Czytam to cały czas, żeby nie było. Ostatnie rozdziały nieco wiały nudą. Cóż, oczekiwałam nieco więcej akcji i śmiesznych sytuacji z Bluebloodem, a mniej romansowania. Do tego niestety były piosenki, a te w formie suchego tekstu niestety w ogóle do mnie nie trafiają. Jakoś tego nie czuję. Ogółem romansowanie się rozkręca i cóż... Brakuje tu jakiejś chemii, rozumiem konwencję, ale jest to jakieś takie niezgrabne i to nie jest wina tłumaczenia.
Retrospekcja romansu Ceśki z Sombrą wypada o 5 klas lepiej niż związki Mane 6. Jakoś tak bardziej naturalnie... Co prawda ciężko mi określić jak wygląda naturalne romansowanie, bo sama mam w tym zerowe doświadczenie, więc być może sadzę niesamowite bzdury.
W ostatnim rozdziale leci to coraz bardziej choć dostrzegam chyba największy absurd tego fika:
Poza tym dialogi wroga Celestii były mocno kiczowate, ale cóż. Będę czytać dalej.