Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. Mężczyzna wstał nieporadnie będąc wciąż przywiązanym do krzesła i ku uciesze i cichym chichotom gwardzisty próbował dojść do stołu. Udało mu się to choć był pewien że tej nocy będą bolały go łydki od obijania się o krzesło. Teraz musiał jednak obejrzeć stół. Było dość ciemno co utrudniało znacząco możliwości oglądania narzędzi, choć mężczyzna dojrzał parę interesujących przedmiotów. Szczypce do odcinania kawałków skóry, stępiony i poszarpany nóż do podcinania, znalazł również całą masę nie przydatnych mu rzeczy, musiał więc się zdecydować na użycie jednego z tych dwóch. Ciemność panująca w namiocie i nadchodząca, najwidoczniej noc, nie pozwalały mu na obejrzenie całego stołu.
  2. John -Wydaje mi się że zbiera załogę - odezwał się oglądając statek, chciał jak najszybciej wejść na statek i dołączyć do załogi. Brakowało mu morza i fal.
  3. John Mężczyznę przeszły ciarki, jednak był pewien że to jego szansa. Spojrzał dumnie na kompana i poprawił opaskę na oku. -Więc jesteśmy w jednej załodze - odezwał się do Aarona. - Możemy ruszać. John pewnym krokiem ruszył za kapitanem by przypadkiem go nie zgubić. musiał się bowiem dowiedzieć na jakim statku będzie załogantem i jak nazywa się jego kapitan.
  4. Ładne arty, a jeśli już padają prośby, to zrób coś Mhrocznego...
  5. Jaenr Linnre

    Co mówi sygna?

    Baby, I can dance, dance, dance, dane, dance, dance...
  6. Dziwna logika mężczyzny kazała się mu cofnąć, przecież kto mógł przeżyć taką masakrę, na pewno nie on sam, nie mający możliwości ucieczki przez bycie uśpionym w kriokomorze. Jednak owe przemyślenia byłego żołnierza okazały się pomocne, bowiem istota która się wyłoniła z ciemności naglę przyspieszyła i zaczęła na niego pędzić, a bynajmniej nie był to człowiek. Przypominało nieco ludzkie zwłoki z dwiema dodatkowymi kończynami, przypominającym ostrza, wystającymi z pleców. Jedyne czego można było być pewnym, to to iż owa istota jest głodna, lub nie podoba się jej towarzystwo mężczyzny.
  7. Zabrak sprawdził raz jeszcze ile kredytów posiada, nie miał bowiem pojęcia czy starzy mu podczas tej wyprawy, a wypadła mu ich ilość z głowy, mimo iż dopiero przed chwilą zerkał. Ponadto zaczął się rozglądać za najmniej rzucającym się w oczy statkiem. Najlepiej małym i nie potrzebującym dużej załogi, choć nie jednoosobowym. Zaczął również rozmyślać nad przebraniem.
  8. (Przepraszam za brak odpowiedzi, jednak wciąż borykam się z problemami zdrowotnymi.) Panowała dziwna cisza. Najemnik siedział i rozmyślał, jednak nic nie wpadało mu do głowy. Cisza jednak wwiercała się z walna w jego głowę, jakby czekając na odpowiedni moment by porwać jego psychikę na strzępy. Coś było definitywnie nie tak. Teraz jednak najważniejszy był pomysł na ucieczkę, bowiem nie mógł zostać wśród elfów i dać się zabić. Musiał coś wymyślić. Siedział na niewygodnym krześle, do którego przywiązano mu nadgarstki. Po prawej miał stół ze wszelkimi przedmiotami służącymi do zadawania bólu. Przed nim leżał gwardzista, o dziwo będący spokojnym i jakby na coś czekający. Po prawej znajdowało się zamknięte wejście do namiotu, dające odrobinkę światła, dzięki któremu było wiadomo iż powoli zaczyna się ściemniać. Najemnik miał szanse, bowiem zapadała noc. Musiał się tylko wyswobodzić.
  9. Z mroku zaczęła się wyłaniać ludzka postać, przyspieszająca z każdą chwilą i jęcząca. Był to zapewne jakiś mężczyzna, jednak po jego kroku dało się rozpoznać iż jest on ranny. Kierował się on w stronę byłego żołnierza, najwidoczniej pragnąc pomocy, choć się nie odzywał, a całość jego sylwetki wciąż skrywał mrok.
  10. Również i mężczyzna nie odpowiadał na pytania elfa, choć już nie udawał że jest nieprzytomny. Jedynie czekał, nie wiadomo na co. Elf jednak zirytowany brakiem zainteresowania ze strony ludzi, stano koło wyjścia z namiotu i odezwał się raz jeszcze, choć tym razem jakby groźniej. - Skoro nie chcecie rozmawiać, dam wam czas do rana. Jednak wtedy inaczej porozmawiamy... Elf skrzywił się raz jeszcze, co spotęgowała jego blizna, a następnie opuścił namiot, najwyraźniej będąc w morderczym humorze. Mężczyźni mieli teraz zaś by porozmawiać lub coś wymyślić, gwardzista jednak nie miał najmniejszego zamiaru rozpoczynać rozmowy, a jedynie się nad czymś zastanawiał.
  11. -Autorytet? To sługa księżniczek! - odezwał się dość szorstko, określając Shadow. - Nie przybyłem tu nikomu pomagać, gdyż byłby to jedynie gwóźdź do mej trumny. Przecież księżniczki chcą mej śmierci, jak i wszystkich mego rodzaju! Ja idę by pokrzyżować plany podmieńców, bowiem to na nich ciąży klątwa mojej zemsty. - Wiedział jednak że podróżuje z drożyną, choć nie chciał zdradzać swoich zamiarów. - A to że nakłada się to z planami owej grupy? To już nie moja sprawa, jednak oboje możemy się sobie przydać. Choć wciąż nie uznam niczyjego zwierzchnictwa, jeżeli sam go nie obrałem, lub w jego obieraniu nie miałem udziału. Mężczyzna był zniesmaczony myślą że ma pomagać w uwalnianiu kogoś kto bez mrugnięcia wydaje rozkaz wymordowania jego braci. Nie miał najmniejszego zamiaru odmieniać NMM, a jedynie ją pokonać i wypędzić podmieńce. Dowiedział się już jednak iż głupi naród nie da sobie rady bez swoich księżniczek i woli oddać życie niż je stracić, zaprzestał więc planować ich uśmiercenie, dla wolności Equestrii. Następne stwierdzenia, jak i próby rządzenia nad nim przez Shadow, jedynie pogłębiały jego myśl iż nie może im ufać, ani pozostać tu dłużej, jeżeli powróci władza tyranek.
  12. John Mężczyzna wyprężył się jak struna, wypiął klatę, objął się w połowie tułowia dłonią z hakiem i ukłonił się z lekka głową. Po tych czynnościach przeszedł do słów, wiedząc bowiem że na to czeka jego rozmówca. - Od lat na morzu pływam. Ledwie od paru dni na lądzie siedzę i ku morzu mi tęskno, więc zaciągnąć się chciałem. A żeś na najrozsądniejszego wyglądasz, jak i na kapitana pełną gębą, to i do ciebie mi spieszno z zapytaniem czy załogi ci nie trza. - Widząc kapitana, John wiedział że nie zaimponuje mu samym słowem, jednak by zrobić to czynem musiał się dostać na jego statek, choćby jako majtek. Teraz wszystko leżało w dobrym geście owego kapitana, oraz jego chęci, bądź niechęci do Johna. - Pływałem już na wielu brygach i zwą mnie Silver hand Jon.
  13. Elf skrzywił się. - Nie tym tonem. Prosiłbym o konkretniejsze odpowiedzi. - Elf obszedł stół z leżącym na nim mężczyzną i odezwał się w starszej mowie. - Wiem że nie śpisz. Może ty odpowiesz na moje pytania, chyba że nie żal ci życia jakichś Dh'oine. - Elf popatrzył na gwardzistę i pokiwał przecząco głową. - Nie rozumiem czemu Ty, Bloede Dh'oine, trzymasz się z nimi. Najwidoczniej elf mówił do leżącego mężczyzny, jednak określenie "Bloede Dh'oine" było dla najemnika całkowicie obce i niezrozumiane. Jednak leżący na stole gwardzista wciąż się nie ruszał, ani nie odpowiadał. W namiocie zapanowała cisza, oczekująca na odpowiedź jednego z więźniów.
  14. Wszędzie panowała dziwna i niepokojąca cisza, a oczy mężczyzny powoli zaczęły się przyzwyczaja do panującego tu mroku. Jednak coś przerwało ów spokój. Jakiś hałas, ktoś najwidoczniej przeżył i szedł teraz z ciemności ku niemu. To pewnie pomoc, albo przynajmniej jakiś pracownik statku. Horror się powoli kończył, a spokój wracał do duszy mężczyzny. Jednak czy był os słuszny?
  15. Droga była żmudna i długa, a noc zapadała coraz szybciej. Mężczyźni domyślili się iż nie zdążą do miejsca przeznaczenia przed rankiem. Musieli gdzieś obozować.
  16. - Kto dowodzi i jak jesteście przygotowani? - rzucił szybko. Był najwidoczniej niezadowolony z trafności odpowiedzi. Najwidoczniej zastanawiał się jak przymusić mężczyznę do mówienia. Skupiał się bardzo, a nawet wstał i zaczął krążyć wokół gwardzisty. Przyglądał mu się, oglądając również rany i skaleczenia, lecz wciąż czekał na odpowiedź najemnika. Nie miał bowiem zamiaru mu odpuszczać.
  17. Elf skrzywił się, a do ręki wziął kubełek zimnej wody, który leżał przed chwilą gdzieś koło wejścia i chlusnął nią na gwardzistę. Ten zaczął szybko i najwyraźniej boleśnie oddychać, a przytomność zaczęła do niego wracać. -Gdzie leży obóz temerii i ilu jest tam żołnierzy? - zapytał spokojnie. Najwyraźniej miał nadzieje że dostanie wszystkie odpowiedzi, skoro już sam początek był tak łatwy. Gwardzista zaś zaczął się oglądać dookoła, gdzie się znajduje, najwyraźniej nie mogąc połapać się w tym co się stało.
  18. (Music: https://www.youtube.com/watch?v=6gE1FCNFG40&list=PLtQtDkpNHslTF_aU4l4TZlJbJiL0ekKkn&index=12) Elfy weszły do klatki i odwiązały najemnika, w tym samym czasie odwiązując mężczyznę przy palu. Wzięły pod ramiona najemnika i ruszyły do stojącego nieopodal dużego namiotu. Był on ciemny, brązowo-zielony, jednak dość nieprzyjemnie się na niego patrzyło, nawet jeśli obok wyjścia stało wiaderko ze słodkim miodem. Oboje mężczyźni zostali wprowadzeni do namiotu, a oczom przytomnego, choć niczego nie pamiętającego, mężczyzny ukazał się dość nietypowy widok. Na zewnątrz zaczęło padać, a krople układały się w katowską melodię śmierci, przygrywającą ku namiotowi w którym byli mężczyźni. Namiot był ciemny, oświetlany ledwie paroma świecami o nieprzyjemnym zapachu. Ziemia była mokra od krwi i brudna. Wszystko zdawało się być zimne, mimo iż było duszno, a powietrze było ciężkie i nieprzyjemne. Tego przeszytego strzałą przywiązano do drewnianego, zbitego na szybko, stołu. Drugi zaś usiadł na niewygodnym drewnianym krześle, a więzy na jego nadgarstkach zaczęły obcierać, co nie było przyjemne. Krzesło zaś stało koło innego stolika. Bardziej przerażającego i złowrogiego, szczególnie przez znajdujące się na nim narzędzia, i wszędobylską, zakrzepłą krew. Leżały tam szczypce, w których jeszcze był ząb, razem z korzeniem. Leżały zardzewiałe norze i szczypce, oraz igły. gdzieś na skraju były powyrywane paznokcie, a pod stołem kłaki wyrwanych włosów. Gdzieś na skraju pola widzenia leżała pochodnia, oraz kawał liny., a obok gruszka do rozwierania ust. Przy wygasłym ognisku był zimny już pręt, a na nim zaschnięty tłuszcz i krew, oraz masa kurzu. Dopiero po zauważeniu tego wszystkiego mężczyzna zrozumiał po co mył miód, widział bowiem, że koło palika do którego wcześniej przywiązano mężczyznę z gwardii, znajdowało się mrowisko. Elfy najwidoczniej wykorzystywały to jako ostatnią z tortur, choć nie widział by mężczyzna leżący teraz na stole był atakowany przez owe insekty. Wtem do namiotu wszedł znany już mężczyźnie elf, z blizną na twarzy i stanął przed mężczyzna, reszta zaś po rozpaleniu paleniska, w którym leżał pręt, wyszła z namiotu. - A więc zacznijmy - odezwał się dość nieprzyjemnie. - Skąd jesteś i co tu robisz? I co wiesz o Temerskiej armii?
  19. John Również i on ruszył z Aaronem ku kapitanowi, oglądając się jednak dookoła, by dojrzeć czy nie ma jakichś ochroniarzy czy innych psubratów. Rozglądał się również by dojrzeć co dzieje się w pomieszczeniu i gdzie są najszybsze drogi ucieczki. Musiał być gotowy na wszystko.
  20. Do klatki podszedł elf, którego twarz była zaorana paskudną, wciąż jeszcze czerwoną blizną. Popatrzył na najemnika, a następnie na mężczyznę na środku obozu. -Wiedzę że widok nie najmilszy Dh'oine - odezwał się płynnym, i delikatnym głosem, całkowicie nie pasującym do ogółu jego twarzy. - Żeby tego uniknąć - Wskazał na mężczyznę ugodzonego strzałą. - odpowiesz nam na pytania. Zgadzasz się? -Elf wydawał się dość zmęczony torturowaniem ludzi, a co gorsza najwidoczniej wolałby od razu po podrzynać gardła. Czekał jednak w spokoju na odpowiedź najemnika, choć dało się wyczuć iż zrozumie tylko jedną odpowiedź.
  21. John Mężczyzna uśmiechnął się lekko i stuknął towarzysza rozmowy. -Może teraz jest nasza szansa na zaciąg. - odezwał się i wstał z miejsca, jednak czekając na rozmówce, a ruchem głowy wskazał na kapitana. Chciał do niego ruszyć wraz z dotychczasowym kompanem, skoro i ten nie miał załogi.
  22. Straż stała w ciszy, najwidoczniej była czymś zaniepokojona, jak i wszystkie elfy w obozie. Mężczyzna szybko odkrył czym było to spowodowane. Na samym środku obozu , przywiązany do drzewa stał mężczyzna. Kogoś przypominał najemnikowi, jednak dopiero po dłuższej chwili zdołał odkryć kim jest ta osoba. Był to dowódca, który to wcześniej kazał odprawić najemnika i ruszył gdzieś wraz ze swoją jazdą. Teraz był związany, a pierś jego przeszyta strzała. Jednak wydawało się iż ten wiąż żyje. Wszyscy bacznie się mu przyglądali, jakby z niepokojem.
  23. Elfy prowadziły mężczyzna dziwnymi szlakami. Wiły zakręty między drzewami, a wszystko po to by utrudnić zapamiętanie drogi mężczyźnie. Prowadzili go między chaszczami, przez błota, po kładce, aż natrafili na suchszy grunt. Wtedy to przywiązali jego ręce do jakiegoś palika i ściągnęli worek z głowy. Był w elfickim obozie. Wszyscy szykowali się, najwidoczniej a atak. Możliwe że współpracowali z Nilfgaardem. Po obozie latały różne osoby, a wszystkie mówiły w starszej mowie, nie przejmując się więźniami. Bowiem mężczyzna znalazł się w klatce, na środku której był palik do którego przywiązano mu ręce. Nie był zresztą sam, bowiem koło niego były jeszcze co najmniej cztery inne osoby, w tym jeden krasnolud, po prawej stronie mężczyzny. Wszyscy byli pobici i spali, by odzyskać siły, najprawdopodobniej do następnego przesłuchania.
  24. -Chce się zaciągnąć - odpowiedział już mniej ochryple. A może jego rozmówca ma statek, a może to on zaciąga do załogi, może jest już w jakiejś? Wszystko to ciekawiło Johna, lecz nie wiedział jak o to zapytać, by w razie co nie zaprzepaścić swojej szansy. Postanowił działać ostrożnie. -A jak z tobą?
×
×
  • Utwórz nowe...