Człowiek przemienił się w anioła muzyki, a następnie począł czekać na odzew jego przeciwnika. Stwierdził, że to właśnie anioły pierwsze uległy chaosowi. Znałem starą legendę o tym, że pradawny demon przekabacił niektóre anioły na stronę chaosu, lecz te czasy dawno minęły i z pewnością nie dam się zastraszyć tej kreaturze. Następnie wróg powiedział, że nie pozwoli mi walczyć na moich zasadach, lecz tylko i wyłącznie na jego. Uśmiechnąłem się lekko na to stwierdzenie mając świadomość mojego asa w rękawie, którego jeszcze nie odkryłem. Potem kreatura przyzwała jakiegoś obrzydliwego dwugłowego robaka, który zjadł go, a następnie drugą stroną wypluł jakieś rogate stworzenie. W ten na arenie rozległ się potężny głos brzmiący "zajmij się, nim przez chwilę". Stworzenie zaraz po tych słowach rzuciło się na mnie. Otworzyłem oczy i okazało się, że znajduje się w jakimś dziwnym wymiarze. Z pewnością nie była to arena. Prawdopodobnie był to wymiar snów, bardzo częsta sztuczka demonów. Związany czymś na kształt łańcuchów usłyszałem dziwną odgłosy, a następnie zobaczyłem małego sługusa przeciwnika. Począł zadawać mi cierpienia, których nie sposób opisać. Ja jednak nie krzyczałem ani nie narzekałem. Stałem zakuty w łańcuch nucąc pieśń anielskich przodków, która cały czas podtrzymywała mnie na duchu. W końcu zostałem wyrzucony z powrotem na arenę. Począłem powoli się podnosić, wciąż czując ból na całym ciele, który po pewnym czasie całkowicie zaniknął. Przeciwnik wciąż znajdował się pod ziemią. Nagle wyciągnąłem naszyjnik, który przez cały czas ukrywałem pod koszulką. Była, nim niebieska fiolka, zakończona niewielkim otworem. Podniosłem fiolkę do góry, po czym granatowy pył zaczął zmieniać kolor na jasny błękit. Pył zaczął wirować i kierować się w moją stronę. W ten utworzył lej, który począł kierować się w kierunku fiolki. cały pył trafił do mojego naszyjnika, po czym zmienił się w niebieską ciecz. Zawiesiłem naszyjnik z powrotem na szyję i wzniosłem się w powietrze.
- Naprawdę myślałeś, że ten twój pachołek jest w stanie zrobić mi jakąkolwiek krzywdę? Jak już mówiłem nie zlęknę się najciemniejszej nocy i najstraszliwszego cierpienia. A teraz wychodź! - Krzyknąłem unosząc się nad areną.
W mojej dłoni nagle zabłysło jasne niebieskie światło, które zamieniło się w skrzypce. Wziąłem je w ręce, po czym zacząłem energicznie grać melodię bojową. Nuty utworzyły kilkanaście ostrzy które były wycelowane prosto w arenę, by w razie wyjścia przeciwnika porazić go deszczem bólu.