„Wszystkie Drogi Prowadzą do Equestrii”… Dzieło bardzo popularne, znane i lubiane. Z tagiem EPIC! Gdyby nie znane mi wcześniej z innych źródeł fragmenty, to rozczarowałabym się bardzo. Określiłabym to jako typowy pierwszy fanfik. I jak na typowe dzieło nowicjusza, to nie jest najgorsze… Ale, ale! To ma 24 rozdziały! I nikt nie powiedział Mabowi STOP. A trzeba było. Bo w ten sposób, setki fanów, zero krytyki, to się nie dojdzie do niczego.
Zacznę może od tego, że generalnie nie przepadam za Human In Equestria, a ten fanfik jest wielką sztampą tego typu. Jest sobie brony, którego życie jest do zadu, nagle przy pomocy artefaktu trafia do Equestrii jako imba alikorn.
Co jest nie tak? Hmm… Zacznijmy od tego, że miałam wrażenie, iż się zgubiłeś i nie wiesz w jakim kraju Maron mieszka. Polska? Stany? Trochę konsekwencji z nazewnictwem, a nie kompletny miszmasz. Czytam dalej, a tam praca w pseudomacu, zły szef i ogólnie tak bardzo złe życie.
Trafia do Equestrii i co się dzieje?
Zaraz po trafieniu do kraju pastelowych taboretów, wylądował w Everfree, napotyka Mane 6, wskrzesza Twilight, pokonuje smoka w jej umyśle… Tyle poświęcenia! Magia typu „Celestia tego nie zrozumie, bo jest za słaba i za głupia! Wow!”… Dodatkowo, jeśli nie wie co robić, to słyszy głosy, które mu pomagają.
Na początku Mane6 chcą go zabić, bo myślą, że zabił Twilight, więc chłopina ma problem. Nie zna języka, więc się nie wytłumaczy. Ale trafia do Zecory, która rozwiązuje jego problemy, Twi się respi, więc klacze przepraszają i trafia do Biblioteki w Ponyville.
Potem uczy się języka w jedną noc, a podręczniki do magii żre jak chipsy. Co z tego, że taka Twalot uczyła się tego latami. On opanuje w sekundy!
Motywy, że nie zna języka i ma formę źrebaka były całkiem fajne, ten pierwszy jednak został schrzaniony całkowicie. Nasz Scientusik dał radę w jedną nockę, więc… Mam mówić coś więcej? Autor poszedł na łatwiznę i to widać. Po prostu fajny pomysł go przerósł i to widać.
Dalej mamy Marona chodzącego do szkoły. Wszyscy na niego lecą, nawet Granny Smith [to akurat żart], ale serio, te CMC, które niemal chciały z nim robić orgię, to mnie przerażały, a ja w końcu jestem złem wcielonym. Później jest to wyjaśnione, ale imho kiepsko. Dlaczego? Bo czy wszystkie ogiery Equestrii zaczynają niemal orgazmować na widok Królewskich Sióstr? No chyba nie.
Dalej jest konkurs talentów.
Oczywiście dzieją się rzeczy niezwykłe, a dobry, szlachetny, TEN który świat uratuje [co było wiadome od początku] wykazuje się szlachetnością i dobrocią w stosunku zebrogaza [pegaz x zebra- też na początku myślałam, że to jakiś GAZPROM albo gaz bojowy, ewentualnie coś typu Cyklon B]… Wieje nudą.
W zasadzie, to mogłabym zjechać każdy fragment, bo fabuła całościowo jest do luftu i raczej już nic z tym nie zrobisz, chyba, że ponownie napiszesz, ale mi się po prostu nie chce. Jestem chora, mam rozwalone łapy i nie jestem w nastroju do bycia miłą i wyrozumiałą Cahan.
Dlatego zajmę się kreacją postaci?
Zacznę oczywiście od Marona Scientusa, alter ego Maba. Maron myśli, że zna się na biologii, ale się myli. Maron nie wie nawet jak koń jest zbudowany, a że nie jest parzystokopytny, lecz nieparzystokopytny, to dopiero dla niego abstrakcja. Scientus jest mega potężnym, szlachetnym, dobrym, blablabla, chętnym do pomocy… Nie, proszę! On nie ma żadnych wad. To chodzący ideał. Wszystkie na niego lecą. Jeszcze ma durne kompleksy, by być bardziej Gary’m Stu.
„Trudne Sprawy: Maron Scientus ma problem, bo jest ogierem alikornem.”
Operator Żelaznej Dziewicy wstał i zaczął klaskać.
No, poważnie? Kto normalny traktowałby to jako problem? To nie jest Seksmisja i świat feminazizmu, a on ma problem, bo jest ogierem! Zakłada, że będzie miał problem, bo ma skrzydła i róg? Bo w serialu nie było faceta pegazorożca?
Z mojego, na ludzki: widzisz w życiu trzy klacze kuca walijskiego, jesteś człowiekiem, widziałeś masę innych zwierząt. To tylko pierwsze kucyki jakie widzisz. Potem ktoś ci pokazuje rodzaj męski. Dziwisz się, że istnieje? Nie.
Był bronym. Uczy się z prędkością światła. Potrafi nauczyć się wszystkiego. Jest mega silny. I czytelnie rysuje człowieka, podczas próby rysowania paszczą! Latać uczy się w 2 sekundy…
Biała Bogini! Zmiłuj się nade mną, że musiałam to czytać! To najgorzej wykreowany bohater świata, przebija chyba nawet Richarda Cyphera z „Miecza Prawdy”, a to sztuka.
Avaritius albo Malavaris - typowy czarny charakter? Serio, on jest płytki i do zadu. Dlaczego? Siedzi na miejscówce i czeka, ma własne Blood Fall, tysiąc i jednego głupich pachołków, wali pseudomroczne teksty i miał tragiczne dzieciństwo. Smuteczek. Plusy, bo to smok i to złoty, a nie czerwono-czarny.
Snappers - jeszcze gorszy niż jego szef. To samo co wyżej + głupi śmiech. Miało być mrocznie, wyszło głupio.
Loża Bufonów i inne Bigmouthy - serio? Gorzej się tego zrobić nie dało. Mamy walkę ze złymi dręczycielami, którzy są niedobrzy do szpiku kości. Taki podział na dobro i zło, jak w bajkach typu „Jaś i Małgosia” jest według mnie czymś niedopuszczalnym w dziełach przeznaczonych dla dorosłych.
A teraz… Mane6
NIE! NIE! NIE!
Najgorzej oddane bohaterki kanoniczne w historii fanfików. Miałam wrażenie, że zrobiłeś po wycinku jakiś dwusekundowych scen z serialu, olałeś całość, przerysowałeś i wyszło, jak wyszło. Klacze stały się nijakie do szpiku kości, są chyba tylko po to by wychwalać Marona, matkować mu i… właściwie to tyle.
Księżniczki za to zachowywały się jak nastolatki, ich rozmowy dyplomatyczne były na poziomie „z kumplem na grillu”. Nie czuło się od nich ani krzty majestatu.
Dolar chwalił postacie drugoplanowe. O ile kuce z biura do pegazorożców, coś tam, były naprawdę fajne, o tyle reszta nie zapadła nawet w moją pamięć, no może poza panem, który mówił „Co za utrapienie!”. Na pewno są to najlepsi bohaterowie fika.
Sombra… Yyy… Nie, nie i jeszcze raz nie! Król Cieni na usługach jakieś przyzadziasa? Nie kupuję tego.
Opisy. Niektórzy chwalą to opko za nie. Ja nie. Zbyt szczegółowe, niepotrzebne i ze złym doborem przymiotników, który wcale nie miał sprawiać, że wygląda to komicznie. Określiłabym to jako „przerost formy nad treścią”. Opis dachów, fug między kaflami, każdej pierdółki typu spłuczka od kibla… Co to kogo obchodzi? Opisy mają nadawać klimat, ale jeśli przesadzimy i zaczniemy używać nieadekwatnego słownictwa, to wygląda to źle.
Na dodatek starasz się używać mądrych słów, a robisz to źle. Wybitnie źle, np. „na ścianach wisiały miecze, coś tam i gladiusy”. Gladius jest rodzajem miecza. Podobnie robiłeś z kolorami typu „czerwono-karmazynowy”. Karmazynowy jest odmianą czerwieni. Albo się używa koloru podstawowego, albo odcienia.
Tak, kolory! Robisz to źle, daltonisto. Zapytałam kilkanaście osób i wszystkie uznały, że Fluttershy nie jest złota, ani szaro-złota, tylko jasnożółta. Bawisz się w jakieś dziwaczne odcienie i to zupełnie niepotrzebnie. Ja rozumiem niektóre z nich. Ale „w kolorze gumiguty” to była już przesada…
A anatomia konia… Wysłać Ci tablice anatomiczne? Pytałeś się mnie też, czy koń może aż tak zgiąć nogę w stawie pęcinowym. Może. A może to ja jestem jakaś dziwna, że strony dla wetów wertuję, kiedy o kucach piszę…
Właściwie to generalnie- jeśli się o czymś pisze, to najpierw należy zebrać o tym wywiad. Bo inaczej wychodzi nie za fajnie.
I teraz coś ciekawego! U Ciebie potrafi wystąpić jednoczesny przesyt dialogów, jak i ich niedomiar. Miało to miejsce w niektórych dialogach, podczas których bohaterowie trajkotali jak najęci, a cały świat nagle znikał. Były to miejsca ścian dialogów.
„Wszystkie Drogi Prowadzą do Equestrii” mają bardzo różny poziom rozdziałów. Nad większością się załamywałam, zarówno ze wzglądu na wyjątkowo źle napisane postacie, dziwaczne opisy i kiepski styl, z wyjątkowo okropnym szykiem zdań. Ale, ale! Niektóre czytałam z przyjemnością. Np. rozdział 24, który mile mnie zaskoczył.
Jest to opowiadanie przewidywalne do szpiku kości i w obecnej formie nie poleciłbym go nikomu. Jest w nim jednak parę naprawdę dobrych pomysłów i myślę, że po sporych przeróbkach mogłoby być nawet dobre. Rodzina alikornów, biuro do spraw pegazorożców, nauka w szkole, brak znajomości języka, więź z Avaritiusem, nauka w Equestrii - gdyby to tylko lepiej poprowadzić… Tak, to jest fanfik zmarnowanego potencjału. Typowe błędy początkującego [wydziel dialogi i dorób akapity], któremu nikt niestety nie pomógł.
A, co do korektorów! Nazwy nauk typu „zoologia” piszemy z małej litery.