Postanowiłem przemóc się i skosztować pióra. Nie było w sumie takie złe jak mogło się wydawać,nawet smaczne, ale cały czas prześladowało mnie dziwne uczucie, że chyba lepiej dmuchać na zimne. Poczułem dziwne ciepło, które powoli rozprzestrzeniało się po moim ciele. Nigdy nie odczuwałem czegoś takiego, przypominało to nieco postój przy ognisku po długiej i mroźnej wędrówce, ale o wiele szybrze. Wydaje mi się, że nie dało to za dużego efektu, ponieważ oprócz pozornego polepszenia się nastroju i nagłej siły nie czułem czegoś nowego. Clover zaczęła patrzeć się w moje oczy, a ja instynktownie spojrzałem w jej. Pojawił się tam jakiś dziwny płomień, który sprawił, że z zachwytem zacząłem obserwować oczy mojej towarzyszki. Płomień po chwili zniknął, a Clover spytała się mnie czy coś się stało, najwyraźniej nie powinienem tak intensywnie na nią patrzeć. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, klacz stwierdziła, że nic się nie zmieniło i poczuła tylko lekkie ciepełko w brzuchu. Uśmiechnąłem się na widok jej sposobu szybkiej konwersacji. Następnie spytała się, gdzie jest Melion i, że nawet Olo coś długo nie wraca. Skierowała swój wzrok na wierzchołki drzew. Dziwne, jakby na siłę nie chciała na mnie spojrzeć, może mam coś w grzywie... . Podszedłem do niej bliżej i zaproponowałem:
- Wiesz, co? Czuję się już lepiej, może wspólnie poszukamy naszych zaginionych towarzyszy, w końcu nie wypada czekać i nic nie robić. - Kończąc zdania lekko się uśmiechnąłem.