Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Ponownie postąpiła według instrukcji krasnoluda. Jeszcze raz spojrzała na niego nienatarczywie i doszła do wniosku, że nie zna drugiej tak bardzo uroczej rasy jak krasnoludy. Niby mieli brody, ale to nie odejmowało im uroku, a wręcz dodawało. Ciekawe, czy dodanie brody pani Felicji spowodowałoby ocieplenie wizerunku. Odchrząknęła cicho i zajęła się czekaniem na pracodawczynię.
  2. Lekki podmuch wiatru oznajmił przybycie kolejnej osoby. Naprzeciwko Katera siedziała ciemnowłosa kobieta w czarnym pancerzu zrobionym częściowo z metalu. Ona również była przezroczysta. Jej włosy były kręcone, a twarz jasna, choć o dość ostrych rysach. Usta miała wydatne, nos prosty... I za życia musiała być użytkowniczką Ciemnej Strony. Była w tej samej pozycji co on, spojrzenie miała bystre i z pewnością była świadoma tego, co się wokół dzieje. - Spory ruch - zauważyła. - Ledwo odeszła Togruta, pojawia się Zabrak. Co jest, nudzą wam się inne planety?
  3. Szepnęła cicho podziękowanie krasnoluda. Postąpiła oczywiście według instrukcji i próbowała zająć sobie drogę wpatrywaniem się w krajobraz za oknem. Zastanawiała się, czy spojrzenie na panią domu skutkowałoby czerwonym śladem na policzku, czy też może nie zostałoby ukarane. Ale wolała nie ryzykować w tak głupi sposób, więc dalej zajęła się myśleniem o niczym konkretnym.
  4. Odpowiedziała mu cisza. Jedynym dźwiękiem prócz jego oddechu było kapanie wody i chrobot owada, który potężnymi szczypcami gorączkowo próbował upolować coś w dziurze w ścianie. Wizja się skończyła i nikt nie był uprzejmy poinformować, kim był mężczyzna i co to właściwie wszystko znaczyło. Kaana już nie było, ale może byli inni?
  5. - Przybyłem tu, aby zdobyć wiedzę - odparł i w jego głosie zabrzmiało lekkie zdziwienie. Chciał nawet odpowiedzieć na drugie pytanie, ale nie zdążył. Nie schował miecza, ale podniósł głowę, gdy trzeszczenie od prawej ściany kanionu odwróciło jego uwagę od Katera. Oto pierwszy z wiekowych trupów upadał, łamiąc się już w powietrzu i rozpadając na pył - dławiący, cuchnący pył. W ślad pierwszego poszły kolejne, aż cały widok został zasnuty w tumanach kurzu, i... Kater wciąż znajdował się w świątyni na Ruusan.
  6. - Saskia. Mnie też miło cię poznać - odparła z uśmiechem. - I dzięki za radę, czuję że się przyda - odparła. Czekała cierpliwie, wszak poganianie pani domu mogło się wiązać ze strasznymi konsekwencjami w postaci czerwonego policzka. Myślała w tym czasie o tym, że nie zdążyła zrobić wpisu w pamiętniku poprzedniego dnia i zastanawiała się, jak wygląda miasto. Myślała też o dziwnym, nocnym spotkaniu które teraz wydawało się tak strasznie mało realistyczne.
  7. Wiązka została odtrącona. Ów mężczyzna zmrużył oczy, które w cieniu okazały się świecić. Wyprostował się dumnie. Wzrostu był porównywalnego do Zabraka, może był odrobinę wyższy. - A czego ty tu szukasz? - zapytał głosem śliskim jak jedwab i niemal jadowicie brzmiącym. Ostatecznie został zaatakowany przez Katera, nawet jeśli był to atak nieznaczny.
  8. Zgodnie z instrukcją zabrała parasolkę, po drodze wpadła zmienić buty i zabrać płaszcz i czekała przy powozie. W myślach Saskia żartowała po zauważeniu plamy z wina czy krwi, prezentując sobie w głowie obraz Felicji jako wampira. Bledsza o pół tonu, z długimi kłami, wystającymi uszami, łysa, z pazurami i w czarnej szacie. O, tak. Wampir idealny. Tak czekała przy powozie, stercząc z parasolką na przedramieniu i czekając, aż pani pojawi się w drzwiach i będzie miała okazję zaprowadzić ją do powozu.
  9. Wbrew przypuszczeniom postać nie zaczęła zwiewać. Z początku, nim Kater się odezwał, ruszyła z miejsca i miała iść dalej, ale została powstrzymana jego głosem. Im bliżej, tym więcej szczegółów rzucało się w oczy. Postać odziana była w luźne, jasnoszare szaty, więc z początku trudno było określić płeć; później jednak sylwetka wskazała na mężczyznę. Czekał w miejscu. Wiatr rozwiewał owe szaty - luźne spodnie, coś w kształcie kaftana i głowa skryta pod kapturem i zakryta chustą. Jedyne co można było rozróżnić, to żółte oczy na ciemnoszarej skórze. A owym światłem był miecz świetlny w żółtym kolorze.
  10. Kiwnęła głową i delikatnie wzięła wszystkie suknie na ręce. Poruszała się pewnie, bez lęku. Podobno żmije wyczuwały strach i dopiero wtedy atakowały swoje ofiary. - Nie, pani. Nie mam pytań - odpowiedziała, dygnęła i ruszyła do pokoju wspólnego, zapytać gdzie ma znaleźć pralnię. Szła szybko, żeby przypadkiem pani Felicja nie strzępiła potem języka, że się guzdrze. Jeśli droga została jej wskazana, przekazała suknie do pralni i przekazała wiadomość, że mają być gotowe na następny dzień. Po tym fakcie wróciła prędko do pani Felicji i ponownie zapukała do drzwi.
  11. Nic mu nie odpowiedziało. I chociaż postacie odwracały głowy w jego stronę, były martwe. Nie było w nich duchów, stanowiły jedynie wyschnięte skorupy. I nagle na końcu pojawiła się czyjaś sylwetka. Wystarczająco daleko, by Zabrak widział jedynie zarys - ciemną kreskę, którą owa postać stanowiła i światło, które trzymała w dłoni i którym najprawdopodobniej oświetlała sobie drogę. O ile niebo nie było ciemne, o tyle w kanionie cieni było dużo i światło wydawało się być użyteczne. Postać stała nieruchomo, jakby nasłuchując. Ale z pewnością była żywa.
  12. Usiadła przy Davidzie i zaczęła jeść szybko śniadanie, nie chcąc spóźnić się do Felicji. Przyjrzała się uważnie elfom, z pewną dozą zazdrości obserwując ich egzotyczną urodę. Cóż, nie dziwne że byli akurat ogrodnikami. Kiedy skończyła jeść, sprawdziła jeszcze czy prezentuje się odpowiednio i ruszyła w stronę pokoju Felicji, odprawiając standardowy rytuał - zapukała przed wejściem i upewniła się, że może "wtargnąć" do środka.
  13. Kater czuł, jak Moc zaczyna się wokół niego gromadzić, ale mimowolnie. Nie miał na to wpływu. Czuł, że powietrze się elektryzuje, a końcówki palców zaczynają dziwnie swędzieć. Na plecach czuł przechodzące ciarki i mrowienie na twarzy. Zupełnie jakby był światłem, a Moc owadami które do niego lecą. Impulsy dochodziły zewsząd. Świątynia była w końcu wypełniona duchami. I nagle Kater poczuł powiew ciepłego powietrza. Znalazł się w wysokim kanionie. Niebo było pomarańczowe, a ściany ogromne i pionowe. Wzdłuż nich stały zakapturzone postacie. Niektóre miały ręce skrzyżowane na piersiach, inne złożone jak do modlitwy. Gdzieniegdzie widać było zarysy twarzy - dobrze zakonserwowanych, ale upiornie martwych twarzy. Odwracały w jego kierunku w milczeniu swoje twarze, czasem z dziwacznym strzyknięciem... Jakby pękały im kości albo wyschnięta skóra. Kanion ciągnął się i ciągnął. Nie było widać końca. Zamiast standardowych dźwięków normalnego otoczenia Kater słyszał w oddali śpiew - śpiew setek gardeł, śpiew ponury i niski, wypełniający sobą powietrze.
  14. W tym tunelu również nic nie było. Ale coś istniało w komnacie. W tunelu czuć było dziwną atmosferę, niepokojącą ciszę. W dodatku w pewnym momencie Kater potknął się o... mumię. Ktoś, kto kiedyś był w posiadaniu tego ciała i nie był technobestią musiał umrzeć bardzo wystraszony. Ciało było w całości i wciąż były na nim strzępki ubrania - ani nie był Jedi, ani Sithem. Wyglądał jak rolnik. Leżał na brzuchu, z rękami wyciągniętymi daleko przed siebie i upiornie rozwartą szczęką. Widocznie próbował uciekać. Kater czuł coś, od czego jeżyły mu się włoski na karku. Jakaś energia emanowała z wnętrza następnej komnaty, w której nie widać było niczego poza ciemnością. Widział tylko zarys wejścia i nic poza tym - jakby po drugiej stronie czekała czarna dziura. Ale coś tam było. Coś uśpionego, niebezpiecznego i zabójczego. Coś, co stawiało pytanie czy warto się narażać aby odkryć czym wypełniona jest komnata.
  15. Wstała. Ale gdyby ktoś ją wówczas spytał czy chciała wstać, nie padłaby odpowiedź twierdząca. - Liandra, pora wstawać - oznajmiła Saskia, na tyle głośno żeby dziewczyna ją usłyszała. Gdyby pierwsza próba się nie powiodła, przeszłaby do rękoczynów i ogólnej przemocy w lżejszym wydaniu. W następnej kolejności poszła się ubrać i zjeść śniadanie. - Dzień dobry - odezwała się, wchodząc do pokoju wspólnego.
  16. Pogawędki o północy... świetny pomysł, pod warunkiem że jest się szlachcicem i nie ma się obowiązków, które każą wstać z samego rana. - Jestem z południa. Wcześniej spałam w najlepsze, ale obudził mnie niespodziewany pojedynek na miecze. W dodatku kiedy wstałam, licząc na prawdziwą walkę, okazało się, że to tylko ćwiczenie. Więc pozwól panie, że póki co się oddalę. Nie przybyłam tu na pogawędki, a żeby pracować i jeśli nie wstanę rano o odpowiednim czasie, pani Felicja mnie... Urwała, przypominając sobie że mówi do jej pasierba. I wiedząc, że to może być jakiś dziwaczny test na lojalność. -... Pani Felicja będzie słusznie niezadowolona. Dobrej nocy życzę - powiedziała, manifestacyjnie dygnęła i odwróciła się celem opuszczenia komnaty i udania się do łóżka. Swojego łóżka, poprawiła się w myślach. Ciotka przed wyjazdem ostrzegała ją przed natrętnymi szlachcicami, którzy są fałszywie uprzejmi tylko w jednym celu. O, tego by jeszcze brakowało, żeby się jakaś męska pijawka do niej doczepiła... Nawet jeśli uprzejmość i uwaga z jego strony były całkiem miłe.
  17. - Potrzebujesz szczęścia i potrzebujesz pomocy kogoś więcej niż trupów. Potrzebujesz czwartego. Prędzej czy później zostanie tylko dwóch. Nie, jeśli twoja Moc wzrośnie ich nie musi koniecznie wzrosnąć. Ale im więcej użytkowników Mocy, tym słabsi oni są. A jednak, wówczas więcej jest możliwości... Hm.. - Kaan zamyślił się, podchodząc bliżej do sadzawki. - Po śmierci wszystko staje się łatwiejsze. Uwolniłeś mnie. Kiedy już wiem, że nie żyję, to wszystko jest tylko... Jasna i Ciemna Strona to tylko miejsce w którym się stoi, adepcie. Pragnę, abyś mógł zobaczyć to równie jasno jak i ja widzę to teraz. Ale sądzę, że jeśli jest warto o coś walczyć, to o kulturę. I tylko o to. Nieważne jest zgładzenie Jedi. Jedi zawsze powrócą, to nieuniknione. Podobnie ze zgładzeniem Sithów. Zawsze będzie istniała harmonia - rzekł, gładząc się po brodzie. - To nie jest już mój świat, więc odejdę. Nim odejdę podpowiem ci, żebyś odnalazł czwartego. Odnajdziesz czwartego, odnajdziesz też swojego Nihilusa. A jeśli będziesz odpowiednio wytrwały, może i inni zechcą udzielić ci rad? Kto wie? - zapytał. - Jeśli tylko spodoba im się to, co zrobicie. I jeśli nie będzie to podbijanie Galaktyki, bo to samo w sobie świadczyłoby o twojej głupocie, adepcie. Miejscem, w które musisz się udać jest Moraband. Ale nim udasz się do Morabandu, poświęć chwilę Dolinie. Nie wybieraj ścieżki radykalnie. Poznaj obie strony i poznaj ich harmonię - wówczas może staniesz się potężny. A przede wszystkim pamiętaj, adepcie... Póki co jesteś nikim. Wytrwałości - rzekł. I Kater został w komnacie sam. Sam w miejscu, w którym ponad tysiąc lat wcześniej eksplodowała bomba myśli. W miejscu pochówku Jedi i Sithów, w którym wszyscy zostali zjednoczeni nie wobec Mocy, a wobec śmierci.
  18. - Szermierka jest całkiem... pokazowa. Romantyczna. Uważam, że dobrze jest mieć zainteresowania, ale szermierka nie dorównuje prawdziwej walce - odezwała się, widząc, że może sobie z nim pozwolić na więcej bezczelności i zastanawiając się, jak zareaguje na tę prowokację. - Możesz wspaniale władać szpadą, ale nie zawsze twój przeciwnik będzie honorowy. Dlatego też nad wszelkie rodzaje "tanecznej" walki, przedkładam brudną walkę. Pełną nieczystych zagrań, nieoczekiwanych kopniaków, ciosów pod żebra i innych takich. Walkę, w której nie musisz mieć doskonale wyważonej broni, tylko bronią może być dosłownie wszystko. Taką, w której kroki są nieregularne i nierytmiczne i taką, z której przede wszystkim udaje się wyjść zwycięsko i niekoniecznie zabić przeciwnika, ale pokazać mu, z kim nie powinno się zaczynać - odpowiedziała, splatając ręce na piersi i podnosząc wyżej brodę. Uznała, że nie ufa mu na tyle żeby móc zacząć rozmowę o Felicji. To po prostu nie byłoby bezpieczne, zwłaszcza, że ściany mogą mieć uszy.
  19. - Zadufanego? Kto powiedział, że wywyższam siebie ponad nich? Rozmawiam z tobą, bo jesteś głupi tak jak my wszyscy byliśmy! Nie traktuj ich... Nie traktuj nas jako wzorów. To wszystko to byli tylko i wyłącznie śmiertelnicy. Ucz się Ciemnej Strony i owszem. Ale ostrzegam cię o rozczarowaniu, jakie cię spotka gdy tylko odczytasz pierwsze zapisy z holokronów. Sądzisz, że Lordowie cię docenią? Że przyklasną twoim pomysłom? Nie jesteś pierwszym szukającym wiedzy! Jeśli chcesz być kimś, nie bądź jak my. Byliśmy szaleni! Bane był wrakiem człowieka pod koniec życia, a ja byłem skłonny zamordować swój własny Zakon. Zastanów się, chłopcze. Zastanów się nad drogą jaką chcesz obrać, i... Zastanów się, czy chcesz być "tym trzecim". Jest już w Galaktyce jeden mistrz i uczeń. Jest sporo tych, co korzystają z potęgi Ciemnej Strony Mocy, a musisz pamiętać, że Moc zawsze rozkłada się po równo. Musisz pamiętać, że im więcej was jest, tym mniej macie szans w starciu z Jedi. Jesteś zawiedziony przylotem tutaj? Oczekiwałeś swoich skarbów? Oczekiwałeś łupu? Jeśli artefakty są jedynym czego pożądasz, skończysz wcześniej niż naprawdę zostaniesz Sithem!
  20. Lenster, Lenster... Brzmiało znajomo. A tak, rzeczywiście. To w końcu ich zamek. Przed nikim nigdy nie przyznałaby, że została zbita z tropu. A jednak to się udało i na chwilę nawet przestała udawać zaspaną. W głowie Saskii zaczęła się gonitwa myśli. Patrick wyszedł, więc została sama ze szlachcicem. Wbrew zasadom! Wbrew wszelkim głupim regułom narzuconym przez pana i panią domu! Ostatecznie to jego wina, bo przecież nie jej. Poza tym, Saskia zdała sobie sprawę, że jest w pokoju służby. Jeśli jakiś element nie pasował, to ten tutaj. Całkiem przystojny, trzeba uczciwie przyznać. I była szczerze zaskoczona brakiem wywyższania się. Ostatecznie była służącą. A jakie Aleksander miał powiązania z Felicją? Był jej synem, dalszym krewnym? Dziwne, trzeba przyznać. Dygnęła płytko, otrząsając się z oszołomienia. przybrała poważny wyraz twarzy. - Saskia Villen. To dobrze, mam jutro sporo pracy. Z całym szacunkiem, podwórko jest za małe na nocne pojedynki? - zapytała.
  21. Duch słuchał bardzo uważnie, niemal nie spuszczając wzroku z oczu Katera. Nie było zirytowania, nie było gniewu. Był tylko ślad zażenowania. A gdy już Zabrak skończył mówić, duch wybuchnął śmiechem. Śmiał się gorzko i drwiąco, śmiał się bardzo długo. W końcu przestał, urywając równie szybko jak zaczął. - Jesteś głupcem, Mroczny Jedi. Stało się, co się stało. Może i dwóch Sithów to dobry układ, może nie. Żadne z nas nie wie co by się stało, gdyby Sithowie wygrali wtedy wojnę. Przetrwali setki lat, ukrywając się jak szczury. Teraz to widzę. Teraz widzę to wyraźniej niż kiedykolwiek. Nihilus... Żywa czarna dziura... Zginął od miecza ludzkiej kobiety. Revan? Przecież umarł jako Jedi! Andeddu! Żywy trup, w dodatku słaby! Darzu... O, tak. Darzu była silna. A jednak nie sprzeciwiła się działaniu trucizny. Bane rzeczywiście zasługuje na szacunek w całym tym zestawieniu. Ale nikt prócz nielicznych nie pamięta ani jego, ani Zannah. Jak nas wszystkich, anonimowych ofiar bomby myśli. Oto są twoi najwięksi Sithowie, mistrzowie nad mistrzami! Co zrobisz z ich holokronami, jeśli je znajdziesz? Zbierzesz w jednym miejscu. Co to może być za miejsce? Czy to Korriban? Wspaniały pomysł! W czasach gdy jednym promieniem można zniszczyć całą planetę, ty chcesz zebrać wszystkie te przedmioty razem. Razem, żeby łatwiej je było zniszczyć. Żeby ktoś kto je odnajdzie, odnalazł wszystkie na raz! Podziwiam twój geniusz, adepcie Ciemnej Strony! Mam ochotę go oklaskać! - zadrwił.
  22. Saskia nie była zadowolona. Nie była zadowolona nigdy w trakcie nocnych pobudek, a wiedząc, że ani rozmowa, ani ów dźwięk widocznie nie zamierzają się szybko skończyć, zerwała się z łóżka. Z furią godną dzikiego zwierza odrzuciła kołdrę. Wyglądała równie bojowo jak się czuła. I co, wszyscy w zamku niby tacy kulturalni, a urządzają sobie radośnie pojedynki na miecze nocą? Nie na jej warcie! -...rwa mać - stęknęła pod nosem. Otwarła drzwi. Nie zamierzała nawet się skradać. Po prostu pójdzie tam, otworzy drzwi i... No właśnie, musi być dobry pretekst, tym bardziej, że z biegiem czasu zaczynała być coraz bardziej ciekawa, co tam się dzieje. Woda. Woda była dobrym pretekstem. Zmierzwiła sobie włosy i ruszyła w stronę pokoju wspólnego, zarzucając sobie na ramiona wełniany sweter na guziki. Co jak co, ale nikt jej nie zarzuci że jest bezwstydna, nawet jeśli tak naprawdę paradowanie w koszuli nocnej nie było dla niej czymś szczególnie krępującym. O ile dobrze pamiętała, do pokoju wspólnego nie trzeba było pukać, więc śmiało nacisnęła klamkę. - Proszę sobie nie przeszkadzać - zaczęła rozespanym głosem, przy okazji szybko ogarniając wzrokiem wydarzenia w pomieszczeniu. - Ja tylko do kuchni po wodę.
  23. - Skere Kaan, Mroczny Lord Sithów. Przywódca Bractwa Ciemności. To, że Bane przetrwał było zasługą jego podstępu, a może i tchórzostwa? Bane był zdrajcą. I nie był aż tak potężny. Gdyby był, czy musiałby się ukrywać? - Skere wystąpił z cienia i podszedł nieco bliżej, ale utrzymując dystans między sobą, a Zabrakiem. - Czy to ty mówiłeś, że chcesz zebrać holokrony i artefakty w jednym miejscu? - zapytał.
  24. Zapadła martwa cisza. Ból w głowie natychmiast zelżał. Coś strzeliło, wybuchło i rozbłysło białym światłem. Jeden z dużych kamieni po lewej od Katera z wizerunkiem mężczyzny z brodą... Zgasł. Zrobiło się nieco ciemniej, a woda nagle wystąpiła z brzegów i rozbiła się na kamieniach. Teraz Zabrak był cały mokry i ociekający. - Ty byś się nie chciał mścić? - padło pytanie. Głos brzmiał jak normalny, męski głos. W korytarzu stał mężczyzną w średnim wieku, w lekkiej zbroi. Ręce miał założone za plecami, był spokojny. I jedyną rzeczą odróżniającą go od Katera, prócz rasy, było to, że był półprzezroczysty.
  25. Kiedy tylko przechodziła obok salonu, zaglądała dyskretnie do środka, chcąc zobaczyć jak bawią się "wyższe sfery". Dla Saskii przyzwyczajonej do zabaw przy skocznej muzyce i tańcu nie było to nic szczególnie pociągającego. Wróciła więc do pokoju i nie zdziwiła się szczególnie, widząc w nim Liandrę. Odruchowo sprawdziła, czy ma kluczyk od skrzyni w kieszeni, a przy okazji znalazła krzyżyk, który przecież miała oddać. Cóż, zrobi to następnego dnia. - Pewnie wróci, ale tym się nie martw. Na to wpływu nie masz. I nie ma żadnego problemu, jak masz jakiś kłopot to śmiało zgłaszaj się do mnie - rzekła i nawet mrugnęła do dziewczyny. A potem przebrała się w koszulę nocną i również zajęła strategiczne miejsce w łóżku.
×
×
  • Utwórz nowe...