Skocz do zawartości

Enimean

Brony
  • Zawartość

    201
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Enimean

  1. Łooo... Ile się tu zmieniło... Gdzie się podziało sb?! ;-;

    1. Hoffner

      Hoffner

      Forum dostało nowy silnik od ostatniego razu... http://mlppolska.pl/topic/13438-tymczasowe-sb/?page=478 Proszę... o to czego szukasz... a raczej suplement tego.

  2. Enimean

    Wyżal się.

    Panowie, skończcie ten festiwal chamstwa.
  3. Kto wie gdzie mogę obejrzeć "Mahou Shoujo Madoka Magica Movie The Rebellion"?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [3 więcej]
    2. JBEDO51B

      JBEDO51B

      W języku japońskim jest to pewnie kilka znaków.

    3. DiscorsBass

      DiscorsBass

      Dokładniej 10, za to z 3 alfabetów - 魔法少女まどかマギカ - raz szukałem tego tytułu w googlach, ale jakość nie była zadowalająca ^^"

    4. BiP
  4. W poprzednich Twoich artach na które patrzyłam i w których wytykałam błędy, te były widoczne od początku i mocno psuły mi całość. W ostatnich pracach, ich nie zauważam i nie mam zamiaru się ich doszukiwać. No, bo po co psuć takie ładne obrazki? Generalnie zrobiłaś duży postęp. Postępuj więc dalej!
  5. Najważniejsza jest rodzina i przyjaciele. I żeby nikt nie został aresztowany.

  6. Takie czary w wykonaniu takiej małolaty, ha! To dopiero niespodzianka. Tylko jak ona do cholery to wszystko utrzymuje magicznie, i nawet nie wygląda na zmęczoną. Ba! To tak jakby te stwory nie pobierały od niej żadnej, absolutnie żadnej energii… Anzelm uśmiechnął się lekko, i zmrużył oczy. Chwila którą dała mu Monika na przypatrzenie się jej małej armii, była niewystarczająca. Zdecydowanie niewystarczająca. Czas… Potrzebuję więcej czasu na przemyślenie sytuacji tylko… Przemyślenia przerwał mu nagły, niespodziewany szok związany ze zmianą punktu widzenia. W jednej chwili jego oczy w jakiś dziwny sposób utraciły połączenie z mózgiem, zamiast tego zyskał je jakiś punkt za nim, tworząc sztuczne dla jego umysłu powiązanie. Zatoczył się, poczuł piszczenie w uchu i nagły ból głowy kiedy umysł przystosowywał się do nowych bodźców. Faun zatoczył się i podparł na włóczni drugą ręką ściskając za ucho. - Aua! Jęknął, i syknął z bólu. Ten, utrzymywał się przez moment. Jednak po chwili pozostało po nim tylko ciche piszczenie. Sprawdził motorykę zaciskając dłoń w pięść. Wszystkie jego odczucia i szybkość z jaką bodźce przekazywane były po ciele pozostały niezmienione. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. To zaklęcie bardziej mu pomagało niż przeszkadzało. Oczywiście, musiał przystosować się do nowego pola widzenia co wymagało trochę czasu. Z tej perspektywy jednak miał znacznie lepszy widok na pole walki. Świadomie wybrał defensywę, podczas której musiał obserwować niemal każdy, nawet wydający się być nie istotnym, ruch wroga. W tej sytuacji, taki obrót sprawy działał zdecydowanie na jego korzyść natomiast odpowiednie jej wykorzystanie mogło zadecydować o zwycięstwie. Nie wierzę żeby Monika zdecydowała się na taką zmianę bez powodu. A może po prostu nie wzięła pod uwagę przewagi jaką mi to daje? Nie… Wydaje się na to zbyt mądra. Wygląda na to, że to zachowanie jest jej kaprysem, albo przyniesie jej jakieś korzyści. Jednak, w tej chwili to ona prowadzi ofensywę, więc co jej to daje?... Do obserwacji wszystkich swoich sił i kontrolowania ich nie są jej potrzebne natychmiastowe informacje o tym gdzie się aktualnie znajdują, szczególnie że to ona nimi porusza, i decyduje o każdym ich ruchu…. Więc, dlaczego to zrobiła? Musi mieć swój powód, jednak teraz nie jest to mój problem… Znacznie większy stanowi ta dzika armia pająko-dzwonów i wielka spirzowa kobra. - Teraz masz okazję się wykazać - krzyknęła Monika, a Anzelma zachwycił prosty sposób w jaki teraz przekazywane były wypowiedzi. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - A teraz orient. Nie ma czasu do stracenia! Pojedynek, dopiero się zaczynał… Kiedy pajęczaki wystrzeliły Anzelm zamachnął się włócznią. Większość energii w niego skierowanej została odbita przez specjanie przystosowany do tego grot, i poleciała w bok robiąc wyrwę w ścianie. Nie ocenił jednak szerokości fali i nie odbił całej lecącej na niego energii. Oberwał. Uderzenie to, było tylko pchnięcie telekinetyczne, jednak to wystarczyło aby odrzuciło fauna do tyłu i wyrwało mu oddech z piersi. Upadł na podłogę, i jęknął. Usłyszał trzask. Cholera… Złamała mi moją szczęśliwą łyżkę! - Iriaden hsila improbius ens! Wykrzyknął, zamachując się włócznią której grot nakreślił w powietrzu zieloną linię. Ta, po chwili rozjarzyła się dziwnym blaskiem i zwijając się w wężowaty sposób pomknęła w kierunku Moniki. Nie było to silne zaklęcie, nie miało też zaszkodzić przeciwniczce, za to ten typ magii utrzymywał się długo i zadawał minimalne obrażenia. Jego wygląd jednak, sugerował coś niewiarygodnie silnego. Sens wysyłania takich pocisków był prosty. Faun, chciał zobaczyć jak jego rywalka zareaguje na silny atak. Musiał znać siłę i sposób jej obrony, wiedzieć czy Monika otoczyła się kolistą barierą czy też postawiła na unikanie jego ataków lub odbijanie ich. Szybko podniósł się, i przybrał postawę bojową. Zgięte kolana, pochylone plecy. Nie miał zamiaru czekać aż pająki wystrzelą w jego kierunku drugą falę magii, a już na pewno nie chciał pozostawać bierny w obecności tak wielkiej kobry. - Mianaria kasta, etrim! Seelaza dan rekast! Inoriaa tempus, fanareu! Wyrecytował inkantację. Brzmiała śpiewnie, ale w połowie jej recytowania na czole fauna pokazały się kropelki potu. Wyglądało to na męczące. Bardzo, bardzo męczące Pierwsze zdanie, utworzyło okrągły, otwarty jedynie z jednej strony portal, zaraz przed faunem. Koło miało wysokość fauna, otaczały je runy. Natomiast w środku, Monika widziała pustynię. I tylko pustynię. Druga sentencja, miała za zadanie wywołać ruch w przestrzeni za portalem tak, by oddziałował na jego wnętrze. Było to trudne. Wręcz niesamowicie trudne. Inaczej jednak, nie dało się tego zrobić. Wystawił rękę zgiętą w łokciu, z otwartą dłonią. Wystarczyła chwila, aby od fauna zaczął lecieć wiatr. Przez pierwszą sekundę spokojny, po chwili jednak, przeobraził się w wichurę o takiej sile, że mniejsze pająki poleciały do tyłu. Z portalu natomiast, zaczął wysypywać się piasek który stopniowo, ale skutecznie i coraz szybciej przesypywał się do sali. Trzecia fraza, była najtrudniejsza w wykonianiu. Polegała na chwyceniu wszystkich ziarenek piasku i tchnięciu w nie życia, sprawiając że mogły stać się czymś, co miało prawo nie istnieć... W jednej chwili, drobinki piasku zadrżały, i zaczęły sunąć do fauna, który z połprzymkniętymi oczyma cały czas trzymał wyciągniętą rękę. Piasek, otworzył dookoła niego okrąg o średnicy sześciu metrów. - Jeżeli chcesz bawić się w twórcę istnień, uważaj kogo wybierasz na przeciwnika. - Powiedział cicho, niemal mrocznie. Jego ton, komicznie wypikany, nie dał spodziewanego efektu… - IKASTANAA BIIAZ ERU-NA UMIWERA! Krzyknął, a piasek zadrżał, i szybko, niemal natychmiastowo zaczął formować ogromy kształt zaraz obok fauna. W całej sali echem odbijał się głos sunącego po marmurowej posadzce piasku. Po chwili, przed Moniką i jej armią stał wielki lew, o gabarytach podobnych do kobry. Całkowicie zbudowane z piasku zwierzę potrząsnęło grzywą, z której na podłogę poleciały drobinki piasku. Wydawać by się mogło, że istota stworzona z czegoś tak nietrwałego rozleci się zaraz po pierwszym uderzeniu. Tymczasem, odpowiednie zastosowanie piasku, tworzyło z niego idealny materiał do tworzenia pół-organizmów przeznaczonych do walki. Przykładowo, jeżeli w piasek wsadzi się patyk, nie będzie stawiał oporu, ale nie wytworzy mu to żadnej szkody. Ziarna po prostu odsuną się a potem wrócą na swoje miejsce. Sytuacja jest identyczna jeżeli chodzi o nie skomplikowane organizmy wykorzystywane batalistycznie. Nie posiadają one organów ani układów wewnętrznych, a utrzymywane są tylko za pomocą magii. Ta cecha umożliwia ich nieskończoną i szybką regenerację. Brak potrzeby odtworzenia każdego narządu czyni odbudowę organizmu prostszą a co za tym idzie, mniej energochłonną niż w przypadku żywych, niemagicznych organizmów. - Tworzenie form życia z czegoś co nigdy nie miało prawa nimi być, wymaga wielkiej siły magicznej. Dowiodłaś więc, że ją posiadasz, co nad wyraz mi imponuje. - Krzyknął do Moniki, i położył dłoń na łapie lwa. Ten, opuścił łeb i położył się na przednich łapach aby faun szybko wskoczył na jego grzbiet, i usadowił się zaraz za grzywą. Kiedy tylko to zrobił, lew uniósł się i ustawił się bokiem do armii Moniki. - Jeszcze większej mądrości, wymaga odpowiednie wykorzystanie. Czy masz jej wystarczająco wiele, aby i na tym polu zdobyć mój szacunek?
  7. Anzelm zasłonił przedramieniem oczy kiedy spory kawałek sufitu upadł, a jego kawałki podleciały we wszystkie strony. Nie zauważył żeby dziewczyna użyła do tego jakiejkolwiek magii, a na pewno nie stało się to przypadkowo. Rozważania na ten temat przerwały mu dalsze poczynania przeciwniczki. Odsunął się, kiedy ta stworzyła portale, i zaczął zastanawiać się nad tym dlaczego Monika zrobiła coś tak… ryzykownego. Tworzenie dwóch, równoległych do siebie portali na tej samej płaszczyźnie mogło się skończyć katastrofą, ale o tym chyba Monika nie pomyślała kiedy je tworzyła. Nie robiła sobie zupełnie nic z tego, że swoimi czarami naraża na niebezpieczeństwo nie tylko swojego przeciwnika, ale i siebie. Nie przeszkadzał jej jednak gdy tworzyła. Zamiast tego patrzył, podziwiał, uczył się. Wiedział że starcie z osobą która nie ma aury będzie interesujący, ale nie spodziewał się że już na samym jego początku zobaczy tworzenie między-wymiarowe w wykonaniu… małolaty. Uśmiechnął się, obserwując to co robiła. Zapowiadał się wspaniały pojedynek… Uśmiech zszedł mu z twarzy, kiedy stworzona przez przeciwniczkę spiżowa kobra zasyczała a pomiędzy jej kłami przeszło wyładowanie elektryczne. Cofnął się, i przypatrzył uważnie nowemu tworowi. Musiał przyznać, że wykonany był wspaniale. Nie rozumiał tylko jak przetopienie dzwonów, scalenie ze sobą ich odrębnej energii i wykorzystanie jej dziewczyna wykonała bez najmniejszego trudu. Podobnie jak utworzenie obu tych portali. Na jej twarzy nie można było dostrzec zmęczenia, czy jakiegokolwiek wysiłku. To było… conajmniej, niepokojące. Jednak w tej chwili, stwierdził, że nad wszechmocą Moniki może zastanawiać się później. Teraz, większy problem stwarzała kobra i to, co pozbawiło sufitu sporej jego części. Do czegokolwiek miała posłużyć Monice, żeby mieć z nią jakieś szanse musiał znaleźć jej słaby punkt. Ocenił uważnie każdy Jedyne co przyszło mu do głowy, to zaatakowanie jej od środka, czyli musiałby… dać się zjeść. Wzdrygnął się gdy ten pomysł wpadł mu do głowy, z drugiej strony, nie miał pojęcia czy spiżowa żmija posiada jakikolwiek układ pokarmowy. Gdyby go nie miała, po znalezieniu się w niej byłby po prostu w dużej, ruszającej się rurze. Perspektywa wciąż nie była kusząca... Brał jednak pod uwagę możliwość, że wąż nie został stworzony do walki z nim. Z jednej strony, byłaby to ulga, z drugiej… Cóż, w takim wypadku powinien bać się jeszcze bardziej.
  8. - Au! Jęknął faun, uderzając plecami o posadzkę. Co jak co, ale takiego 'powitania' się nie spodziewał. Rozmasowując potylicę wysłuchał zimnej wypowiedzi przeciwniczki, podczas której Monika okazała się być co najmniej niegrzeczną osobą. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z tego że jego zachowanie było niespotykanie ekspresyjne, ale przecież nie trzeba było rzucać go na ziemię! - Restitario trrea. Powiedział cicho faun i wstał bez najmniejszych problemów. Nie zdjął uroku z całej powierzchni sali. Było by to tylko niepotrzebne marnowanie energii. Zamiast tego, rzucił na swoje ciało czar który negował konkretne typy zaburzeń - w tym wypadku dysharmonii otoczenia. Każda magia - od najprostszą lewitację, po tworzenie skomplikowanych barier czy portali - opierała się przecież na naginaniu norm panujących we wszechświecie. Kiedy były to zaburzenia bierne, ich wyprostowanie było bardzo proste. Rozwiązanie według Anzelma zdecydowanie mądrzejsze, prostsze i mniej wyczerpujące niż lewitacja. Faun wyprostował się, poprawił pas na biodrach i spokojnie podszedł do jeszcze wiszącej w powietrzu Moniki. Stanął przed nią, i spojrzał jej w oczy. Cisza która zwisła przez ten moment na arenie była niemal upiorna. Przez chwilę, zastanawiał się co powiedzieć, mając na uwadze zastrzeżenia przeciwniczki dotyczące jego wyrażania się. Zdecydował się ująć swoją myśl możliwie tak monosylabicznie i zgodnie z zasadami wypowiedzi tego świata jak tylko zdołał. Postanowił również dać oponentce przykład dobrego zachowania i pomimo jej nieuprzejmego wywodu zachować się przyjaźnie. W tym celu, przywołał na twarz przepraszający, uprzejmy uśmiech. - Przykro mi że język mój cię złości - odpowiedział spokojnie. - Uwierz proszę, że od tej chwili dołożę wszelkich starań abyś zadowolona była z przebiegu tej konwersacji, która chociaż niewątpliwie krótka, może być brzemienna w skutki. Wierzę również, że pomimo przykrego początku naszej znajomości nasz pojedynek zaliczony będzie do najlepszych. Kiedy skończył mówił uśmiech zniknął z jego twarzy. Odwrócił się na pięcie i spokojnie, bez najmniejszego pośpiechu oddalał się od Moniki. Równomierny stuk kopyt o zimną, marmurową posadzkę echem odbijał się od obsydianowych ścian sali, wypełniając ją niemal upiornym dźwiękiem. Kiedy oddalił się od przeciwniczki na około 30 metrów stanął. Odwrócił się, zamknął oczy i wyciągnął przed siebie rękę z otwartą dłonią. - Persona assillo telum. Parteneo naza denoi isil.- Powiedział głosem spokojnym ale mocnym. Z początku, wydawało się że inkantacja nie będzie miała żadnego skutku. Po chwili jednak, dało się zauważyć że dłoń fauna powoli pokrywała zielona, pulsująca co kilka sekund jasnym światłem mgiełka, jednocześnie przybierająca kształt włóczni. Poniżej jego dłoni ciągnący się w dół opar zmieniał kolor na ciemno-brązowy i formował drzewiec, powyżej mgła przeobrażała się w stal o dziwnym szmaragdowo-szarym odcieniu tworząc grot. Po krótkiej chwili, dziwna materia zastygła na tyle że tylko ciągnący się jeszcze z tulei włóczni opar przypominał, że przed chwilą ta broń była tylko kłębem bliżej niezidentyfikowanego dymu. - A więc zacznijmy! - Krzyknął z uśmiechem Anzelm, biorąc włócznię w obie dłonie. - Wierzę, że starcie nasze będzie interesujące!
  9. Anzelm uśmiechał się, oglądając jeden z dzwoneczków zawieszonych przy obsydianowej ścianie. Pół godziny oczekiwania na przeciwnika wypełniła mu krótka wycieczka wieżoznawcza, podczas której zwiedził spokojnie korytarze przylegające do murów wieży na pierwszym piętrze, okrągłą salę o średnicy około stu metrów, i drugie piętro będące gabinetem luster, do którego prowadziły długie spiralne schody znajdujące się po środku sali. Resztę czasu postanowił poświęcić na dokładną analizę działania tej nietypowej areny. W tym celu magicznie przeskanował kilkanaście dzwonków, ale ten jeden przed którym stał już przez dobre kilka minut wydał mu się inny niż pozostałe. Roztaczał dookoła siebie niesamowicie silną aurę, wręcz pękającą od złej magii. Faun walczył ze sobą, czy iść dalej przez korytarz obwieszony dzwoneczkami, czy raczej aktywować ten jeden dzwoneczek, i zobaczyć co się stanie. Zdecydowanie, nie byłaby to najmądrzejsza decyzja, więc nasz kochany faun zdecydował się odejść, zostawiając tajemnice dzwoneczka w spokoju. Po chwili stwierdził, że podjęta przez niego decyzja była niezwykle mądra. Do konkluzji tej doszedł uciekając przed czarnym, dziwnie chichoczącym, nieokreślonym kształtem, który krzycząc "ZAMIENIĘ CIĘ W OGÓRKA!" wypełzł z tegoż właśnie dzwonka. Naturalnie, niedotkniętego… Uciekając, z krzykiem wpadł do wielkiej, już odwiedzonej przez siebie sali. Jak się okazało, jego przeciwnik już przybył. Na dodatek, okazał się nie być przeciwniekiem, lecz przeciwniczką. - Och! Ochnął Anzelm gdy zobaczył konkurenta, a na jego twarz wypłynął szczery, szeroki uśmiech. Podbiegł do dziewczyny, pochylił się, złapał ją za dłoń i zaczął potrząsać nią z taka siłą i entuzjazmem, jakby chciał wyrwać ją ze stawu. - Oponent! Fenomenalnie, naprawdę znakomicie! Po przygnębiających absencjach poprzednich mych rywali, ad extremum stawiła się persona z którą skrzyżuję wiatry magii. - niemal wykrzyknął (cały czas potrząsając jej dłonią) nie szczędząc 'ochów' i achów' - Ach, istna to idylla dla mnie, tak zdumiewający byt napotkać! Po chwili szczęścia, faun zmrużył oczy, podejrzliwie przypatrując się Monice. Puścił jej dłoń, wyprostował się i zaczął obchodzić ją, skubiąc przy tym swoją kozią bródkę. - Hmm.. Jasnym jest że przybywasz z daleka, tym bardziej kontent jestem że dane nam będzie pojedynkować się w tym turnieju. - Powiedział zamyślony, bez śladu entuzjazmu który wręcz wylewał się z niego jeszcze chwilę temu. - Twój brak aury, z którym nie zetknąłem się nigdy w życiu moim jest… Cóż… - zamyślił się chwilę - zastanawiający. Czyżbyś była homunkulusem, przygotowanym do celu turnieju? Może jesteś jedynie iluzją, a prawdziwe Twe ciało znajduje się w ukryciu? Iluzja tak rzeczywista, która zwiodłaby moje oczy musiałaby zaiste być arcydziełem godnym magów największych. Mówił bardziej do siebie niż do Moniki, obchodząc ją i omiatając spojrzeniem każdy jej cal. W końcu stanął przed nią, a na jego usta powrócił szczery, szeroki uśmiech. - Cóż, niezależnie od tego jaka koniunktura jest naszego spotkania, me imię wypada mi wyjawić. I przeprosiny składam za tak późne uczynienie tego. Jestem Anzelm Ad’Astra - tutaj zgiął się w pas - i pojedynkować się będę w imieniu Nimfadory Enigmy.
  10. Nie, nie sądzę. Jeżeli będziesz rysować często, nieważne czy to w pozycjach statycznych czy to dynamicznych, błędy są nieuniknione. Bardzo możliwe że błędów w tych drugich będzie więcej, ale im więcej będziesz ich popełniać, tym szybciej nauczysz się jak ich nie robić. Wybór tego jak będziesz się rozwijać 'rysunkowo' jest Twój. Czy wolisz się podszlifować w statycznych pozycjach, czy przejść do dynamicznych - to Twoja decyzja. Ale pamiętaj, niezależnie od tego ile będziesz rysować w Twoich rysunkach będą błędy. Nie ma sensu czekać z przejściem do trudniejszych rzeczy aż opanujesz łatwiejsze do perfekcji. Szczególnie że patrzac na Twoje rysunki można powiedzieć że opanowałaś już pozycje statyczne. A Pinkie ( ) za żebrami ma nienaturalne wgłębienie. Ucho podobnie jak u ostatniej AJ jest szersze po wewnętrznej stronie, nie po zewnętrznej.
  11. Faun stanął na arenie, i odetchnął nerwowo. Powietrze na tej wysokości było przyjemne, zimne i świeże. Nijak nie pomogło to w zawrotach głowy, kiedy uświadomił sobie na jakiej wysokości się znajduje. Nie to żeby wątpił w trwałość zaklęć magów obsługujących turniej, ale przecież konstrukcja w każdej chwili mogła się rozpaść, albo rozwiać, albo rozproszyć, a on spaść z dużej wysokości prosto na ziemię... Przełknął ślinę, i cofnął do najbliższej kolumny. Przylgnął do niej plecami, i postanowił nie oddalać się od niej dalej niż to konieczne... Muszę tylko odwrócić moją uwagę od tej wysokości... Od wysokiej, niebezpiecznej wysokości z której można spaść... Tak na prawdę, Anzelm nie bał się wysokości. Taki lęk, byłby zupełnie bezsensu, ponieważ wysokość sama w sobie nic mu zrobić nie mogła. Anzelm, bał się spotkania z ziemią POD wysokością. Faun wziął kilka głębokich, prawie panicznych oddechów. Przy wciąganiu powietrza, słychać było zabawny pisk. Zatupał nerwowo kopytem w podłoże. - Hmm... Zamyślił się, i zastukał jeszcze raz, odrywając od myśli o zabójczej ziemi pod wysokością. Uklęknął, wziął trochę chmury w palce i rozcierał ją pomiędzy nimi. - Fascynujące... Co za dziwna struktura... - Mruczał do siebie, z wyraźnym zachwytem na twarzy, i ustami rozciągniętymi w uśmiechu zdradzającym zainteresowanie, cokolwiek niespodziewanym biorąc pod uwagę to że przed chwilą tulił się do słupa. - Ach, ileż energii, cóż za złożoność... Niezwykłe, niezwykłe...Taaaak... Ewidentnie podatne na przekształcanie, to intrygujące... Pokiwał głową w zamyśleniu, i wykonał krótki, choć skomplikowany ruch dłonią. Ciemnoniebieska chmura wydęła się, faun zagwizdał z podziwem, a w jego umyśle już zaczęły układać się plany wykorzystania nietypowego podłoża. Wstał, i z niemal szaleńczym uśmiechem na ustach zaczął przechadzać się po arenie skubiąc kozią bródkę. Rzeczy zawieszone na pasie który, podobnie jak w poprzednim pojedynku, zapięty był na jego biodrach pobrzękiwały uderzając o siebie. Po krótkiej chwili faun podskoczył, i z zadowoleniem strzelił palcami. Uśmiechnął się zadowolony z siebie, i swojego błyskotliwego pomysłu. Ze szczerą nadzieją na jego wykorzystanie, pozostało mu tylko czekać na oponenta...
  12. Generalnie we wszystkich Twoich pracach plusa dają kolory. Ładne, nie rażą w oczy, i są pastelowo-poniaczowe, bez neonów powodujących natychmiastowe odrzucenie od monitora i wyskakiwanie przez okno. Ładnie cieniujesz, ale popracuj nad tym jeszcze. Grzywy wyglądają nienaturalnie, szczególnie ogony. Cieszę się że robisz wyraźne zgięcia tam gdzie faktycznie są, nie np. w połowie ramienia. Zero aroni. Ale, nie zmienia to tego że kopyta wydają mi się często nienaturalnie wygięte, za duże, za małe. Teraz konkretniej: - Derpy ze stycznia tego roku ma udo większe od pyska, wyciągnięte jakby było z Playdo. Albo ma nienaturalnie wygięty kark, albo źle narysowane zostało jedno kopyt i sprawia nie mogę pozbyc się wrażenie że ona ma kark jak literka C. Widział ktoś kiedyś żeby koń sie tak wyginał? Ja też nie... - Tłów Theodora ( c: ) wydyma się jak mała beczułka. - AJ ma za grubą szyję. Jej ucho jest ze złej strony (część szersza powinna być po zewnętrzej stronie). Jedno oko jest za nisko, ale oczy żadko kiedy na początku wychodzą dobrze, więc tu nie masz się o co martwić. Martwi mnie tylko coś zasysającego jej ciało pod kopytem... Generalnie, popracuj nad perspektywą i kopytami. Postaraj się też rysować więcej kucyków w pozycjach bardziej dynamicznych, typu skok, galop, wspinaczka wiesz o co chodzi, nie ma sensu wymieniać. Ładnie, 5/9.
  13. Nie śpiesząc się zupełnie, postać stojąca przed wejściem na arenę siorbała coś przez słomkę. Plastikowy kubek z którego piła lewitował sobie spokojnie w powietrzu, a postać zapinała brązowy pas na biodrach. Do pasa rzemykami przypięte były rozmaite kamienie i kamyczki, różnorakie patyki i plasterki, (chyba nawet kilka sztućców) - czyli niesamowita ilość nikomu niepotrzebnych przedmiotów. Postać podśpiewywała coś pod nosem, i obserwującemu ją pracownikowi obsługi magicznego turnieju wydała się tak spokojna, jak gdyby zaraz miała zasiąść do obiadu. Wydało mu się to conajmniej dziwne, bo w rzeczywistości wydarzenia następnych kilku chwil mogły odebrać jej kilka narządów wewnętrznych, zdrowie psychiczne, fizyczne oraz zafundować kilku miesięczny pobyt w szpitalu. Jednak siorbiąca wesoło persona nie wydawała się ani trochę tym faktem przejęta. - Em... Przepraszam? - Zagadnął nieśmiało pracownik - trzeba już wychodzić na... - Och tak, oczywiście. Jeżeli jednak mogę uprosić jeszcze o niepokaźny przebłysk czasu będę niezmiernie usatysfakcjonowany. - Odrzekła uprzejmie persona uśmiechając się. Pracownik, wycofał się pośpiesznie. Z jakiego powodu zareagował tak na nader uprzejmą odpowiedź? - A kto ich tam wie... Nonszalanckim krokiem, faun zdecydowanie nie będący Nimfadorą Enigmą wszedł na arenę, siorbiąc w najlepsze. Na sobie miał jedynie w skórzany pas zapięty na biodrach, co z racji błyszczącej sierści od pasa w dół nie wywołało praktycznie żadnego zgorszenia. Może tylko, co wrażliwsi zakryli oczy dzieciom. Faun, na oko miał wysokość około jednego metra dziewięćdziesięciu. Z brązowych, skręconych włosów wystawało mu błyszczące poroże sarny, szóstaka, a pociągłą twarz o szerokiej szczęce kończyła kozia bródka. - Powitać pragnę zgromadzoną tu publiczność! Pojedynkować się będę w imieniu Nimfadory Enigmy dopóty zwycięstwo mi odebrane nie zostanie! - Krzyknął donośnie, unosząc ręce. Kubek, uprzejmie lewitował przez chwilę a potem z cichym pyknięciem zniknął. Z zawieszonej na pasie sakiewki wykonanej z brązowej, sztywnej skóry fauny wyjął słuchawki które wsadził (oczywiście, po dłuższej chwili jaką zajęło mu ich rozplątywanie) w uszy. Te, były bardziej mysie niż ludzki, zabawnie odstające od głowy. Wybrał utwór, i odetchnął spokojnie. Teraz, pozostawało już tylko czekać na przeciwnika...
  14. "I'm the most powerful goatrider! Beware my power, mortal creatures!"

  15. Składam drużynę do RPG. Zainteresowani na pw.

  16. Jeżeli Bóg chciałby stworzyć taki kamień musiałby poświęcać na jego stworzenie niesamowitą ilość mocy, przy czym nie wiemy jak stężenie takiej boskiej moc przeliczyć na nasze wartości wagi. Zakładając że stosunek tych dwóch wartości wynosi 1:1 (jedna jednostka boskiej mocy = jedna jednoska wagi) istota wszechmogąca musiała by włożyć w daną materię więcej mocy niż sama posiada. I od tego momentu, mamy dwie rozkminy: 1. Regeneracja i ubywanie mocy boskiej. Jeżeli założymy ze taka moc nie jest nieskończona, to analogicznie ubywa jej w miarę użycia. Dlatego zaraz po skończeniu tworzenia takiego kamienia, moc danego boga będzie mniejsza niż w momencie gdy zaczynał go tworzyć. Dlatego (cały czas zakładając stosunek 1:1) jeżeli taki kamień bóg próbował by podnieść po wapakowaniu w niego odpowiedniej ilości mocy (jeżeli moc wynosi 10, wymaganą jednostką jej zużycia będzie 6 itp.) nie mógłby tego zrobić. Nie przed zregenerowaniem swojej mocy. 2. Jeżeli moc boska jest nieskończona - mogłabym lać wodę i powiedzieć to co wcześniej, ale innymi słowami. Sedno jest takie samo. Bóg musiałby tworzyć kamień w nieskończoność, i w takim wypadku prawdopodobnie nawet w czasie tworzenia go (tzn. 'pompując' w niego energię) byłby w stanie go podnieść.
  17. Za słaby komputer na Dragon Age Inkwizycja. Tyle smutku. Tyle przytłaczającego smutku

  18. Za słaby komputer na Dragon Age Inkwizycja. Tyle smutku. Tyle przytłaczającego smutku

  19. Enimean

    Galeria Cadance v2.0

    Troszkę zapuściła się ta galeria, ale nie bójcie się, ja was uratuję! Nie ta galeria. Arty schowane w spoiler i przeniesione do odpowiedniej ~ Advilion
  20. Jakoś tego nie widzę... Sama historia jest ciekawa, widać że nie jest z plota wyjęta. Ale mam wrażenie ze podmieńce są tu włożone lekko na siłę. W serialu wątek Krysi ( w przeciwieństwie do innych vilianow w mlp) jest wyjątkowo niedopracowany, pełno w nim dziur i niedomówień co daje fandomowi OGROMNE możliwości do tworzenia. Biorąc to pod uwagę, Twoja teoria nie jest niemożliwa. Połączenie Cadence i Krysi przez to że obie są związane z miłością... Hm... Mało prawdopodobne biorąc pod uwagę to że w tym świecie wszystko jest związane z przyjaźnią, magią, miłością. Mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.
  21. Sb nie działa... Nie ma co zrobić z życiem ;-;

×
×
  • Utwórz nowe...