawiły się dwa żółte punkty, będące oczami Izefeta, który niedelikatnie chwycił Katera za brodę i zmusił do patrzenia na swoją twarz. Na krótki moment agresja wzrosła, ale potem oczy stały się punktem zaczepienia dla zmęczonego bólem Zabraka. Ból zszedł na drugi plan, podobnie jak wszystko inne poza oczami. Kater poczuł się jakby tonął w pościeli, jego powieki stały się nieznośnie ciężkie, głos ugrzązł w gardle, a oddech wyrównał. I zapadła wyczekiwana ciemność. Obudził się i miał wrażenie, że dopiero co wkroczył na pokład statku. Leżał w prostokątnej kajucie, na niebywale wygodnym łóżku wbudowanym w ścianę. Nad nim było drugie, puste łóżko, a w środku panował półmrok. Panele na ścianie świeciły słabym światłem, nastawione na tryb nocny. Płaszcz katera leżał na okrągłym krześle, a on sam był nagi od pasa w górę. Właściwie obudził się, bo ręka dała o sobie znać. Póki co zabandażowana.
  11. Saskia powtórzyła ruch Herona, również się skłaniając. Tak jak nie darzyła Felicji sympatią, tak musiała przyznać, że w sukni o tak pięknym kolorze wyglądała fenomenalnie. Ale nie gapiła się zbyt długo, żeby przypadkiem nie dostać po uszach. - Och. Czyli powinnam się aż tak przejmować? Nic takiego nie czuję, ale jestem gotowa na opcjonalne bezinteresowne złośliwości - odpowiedziała. Przyszło jej do głowy, aby dyskretnie zabrać kartkę z kaligrafowanym pismem.
  12. Chwilę później, wbrew nadziejom Zabraka drzwi rozsunęły się, wpuszczając do środka zestresowanych towarzyszy podróży. Zatrzymali się na progu, chcąc sprawdzić źródło hałasu. Izefet gestem dał znać Sehtet, żeby zaczekała na zewnątrz, a sam wszedł do środka. W tamtym momencie mógł stać się tylko kolejnym obiektem, na którym można był skupić gniew. - Proszę wybaczyć, sir - zaoponował robot. - Prowadzę tu operację, przed chwilą specjalnie czyściłem powietrze filtrami, aby było sterylne. Pan je zabrudził, sir - rzekł z wyrzutem. - Mogę pomóc, Kater. Nie umiem porazić kogoś błyskawicami Mocy, ale mogę zmniejszyć ból i wprowadzić cię w sen. To zrobiłem z tym Twi'lekiem w szpitalu - zaproponował Kage. - Śpiączka farmakologiczna może wywołać w tym momencie efekty uboczne, a to za sprawą... - Nie jest farmakologiczna. - Och. Sir? - zapytał robot, chcąc uzyskać zgodę od Zabraka.
  13. - Uważam, że pogoda jest doprawdy sprzyjająca - odparł. Zaczynał lubić towarzystwo krasnoluda. A potem nagle znaleźli trupa, który nie do końca był trupem. Torin lubił jasne sytuacje. To nie była jasna sytuacja. Albo ktoś żył, albo nie żył i nie znosił tego rodzaju niezdecydowania. Było w tym coś bardzo nieodpowiedzialnego i nieodpowiedniego, przede wszystkim. Torin był wampirem, ale to go niepokoiło. - Niech nikt się nie zbliża. Może zarażać w najlepszym przypadku trupim jadem, a na trupi jad odtrutki nie ma - ostrzegł. - Sugeruję czekać, aż zaatakuje, albo aż ujawni się ktoś, kto za tym stoi.
  14. - Będę musiał pobrać próbkę skóry, sir. Do przeszczepu, sir. Aby komórki się namnożyły i wytworzyły tkankę, sir. Ale to na koniec - rzekł robot. Podszedł do drzwi i je zamknął. - W razie kłopotów proszę porozumiewać się przez komunikator. Nerwy to ciężka praca, sir. Nie lubię kiedy mi się przeszkadza, sir. Obniżył leżankę i podszedł do ręki Katera. Jego kończyny zmieniły narzędzia z cichym, mechanicznym piskiem. Jedna zmieniła się w szczypce podobne do pęsety, druga w igłę zakończoną czerwonym światełkiem. - Proszę zacisnąć zęby, sir. Bolało gorzej niż leczenie zęba. Jakby posypywać sól raną, wbijać w nią igły i jednocześnie przypalać. W Katerze budziło to coś w rodzaju agresji, która z kolei wywoływała w nim pragnienie rozwalenia robota.Trzaśnięcia nim Mocą o ścianę.
  15. Saskia się uśmiechnęła. Lubiła Herona. - Robiłam w życiu rzeczy bardziej niebezpieczne niż obsługiwanie arystokracji. Może nie szczególnie niebezpiecznie i nie było ich wiele, ale... daj spokój. To nie jest ich pierwsze przyjęcie i gwarantuję, że nie będzie ostatnim tylko ze względu na mój udział. Poza tym, to ludzie. Tak jak my - odparła i lekko się skrzywiła. No cóż, przynajmniej wyglądają. Kartka była dziwna. Przez chwilę Saskia szukała nawet domniemanego krzyżyka, nim zorientowała się, że chodzi zapewne o jej zgięty, srebrny krzyżyk. Srebro. Więc gośćmi pana Lorena nie będą tylko ludzie.
  16. Saskia nigdy nie powiedziałaby na głos, że komuś zazdrości czegoś materialnego, ale tym razem tak właśnie było. Sama chciałaby kiedyś wystąpić w takiej sukni i w ogóle być w centrum uwagi. Tylko na chwilę. Westchnęła i stanęła w miejscu w którym powinna stanąć, gotowa na to południe stać się cieniem zabierającym talerze i sztućce. - Dzięki, Olivio. Tobie również - odparła i rzuciła jej promienny uśmiech.
  17. - Czyli... Chcecie zdobyć wiedzę, a potem potęgę? Nie skończy się przypadkiem na byciu złym i mrocznym, długich przemowach o złych planach, wyćwiczonym mrocznym śmiechu, czarnych płaszczach... Cóż, te już macie... - Tradycyjnie powinno się tak skoczyć, ale może zrezygnujemy z kilku punktów... - stwierdził, a potem rozmowa ucichła. Robot szybko się włączał, dlatego też już wkrótce był w stanie sprawdzić rękę Katera. Kiedy tylko zdjął opatrunek, piekący ból powrócił ze zdwojoną siłą. - Dzień dobry, sir. Goi się, sir. Wyczyściłem ranę, więc teraz mogę zacząć naprawiać nerwy. Gotów, sir? Proszę się położyć - powiedział.
  18. - Całkiem w porządku, dziękuję - odparła niemal automatycznie. Cholerne poczucie wyższości i cholerni arystokraci. Cholerne wampiry, ciekawe jaki stopień gości jest ludzką pijawką. Saskia westchnęła i energicznie pokiwała głową, dając do zrozumienia, że pojęła to wszystko i starając się przekazać kobiecie jak najwięcej entuzjazmu i dobrej woli. - Rzeczywiście, nietrudne. Myślę, że sobie poradzę. Dziękuję, Olivio.
  19. - Szybko. Obyś tych słów nie żałował - odparła i przysiadła na kanapie obok Izefeta. - Ale wiecie, nie tylko Moc jest na Korribanie groźna. Znam parę legend od ojca. Jeśli są prawdziwe, na Korribanie roi się teraz od stworzeń różnej maści. Terentateki. Tuk'ata. Shyracki. Nie mam pojęcia jak wygląda żadne z nich, ale podobno im więcej zła w Galaktyce, tym większa populacja tych zwierząt. Jeśli to zwierzęta. - Terentatek to bardziej inteligentny Rancor. Tuk'ata jest mniejszy i wrażliwy na Moc. Shyrack to latająca, mała bestia żyjąca w grobowcach i żywiąca się krwią - powiedział Izefet, gapiąc się tępo w przestrzeń. - Chciałbym wiedzieć, czym jest Rancor. - To taki mniej inteligentny Terentatek - odparła wesoło Sehtet i zwieńczyła wypowiedź, wysyłając złośliwy uśmiech do Kage. Izefet zgromił ją wzrokiem. - Czego właściwie tam szukacie?
  20. - Dobra, w porządku. No, czas chwycić byka za rogi. Idziemy! - zarządziła i czekała, aż Weronika ją poprowadzi. Miała też nadzieję, że zmiana jak najszybciej się skończy. Miała sporo rzeczy do przemyślenia, a chciała też wrócić na grób małego wampira i zobaczyć czy to, co działo się nocą było rzeczywiste.
  21. Piramida zassała impulsy elektryczne wprowadzane przez Katera i tyle było słuchania rozkazu. Izefet w tym czasie wyglądał, jakby z całych sił walczył żeby się nie roześmiać, a Sehtet stała pod drzwiami z miną wyrażającą bezgraniczne zdziwienie. Jak ktoś, kto zobaczył coś, w co nigdy by nie uwierzył gdyby nie zobaczył tego na własne oczy. - Poczekaj... Rany, jesteście tymi... Ciemnymi Jedi? Ten zakon ciągle istnieje? Moc istnieje? Co jeszcze umiesz? Ty też? - zapytała, patrząc na Izefeta.
  22. Piramidalny holokron odpowiedział, i owszem. W stronę Katera popędziła błyskawica i przez krótką chwilę jego mięśnie niekontrolowanie drgały, powodując silny ból. Izefet przyglądał się mu z pewną dozą rozbawienia - w końcu najpewniej przeżył dokładnie to samo. - Także to tyle jeśli chodzi o otwieranie tego Mocą - skomentował. - Hehe. Do pomieszczenia weszła Sehtet i razem z nią zawitał entuzjazm. Zatrzymała się, widząc stan Katera. - Wyglądasz nieszczególnie. To znaczy, nie czepiam się twojego wyglądu ogólnie, oczywiście, jesteś piękny, Kater. Ale wyglądasz, jakby cię ktoś skopał. Ktoś cię skopał? - zapytała.
  23. - Jasne, będę grzeczna - odpowiedziała, zakładając rękawiczki na dłonie. Cieszyło ją, że Patrick też tam będzie, ale też była bardzo zdziwiona tak gwałtownym zdarzeniem. Na to nie do końca była gotowa, ale też co mogło być skomplikowane w zabieraniu jedzenia i obsługiwaniu gości? - Czy to wszystko? Powinnam wiedzieć coś więcej? - zapytała Saskia, uśmiechając się przyjaźnie do Weroniki.
  24. - Co to w ogóle za przyjęcie? - zapytała, będąc ciągniętą przez Weronikę. - Chyba jakieś ważniejsze niż te poprzednie, co? I dlaczego ja? Przecież wcześniej tylko sprzątałam. Wiesz, czuję się trochę zagubiona - dodała, mając nadzieję na wyjaśnienia. Przypomniał jej się sen, jako że już doszła do siebie. Czy to miało związek z krwią i wampirami? Czemu do cholery widziała się w takiej roli?
  25. Izefet wystawił otwartą dłoń z holokronem. Zimne światło z paneli odbiło się od przetartej miedzi. - Spróbuj - zachęcił, ale wyraz jego twarzy zasugerował, że już podjął taką próbę. I że nie będzie to nic miłego. - Nie, nie założę maski. Im więcej razy ją wkładam, tym mniej mnie we mnie. Mistrz we mnie siedzi i czasem mam wrażenie, że walczy o dominację. Nie chcę wiedzieć co by było, gdyby dorwał holokron. Jest trochę wybrakowany, ma luki w pamięci.
×
×
  • Utwórz nowe...