Skocz do zawartości

Shey

Brony
  • Zawartość

    682
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Shey

  1. [Pierwsza grupa czołgów] Ogień ustał, najwyraźniej gwardziści też zaczęli się martwić o swoje życie. Pojazdy wyjechały z lasu i trochę zwolniły by reszta czołgów mogła je dogonić. [Druga grupa czołgów] Niestety samolotom udało się uniknąć pocisków a wystarczyło tylko parę trafień by je doszczętnie zniszczyć. Okazja nadarzyła się parę chwil dalej gdy próbowali tego samego co poprzedni pilot. Gdy zaczęli lecieć prosto na nich nie zamierzali oszczędzać amunicji i każdy samolot na sekundę dostawał 12 trafień pociskiem 40 mm. Po chwili pegazy wyskoczyły i rzuciły ładunkami wybuchowymi a ich maszyny tymczasem były pod silnym ostrzałem. Nie zamierzali się przejmować pilotami gdy pędzi na nich cztery tony rozpędzonego metalu. Bomby spadły na pancerz i spowodowały jego pęknięcie, załoga gdyby nie miała zbroi była by już zabita przez odłamki. Samoloty tymczasem spadły na ziemie bez skrzydeł które zostały zniszczone dużą ilością pocisków. Powoli wyjeżdżali z lasu by połączyć się z 1 grupą. [Trzecia grupa] Gdy gwardziści zaczęli strzelać po gąsienicach było już ich za mało i za daleko by spowodować poważne uszkodzenia, pojazd jechał szybciej niż przemieszczał się kucyk z kuszą. Dodatkowo skracał sobie drogę taranując mniejsze drzewka.
  2. [Pierwsza grupa czołgów] Pojazd który wcześniej został trafiony w tył kadłuba dostał w to miejsce znowu. Tym razem warstwa która miała ochronić przed kolcem była zmiażdżona poprzednim pociskiem, teraz przebił się dalej niszcząc już rozładowaną baterię. Nie uszkodził silnika który znajdował się niżej. Inny czołg dostał bezpośrednio w wieże co zniszczyło jego uzbrojenie. Reszta pojazdów nie została trafiona. [Druga grupa] Czołg na którego leciał samolot nie postanowił się poddać mimo to że zaraz miał szansę oberwania całym samolotem. Strzelał dalej robiąc z wrogiej maszyny ser z dużą ilością dziur, próbował zmienić kierunek jego spadania. Po chwili samolot stracił skrzydło i spadł cztery metry przed pojazdem. Następnie próbowali pozbyć się pozostałych dwóch much. [Trzecia grupa] Jednemu z pojazdów zerwała się gąsienica co było spowodowane wcześniejszym ostrzałem z bełtów przez co nie mógł uciekać. - No to kicha - powiedział kierowca, tymczasem celowniczy strzelał w kierunku gwardzistów z działek 40 mm. Dowódca postanowił teleportować się z całą załogą do bazy, wiedział że ich pojazd jest stracony, wiedział również że takie się likwiduje. Drugi czołg, ostatni który ocalał z tej grupy otrzymywał trafienia z bełtów które jednak nie robiły na nim wrażenia. [Czołg który zatonął w lawie] - Nigdy nie dzwoniłeś do telefonicznej wróżki? Może by ci to przepowiedziała - powiedział kucyk znajdujący się obok dowódcy z udawanym uśmiechem który tymczasem przygotowywał pół kilo materiału wybuchowego wraz z zapalnikiem ustawionym na pół minuty. Po chwili rzucił go w stronę magazynu amunicji której zostało im dosyć sporo. - Nie... - odparł - Nigdy nie wierzyłem w te brednie - Następnie wraz z załogą się teleportował. [shatterolot] Zrzucił dwie 2,8 tonowe bomby na czołg który stracił gąsienice a potem kolejne dwie w pobliże pojazdu który zatonął w lawie. Drugi samolot poprawił dzieło pierwszego dodając od siebie pozostałe dwie bomby zapalające.
  3. [Pierwsza grupa czołgów] Gdy tylko zobaczyli wybuch dużej ilości materiałów które zniszczyły posterunek ucieszyli się jednak chwilę potem na ich twarzach zagościło przerażenie, wyglądało na to że wulkan budził się do życia. Byli całkowicie zaskoczeni ponieważ nie wiedzieli że w tym rejonach pod ziemią jest magma. Szybko zawrócili i zaczęli uciekać z szybkością 80 km/h, nie chcieli walczyć z żywiołem z którym nie mają szans wygrać. Poinformowali pozostałe dwie grupy by się wycofywali w trybie natychmiastowym. [Druga grupa czołgów] Również zmierzali w kierunku posterunku gdy dostali ostrzeżenie, nie uwierzyli w to co słyszą jednak emocje w głosie dowódcy przekonały ich by nie zignorować rozkazu. Gdy zawrócili i zaczęli uciekać ostrzelały ich samoloty, dwa czołgi z działkami 40 mm odpowiedziało ogniem. Pociski wroga przebijały się przez pierwszą warstwę i detonowały pancerz reaktywny zawarty głębiej jednak nie miały wystarczająco siły by dotrzeć głębiej. Byli dalej niż czołgi z 1 oddziału jednak uciekali trochę wolniej. [Trzecia grupa czołgów] Czołg wokół którego ziemia zaczęła się zapadać wpadł do strumienia lawy, kierowca próbował się wydostać z tej pułapki próbując po prostu z niej wyjechać jednak gąsienice nie były wstanie natrafić na twardy grunt by popchnąć pojazd do przodu. - Wyluzuj - Powiedział dowódca - Zawsze marzyłem by zwiedzić wulkan w czołgowej łodzi podwodnej - Faktycznie, pojazd tonął, po paru chwilach zniknął wraz z wieżą - Nie sądziłem tylko że na taką niewątpliwą przyjemność wyślą mnie gwardziści - Reszta czołgów z jego grupy zaczęła się wycofywać w przyśpieszonym trybie natychmiastowym. [samolot] Pilot obserwował jak na jego oczach powstaje wulkan, nigdy nie myślał że zobaczy to na własne oczy. Wiedział jednak że nie może tutaj zostać, pył wulkaniczny i silniki odrzutowe nigdy nie będą tworzyć udanej pary.
  4. [Pierwsza grupa czołgów] Szybko wyjechały z zasięgu katapult które je ostrzeliwały, mogli jechać z większą prędkością po spalonym lesie nie narażając się na wpadnięcie w dziurę lub w inną pułapkę. [Druga grupa czołgów] Pociski gwardii nagle stały się niewidzialne, widać je było tylko gdy przewracały drzewa lub uderzały o ziemie. Postanowili to zignorować i pojechać w stronę posterunku, po drodze uważali na dziury wykopane przez gwardzistów i inne ewentualne pułapki. [Trzecia grupa czołgów] Ładunki wybuchowe, chociaż było ich dużo były zrzucane oddzielnie i w różne miejsca przez co ich siła była podzielona i powodowały uszkodzenia ogólne. Wszystkie pojazdy miały wiele wgnieceń na pancerzu, pierwszy stracił wyrzutnie rakiet zawierającą 10 pocisków 70 mm powodując dodatkową eksplozje która zniszczyła jeden wizjer i jedno działko 40 mm. Drugi czołg stracił dwa karabiny maszynowe i wizjer kierowcy przez co wjechał w drzewo zatrzymując się. Trzeci czołg stracił dwa działka 40 mm oraz wyrzutnie granatów dymnych. Jechały jednak dalej przy okazji strzelając w kierunku gwardzistów. [samolot] Pilot odciął dopływ paliwa do silnika by go zgasić, dodatkowy pożar nie wyrządził żadnych szkód. Niestety rakiety nie pozbyły się szkodników jednak byli za wolni by go dogonić. Wyglądało na to że katapulty są zniszczone ponieważ nie było widać ich pocisków jednak radar nadal je wykrywał. W miejsce gdzie się pojawiały została zrzucona kolejna bomba kasetowa. [shatterolot] Zrzucił dwie 350 kilogramowe bomby celując w posterunek.
  5. [Pierwsza grupa czołgów] Gdy gąsienica została naprawiona kierowca wsiadł do pojazdu, z ulgą zdjął zbroję w której było już nieprzyjemnie gorąco. Po chwili ich pozycja zaczynała być ostrzeliwana przez katapulty o których niedawno dostali ostrzeżenie, próbowali omijać pociski jednak szczęście sprzyjało gwardzistom. Jeden z pojazdów oberwał w tył kadłuba, stopień zniszczeń był bardzo podobny do tych przy pierwszym trafieniu. Kierowali się w stronę posterunku po zwęglonym lesie uważając na ewentualne pułapki wykonane przez gwardię. [Druga grupa czołgów] W sumie pojazd z moździerzem zniszczył siedem wież i parę katapult jednak wystrzelał już ponad jedną czwartą dostępnej amunicji, załoga się tym nie przejmowała. Robili to co do nich należy czyli niszczyli budynki i katapulty niedostępne dla czołgów ze zwykłych uzbrojeniem. Kule gwardii ponownie poleciały we wzgórze jednak nie mogli trafić ponownie, ich już tam nie było. Ponownie zmienił pozycje tym razem na bardziej oddalone wzgórze wykorzystując swoją mobilność i przewagę zasięgu, stąd widział miejsca gdzie zostały rozstawione katapulty. Zdradzały je ogniste pociski. Tym sposobem mógł precyzyjniej celować i tym samym zmniejszyć zużycie amunicji, również był bardziej bezkarny ponieważ był poza zasięgiem wroga. Po chwili zaczął strzelać oddając dwa strzały w miejsca gdzie startowały płonące kule. [Trzecia grupa czołgów] Nie zatrzymali się, jechali dalej tylko przyśpieszyli do 45 km/h oraz skręcali prawo lewo by zmniejszyć prawdopodobieństwo uszkodzenia gąsienicy, przy okazji kierowca uważał na pułapki gwardii. Dwa pojazdy ostrzelały drzewa z których nadlatywały bełty używając działek 40 mm przeznaczając na jedno 15 pocisków co wystarczało by ogołocić je z liści i potencjalnych gwardzistów. Trzeci, uzbrojony w działo 80 mm również oddał parę strzałów, z tą różnicą że jedno drzewo dostawało raz i miało dość. Bełty które trafiły w górę wieży w większości nic nie zrobiły, dwie czy trzy sztuki zniszczyły reflektor czy wieżyczkę zawierającą karabin maszynowy. Te które poleciały w gąsienice i je trafiły było zbyt mało by ją zerwać. [samolot na wysokości 3 km] Pilot nagle usłyszał jak pociski uderzają o poszycie samolotu, pierwszą jego reakcją było zwiększenie mocy silników i zwiększenie skosu skrzydeł by przyśpieszyć. Drugą reakcją było odpalenie rakiet by pozbyć się tych gwardzistów. Pociski odbijały się od samolotu buntowników, od skrzydeł, ogona i kadłuba które były wykonane z materiału zawierającego łuski wiwern. Tak się składało że miały niespotykaną wytrzymałość. Gorzej miały silniki który jeden z nich otrzymał parę trafień i wyleciały z niego ostre odłamki typu łopatki turbiny czy elementy sprężarki osiowej , wyciekało również z niego paliwo ponieważ całkiem porządnie się palił. Pilot tymczasem zauważył na ziemi katapulty strzelające ognistymi pociskami, widział jak jeden z ich pojazdów dostał jedno trafienie. Postanowił zrobić jeden dobry uczynek dla nich, a tak naprawdę kolejny ponieważ cały czas zapewniają im wsparcie. Poczęstował katapulty dwoma bombami kasetowymi która jedna zawierała 315 bomb odłamkowych o polu rażenia 10-25 metrów. Tym sposobem pokrył teren o rozmiarach 400 metrów na 1,5 kilometra odłamkami.
  6. [1 Grupa czołgów] Bełt trafił buntownika w plecak znajdujący się w jego grzbiecie przebijając się przez łuski wiwern, następnie przez wentylator a na końcu wbił się w butlę ze sprężonym powietrzem. Zawarty w niej gaz zaczął się wydobywać na zewnątrz rzucając kierowcę dziesięć metrów od czołgu co uratowało mu życie, chwilę potem nastąpiła eksplozja 10 kilogramów materiału wybuchowego która tym razem wgniotła boczny pancerz czołgu na jakieś dziewięć centymetrów. - Powaleni* samobójcy - powiedział kierowca wstając z ziemi, czuł że chłodzenie już nie działa i wkrótce będzie musiał zdjąć zbroje dlatego szybko zabrał się za naprawę którą musiał zacząć od początku przez wybuch. * Wersja łagodniejsza, każdy wie że buntownik który otarł się o śmierć użyłby mocniejszego słowa xD [Druga grupa czołgów] Pojazd z moździerzem szykował się do upuszczenia stanowiska z którego strzelał, wtedy kierowca spostrzegł ognistą kulę lecącą prosto na nich. Szybko zahamował skręcając w lewo jednak pocisk zdążył uderzyć w prawą stronę przedniej płyty. Kolec bez problemu przeszedł przez siatkę a potem przez warstwę mającą chronić przed wybuchami, następnie zdetonował pancerz reaktywny i przebił stalową płytę by stępić się na kolejnej wykonanej z innego materiału. Potem przyszła pora na kule, tym razem zewnętrzna warstwa spełniła swoją rolę ponieważ pocisk wytracił na niej cześć swojej energii jednak tej było tak dużo że zdetonowała materiał wybuchowy znajdujący się dalej. Stalowa płyta również została wgnieciona a warstwa która stępiła kolec została pokruszona. Tym sposobem powstała dziura o głębokości około szesnastu centymetrów. Kierowca, trochę zszokowany i zdziwiony skutkiem trafienia postanowił się stąd zabierać jak najszybciej. Dowódca tego czołgu poinformował resztę by uważać na katapulty i ich pociski. Gdy pojazd zmienił pozycję wystrzelił dziesięć pocisków w miejsce skąd strzeliły katapulty, po tym ruszył do przodu by uniknąć kontrataku. Ta amunicja różniła się od tej z której ostrzelano wieże obserwacyjne, ta nie była wypełniona materiałem wybuchowym tylko również paroma kilogramami 50 gramowych kulek które zamieniały się w pociski po trafieniu o ziemie lub drzewo. Klacz obsługująca mobilny radar zauważyła pięć obiektów które przewyższały swoją wielkością pegazy, postanowiła podzielić się z tą informacją z dwoma czołgami z drugiej grupy dysponującymi działkami 40 mm odpowiednich by zestrzelić latający cel. - Nad wami przelatuje pięć, chyba samolotów bo są za duże na pegazy, ściągnijcie je na ziemie. Niech nie pozwalają sobie na za dużo - Gdy skończyła mówić znowu usiadła wygodnie na fotelu - Trochę nudna ta praca - stwierdziła po chwili. Działka dwóch czołgów znajdujących się sto metrów od wzgórza z którego padły strzały moździerza skierowały się w górę, widzieli tylko czarne niebo i dym. Cele leciały za wysoko by można było je zauważyć co było niezbędne to wycelowania. - Niech załatwią to nasze samoloty, my ich nie widzimy. - Dobrze, zaraz je poinformuje - Po tych słowach zmieniła kanał i mówiła dalej - Mamy pięć celów na wysokości pięciu kilometrów, są niedostępne do zestrzelenia przez czołgi więc to wy musicie się nimi zająć. - Rozumiem... - odpowiedział jej ogier - Akurat mamy dziesięć rakiet w powietrzu. powinny wystarczyć - Następnie przekazał tą informację do kucyków operujących tą bronią by naprowadziły je tak by leciały od przodu samolotów gwardii. Miały je trafić za dwadzieścia pięć sekund. [Trzecia grupa czołgów] Korzystając z zamieszania dotarły do skraju bariery magicznej broniącej dostępu do posterunku, jechały dalej by dotrzeć do posterunku.
  7. [1 grupa czołgów] Gwardzista skaczący z drzewa wylądował na stalowej siatce z tyłu pojazdu która miała za zadanie oddalić miejsce detonacji materiału wybuchowego od pancerza by osłabić jego siłę wybuchu. Gdy bomba eksplodowała zrobiła wgniecenie w kadłubie pojazdu głębokie na pięć centymetrów jednak nie spowodowało żadnych poważnych uszkodzeń, tak miało się stać. Kierowca naprawiający gąsienice ogrzał zaklęciem jedną z jej krawędzi i scalił z drugą po czym powoli ochłodził to miejsce, nie była to profesjonalna naprawa na którą nie miał czasu a prowizoryczna metoda powinna wytrzymać... z pół kilometra jazdy. Gdy tylko schował się w środku pojazdu bomba blu-82 dotknęła ziemi, spowodowało to dużą eksplozję która oczyściła z drzew najbliższy teren, siła wybuchu dotarła nawet do pierwszego czołgu pierwszej grupy co spowodowało wgniecenie pierwszej warstwy pancerza od strony frontu. Pojazdy szybko pojechały w stronę już teraz ogołoconej ziemi ze wszystkich drzew i krzaków, w samym środku eksplozja obniżyła teren o jakieś osiemdziesiąt centymetrów co dawało całkiem dobry potencjał obronny. Czołgi schowały się w tym miejscu zasłaniając ziemią gąsienice, każdy był obrócony w inną stronę świata i obserwował teren. Było już widać że te pojazdy brały udział w walce, wszystkie miały parę dziur na pancerzu spowodowane bełtami. Kierowca ponownie wysiadł by naprawić gąsienice ale tym razem porządnie, teraz był bezpieczniejszy i miał więcej czasu. - To teraz możemy się bronić nawet do rana - powiedział dowódca, zerknął również jak ogień wypala im prostą drogę do samego posterunku - Oczywiście jeśli starczy nam amunicji. [2 grupa czołgów] Jeden z pojazdów uzbrojony w dwa moździerze 120 mm ustawił się na delikatny wzgórzu znajdującego się dziesięć kilometrów od posterunku w krzakach zasłaniających jego kadłub. Jako cel obrał siedem wież obserwacyjnych znajdujących się w zasięgu. Zaczął od tej najbliższej wystrzeliwując w nią dwa pociski, potem wycelował w kolejną i również oddał dwa strzały. Tym sposobem pojazd w krótkim czasie prawdopodobnie zniszczył a na pewno uszkodził siedem wież. [samoloty] B-1 lancer zmniejszył wysokość do trzech kilometrów by lepiej widzieć to co się dzieje na ziemi. Pegazy tworzące chmury były dobrze widoczne na radarze a kucyki sterujące rakietami naprowadzały je na cel. Pociski były małe, do napędu używały cichego silnika odrzutowego i leciały 100 m/s więc nie dawały żadnego ostrzeżenia że się zbliżają. Shatterolot tymczasem wypuścił kolejne dziesięć rakiet ważących razem pół tony.
  8. [Czołgi] Pojazd znajdujący się najbardziej z przodu otrzymał parę trafień w gąsienice jednak bełty były zbyt małego kalibru by zniszczyć ją od razu. Czołg wystrzelił osiem granatów dymnych by utrudnić gwardii celowanie, wiedzieli że to nie zatrzyma ich zbyt długo. Dym może dosyć szybko się rozproszyć więc jest to rozwiązanie tylko na chwilę. dowódca chwycił za radio i po chwili się odezwał: - Niech ci na górze zrobią nad trochę miejsca , zdecydowanie za dużo tu drzew i kryjówek - Po tych słowach wydał polecenie kierowcy by wycofał się za dziurę jednak gąsienica naglę odmówiła współpracy. W związku z zaistniałą sytuacją musieli walczyć tutaj. Celowniczy pierwszy strzał posłał w drzewo przed nimi a pocisk wypuścił pół tysiąca kulek która każda mogła zabić, drugi wystrzelił na ślepo w krzaki a trzeci podzielił los drugiego tylko z tą różnicą że poleciał w inną stronę. Reszta czołgów, używając tej samej amunicji jednak o mniejszych rozmiarach ostrzelała krzaki dookoła nich z 12 działek 40 mm wystrzeliwując 24 pocisków na sekundę. Ostrzał trwał zaledwie osiem sekund, nie mieli nieograniczonej ilości amunicji. Tymczasem kierowca uszkodzonego czołgu wysiadł przez wyjście znajdujące się pod spodem czołgu przedtem przesuwając amunicję której zaprali więcej niż mieści jej magazyn i zaczął naprawiać lewą gąsienicę. Pojazd wypuścił kolejne 4 granaty dymne by zapewnić mu osłonę. [samoloty] Wieść z dołu o tym że potrzebują trochę miejsca została wysłuchana, w tej chwili w stronę ziemi zmierzała 6,8 tonowa BLU-82, szerzej znana pod nazwą mini atomówka. Postanowiono również zdetonować poprzednie pociski powodując na dolę tysiąc małych pożarów lasu. Dodatkowo zrzucili 10 małych rakiet przeznaczonych na niedużych rozmiarów cele.
  9. [1 grupa czołgów] Pojazd jadący pierwszy wpadł w pułapkę zastawioną przez gwardzistów, nic dziwnego w końcu nie było jej widać. Reszta pojazdów momentalnie się zatrzymała by nie podzielić losu poprzednika. - Co jest... - Powiedział dowódca czołgu który aktualnie znajdował się w dziurze o głębokości czterech metrów i średnicy jedenastu. - Ta... Mogłem się tego spodziewać, musieliśmy wpaść w dziurę 20 kilometrów od posterunku - cieszył się tylko że jechał tylko 55 km/h a nie z pełną szybkością. Wtedy mogło się to skończyć dużo gorzej. Po wydaniu paru poleceń czołg cofnął się do tyłu tak by od tylnej ściany dzieliło ich pół metra. Tym sposobem od przedniej ściany dzieliło ich całe pięć metrów a po chwili oddali trzy szybkie strzały z działa 80 mm by zbocze się zawaliło, tym sposobem mogli się wydostać - To trochę za mało by nas powstrzymać - stwierdził dowódca gdy pojazd podjeżdżał do góry. Pozostałe trzy czołgi postanowiły zrobić użytek ze swoich karabinów maszynowych 12,7 mm których w sumie było sześć sztuk. Gwardziści musieli gdzieś tu być, iluzja nie wyczarowała się sama z siebie ani sama się nie podtrzymywała. Z tego co im się wydawało jednorożec musiał widzieć teren by iluzja którą tworzył wyglądała naturalnie, krótko mówiąc by drzewo nie wyrastało z innego drzewa. Środkowy pojazd ostrzelał przestrzeń przed nim a pozostałe dwa tą znajdującą się bardziej po bokach. [samoloty] Cztery rakiety po paru sekundach lotu rozpadły się i wyrzuciły z siebie po 250 mniejszych pocisków czyli razem tysiąc pocisków które spadły na ziemie, krzaki i drzewa na dość dużym obszarze między czołgami a posterunkiem.
  10. [Czołgi] - Coś jest nie tak... Wygląda jakby te pegazy coś spłoszyło - powiedziała klacz obserwująca radar - Na przykład my. Panowie, wiedzą o nas. Nie wiem w jaki sposób i nawet w to nie wnikam ale informuję - po tych słowach ziewnęła. - Dobra, to nie ma się chyba co dłużej kryć, jesteśmy od nich 25 kilometrów - Odezwał się dowódca środkowej grupy i przyśpieszył do 55 km/h, reszta zrobiła to chwilę po nim. Pozostałe dwie grupy jednak pozostały w ukryciu. Deszcz przestał padać, wyglądało na to że im bliżej Equestrii tym pogoda łagodnieje. [shatterolot + 2 samolot] Pegaz spojrzał na zegarek, była 23:30 i według umowy byli nad celem. - Myślę że możemy zaczynać - Po tych słowach wypuścił cztery rakiety z luku bombowego, na razie spadały swobodnie. Nie miały uruchomionego silnika odrzutowego a przez to nie hałasowały i nie było ich widać. Po za tym kto ma na tyle dobry wzrok by dostrzec takie maleństwo z szesnastu kilometrów?
  11. [baza] Powrót pojazdów z uranem zajął im 10 godzin, uznano już go za stabilny dlatego zaczęto dalsze pracę nad reaktorem, tymczasem odlano metalowe elementy kadłuba artylerii by teraz zacząć je spawać i składać w jedną całość. Shatter tym czasem parokrotnie użył zaklęcia pomnażania przedmiotów by zwiększyć ilość dostępnego pierwiastka promieniotwórczego. Budowa nowych czołgów posuwała się powoli, większym priorytetem był teraz trzeci samolot. [Czołgi] Zbliżyły się na odległość czterdziestu kilometrów po czym rozdzieliły się na trzy grupy. Jedna pojechała w lewo i liczyła trzy czołgi, druga tyle samo jednak pojechała w prawo a trzecia licząca 4 czołgi pojechała przed siebie. Wszystkie grupy nadal jechały lasem a mobilny radar nadal przeszukiwał okolicę tym razem na 40 km. Jeśli grupa pegazów zbliżała się za nadto miał poinformować o tym pojazdy by zdążyły się zatrzymać i ukryć w krzakach. Ułatwić miał to odpowiedni kamuflaż, silnik który nie wydawał żadnych odgłosów pracy i gumowe nakładki na gąsienice co sprawiało że czołg praktycznie w ogóle nie hałasował. [Mapa gwardii] Włos zaczął wędrować po mapie w kierunku wschodu, w stronę byłej Rosji. Nie było się co dziwić, w końcu z tego kraju pochodził Shatter. Następnie przekroczył granicę Equestrii i po chwili zmienił kontynent z europejskiego na azjatycki po czym zatrzymał się w górskim rejonie nazywanych kiedyś przez ludzi góry Putorana gdzie najwyższym szczytem był Kamień który mierzył 1701 metrów nad poziomem morza.
  12. [shatter] Pojawiłem się na metalowej podłodze, rozejrzałem się i od mojej ostatniej wizyty nic się nie zmieniło oprócz tego że miałem założyć zbroję. Wykonana była z tytanu, łusek wiwern, odrobiny kevlaru i paru innych dodatków. Od zbroi gwardii wyróżniał ją "plecak" w którym zawierała się bateria i wymiennik ciepła by kucyk w środku się nie zagotował, była dosyć ciężka. Z całą pewnością ważyła więcej od opancerzenia gwardzistów ale buntownicza wersja miała spełniać inne zadania. Między innymi by buntownik oblany kwasem wiwern nie rozpuścił się... a przynajmniej nie zrobił tego natychmiast, oprócz tego musiała chronić przed ich pazurami. [Czołgi, podróż 4 z 4] Gdy byli 50 km od posterunku jeden z pojazdów się zatrzymał, był to mobilny radar i nie miał brać czynnego udziału w walce tylko wykrywać cele powietrzne. Po krótkim skanie okolicy nie wykrył żadnych pegazów w zasięgu 25 km. Reszta kontynuowała swoją jazdę jednak dużo wolniej, z prędkością 40 km/h omijając wszystkie drzewa w lesie po którym jechali. Tymczasem niebo przeszył piorun i zaczął padać deszcz, ekipa pogodowa nie dbała o pogodę poza granicami Equestrii. [baza] Dwa samoloty, odpowiednio uzbrojone wystartowały i poleciały w kierunku Equestrii.
  13. [shatter] - Koło szczęścia to raczej nawet nie leżało, przynajmniej według mnie - Powiedziałem i poszedłem dalej, w końcu już mnie skontrolowali - Do widzenia i życzę mniej tych wrednych typów. - Po tych słowach uśmiechnąłem się i zniknąłem w błysku światła, teleportowałem się i tylko ja wiedziałem gdzie. [Pojazdy, droga 3 z 4] Do celu dzieliło ich około czterech lub pięciu godzin drogi, było trochę po czternastej gdy postanowiono się zatrzymać na skraju lasu by kierowcy pojazdów mogli odpocząć po paru godzinach jazdy. Byli już dosyć blisko posterunku a nie wiedzieli jak daleko sięgają patrole wokół niego jeśli w ogóle gwardia je wykonuje więc reszta załogi zachowywała czujność.
  14. [shatter] - Ta jestem cała - Odpowiedziałem gwardziście który miał mnie skontrolować - Idiota... - dodałem po chwili patrząc się na uciekającego kucyka - Jak często? Przechodziłam przez kontrolę wiele razy i widzie tego typu zachowanie pierwszy raz - zrobiłem krótką przerwę i postanowiłem uprzedzić pytanie - Nic przy sobie nie mam. [Czołgi 2 z 4] Pojazdy pokonały jakieś 45 procent drogi, napęd elektryczny o wysokiej sprawności i pojemne baterie gromadzące energię elektryczną dawały dosyć olbrzymi zasięg. To dla tych czołgów zapewne będzie pierwsze poważniejsze starcie które tak naprawdę przetestuje ich możliwości bojowe i przede wszystkim wytrzymałość pancerza przeciwko bełtom dla których nie znano skutecznego pancerza oprócz jednej czy dwóch sztuczek. Teoretycznie jeśli bełt nawet nie dotknie głównego pancerza nie powinien go przebić, miała to zapewnić jedna z warstw opancerzenia.
  15. [shatter] Po zakończonej lekcji wyszedłem z pałacu i skierowałem się w stronę wyjścia z miasta, nie miałem już tutaj nic ciekawego do roboty. Po parunastu minutach byłem na miejscu i czekałem aż kolejka przede mną się zwolni. [baza] Postanowiono wyprodukować kolejne 10 pojazdów, w tym jeden z nowym typem uzbrojenia oprócz tego trzy artylerię samobieżne a dodatkowo przygotowywano elementy potrzebne do skonstruowania reaktora atomowego. Miało być to robione bez przerywania prac nad nowym samolotem. [Czołgi] Jedenaście pojazdów wyjechało z bazy i skierowało się po linii prostej na posterunek gwardii przy granicy wysunięty najbardziej na wschód. Był najbliżej a co za tym idzie najszybciej do niego dotrą. Jechali 80 km na godzinę a co za tym idzie za kilkanaście godzin powinni być na miejscu. Godzina rozpoczęcia ataku była wyznaczona na 23:30, wtedy już jest wystarczająco ciemno by czołg przestał być widoczny z daleka.
  16. [shatter] - Tak, przyszłam na ostatnią lekcje. - opowiedziałem archiwiście - Zapowiada się że przez dłuższy czas nie będzie mnie w Canterlot i naukę staroequestriańskiego chciałabym mieć już za sobą, przynajmniej podstawy dlatego tak szybko znowu się pojawiłam. [Fire] Dowiedziała się tego czego chciała, została posądzona o kradzież ale w sumie nie wygląda na taką. Tutaj nie miała już nic do roboty więc uznała że czas udać się gdzie indziej, postanowiła skierować się w stronę centrum krainy smoków. Podobno było tam muzeum smoczej kultury, kompletnie nie miała pomysłu co tam się może znajdować a ciekawość wygrała z lenistwem.
  17. [Fire] Wychodziła z sali gdy Lust zaczepił pewien smok, postanowiła stanąć na uboczu, niezbyt blisko ale też nie przesadnie daleko by przyjrzeć się sytuacji. Zastanawiało ją co ten strażnik od niej chciał. Jeśli się dowie [shatter] Kolejnego ranka uznałem że to już pora na ostatnią lekcję, chciałem to już skończyć i mieć to za sobą. Wyszedłem na zewnątrz na świeże powietrze, co prawda w bazie było praktycznie to samo z tą różnicą że jego przepływ wymuszały odpowiednie do tego celu urządzenia by nikt się w środku nie udusił. Po chwili teleportowałem się i pojawiłem się blisko Canterlot, dzieliło mnie od niego jeszcze dziesięć minut dość szybkiego spaceru. Nie śpieszyło mi się więc zajęło mi to o połowę więcej czasu zanim pojawiłem się przy kontroli gwardii, przebiegła jak zwykle. To znaczy wszedłem do środka, znowu spytali czy czegoś nie mam przy sobie i przepuścili dalej. Skierowałem się w stronę archiwum a gdy byłem na miejscu lekko zapukałem kopytem o drzwi archiwisty Prew Tenebraisa i powoli otworzyłem drzwi by wejść do środka.
  18. [Fire] Jedno zdanie ją zainteresowało, konkretnie to dotyczące katastrofy którą obserwujemy dzisiaj. Czy to miało jakikolwiek związek z barierą w świecie ludzi i ogólnie z nimi? A jeśli to wierzchołek góry lodowej to co może być poniżej linii wody? Nie umiała odpowiedzieć sobie na to pytanie, nie wiedziała nawet czy ma racje. Zaczynała odczuwać pewną potrzebę dowiedzenia się na ten temat więcej, może by przejrzała na ten temat parę książek? Tylko jakich? Może w tej bibliotece będzie coś o starej magii jednorożców ale nie wiedziała czego szukać. Mogła spędzić tam parę dni i nic konkretnego nie znaleźć. Raczej nie zacznie pytać o to wprost bo widać że smoki nie chcą o to rozmawiać i pewnie udzielą tylko jakieś pokrętnej, nic nie znaczącej odpowiedzi by się tylko od nich odczepiła. [shatter] Po zjedzeniu śniadania dowiedziałem się ze budują nieco większą wersję tego samolotu w układzie konstrukcyjnym latającego skrzydła, mieli w planach wykorzystać łuski wiwern do zrobienia materiału kompozytowego który służyłby za wytrzymałe poszycie. Za napęd służyły by trzy silniki strumieniowe, ten konkretny rodzaj mógłby nawet działać przy szybkościach rzędu nawet dziesięciokrotności prędkości dźwięku w powietrzu i dwa silniki turboodrzutowe. Ten dzień minął mi spokojnie i bez zbędnego używania magii.
  19. [shatter] Zabrali mnie do trzech czołgów, a przynajmniej tak mi się wydawało po gąsienicach jednak bardzo mi przypominały swoim wyglądem pojazd o nazwie Ripsaw. Z tego co pamiętam były dosyć szybkie, wyciągały jakieś 95 mil na godzinę. Wersja skonstruowana przez buntowników była trochę lepiej opancerzona i uzbrojona ponieważ oryginał posiadał karabin 12,7 mm a te miały jeszcze działko kalibru 25 mm co powinno spowodować lekki spadek prędkości z powodu większej masy. Wytłumaczyli mi że moim zadaniem jest za pomocą magii zrobić około dwustu kilogramów promieniotwórczego uranu, z siódmym poziomem zaklęć zapewne było to wykonalne ale nie byłem przekonany czy jest to całkowicie bezpieczne. Dlatego najpierw postanowiono oddalić się o jakieś siedemset czy osiemset kilometrów od bazy. Wsiadłem do pierwszego pojazdu i wyruszyliśmy w drogę, po jakiś siedmiu godzinach dotarliśmy w odpowiednie miejsce. Trójka jednorożców w tym ja ubraliśmy ciężkie kombinezony z dużym dodatkiem ołowiu by chronić się przed niezbyt przyjemnym promieniowaniem po czym odeszliśmy jakieś dwadzieścia czy trzydzieści metrów z dwudziestoma wykonanymi ołowianymi pojemnikami który każdy miał zmieścić dziesięć kilogramów uranu. Przygotowano również dwieście kilogramów pierwiastka który miał być zamieniony w uran, akurat nie jestem aż tak dobrym jednorożcem by wyczarować to z powietrza. Oczywiście był odpowiednio podzielony by powstały izotop promieniotwórczy nie osiągnął masy krytycznej, aż tak głupi nie byli chociaż i tak ta metoda pozyskiwania materiału rozszczepialnego nie należała do najmądrzejszych ale innych nie było. Mój róg zaświecił delikatnym światłem i skupiłem się by nic nie zepsuć przy zmienianiu zawartości protonów i neutronów w jądrze atomowym. Licznik Geigera zarejestrował podwyższony poziom promieniowania który wzrastał w miarę jak ja traciłem swoje siły. Po około dwóch minutach przerwałem działanie swojej magii, po raz pierwszy poczułem się zmęczony używając zaklęć ale różniło się to od zmęczenia fizycznego. To było coś innego. Dwójka jednorożców zapakowało nowy postały uran do ołowiowych pojemników a te z kolei w cztery większe również wykonane z ołowiu. - Chyba się udało... - Powiedziałem do moich towarzyszy. - Najwyraźniej masz racje - odpowiedział a po chwili dodał - Jednak ja bym jeszcze z kilkanaście godzin czy dwa dni poobserwował co się z tym dzieje. - Wyglądasz na zmęczonego - zwrócił mi uwagę drugi jednorożec co zauważył nawet jak miałem ten kombinezon z ołowiu - Niech oni zostaną i obserwują co się dzieje z tym uranem a ja odwiozę cie do bazy. [baza] Okazało się że byłem tak zmęczony że całą drogę powrotną przespałem, nawet nie obudziły mnie strzały z działka wymierzone w dwie atakujące wiwerny które miały nadzieje na łatwy obiad. Gdy otworzyłem oczy leżałem na łóżku, nadal nie odzyskałem pełni sił ale jak na razie nie zamierzam znowu czarować. Wstałem i zaspany jakoś przez przypadek trafiłem na coś na wzór warsztatu czy huty lub połączenia tych dwóch rzeczy. W środku było dużo cieplej niż w innych częściach bazy, panował tu też o wiele większy hałas. Rzuciłem okiem i zobaczyłem coś co przypominało elementy sprężarki osiowej silnika turboodrzutowego, oprócz tego dość dużą ilość metalowych płyt. To mi wystarczyło, budują coś nowego. Wycofałem się i zamknąłem drzwi by uchronić się przed tym hałasem, ściany zaskakująco dobrze tłumiły dźwięki.
  20. [shatter] Po zakończeniu lekcji dowiedziałem się że najprawdopodobniej potrzebna będzie mi jeszcze jedna lekcja, przynajmniej wiem że jestem bliżej niż dalej. Teraz trzeba było wrócić do bazy i poczekać parę dni a potem znowu tutaj wrócić. - Dziękuje - powiedziałem i zrobiłem małą przerwę, akurat miałem szczęście że nie płacę za naukę... - Do widzenia - Po tych słowach otworzyłem drzwi, wyszedłem z pałacu i skierowałem się w stronę wyjścia z miasta. Po kilkunastu minutach byłem po kontroli która przebiegła bez problemowo, w końcu nie miałem nic przy sobie. Gdy trochę oddaliłem się od Canterlot znowu się teleportowałem tym razem bezpośrednio przed bazę, gdy wszedłem do środka prawie od razu zaczepił mnie jeden kucyk. - Znasz siódmy poziom magii? - Taa... - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - W takim razie będziesz nam potrzebny. [Fire] Po tej odpowiedzi już milczała, nie miała więcej pytań. W końcu nie wiedziała o co już zapytać a ta smoczyca chyba nie lubiła rozmawiać na temat który wybrała Fire. W końcu już jakieś zdanie o smokach sobie wyrobiła i nie musiała znać ich historii.
  21. [Fire] To co usłyszała na tym wykładzie na temat królowej matki brzmiało śmiesznie i nieprawdopodobnie, za kogo się ona kreuje? Za coś na wzór Boga? Czuła że się z nią raczej nie polubi, po za tym teraz wydawało jej się ze wszystkie smoki się wywyższają ponad inne rasy to znaczy kucyki lub podmieńce przez swoją historię. W końcu to oni wszyscy pochodzą od istoty prawie że boskiej. Postanowiła jednak nie dawać za wygraną i postawić kolejne pytanie. - A jakie są inne, mniej wiarygodne teorie? - Spytała z wyraźnym zainteresowaniem tym tematem. Chwilę potem trochę rozbawiła ją myśl o tym że królowa matka jest stara jak świat i to nie w przenośni tylko dosłownie. Pewnie i tak nie ma zmarszczek, to są problemy zwykłych śmiertelników.
  22. [shatter] Dzień dobry - powiedziałem wchodząc do środka, byłem już tutaj dwa razy i miałem nadzieje że ostatni raz tutaj przychodzę. Ostatnio zaczynam mieć dosyć tej nauki. - Ma pan chwilę wolnego czasu? Przyszłam na trzecią lekcje, oczywiście jeśli nie przeszkadzam i nie jest to dla pana problemem - To jest druga rzecz której miałem dość, bycia miłym dla wszystkich. [Fire] Lekko ziewnęła kiedy wykład się skończył, teraz przyszła pora na pytania jednak nie miała żadnych. O co mogła by zapytać? Po dłuższej chwili myślenia nic nie przyszło jej do głowy oprócz jednego. - Może pytanie nie jest do końca na temat bo jak na mój gust zahacza o coś innego ale do rzeczy. Jak pani powiedziała jedna z teorii powstania smoków... Jak królowa matka wydała na świat wszystkie smoki skoro na początku była sama...
  23. [shatter] - Dziękuje - Ten gwardzista musiał dodatkowo sprawdzić mnie jakimś zaklęciem, dla przyjemności tego raczej nie robił. W sumie ja też do końca bym nie wierzył kucykom wchodzącym do miasta że nic nie wnoszą ale wszycie czegoś pod skórę raczej wymaga jakiś umiejętności, znieczulenia i zapewne jakiś skalpel. Do tego jakieś specjalistyczne nici i igły do zszycia skóry, to trochę z tym zachodu jest. Nie wspominając już że trzeba dać ranie czas by się zagoiła a jeśli buntownicy chcą się bawić w terrorystów-samobójców, o czym jak na razie nie słyszałem taki ładunek musiałby być dosyć mały by nikt go nie zauważył i zmieścił się pod skórą. Efekt byłby taki że liczba ofiar śmiertelnych wynosiła by jednego buntownika i kilkadziesiąt kucyków które oberwą samymi wnętrznościami. To by raczej wzbudzało panikę ale ciężko by było chyba kogoś zabić, chyba że byłby niezły tłok. Skierowałem się przez miasto obierając najkrótszą drogę by dostać się do pałacu, jak zwykle czułem że gwardziści mają mnie na oku. Nie wiem czy faktycznie mnie obserwowali, pewnie tak. Luna pewnie nie powiedziała tego tak o tylko po to by to powiedzieć, niezbyt mnie to jednak obchodziło. Nic na to nie poradzę i jedyne co mogę zrobić to nie łamać prawa i nie zwracać na siebie uwagi. Po może jakiś dwunastu czy czternastu minutach dotarłem do pałacu i skierowałem się do Prew Tenebraisa. Delikatnie zapukałem kopytem o drzwi i nacisnąłem klamkę w celu wejścia do środka.
  24. [shatter] - Nie, nie wnoszę - powiedziałem z lekką rezygnacją, czy oni muszą się o wszystko dopytywać? Przecież nie mam żadnej torby a w cztery litery sobie nic nie wsadzie... Przynajmniej nie mam takich planów. Musiałem pobrać jeszcze z jedną lekcje staroeuqestriańskiego i z powrotem będę mógł się zwijać do bazy. Łatwizna, co w tym może pójść nie tak? No chyba że znowu będę miał pecha jak z tym letnim świętem słońca, dość długi okres w więzieniu i w dodatku gwardia ma mnie niby obserwować. To akurat denerwowało mnie najbardziej, przecież nic złego nie zrobiłem. Być może według logiki księżniczek samo stanie tam było przestępstwem.
  25. [shatter] Po paru godzinach snu obudziłem się i otworzyłem oczy, miałem przeczucie że jest ranek jednak nie mogłem być pewny. W tym pomieszczeniu nie było żadnego okna a światło dostarczała żarówka, brakowało również zegarka więc nie mogłem sprawdzić która jest godzina. Wstałem i przetarłem kopytami oczy, byłem znakomicie wyspany i do pełni szczęścia brakowało mi tylko śniadania. Gdy wyszedłem ze swojej sypialni spytałem się pierwszego lepszego kucyka gdzie jest coś na wzór kuchni lub gdzie mogę znaleźć coś czym na się napełnić żołądek. Powiedziałbym poszedł korytarzem prosto i wszedł w trzecie wejście które będę mijał, przy okazji dowiedziałem się która jest godzina. Trochę przespałem poranek bo była już prawie czternasta. Gdy byłem pod drzwiami na darmo szukałem czegoś na wzór klamki by je otworzyć, tą funkcje pełnił przycisk na ścianie który trzeba było nacisnąć kopytem. Po chwili wszedłem do środka i moim oczom ukazała się pełna kiść bananów. No cóż, nigdy nie wyobrażałem siebie że będę się żywił samymi roślinkami bez żadnego mięsa ale życie niestety chciało inaczej. Lepsze to niż umieranie z głodu. Lewitacją oddzieliłem jedną sztukę od reszty i starannie obrałem ze skórki, za jednym ugryzieniem ubyło połowę banana. Parę kolejnych owoców później uznałem że jestem najedzony ale za to chciało mi się pić, po dalszym rozejrzeniu się po pomieszczeniu zobaczyłem butelkę. Była to zwykła woda ale tego właśnie potrzebowałem, na lekcji raczej musiałem być trzeźwy. Po tym teleportowałem się i pojawiłem się jakieś 10 minut drogi od Canterlot, teleportacje zniosłem dużo lepiej niż za pierwszym razem. Może dlatego że byłem wypoczęty. Dotarłem do miasta i jak zwykle musiałem przejść kontrolę. Tym razem nie miałem co wyłożyć na stół, moje rzeczy zostawiłem w bazie. - Dzień dobry - powiedziałem i czekałem aż pozwolą mi przejść dalej. [Fire] Jak to zwykle bywa w wojnach, jedna strona wierzy że to co robi jest słuszne a druga uważa tak samo. Najciekawsze jest to że ona sama znajduje się w podobnej sytuacji, co więcej, można stwierdzić że tak jest z wszystkimi buntownikami i gwardią. Obie strony walczą by ich rasa przeżyła i niestety jak na razie ludzie są na przegranej pozycji, w końcu już nie są ludźmi tylko kucami.
×
×
  • Utwórz nowe...