Skocz do zawartości

Shey

Brony
  • Zawartość

    682
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Shey

  1. [Fire] Fala uderzeniowa z magii najpierw dotarła do rakiet, ze względu na dużą prędkość i mocna konstrukcję nie zostały zniszczone czy odrzucone. tylko wytraciły swoją dotychczasową prędkość W końcu miały wytrzymać uderzenie w pancerz a następnie jego przebicie. Fire patrzyła przez kamerę na krążownik otacza fioletowy pierścień który powoli zbliża się do niej jednak celowo nie schodziła z jej lotu, chciała dać im radochę że ją trafili. Samolot posiadał jedną warstwę srebra na pancerzu a kable i inne urządzenia kolejną więc nie powinno to wiele namieszać. Fala uderzeniowa z magii przeszła przez jej samolot nie powodując uszkodzeń a parę usterek w urządzeniach nawigacyjnych czyli tak jak myślała, postanowiła jednak lekko ich oszukać a przy okazji się zabawić. Gwardziści mogli zaobserwować czarny dym unoszący się z trzech silników po prawej stronie, maszyna zaczęła się powoli przechylać również w tym samym kierunku, włączyła radio które miało się dobrze i błagalnym tonem rzekła. - Ja... Poddaje się, proszę nie zabijajcie mnie - Drugi pilot z trudem zdusił śmiech.
  2. [Fire] W tej chwili spokoju zastanawiała się jakie właściwie uszkodzenia odnieśli, dostali około 8 rakietami i nie widać było by im to jakoś szczególnie przeszkadzało tak naprawdę, przynajmniej z jej perspektywy. - Postarajcie się i zniszczcie tą puszkę - Rzekła trochę zniecierpliwiona Fire. - Próbujemy ale to dosyć twarda konserwa - powiedział jeden z jednorożców - Ale wybuchy 300 kilogramowych głowic zostają chyba tylko na pancerzu - Dodał lekko zrezygnowany. - Zaatakujcie ich może z rakiet przeciwpancernych, tych zrobionych do niszczenia czołgów - Żółta klacz podsunęła pomysł - To raczej lepsze niż ciągłe nawalanie z burzących. Oddaliła się od krążownika o 10 kilometrów, do chmury burzowej było dwa razy tyle gdy nagle na radarze pojawiły się dwa małe punkty. Pociski z dział kalibru 460 mm były tak duże że odbijały wystarczająco fal radiowych by były na nim widoczne. Westchnęła, oni nigdy się chyba nie nauczą że strzelanie do niej nie ma sensu, szczególnie z takiej odległość. Zrobiła skręt w lewo o 30 stopni i miała wrogie próby trafienia z głowy. Zwolniła do prędkości 300 m/s i zrzuciła osiem 180 kilogramowych rakiet kalibru 100 mm a następnie przyśpieszyła by wrócić do wcześniejszej szybkości. Pociski były znacznie mniejsze dlatego trudniej je było zauważyć i tym samym przygotować się na trafienie, dwa miały uderzyć od góry, kolejne dwa od dołu a pozostałe cztery od boku lecąc w parze z przeciwległych stron. Operatorzy jak zwykle celowali w środek ponieważ wydawał im się najlepszym celem do zniszczenia, tam było raczej wystarczająco miejsca by zmieścić zasilanie okrętu bez którego spadnie i roztrzaska się o ziemie.
  3. [Fire] Fire z politowaniem obserwowała ich poczynania gdy nagle zniknęli jej z oczu ale nie z radaru, nadal widziała bryłę metalu która opadała jednak za wolno. W ten sposób nie dogonią samolotu z bardziej aerodynamicznym kształtem i z mocniejszymi silnikami korzystając z samej siły grawitacji która nie dawała takiego przyśpieszenia. - Idioci - Mruknęła cicho - Żałośniejszej próby taranowania jeszcze nie widziałam - Tymczasem rakiety które wcześniej spudłowały znowu leciały od góry krążownika osiągając prędkość 300 m/s i celowały pomiędzy dwa metalowe maszty widoczne na radarze, do uderzenia zostało zaledwie parę sekund. Fire przyśpieszyła do 500 m/s i kierowała się w stronę burzowej chmury.
  4. [Fire] Używając dopalaczy szybko przekroczyła prędkość dźwięku a tutaj szybkość decydowała o życiu i o śmierci, nie czekała dłużej i zanurkowała by nabrać jeszcze większej prędkości i uniemożliwić im strzelanie do niej korzystając z martwego pola ostrzału z dołu okrętu. Rakiety natomiast uderzyły w spód krążownika celując mniej więcej w jego środek lecąc jedna za drugą, kucyki sterujące nimi chciały przebić się przez pancerz by powodować zniszczenia w środku a nie na grubej metalowej płycie. Fire tymczasem była 8 km pod nimi i wyrównała lot by się od nich oddalić, obecnie leciała 400 m/s i skręcała co jakiś czas w lewo lub w prawo o jakieś trzydzieści stopni. Zastanawiała się co teraz myśli o niej ten dowódca, według niej taka walka nie kwalifikuje się jako zjadanie mniejszych samolotów na śniadanie a to były jego słowa. Jeśli myśli że zestrzeli ją z dział takiego kalibru to się na pewno myli ponieważ nie zamierzała dać się trafić, nie przeszkadzało jej to że pewnie nadal będą próbować bo marnują tylko czas. Obserwowała krążownik przez kamerę jakby znowu odwalił jakąś akcję z użyciem magii, tego akurat obawiała się najbardziej.
  5. [Fire] Nagle, gdy się wznosiła okręt pojawił się przed nią w odległości pięciu kilometrów i wystrzelił z dział. Miała mało czasu na reakcje, pędziła 300 m/s a pociski 780 m/s co razem dawało 1080 m/s czyli miała pięć sekund na uniknięcie śmierci. Musieli celować przed nią żeby ją trafić dlatego musiała zmienić kurs na inny, zdecydowanie odepchnęła od siebie drążek by polecieć w dół. Chwilę potem zmniejszyła moc silników i zwolniła do 220 m/s używając hamulców aerodynamicznych, teraz była w odległości trzech kilometrów i jeszcze chciała im oddać. Wycelowała w mniej więcej środek krążownika i nacisnęła spust, dwa gładkolufowe działka kalibru 84 mm wystrzeliło razem 8 pocisków kumulacyjnych stabilizowanych brzechwowo zdolnych do przebicia 300 mm pancerza. Na więcej nie miała czasu by po prostu nie zderzyć się z okrętem gwardii, poleciała w dół znowu włączając silniki na pełne obroty. Rakiety które spudłowały w cel nakierowano w stronę samolotu i puszczonego je "luzem", to znaczy że nikt nimi nie kierował a cztery kucyki za to odpowiedzialne, gdy Fire nurkowała wypuściło kolejne cztery pociski by spróbować szczęścia jeszcze raz.
  6. [Fire] Fire była zdziwiona że nie odpowiedzieli ogniem, nie wiedziała czy dym okazał się tak skuteczny że nie wiedzieli gdzie teraz jest czy po prostu tak bardzo są pewni wytrzymałości swojej broni. Chmura utrudniająca widoczność jednak szybko się skończyła ale pozwoliła jej nabrać szybkości, była bliska przekroczenia prędkości dźwięku. Wypoziomowała swój lot i obróciła samolot po ludzku, to znaczy tak by nad głową miała niebo a nie ziemie, zaraz potem leciała raz w górę a raz w dół by działa krążownika miały ciężej z celowaniem. Bomba tymczasem spadała na cel, nie ruszyli się nawet z miejsca by próbować jej uniknąć jednak wokół okrętu pojawiła się coś na wzór tarczy. To trochę zaskoczyło pilotującą klacz, nie wiedziała że poczynili takie postępy w łączeniu magii i technologi, pakunek jednak nie należał do najsłabszych ponieważ zawierał prawie sześć ton materiału wybuchowego silniejszego niż trotyl. Zapalnik uderzył o cel i ładunek został rozprowadzony po najbliższej okolicy pokrywając fioletową powłokę okrętu a następnie zdetonowany. Zdawało się że siła eksplozji mogła wstrząsnąć całym okrętem, Fire zaczęła ostro wyciągając najcięższą bombę jaką miała na pokładzie, zastanawiała się czy to sprawi że ten dowódca zacznie się z nią chociaż odrobinę liczyć. To jednak nie był koniec ataku ponieważ w powietrzu nadal były rakiety z głowicami burzącymi o masie 300 kg które celowały centralnie w środek okrętu od góry lecąc jedna za drugą potencjalnie narażając pancerz na próbę wytrzymałości nie jeden raz a cztery zaraz po uderzeniu głównej bomby.
  7. [Fire] - Ja upośledzona umysłowo? - Powiedziała z zamyśleniem - Może, nigdy nie uznawałam że jestem całkowicie normalna - Miała dystans do siebie i to spory - Ja natomiast nie sądziłam że mam do czynienia z samcem alfa który najpewniej słowami nadrabia braki między nogami - Westchnęła, już naprawdę nie chciała się z nim przechwalać - Myślisz że słowami skłonisz mnie żebym się poddała? Słowa nic dla mnie nie znaczą, tak samo jak przeznaczenie w które nie wierze i mam je gdzieś. - Rzekła głosem pozbawionym rozbawienia, można było uznać że to jej normalny ton wypowiedzi - Mogą zmotywować, mogą zranić, mogą kogoś przerazić ale tylko wtedy kiedy im się na to pozwala. - W tym momencie wystrzeliła flary i opróżniła magazynek z działka zasłaniając niebo dymem za sobą i przed sobą. Nie na tyle by nie było nic widać, utrudniał po prostu obserwacje a mniejsze obiekty w ogóle przestawały być widoczne. - Niech wygra lepszy - rzekła po czym dodała - Tak, wiem przegram - wiedziała że pewnie by to powiedział więc uprzedziła ten fakt. Rakiety znajdujące się za samolotem zmieniły kierunek i zaczęły lecieć w kierunku krążownika, Fire tymczasem zrzuciła im dodatkowy pakunek w postaci bomby i gwałtownie przyśpieszyła zwiększając dopływ paliwa do komory spalania w silnikach odrzutowych. - Ale wiedz że nawet jeśli ja wrócę - powiedziała przyciągając ster do siebie.
  8. [Fire] - Żadna, ja mam po prostu taki wredny humor a gwardziści jak zwykle są nudni i sztywni - Powiedziała dobrze się bawiąc - Czyli można rzec standard - dodała po chwili a następnie kontynuowała - Nie chodzi mi o to że prace ogierów są gorsze, są po prostu inne czyli coś takiego jak ten wasz okręt. Zapewne tona opancerzenia, brutalna siła ognia i najlepiej by był większy od maszyny przeciwnika, czyli w tym wypadku mnie - Uśmiechnęła się jednak gwardzista nie mógł tego zauważyć przez radio. - Wcześnie zaczęło się przechwalanie waszego okrętu, nie cierpię czegoś takiego, nie wiecie czym dysponuje ja a czym dysponujecie wy. Nie wiem czy wygram albo czy przeżyje ale będę próbować, nic więcej nie mogę zrobić - gdy usłyszała o zjadaniu mniejszych obiektów na śniadanie parsknęła śmiechem - O tym mówiłam, typowe wasze myślenie. Jesteś taki pewny siebie ponieważ wasz okręt został zaprojektowany do walki z moim samolotem? Jeśli tak czuje się zaszczycona.
  9. [Fire] - Jest pan niedorozwinięty czy po prostu idiotą? - Grzecznie spytała już wyraźnie rozbawiona. - Jeśli to jedna z tych dwóch opcji to ja panu wytłumaczę jak to zrobię, w samolocie kijowo się robi zakupy, najpierw oczywiście wyląduje i potem, już na piechotę pójdę wydawać bity - Gdy się zbliżyła na odległość pięciu kilometrów mocniej poderwała samolot do góry by nadal utrzymywać tą samą odległość, teraz dało się zauważyć że leci brzuchem samolotu do góry jakby lekko się popisywała. Co prawda cel Fire był inny, chciała cały czas widzieć krążownik a gdyby leciała normalnie straciła by go z oczu. Zwiększyła przepływ paliwa do silników by zachować swoją prędkość, była dosyć istotna gdyby musiała szybko uciec z zasięgu dział okrętu. Nie atakowała ponieważ chciała jeszcze chwilę pogadać a tak się składało że miała chwilę czasu. - Tak w ogóle to ciekawy "samolot" macie, wydaje mi się że był konstruowany przez ogiera który był gwardzistą. Wy zawsze uznajecie że większe jest lepsze od małego i nie mam tu tylko na myśli militarnych zabawek.
  10. [Fire] Leciała dalej jednak zwolniła do dwustu metrów na sekundę, po chwili znalazła się w chmurze i wypuściła cztery rakiety które jednak nie skierowały w stronę krążownika. Zawróciła i wyleciała z obłoku pary wodnej lekko się wznosząc - Nie kłam mnie tutaj że jesteśmy już na equestiańskim niebie, wiem gdzie jest granica - Powiedziała trochę rozbawiona jakby usłyszała dobry żart. - Jestem miłą klaczą pegaza która leci po zakupy do Euestrii, coś nie tak panie władzo? - rzekła zgodnie z prawdą, leciała teraz w ich kierunku nadal się wznosząc tak by zachować odległość pięciu czy sześciu kilometrów od ich okrętu. Głos klaczy cały czas wydawał się zmieniony, nie brzmiał naturalnie jakby radio przez które rozmawiała nie działało zbyt dobrze lub używała sprzętu słabej jakości. Fire tymczasem była gotowa do nagłego przyspieszenia poprzez zwiększenie ilości spalanego paliwa w silnikach, teraz czekała na ich ruch jakby grała w szachy, nie mogła pozwolić sobie na chociażby moment nieuwagi ponieważ jedno trafienie z ich dział może posłać ją na ziemie. [baza] Buntownicza wersja samolotu A-10 Thunderbolt została ukończona, uzbrojenie stanowiło pojedyncze działko 30 mm i podwójne działko 20 mm a dodatkowo mógł przenosić parę rakiet. Opancerzenie stanowiły łuski wiwern połączone za pomocą stopu aluminium a w ważniejszych miejscach dla konstrukcji miejscach użyto wytrzymalszego jednak cięższego tytanu, pierwszy lot miał nastąpić za niedługo.
  11. [Fire] Nagle na radarze pojawił się dość duży obiekt, większy niż jej własny samolot dlatego musiała sprawdzić co to takiego i w razie czego zastrzelić jeśli okaże się że to nowy pojazd gwardii. Co prawda nie widziała by Equestria posiadała takie wielkie jednostki ale najlepiej było założyć wszystko. Zastanawiała się co to takiego może być, budowanie tak wielkiego samolotu było już odrobinę bez sensu, potrzebowałby ogromnego lotniska i byłby dosyć łatwy do zauważenia nie wspominając już że łatwo coś tak dużego trafić. Gdy się szybko zbliżała, przeleciała około dwóch kilometrów obok latającego okrętu uzbrojonego w cztery duże działa i osiem trochę mniejszych. Fire przetarła oczy, nie wiedziała czy ze zdumienia czy ze zdziwienia jednak teraz to nie było ważne. - Wy też to widzieliście? - Powiedziała trochę niedowierzająco, nie widziała żadnych silników w tej maszynie więc raczej oznaczało to magię. Buntownicy takim stopniem zaawansowania magii raczej nie dysponowali a to oznaczało że to okręt gwardii. - Bo nie chce strzelać do powietrza - dokończyła już zdecydowanym tonem. Sama przekazała stery drugiemu pilotowi by mogła ubrać zbroje jako dodatkowe zabezpieczenie przed odłamkami czy dekompresją. [baza] Tymczasem Shatter wstał z łóżka i zjadł śniadanie, dzisiaj miał mieć znowu męczący dzień. Tym razem miał przygotować, to znaczy zrobić za pomocą magii pluton do konstrukcji głowic atomowych. Wsiadł do opancerzonego pojazdu gąsienicowego który wchodził w skład dość niedużego konwoju.
  12. [Fire] Leciała w kierunku Equestrii na wysokości około 20 km ze sporą prędkością, lot przebiegał spokojnie w sielankowej niczym nie zakłóconej atmosferze. Rozmawiali praktycznie o wszystkim skacząc z tematu na temat, o kartce z eliksirem ponyfikacyjnym, o smokach czy po prostu o swoim dawnym życiu, to znaczy w czasach gdy jeszcze żaden człowiek nie słyszał o inteligentnych gadających kucach. Nikt też nie przypuszczał że kiedykolwiek się nimi staną jednak nie mieli innego ponieważ los zdecydował o tym fakcie za nich. Zostało im jeszcze parę godzin podróży która jednak powinna szybko minąć na rozmowie o wszystkim i o niczym.
  13. [Fire] Po paru następnych godzinach dotarła do bazy, chwilę potem wylądowała i wysiadła z samolotu. Na zewnątrz przywitał ją przyjemny chłód który jednak dosyć szybko przemienił się w niezbyt komfortowe uczucie zimna. Skierowała się do wejścia do bazy gdzie jak zwykle stały dwa czołgi tak na wszelki wypadek, gdy znalazła się w środku poszła do swojego pokoju odpocząć. Była zmęczona po paru godzinach ciągłego trzymania za stery, szybko zapadła w sen wcześniej kładąc się na łóżku. Na szczęście tutaj nie tak gorąco jak w krainie smoków, mimo to że na imię ma Fire bardziej lubiła chłód niż ciepło. Wolała biegać by nie zamarznąć niż leżeć nie mając siły na nic z powodu nadmiaru temperatury. Rano, gdy otworzyła oczy wstała ze swojego wyrka i rozejrzała się po pokoju, nie było w nim nic szczególnego. No może poza pancernymi drzwiami ale tutaj to standard, te co prawda nie należały do najgrubszych jednak i tak były dosyć ciężkie. Cieszyła się że nie musi sama ich otwierać tylko sprawę załatwia technologia, wystarczyło przycisnąć jeden przycisk. Wyszła na korytarz i skierowała się w stronę stołówki, jedzenie nie było jakieś szczególnie urozmaicone czy wykwintne ale głodny żołądek dało się nim uspokoić. Przez buntowników, to znaczy ludzi którzy nadal walczą o swoje i nie zapomnieli o tym kim są, to nie było takie ważne by zjeść pyszny obiad, smaku potrawą dodawał fakt że są wolni i nikt nie wie gdzie są. Władzia Celestii tu nie sięgała, po prostu nie mogła sprawować władzy nad czymś o czym istnieniu nie ma pojęcia. Leniwie, jeszcze zaspana wzięła... Właściwie nie wiedziała co wzięła, nie znała tego owocu jednak wyglądał dosyć smacznie. Przysiada się do trójki ogierów ku ich uciesze, w bazie nie było wielu klaczy co nie znaczyło że nie ma ich w ogóle. Wiedzieli jednak że nie mają co próbować swoich sił ponieważ zbyt wielu już się to nie udało. Z tego powodu narodziła się opinia że woli w łóżku klacze a nie ogiery czyli dokładnie tak jak być nie powinno, przynajmniej według ich zdania. To nie była prawda, no może nie do końca. Życie jest tak ułożone że nie istnieją w nim rzeczy wyłącznie czarne lub białe, nie trzeba dopowiadać że tak było i w tym przypadku. Powoli sięgnęła po bliżej niezidentyfikowany przez nią owoc i zatopiła w nim swoje zęby by odgryźć dosyć spory kawałek, słodki sok wydobywający się z wnętrza wypełnił jej kubki smakowe sprawiając jej przyjemność. Po skończeniu tego prostego ale smacznego posiłku sięgnęła po butelkę wypełnioną na pierwszy rzut okiem zwykłą wodą, gdy wzięła pierwszy łyk tego napoju najpierw odczuła przytulne ciepło rozlewające się po języku by po chwili ogarnąć gardło i skończyć w żołądku. Teraz po uspokojeniu głodu za priorytet uznała rozmowę z Shatterem dlatego skierowała się do jego pokoju. chciała się dowiedzieć co się działo przez ten tydzień i jakie ma plany na kolejne parę dni. Znowu znalazła się na korytarzu i po chwili spaceru zatrzymała się pod właściwymi drzwiami, ogier w ciele klaczy najpewniej jeszcze spał więc darowała sobie pukanie a zamiast tego sięgnęła po radio. - Ruda, otwórz drzwi od pokoju Shattera - powiedziała zdecydowanym głosem przez co brzmiało to prawie jak rozkaz. - Tylko nie obudź go za mocno... - odpowiedziała klacz pegaza rdzawego koloru znajdująca się w pomieszczeniu z którego dało się otworzyć jak i zamknąć każde przejście, stąd miała pełną kontrolę nad wszystkim co się dzieje w bazie - Nie będzie zły? Powinien wstać dopiero za trzy czy cztery godziny, gdy nie ma nic do roboty lubi pospać. - Spokojnie, tym razem nie zrzucę go z łóżka - Lekko się uśmiechnęła przypominając sobie to wspomnienie - Najwyżej potem jeszcze pośpi, przecież mu nie zabraniam. - Po tych słowach odłożyła radio do torby i weszła do środka pokoju, przez moment zastanawiała się jak obudzi go tym razem jednak nie miała żadnego dobrego pomysłu. Postanowiła nie kombinować i po prostu lekko uderzyła go w ramię, - Wstawaj, już jest rano - Powiedziała patrząc jak Shatter obraca się na drugi bok. - A chciałam delikatnie... - Tym razem chwyciła prześcieradło w zęby i zaczęła się cofać pomagając sobie skrzydłami, biały materiał powoli zsuwał się z łóżka wraz z leżącym na nim niczym nie świadomego kucyka. - Fire nie rób tego bo pożałujesz - Odezwał się zaspany głos jednorożca - Już nie śpię... - Chciałam ciebie tylko obudzić, to nie moja wina że delikatne metody na ciebie nie działają, przynajmniej w większości przypadków. - Rzekła jednocześnie się zastanawiając - Tak w ogóle to co ty mi możesz zrobić? - Na przykład coś takiego - W tym momencie wstał z łóżka i wykorzystując zaklęcie oblał stojącego przed nim pegaza zimną wodą, po chwili uśmiechnął się i dodał. - To ciebie może trochę ostudzi. - Nie jesteś martwy tylko dlatego że ciebie lubię - Powiedziała przemoczona Fire głosem pełnym powagi. - No i może dlatego że lubię chłodny prysznic, jak dla mnie w krainie smoków było trochę za gorąco i ciesze się że już wróciłam. - Tak w sumie to nie wiem w ogóle po co tam leciałaś, nie miało to chyba żadnego sensu ani pożytku - Moim zdaniem to było marnowanie czasu i pieniędzy chociaż tak szczerze nie kosztowało to tak wiele. - Żadnego pożytku? Tak się składa że zaczepiła mnie jedna klacz... - Zaczęła dosyć tajemniczo - Dziwna jakaś, chciała mi grzebać w wspomnieniach by odkryć jedno które zamaskowała Celestia ale nie zgodziłam się bo nie chciałam by poszperała trochę głębiej i dowiedziała się o tym miejscu. Przy okazji podzieliła się ze mną wspomnieniem jakiegoś gwardzisty, widział nas jak byliśmy w zamku dwóch sióstr. Potem pokazała mi Lunę w postaci człowieka, to nieprawdopodobne jednak raczej prawdziwe, nie wydaje mi się że włożyła by tyle trudu by mnie przekonać jeśli byłoby to kłamstwo - Obserwowała jak Shatter słucha ją z coraz większym zainteresowaniem. - No to jeden element możemy mieć z głowy... - Odezwał się myśląc o kartce. - Mam dla ciebie zadanie, widzie że jesteś pełna energii i wypoczęta więc poleciałabyś do Manehattanu po atlas geograficzny wszystkich krain Equestrii i jakąś książkę o składnikach do mikstur czy coś w tym rodzaju? Potrzebuje się dowiedzieć gdzie rośnie roślina zwana niebieskim kwiatem. - Mogę po to polecieć tylko co z tym chcesz zrobić? - Spytała z zaciekawieniem Fire nie mając żadnego pomysłu dlaczego Shatterowi potrzebne są te dwie rzeczy. - Pamiętasz tą kartkę co przetłumaczyłem? Niebieski kwiat to jeden ze składników, tak samo jak kryształ z kryształowych gór czy woda Yanley, problem w tym że za cholerę nie wiem gdzie tego szukać. - Dobrze, śpij dalej. Powinnam wrócić jeszcze dzisiaj - powiedziała i wyszła z jego pokoju. Skierowała się do hangaru, postanowiła polecieć samolotem odrzutowym ponieważ chciała zaoszczędzić czas a przy okazji może nawet zniszczą jakiś most lub budynek, po za tym nie chciała znowu pilotować sama ponieważ po pobycie w krainie smoków brakowało jej towarzystwa. Wyleciała z pełnym uzbrojeniem w którym znalazło się parę typów bomb i rakiet w tym tych ostatnio skonstruowanych.
  14. [Fire] Po paru kilometrach wylądowała nieopodal zbiorników z paliwem, było widać że zrzucono je na spadochronie. Wyszła z samolotu wcześniej jednak ubrała pancerz a drugi pilot ubezpieczał ją z bronią. To wszystko było ciężkie jednak niezbędne jeśli zamierza przeżyć w tych niegościnnych stronach, powoli wzniosła się na wysokość około pięciu metrów by rozejrzeć się za ewentualnymi przeciwnościami losu. Na szczęście wyglądało że jest tutaj sama więc nie traciła więcej czasu tylko przeciągnęła przewód ze zbiornika do samolotu i włączyła pompę by zatankować paliwo. Po paru minutach wystartowała, teraz z pełnym bakiem mogła przelecieć dużo większą odległość.
  15. - Wypraszam sobie. - W moim głosie było słychać oburzenie. - Ja tylko raz, kulturalnie i po męsku zakląłem, już prędzej obwiniaj Stara że darł się jak baba - powiedziałem i wyjąłem z plecaka wodę którą rzuciłem w kierunku Katariny. - Kata, napij się czegoś, może to nie twoje ulubione piwo ale woda powinna wystarczyć na twój mały zachrypnięty problem. - W tym miejscu zrobiłem krótką przerwę i po chwili rozpocząłem nowy temat, straciliśmy nieco czasu i wypadałoby zacząć działać by inni nas za bardzo nie wyprzedzili, wydawało mi się że jesteśmy jedyną większą grupą co raczej wychodziło na plus. - Przy podestach są materiały wybuchowe? Star, dałbyś rade to rozbroić? Oczywiście jeśli tam są, ty chyba się najlepiej do tego nadajesz, oczywiście mogę pomóc jak pokażesz co i jak by poszło szybciej - To mogłoby dać nam odrobinę przewagi nad innymi, w końcu kto się spodziewa czegoś takiego?
  16. (Dzięki Eliza xD ) Gdy rozglądałem się po rogu obfitości za czymś co mogło być przydatne w pewnej chwili poczułem dotkliwy ból w prawej nodze na wysokości kostki co spowodowało że znalazłem się na ziemi. W pierwszej chwili myślałem że ktoś mnie trafił strzałą która trochę zeszła z zamierzonego przez strzelca toru lotu, w końcu w ten sposób mnie nie zabije i dużo łatwiej byłoby mu trafić na przykład w brzuch jednak po pierwszym rzuceniu okiem na nogę była w jak największym porządku. Po chwili poczułem jeszcze raz ten sam ból, tym razem to było dla mnie zbyt wiele i rzuciłem dość nieprzyzwoitym słowem na k które raczej na pewno zna każda osoba. W tym momencie nie próbowałem się dowiedzieć co jest nie tak z moją nogą ponieważ najpierw wolałem zlikwidować ból sięgając po medykamenty znajdujące się w plecaku. Gdy udało mi się wyjąć jedną z tabletek przeciwbólowych poczułem trzeci "postrzał" na swojej skórze jednak udało mi się połknąć lekarstwo którego nawet nie popiłem wodą. Krótko po zażyciu leku zacząłem przestawać odczuwać ból który stawał się coraz słabszy by w końcu zaniknąć, teraz mogłem w spokoju obejrzeć nogę. Ukląkłem na lewym kolanie i podwinąłem nogawkę spodni, to co zobaczyłem zdziwiło mnie... Mrówki, pogryzły mnie mrówki. Nie spodziewałem się że takie małe coś może spowodować aż taki ból swoim ugryzieniem, bez zbędnego myślenia strzepnąłem je na ziemie by następnie każdą zdeptać. Nie chciałem dać im możliwości dalszego gryzienia mnie czy Katariny. - Powyrywam nogi z tyłka temu kto wpadł na pomysł by sprowadzić te mrówki na tą wyspę.
  17. [Fire] Po przeleceniu kilkaset kilometrów silniki pracowały już tak naprawdę na ostatnich kroplach paliwa, Fire powoli się zaczęła denerwować ponieważ nie była jeszcze za połową drogi powrotnej a jak na razie się zapowiadało że będzie wracać na własnych skrzydłach. Według umowy na wybrzeżu miało czekać parę zbiorników z paliwem by była w stanie wrócić. Miała nadzieje że nie zapomnieli o tym ani nie rozstawili pierwszej przesyłki zbyt daleko od krainy smoków. Po paru minutach prawi silnik się zatrzymał a zaraz za nim w jego ślady poszedł lewy. Fire dość głośno rzuciła słowem na k i uderzyła kopytem o szybę lekko ją tłukąc jednak po chwili w radiu usłyszała cichy szum, to była muzyka dla jej uszu ponieważ tak brzmiał nadajnik oznaczający pierwszy zbiornik z paliwem. - No to może się do ślizgam - Powiedziała na głos już wyraźnie spokojniejsza.
  18. Ta maść którą Lost Star nałożył na rany Katariny prawdopodobnie uratowała jej życie, nie byłem pewny czy inaczej udałoby się nam powstrzymać krwawienie a tym samym uratować jej życie. To było dosyć dziwne że walczę o to by przeżyła, wiedziałem że jeśli ona teraz przeżyje to niedalekiej przyszłości będę musiał z nią zmierzyć co z całą pewnością nie będzie prostym starciem. Zakładając że los obdaruje mnie odrobiną szczęścia i nie zginę zbyt szybko. Gdybym ją zostawił byłoby dużo prościej, przynajmniej teoretycznie ale nie mogłem tego zrobić. Za długo ją znałem by teraz tak po prostu się od niej odwrócić, jeśli mam zginąć chce by to ona mnie zabiła. Umarłbym ze świadomością że nie pokonał mnie byle kto. Tak naprawdę czuje że to ona ma największe szansę wygrać te igrzyska, jeśli faktycznie tak się stanie nie będę z tego powodu rozpaczał, martwi nie czują bólu ani rozczarowania. Wracając do tej maści... Trochę żałowałem że ja jej nie dostałem, nie dlatego że jest znacznie lepsza niż tabletki przeciwbólowe a dlatego że okazja by pogłaskać ją bo brzuchu. Z całą pewnością brzydka nie jest a ja... No cóż, jestem facetem. - Zaraz powinna się obudzić, nie należy raczej do tych kobiet które każą na siebie czekać - powiedziałem i poszedłem umyć ręce z lepkiej krwi , nie chciałem być w niej cały umazany już pierwszego dnia. - Wydaje mi się że wypadałoby ją gdzieś przenieść by deszcz na nią nie padał, na przykład do tego namiotu. Tutaj w każdym miejscu jesteśmy odsłonięci i nie ma różnicy w którym miejscu na tej przeklętej wyspie jesteśmy. W las i tak jej nie wyniesiemy, niezbyt dobrze umiem pływać i pewnie się to skończy tak że ją utopie a siebie przy okazji więc nie będę nawet próbował - po tych słowa delikatnie podniosłem ją i przetransportowałem pod namiot by nie mokła. Nie powinno jej to przeszkadzać a raczej na pewno gdy weźmie się pod uwagę fakt że jest nieprzytomna jednak jak dla mnie, chociaż lubię ochładzający deszcz po upale to było już przesadą. Padał zdecydowanie za gęsto a krople były zbyt duże, jeszcze ten pojawiający się z zaskoczenia porywisty wiatr...
  19. Trochę mnie rozbawił widok Katariny którą przytulał wielki kociak, to było nawet w pewien sposób romantyczne. Zawsze lubiła koty ale raczej nie spodziewała się że one tak bardzo to uczucie odwzajemnią. Szczególnie koty takich rozmiarów. - Nie, będę stał i się patrzył jak sam się męczysz - Uśmiechnąłem się złośliwe ale po chwili zacząłem mu pomagać, raczej miałem więcej siły od niego jednak do prawdziwego siłacza było mi daleko. Wspólnym wysiłkiem udało nam się zdjąć już całkiem martwego jaguara na sterydach i zobaczyliśmy jeszcze dostatecznie żywą Katarinę by ją uratować mimo paru głębszych ran, najpewniej po pazurach. Była nieprzytomna, gdyby nie lało oblałbym ją wodą i może by odzyskała przytomność ale teraz nie miało to nawet odrobiny sensu. Nie miałem lepszego pomysłu niż to chociaż sam w sobie był raczej marny. Miałem nadzieje że nie zemdlała z powodu utraty krwi. - Masz coś na rany? Ja dostałem tylko nędzne tabletki przeciwbólowe a to krwawienia nie zatrzyma, przynajmniej w żaden znany mi sposób - W tym czasie za pomocą noża Lost Stara którego jeszcze nie zwróciłem obciąłem rękaw swojego stroju do łokcia by tym kawałkiem materiału spróbować zatamować jedną z ran.
  20. [Fire] Nie wiedziała co myśleć o tym spotkaniu, Luna człowiekiem? To raczej brednie ale widziała Shattera, skąd o nim by wiedziała? To potwierdzało że to raczej prawdziwe wspomnienie ale i tak wydawało się dosyć nierealne. Nie mogła jej zaufać, miała zbyt wiele do stracenia by pozwolić przypadkowej osobie zaglądać sobie do głowy. Wróciła do swojego pokoju by się spakować, nie pochłonęło jej to dużo czasu ponieważ nie miała zbyt wielu rzeczy. Gdy już skończyła zaczęła wychodzić z hotelu, przypadkiem natknęła się na Forest w jadalni, rzuciła jej spojrzenie pełne niepewności i wątpliwości chociaż decyzje już podjęła. Nie zatrzymywała się i poszła przed siebie, po kilkunastu minutach dotarła do samolotu. Po paru chwilach wystartowała i skierowała się na północ, nie miała dużo paliwa. Z pewnością nie doleci do Equestrii a zdoła przelecieć zaledwie 500 czy 600 kilometrów. [shatter] - Przydałby się jakiś atlas geograficzny Equestrii, od razu byśmy wiedzieli gdzie szukać dwóch składników. - Powiedziałem lekko wzdychając - Kryształowe góry to pewnie gdzieś w Crystal Empire a ta rzeka Yanley to nic mi nie mówi - Postanowiłem jednak poczekać na Fire, niedługo już powinna wrócić. - Tak w sumie jakiś podręcznik do zielarstwa czy czegoś również by nie zaszkodził... Trzeba wypróbować wszystkie niebieskie kwiaty...
  21. - Nie dzięki, mam swoje prehistoryczne i prymitywne dzidy. Jednej osobie się poszczęściło bo wyłowiła miecz z wody, ja niestety nie mogłem tego zrobić bo niezbyt dobrze pływam - powiedziałem a potem uciąłem grubszy kawałek bambusa, będę go używał do walki w zwarciu dopóki nie zrobię lub nie znajdę normalnej broni. - Jestem gotowy, mniej niżbym chciał ale czas też jest kluczowy w tej sytuacji - Zrobiłem chwilę przerwy i powoli ruszyłem w stronę rogu obfitości - Ja jestem Javelin, przynajmniej z mojego kucykowego imienia. Będę nazywał cie tak jak ci pasuje, jak na razie nawet się dogadujemy więc nie chce tego psuć.
  22. - Wybacz nie chciałem, po prostu nie miałem innego pomysłu jak zagadać - powiedziałem i po chwili przerwy odpowiedziałem na jego pytanie - Nie, została na rogu. Dostała nóż a ja nie miałem żadnej broni dlatego wolałem nie ryzykować walki ale powinna sobie poradzić, jest dobra. Jak chcesz możesz do niej zajrzeć, ja muszę się ogarnąć - Powiedziałem siadając na kamieniu i pożyczając jeden nóż, po chwili wstałem i uciąłem cztery cienkie pędy nieopodal rosnącego bambusa. Postanowiłem zrobić z nich dwie pary oszczepów do rzucania, nie miałem żadnej porządnej broni więc to musiało mi na razie wystarczyć. Następnie znalazłem cztery, dość małe podłużne kamienie. To będą moje groty tylko trzeba je naostrzyć i trochę przystosować by dało je się przyczepić do reszty oszczepu. Ta czynność jest najbardziej pracochłonna dlatego za nią wziąłem się najpierw. Gdy to zostało zrobione przymocowałem kamienie do jednego z końców bambusowego kija za pomocą miedzianego drutu, przy odrobinie szczęścia wytrzyma kilkanaście rzutów. Następnie resztą miedzianego drutu zużyłem na to by wyważyć oszczepy tak by środek ciężkości przypadał na 1/3 jego długości. Teraz przyszła pora na Atlatl by zwiększyć zasięg rzutu, po chwili zacząłem rozglądać się za odpowiednim kawałkiem drewna.
  23. Niestety nie dostałem żadnej broni, postanowiłem opuścić róg obfitości chociaż ja bym go tak nie nazwał. Praktycznie nic tutaj nie dostałem, nawet zwykłego noża, widziałem jak jakiś inny trybut wyciąga miecz z wody. Przydałby mi się taki jednak postanowiłem odpuścić, po prostu nie miałem czym z nim walczyć. Poszedłem w stronę drzew cały czas się rozglądając, nie za pułapkami a za innymi ludźmi. Jakiś niefajnych niespodzianek nie zdążyli by jeszcze zrobić... Chyba. Po paru minutach kogoś zauważyłem, po bliższym przyjrzeniu się potencjalnemu wrogowi zdałem sobie sprawę że chyba jednak nie będę musiał z nim walczyć a raczej uciekać, nadal nie miałem broni. Zatrzymałem się w dość dużej odległości i odezwałem się, niezbyt głośno by nie zwabić tutaj wszystkich w okolicy tylko na tyle by mnie usłyszał - To ty jesteś tym co ma sojusz z Katariną?
  24. [Fire] Wyglądało to dość dziwnie, mimo to że klacz sama podkładała głos słyszała tak jakby mówił to Shatter ale najbardziej zdziwiła ją Luna w postaci człowieka. To było ciekawe, nawet bardzo jednak ryzykowne i to było największym problemem. Dodatkowo widziała z perspektywy gwardzisty czyli musiała raczej z nim współpracować a jemu pewne informacje o buntownikach bardzo by się przydały. Bała się tego że ta klacz odkryje o jedno wspomnienie za dużo i praktycznie wszyscy buntownicy których zna będą w kłopotach. - Dzięki ale nie, mam nadzieje że poradzisz sobie sama.
  25. [Fire] Ciekawiło mnie czy tylko ona mogła mi pomóc, nie mogłam odzyskać pamięci sama? Rzadko istnieje jeden sposób na wykonanie tego samego zadania, niektóre są prostsze inne trudniejsze. Te bardziej bezpieczne i te mniej. Wolała z nią nie współpracować, nawet jeśli miał być to tylko pokazanie jednego wspomnienia. Nie są po tej samej stronie, przynajmniej tak jej się wydawało a to stwarzało zagrożenie że zapuści się dalej w inne rejony pamięci których wcale nie chciałaby udostępniać. - Dzięki ale jednak nie... - Powiedziała z pewną niepewnością ponieważ cały czas się zastanawiała - Tak w ogóle to co było w wspomnieniach innych kucyków?
×
×
  • Utwórz nowe...